i systemu zbieractwa i nudnych powtarzających się misji dodatkowych
typu mafia 3, far cry, itp.
Ludzie tak naprawdę sami nie wiedzą czego chcą, lubią po prostu narzekać dlatego narzekają na gry z otwartym światem jak i liniowe jak np. call of duty.
Nie. Czemu? Bo na rynku jest tyle gier że mogę śmiało przebierać i kręcić nosem.
Nie, po prostu nie gram we wszystko jak leci to i mi się nie przejadło. 1-2 gry na miesiąc i człowiek dobrze się bawi bez znużenia.
Nie mam dość gier z otwartym światem, przeciwnie, mam tu wielki niedosyt i wciąż czekam na pierwszą grę z porządnym otwartym światem. Natomiast potąd mam gier z kiepską namiastką zwaną dla niepoznaki "otwartym światem".
Nie ma obowiązku grania w te gry, więc dlaczego ma mi to przeszkadzać?
W sumie to tak. Wielki świat niby robi wrażenie, ale coraz częściej irytuje.. bo jednocześnie niewiele w tych grach głębi, niewiele polotu... A ostatnie to właściwie singlowe lub wprost multiplayerowe MMO z grindem i kartami oraz tysiącem powtarzalnych, schematycznych misji i niestety gameplayem tak słabym, że nie chce się ich przechodzić dla samej radości grania. Bo wiadomo, że jeśli gameplay jest dobry, gra może być dłuższa... a czasem człowiekowi i tak mało. Dziwnym jednak trafem rzadko dotyczy to współczesnych "sandboxów".
Cóż, gry singleplayer i w dużej mierze gry w ogóle umierają na naszych oczach.