Jak długo możesz grać w jedną grę?
Gta: sa. Z 2000h jak nie więcej.
Od 7:45minuty mówi o mnie :D
Wiele gier ma u mnie dużo minut na liczniku tylko dlatego, że grałem w nie na swój sposób a nie zaplanowany przez twórców. Przykładowo war thundera grałem tylko bombowcami na historycznych bitwach latając sobie jakby to był freeflight gdzie popadnie.
Steam pokazuje 2890 dla Arma 3, ale zapewne mniejszość z tego to faktyczna gra, większość to testowanie skryptów lub ich pisanie (a gra w tle). Ciekawe, ile by było, gdybym nie zrobił sobie dwuletniej już przerwy. Jednak obca mi rasowa, niestrudzona monomania, jaką obserwuję u niektórych, wszystko w końcu mi się nudzi. Do pięciocyfrowych rekordów i tak mi daleko.
Dlaczego? Arma 3 nie jest po prostu grą w pierwszym rzędzie. Przede wszystkim to platforma twórczego, nieomal nieskrępowanego wyżywania się dla fanów militariów i nie tylko (jest bodaj nawet mod - pong). Kwintesencja sandboksu. Potężny a prosty w obsłudze edytor 3D (najprostszą rozgrywkę można se ustawić w 5 minut), własny język skryptowy pozwalający na niesamowicie złożone algorytmy, możność tworzenia w zasadzie każdego rodzaju zawartości - modeli, map, animacji, tekstur... Mocne wsparcie dla moderów od devów, nieustanne mimo upływu lat ulepszanie i rozbudowywanie tytułu po premierze, potężna, zżyta społeczność modersko-userska z kilkunastoletnimi tradycjami (i chyba mocno dojrzała wiekowo)... Można tam zrobić tak wiele na tak wiele sposobów, że w zupełności zrozumiałe są takie ilości godzin, nie tylko u moderów, bo w efekcie i gracz dostaje takie zatrzęsienie user-contentu, że może się zatracić na lata, a jednym z głównych problemów jest metodyka wyławiania perełek z tego oceanu. Nie wspominając o multi, którego unikam, a którym niektórzy (no dobra, całe klany niektórych) żyją.
Ja też nie mógłbym non-stop w to samo grać. Jednak od czasu do czasu z wielką chęcią lubię powrócić do danego tytułu.
Ponad 2k godzin miałem w CSie, Warframe, Lineage 2, Path of Exile, M&B Warband i Skyrim, ale zwykle wole przejść grę i brać się za następną.
Chyba na pc bo tam jest tylko CS, Dota i Lol. Najwięcej kiedyś grałem w Medieval2 200 godz Civ 5 100 godz i Fallout new vegas 60.
Od 1993 roku nabiłem prawdopodobnie kilkanaście tysięcy godzin w UFO, za gówniarza grałem w nie non stop przez pół roku po kilka godzin dziennie i do dziś wracam regularnie. Poza tym CIV IV i Civ V mają u mnie po mniej więcej 3000 h na liczniku Steam (Civ II pewnie też by miała), aczkolwiek w tych przypadkach Civka była po prostu czasem odpalona przez pół dnia i alt-tabowana co i rusz.
Najwięcej godzin przegrałem chyba w Diabła 3 z dodatkiem. Jakby tak zliczyć wszystkie postacie to tak między 300-500h. Moim problemem jest to, że szybko się nudzę. Napalam się na nową grę i tak po 10-15h gra zaczyna mnie nużyć.
kiedys zagrywało sie bardzo długo w tytuł a teraz przechodze i wywalam.
Pes 5, Gta San Andreas.. w nie gralem chyba najdłużej
Monogracze. To dobrze opisuje gracza fanatycznego, który zdziera tylko jeden tytuł. Ja tak miałem z Red Dead Redemption. Zanim ukończyłem fabułę, w wirtualnym świecie gry spędziłem dwa lata. Wcześniej zryłem kompletnie liniowe Splinter Cell i Medal of Honor. Jednak nigdy żadna gra nie przebiła produkcji Rockstar Games. Zadecydował o tym klimat. W tę grę nie dało się grać szybko. Inna sprawa, że dochodząc do końca fabuły, na koncie miałem 999,999$. Więcej licznik gry nie pozwalał zarobić.
Z czasem złapałem się na tym, że Red Dead Redemption stał się dla mnie second lifem. Grałem w to nadal trzy lata po premierze i mając grę ukończoną w 100 procentach. Nie nudziło mnie nic. Ani widoki, ani jazda konno, ani pojedynki rewolwerowców czy likwidowanie tych samych kryjówek gangów. Tak klimatycznych zadań pobocznych nie miał już Grand Theft Auto V. Właściwie to jak dla mnie w ogóle ich nie miał. Specjalnie jechałem do lasu, aby upolować kilkadziesiąt niedźwiedzi albo przeszukać kolejno wszystkie skrzynie na mapie. Ta gra wciągnęła tak mocno, bo jest nie tylko świetnie zrealizowana od strony technicznej, ale ma niesamowity klimat.
W tej grze jedynie nie lubiłem hazardu. Po zaliczeniu obowiązkowych gier już nigdy nie siadłem do stołu.
Co ciekawe, nie miałem ochoty urozmaicać sobie rozrywki grając w inne tytuły. Jak się czegoś uczepiłem, to nie puszczałem. Generalnie gra, która nie zmuszała mnie do jej ukończenia, szybko lądowała na półce.
Sam kupuję mało gier. Od czasów, kiedy synowi znajomego dałem dwie stare konsole i kilkaset gier, kupuję najwyżej 3-4 produkcje rocznie. Powody są dla mnie dwa. Pierwszy, to cena. Nie lubię wywalać 250 zł na coś, co może mi się nie spodobać. W ostatnich latach naciąłem się na "Shadow of Mordor" i "Watch Dogs". Drugi powód jest jeszcze bardziej banalny. Gier wartych kupowania na rynku jest niewiele. Od 2010 roku do rzeczy, które naprawdę mnie wciągnęły zaliczyłbym niektóre części FIFA, "Sniper Elite 3 & 4" i "Metal Gear Solid V: Ground Zeroes & The Phantom Pain"
Dziwię się tym wszystkim, którzy zgrywają rocznie 20-30 tytułów. Niektórzy nawet więcej. Ciekawe, czy kupują je wszystkie, czy "pożyczają od kumpla"? To ostatnie zdanie to oczywiście ironia.
Świetny materiał wideo.
Z RDR to nieźle pocisnąłeś :) gram właśnie ok 20-30 tytułów rocznie (rodzina, praca), gry głównie z bundli i promocji jakiś mega, jak 200 zł na rok wydaje na gry to dużo. Lubię krótkie intensywne gry i RPG, jedną grę tylko skończyłem na maxa w swoim życiu (Magic Duels - wszystkie osiągnięcia, wszystkie karty).
U mnie ciężko powiedzieć. Chyba w czołówce będą Unreal Tournament i Warcraft 3, to były czasy gdy spopularyzowały się sieci osiedlowe i pykało się w to godzinami po LANie w młodości.
A dzisiaj to dominuje na pewno EUIV, plus spory udział innych gier Paradoxu, zwłaszcza CK II.
W czasach steam największy licznik mam w Titan Quest - 418 h obecnie i nadal czasem gram. Głównie gram żeby zrobić wszystkie achievementy, przejść na wszystkie sposoby a na multi już nie mam takiej chęci jak dawniej. Starzeję się już i nie chce mi się grać już tyle co dawniej.
Jestem singlem, więc moje wyniki na nikim nie zrobią wrażenia. Jednorazowo najwięcej zeżarł mi albo Dragone Age Inkwizycja, albo Kingdoms of Amalur Reckoning (obie w okolicach 80h). Skyrim pewnie też wysoko, ale nie wiem ile. Nie lubię zostawiać niezaliczonych questów w RPG. Inna rzecz, że w pewnym momencie Dragon Age już rushowałem, bo mnie zaczął męczyć, zaś w przypadku KoA zaliczyłem chyba wszystko i chciałem więcej. A jeśli chodzi o najwięcej czasu sumarycznie z jednym tytułem, to chyba Ridge Racer 2 na PSP. Nie wiem co ta gra ma w sobie, że jak ją kończę, to zaczynam od nowa. Nie wiem ile razy już. Cztery, pięć? Oczywiście nie robię sobie całodziennych posiedzeń, ale wracam regularnie. Chyba nigdy mi się nie znudzi. Dziwne, ale wersje na ps3 i x360 aż tak mnie nie wciagnęły.
ja z troche innej beczki - umknelo mi kiedy TVGry zmienilo swoj player na ten z Youtuba, ale to jest najlepsza zmiana w tym serwisie od lat :)
Ja myślę, że główne powody są dwa i dotyczą one wieku graczy:
Z jednej strony młodziki teraz mają trochę inne podejście do grania (widzę to np. po moich siostrzeńcach czy dzieciakach od znajomych). Liczą się tytuły, które są maksymalnie "socjalne" - różne moby, cs,gta itp. Gry gdzie mogą 24/dobę "być" z kolegami,czatować,wrzucać głupoty na youtube,fb itp. Jak koledzy polecą jakieś gry to trzeba je sprawdzić żeby nie być po tyłach, ale jest to raczej kwestia paru(nastu) godzin i gra leci do kosza...wracają wtedy do szambowego świata gry w którym spędzają całe dnie...
Z drugiej strony gracze weterani, którzy nie mają już tyle czasu i ochoty żeby sprawdzać pierdyliard nowych gier, gdzie 90% z nich to bardzo słabe pozycje. Kiedyś za gówniaka ogrywało się praktycznie wszystko... po pierwsze, żeby znaleźć swoją tożsamość gracza. Sprawdzić jakie gry nam podchodzą itp. Po drugie dlatego, że kiedyś dostępność gier i sprzętu była jednak mniejsza. Odrzucało się gry, które były naprawdę bardzo bardzo kiepskie. Resztę katowało się do upadłego a niektóre z ulubionych jeszcze dłużej :)
Człowiek potem dorasta...życie,rodzina,praca,obowiązki. Troszkę inaczej zarządza czasem, bardziej docenia te wolne chwile. Gust ma już w miarę wyrobiony, selekcja gier jest bardzo ostra i tak z przykładowo 20-30 tytułów na miesiąc zostaje około 5 gier na kwartał.
Jeżeli chodzi o gry multi wydaje mi się, że dorośli gracze nie mają po prostu czasu, żeby ciągnąć więcej niż jedną grę multi zwłaszcza, że próg ponownego wejścia bywa bardzo wysoki i drastycznie zmniejsza przyjemność z gry.
Powiedzmy, że graliśmy w takiego Divisiona około hmm... 50 godzin prawie codziennie? Wszystko było ok, rozgrywka dawała dużo przyjemności. Potem nastąpiła dłuższa przerwa. Wracasz do gry praktycznie jako leszcz biegający dookoła samych koksów. Giniesz praktycznie co chwilę. Przyjemności z gry nie ma prawie wcale. Zanim znowu się dokoksujesz miną wieki bo 80% toksycznych niby graczy będzie Cię zabijało tak po prostu..bo czerpią przyjemność nie z gry a z uprzykrzania rozgrywki innym...nie pozwalając na sensowne podniesienie poziomu. Nie masz czasu i ochoty na kolejną "pracę" zamiast rozrywki więc odbijasz się od gry. Generalnie trzeba dużo czasu i zaangażowania, żeby w jakiejś grze multi zachować sensowny poziom i umiejętności na tyle aby gra dawała przyjemność a nie frustracje.
Ja np. mam w r6:siege około 900 godzin. Przy czym jest to składowo średnio około 2 godzin dziennie. Czasem gra sie codziennie czasem raz na 1-2 tygodnie - wszystko zależy od wolnego czasu. W ETS2 mam chyba około 200 godzin. Po prostu człowiek lubi po ciężkim dniu odpalić wirtualne cztery koła i jechać gdzieś...dobry odmulacz, który pozwala się trochę zrelaksować i porozmyślać. Podobnie jak car mechanic ;)
Przy większej ilości wolnego czasu typu weekendu święta nadrabia się zaległości i sprawdza te parę tytułów po ostrej selekcji albo wraca do dużej biblioteki gier życia i ogrywa ponownie ulubiony tytuł.
Moim zdaniem głównie stąd biorą się takie a nie inne wyniki. Oczywiście dokładają się do tego jeszcze pasjonaci - gracze, którzy kochają jeden dany tytuł/serię i tylko w te tytuły grają wieczność. Albo np. tzw. badacze - speedrunerzy, moderzy czy inni szaleńcy :)
QuakeLive - w sumie będzie gdzieś 3500-4000h.
Nie gram praktycznie w nic multiplayer a w singla ciężko przesiedzieć 1000 godzin (chociaż niektórzy z powyższych dali radę). Mój udokumentowany rekord to ponad 800 godzin w Magic Duels, chociaż pewnie w Diablo 2 i Neverwinter Nights grałem więcej. Przy obecnej niskiej cenie gier lubię eksperymentować, kupuję raczej starsze tytuły i ogrywam klasyki z gatunków do których kiedyś bym nawet nie podszedł, tym sposobem odkrywam całe serie które mi się podobają. Jak mam w czymś 40 godzin to dużo. Oczywiście są wyjątki - Skyrim, Dark Souls.
Nie siedzę długo przy pojedynczej grze - chyba najwięcej uzbierało mi się przy Gran Turismo 4 (coś około 250h w przeciągu iluśtam lat) i GTA V - (około 200h licząc wersję old-gen i current-gen + kilka godzin Online)
Zdecydowanie wolę przeżyć kilkugodzinną historię po czym odłożyć grę na półkę i przejść do kolejnego tytułu niż siedzieć przy jednej grze nie wiadomo ile czasu i starać się maksować wszystko co popadnie. Dlatego cenię sobie liniowe, fabularne single na 12-14 godzin pokroju produkcji od Naughty Dog czy serii Bioshock (a tych niestety coraz mniej) niż siedzieć, zbierać jakieś roślinki i drewno oraz robić (często) nudne i powtarzalne questy poboczne.
I to nie jest tak, że nie cierpię sandboxów tylko po prostu zaczęły mnie powoli nudzić - obecnie prawie każda gra AAA musi mieć otwarty świat, a że często jest on wpychany na siłę i nikomu niepotrzebny (patrz. ostatni Mirror's Edge czy Final Fantasy XV) to nastąpiło stopniowe zmęczenie materiału. Oczywiście są wyjątki jak chociażby Wiedźmin 3, GTA V czy Horizon: Zero Dawn, w których otwarty świat nie został zrobiony na odpierdol i w których serio dodaje sporo do rozgrywki.
Gry multi w ogóle mnie nie interesują - z takich produkcji najwięcej przysiedziałem przy TF2 jakieś 4-5 lat temu bo aż całe... 50h ;)
Ostatnio jadąc samochodem słuchałem podcastu, wypowiadała się jakaś panna o grach, nawet sensownie. Do czasu aż powiedziała, że kupuje gry, nawet jak są beznadziejne o ile można łatwo "wbić platynę". Nie kumam tego zupełnie.
Ale to chyba nie chodzi o maksowanie ( a przynajmniej nie zawsze) tylko o zwykłą grywalność. Mnie tak wciągnęli Kozacy: Europejskie Boje jakieś 15 lat temu. Nie było w grze licznika, a myślę, że spokojnie mój czas spędzony z tym tytułem można by liczyć w tysiącach godzin.
Najlepsze jest to, że nie tknąłem tam nawet "kampanii fabularnej", czy specjalnie przygotowanych misji. Grałem zawsze na randomowej mapie z kilkoma przeciwnikami. Kolejnym tytułem jest Gothic. Seeeetki godzin, a gra wciąż potrafi mnie zaskakiwać. Nigdy jej nie skończyłem, a znam na pamięć każde drzewo i każdy kamień w tym świecie. Dzisiaj już nie ma tak wciągających gier, myślałem, że to może ja się starzeje, ale ostatnio odpaliłem Kozaków "na chwilę" i grałem do 4 rano.
Po za tym myślę, że podawanie tytułów pokroju Skyrim, czy Wiedźmin 3, których samo ukończenie zajmuje ponad 100h jest bezsensowne, bo to jest "normalny" czas. Chyba, że tak jak mój kolega, który przez całą generację kupił GTA V i Skyrima i gra w nie już kilkaset (jak nie więcej) godzin i niczego innego nie odpala.
Jak dla mnie to najwięcej czasu spędziłem w LoLu, jakieś 1400 godzin. Nie wiem czemu, ale żadna inna gra multiplayer nie potrafiła mnie przyciągnąć na tak długo, mimo że bywa strasznie wkurzająca. Może z powodu tego, że kumple także grają. Ale i tak bym wolał więcej gier nastawionych na singla, problem w tym, że to jest dość spory wydatek, nawet po promocjach.
Soulcatcher będzie zadowolony :P . 2495 godzin w Dragon Age Inkwizycja. Tylko multiplayer który jest obecnie martwy. 4 mapy w kółko to samo 90% czasu gram na pustych mapach samemu by wszystkie osiągnięcia zebrać. Wcześniej Mass Effect 3 multiplayer - 1810 godzin a propos muszę w końcu singla zacząć bo wypadało by :P Dla mnie jest to forma relaksu.
Niemal 104 doby w Inkwizycję i to na dodatek w grając samemu w multi. Współczuję.
Kilkaset godzin spędziłem w pierwszej mafii. Przechodziłem ją kilkanaście razy (pogubiłem się w liczeniu ale na pewno dobrze ponad 10) i za każdym razem nieśpiesznie rozkoszowałem się klimatem gry, urządzając sobie czasem nawet piesze wycieczki lub przejazdy komunikacją miejską.
Na steam najwięcej spędziłem czasu nad Garry modem, w sumie się nie dziwię bowiem budowanie konstrukcji z prostych obiektów jest czasochłonne zwłaszcza jak nie wie co i jak.
Jeśli chodzi o grę z poza Steam to pamiętam najwięcej odpalałem Evil Islands: Klątwa zagubionej duszy, wtedy to z kumplem grali masowo w multika, gdy teraz do tej gry już nie wracamy a szkoda bo klimacik i mechanika wypada nieziemsko, tylko grafika może nieco odstraszać.