Witam !
Powiem szczerze, że oburzyłem się przed chwilą. Idę sobie do biedronki po frytki: wchodzę i przed wejściem stoją ludzie z Caritasu i zbierają żywność. Myślę sobie: a kupie im jakąś kaszę i dam im. Idę więc do półek z kaszą, ryżem itp. i moim oczom ukazuję się żałosny widok. O co chodzi ? A o to, że ciężko mi było serio znaleźć nienaruszony egzemplarz kaszy czy ryżu. Wszystko porozrywane w pisdu. Myśli sobie taki Janusz z Grażyną: a weź Grażyna zobacz ile tam tego ryżu w środku, rozerwij to. Co to tam w środku. Może jakiegoś świętego Graala tam znajdziemy jeszcze. I rozrywają ludzie :/ A później: weź to Grażyna odłóż. Jednak nie bierzemy
Ja pierd.... :/
Serio kutwa ?
Też mnie to zastanawia. Torebki liczą czy co?
ps. spotkałem się kiedyś z opinią, że ludzie sprawdzają czy robaków nie ma...
Może im takie z transportu przyszło...a Kazek jak nożem folię rozcinał to przejechał po produktach...
Gorzej jest z jajkami, większość potłuczona lub co gorsza ludzie zamieniają sobie jajka M na L. Potem muszę brać te kartony ze spodu bo na górze same oszukane.
Gdzie to tak się dzieje? Nigdy się nie spotkałem.
U włodzixa na wsi.
To nie tylko Polacy tak robią. Zjawisko te widziałem nawet we Francji, czy Belgii. Porozrywane ryże i inne pudełka. Co ludzie tam szukają to nie wiem.
Niestety Biedra i inne dyskont to najgorsza wies i PRL.
Nawet w Warszawie na kasach siedza takie smoki ze masakra. No ale co sie dziwic za place minimalna.
Tylko szczelnie zapakowane produkty, bo te luzem to przebrane i wymacane ze lepiej dac sobie spokoj.
Ja byłem kiedyś świadkiem sytuacji, że brali na język i próbowali czy się nada... jak się nie nadało to odkładali :D
Generalnie do Biedronki chodzę tylko wtedy, gdy są jakieś promocje na płyty i filmy, nigdy nie kupiłbym nic z pieczywa po tym co kilka razy widziałem. Aż muszę iść się wyrzygać jak sobie to przypomnę. Ręce ufajdane jakimś gównem i koleś tasuje kawałki takiej pizzy z bułki, aby pewnie dotrzeć do "najlepszej". Wydaje mi się, że to jest norma w Biedronce, szczególnie na prowincji.
Po prostu mają do tego prawo i je realizują.
Ustawa o prawach konsumenta w art. 176 wprowadziła parę lat temu tak zwane "prawo pierwszej garści". Konsument może z opakowania towaru konsumenckiego wziąć nie więcej niż garść celem spróbowania przydatności partii do spożycia.
Normalna praktyka, u mnie w Piotrze i Pawle często są już otwarte przez obsługę opakowania i na talerzyk usypane. Oczywiście czereśniaki często przychodzą i się awanturują, że oni mają większą garść i na przykład chcą jeszcze kilkanaście ziarenek ryżu...
Ja raz spotkałem się z sytuacją, że gimbusy w Biedronce otwierały pudełka od gier, robiły zdjęcia cd-keyom i odstawiały.
A to w Biedronce przypadkiem nie są gry w folii ?, szkoda że tych idiotów ochroniarz nie zlapal
Ciężko powiedzieć ale to chyba brak wychowania i szacunku do innych osób , np. W Biedronce często widziałem wiele rzeczy nie na swoich miejscach bo się ktoś rozmyśli i nie chce mu się wrócić to rzuci byle gdzie niech ktoś odniesie bo taki hrabia nie moze, w innych sklepach często jest podobnie przyjdzie jakaś starsza pani musi wszystkie bułki dotknąć żeby sprawdzić która jej pasuje a często nawet przez woreczek tego nie robi
2 lata temu w Lidlu miałem podobny przypadek, Idę z rodzinką na większe miesięczne zakupy, i tak postanowiłem sobie kupić parę jogurtów bo miałem na nie ochotę
I tak idę po nie...i to co widziałem mnie zamurowało jakieś mohery zrobiły tak z trzy dziury w wieczkach jogurtów. Czemu i po co? Nie wiem ale normalnie chamstwo, poza mną nikt tego nie widział bo jakby ktoś był obok bym zwrócił uwagę że tak nie wolno.
Mnie również wukr.. jak komuś spadnie coś z pułki to już nie podniesie
Ja często w kaufkandzie widzę sytuację kiedy jakaś matrona z mężem bierze mandarynkę na spróbowanie. Po prostu obiera na miejscu i zjada. Żal.
No właśnie, ale cebuli już tak nie obierze i nie zje. Ciekawe to...
To jeszcze nic. Słuchaczki radia maryi chwaliły się na antenie jak to igłą robią dziury w prezerwatywach.
Poprostu jedna wielka swołocz w tych Kauflandach, Lidlach, Biedrach....aha szkoda gadać swołocz, czereśniactwo i tyle.
Polacy mają cebule we krwi.
Do wiadomości wszystkich którzy obstawiają blok wschodni. Dakann kiedyś mówił w jakimś filmiku (chyba w Czarnych Owcach), że spotkał się z czymś takim nie raz w Warszawie.
Przecież warszawa to też "blok wschodni". Stary zabór rosyjski.
Dodam że sam pochodzę ze wschodu (Zamość) i nie spotkałem się z czymś takim. Ale częstym widokiem jest właśnie to nieodkładanie na swoje miejsce rzeczy jak ktoś się rozmyśli. Najgorzej to z produktami, które powinny stać w lodówkach ale taki Janusz powie "Halina! Weź wywal te parówki, jednak nie będę jadł!", a później wala się to w jakiś koszach z książkami czy czymś innym i się psuje. Ale to nie tylko tu tak jest. Mieszkając przez 2 lata w Wawie też się z tym spotkałem. Polakom po prostu brakuje kultury.
@DanuelX przecież po wojnie Warszawa stała się zagrodą dla Polaków z całego kraju, głównie prowincji. Tych co mieszkali tam podczas zaborów po 1945 praktycznie już nie było
gdzie wy do cholery mieszkacie
W życiu czegoś takiego nie widziałem. To ta sławna "Polska B"?
Wszystko przez umysłowa biede (co można zobaczyć po wyborach parlamentarnych) Kraj cebuli, każdy ma jakies popier&&^$ kodeks prawa w swojej glowie, kierujemy sie tymi jednymi zasranymi zasadami od 100lat i jesteśmy takimi murzynami w europie zacofanymi. Widze to w mojej pracy, widze to na ulicy. Nikt nie ma swojegozdania w tym chorym kraju, kazdy sie boi wszystkiego.... co sprowadza sie do otwierania ryzu w biedrze i sprawdzania zawartosci.
No niestety. Kariera biznesmena wymaga by opuścić rodzinną wieś :( A jak się zarabia 19k miesięcznie to z jeszcze większym zażenowaniem patrzy się na ludzi co z tym ryżem i kaszą tak odpierdzielają
żartuje - nie zarabiam tyle xD ale biznesmenem i tak zostanę jeszcze ! :D
Ja to się dziwię, jak każdy pisze "O hehehe pewnie Podlasie albo Polska B, hehehe". Jeżdżę po całej Polsce i widzę to WSZĘDZIE, zwłaszcza w biedronkach - ryże i kasze pootwierane, nie wiem, ludzie tam żetonów szukają czy drobnych? W Tesco czy innych większych marketach nigdy, ale w biedronce to się zdarza.
Zresztą, znajomy pracuje w ochronie na kamerach w polo. To co czasem ludzie tam wyprawiają to przechodzi ludzkie pojęcie. Wynoszenie czekoladek czy babka, która otworzyła słoik śledzi i piła z nich wodę (!), a że troszkę jej kapnęło na klapka i gołą stopę, to postanowiła sobie jeszcze z mydła w płynie skorzystać na markecie. Tak, to niestety prawda.
W Kielcach to samo robią z kaszą, ryżem, mąką, cukrem i wieloma innymi produktami.
Raz babka włożyła palucha do jagodzianki, aby sprawdzić ile jagód się w niej znajduje.
Pozdrawiam mieszkańca tego zacnego miasta :)
Jakbym żył w Kielcach to moim ostatnim zmartwieniem byłoby to, że ktoś wsadza paluchy do jagodzioanek.
Bez hejtu, no prowo, poznałem w życiu pewnie tysiące ludzi i jak ktoś był srogo pie%lnięty to w 9 na 10 przypadków był z Kielc :D
Może to pracownicy biedrony otwierają te opakowania bo jakiś tajemniczy konkurs jest i jakieś skarby znajdują sie w opakowaniach ryżu i kaszy.
Myślę że mieszkańcy wschodniej flanki powinni to zgłaszać w swoich biedronkach ;)
No chyba że ten ryż na sztuki jest sprzedawany
Może przekładają sobie torebki z ryżem co by w ich pudełku było więcej xP
Możliwe też, że mistrzom rozładunku co jakiś czas coś spada i automatycznie wiele opakowań naruszonych - zwłaszcza jak chleją na potęge xP
To o czym mówisz to tylko jeden z przykładów zachowania typowych polaków :D jest nawet cała seria patrz obrazek