Jak często używacie słów powszechnie używanych za wulgarne? Ja przyznam szczerze, że nie jestem "fanem" takowego języka i używam ich tylko gdy się mocno zdenerwuję lub czymś szczególnie zirytuję (szczególnie kimś). A jak jest u was? Uważacie, że bez takich słów wasze wypowiedzi byłyby o co najmniej połowę uboższe?
Pytanie, jakie w ogóle wulgaryzmy masz na myśli... Mamy wulgaryzmy zwane potocznie łaciną, ale i takie, których stosowanie jest poniekąd naturalne, na przykład DUPA.
Ja swego czasu łaciną rzucałem na prawo i lewo. Z czasem się odrobinę ograniczyłem, ale nie uważam żebym był w tej kwestii jakimś aniołem i wzorem do naśladowania. Są po prostu sytuacje, kiedy łaciny nie chcę uniknąć. Wyraz na K jest po prostu tak mocny w swoim brzmieniu, że potrafi rozładować każde napięcie. Człowiek musi czasem gdzieś wyładować swoją frustrację, a wyrazy takie jak ten na K, robią to idealnie. Staram się jednak ograniczać takie słownictwo w pobliżu ludzi, którym to nie odpowiada, lub w sytuacjach, gdzie zwrócenie się do kogoś przy użyciu takiego słowa nie jest na miejscu.
Ja po prostu biję swoją żonę, żeby się rozładować, dzięki temu nie muszę przeklinać.
nikt nie dostał plusa? ;)
edit: haha, motyla noga mam minusa :)
Nie za często, ale jak już to z grubej rury.
Częściej od używania wulgaryzmów chyba rozmawiam na wulgarne tematy. :D
Staram się nie przeklinać, ale zależy też od towarzystwa. Przy nowo poznanych osobach lub obcych nie klnę lub się ograniczam, w towarzystwie kobiet tym bardziej i to mi się już utrwaliło. Przy piwie z kumplami się zdarzy, bo wtedy się leci jak reszta, przy rodzinie prawie w ogóle, bo od małego się pilnowało to już tak zostało, a też nie odczuwam takiej potrzeby by zakląć. Najczęściej to chyba klnę sam przy sobie, czyli jak coś mi spadnie, o coś się uderzę, gdzieś się śpieszę, ktoś mi w czymś przeszkadza itd.
Pomimo, że w domu rodzinnym słyszałem dosyć często (Ojciec choleryk), to akurat tego nie wyniosłem. Staram się nie używać, choć czasami dostosowuję się do otoczenia. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że zdarzają się sytuacje, kiedy zwyczajnie trzeba.
https://www.youtube.com/watch?v=-rPHi4HjgSs
Coś wspaniałego, lektor czytający wulgaryzmy tak jak powinien. Szkoda, że w dzisiejszej telewizji tego nie uświadczamy.
to prawda, kiedyś to nie było tej całej politycznej poprawności i lektorzy starali się jak najwierniej oddać wypowiadane kwestie. Cudowne czasy.
Kompletne bzdury. Przecież to jest kopia z VHSu chłoptysie, w telewizji nigdy takich wiązanek nikt nie przepuścił nawet po 23 i nie ma to nic wspólnego z polityczną poprawnością. Takie same wytyczne panują w TV od zawsze i tylko VOD oraz formy dystrybucji które nie są ogólnodostępne w każdym odbiorniku (czytaj - zdychjące dziś wypożyczalnie oraz kopie do sklepów) mogą sobie pozwolić na więcej.
Nigdy. Nie pamiętam kiedy użyłem jakiegoś ostatnio. Nie widzę takiej potrzeby. Polski język ma wiele lepszych sposób na wyrażenie emocji.
Jednakże Lubie osoby, które używają ich zamiast przecinka. Przynajmniej od razu wiadomo z kim ma się do czynienia.
Lubię. Twarde rrrr ma swój ciężar. Ale nie lubię nadużywania. Wulgaryzmy mają swoją funkcję, a jak lecą zamiast przecinka, to tracą moc.
W ogóle nie używam. Pamiętam za dzieciaka, jak słyszało się wszędzie w okół różne bluzgi i było to jakimś tam odkryciem. Jednakże nie przepadałem za towarzystwem, które mnie zachęcało do używania wulgaryzmów, stąd też nie chcąc być jak oni obiecałem sobie, że nie będę ich w ogóle używał. Tak już zostało i weszło mi w nawyk i nie umiałbym chyba nawet teraz zacząć rzucać łaciną na lewo i prawo.
Natomiast po angielsku niestety często zdarza mi się tworzyć dość barwne wiązanki.
czasem pewnie ze bluzgam, ale zeby robic to w kazdym zdaniu, to juz moim zdaniem patola
Przy znajomych w np. mieszkaniu klnę na potęgę ale w miejscach publicznych czy w pracy bardzo rzadko.