Mam 14 lat i spodobała mi się taki jeden rewolwer. Trzeba na to jakieś pozwolenie czy mogę być spokojny? :) A i jeszcze coś, jak jest z czymś większym jak (karabiny itp.) Trzeba jakieś pozwolenie czy cuś?
mój kolega ma 12 lat i kupił sobie replikę shotguna i nie musiał mieć żadnego pozwolenia czymś większym to za bardzo nie wiem ale chyba nie,chodzi ci o większy pistolet na kulki tak ? jeśli pomogłem daj znać
Na ASG nie trzeba pozwolenia.
Chodzi mi o zwykłą replikę broni, a dokładniej to rewolweru. Tylko, że ma być na kulki :))) Widziałem replikę karabinu snajperskiego za 700 zł. Idealna. Kiedyś ją kupie :) I owszem, pomogłeś mi. Dzięki za pomoc przyjacielu! ;)
W Polsce nie trzeba, zadnych powzolen, przeciez to zabawka.
W USA pewnie by nie przeszlo i by pomalowali jaksrawy, pomaranczowy kolor.
Chyba odwrotnie..
A skąd wiesz? Próbowałeś? Aż mi się przypomniały czasy gówniaka..i ten stres gdy szło się po amunicje do sklepu a Pani ,, Tylko nie szczelać mi tutaj koło sklepu! " :D
A pistolet na kapiszony? To było coś.. ten huk, ten dymek i zapach..
@TVOE Strzelać*
@ VerbalCentaurPL
Kogo Ty poprawiasz? :D Specialnie tak napisałem. Zauważ, że cytuje :)
@ Pan Smok
Aż taki młody nie jestem.. Który jesteś rocznik? Strzelam, że 87'
Ja z moimi kumplami byliśmy raczej klasą zwiadowczą i nie bawiliśmy się w " Breaking Bad " :) Z Ping Ponga robiło się najwyżej zasłone dymną a teren wroga patrolowały samoloty szpiegowskie ze styropianu :) Po ciężkim dniu zabawy lubiłem włączyć sobie do snu " Bajki pana Krzysia "
Piękne czasy.. Wszystkie zabawy rozwijała nasza wyobraźnia, a teraz? Brak wyobraźni u większości..
6.1 kapiszony??? AMATOR!
Korkowiec- to bylo cos...
Ta slodka niepewnosc czy nie wybuchnie przy ladowaniu. Obieranie korka i rzucanie innym pod nogi. Ale pewnie nie wiesz nawet o czym pisze.... Szkoda - ale czasy sie zmieniaja.
Zabawy z saletra, pileczkami od ping-ponga, klisza foto, woda utleniona i wybielaczem. Kazdy szczeniak w wieku 10+ byl ekspertem od wszystkiego co wybucha dymi i smierdzi ( najlepiej jednoczesnie ). Patrzac na dzisiejsze nastolatki odczuwam cos na ksztalt wspolczucia nad usposledzonymi. Tradycja umiera....
Przede wszystkim trzeba rozumu. Niby to zabawka, ale jak A.l.e.x. napisał, krzywdę można zrobić.
Kulka z repliki asg z latwoscia przebija sie przez puszke po piwie, z niewielkiej odleglosci przebija sie pod skore na ciele, oko dla takiej kulki to jak maslo dla noza.
Zabawka fajna, ale trzeba uwazac. Pozwolenia nie sa wymagane, ale poruszanie sie z replika w miejscach publicznych jest niemile widziane.
Nie trzeba mieć pozwolenia na rewolwer na kulki.
Co więcej, jeżeli jest to replika sprzed 1850 roku nie trzeba mieć pozwolenia nawet na rewolwer prawdziwy.
Zacznij od tego ->
Tańsze, i w razie czego zrobisz mniejszą krzywdę. Groch najlepiej lata.
W naszym ruchu oporu używaliśmy jarzębiny :D Na oknach zostawiała krwiste plamy :p
Teoretycznie jest to raczej niegroźne, choć krzywdę może zrobić. Pamiętam jak kiedyś na każdym straganie można było coś takiego dostać. Któregoś razu kupiłem coś większego niż zwykły pistolet, czyli jakieś uzi i strzał na skórę był raczej bolesny (no ale krwi nie było). Jednak dostać tym w jakieś wrażliwe miejsce, np. oko jest bardzo niebezpieczne.
Gorzej natomiast, jak ktoś wsadzi do tego kulkę metalową. Do mnie na szczęście nikt tak nie strzelał, ale wiem, że gołębia zabije.
Bo repliki ASG to nie są zabawki - są teoretycznie od 18 lat i należy je traktować jak wiatrówki, a jeszcze mądrzej - jak każdą prawdziwą broń.
To, że nie przedziurawi nam brzucha na wylot nie oznacza, że jest bezpieczna - głupie, nieprzemyślane kiwnięcie palcem może oznaczać stratę oka, zęba, dziurę w policzku, uchu itd. itp. - nie takie wypadki się zdarzały.
Mutant - ślady jak po ospie to zostawiają te słabe repliki, w przypadku strzału na gołą skórę, najmocniejsze po prostu robią dziury, wnikając pod skórę
Przy kupnie czy strzelaniu u siebie w ogródku pozwolenia nie trzeba, ale już na spotkaniach oficjalnych z konkretnymi grupami ASG takie coś nieformalnie istnieje - nikt nie pozwoli nowej, obcej osobie biegać z repliką o dużej mocy.
O sladach na skorze mowie przy sytuacji strzelania do siebie z kilkunastu metrow, a wtedy nawet replika z kilkuset fpsami skóry nie przebije. Z bliska z reguly i tak sie nie strzela, bezpieczniej powiedzieć pif paf i frag jest.
Z kilkunastu metrów z metalowym śrutem to nie tylko przez skórę przejdzie jak przez masło, ale i w kość się czasem wbije. Poczytaj sobie doniesienia prasowe jakie obrażenia ludzie lub zwierzęta odnosili po postrzale z wiatrówki. Kiedyś miałem zwykły pistolet na plastikowe kulki, to z bodajże z 20 cm przebijał płytę CD. A co dopiero mówić o profesjonalnych wiatrówkach na metalowy śrut.
Jako mlodziak nalezalem do kol strzeleckich i sam posiadalem naciagana wiatrowke produkcji DDR.
Mocy nie pamietam ale z circa 50 metrow na standardowym srucie przebijalem alumiowemu kubkowi jedna scianke i prawie druga, lamalem kaczce noge, zabijalem golebia lub kulawilem psa. (nie nie dla sportu, szczenieca ciekawosc raczej, ot taki jednorazowy test, what if...)
Sluzyla mi przez lata do poki "Ł%Ł^ kuzyn nie postanowil sobie powbijac troche opilowanych gwozdzi w drzewa.
Takze osobiscie bylbym ostrozny z ta ignorancja wzgledem wiatrowek, bo przy niefarcie mozna kogos nawet zabic.