Dostalem dzisiaj pismo z biblioteki publicznej z prosba o oddanie dwoch ksiazek z 2007 roku. Mialem w tedy 11 lat i nie pamietam bym cos z tej biblioteki bral...
Do zaplaty 550 zloty lub sprawa idzie du sądu. Oczywiscie nie mam tylu pieniedzy. Co moge w takiej sytuacij zrobic?
a ksiazki mogl ktos z mojej rodziny wziasc
Pokaż im tego posta, uwierzą, że nie czytasz.
Idź do biblioteki i wyjaśnij sytuację. Każą Ci odkupić książki w najgorszym wypadku.
Iść do biblioteki, zapytać i dowiedzieć się o co konkretnie chodzi. Istnieje szansa, że będzie się to dało złagodzić.
Co moze znaczyc moj podpis gdy mialem 10-11 lat? na dodatek tego nie pamietam. Co jezeli w sadzie powiem ze podpis nie jest moj? jak do tego dojda czy to rzeczywiscie ja bralem te ksiazki?
Jakieś Twoje dane z dowodu mają? Idź tam po prostu jak najszybciej i się dowiedz.
Ciekawy 'prezent' z okazji dzisiejszego dnia. Ile było tych książek, że aż tyle kasy? 10-20 sztuk?
Z 2007 roku! Jeśli minęło równo 9 lat to:
550/9=61 na rok
61/12=5 na miesiąc
5/4 =1,25 za każdy tydzień nie oddania książki.
Więc wystarczy jedna by się uzbierało przez tyle lat pół tysiąca. A, że napisał dwie więc wychodzi około 65 groszy za tydzień.
Moje dane podawala moja matka a ksiazki mogl ktos z mojej rodziny wziasc. Tak czy inaczej nie mam zamiaru nic placic. Mial ktos taka sytuacje? ciekawi mnie jak do tego podejdzie sad i jak mi udowodnia ze to ja bralem te ksiazki?
a ksiazki mogl ktos z mojej rodziny wziasc
Pokaż im tego posta, uwierzą, że nie czytasz.
Przestań srać po gaciach i idź do biblioteki. Ładna pogoda, ciepło jest. Czemu w szkole nie jesteś?
Mama mu pozwoliła nie iść w dzień dziecka.
Skoro nie pożyczałeś tych książek, to nie płać tej śmiesznie wysokiej kary, bo to przyznanie się do winy. Po drugie, jakby sprawa wylądowała w sądzie i pokazaliby jako dowód jakiś podpis, to sąd wezwałby grafologa, który oceniłby czy podpis jest twój, na podstawie podpisu, który byś machnął im tam na miejscu (a jeśli masz dowód, to podpis w dowodzie masz) dla porównania. Jeśli faktycznie podpis nie byłby twój, wygrałbyś sprawę.
Powinieneś iść do tej biblioteki i powiedzieć im jak jest, że ty tych książek nie pożyczałeś i nie wiesz kto je pożyczył, a w sądzie udowodnisz, że podpis sfałszowano. A jak chce ci się, to możesz powiedzieć, że te 2 książki im odkupisz i tyle, zgodzą się bo przecież chcą zwrotu książek, a im wszystko jedno skąd one będą.
btw. gdyby ktoś wziął pożyczkę na ciebie, podrobił podpis, też byś spłacał? No chyba nie.
Zresztą wartość dwóch książek to np. 40 zł, czyli równie dobrze możesz tyle ukraść w sklepie, policja cię złapie i tylko mandat dostaniesz, bo do określonej kwoty można kraść bez ryzyka więzienia.
O ile dane aktualne to:
"Aby w 2016 r. sklepowa kradzież została uznana za przestępstwo wartość zrabowanego mienia musi wynieść więcej niż 462,50 zł."
Po pierwsze - czy ksiazki pozyczył czy nie, - sprawe i tak musi zalatwic. O wieku i odpowiedzialnosci za dziecko wyzej ktos juz napisal.
Po drugie kara to jest kara a nie zwrot wartosci ksiazek. Nie wynika z wydumanej kwoty tylko jest obliczana na podstawie ilosci dni zalegania i ilosci ksiazek. Ma zmotywowac do zalatwienia sprawy.
Po trzecie jeszcze zadna sprawa z biblioteki nie wyladowala w sądzie. Co najwyzej pare zostało zgłoszonych do firm windykacyjnych. To dosc skuteczna metoda. A gdyby nawet w sądzie jakims cudem wyladowala (zapewne bylby to e-sąd w Lublinie - Sąd Rejonowy Lublin-Zachód , VI Wydział Cywilny) to sprawa zostalaby (jak wszystkie tego typu) rozpatrzona przed sklad sedziowski bez obecnosci stron - zaocznie. Po prostu wyrok zostalby dostarczony poleconym. W ten sposob jest zalatwianych oyghromna ilosc pozwow.
Po czwarte chyba dawno nie sprwdzales cen ksiazek.
A wreszcie po piąte i ostatnie - zeby zalatwic sprawe wystarczy ruszyc 4 litery do biblioteki i zalatwic to tak, ze wezwanie zostanie anulowane za odkupienie niezwroconych ksiazek. To uczciwe i zarazem wlasciwe zalatwienie sprawy.
Zważywszy na to, ile razy w bibliotece kląłem na czym świat stoi, bo jakaś lebiega postanowiła sobie przetrzymać książkę, na którą czekam, to ta kara jest śmiesznie niska za prawie 10 lat opóźnienia. Poza tym za winy dziecka odpowiadają rodzice, bo to ich psim obowiązkiem jest nauczyć pociechę etyki albo - jeśli tego nie potrafią - dbać, by zachowywało się odpowiedzialnie.
Ufff! wyrzuciłem z siebie trochę jadu. :)
Śmiesznie niska? Chyba śmiesznie wysoka. Niedawno też otrzymałem pisemko z biblioteki z zaległą książką z przed 10 lat i miałem do zapłaty chyba coś koło 50 - 100 zł.
Za nieoddawanie książek trzeba płacić kary, a jakie są opłaty - to już niestety wynika z regulaminu biblioteki, który akceptuje się, zakładając kartę.
Jakbyś się czuł, gdyby ktoś od Ciebie pożyczył książkę/gry/komputer i nie oddawał Ci przez 10 lat? Też byś to olał? Dużo też zależy od rodzaju książki, bo jak to jest jeden egzemplarz na całe miasto, to potem dopieprzają.
Co do wysokości kar, to taka kara jest bardzo możliwa. Sam płaciłem około 30 zł za to, że cztery książki przetrzymałem niecały miesiąc. Co zrobiłem? Poszedłem i zapłaciłem. Za zaniedbania się płaci.
Idź do biblioteki i z nimi pogadaj. Pomarudź, ponarzekaj i postaraj się dogadać. Tam też pracują ludzie.
Kolega też przetrzymał książki, zgubił je, miał do płacenia wysoką karę. Poszedł do biblioteki i powiedział, że nie ma pieniędzy, ale może im za to ofiarować inne książki, o większej liczbie. Pogrzebał w domu, pochodził po rodzinie, po znajomych. Każdy mu dorzucił jakąś starą książkę. Dał bibliotece, sprawa została załatwiona.
Troszkę się zdenerwowałem dlatego tak chaotycznie wszystko napisałem.
Sprawa wygląda tak że książki wypożyczyłem w wieku 11 lat, było to prawie 10 lat temu.
Pożyczyłem dwie książki z czego jedna to lektura szkolna, na allegro nowe są po 6 złotych a druga to dość znana książka a cena nowej to 15 złotych.
Postanowiłem kupić obie te książko nowe i jak tylko mi je przyślą to pójdę z nimi do tej nieszczęsnej biblioteki i powiem że nie pamiętam bym pożyczał jakiekolwiek książki ale nie chcę mieć problemów więc kupiłem nowe i chcę je przekazać bibliotece.
Wysokość kary jest niesamowicie wysoka, nie rozumiem dlaczego mam zapłacić za używane książki niecałe 600 złotych jeżeli ich wartość to 21 złotych.
Śmieszy mnie że w liście napisali "proszę zapłacić karę na podane niżej konto i oddać książki..."mam nadzieję że to coś w rodzaju "straszaka" i uda się dojść do porozumienia.
W innym przypadku pójdę siedzieć za nie oddane książki :D
600 zł kary to efekt przetrzymywania danych pozycji długo poza dozwolonym terminem. Równie dobrze może ich już nie obchodzić że przekażesz nowe bibliotece, bo przez 10 lat blokowałeś dostęp do tych dwóch tytułów innym osobom. Ale nie wiem jak to wygląda, według mnie dużo może zależeć od decyzji ludzi w bibliotece; wedlug mnie jak pracują tam normalni ludzie to nie powinni robić problemów i dodatkowo z wdzięcznością przyjąc obie książki.
Głowa do góry, jak pójdziesz tam i porozmawiasz to sprawa się rozjaśni.
Pomyśl że to nie jest "ekiwalent" za wartość książki, ale kara za zniszczone marzenia wielu dzieci, które przez ciebie nie mogły przeczytać lektury, dostały w szkole pały, rodzice przestali dawać im kieszonkowe i za karę nie pojechały na wakacje, za brak znajomości lektury słabo napisały test gimnazjalny i nie dostały się do liceum, a teraz zamiast być lekarzem czy profesorem chodzą po mieście i szukają kierowników którzy im dorzucą 1,2 pln do jednego co im pozostało - winiaka spod lady. To za to jest ta kara, ciesz sie ze i tak nie jakos bardzo wygorowana biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności
Mój tata miał sytuację, że przetrzymał jakąś książkę na tyle długo, że potem po prostu już mu było głupio tam iść. Biblioteka naliczyła mu 100zł. Dostał informację, że jak zapłaci 100zł i odda książkę to po problemie. Oczywiście nie poszedł, bo i tak mu głupio (jest to facet dość wstydliwy). Minęło pare dobrych lat, 100 zł nie zapłacił, książki nie oddał, sprawa umilkła. Oczywiście prócz tego, że ma zakaz wypożyczania z biblioteki i ja muszę mu wypożyczać, to wszystko ok. Może w Twoim przypadku też by tak było, zwykle jest to po prostu nastraszanie :) chociaż te 500zł to lekka przesada, choć sama się denerwuję jak ktoś przetrzymuje książki.
Sądzę, że to dobry troll...
po tylu latach bez powadamiania o karze to raczej mogą się cmoknąć
To nie jest śmieszne, ja stary koń praktycznie 7 lat po studiach a czasem zdarza mi się śnić o tym, że zalegam z książkami w bibliotekach (w okresie studiów szczególnie pod koniec korzystałem z 4 bibliotek + karty brata ze względu na limity, naprawde trzeba się było nieźle nalawirować, żeby to wszystko ogarnąć). I pojawia się lęk, że jeszcze z czymś wisze...Na szczęście po obudzeniu się następuje błogie rozluźnienie.
Po jakim czasie coś takiego się przedawnia? Niech zgadnę, po 10 latach i cwaniaki czekają do ostatniej chwili żeby dowalić jak najwyższą karę. Ja bym olał patałachów, bo na książkach im na pewno nie zależy skoro przez 10 lat mieli to gdzieś.
Dożywocie cię czeka, w więzieniu.