Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: PiS zamierza zlikwidować gimnazja

27.10.2015 17:39
1
zanonimizowany1080091
33
Legend
27.10.2015 17:52
2
odpowiedz
Runnersan
218
Senator

Ci 6-latkowie, to jak OFE. Wypominają platformie, a sami mieli taki sam projekt gotowy (ostatnio MEN wyciągnął dane, że mają taki projekt autorstwa PiS).

Co do gimnazjów, cóż... Może i pomysł dobry, ale chyba jednak to trzeba z głową zrobić, a nie ogłaszać, że od jutra ich nie będzie. Implikacje dla budżetu, organizacyjne (tym bardziej, że większość jest na głowie samorządów) to proszenie się o problemy. Chyba łatwiej byłoby stopniowo się za to zabrać...

27.10.2015 18:25
Widzący
😁
3
odpowiedz
Widzący
234
Legend
Wideo

Ciekawe czy doczekamy się efektu legislacyjnej kuli śnieżnej według znanego wzoru T*K*M.
Różnice w pazerności pomiędzy PiSem a PO są iluzją -> https://www.youtube.com/watch?v=44mw37d8LQw

27.10.2015 18:27
4
odpowiedz
ursosowa220
7
Pretorianin

Teraz większość ekonomistów krytykuje PiS, mówiąc że będzie to kosztować państwo grube miliardy, ale ja myślę, że krytyka należy się AWS, który te gimnazja wprowadziło i to AWS jest winne tych olbrzymich sum, ponieważ ich projekt nie wypalił.
Ja 10 lat temu jak większość dzieci miałem ciężkie gimnazjum. I nowi nauczyciele i nowi znajomi (niekoniecznie mili) wprowadzili ogromny zamęt w mojej głowie i nie wiem czy skutków nie odczuwam do dziś.

27.10.2015 18:37
😉
5
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

W rządzie AWS były takie postacie jak Lech Kaczyński i Ryszard Czarnecki. O wielu wiceministrach i urzędnikach niższego szczebla, dziś należących do PiSu, nie wspominam.

Ja 10 lat temu jak większość dzieci miałem ciężkie gimnazjum. I nowi nauczyciele i nowi znajomi (niekoniecznie mili) wprowadzili ogromny zamęt w mojej głowie i nie wiem czy skutków nie odczuwam do dziś.

Jak by Ci to powiedzieć...

27.10.2015 18:54
zloteuszy
6
odpowiedz
zloteuszy
51
Generał

No i gitara. Niewiem po cholere wogole byly wprowadzane gimanzja. Od kiedy gimanzjum weszlo dzieciaki stawaly sie coraz glupsze.
No chyba, ze taki wlasnie byl cel w co niewatpie

27.10.2015 19:26
Garret Rendellson
7
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Ja tylko czekam na te 500 zł na dziecko XD Nie dość że zrujnują budżet to patologia będzie się parzyć jak zwierzęta.

27.10.2015 21:53
8
odpowiedz
Lutz
173
Legend

[7] ba, zeby tylko polska patologia, pewnie jak chavsy z uk sie dowiedza to zaczna do Polski sciagac.

27.10.2015 22:35
Bukary
9
odpowiedz
Bukary
221
Legend

A możecie mi wyjaśnić, dlaczego gimnazja to ZŁO? A zwłaszcza: dlaczego ich likwidacja miałaby się przyczynić do poprawy sytuacji w oświacie?

27.10.2015 22:56
10
odpowiedz
ursosowa220
7
Pretorianin

[9] Bo wyrywanie 12 letniego dziecka i przenoszenie go do innego otoczenia (tylko na 3 lata) nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dziecko przeżywa wtedy falę "buntu", dlatego - warto zauważyć - duża część osób nie przechodzi do następnej klasy właśnie w gimnazjum.

27.10.2015 22:57
11
odpowiedz
anymous
68
Generał

Czyli po to robiliśmy reformę w latach 90 wprowadzając gimnazja by je potem likwidować. Spoko tylko że za 5,10 ,15 lat przyjdzie ktoś rządzić kto stwierdzi że trzeba wprowadzić gimnazja bo to jednak dobry pomysł. I tak w kółko.

Nie mówiąc już ,że to bezsensowna reforma, zmieni to organizacje sytemu edukacji ale nie zlikwiduje patologi i problemów.

ursosowa220----> Wrzucenie do jednego worka ludzi w najgłupszym okresie i małych dzieci jest za to dobrym rozwiązaniem.
Czemu właściwie obowiązuje jeden typ systemu edukacji czyli albo mamy 6+3+3 albo 8+4? Niech obowiązują dwa ,rynek zweryfikuje.

27.10.2015 23:10
Bukary
12
odpowiedz
Bukary
221
Legend

ursosowa220 --->
Od wielu lat obserwuję przez kilkanaście miesięcy w roku gimnazjalistów w różnym wieku i z różnych środowisk. Jakoś tej "fali buntu" czy szczególnej intensyfikacji problemów psychologicznych związanych ze zmianą otoczenia nie zauważyłem.

Tego rodzaju problemy pojawiają się częściej w szkole średniej.

A zatem: czekam na kolejne argumenty, które przemawiają za likwidacją gimnazjów. I na wyjaśnienie, dlaczego wprowadzenie gimnazjów tak znacząco wpłynęło na poprawę wyników Polski w ogólnoświatowych rankingach PISA (nieco upraszczając, można powiedzieć, że jesteśmy w pierwszej dziesiątce).

27.10.2015 23:29
Minas Morgul
13
odpowiedz
Minas Morgul
239
Szaman koboldów

Bukary - to ja przy okazji chcę się Ciebie o coś spytać, bo szczerze mówiąc mało pamiętam z tego czasu.
Jak szedłem do gimnazjum (byłem drugim rocznikiem, który się załapał), w podstawówce, wiedzę historyczną mieliśmy wykładaną od epoki kamienia, do Piłsudskiego. W gimnazjum znowu - od epoki kamienia, do współczesności, przy czym program gimnazjalny był mało zabawnym żartem w porównaniu do np. piątej klasy szkoły podstawowej (a może to kwestia nauczycielki? Trudno powiedzieć). W liceum znowu to samo.

Pytanie brzmi - jak to było w systemie ośmioklasowym? Czy z reformą strukturalną przyszła również reforma programowa? Czy też materiał dozowano dłużej, wolniej i dokładniej? Próbuję obecnie po prostu ustalić, czy to, że wykładowcy na studiach mówili o naszych rocznikach, że "przyszła do nas banda debili po gimnazjach", wynikało z ich niechęci do reformy (i zatem jest bajeczką), czy też że faktycznie poziom przypikował na nos.

Jeśli chodzi o moją prywatną opinię, to gdybym miał wybór, zamieniłbym swój 1 rok gimnazjum i dorzucił go do LO. Mieliśmy kapitalnych nauczycieli, świetnie i ciekawie wykładane przedmioty i czasami kozik się w kieszeni otwierał, jak rozkładali na bok ręce, że muszą gonić z programem i że chętnych zapraszają na kółko.

27.10.2015 23:40
Bukary
14
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Minas, to może wystarczy zmienić (albo nieco zmodyfikować) programy nauczania, a nie likwidować gimnazja? W tym własnie kierunku idą ostatnie reformy.

Nie uczę historii, ale - o ile wiem - teraz ten przedmiot nauczany jest zgodnie z podstawową zasada hermeneutyki, która zakłada powracanie do tych samych problemów na wyższym poziomie "złożoności". A zatem:

W klasach 4-6 podstawówki jest kurs "całej historii" na poziomie dostosowanym do wieku ucznia.
W klasach 1-3 gimnazjum jest historia od zarania dziejów do końca wieku XIX (rzecz jasna, wykładana na zupełnie innym poziomie niż w podstawówce).
W klasie 1 szkoły ponadgimnazjalnej jest TYLKO historia XX wieku.
W klasach 2-3 szkoły ponadgimnazjalnej jest historia jako przedmiot obowiązkowy na poziomie rozszerzonym lub jako przedmiot dodatkowy, nauczany w sposób blokowy (chyba 2 szczegółowe zagadnienia w ciągu roku).

Jak widzisz, kurs historii został rozciągnięty na gimnazjum i liceum (bez powtarzania wszystkiego od początku po raz trzeci).

28.10.2015 00:03
Minas Morgul
15
odpowiedz
Minas Morgul
239
Szaman koboldów

Czyli trochę się jednak pozmieniało.

Ogólnie to zgadzam się z tym, że nauka poprzez powtarzanie lepiej wchodzi w głowę, niż 2-letni, szczegółowy kurs z niewielkiego odcinka.

Z tego co pamiętam, "za moich czasów" wprowadzili też centralizację egzaminów oraz klucze. Pamiętam, że razem z nauczycielami mieliśmy z tego ubaw, bo sporo czasu zmarnowaliśmy na debaty, w jaki sposób należy odpowiadać na pytania i jakich słów-kluczy używać, aby uzyskać możliwie najwyższy wynik. Trochę jak w przygotowaniach do egzaminu na prawo jazdy, gdzie na kursie uczysz się jak zdać egzamin, a jeździć - dopiero po jego zdaniu.
Może dlatego na uniwerku, zwłaszcza profesorstwo starej daty, okrutnie jęczało, że studenci są oburzeni, gdy coś każe im się zapamiętać i że w ich mniemaniu, powinna być testowana ich bystrość i inteligencja.
Ostatecznie jednak, im dalej w las, tym różnice między rocznikami starego i nowego systemu się zacierały.

Kwestiami edukacji nigdy dogłębnie się nie interesowałem, ale podejrzewam, że trudno będzie wszystkich zadowolić, bo ścierają się dwie wizje.
Jedni chcą, by edukacja była dostosowana do rynku - aby uczyć dzieci nie wiedzy, a jej zdobywania i krytycznej analizy danych oraz elastyczności.
Wówczas natychmiast odzywa się druga grupa, która stwierdzi, że pierwsza metoda produkuje debili, którzy o niczym nie mają pojęcia, a obsługi Google można nauczyć się w wolnym czasie :). Siłą rzeczy, przeszedłem raczej przez tę drugą szkołę. Wielu znajomych właścicieli firm, również.

Jeśli mam być szczery, to podobałby mi się system edukacji, gdzie ma się do wyboru, do koloru różnorakich techników, które uczą konkretnych fachów. Francja bardzo mocno na to postawiła i choć moja studentka spytała mnie, czy w Polsce mówi się po niemiecku, to jednak tamtejsi uczniowie i studenci, relatywnie wcześnie są w stanie wybrać edukację, która ułatwia pewne ścieżki kariery. Liceum ogólnokształcące powinno zaś zachować swoją funkcję...kształcenia ogólnego i ugruntowywania solidnych podstaw wiedzy. Ostatecznie jednak, w tym temacie możemy poprzestać już chyba tylko na pobożnych życzeniach, bo mam wrażenie, że "usunięcie gimnazjów" jest chwytem maskującym niż demograficzny. Brzmi dużo lepiej, niż "zamykanie szkół". Gdy ostatnio dowiedziałem się, ile w moim mieście jest teraz oddziałów w liceach i gimnazjach, to aż przysiadłem z niedowierzania.

28.10.2015 07:34
16
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

W klasach 1-3 gimnazjum jest historia od zarania dziejów do końca wieku XIX

W 3 klasie obejmuje okres do wybuchu IWŚ.

28.10.2015 15:27
Garret Rendellson
17
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

[9] Bo trzeba zatrudnić dwa razy tyle dyrektorów sekretarek i sporo więcej nauczycieli.

28.10.2015 16:15
Bukary
18
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garrett, uwielbiam ten sposób myślenia: najlepiej oszczędzać na edukacji. To twój jedyny argument? Brawo.

No i dalej nie wiem, czemu likwidacja gimnazjów miałaby być dobrym pomysłem, który przyczyni się do poprawienia jakości szkolnictwa w Polsce...

28.10.2015 18:01
Kanon
😊
19
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Ba...ja wciąż nie wiem, co było złego w ośmioletniej podstawówce i jak jej likwidacja, miałaby przyczynić się do poprawienia jakości szkolnictwa w Polsce...? Bo poprawy, ani widu ani słychu.

28.10.2015 18:37
Bukary
20
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Kanonie, ani widu, ani słychu? No nie wiem...

Według badań PISA poprawa wyników naszych uczniów jest bardzo widoczna. Jeśli nie uznajesz tego za jakieś obiektywne narzędzie badawcze, to możemy porozmawiać o innych...

28.10.2015 19:21
Drackula
21
odpowiedz
Drackula
230
Bloody Rider

wyniki sie poprawily bo wymagania spadly :)

Mam w rodzinie kilku nauczycieli z zakresu gimnazjum/technikum i wszyscy sa zgodni ze poziom nauczania obecnie jez nizszy, program nauczania jest do bani a samo gimnazjum to droga przez meke (dla nauczyciela oczywiscie)

28.10.2015 19:42
Bukary
22
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Drackulo, rozumiem, że we wszystkich krajach na świecie wymagania spadły? :P Bo mówimy o badaniach w ramach PISA, a nie jakiejś diagnozie przeprowadzonej tylko w Polsce.

I jeszcze jedno. Uczę w gimnazjum i liceum (równocześnie) od 16 lat. Owszem, nie jest kolorowo. A sytuacja pogorszyła się znacząco za panowania Kluzikowej. Ale jestem skłonny stwierdzić, że znaczna część narzekań, o których piszesz, należy do grupy "babcinych mądrości": "za moich czasów było lepiej". Ciekawie brzmi zwłaszcza stwierdzenie, że "program nauczania jest do bani", bo to nauczyciel decyduje o programie, który sobie wybiera (może nawet napisać swój własny). I szczerze mówiąc, chciałbym, żeby mnie uczono z takich podręczników i na podstawie takich programów, jakie są teraz dostępne.

28.10.2015 21:40
23
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

Być może badania PISA są do pewnego stopnia miarodajne, ale raczej nie uwzględniają wszystkich czynników lokalnych, społecznych i kulturowych. A okoliczności się zmieniają, weźmy na tapetę choćby twarde dane dotyczące spadku poziomu czytelnictwa wśród młodzieży w Polsce, co automatycznie musi się odbijać na poziomie tzw. wiedzy ogólnej i z pewnością nie wszystkie jej elementy są weryfikowalne przez międzynarodowy test.

PISA jest badaniem ujednoliconym dla wielu krajów, więc siłą rzeczy pomija specyfikę lokalną. Nie wszystkie aspekty nauczania mają charakter uniwersalny i wymierny.

Nie zrozumiałem też tego ustępu o Kluzikowej. Ona jest szefem ministerstwa edukacji od listopada 2013 roku, a więc od zaledwie dwóch lat. Tymczasem mechanizmy, o których mówimy, to kwestia systemowa, a efekty (pozytywne lub negatywne) i oceny wszelkich reform przychodzą dopiero po latach, wraz z zaliczaniem całego cyklu nauczania przez kolejne roczniki.
Jak więc sytuacja mogła pogorszyć się znacząco w tak krótkim czasie?

28.10.2015 21:47
Bukary
24
odpowiedz
Bukary
221
Legend

A co ma wspólnego spadek poziomu czytelnictwa z utworzeniem gimnazjów? Nie widzę tutaj związku. Uważasz, że poziom czytelnictwa by nie spadł, gdyby podstawówka nadal trwała 8 lat? Natomiast badania PISA w miarę obiektywnie pokazują, że "eksperyment gimnazjalny" przyczynił się do poprawy wielu umiejętności naszych uczniów.

Co do Kluzik: miałem na myśli warunki pracy w szkole, np. ciągłe zmiany przepisów oświatowych promujące lawiranctwo i nieuctwo oraz odciągające nauczycieli od tablicy, pracy z uczniem czy dokształcania się, a zmuszające do tworzenia fikcyjnych dokumentów; świadome próby skłócenia środowiska nauczycieli ze środowiskiem rodziców; całkowity brak zrozumienia, na czym polega praca pedagoga, prowadzący do próby pomniejszenia rangi tego zawodu; zupełnie nieprzemyślaną i idiotycznie przeprowadzoną akcję finansowania podręczników przez państwo, która zaprzepaściła osiągnięcia metodyczne z kilku ostatnich lat itp. Takie "reformy" siłą rzeczy odbijają się także na poziomie kształcenia. Ale, co oczywiste, szanowna pani minister nie przyczyniła się w sposób bezpośredni do ogłupienia uczniów. Zrobiła to nieco mniej jawnie, w białych rękawiczkach i pod pozorem walki o interesy rodziców. Nie przypominam sobie gorszego ministra edukacji. Nawet Giertych nie może się z nią równać: robił dużo antygombrowiczowskiego szumu, ale w gruncie rzeczy niczego nie popsuł (powiedziałbym nawet, że dosyć skutecznie zlikwidował w szkołach "falę koszową").

28.10.2015 22:11
25
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

Nie o to mi chodziło. Poziom czytelnictwa i tak by spadał, niezależnie od zmian systemowych. Mamy zbyt dużą liczbę zmiennych by dokonywać prostych porównań z innymi dekadami i innymi pokoleniami uczniów kształcących się w różnych warunkach.

Krótko mówiąc proces edukacji ucznia zależny jest nie tylko od systemu. Sam uwzględniasz "warunki pracy w szkole" jako niesystemowy czynnik wpływający na "jakość kształcenia". A tych czynników jest przecież znacznie więcej.

Jakie wyniki nasi uczniowie osiągaliby w badaniu PISA gdybyśmy nie wprowadzili gimnazjów? Mówisz o poprawie wyników polskiej młodzieży jako argument, że gimnazja się sprawdzają. A może taki był trend, może w kraju stosunkowo szybko się rozwijającym, w którym w krótkim czasie zachodziły istotne zmiany ustrojowe, społeczne, obyczajowe, kulturowe, ekonomiczne, przy takich a nie innych uwarunkowaniach wewnętrznych i zewnętrznych te wyniki i tak by się poprawiały?

Co do polityki Kluzik, to się nie wypowiem, ale powtórzę, że dwa lata to dość krótki okres czasu by ocenić wpływ rządów (dobrych, złych) na kolejne roczniki uczniów.

28.10.2015 22:18
Bukary
26
odpowiedz
Bukary
221
Legend

I tu się zgadzamy. Na jakość kształcenia wpływa mnóstwo czynników. Skąd więc to przekonanie, że utworzenie gimnazjów miało jakiś negatywny wpływ na proces nauczania?

Wracamy więc do punktu wyjścia: dlaczego likwidacja gimnazjów jest dobrym pomysłem? Ja żadnych plusów takiego rozwiązania nie widzę.

Co do Kluzik: negatywny wpływ jej decyzji na proces kształcenia był natychmiastowy. Przypomnijmy choćby wielki "sukces" pani minister, czyli wprowadzenie darmowych podręczników. Ta szczytna idea w praktyce wygląda tak:

W gimnazjum na jednego ucznia przypada ok. 250 zł (na podręczniki) i 25 zł (na ćwiczenia). A zatem nauczyciele muszą się zmieścić w tych kwotach, wybierając podręczniki i ćwiczenia do WSZYSTKICH przedmiotów. Co to oznacza? To mianowicie, że wybiera się gorsze podręczniki (nie tylko pod względem edytorskim) i że do większości przedmiotów w ogóle nie kupuje się zeszytów ćwiczeń (często cena jednego zeszytu to ok. 10-15 zł). Na jakiekolwiek pomoce dydaktycznie nie ma co liczyć. Obudowy metodyczne nie istnieją (bo stały się dla wydawnictw nieopłacalne). Uczniowie po roku oddają podręcznik (który jest przekazywany młodszemu rocznikowi), a tym samym nie mają się z czego uczyć do przyszłych egzaminów.

Praktyczne efekty reformy pod publiczkę:
- gorsza jakość edytorska (i czasem merytoryczna) wykorzystywanych podręczników;
- brak możliwości swobodnego wyboru najlepszego podręcznika lub podręcznika dostosowanego do poziomu uczniów;
- niemożność korzystania z zeszytu ćwiczeń (co znacznie zmniejsza efektywność kształcenia);
- niemożność praktycznej pracy z podręcznikiem (uczniom nie wolno w żaden sposób podręcznika uzupełniać czy wprowadzać w nim jakichkolwiek zmian);
- powrót do "kredowej" metody nauczania, która jest bardzo powolna i należy do przeszłości (bo wszak nie sposób kserować wszystkich ćwiczeń);
- powrót do "dyktowania" wszystkiego (bo uczeń nie będzie miał podręcznika, żeby cokolwiek powtórzyć);
- drastyczny spadek jakości i częstotliwości zajęć sprawdzających wiedzę i przygotowujących do egzaminów, np. maturalnego (jak często można kserować wielostronicowe arkusze dla klas liczących po 34 uczniów?);
- problemy logistyczne, które dezorganizują pracę szkoły w pierwszym miesiącu (podręczniki często docierają np. w 2 lub 3 tygodniu września);
- dezorganizacja pracy nauczyciela (czas, który przeznaczony był np. na korektę prac uczniowskich i zajęcia wyrównawcze, należy teraz przeznaczyć na redagowanie, przepisywanie i kserowanie ćwiczeń, które wcześniej znajdowały się w stosownych publikacjach dla uczniów, a ze względu na ubóstwo wsparcia metodycznego ze strony wydawnictw nauczyciel więcej czasu spędza, tworząc niepotrzebne nikomu dokumenty, a nie przygotowując ciekawe zajęcia)...

Itd.

Jako rodzic, który kupuje dziecku podręczniki, wcale się z takiego "prezentu" od państwa nie cieszę...

29.10.2015 09:24
Kanon
👍
27
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Bukary, nawet te wyniki nie przekonują mnie, że są one efektem zmian w systemie edukacji (8+4) autorstwa prof.Władysław Bieńkowskiego z połowy XXwieku. Zawdzięczamy je raczej temu, co sam opisałeś, możliwości decydowania pedagoga o programie naucznia i jakości pomocy naukowych, w tym kluczowych przecież podręczników. Tajemnicą poliszynela przecież jest, że gimnazja nie mają najlepszej prasy. Ani u rodziców, ani u nauczycieli że o internetach nie wspomnę. Dokonując inwentaryzacji, zasłyszanych opinii, nie przypominam sobie nikogo, kto powiedziałby: te gimnazja to był świetny pomysł, albo jak to dobrze, że już nie ma ośmioletniej podstawówki. Ta reforma była na siłę, niepotrzebna i w mojej opinii wcale nie przynosi efektów. Wręcz przeciwnie. Zresztą urwanie z czasu trwania dawnego liceum sporego kawałka, sprawia że przecież nauczyciele mają mniej czasu na przygotowanie abiturientów do matury. Abstrahując od sztucznego podziału, wśród młodzieży na gimbazę i licea. Co odkąd stało się elementem naszego krajobrazu, dodatkowo obrzydza mi ten poroniony pomysł. Ale to tylko moje przemyślenia.

29.10.2015 10:50
Widzący
😁
28
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Po pierwsze lud już zdecydował.
Po drugie, jakież ty możesz mieć "przemyślenia", stary peofil (a peofilia to zbrodnia kwalifikowana) zna się tylko na zdradzie, zaprzaństwie i kradziejstwie.
Po trzecie, teraz wszystko w szkole będzie za darmo i wystarczy po jednym podręczniku na ucznia, kiedyś uczyli się na nim czytać, pisać i liczyć, a nie był to Elementarz Falskiego tylko tekst ustalany przez wieki na synodach.

29.10.2015 11:16
Kanon
😱
29
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Żarty, żartami ale o co chodzi z tym starym peofilem ?
Wyjaśnisz ?

29.10.2015 12:16
Widzący
👍
30
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Neologizm powstały przez analogię, peofil czyli PO-fil, taki lubownik w liberałach.
Swoją drogą reakcja wskazuje na siłę dobrej nowomowy.
Z całą pewnością nie chodziło o to co często przydarza się facetom w sukienkach, a już na pewno nie o to by Cię dotknąć.

29.10.2015 12:24
Kanon
😃
31
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Czyli dobrze zrozumiałem. A lubownik w liberałach ze mnie taki, jak z Ciebie pisiofil.

29.10.2015 12:31
Widzący
😁
32
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Ale jakie można uzyskać brzmienia i zbitki, np. "nieokiełznane harce stada peofilów wzbudziły uzasadniony niepokój w poważnych środowiskach pisioli".

29.10.2015 13:21
33
odpowiedz
anymous
68
Generał

Niektórzy myślą, że po likwidacji gimnazjum ludzie od razu przeskoczą z 12 lat do 16 lat.

Najgłupszego wieku nie da się ominąć, nadal będzie problem z tą grupą wiekową.

29.10.2015 16:58
Bukary
34
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Kanon napisał:
Zresztą urwanie z czasu trwania dawnego liceum sporego kawałka, sprawia że przecież nauczyciele mają mniej czasu na przygotowanie abiturientów do matury.

Uczę w dwóch szkołach średnich: 3- i 4-letniej. Moi uczniowie z obu szkół osiągają (średnio) niemal identyczne wyniki na egzaminie maturalnym (w skali staninowej). Skłonny jestem nawet uznać lekką przewagę tych ze szkoły 3-letniej (w ostatniej sesji udało im się nawet ustrzelić dwie setki na maturze rozszerzonej). Wydłużenie liceum o rok niczego właściwie nie zmienia, gdy idzie o wyniki matur. Trzy lata w gimnazjum robią swoje. :P

Nie wiem też, czy zdajesz sobie sprawę, że matura obejmuje materiał (wiedzę i umiejętności) z 6 lat (3 + 3), a nie tylko z liceum. I że uznaje się się kursy licealne zarówno za poszerzenie kursów gimnazjalnych, jak też za ich kontynuację (zob. przypadek historii).

Wszystkie argumenty za likwidacją gimnazjów, które padają w tym wątku, to jakieś domysły, przypuszczenia, zasłyszane opinie. Najgorszą rzeczą w polskiej edukacji jest ciągła zmiana zasad gry. PiS szykuje kolejną, i to przerażająco drastyczną. I znowu trzeba będzie budować wszystko (metody, bazę dydaktyczną, programy, narzędzia badawcze, podręczniki, egzaminy zewnętrzne, tysiące stron ustaw i dokumentacji itd.) od początku. Akurat w sferze edukacji Polska potrzebuje spokoju, żeby wprowadzane przez tyle lat (metodą prób i błędów) reformy osiągnęły zamierzony skutek. Zburzenie wszystkiego jednym pociągnięciem pióra to, moim zdaniem, najgorsze z możliwych rozwiązań. Nie taki diabeł gimnazjalny straszny, jak go malują.

29.10.2015 17:09
Garret Rendellson
35
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary [18]
Czyli wg Ciebie wydawanie hajsu na urzędników którzy nie wykonują żadnej efektywnej pracy, nie mnożą bogactwa (dyrektorzy gimnazjów) to jest inwestycja w edukacje?
To twój jedyny argument? Brawo.
Jeden z ważniejszych. Po co płacić 2 razy za to samo?

29.10.2015 17:24
Bukary
36
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garret, wybacz, ale twój sposób myślenia jest, delikatnie rzecz ujmując, dziwaczny.

Po pierwsze, sprowadzasz rzeczywistość do jakiegoś marksistowskiego materializmu i za nadrzędną wartość uznajesz "mnożenie bogactwa". Chyba zdajesz sobie sprawę, że ocena jakości kształcenia za pomocą kryterium wymiernych korzyści materialnych jest absurdem. Rozumiem, że katedry filozofii na uniwersytetach też byś zlikwidował?

Po drugie, w jakim sensie dyrektor szkoły (który zazwyczaj prowadzi też zajęcia edukacyjne) nie wykonuje żadnej efektywnej pracy? Zarządzałeś kiedyś dużą instytucją, która zatrudnia wielu pracowników?

Po trzecie, zabrane dyrektorom gimnazjów zarobki pokryją twoim zdaniem wszelkie koszty likwidacji gimnazjów? Zastanów się, ile ten genialny pomysł (który odbije się w różnorodny sposób na setkach tysięcy obywateli niekoniecznie związanych bezpośrednio ze szkolnictwem) będzie kosztował podatników... Nie zapomnij o zasiłkach dla tysięcy pracowników wyrzuconych na bruk.

Po czwarte, likwidacja ponad 7 tysięcy kulturotwórczych ośrodków w Polsce (szkoła to nie tylko lekcje) ma się przyczynić do poprawy jakości kształcenia czy poziomu intelektualnego naszych rodaków? Skoro liczy się jedynie "mnożenie bogactwa" i szukanie wszelkich możliwych oszczędności na edukacji czy kulturze, to może postulujesz również zamknięcie muzeów i galerii (zyskałbyś na tym znacznie więcej niż na likwidacji szkół) oraz np. zakaz zakupu tablic multimedialnych do klas (wszak kreda wystarczy)?

I mała sugestia: z edukacyjnej kasy budżetu (i Unii) znacznie więcej od jakichś dyrektorów wysysają prawdopodobnie urzędnicy wysokiego i niższego szczebla, modni ostatnio "trenerzy", doradcy metodyczni, prawnicy itp. zatrudnieni nie tylko w Warszawie, ale też we wszelkich placówkach czy komisjach kuratoryjno-egzaminacyjnych. Dyrektor jest tylko nieco większa rybką od nauczyciela, u szczytów edukacyjnego łańcucha pokarmowego pływają naprawdę potężne żarłacze o nienasyconym apetycie.

Czekam na kolejne "argumenty"... Podobno zwolennicy PO to lemingi, które łykają propagandę na śniadanie. Skoro wyborcy PiS-u są bardziej krytyczni i świadomi, to zapewne mi wytłumaczą, dlaczego likwidacja gimnazjów jest dobrym pomysłem.

29.10.2015 18:58
37
odpowiedz
Runnersan
218
Senator

Czy to dobry moment na założenie firmy produkującej mebelki do szkół. W niektórych gminach podstawówka i gimnazjum to osobne budynki. Jeśli z dwóch szkół zrobi się dwie 8-letnie, to będzie brakowało w jednej mniejszych krzesełek, a w drugiej większych. Hmm... Może jeszcze jakieś remonty łazienek...

29.10.2015 19:56
Widzący
😃
38
odpowiedz
Widzący
234
Legend

A może lepiej klęczniki?

Bukary -> to że masz rację tylko pogarsza sprawę, według tanich ideologów nakłady na oświatę, kulturę i naukę to wyrzucone pieniądze.
Jako że na stare lata stałem się cynikiem jestem nawet z tego zadowolony, hodowlani durnie nie chodzą do przybytków kultury, dzięki czemu mogę spokojnie kupić bilet na koncert, w cenie jest bardzo duża dotacja więc oszczędzam masę pieniędzy. Kiepsko wykształceni na ciągłych zmianach pożeracze hamburgerów nie stanowią znaczącej konkurencji na rynku pracy więc nie musiałem stawać na rzęsach żeby zdobyć zlecenia.
Wyobraź sobie gdyby odwrócić proporcje, większość byłaby wykształcona i obyta kulturalnie, łaknęłaby dostępu do sztuki i miała aspiracje, toż to byłby horror, trzeba by było być lepszym, a tak to bez większego wysiłku wciągasz ich lewą dziurką u nosa.

29.10.2015 20:26
Garret Rendellson
39
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary
A czymże jest szkoła? Placówką która ma dawać wymierne korzyści w postaci edukacji ludzi, którzy wytwarzać będą później różne dobra czy to materialne czy nie materialne. Nauczyciel w szkole wypracowywuje bogactwo bo uczy dzieci. Dyrektor (pomijam że nieraz też jest nauczycielem) czy sekretarka to urzędnicy których można zredukować. W przypadku rozdziału szkoły na gimnazja i podstawówki potrzeba dwa razy tyle sekretarek. W aspekcie ekonomicznym jak widać gimnazja ssą.

"Po trzecie, zabrane dyrektorom gimnazjów zarobki pokryją twoim zdaniem wszelkie koszty likwidacji gimnazjów? Zastanów się, ile ten genialny pomysł (który odbije się w różnorodny sposób na setkach tysięcy obywateli niekoniecznie związanych bezpośrednio ze szkolnictwem) będzie kosztował podatników... Nie zapomnij o zasiłkach dla tysięcy pracowników wyrzuconych na brukę
Wypowiadam się na temat ogólnej idei likwidacji gimnazjów. Nie wiem czy teraz jest to opłacalne jeśli tak to warto to zrobić. I tak nic nie zastąpi prywatnego szkolnictwa więc to tylko półśrodki.

Po czwarte, likwidacja ponad 7 tysięcy kulturotwórczych ośrodków w Polsce (szkoła to nie tylko lekcje) ma się przyczynić do poprawy jakości kształcenia czy poziomu intelektualnego naszych rodaków? Skoro liczy się jedynie "mnożenie bogactwa" i szukanie wszelkich możliwych oszczędności na edukacji czy kulturze, to może postulujesz również zamknięcie muzeów i galerii (zyskałbyś na tym znacznie więcej niż na likwidacji szkół) oraz np. zakaz zakupu tablic multimedialnych do klas (wszak kreda wystarczy)?
Imputujesz mi słowa których nie powiedziałem więc trochę ochłoń. Po pierwsze wyjaśnijmy coś - szkoła w dzisiejszym wydaniu to zło które należało by wypalić napalmem. Jest to pralnia mózgu i niszczarka osobowości, hodowla przeciętniaków. Nauczyciele to darmozjady którzy (90% z nich) nie mają pojęcia o edukacji a w dodatku jest wśród nich bardzo wielu nieudaczników którzy jedyną władzę w życiu mają przez te 45 minut.
Poprawa jakości kształcenia wymaga po pierwsze prywatyzacji szkolnictwa i likwidacji odgórnych debilnych programów typu lektury niedostosowane kompletnie do poziomu dzieci a po drugie zmiany mentalności w społeczeństwie.
"Skoro liczy się jedynie "mnożenie bogactwa" i szukanie wszelkich możliwych oszczędności na edukacji czy kulturze"
Prezentujesz dokładnie dokładnie podręcznikowy przykład urzędnika. Normalny człowiek prowadzący swoją działalność kieruje się najbardziej nie zyskiem ale lękiem przed stratą. Idealnie pokazujesz jak wygląda myślenie jeśli coś jest niczyje czyli pastwowe. Ale zamiast pomyśleć szukasz konfrontacji - otóz szukanie oszczędności jest czymś natuiralnym jeżeli tylko można oszczędzać nie ponosząc strat w jakości edukacji trzeba to robić i o tym mowa. Gimnazja są tego przykładem jak już pisałem (w dłuższym wymiarze czasu, nie wiem powtarzam jaki koszt tego jest natychmiastowy). O kulturze nie pisałem nic ale mogę powiedzieć - jako że jeszcze uznaję wartości typu tożsamość kulturowa to kultura powinna być finansowana głównie z samorządów. Inna sprawa, że to dziedzina w której państwo nie niszczy wszystkiego czego się dotknie jak np w szkolnictwie. Oczywiście mowa tu tylko o zachowaniu dotychczasowego dziedzictwa, żadnego finansowania współczesnych artystów itp (choć zostawiam tutja pole do popisu samorządowcom)

"koro wyborcy PiS-u są bardziej krytyczni i świadomi, to zapewne mi wytłumaczą, dlaczego likwidacja gimnazjów jest dobrym pomysłem."
Typowe, kategoryzacja ludzi pod względem opcji politycznych.
A i jeszcze do gimnazjów - dziecko po 6 atach podstawówki wyrwaene na 3 lata do obcych ludzi a potem znowu po 3 latach doi innych to nic miłego.

29.10.2015 22:00
Bukary
40
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garrett, napisałeś tyle dziwnych rzeczy... życia nie starczy, żeby się do wszystkich dogłębnie odnieść...

Dyrektor (pomijam że nieraz też jest nauczycielem) czy sekretarka to urzędnicy których można zredukować. W przypadku rozdziału szkoły na gimnazja i podstawówki potrzeba dwa razy tyle sekretarek. W aspekcie ekonomicznym jak widać gimnazja ssą.

To może lepiej utworzyć 12-letnie szkoły nadzorowane przez jednego dyrektora? Czemu nie zlikwidujemy też liceów? "W aspekcie ekonomicznym szkoły ponadgimnazjalne ssą". Nie tu widzę większych przeszkód metodyczno-organizacyjno-psychologicznych: przecież już istnieją sześcioletnie placówki (gimnazjum + liceum). Dołączmy do nich podstawówki. Etaty się pięknie zredukują: z trzech dyrektorów, trzech sekretarek, trzech psychologów, trzech urzędników kadrowych, trzech sprzątaczek, trzech woźnych itd. zrobimy jednego.

Jest to pralnia mózgu i niszczarka osobowości, hodowla przeciętniaków.
Rozumiem, że wszystkie wybitne osobowości (a jest ich legion) w Polsce ostatnich, dajmy na to, 50 lat nie wyszły z polskiej szkoły państwowej, która jest "niszczarką osobowości"? Bardzo jestem w takim razie ciekaw, jak według ciebie ma wyglądać szkoła, która "hoduje geniuszy".

i likwidacji odgórnych debilnych programów typu lektury niedostosowane kompletnie do poziomu dzieci

Kolejny przykład na to, że nie do końca wiesz, o czym mówisz. Teraz w całym cyklu kształcenia jest tylko kilka (powtarzam: kilka) lektur obowiązkowych. Resztę wybiera nauczyciel (a część z nich - obowiązkowo w porozumieniu z uczniami). Istnienie tego miniaturowego kanonu (kilka pozycji) jest konieczne ze względu na standaryzację i miarodajność egzaminów zewnętrznych. Programy nauczania też wybiera nauczyciel. Może nawet sam napisać taki program, kierując się bardzo ogólnymi i dającymi ogromną swobodę wytycznymi.

Nauczyciele to darmozjady którzy (90% z nich) nie mają pojęcia o edukacji a w dodatku jest wśród nich bardzo wielu nieudaczników którzy jedyną władzę w życiu mają przez te 45 minut.

A skąd takie dane? 90%? Mierność pewnej części nauczycieli jest w znacznej mierze wynikiem twojego sposobu myślenia: oszczędzanie za wszelką cenę. Z uwagi na marne zarobki do tego zawodu często trafiają osoby nieodpowiednie, o niezbyt szerokich horyzontach myślowych i nikłych umiejętnościach pedagogicznych. Gdyby zawód nauczyciela wiązał się z godnymi zarobkami, pojawiłaby się konkurencja i na placu boju zostaliby tylko najsilniejsi (najlepsi). (Przy okazji: gdybyś usunął ze szkoły dyrektora, to kto miałby dobierać/wybierać/zatrudniać kadrę o wysokich kwalifikacjach i kontrolować jakość jej pracy?).

Prezentujesz dokładnie dokładnie podręcznikowy przykład urzędnika. Normalny człowiek prowadzący swoją działalność kieruje się najbardziej nie zyskiem ale lękiem przed stratą. Idealnie pokazujesz jak wygląda myślenie jeśli coś jest niczyje czyli pastwowe.

Możesz to rozwinąć? Bo jakoś nie widzę związku między moim stwierdzeniem, że oszczędzanie na edukacji to błąd, a twoim powyższym wywodem na temat mojej mentalności "urzędnika". Nikt nie przeczy, że trzeba szukać oszczędności - ale nie za wszelką cenę i nie kosztem rzeczy, w które opłaca się inwestować. Dla mnie inwestycja w edukację jest jedną z nich.

A i jeszcze do gimnazjów - dziecko po 6 atach podstawówki wyrwaene na 3 lata do obcych ludzi a potem znowu po 3 latach doi innych to nic miłego.

Nie za bardzo rozumiem. To może ta sama pani powinna uczyć malucha od przedszkola do matury? Dziecko będzie miało wtedy zapewniony całkowity komfort psychiczny. I będzie doskonale przygotowane do wyzwań dorosłego życia, które spędzi, siedząc każdego dnia w otoczeniu tych samych ludzi, trzymane za rączkę przez mamusię.

30.10.2015 08:13
Widzący
😃
41
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Z edukacją jest tak, im wyższy poziom osiągniemy tym więcej musimy przeznaczać na nią pieniędzy.
Co roku więcej a za jakieś dwadzieścia lat zacznie przynosić ogromne zyski.

Niestety mentalność sprzedawcy buraków i kiszonej kapusty żąda natychmiastowego skutku, dzisiaj sprzedaję dwie beczki kapusty i worek buraków więc należy się pińćset za kiszoną i sto za buraki.
W pewnym sensie dobrze wam tak, wymyślony sposób na coś z niczego skończył się tym że nauczyciel nie uczy tylko świadczy usługę edukacyjną, lekarz nie leczy tylko świadczy usługę medyczną według procedury, a wirtualna kasa kopuluje sama ze sobą mnożąc nieistniejące byty ponad konieczną potrzebę.

30.10.2015 08:24
Kanon
👍
42
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Bukary, byłbym pożytecznym durniem, gdybym polemizował z kimś kto na co dzień dotyka poruszanego tu zagadnienia. Bezdyskusyjnym jest, że kolejne odkrętki w aktualnie trwającym systemie edukacji, spowodują tylko jego destrukcję. A czego by nie napisać, potrzebuje on wzmocnienia a nie kolejnej destabilizacji. Ja wciąż nie wiem, dlaczego nie można było, rozwijać i podnosić poziomu nauczania, w ramach funkcjonującego systemu(8+4) i jak podejrzewam dzisiaj nikt już nie wie?

I na koniec, w kontekście Twojej wymiany opinii z Garretem:

Chyba zdajesz sobie sprawę, że ocena jakości kształcenia za pomocą kryterium wymiernych korzyści materialnych jest absurdem. Rozumiem, że katedry filozofii na uniwersytetach też byś zlikwidował?

Japończycy są właśnie w trakcie likwidacji kierunków humanistycznych na państwowych uczelniach. No...ale to Orient.

30.10.2015 11:03
Bukary
43
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Kanon, ciekawa sprawa z Japonią. Czy dotyczy to także np. literatury i historii tego kraju? Nie bez powodu wybitne osobowości z zakresu nauk ścisłych wskazują na ogromne znaczenie nauk humanistycznych dla ich rozwoju intelektualnego.

Przy okazji:
http://blogs.sciencemag.org/sciencecareers/2011/05/ten-important-r.html
https://www.insidehighered.com/views/2014/08/14/humanities-strengthen-study-science-essay

30.10.2015 12:32
Kanon
😊
44
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Bukary, na razie sami mają z tym problem. Bo o ile stanowisko ministerstwa, jest takie że trzeba likwidować i przekształcać, to akademicy widzą to zgoła inaczej.

http://time.com/4035819/japan-university-liberal-arts-humanities-social-sciences-cuts/

30.10.2015 23:18
Garret Rendellson
45
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Japończycy są właśnie w trakcie likwidacji kierunków humanistycznych na państwowych uczelniach. No...ale to Orient.
Z tego co słyszalem to fejk ale możliwe ze się przesłyszałem

Bukary->
To może lepiej utworzyć 12-letnie szkoły nadzorowane przez jednego dyrektora? Czemu nie zlikwidujemy też liceów? "W aspekcie ekonomicznym szkoły ponadgimnazjalne ssą". Nie tu widzę większych przeszkód metodyczno-organizacyjno-psychologicznych: przecież już istnieją sześcioletnie placówki (gimnazjum + liceum). Dołączmy do nich podstawówki. Etaty się pięknie zredukują: z trzech dyrektorów, trzech sekretarek, trzech psychologów, trzech urzędników kadrowych, trzech sprzątaczek, trzech woźnych itd. zrobimy jednego.
Szkoły były by za duże. Ogólna tendencja do likwidacji niepotrzebnych stanowisk urzędniczych jest słuszna i nie wiem czemu z tym dyskutujesz.

Rozumiem, że wszystkie wybitne osobowości (a jest ich legion) w Polsce ostatnich, dajmy na to, 50 lat nie wyszły z polskiej szkoły państwowej, która jest "niszczarką osobowości"? Bardzo jestem w takim razie ciekaw, jak według ciebie ma wyglądać szkoła, która "hoduje geniuszy".
Noś teraz pojechał po bandzie. Wiesz, jest multum dzieci molestowanych w domu a wyrastają z nich wybitne osobowości. Ba często to że były molestowane wpływa na ich karierę czy ściezkę życiową (np wokalista Korn). Tylko co to za argument jest?
Szkołą nie ma hodować geniuszy tylko normalne zdrowe szczęsliwe dzieci. Nie chce mi się robić wykładu nt edukacji, poszukaj sobie czegoś Korczaka.

Kolejny przykład na to, że nie do końca wiesz, o czym mówisz. Teraz w całym cyklu kształcenia jest tylko kilka (powtarzam: kilka) lektur obowiązkowych. Resztę wybiera nauczyciel (a część z nich - obowiązkowo w porozumieniu z uczniami). Istnienie tego miniaturowego kanonu (kilka pozycji) jest konieczne ze względu na standaryzację i miarodajność egzaminów zewnętrznych. Programy nauczania też wybiera nauczyciel. Może nawet sam napisać taki program, kierując się bardzo ogólnymi i dającymi ogromną swobodę wytycznymi.
Jak ja byłem w szkole (kilka lat temu jeszcze) to nauczyciele co chwila mówili "musimy się sprężyć bo trzeba przerobić jeszcze to to i to". Jeśli piszesz prawdę to w takim razie potwierdza to moje 90% o nauczycielach.
I jescze jedno dalej isnieje cos takiego jak klucz na maturze.

"Możesz to rozwinąć? Bo jakoś nie widzę związku między moim stwierdzeniem, że oszczędzanie na edukacji to błąd, a twoim powyższym wywodem na temat mojej mentalności "urzędnika". Nikt nie przeczy, że trzeba szukać oszczędności - ale nie za wszelką cenę i nie kosztem rzeczy, w które opłaca się inwestować. Dla mnie inwestycja w edukację jest jedną z nich."
Na wspomnienie o oszczędnościach od razu rzucasz inwektywami o prywatyzowaniu kultury itp. To dość wyraźnie pokazuje, że prezentujesz tyleż błędny co popularny pogląd, iż na edukacje trzeba pompowac jak najwięcej kasy a mądre jej rozporządzanie to już drugorzędna sprawa.

A skąd takie dane? 90%? Mierność pewnej części nauczycieli jest w znacznej mierze wynikiem twojego sposobu myślenia: oszczędzanie za wszelką cenę. Z uwagi na marne zarobki do tego zawodu często trafiają osoby nieodpowiednie, o niezbyt szerokich horyzontach myślowych i nikłych umiejętnościach pedagogicznych. Gdyby zawód nauczyciela wiązał się z godnymi zarobkami, pojawiłaby się konkurencja i na placu boju zostaliby tylko najsilniejsi (najlepsi). (Przy okazji: gdybyś usunął ze szkoły dyrektora, to kto miałby dobierać/wybierać/zatrudniać kadrę o wysokich kwalifikacjach i kontrolować jakość jej pracy?).
Mierne zarobki? XD
Razem z grantami i dodatkami najsłąbszy nauczyciel wyciągnie ze 3 kafle na rękę za 4 godziny roboty w szkole i godzinę dwie po szkole. Plus płatne wakacje i ferie i co najważniejsze niezwalnialność. W szkole nie ma konkurencji bo to jest instytucja państwowa i nie zatrudnia się najlepszych nauczycieli. Widziałeś kiedyś żeby zwolniono jakąś nauczycielkę która byłą znienawidzona przez całą szkołę? Bo ja nie. A miałem kilka takich które już sie rozsypywały ze starości.
I nie wiem gdzie pisałęm o usuwaniu dyrektora z działających szkół.

Nie za bardzo rozumiem. To może ta sama pani powinna uczyć malucha od przedszkola do matury? Dziecko będzie miało wtedy zapewniony całkowity komfort psychiczny. I będzie doskonale przygotowane do wyzwań dorosłego życia, które spędzi, siedząc każdego dnia w otoczeniu tych samych ludzi, trzymane za rączkę przez mamusię.
Tak było by najlepiej. Jednak nie jest to możliwe ze względów logistycznych ale można ten okres wydłużyć.
No i typowy argument - dzieci trzeba przygotować do dorosłego życia. Od razu kopmy maluichy po mordach żeby miały twarde szczęki. Otóż można przygotować dziecko do dorosłego życia w komfortowych warunkach gdzie nie będzie miało skazy na psychice ale jak pisałem nie chce mi się robić wykładu, sam możesz sobie poguglać.

31.10.2015 22:41
Herr Pietrus
46
odpowiedz
Herr Pietrus
223
Ficyt

Minas Morgul - no i wyczerpałeś temat.
przy czym faktycznie większą porażka niz gimnazjum ( po upakowanie w szkole współczesnych debili z 2 gimnazjum z sześciolatkami to może być większe proszenie się o kłopoty niż ktokolwiek sądzi) jest de facto 2,5 letnie liceum, kpina, kpina, kpina... i mogę to słowo powtarzać jeszcze dłuuugo.
Natomaist zmiana środowiska to imho chwytliwe, ale chyba mocno przereklamowane hasełko. w wieku sześciu lat wiele dzieci szlo kiedyś do zerówki by potem byc wyrwanym z tego środowiska wprost do skrajnie odmiennej szkoły (nie było zabaw, nie było lekcji bez ram czasowych)
To nie gimnazjum jest problemem - tzn. jest, ale pośrednio, bo pieprzy program dla liceów. liceum powinno w zasadzie trwać cztery lata, bez względu na czas nauki wcześniej. problemem jest po prostu indolencja rodziców, słabość szkoły, brak prawdziwych autorytetów wśród nauczycieli, którym brak tylko kasy i właściwie swój zawód traktują chyba jak jakiś rodzaj kary ograniczenie wolności. KK przewidywał kędyś zesłanie na belfra za złe wyniki na studiach, czy jak?

Znajomy doktor matematyki uczy w liceum. fakt, prywatnym, ale... nie narzeka. no ale on kocha to, co robi...

Hasła "w rok zniesiemy gimnazja" nie skomentuję... chociaż... cholera, moze oni, ci z PiS-u, to serio takie fachury?!
Jak patrzę na Kaczyńskiego, Brudzińskiego i Błaszczaka to wątpię...

A drożdżówki przywrócą?!

Bukary - nowe podręczniki są bardziej multimedialne, kolorowe, niby ciekawsze... ale nie mam pojęcia czemu to te z - po części jeszcze starej - podstawówki wspominam lepiej, niz te z gimnazjum. Ale może trafiłem na nieodpowiednie - przyznam wszak, że niektóre z liceum były naprawdę porządne... Te z gimnazjum jednak zalatywały infantylizmem. i owszem, moze dawna szkołą wtłaczała w nas za dużo niepotrzebnej wiedzy, ale... w sumie podręcznik może być mądrzejszy, można co najwyżej mniej wymagać, ale podręcznik, taka brama do wiedzy, powinien imho trzymać fason.

Argument, że obecną maturę zdają tak samo ci z trzy i czteroletniej szkoły jest niesamowicie dziwny w twoich ustach. Przecież w imię jakości można uczyć lepiej nawet do prostackiego egzaminu. Ba, można uczyć tyle samo, ale dłużej, co powinno dać lepsze wyniki po maturze.
Ok, niby repetitio est mater, co niby powinno faworyzować trzykrotną zamiast dwukrotnej powtórki... tylko mu tu o szkole jako kilkuletniej nauce, a nie o kuciu do klasówki,, prawda? idąc tym tropem to lekarze powinni ze trzy razy powtarzać studia, aż się naumią

No i kanon chyba dobrze prawi - w czym pomogły gimnazja?! W niczym! Rzeczywisty wpływ na nauczanie mogłyby mieć tylko wtedy, gdyby egzaminy po podstawówce deycdowały o przyjęciu do gimnazjum, ergo - powstałyby gimnazja dobre i złe. Oczywiście nadal są lepsze i gorsze, a ro dzice maja wybór, tylko że skoro nie jest to wpisane w system, to dobrze wiemy, że na większość dzieci i uczniów, przynajmniej przez dłuuugie lata początków tego tworu zwanego gimbazami, wpływu to nie miało.
Tak, wiem, wsie, jedna gimbaza na w promieniu 100 km, więc mój pomysł jest w praktyce niewykonalny, bo "obowiązek szkolny".

No i, aż się wzdrygam gdy to piszę, ale co racja, to racja:
"Widziałeś kiedyś żeby zwolniono jakąś nauczycielkę która byłą znienawidzona przez całą szkołę? Bo ja nie. A miałem kilka takich które już sie rozsypywały ze starości."

01.11.2015 15:40
47
odpowiedz
szaka24
33
Konsul

NIe wiem czy likwidacja gimnazjów to dobre wyjście. Wiem na pewno, że reforma szkolnictwa i stworzenie gimnazjów to był totalny niewypał, wywalenie miliardów w błoto.

01.11.2015 16:14
48
odpowiedz
Runnersan
218
Senator

Wiem na pewno, że reforma szkolnictwa i stworzenie gimnazjów to był totalny niewypał, wywalenie miliardów w błoto.

Chętnie poznam analizy z których korzystasz. Obecnie niestety średnio jestem w stanie to ocenić.

01.11.2015 20:22
Bukary
49
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garret napisał:

Ogólna tendencja do likwidacji niepotrzebnych stanowisk urzędniczych jest słuszna i nie wiem czemu z tym dyskutujesz.

Stanowisko dyrektora w szkole to nie jest pusty etat. Z tym dyskutuję.

Ba często to że były molestowane wpływa na ich karierę czy ściezkę życiową (np wokalista Korn). Tylko co to za argument jest? Szkołą nie ma hodować geniuszy tylko normalne zdrowe szczęsliwe dzieci

Co ty za bzdury wkładasz w moje usta? Obwieściłeś, że szkoła to niszczarka osobowości. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem, bo - jak pisałem - przykładów temu przeczących jest legion. A ty wyciągasz na stół jakieś molestowanie. Swoją drogą fakt, że edukacja w polskich szkołach kojarzy ci się z molestowaniem, jest dosyć ciekawy i chętnie bym się dowiedział, dlaczego tak uważasz. A zwłaszcza: na czym miałaby polegać edukacja "hodująca szczęśliwe dzieci"?

Jak ja byłem w szkole (kilka lat temu jeszcze) to nauczyciele co chwila mówili "musimy się sprężyć bo trzeba przerobić jeszcze to to i to". Jeśli piszesz prawdę to w takim razie potwierdza to moje 90% o nauczycielach.

Garrecie, wychodzisz z błędnych przesłanek i oczekujesz poprawnych wniosków. Nie wiem, ile lat temu skończyłeś szkołę, ale możliwość wyboru przez nauczycieli programu i samodzielnego ich pisania istnieje właśnie (dopiero) od kilku lat. To po pierwsze. Po drugie, ja chodziłem do liceum kilkanaście lat temu (nie było wtedy gimnazjów) i nauczyciele też ciągle powtarzali, że musimy się spieszyć, żeby z wszystkim zdążyć. Co to ma wspólnego z problemem likwidacji gimnazjum?

I jescze jedno dalej isnieje cos takiego jak klucz na maturze.

Nie, nie istnieje. Rozumiem, że pod słowem "klucz" kryje się "ustalony z góry zestaw właściwych odpowiedzi na dane pytanie z zakresu przedmiotów humanistycznych". (Bo w przypadku przedmiotów ścisłych istnienie "klucza" jest oczywiste). A zatem powtarzam: klucz nie istnieje. Mam uprawnienia egzaminatora maturalnego i pracuję co roku w komisjach oceniających egzaminy ustne i pisemne, więc zdradzę ci pewien sekret: nie wierz we wszystko, co piszą w gazetach. Gdy idzie o część testową egzaminu, schemat odpowiedzi ustala się w oparciu o prace uczniów, którzy udzielają wszelkich możliwych i sensownych odpowiedzi na dane pytanie. Ten schemat jest uzupełniany w okresie całej sesji egzaminacyjnej. Uznawana jest każda odpowiedź, która jest w jakimś sensie poprawna. Gdy idzie zaś o wypracowanie, ten rzekomy "klucz" wygląda następująco (s. 140 i 143 poniższego dokumentu):

http://www.cke.edu.pl/images/_EGZAMIN_MATURALNY_OD_2015/Informatory/2015/Jezyk-polski.pdf

Możesz mi powiedzieć, co jest złego w tym "kluczu"? (Oprócz faktu, że uczeń dostaje zbyt dużo punktów za poprawności rzeczową. Ale to ma zostać wkrótce zmodyfikowane).

Powiem po raz kolejny: nie za bardzo wiesz, o czym gadasz. Nie miałeś pojęcia o lekturach, nie miałeś pojęcia o reformach programowych, nie miałeś pojęcia o schemacie oceniania matury. To bardzo typowe dla ludzi, którzy domagają się zmian w szkolnictwie: mają obraz szkoły sprzed kilku lub kilkunastu lat i przespali wszystkie zmiany, jakie w tym czasie zostały wprowadzone.

To dość wyraźnie pokazuje, że prezentujesz tyleż błędny co popularny pogląd, iż na edukacje trzeba pompowac jak najwięcej kasy a mądre jej rozporządzanie to już drugorzędna sprawa

Właśnie na odwrót. Likwidacja gimnazjów to według mnie fatalne rozporządzanie kasą i jej marnotrawienie. Dziwne, że tego już nie widzisz.

Mierne zarobki? XD
Razem z grantami i dodatkami najsłąbszy nauczyciel wyciągnie ze 3 kafle na rękę za 4 godziny roboty w szkole i godzinę dwie po szkole.

Zarobki nauczycieli zależą od wielu czynników. Ale załóżmy, że mamy do czynienia z nauczycielem zatrudnionym na cały etat, mającym NAJWYŻSZY stopień awansu zawodowego (oprócz profesora), maksymalny dodatek stażowy. Ba, wliczmy nawet do jego pensji 1/12 tzw. trzynastki. Ile dostaje taki nauczyciel na rękę? Około 2800 złotych. Chciałbyś tyle zarabiać po wszystkich podwyżkach i po wielu latach pracy? Pomyśl, ile zarabia ten, który dopiero zaczyna pracę.

Kolejny mit: "godzinę-dwie po szkole". Może wuefista tyle pracuje. Ale weźmy pod lupę chociażby polonistę, który uczy (średnio) w 4-5 różnych klasach (w każdej średnio 30 uczniów). Taki polonista, jeżeli chce przygotować uczniów do matury, wszystkie sprawdziany (wypracowania) przeprowadza w formie arkuszy egzaminacyjnych, które następnie ocenia zgodnie z ustalonymi przez CKE zasadami. Otóż, drogi Garecie, sprawdzenie jednego arkusza zajmuje wprawnemu egzaminatorowi ok. 25-30 minut. A zatem sprawdzenie wypracowań w 5 klasach zajmuje jakieś 75 godzin. Takie sprawdziany robi się w półroczu 2-3 razy. To daje ok. 190 godzin.

DO tego dochodzą inne sprawdziany (testy, pasiaki etc.). A trzeba jeszcze znaleźć czas na przygotowanie lekcji i tychże sprawdzianów, dokształcanie się (żeby być na bieżąco z tym, co się dzieje w świecie metodyki, literatury, filmu, sztuki, popkultury), szkolenia, konferencje, wywiadówki, posiedzenia i tworzenie setek stron różnego rodzaju dokumentów ewaluacyjno-analityczno-statystyczno-sprawozdawczych. Szczerze mówiąc, 2 dni w tygodniu robię sobie w miarę wolne popołudnia, żeby nie zwariować. W pozostałe (włącznie np. z sobotą) siedzę nad sprawami szkolnymi do późnych godzin wieczornych. Praca w szkole nie kończy się wraz z ostatnim dzwonkiem.

A za wszystko to dostajesz mniej niż 3 tysiące złotych miesięcznie (o ile osiągnąłeś już wszystko w swoim zawodzie) lub znacznie, znacznie mniej (jeśli znaczynasz pracę). To są według ciebie dobre zarobki? Pamiętaj, że na podwyżkę nie masz szans, choćbyś zapierniczał jak wół.

I jak słyszę o "godzinie pracy po szkole", to miałbym ochotę, żebyś przez rok pouczył. Ciekawe, ile byś wytrzymał. A tak w ogóle: jeśli bycie nauczycielem to taka wspaniała fucha, pomyślałeś może, żeby zacząć pracę w szkole?

Co do wakacji... dam ci radę, której ty mi udzieliłeś: wygugluj sobie, czy nauczyciele rzeczywiście mają 2 miesiące wakacji. Wygugluj też sobie, czy w ciągu roku szkolnego, kiedy jest taniej, mogą wyjechać gdzieś na wczasy. Wygugluj też sobie, jak wpływa 10 miesięcy pracy w szkole na psychikę i zdrowie nauczyciela. I wygugluj, czy to fizycznie możliwe, żeby gadać 5 dni w tygodniu przez 12 miesięcy bez przerwy i nie stracić głosu. Etc. Mała podpowiedź: mój ubytek zdrowia (słuch i struny głosowe) jest już bardzo zaawansowany, a nie pracuję nawet 20 lat w tym zawodzie.

Widziałeś kiedyś żeby zwolniono jakąś nauczycielkę która byłą znienawidzona przez całą szkołę? Bo ja nie. A miałem kilka takich które już sie rozsypywały ze starości.

Ja też uważam, że powinno się promować najlepszych nauczycieli. I że konieczna jest w tym zawodzie konkurencyjność. Przecież już napisałem, że zwiększenie zarobków miałoby temu celowi służyć. A ty byś tylko oszczędzał. Akurat nie na tym, co trzeba.

A, i ciekaw jestem, co byś zrobił ze starymi nauczycielami? Wywalałbyś ich z pracy kilka lat przed emeryturą? Rozumiem, że nauczyciel powinien mieć niższy wiek emerytalny?

Otóż można przygotować dziecko do dorosłego życia w komfortowych warunkach gdzie nie będzie miało skazy na psychice ale jak pisałem nie chce mi się robić wykładu, sam możesz sobie poguglać.
No tak. To zlikwidujmy gimnazja. Niech 6-latek wpada na korytarzu na 15-latka. To twój pomysł na komfortowe warunki?

01.11.2015 20:38
Bukary
50
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Herr Pietrus napisał:
Te z gimnazjum jednak zalatywały infantylizmem. i owszem, moze dawna szkołą wtłaczała w nas za dużo niepotrzebnej wiedzy, ale... w sumie podręcznik może być mądrzejszy, można co najwyżej mniej wymagać, ale podręcznik, taka brama do wiedzy, powinien imho trzymać fason

Dostępne teraz podręczniki - zarówno do gimnazjum, jak i do liceum - są, moim skromnym zdaniem, znakomite. Oczywiście, nie wszystkie. Ale przecież można wybierać. (Choć po "reformie" pani Kluzik jest to utrudnione).

Argument, że obecną maturę zdają tak samo ci z trzy i czteroletniej szkoły jest niesamowicie dziwny w twoich ustach. Przecież w imię jakości można uczyć lepiej nawet do prostackiego egzaminu. Ba, można uczyć tyle samo, ale dłużej, co powinno dać lepsze wyniki po maturze.

Nie rozumiem twojego zarzutu. Cieszę się, że uczniowie po trzyletnim kursie osiągają tak dobre wyniki, jak ci po kursie czteroletnim. To zasługa wielu czynników, innych metod, innego tempa etc. To też dla mnie dowód na to, że przy odpowiednim wysiłku nawet w 3 lata można dobrze przygotować uczniów do matury. Więcej niż 100% już z nich nie wycisnę - choćby nawet chodzili do szkoły o jeden rok dłużej. :P

Ok, niby repetitio est mater, co niby powinno faworyzować trzykrotną zamiast dwukrotnej powtórki...

Ale o jakiej powtórce mówisz? W gimnazjum uczę zupełnie innych rzeczy niż w liceum.

A zatem jeszcze raz: dlaczego warto zlikwidować gimnazja? Czy to sprawi, że uczniowie będą się lepiej uczyć, a nauczyciele - lepiej nauczać?

01.11.2015 20:55
Widzący
👍
51
odpowiedz
Widzący
234
Legend
Wideo

Dyskusja mało niestety sensowna, brak płaszczyzny porozumienia.
Edukacja nie jest tania i nigdy tania nie była, społeczeństwa finansują ją od wieków, my chyba powinniśmy ją zlikwidować. Przecież to będzie takie efektywne, tyle pieniędzy da się zaoszczędzić, tyle energii można skierować w sensowniejszym kierunku. Ogrom beczek z kapustą jest do sprzedania, buraków zwały też przyniosą konkretny pożytek. Gimbazę zagospodarować w wielkotowarowych gospodarstwach, telewizji przekazać zadania ukierunkowania młodzieży do społecznie ważnych zadań. Dla mogących pozostawić edukację całkowicie sprywatyzowaną, rodzice pracowali, starali się i mają, dzieci korzystają z dobrodziejstw ich możliwości, ktoś musi kierować masami.
https://www.youtube.com/watch?v=YR5ApYxkU-U

01.11.2015 21:32
52
odpowiedz
szaka24
33
Konsul

[48]
"analiza" jest w sumie oparta na dwóch faktach:
1. reforma szkolnictwa oparta na wydzieleniu gimnazjów to były horrendalne koszta
2. nie widzę absolutnie żadnych plusów tej reformy, ale z chęcią się zapoznam z jakąś listą jeżeli taka istnieje. Możliwe, że wtedy zrewiduję swój pogląd.

01.11.2015 22:42
Herr Pietrus
53
odpowiedz
Herr Pietrus
223
Ficyt

"Dostępne teraz podręczniki - zarówno do gimnazjum, jak i do liceum - są, moim skromnym zdaniem, znakomite. Oczywiście, nie wszystkie. Ale przecież można wybierać."

jeśli tak wiele sie zmieniło, to bardzo dobrze. bratanek niedługo pójdzie do gimnazjum, trzeba będzie podejrzeć aktualne podręczniki...

"W gimnazjum uczę zupełnie innych rzeczy niż w liceum."

Fakt, w międzyczasie były chyba ze trzy rewolucje z obcinaniem przedmiotów niekierunkowych itp... ale skoro i tak stawiamy na specjalizację, to gimnazjum będące twórczym rozwinięciem podstawówki jest marnowaniem czasu. lepiej chyba podstawy zrealizować w jednym bloku, a potem kombinować dłużej na wyższym poziomie. Cóż, takie są doświadczenia kogoś, kto był bodaj trzecim rocznikiem gimnazjów. Ale ja wiem, cały system nauki stawia na poziomy, studia też obecnie są już dwuetapowe poza kilkoma reliktami jak prawo, psychologia czy medycyna, a i tak w Polsce ten system to pikuś w porównaniu z systemem rodem z USA/UK, który chyba wszyscy stawiają za jakiś najlepszy wzór...

Zresztą, może nie jestem tak zdolny jak twoi uczniowie i spora część GOL-a. Nawet jeśli nauczyciele zawsze narzekali na brak czasu, to z mojej perspektywy gimnazjum było niepotrzebnie rozwleczone, a liceum chamsko skrócone. może reformy programów to zmieniły, ale trudno mi sobie wyobrazić, jakim sposobem. historii w gimnazjum nie kończy się na renesansie a w liceum nie zaczyna od baroku, a z matematyki nie przerabia się w w jednej ze szkół tylko logiki i algebry, a w drugiej analizy i geometrii, prawda?

01.11.2015 23:16
Bukary
54
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Herr Piertus napisał:
lepiej chyba podstawy zrealizować w jednym bloku, a potem kombinować dłużej na wyższym poziomie.

To dyskusyjne. W tym momencie gimnazjum (gdy idzie np. o język polski) funkcjonuje jako swoista kuźnia warsztatu redakcyjnego i interpretatorskiego. A w liceum dodaje się do tego wiedzę historyczno- i teoretycznoliteracką, czyli kontekst (różnego rodzaju). Dla mnie to ma sens.

Zresztą, może nie jestem tak zdolny jak twoi uczniowie i spora część GOL-a.

Nie przesadzajmy. ;) Moi uczniowie to nie zgromadzenie noblistów, a GOL to nie aula MIT.

historii w gimnazjum nie kończy się na renesansie a w liceum nie zaczyna od baroku, a z matematyki nie przerabia się w w jednej ze szkół tylko logiki i algebry, a w drugiej analizy i geometrii, prawda

Nie wiem, co i jak na matematyce. Jak już mówiliśmy w tym wątku, w gimnazjum historia kończy się na początku XX wieku, a w liceum - zaczyna od I wojny światowej.

01.11.2015 23:46
Garret Rendellson
55
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary widzę że jesteś nauczycielem to wiele wyjaśnia. Natomiast nie wyjaśnia dlaczeog nie pojmujesz najprostszych analogii i trzeba tłumaczyć Ci wszystko po kolei. Zrobię to w skrócie:
Stanowisko dyrektora w szkole to nie jest pusty etat. Z tym dyskutuję.
Jest to etat pusty bo urzędniczy. Funkcjonuje TYLKO by zajmować się sprawami administracyjnymi danej placówki (nie liczę że są nieraz także nauczycielami). Jeżeli dwie placówki szkolne by się połączyły to częśc nauczytcieli z jednej przeszła by do drugiej natomiast dyrektor czy sekretarka zostali by zwolnieni. Rozumiesz?

Co ty za bzdury wkładasz w moje usta? Obwieściłeś, że szkoła to niszczarka osobowości. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem, bo - jak pisałem - przykładów temu przeczących jest legion. A ty wyciągasz na stół jakieś molestowanie. Swoją drogą fakt, że edukacja w polskich szkołach kojarzy ci się z molestowaniem, jest dosyć ciekawy i chętnie bym się dowiedział, dlaczego tak uważasz. A zwłaszcza: na czym miałaby polegać edukacja "hodująca szczęśliwe dzieci"?
Najpierw rzucasz idiotyczny przykład że skoro ze szkoły wychodzą osobowości wybitne tzn, że szkoła jest okej i na pewno nie jest niszczarką osobowośći. Podałem Ci idealną analogię tylko wyolbrzymioną. Ludzie wybitni wychodzą ze szkoły nie dlatego, że się w niej uczyli ale POMIMO tego.
przykładów temu przeczących jest legion.
To może jakieś podaj? Ja mogę podać - otóz dziecko uczone tylko przez rodziców potrafi wyciągnąc 4 razy lepsze wyniki niż w szkole. Mam Ci serio wykładać co w szkole jest niszczarką osobowości lub ogólnie pojętym idiotyzmem? Kilka przykładów - terror psychiczny na porząku dziennym (zwykłe głupie pytanie - stres niesamowity), publiczne napiętnowanie dzieci które coś przeskrobały (nawet za głupstwa), zadania domowe (nie wiem kto wpadł na pomyłś że dziecko po szkole ma siedzieć godzinami nad zadaniem) i sam system oceniania który jest poroniony. Ale znowuż nie chce mi się robić wykładu.

Garrecie, wychodzisz z błędnych przesłanek i oczekujesz poprawnych wniosków. Nie wiem, ile lat temu skończyłeś szkołę, ale możliwość wyboru przez nauczycieli programu i samodzielnego ich pisania istnieje właśnie (dopiero) od kilku lat. To po pierwsze. Po drugie, ja chodziłem do liceum kilkanaście lat temu (nie było wtedy gimnazjów) i nauczyciele też ciągle powtarzali, że musimy się spieszyć, żeby z wszystkim zdążyć. Co to ma wspólnego z problemem likwidacji gimnazjum?
Piszę teraz ogólnie o edukacji nie o gimnazjach. Jeśli to się zmieniło to fajnie ale coś nie wierzę - natomiast pośpiech bo musimy zdążyć przerobić tą zasraną lekturę której i tka nie zapamiętam bo jakiś debil nie potrafił dostosować jej do wieku uczniów to czyste zło.

Nie, nie istnieje. Rozumiem, że pod słowem "klucz" kryje się "ustalony z góry zestaw właściwych odpowiedzi na dane pytanie z zakresu przedmiotów humanistycznych". (Bo w przypadku przedmiotów ścisłych istnienie "klucza" jest oczywiste). A zatem powtarzam: klucz nie istnieje. Mam uprawnienia egzaminatora maturalnego i pracuję co roku w komisjach oceniających egzaminy ustne i pisemne, więc zdradzę ci pewien sekret: nie wierz we wszystko, co piszą w gazetach. Gdy idzie o część testową egzaminu, schemat odpowiedzi ustala się w oparciu o prace uczniów, którzy udzielają wszelkich możliwych i sensownych odpowiedzi na dane pytanie. Ten schemat jest uzupełniany w okresie całej sesji egzaminacyjnej. Uznawana jest każda odpowiedź, która jest w jakimś sensie poprawna. Gdy idzie zaś o wypracowanie, ten rzekomy "klucz" wygląda następująco (s. 140 i 143 poniższego dokumentu):
Nas do matury uczyli pisać pod klucz i bardzo to podkreślali - ba ja napisałem dokładnie pod klucz tzn pisałęm jak do debila albo automatu i miałem bardzo dobry wynik.

Powiem po raz kolejny: nie za bardzo wiesz, o czym gadasz. Nie miałeś pojęcia o lekturach, nie miałeś pojęcia o reformach programowych, nie miałeś pojęcia o schemacie oceniania matury. To bardzo typowe dla ludzi, którzy domagają się zmian w szkolnictwie: mają obraz szkoły sprzed kilku lub kilkunastu lat i przespali wszystkie zmiany, jakie w tym czasie zostały wprowadzone.
Nie mam pojęcia o lekturach? Sekunda szukania w goole iw idzę lektury na ten rok - iii gimnazjum Stary Człowiek i Morze...
1 licem Dziady. To jakiś żart? Nie wiem czy wiesz jak wygląda czytanie takich lektur w wieku 16 lat ale ja wiem. I ktoś kto to tak ustalił powinien popełnić samobójstwo.
I cały czas piszesz o pierdołach - najwazniejsze jest to jak uczone są dzieci jak zorganizowany jest cały ten debilny bismarckowski system. I dyskusja wychodzi tutaj poza gimnazja któych się trak uczepiles.

Właśnie na odwrót. Likwidacja gimnazjów to według mnie fatalne rozporządzanie kasą i jej marnotrawienie. Dziwne, że tego już nie widzisz.
Piszę po raz drugi i ostatni - możliwe że w krótkim okresie czasu tak jednak w dłuższym jest redukcja stanowsik urzędniczych oraz miejscówek więc jest to oszczędność.

Zarobki nauczycieli zależą od wielu czynników. Ale załóżmy, że mamy do czynienia z nauczycielem zatrudnionym na cały etat, mającym NAJWYŻSZY stopień awansu zawodowego (oprócz profesora), maksymalny dodatek stażowy. Ba, wliczmy nawet do jego pensji 1/12 tzw. trzynastki. Ile dostaje taki nauczyciel na rękę? Około 2800 złotych. Chciałbyś tyle zarabiać po wszystkich podwyżkach i po wielu latach pracy? Pomyśl, ile zarabia ten, który dopiero zaczyna pracę.
Za ciepłą niezwalnialną posadę? Oczywiście. Niewiele więcej zarabia profesor na uczelni który wykonuje realną pracę naukową a nie niszczy młode umysły.

Kolejny mit: "godzinę-dwie po szkole". Może wuefista tyle pracuje. Ale weźmy pod lupę chociażby polonistę, który uczy (średnio) w 4-5 różnych klasach (w każdej średnio 30 uczniów). Taki polonista, jeżeli chce przygotować uczniów do matury, wszystkie sprawdziany (wypracowania) przeprowadza w formie arkuszy egzaminacyjnych, które następnie ocenia zgodnie z ustalonymi przez CKE zasadami. Otóż, drogi Garecie, sprawdzenie jednego arkusza zajmuje wprawnemu egzaminatorowi ok. 25-30 minut. A zatem sprawdzenie wypracowań w 5 klasach zajmuje jakieś 75 godzin. Takie sprawdziany robi się w półroczu 2-3 razy. To daje ok. 190 godzin.
Ale wiesz, że to wszystko jest do siebie tak samo podobne, że po x czasu robi się to może nie machinalnie ale w sposób bardzo sprawny? I fajnie wybierasz sobie najbardziej "pracochłonny" zawód wsrod nauczycieli ale oprocz j polskiego jest matematyka bilogia fizyka itp.

DO tego dochodzą inne sprawdziany (testy, pasiaki etc.). A trzeba jeszcze znaleźć czas na przygotowanie lekcji i tychże sprawdzianów, dokształcanie się (żeby być na bieżąco z tym, co się dzieje w świecie metodyki, literatury, filmu, sztuki, popkultury), szkolenia, konferencje, wywiadówki, posiedzenia i tworzenie setek stron różnego rodzaju dokumentów ewaluacyjno-analityczno-statystyczno-sprawozdawczych. Szczerze mówiąc, 2 dni w tygodniu robię sobie w miarę wolne popołudnia, żeby nie zwariować. W pozostałe (włącznie np. z sobotą) siedzę nad sprawami szkolnymi do późnych godzin wieczornych. Praca w szkole nie kończy się wraz z ostatnim dzwonkiem.
Przygotowanie lekcji XD XD XD Skoro gość rok w rok mówi dokłanie to samo tylko różnym klasom to przygotowanie po byku naprawdę potrzebne jest. Sprawdziany też ma takie same jedynie trochę pozmieniane.

dokształcanie się
Chłopie bo mnie brzuch zaczyna boleć XD Nie wiem gdzie ty uczysz ale chciałym tam chodzić. Takich osób wsrod nauczycieli znałe,m dosłownie kilka.

A za wszystko to dostajesz mniej niż 3 tysiące złotych miesięcznie (o ile osiągnąłeś już wszystko w swoim zawodzie) lub znacznie, znacznie mniej (jeśli znaczynasz pracę). To są według ciebie dobre zarobki? Pamiętaj, że na podwyżkę nie masz szans, choćbyś zapierniczał jak wół.

I jak słyszę o "godzinie pracy po szkole", to miałbym ochotę, żebyś przez rok pouczył. Ciekawe, ile byś wytrzymał. A tak w ogóle: jeśli bycie nauczycielem to taka wspaniała fucha, pomyślałeś może, żeby zacząć pracę w szkole?
Z chęcią ale etaty są tak zabetonowane jak sam przynzałeś ze nie jest to mozliwe.
I chyba troszkę zaniżasz te wypłaty bo we wszelkich zestawieniach widzę kwoty wyższe.
Tak czy tak ponad dwa tysiące złotych za ciepłą i podkreślę jeszcze raz niezwalnialną posadkę i to w budżetuwce i niewielkim wyislku (godzina pracy po szkole - dalej przy tym zostaję - może jest to dwie godziny przy polinistach a godzina przy matematykach) to raj na ziemi.

Co do wakacji... dam ci radę, której ty mi udzieliłeś: wygugluj sobie, czy nauczyciele rzeczywiście mają 2 miesiące wakacji. Wygugluj też sobie, czy w ciągu roku szkolnego, kiedy jest taniej, mogą wyjechać gdzieś na wczasy. Wygugluj też sobie, jak wpływa 10 miesięcy pracy w szkole na psychikę i zdrowie nauczyciela. I wygugluj, czy to fizycznie możliwe, żeby gadać 5 dni w tygodniu przez 12 miesięcy bez przerwy i nie stracić głosu. Etc. Mała podpowiedź: mój ubytek zdrowia (słuch i struny głosowe) jest już bardzo zaawansowany, a nie pracuję nawet 20 lat w tym zawodzie.
No wyguglowałęm że tak plus jescze ferie. Oswiec mnie jesli jest inaczej.
O rety nie mogą wyjechac na wczasy gdy jest taniej :( Przeżyłbym to za taki płatny urlop w największe upały.

Wygugluj też sobie, jak wpływa 10 miesięcy pracy w szkole na psychikę i zdrowie nauczyciela. I wygugluj, czy to fizycznie możliwe, żeby gadać 5 dni w tygodniu przez 12 miesięcy bez przerwy i nie stracić głosu
Po pierwsze nauczyciele nie gadają bez przerwy tylko jakieś 25-35 minut w trakcie lekcji i to nie nieustannie. Potem przerwa 20 minut (5 minut + czas na pytanie gdy uczen mowi) lub nawet więcej jak mają okienko. Straszne. U mnie nauczyciele głosu nie tracili. I prosze nie pisz mi o biednej psychice nauczycieli bo mnie tylko to wpienia - każdy z nich jest panem i władcą bogiem i diabłem równocześnie (może w szkołach patologicznych jest inaczej ale niech nie idą tam w takim razie osoby nie umiejące sobie z patologią poradzić) a ty mi piszesz o ich psychice. To psychiką uczniów należy się martwić.

Przecież już napisałem, że zwiększenie zarobków miałoby temu celowi służyć. A ty byś tylko oszczędzał. Akurat nie na tym, co trzeba.
Tak zwiększenie zarobków da tyle, że stare betoniary będa trzymać się swoimi ohydnymi łapskami jeszcze mocniej posadek.

A, i ciekaw jestem, co byś zrobił ze starymi nauczycielami? Wywalałbyś ich z pracy kilka lat przed emeryturą? Rozumiem, że nauczyciel powinien mieć niższy wiek emerytalny?
Jeśli chodzi o te co pisałem wcześniej czyli znienawidzone stare krowy co to każdy uczeń wsadziłby jej kosę pod zebro gdyby mógł to dla mnie mogą pozdychać z głodu w rynsztoku. Jeśli chodzi o resztę to po pierwsze szkołą nie jest dla nacuzycieli tak jak kopalnia nie jest dla górników. Szkoła ma kształcic i robic to najefektywniej i najtaniej a kopalnia w podobny sposob wydobywac węgiel. Więc bez takich "co bym zrobil z nauczycielami" bo to jest najmniejszy problem.

No tak. To zlikwidujmy gimnazja. Niech 6-latek wpada na korytarzu na 15-latka. To twój pomysł na komfortowe warunki?
Jezus maria uczepiłeś się tych gimnazjów jak rzep. Pisałęm tutaj znowuż ogolnie o edukacji a nie o gimnazjach. ALe nie wiem co jest strasznego ze 6 latek będzie wpadał na 15 latka raz na czas na korytarzu? Wazne jest ze w okresie największego pierdolca w mózgu nie będzie przenoszony do innej szkoly.

02.11.2015 00:55
Herr Pietrus
56
odpowiedz
Herr Pietrus
223
Ficyt

"Nie wiem, co i jak na matematyce. Jak już mówiliśmy w tym wątku, w gimnazjum historia kończy się na początku XX wieku, a w liceum - zaczyna od I wojny światowej."

no, bo to niedawno zmieniono, by zmniejszyć ilość dupereli dla ścisłowców... w hamanie chyba jednak przerabia się jeszcze raz inne epoki? czy już tak daleko sie to zmieniło? w sumie ciekawe jak z matematyką czy biologią - czy juz tylko kierunkowi przerabiają całość od nowa, głębiej?
W takm wypadku gimnazjum juz kompletnie traci rację bytu.

"Za ciepłą niezwalnialną posadę? Oczywiście. Niewiele więcej zarabia profesor na uczelni który wykonuje realną pracę naukową a nie niszczy młode umysły."

Nie wiem czy na uczelniach jest aż tak słabo, ale do niedawna, o ile dobrze słyszałem, chyba było niewiele lepiej, niestety... :( oczywiście profesor (no dobrze, nie przesadzajmy, doktor - też realna praca naukowa) dorobi sobie na wiele sposobów - publikacje, podręczniki, etat u prywaciarza w WSABCDiZ

a polski w gimnazjum - to juz zero teorii i lektur? tylko warsztat?

Z gadaniem to trzeba ćwiczyć przeponę. Może chór jakiś hobbystycznie - mnie dał sporo w temacie, a i tak poziom za moich czasów był juz nie ten co kiedyś, pono...

taka refleksja na marginesie, o czym zresztą sam pisałem - jak to jest, młodzież zawsze ta sama, już w Rzymie narzekano "o tempora, o mores", czy jednak...
bo u mnie w podstawówce młodzi byli na parterze, starsi na piętrach... i nikt nikogo nie napadał i nie gnębił, poza rówieśnikami miedzy sobą... ale kiedy to było...

02.11.2015 01:22
Bukary
57
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garrecie, twoje podejście do rzeczywistości to jakaś mieszanka XIX-wiecznego kapitalizmu i niemal fanatycznej nienawiści do nauczycieli. :(

Musiałeś dostać nieźle w tyłek w szkole, ale we Freuda nie zamierzam się tutaj zabawiać.

Jest to etat pusty bo urzędniczy. Funkcjonuje TYLKO by zajmować się sprawami administracyjnymi danej placówki (nie liczę że są nieraz także nauczycielami). Jeżeli dwie placówki szkolne by się połączyły to częśc nauczytcieli z jednej przeszła by do drugiej natomiast dyrektor czy sekretarka zostali by zwolnieni. Rozumiesz?

Nie, nie rozumiem. Bo nie zgadzam się z implikacją, że zarządzanie instytucją, która pełni ważną społecznie funkcję, nie ma dla społeczeństwa istotnej wartości i jest "pustym" etatem. Z tego dyrektorskiego zarządzania bierze się, mówiąc twoim materialistycznym językiem, wiele korzyści, czasem nawet dosyć wymiernych. Bez tego etatu owych korzyści byś nie uświadczył. Dla ciebie rachunek jest prosty: mniej szkół = mniej dyrektorów, a co za tym idzie - więcej oszczędności. A dla mnie rzeczywistość nie jest tak prostacko prosta. Czasami korzyści płynące z istnienia większej liczby placówek oświatowych przewyższają koszty ich utrzymania. I nie mam tutaj na myśli tylko korzyści związanych bezpośrednio z mamoną.

Otóz dziecko uczone tylko przez rodziców potrafi wyciągnąc 4 razy lepsze wyniki niż w szkole

Problem z tego rodzaju argumentami jest następujący: są całkowicie oderwane od rzeczywistości. Albo inaczej: biorą się z utopijnych przesłanek. Nie każde dziecko i nie każdy rodzic. Równie dobrze mógłbym powiedzieć: dziecko uczone przez dobrego nauczyciela potrafi wygciągnąć 4 razy lepsze wyniki niż uczone w domu. (A w ogóle skąd taka "statystyka"?). Zdajesz sobie chyba doskonale sprawę, że konieczne jest stworzenie jakiegoś systemu, w którym każde dziecko będzie mogło się kształcić. Nie mogą tego robić rodzice. Z miliona powodów: bo nie mają czasu, bo pracują, bo nie mają odpowiedniej wiedzy, bo może im brakować cierpliwości etc. Muszą się tym zająć ludzie spoza rodziny. A oni nigdy nie będą mieli do dziecka takiego stosunku, jak (dobrzy) rodzice. System szkolnictwa, który przypominał będzie sytuację przez ciebie opisaną, nie jest możliwy. Nawet jeśli sprywatyzujemy wszystkie szkoły. (Chyba że każda rodzina będzie opłacać jakiegoś genialnego guwernera). Chciałbym więc usłyszeć, jak sobie wyobrażasz szkołę, do której miałoby chodzić twoje dziecko? Coś w fińśkim stylu?

Kilka przykładów - terror psychiczny na porząku dziennym (zwykłe głupie pytanie - stres niesamowity), publiczne napiętnowanie dzieci które coś przeskrobały (nawet za głupstwa), zadania domowe (nie wiem kto wpadł na pomyłś że dziecko po szkole ma siedzieć godzinami nad zadaniem) i sam system oceniania który jest poroniony.

No tak. Dzieci nie pytać, zadania nie zadawać, zachowania jawnie nie oceniać. A czy czytanie lektur też powinniśmy wyrugować ze szkół? I nie sprawdzać, czy zostały przeczytane? Szybkie pytanie: możesz mi tak prosto wyjaśnić, jak nauczyciel ma wykształcić u gimnazjalisty czy licealisty umiejętność pisania, skoro nie może mu zadawać nic do domu? Pamiętaj, że w klasie jest 30 osób. Twoje postulaty byłyby może do zrealizowania, gdyby każda rodzina miała zatrudnionego na pełny etat prywatnego nauczyciela, który siedziałby przy jednym dziecku przez 6 godzin dziennie, czuwał nad tym, co pisze, dokonywał na bieżąco poprawek etc. Kolejna utopia.

Ale szczytna utopia. Chciałbym, żeby kiedyś tak było.

przerobić tą zasraną lekturę której i tka nie zapamiętam bo jakiś debil nie potrafił dostosować jej do wieku uczniów

A jaka to lektura była niedostosowana do twojego wieku?

Nas do matury uczyli pisać pod klucz i bardzo to podkreślali - ba ja napisałem dokładnie pod klucz tzn pisałęm jak do debila albo automatu i miałem bardzo dobry wynik.

Już pisałem: przespałeś kilka ostatnich lat, a teraz psioczysz na szkołę, choć nie wiesz, co się w niej zmieniło. Nie ma tzw. "klucza" z jedyną poprawną odpowiedzią. Poinformowałem cię o tym jako egzaminator maturalny, który - być może - sprawdzał twoją maturę. :P Odesłałem cię nawet do stosownych, oficjalnych dokumentów, a ty dalej swoje.

Nie mam pojęcia o lekturach? Sekunda szukania w goole iw idzę lektury na ten rok - iii gimnazjum Stary Człowiek i Morze...
1 licem Dziady. To jakiś żart? Nie wiem czy wiesz jak wygląda czytanie takich lektur w wieku 16 lat ale ja wiem.

Ech... Jak grochem o ścianę. Naprawdę mam cię odesłać do gminazjalnej i licelanej listy lektur?

Proszę: http://men.gov.pl/wp-content/uploads/2011/02/zalaczniknr4.pdf

Gimnazjum to strona 10, a liceum - s. 15. (Zwróć też uwagę na powtarzające się słowo "wybrane").

Widzisz gdzieś tutaj "Starego człowieka i morze"? Słabo guglujesz. Ja natomiast w gimnazjum omawiam np. (oprócz tego, co obowiązkowo proponuje się w podstawie programowej) dwie powieści fantasy (Le Guin + Tolkien lub Sapkowski), kilka utworów science-fiction, powieści młodzieżowe (Terakowska, Nowak), kryminały (Christie, Conan Doyle), różne komiksy (np. "Thorgala"), filmy (typu "Zakochany Szekspir" czy "Matrix", bo świetnie się nadaje do wyjaśnienia przypowieści Platona o jaskini) etc.

Co do liceum... Otóż właśnie gimnazjum, którego likwidację postulujesz, jest zabawą z literatura i kulturą. Szkoła ponadgimnazjalna ma ci z kolei dodatkowo dostarczyć wiedzy na temat naszej narodowej kultury, a przede wszystkim wyposażyć cię w konteksty, dzięki którym będziesz odczytywał inne teksty ze zrozumieniem. Nie wyobrażam sobie, żeby człowiek, który wychodzi z liceum, nie znał najważniejszego utworu polskiego romantyzmu, czyli "Dziadów", które, nawiasem mówiąc, omawia się zazwyczaj w 2 klasie (a nie w pierwszej). Masz wtedy co najmniej 17 lat. Chyba jesteś w stanie pojąć Wielką Improwizację.

Jeśli uznajesz "Dziady" za lekturę niezrozumiałą dla umysłu w takim wieku, to wybacz... nie powinieneś chodzić do liceum, tylko rzeczywiście pobierać korepetycje od rodziców w domu. A jeśli uważasz, że w liceum powinno się czytać wyłącznie książki lekkie, łatwe i przyjemne, to rzeczywiście nie dojdziemy do porozumienia. Przypominam też, że w liceum omawia się np. "Wojnę polska-ruską" Masłowskiej, reportaże Kapuścińskiego, Orwella (nawet w gimnazjum), "Mistrza i Małgorzatę", "Imię róży" etc. Oprócz "Dziadów" jest wiele nieco bardziej współczesnych i przystępnych pozycji. "Dziady" są konieczne, żeby ruszyć dalej. To jak z każdą dziedziną nauki: trzeba znać rzeczy elementarne, żeby zdobywać dalszą wiedzę i dalsze umiejętności.

I cały czas piszesz o pierdołach - najwazniejsze jest to jak uczone są dzieci jak zorganizowany jest cały ten debilny bismarckowski system

Próbuję od ciebie wyciągnąć, jak sobie wyobrażasz tę idealną edukację, ale na razie żadnego pozytywnego projektu zmian nie usłyszałem. A zatem?

Ale wiesz, że to wszystko jest do siebie tak samo podobne, że po x czasu robi się to może nie machinalnie ale w sposób bardzo sprawny?

Bzdura. Każde wypracowanie jest inne. Zupełnie inaczej napisane. Każde wymaga od nauczyciela maksymalnego skupienia, bo zazwyczaj trudno zrozumieć, co piszecie. Ciągle się wymądrzasz w kwestiach, o których nie masz zielonego pojęcia. Machinalnie to można ziemniaki obierać, a nie sprawdzać prace uczniów.

I fajnie wybierasz sobie najbardziej "pracochłonny" zawód wsrod nauczycieli ale oprocz j polskiego jest matematyka bilogia fizyka itp.

Zgadzam się. Dlatego zarobki nauczycieli powinny być zróżnicowane w zależności od uczonego przedmiotu. Niegdyś tak było (choć w niewielkim stopniu), ale potem kolejne rzędy - w ramach tak przez ciebie wychwalanych oszczędności - wszystkich zrównały.

Przygotowanie lekcji XD XD XD Skoro gość rok w rok mówi dokłanie to samo tylko różnym klasom to przygotowanie po byku naprawdę potrzebne jest. Sprawdziany też ma takie same jedynie trochę pozmieniane.

Bzdura. CO roku przygotowuję inne zajęcia, choćby z tego względu, że uczę z różnych podręczników, a zmiany w programach etc. następują bardzo często. Zestaw lektur, które omawiam, też często się zmienia. Sprawdziany zawsze są dostosowane do rozkładu materiału, który też się ciągle zmienia. Przestań tonem lekceważąco-mentorskim wypowiadać się o sprawach, o których nie masz pojęcia.

Chłopie bo mnie brzuch zaczyna boleć XD Nie wiem gdzie ty uczysz ale chciałym tam chodzić. Takich osób wsrod nauczycieli znałe,m dosłownie kilka.

Trzeba sobie było lepiej dobierać znajomych i szkołę (ponadgimnazjalną). Jeśli idzie o sam warsztat pracy, rocznie kupuję kilkadziesiąt książek z zakresu filozofii i teorii literatury. Zdobyłem uprawnienia egzaminatora maturalnego. Nauczyłem się obsługiwać Scribusa i InDesigna, bo zajmuję się profesjonalnym składem szkolnych wydawnictw. Przez wiele lat zdobywałem doświadczenie jako tłumacz, m.in. tekstów literackich i gier komputerowych (dzięki mnie mogłeś zagrać w mnóstwo produkcji po polsku, np. w "Thiefa"), co wpłynęło również moje umiejętności nauczycielskie (np. kupuję wiele pozycji dotyczących literatury po angielsku). Przez kilka lat byłem stałym współpracownikiem "Ha!artu". Za rok zaczynam kolejne studia podyplomowe. O niezliczonych kursach pedagogiczno-metodycznych nawet nie wspominam. Itp.

Mnie też zaczyna boleć brzuch, jak słyszę, że nauczyciele się nie dokształcają. Musisz wyjść z zaklętego kręgu stereotypów i zrozumieć, że nie każda szkoła przypomina twoją i nie każdy nauczyciel to jakaś stara baba, która nienawidzi dzieci.

(godzina pracy po szkole - dalej przy tym zostaję - może jest to dwie godziny przy polinistach a godzina przy matematykach)

Mówił dziad do obrazu... Ja ci podaję konkretne argumenty, wyliczenia poparte moimi doświdczeniami, a ty: "dalej przy tym zostaję". Przypominasz Edka z "Tanga" Mrożka: swoje wiesz i już. Ubzdurałeś sobie coś i zdania nie zmienisz.

Oswiec mnie jesli jest inaczej.
Gugluj dalej. Masz rozum, a podpowiedź dostałeś. Mam już dość (na dziś) wykonywania za ciebie całej roboty myślowej. Późno już.

Tak zwiększenie zarobków da tyle, że stare betoniary będa trzymać się swoimi ohydnymi łapskami jeszcze mocniej posadek.

Starych i głupich nie zwolnisz, owszem. Muszą wymrzeć. Ale zwiększenie zarobków jest konieczne, żeby do zawodu trafiali młodzi i zdolni. Chyba warto ponieść taką cenę? Od czegoś musisz zacząć, nawet jeśli częściowo przez kilka lat korzystać na tym będą ci, którzy nie powinni.

Więc bez takich "co bym zrobil z nauczycielami" bo to jest najmniejszy prob

A to dobre. Informuję cię, że szkoła to nie tylko uczniowie. A nauczyciel też człowiek, który ma rodzinę, dzieci etc. Nie jest jakimś przedmiotem edukacyjnej wymiany handlowej. Jak zaczniesz o nauczycielach myśleć podmiotowo i opadną ci z oczu klapki nienawiści, to będzie się dało z tobą rozmawiać rzeczowo. Jakaś straszna trauma szkolna w tobie siedzi.

02.11.2015 09:15
lordpilot
😁
58
odpowiedz
lordpilot
210
Legend

Garret jak zwykle "niszczy" :) Przyglądam się tak tej całej dyskusji z zaciekawieniem (jako rodzic, bo córa 5 lat, synek prawie 3 i obowiązek szkolny niedługo) i wprost nie wierze, że w XXI w. ktoś może mieć takie idiotyczne anarchokapitalistyczne poglądy rodem z wieku XIX. Przy porównaniu szkoły do kopalni już śmiechłem mocno - no tak "kuce" wszystko rozpatrują w kategoriach zysków i strat. Obawiam, się jednak że "tanio" i "efektywnie" nie zawsze idzie w parze, a już na pewno nie w przypadku szkoły. No, ale komu ja mam to tłumaczyć :).

ps. Tak swoją drogą Garret Ty jesteś po szkole publicznej czy prywatnej? Bo pomijając psychikę, to musiałeś trafić na kiepską szkołę i kiepskich nauczycieli - masz spore problemy z poprawnym wysławianiem się w języku polskim. Ok, nikt nie jest ideałem, sam też nie jestem, jednak ilość błędów (ortograficznych, interpunkcyjnych) i niechlujny sposób pisania w Twoich postach wręcz poraża.

ps 2. Ja szkołę kończyłem jeszcze w starym systemie (8 lat podstawówki + 4 LO) i "Stary człowiek i morze" (lektura bodajże w 7 albo 8 klasie podstawówki) nie przyprawiał mnie o myśli samobójcze, ale to tak na marginesie ;-)

02.11.2015 09:45
Widzący
😃
59
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Stary człowiek za krótki był, takie "Nad Niemnem" to był już maraton z przysiadem.

02.11.2015 11:28
60
odpowiedz
Runnersan
218
Senator

Nad Niemnem, to nawet moja polonistka nie zdzierżyła. Zawsze obowiązkowo wszystko czytaliśmy żadnych filmów itd. Ale Nad Niemnem i maszerowanie przez pole... Wolała nam film zaprezentować.

02.11.2015 13:35
Flyby
😃
61
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

A te parę tysięcy nauczycieli co zostanie bez pracy, będzie mogło iść, "w profesory" ..
Nowa inicjatywa PiSu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19124240,prof-glinski-chcemy-skonczyc-z-testowa-matura.html#
..nie tylko ułatwia straszne testy przy maturze, zmieniając je w twórcze recytacje hasełek pisowskich (kreatywność ;)) ale też nareszcie, prawie zrównuje pensje profesorów z pensjami posłów.
Biorąc pod uwagę że co najmniej jedna trzecia profesorów, jest mądrzejsza niż dwie trzecie posłów w Sejmie - sprawiedliwości stanie się zadość.

02.11.2015 14:18
Garret Rendellson
62
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary
Nie, nie rozumiem. Bo nie zgadzam się z implikacją, że zarządzanie instytucją, która pełni ważną społecznie funkcję, nie ma dla społeczeństwa istotnej wartości i jest "pustym" etatem. Z tego dyrektorskiego zarządzania bierze się, mówiąc twoim materialistycznym językiem, wiele korzyści, czasem nawet dosyć wymiernych. Bez tego etatu owych korzyści byś nie uświadczył. Dla ciebie rachunek jest prosty: mniej szkół = mniej dyrektorów, a co za tym idzie - więcej oszczędności. A dla mnie rzeczywistość nie jest tak prostacko prosta. Czasami korzyści płynące z istnienia większej liczby placówek oświatowych przewyższają koszty ich utrzymania. I nie mam tutaj na myśli tylko korzyści związanych bezpośrednio z mamoną.
Bo taki właśnie jest rachunek. Mniej szkół = mniej dyrektorów i to jest fakt. I to jest jeden z argumentów za ich likwidacją. To czy oprócz tego likwidacja tych szkół przyniesie plusy dodatnie czy ujemne to już inna sprawa. Cały czas o tym pisze i tylko o tym.

Problem z tego rodzaju argumentami jest następujący: są całkowicie oderwane od rzeczywistości. Albo inaczej: biorą się z utopijnych przesłanek. Nie każde dziecko i nie każdy rodzic. Równie dobrze mógłbym powiedzieć: dziecko uczone przez dobrego nauczyciela potrafi wygciągnąć 4 razy lepsze wyniki niż uczone w domu. (A w ogóle skąd taka "statystyka"?). Zdajesz sobie chyba doskonale sprawę, że konieczne jest stworzenie jakiegoś systemu, w którym każde dziecko będzie mogło się kształcić. Nie mogą tego robić rodzice. Z miliona powodów: bo nie mają czasu, bo pracują, bo nie mają odpowiedniej wiedzy, bo może im brakować cierpliwości etc. Muszą się tym zająć ludzie spoza rodziny. A oni nigdy nie będą mieli do dziecka takiego stosunku, jak (dobrzy) rodzice. System szkolnictwa, który przypominał będzie sytuację przez ciebie opisaną, nie jest możliwy. Nawet jeśli sprywatyzujemy wszystkie szkoły. (Chyba że każda rodzina będzie opłacać jakiegoś genialnego guwernera). Chciałbym więc usłyszeć, jak sobie wyobrażasz szkołę, do której miałoby chodzić twoje dziecko? Coś w fińśkim stylu?
Ależ ja doskonale wiem, że niemożliwe jest by istniał świat bez szkół. Ale nie zmienia to faktu, że szkoła w dzisiejszym wydaniu jest jednym z najgorszych możliwych wyjść. Pytasz jaką ja widziałbym szkołę? Taką w której nauczyciele mają pojęcie o pedagogice i ucznia traktuje się jak z jednej strony klienta (bo jest to klient) a z drugiej jak partnera. Ale przede wszystkim jak człowieka a nie numerek w dzienniku. Wymagało by to całkowitego przeodelowania relacji uczen nauczyciel, i zniesienia podwładny szef jak jest to dzisiaj.

No tak. Dzieci nie pytać, zadania nie zadawać, zachowania jawnie nie oceniać. A czy czytanie lektur też powinniśmy wyrugować ze szkół? I nie sprawdzać, czy zostały przeczytane? Szybkie pytanie: możesz mi tak prosto wyjaśnić, jak nauczyciel ma wykształcić u gimnazjalisty czy licealisty umiejętność pisania, skoro nie może mu zadawać nic do domu? Pamiętaj, że w klasie jest 30 osób. Twoje postulaty byłyby może do zrealizowania, gdyby każda rodzina miała zatrudnionego na pełny etat prywatnego nauczyciela, który siedziałby przy jednym dziecku przez 6 godzin dziennie, czuwał nad tym, co pisze, dokonywał na bieżąco poprawek etc. Kolejna utopia.
Znowu wychodzi, że masz niskie pojęcie o pedagogice. Już odsyłałem cię do sławnych osobistości w tym temacie, weź się zaznajom choćby z wikipedią to znacznie pomoże Ci w edukacji. Moje postulaty są do zrealizowania gdyby szkoły niebyły ciągnięte cały czas tym stu letnim systemem który dobry był gdy połowa ludzi to byli analfabeci. Zmiana systemu + zmiana mentalności. Tylko o czym my gadamy jak w przeciętnym domu rodzice pojęcie o wychowaniu mają zerowe.

Już pisałem: przespałeś kilka ostatnich lat, a teraz psioczysz na szkołę, choć nie wiesz, co się w niej zmieniło. Nie ma tzw. "klucza" z jedyną poprawną odpowiedzią. Poinformowałem cię o tym jako egzaminator maturalny, który - być może - sprawdzał twoją maturę. :P Odesłałem cię nawet do stosownych, oficjalnych dokumentów, a ty dalej swoje.
Dobrze jednak to kropla w morzu potrzeb.

Ech... Jak grochem o ścianę. Naprawdę mam cię odesłać do gminazjalnej i licelanej listy lektur?
Akurat tamto brałem z lektur w konkretnym gimnazjum. I akurat ja także miałem to jakoś w gimnazjum, Tutaj natomiast widzę Dziady tak jak pisałem Dziady. Czy Ty czytasz co mi podsyłąsz?

Widzisz gdzieś tutaj "Starego człowieka i morze"? Słabo guglujesz. Ja natomiast w gimnazjum omawiam np. (oprócz tego, co obowiązkowo proponuje się w podstawie programowej) dwie powieści fantasy (Le Guin + Tolkien lub Sapkowski), kilka utworów science-fiction, powieści młodzieżowe (Terakowska, Nowak), kryminały (Christie, Conan Doyle), różne komiksy (np. "Thorgala"), filmy (typu "Zakochany Szekspir" czy "Matrix", bo świetnie się nadaje do wyjaśnienia przypowieści Platona o jaskini) etc.

Co do liceum... Otóż właśnie gimnazjum, którego likwidację postulujesz, jest zabawą z literatura i kulturą. Szkoła ponadgimnazjalna ma ci z kolei dodatkowo dostarczyć wiedzy na temat naszej narodowej kultury, a przede wszystkim wyposażyć cię w konteksty, dzięki którym będziesz odczytywał inne teksty ze zrozumieniem. Nie wyobrażam sobie, żeby człowiek, który wychodzi z liceum, nie znał najważniejszego utworu polskiego romantyzmu, czyli "Dziadów", które, nawiasem mówiąc, omawia się zazwyczaj w 2 klasie (a nie w pierwszej). Masz wtedy co najmniej 17 lat. Chyba jesteś w stanie pojąć Wielką Improwizację.
16 lat rozpoczęcie chlania i ruchania na prawo i lewo ale w szkole krzewienie narodowej kultury. Otóż powiem - lektury takie jak Dziady mogę przeczytać mając 20+ lat i je rozumiejąc. Z resztą piszesz wielkie ideały a ja wiem jak jest - 90% licealistów nie wie już czym różnią się poszczególne części Dziadów a sporo pewnie miało by problemy z określeniem kto je napisał. Jak widać lekko do dupy to działa. Tak w ogóle to takiego Pana Tadeusza mnie uczyli jakoś z początkiem gimnazjum z tego co pamiętam, wiesz jak wyglądała nauka tego?

Jeśli uznajesz "Dziady" za lekturę niezrozumiałą dla umysłu w takim wieku, to wybacz... nie powinieneś chodzić do liceum, tylko rzeczywiście pobierać korepetycje od rodziców w domu. A jeśli uważasz, że w liceum powinno się czytać wyłącznie książki lekkie, łatwe i przyjemne, to rzeczywiście nie dojdziemy do porozumienia. Przypominam też, że w liceum omawia się np. "Wojnę polska-ruską" Masłowskiej, reportaże Kapuścińskiego, Orwella (nawet w gimnazjum), "Mistrza i Małgorzatę", "Imię róży" etc. Oprócz "Dziadów" jest wiele nieco bardziej współczesnych i przystępnych pozycji. "Dziady" są konieczne, żeby ruszyć dalej. To jak z każdą dziedziną nauki: trzeba znać rzeczy elementarne, żeby zdobywać dalszą wiedzę i dalsze umiejętności.
Niestety te inwektywy są nietrafione bo jak pisałem wyżej w liceum każdy ma w dupie o czym mówią Dziady. Niktg nie będzie się nad tym zastanawiał w tak młodym wieku. Może tego nie przyjmujesz do wiadomości i jako osoba która skończyła liceum 20 lat temu tego nie pamiętasz ale ja wiem jak to wygląda, jescze nie zapomniałem. Nie piszę, że wszystkie lektury są nietrafione jeśli chodzi o wiek odbiorców i taka np Zbrodnia I kara w liceum jak najbardziej ale proszę Cię, omawianie w gimnazjum XVI wiecznego poety piszącego o śmierci córki to jest jakieś nieporozumienie.

Widzisz gdzieś tutaj "Starego człowieka i morze"? Słabo guglujesz. Ja natomiast w gimnazjum omawiam np. (oprócz tego, co obowiązkowo proponuje się w podstawie programowej) dwie powieści fantasy (Le Guin + Tolkien lub Sapkowski), kilka utworów science-fiction, powieści młodzieżowe (Terakowska, Nowak), kryminały (Christie, Conan Doyle), różne komiksy (np. "Thorgala"), filmy (typu "Zakochany Szekspir" czy "Matrix", bo świetnie się nadaje do wyjaśnienia przypowieści Platona o jaskini) etc.
I fajnie choć Thorgal gdzie gwałcą na potęgę dla 15 latków taki średni ale w tych czasach i tak każdy gimbus gra w gta. Jakie to utwory scfi jestem ciekaw? Inna sprawa, że takie praktyki to rzadkość.

róbuję od ciebie wyciągnąć, jak sobie wyobrażasz tę idealną edukację, ale na razie żadnego pozytywnego projektu zmian nie usłyszałem. A zatem?
Zmiana stosunku uczen nauczyciel na partnerski a nie feudalny.

Bzdura. Każde wypracowanie jest inne. Zupełnie inaczej napisane. Każde wymaga od nauczyciela maksymalnego skupienia, bo zazwyczaj trudno zrozumieć, co piszecie. Ciągle się wymądrzasz w kwestiach, o których nie masz zielonego pojęcia. Machinalnie to można ziemniaki obierać, a nie sprawdzać prace uczniów.

Mając 1000 prac każda dąży do średniej. Ludzie są podobni piszą podobnie. Zanzaczyłem ze nie jest to tosamo i że NIE robi się tego machinalnie (nie czytasz co piszę?) ale uczniowie to nie są poeci z których każdy ma swój unikalny styl.

Bzdura. CO roku przygotowuję inne zajęcia, choćby z tego względu, że uczę z różnych podręczników, a zmiany w programach etc. następują bardzo często. Zestaw lektur, które omawiam, też często się zmienia. Sprawdziany zawsze są dostosowane do rozkładu materiału, który też się ciągle zmienia. Przestań tonem lekceważąco-mentorskim wypowiadać się o sprawach, o których nie masz pojęcia.
Tematy zostają te same. Zawsze uczysz o romantyźmie o pozytywiźmie itd. Może się to trochę zmieniać (znowu wina systemu i odgórnych regulacji) ale wybacz poziom przykładowo historii w gimnazjum to poziom który ogarnia przeciętny student historii z głowy.

Trzeba sobie było lepiej dobierać znajomych i szkołę (ponadgimnazjalną). Jeśli idzie o sam warsztat pracy, rocznie kupuję kilkadziesiąt książek z zakresu filozofii i teorii literatury. Zdobyłem uprawnienia egzaminatora maturalnego. Nauczyłem się obsługiwać Scribusa i InDesigna, bo zajmuję się profesjonalnym składem szkolnych wydawnictw. Przez wiele lat zdobywałem doświadczenie jako tłumacz, m.in. tekstów literackich i gier komputerowych (dzięki mnie mogłeś zagrać w mnóstwo produkcji po polsku, np. w "Thiefa"), co wpłynęło również moje umiejętności nauczycielskie (np. kupuję wiele pozycji dotyczących literatury po angielsku). Przez kilka lat byłem stałym współpracownikiem "Ha!artu". Za rok zaczynam kolejne studia podyplomowe. O niezliczonych kursach pedagogiczno-metodycznych nawet nie wspominam. Itp.
I chcesz żeby Ci zrobić zdjęcie? Skoro z takim doświadczeniem i wiedzą teoretyczną nie widzisz problemów polskiej edukacji to niestety chyba minąleś się z powołaniem. Możliwe że masz też podstawowy problem nauczycieli, nie potrafisz wczuć się w sytuację ucznia i zrozumieć że to Ty jesteś pracownikiem a oni klientem a rozwijasz się dla swojej potrzeby zawodowej a nie dla dobra uczniów.

Trzeba sobie było lepiej dobierać znajomych i szkołę (ponadgimnazjalną)
Mnie też zaczyna boleć brzuch, jak słyszę, że nauczyciele się nie dokształcają. Musisz wyjść z zaklętego kręgu stereotypów i zrozumieć, że nie każda szkoła przypomina twoją i nie każdy nauczyciel to jakaś stara baba, która nienawidzi dzieci.
I dobrałem sobie ale dopiero szkołę po liceum gdzie mogłem wybrać to co chcę albo nic nie wybrać. I wybrałem szkołę gdzie stosunki nacuzyciel uczen są jak powtarzam po raz któryś jak człowiek człowiek a nie niewolnik pan.
I chyba znowu nie czytasz co piszę - nie twierdzę zę wszyscy czy większosc nauczycieli co ich miałem była straszna. Nie, większosc była przeciętna ale nie byli to nauczyciele tylko wyrobnicy. A to nie powinno mieć miejsca.

Mówił dziad do obrazu... Ja ci podaję konkretne argumenty, wyliczenia poparte moimi doświdczeniami, a ty: "dalej przy tym zostaję". Przypominasz Edka z "Tanga" Mrożka: swoje wiesz i już. Ubzdurałeś sobie coś i zdania nie zmienisz.
Ale co mi podajesz? Przyznałem ze polonisci mkogą pracowac dłuzej ale powiedz mi gdzie jest ta praca matematyków? No gdzie?

Starych i głupich nie zwolnisz, owszem. Muszą wymrzeć. Ale zwiększenie zarobków jest konieczne, żeby do zawodu trafiali młodzi i zdolni. Chyba warto ponieść taką cenę? Od czegoś musisz zacząć, nawet jeśli częściowo przez kilka lat korzystać na tym będą ci, którzy nie powinni.
Dlatego jestem za uwolnieniem tej dziedziny. Jeśli nauczyciele będą uczyć dobrze to ludzie będą chcieli im płacic proste.

A to dobre. Informuję cię, że szkoła to nie tylko uczniowie. A nauczyciel też człowiek, który ma rodzinę, dzieci etc. Nie jest jakimś przedmiotem edukacyjnej wymiany handlowej. Jak zaczniesz o nauczycielach myśleć podmiotowo i opadną ci z oczu klapki nienawiści, to będzie się dało z tobą rozmawiać rzeczowo. Jakaś straszna trauma szkolna w tobie siedzi.
Po raz kolejny - nauczyciele to pracownicy, szkoła jest placówką dla uczniów i ma kształcic a nie utrzymywać nauczycieli. Owszem siedzi we mnie trauma szkolna bo jako jeden z niewielu zdaję sobie sprawę jak okropnym marnotrastwem czasu była i jak hamuje rozwój jednostek wybitnych. To nie ja mam klapki na oczach, to Ty nie widzisz problemów edukacji bo jesteś tak już umaczany w tym systemie że nie widzisz możliwości zmiany.

lordpilot->
Garret jak zwykle "niszczy" :) Przyglądam się tak tej całej dyskusji z zaciekawieniem (jako rodzic, bo córa 5 lat, synek prawie 3 i obowiązek szkolny niedługo) i wprost nie wierze, że w XXI w. ktoś może mieć takie idiotyczne anarchokapitalistyczne poglądy rodem z wieku XIX. Przy porównaniu szkoły do kopalni już śmiechłem mocno - no tak "kuce" wszystko rozpatrują w kategoriach zysków i strat. Obawiam, się jednak że "tanio" i "efektywnie" nie zawsze idzie w parze, a już na pewno nie w przypadku szkoły. No, ale komu ja mam to tłumaczyć :).
Nie utrudnia Ci życia, że wszędzie widisz politykę i na tej podstawie kategoryzujesz otaczający Cie świat? Co robisz w realnej rozmowie gdy nie możesz wstawić żołtej szyderczej buźki?

Serio pogląd, że szkoła ma dawać towar w postaci edukacji jest xix wiecznym idiotycznym poglądem? To co ma dawać szkoła?

ps 2. Ja szkołę kończyłem jeszcze w starym systemie (8 lat podstawówki + 4 LO) i "Stary człowiek i morze" (lektura bodajże w 7 albo 8 klasie podstawówki) nie przyprawiał mnie o myśli samobójcze, ale to tak na marginesie ;-)
Na pewno jako 13 latek bardzo wiele z niej zrozumniałeś.

ps. Tak swoją drogą Garret Ty jesteś po szkole publicznej czy prywatnej? Bo pomijając psychikę, to musiałeś trafić na kiepską szkołę i kiepskich nauczycieli - masz spore problemy z poprawnym wysławianiem się w języku polskim. Ok, nikt nie jest ideałem, sam też nie jestem, jednak ilość błędów (ortograficznych, interpunkcyjnych) i niechlujny sposób pisania w Twoich postach wręcz poraża.
Trafiłem na takich samych nauczycieli jak każdy. Ale wystarczyło lekko pogłębić swoą wiedzę o pedagogice by zauważyć jak idiotyczny jest to system.
Pisząc na forum długiego posta sprawdzanie interpunkcji i poprawki były by dość sporym marnowaniem czasu. Serio dla Cb jest to równoznaczne ze słabą edukacją? No ok

02.11.2015 15:38
😍
63
odpowiedz
Wen-Chi Lee
42
_

Zmiana stosunku uczen nauczyciel na partnerski a nie feudalny.

Z uwagą czytam Twoje wypociny, jednak na poważnie wyobrażasz sobie taki system przy obecnym poziomie gównażerii? Może i nie ukończyłeś szkoły 20 lat temu jak Bukary, ale chyba nie zdajesz sobie sprawę, jak aroganccy i złośliwi są dzisiejsi ludzie w tak młodym wieku jak np. uczniowie z gimnazjum. System partnerski o którym piszesz, doprowadziłby do tego że prestiż nauczyciela kompletnie straciłby na znaczeniu a bachory (a często i ich durniejsi rodzice) tak dawaliby w kość nauczycielom, że głowa mała... Rodzice mojej dziewczyny są nauczycielami odpowiednio w podstawówce i gimnazjum, i jakie to ja już historie słyszałem, to poważnie współczuję Bukaremu, że nie dość że ma ciężko w pracy, to jeszcze w wolnym czasie musi się użerać z ignorantami na forach dyskusyjnych by uświadomić ludziom, jak naprawdę sprawa wygląda...

System partnerski może i by się sprawdził, ale kilkadziesiąt lat temu. Dziś szkoły by kompletnie straciły panowanie nad tym co się dzieje w placówkach.

02.11.2015 16:20
Garret Rendellson
64
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Wen Chi Lee
Z uwagą czytam Twoje wypociny, jednak na poważnie wyobrażasz sobie taki system przy obecnym poziomie gównażerii? Może i nie ukończyłeś szkoły 20 lat temu jak Bukary, ale chyba nie zdajesz sobie sprawę, jak aroganccy i złośliwi są dzisiejsi ludzie w tak młodym wieku jak np. uczniowie z gimnazjum. System partnerski o którym piszesz, doprowadziłby do tego że prestiż nauczyciela kompletnie straciłby na znaczeniu a bachory (a często i ich durniejsi rodzice) tak dawaliby w kość nauczycielom, że głowa mała... Rodzice mojej dziewczyny są nauczycielami odpowiednio w podstawówce i gimnazjum, i jakie to ja już historie słyszałem, to poważnie współczuję Bukaremu, że nie dość że ma ciężko w pracy, to jeszcze w wolnym czasie musi się użerać z ignorantami na forach dyskusyjnych by uświadomić ludziom, jak naprawdę sprawa wygląda...
System partnerski może i by się sprawdził, ale kilkadziesiąt lat temu. Dziś szkoły by kompletnie straciły panowanie nad tym co się dzieje w placówkach.

Są tacy właśnie dlatego, że szkoła nie stosuje tego o czym piszę tylko od małego tworzy podział uczeń nauczyciel. Twój argument jest bez sensu "tkwijmy w syfie bo ni da się tego zmienić bo już za długo w nim tkwimy". Gdyby zacząć to wprowadzać od małych klas to za 10 lat nie było by już uczniów wychowanych w "starym" systemie, proste.

doprowadziłby do tego że prestiż nauczyciela kompletnie straciłby na znaczeniu
Prestiż nauczyciela objawia się tylko tym, że ma władzę, a nie jest autorytetem. A i to tylko na lekcji.

Rodzice mojej dziewczyny są nauczycielami odpowiednio w podstawówce i gimnazjum, i jakie to ja już historie słyszałem, to poważnie współczuję Bukaremu, że nie dość że ma ciężko w pracy, to jeszcze w wolnym czasie musi się użerać z ignorantami na forach dyskusyjnych by uświadomić ludziom, jak naprawdę sprawa wygląda...Otóż ja musiałem użerać się przez 10 lat z nauczycielami 5 razy gorszymi niż Bukary i ktoś mi za to coś zwrócił? Nie. Powtarzam takie a nie inne zachowanie uczniów jest skutkiem a nie przyczyną dla której nauczyciele muszą być surowi.

02.11.2015 16:21
Flyby
😊
65
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

Niezłe spory z tym szkolnictwem ;)
Hmm, według mnie najlepsze by było w takim wypadku "samouctwo", dla bardziej uczonych "samokształcenie" ;) Też obowiązkowe a jakże..
Zupełnie niestresujące zajęcia w wolnych chwilach - dla najmłodszych przy soczku, dla starszych przy herbatce lub piwku. Pomoce naukowe to smartfony, tablety - przy wyższych chceniach, laptopy.
Studia to już komputer - tu i tam potrzebnych, niesympatycznych wykładowców, zawsze można wyłączyć, ekran opluć. Pogłębianie wiedzy na youtube. W jednym okienku pieprzyłby farmazony jakiś niby profesorek, w drugim sztosy odstawiały śpiewające dzieweczki, w trzecim kumpel prezentował ostatnie fiki-miki..
Na luźnych zjazdach, koncertowo-naukowych - (opłacanych od konsumpcji) obczajone towarzystwo z tytułami, egzaminowało by nas dobrotliwie na jakiś tam tytuł (w zależności od aspiracji). Niezdane egzaminy?!
Na następnym koncercie byłyby zdane.. Dobre chęci, przy samokształceniu, mogą wszystko..

02.11.2015 16:52
Widzący
😁
66
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Zlikwidować, rozpuścić a jak się nie rozejdą rozgonić.

02.11.2015 18:54
Herr Pietrus
67
odpowiedz
Herr Pietrus
223
Ficyt

Twierdzenie, że w wieku 17 lat nie sposób ogarnąć Dziadów naprawdę niszczy system...

Ale tak sobie myślę, że i Bakary - daj Bóg - może faktycznie jest tym cholernym promilem dobrych nauczycieli. I weź takiemu wytłumacz, co robi reszta - nawet jeśli faktycznie jest już tak dalece zreformowana, że ludzie kończący szkołę 10 lat temu nic nie wiedzą na temat współczesnego gimnazjum... jeśli tak, to wypada chyba tylko życzyć obywatelom równie udanej reformy służby zdrowia i podatków :D

02.11.2015 21:07
Garret Rendellson
68
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Herr Pietrus-->Niestety taka jest prawda. Możesz żyjesz w świecie gdzie 17 latkowie zaczytują się Dziadami i z pasją je analizują ale rzeczywistość jest brutalna. Każdy ma to w dupie i zapamiętuje przez krótki czas tyle ile mu pani wyłoży na lekcji zaraz potem sam to pozapomina. Oprócz Dziadów są jeszcze inne przykłady o których pisałęm jak przerabianie w gimnazjum Pana Tadeusza czy Kochanowskiego czy (już później) takich wspaniałych i ciekawych dla młodego człowieka lektur jak Nad Niemnem.

02.11.2015 22:56
Bukary
69
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garret napisał:
To czy oprócz tego likwidacja tych szkół przyniesie plusy dodatnie czy ujemne to już inna sprawa.

Hmmm... A mnie się zdawało, że właśnie o tym (rzekomych korzyściach z likwidacji gimnazjów) dyskutujemy.

Pytasz jaką ja widziałbym szkołę? Taką w której nauczyciele mają pojęcie o pedagogice i ucznia traktuje się jak z jednej strony klienta (bo jest to klient) a z drugiej jak partnera. Ale przede wszystkim jak człowieka a nie numerek w dzienniku. Wymagało by to całkowitego przeodelowania relacji uczen nauczyciel, i zniesienia podwładny szef jak jest to dzisiaj.

To wszystko piękne i okrągłe słówka. A ja po raz kolejny pytam o konkretne propozycje zmian. Chętnie posłucham, w jakiż to sposób klient-uczeń domagałby się od nauczyciela-sprzedawcy właściwej realizacji usługi edukacyjnej. I w jaki sposób nauczyciel-sprzedawca miałby wyegzekwować od klienta-ucznia kupno tejże usługi w odpowiedniej, koniecznej do zdania egzaminów ilości.

Znowu wychodzi, że masz niskie pojęcie o pedagogice. Już odsyłałem cię do sławnych osobistości w tym temacie

Osobistości? O ile się nie mylę, na razie przywołałeś tylko Korczaka. Ale twoje postulaty zmian w szkolnictwie są w wielu miejscach (np. "zniszczenie starego systemu", "łatwe" lektury) sprzeczne z progresywizmem tego nauczyciela. Obawiam się, że słaba wiedza z zakresu pedagogiki charakteryzuje jednak twoją osobę.

Dobrze jednak to kropla w morzu potrzeb.

Owszem. Niemniej jednak casus "klucza" pokazuje, że masz w głowie nieco wypaczony obraz szkoły, więc znaczna część postulowanych przez ciebie zmian jest już nieaktualna.

Tutaj natomiast widzę Dziady tak jak pisałem Dziady. Czy Ty czytasz co mi podsyłąsz?

A czytałeś to, co pisałem o "Dziadach"? Usunięcie "Dziadów" z kursu literatury polskiej przypominałoby usunięcie działu "Fundamenty" z podręcznika dla architektów. Młodzież, która dostawała od milicji pałami za obronę "Dziadów" w czasach komuny, spogląda teraz na ciebie z całkowitym niezrozumieniem w oczach. ;)

16 lat rozpoczęcie chlania i ruchania na prawo i lewo ale w szkole krzewienie narodowej kultury.

W jakim środowisku tyś się wychował?

Tak w ogóle to takiego Pana Tadeusza mnie uczyli jakoś z początkiem gimnazjum z tego co pamiętam, wiesz jak wyglądała nauka tego?

Wybacz, ale nie obchodzi mnie to, jak się zmagałeś z tym "arcytrudnym" dziełem kilka lat temu. Rozmawiamy o tym, co jest teraz, a nie o tym, co było dawniej.

90% licealistów nie wie już czym różnią się poszczególne części Dziadów a sporo pewnie miało by problemy z określeniem kto je napisał

I czego to niby dowodzi? Idąc tokiem twojego rozumowania: 90% licealistów nie zna podstawowych wiadomości z zakresu matematyki, chemii, biologii, fizyki, historii etc. Mamy więc tych rzeczy nie nauczać? To może zapytajmy przeciętnego licealistę, o czym by chciał rozmawiać na lekcji... I przerabiajmy tylko to, co jest według niego interesujące. Jesteś pewien, że takiej szkoły się domagasz dla swoich dzieci?

omawianie w gimnazjum XVI wiecznego poety piszącego o śmierci córki to jest jakieś nieporozumienie.

Ciekawe stwierdzenie. Bo akurat lekcje poświęcone trenom budzą największe zainteresowanie wśród moich gimnazjalistów. Aktywność uczniowska sięga na nich zenitu (podobnie jak np. w czasie omawiania Orwella). To bardzo dobrze pokazuje, że swoje niezwykle subiektywne odczucia traktujesz jak prawdy objawione. Nie mierz wszystkich uczniów swoją miarą.

I fajnie choć Thorgal gdzie gwałcą na potęgę dla 15 latków taki średni ale w tych czasach i tak każdy gimbus gra w gta.

"Thorgal" jest dla mnie materiałem do zajęć poświęconych zabiegowi mityzacji w literaturze. Dobieram z tej serii odpowiednie materiały. Nie musisz się martwić o psychikę uczniów.

Jakie to utwory scfi jestem ciekaw? Inna sprawa, że takie praktyki to rzadkość.

Np. opowiadania Philipa K. Dicka, "Solaris" Lema, zabawne fragmenty ze Strugackich, "Nowy wspaniały świat" Huxleya. Zastanawiam się też ostatnio nad wykorzystaniem "Kwestii sumienia". Świetnie się nadaje do rozważań o religii, tolerancji i lęku przed "obcymi" (choćby w kontekście popularnego ostatnio tematu uchodźców).

A takie praktyki to nie rzadkość. Po raz kolejny się mylisz. W podręcznikach do gimnazjum są nawet różne fragmenty utworów sci-fi.

Zmiana stosunku uczen nauczyciel na partnerski a nie feudalny.

Nie rozśmieszaj mnie. To twoja konkretna propozycja zmian w szkolnictwie?

Tematy zostają te same. Zawsze uczysz o romantyźmie o pozytywiźmie itd.

Nie, tematy się zmieniają. Kolejna bzdura. To tak, jakbyś powiedział: "zawsze uczysz literatury". Czy ty zdajesz sobie np. sprawę, ile milionów problemów, tekstów, zagadnień etc. zawiera się w pojęciu "romantyzm"?

Możliwe że masz też podstawowy problem nauczycieli, nie potrafisz wczuć się w sytuację ucznia i zrozumieć że to Ty jesteś pracownikiem a oni klientem a rozwijasz się dla swojej potrzeby zawodowej a nie dla dobra uczniów.

Każda z rzeczy, które wymieniłem, przyczyniła się w sposób mniej lub bardziej bezpośredni do poprawy jakości mojej pracy z uczniem, a zatem dokształcałem się "dla dobra uczniów". A z tym wczuwaniem się... skoro mnie poddałeś takiej analizie psychologiczno-zawodowej, pozwól, że i ja zabawię się w domorosłego psychiatrę: z każdej twojej wypowiedzi wyziera nie tylko ignorancja w podstawowych kwestiach edukacyjnych, ale też całkowity brak empatii przypominający XIX-wieczne poglądy "fabrykanta Niemca" (że zacytuję Krasińskiego).

02.11.2015 22:58
Flyby
😃
70
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

Garrecie, te stare i nudne lektury, są osnową Twojej narodowej egzystencji, czy tego chcesz, czy nie..
W każdym kraju (państwie) z jakąś bardziej lub mniej niepodległą, przeszłością (nawet w Ameryce ;)) ustalają wzorce obyczajowe i historyczne.. Możesz oczywiście pieklić się nad formą w jakiej są podawane - lecz wiele to nie zmienia.
Nie są w stanie, nigdzie na świecie, obudzić od razu u młodego pokolenia, zachwytu swoimi treściami. Pełne zrozumienie takich lektur przychodzi z wiekiem - kiedy to, na odmianę, przychodzą nowe potrzeby i pragnienia ;) Jeżeli, mimo wszystko (mimo paskudnych systemów szkolnictwa i wrednych nauczycieli) "ziarno zostało posiane" - bywa że całkiem udatnie "kiełkuje" i daje..khm, "plony" ;)
..taa, prawie pozytywizm, gdybym zmienił styl pisania, byłaby młodopolszczyzna ;)

..pełne moje zrozumienie dla argumentacji Bukarego - szczerze mówiąc, podziwiam go..

02.11.2015 23:52
Minas Morgul
71
odpowiedz
Minas Morgul
239
Szaman koboldów

A wracacie czasem do lektur szkolnych? Ale tak z ręką na sercu, bez oszukiwania :D.
Ostatnio sięgam po nie dość często :). Przyjemne uczucie. Niby zarys wydarzeń kojarzę bardzo dobrze, ale i tak czuję się, jakbym czytał te lektury na nowo i jakby dawniej umykało mi z 60% sensu.

Mieliśmy, swoją drogą, cudowną polonistkę. Stara babcia - wiecie - z gatunku babć, które osiągnęły już maksymalny poziom i nie są w stanie się bardziej postarzeć. Uznała, że z kluczami damy sobie radę i 3 lata j. polskiego przeleciały mi na opowieściach i ciekawostkach dot. autorów, ich stanu psychicznego, a to wszystko osadzone w barwnie zbudowanym kontekście historycznym.

Chciałbym znowu do szkoły.

03.11.2015 00:02
Garret Rendellson
72
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary
Osobistości? O ile się nie mylę, na razie przywołałeś tylko Korczaka. Ale twoje postulaty zmian w szkolnictwie są w wielu miejscach (np. "zniszczenie starego systemu", "łatwe" lektury) sprzeczne z progresywizmem tego nauczyciela. Obawiam się, że słaba wiedza z zakresu pedagogiki charakteryzuje jednak twoją osobę.
Nie pisałem o łatwych lekturach tylko przystosowanych do odbiorcy. O ile mi wiadomo to system który proponował Korczak nie ma wiele wspólnego z tym co widać w dzisiejszych szkołąch więc nie wiem o czym piszesz.

A czytałeś to, co pisałem o "Dziadach"? Usunięcie "Dziadów" z kursu literatury polskiej przypominałoby usunięcie działu "Fundamenty" z podręcznika dla architektów. Młodzież, która dostawała od milicji pałami za obronę "Dziadów" w czasach komuny, spogląda teraz na ciebie z całkowitym niezrozumieniem w oczach. ;)
W jakim środowisku tyś się wychował?
Wybacz, ale nie obchodzi mnie to, jak się zmagałeś z tym "arcytrudnym" dziełem kilka lat temu. Rozmawiamy o tym, co jest teraz, a nie o tym, co było dawniej.
I czego to niby dowodzi? Idąc tokiem twojego rozumowania: 90% licealistów nie zna podstawowych wiadomości z zakresu matematyki, chemii, biologii, fizyki, historii etc. Mamy więc tych rzeczy nie nauczać? To może zapytajmy przeciętnego licealistę, o czym by chciał rozmawiać na lekcji... I przerabiajmy tylko to, co jest według niego interesujące. Jesteś pewien, że takiej szkoły się domagasz dla swoich dzieci?
Ciekawe stwierdzenie. Bo akurat lekcje poświęcone trenom budzą największe zainteresowanie wśród moich gimnazjalistów. Aktywność uczniowska sięga na nich zenitu (podobnie jak np. w czasie omawiania Orwella). To bardzo dobrze pokazuje, że swoje niezwykle subiektywne odczucia traktujesz jak prawdy objawione. Nie mierz wszystkich uczniów swoją miarą.

I tu wychodzi Twój problem - piszę Ci dlaczego omawianie Dziadów w gimnazjum jest złe a Ty mi piszesz że to podstawy i trzeba je znać. Napiszę to raz jeszcze - wiem że to są podstawy które gimnazjalista powinien poznać ale co z tego skoro nie ma możliwości by to poznał i przyswoił bo nie jest to dostosowane do jego wieku?
Żeby nie być gołosłownym i podać jakieś rozwiązanie - niech uczą o tym co to są Dziady ale nie karzą to czytać i omawiać bo to tlyko strata czasu i nerwów.

Ciekawe stwierdzenie. Bo akurat lekcje poświęcone trenom budzą największe zainteresowanie wśród moich gimnazjalistów.
To masz jakąś uber klasę albo potrafisz ciekawie przedstawić nieciekawy temat. Ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Zarzucasz mi że mam klapki na oczach i patrzę jednostronnie a to Ty piszesz z perspektywy tylko jednego nauczyciela - ja poznałem ich sporo i wiem ile z nich potrafiło przedstawić ciekawie to co mają do powiedzenia.

Np. opowiadania Philipa K. Dicka, "Solaris" Lema, zabawne fragmenty ze Strugackich, "Nowy wspaniały świat" Huxleya. Zastanawiam się też ostatnio nad wykorzystaniem "Kwestii sumienia". Świetnie się nadaje do rozważań o religii, tolerancji i lęku przed "obcymi" (choćby w kontekście popularnego ostatnio tematu uchodźców).
ZNowóż zazdroszczę ale jak pisałem wyżej w takim razie jesteś wyjąkiem bo jak tłumaczyć to, że przez całą szkołę przerobiłem raptem jedno opowiadanie Lema i to w podstawówce.
A takie praktyki to nie rzadkość. Po raz kolejny się mylisz. W podręcznikach do gimnazjum są nawet różne fragmenty utworów sci-fi.
Szkołę kończyłem ledwie kilka lat temu, nauczyciele są ci sami a w spisie lektur która teraz obowiązuje wszystkie fajne lektury które były by ciekawe dla młodych ludzi są nadobowiązkowe. Dlaczego nagle ci sami którzy wtedy tego nie przerabiali mieli by zacząć teraz? Powiem też że kończyłem przekrój szkół od dość słabej (ale bez przesady) to jednej z lepszych i było wszędzie to samo. Taki sam rozkład nauczycieli zaangażowanych i nie. Chcesz mi wmowic ze w kilka lat nagle się zmienili?

Nie rozśmieszaj mnie. To twoja konkretna propozycja zmian w szkolnictwie?
Jeżeli to jest dla Ciebie śmieszne to naprawdę minąłeś się z powołaniem i raczej powinieneś uczyć na studiach gdzie taka forma jest bardziej odpowiednia (choć i tak powinna być inna).

Nie, tematy się zmieniają. Kolejna bzdura. To tak, jakbyś powiedział: "zawsze uczysz literatury". Czy ty zdajesz sobie np. sprawę, ile milionów problemów, tekstów, zagadnień etc. zawiera się w pojęciu "romantyzm"Owszem zawiera ale nie na poziomie gimnazjum. Jest to dokładnie tak jakbym napisał zawsze uczysz o rozbiorach polski. Mogą zmieniać się niuanse ale na poziomie gimnazjum masz przekazać odpowiednią ilość faktów które nie są porażające. Ktoś kto zajmuje się tym tematem cały czas nie powinien mieć z tym problemu.
O rzeczach takich jak fizyka już w ogóle nie wspominam bo wystarczy przeczytać Feynmana żeby uczyć 13 latki.

Wybacz, ale nie obchodzi mnie to, jak się zmagałeś z tym "arcytrudnym" dziełem kilka lat temu. Rozmawiamy o tym, co jest teraz, a nie o tym, co było dawniej.
To było tylko takie porównanie żebyś wiedział jak wygląda odbiór niedostosowanej lektury do wieku.

Każda z rzeczy, które wymieniłem, przyczyniła się w sposób mniej lub bardziej bezpośredni do poprawy jakości mojej pracy z uczniem, a zatem dokształcałem się "dla dobra uczniów". A z tym wczuwaniem się... skoro mnie poddałeś takiej analizie psychologiczno-zawodowej, pozwól, że i ja zabawię się w domorosłego psychiatrę: z każdej twojej wypowiedzi wyziera nie tylko ignorancja w podstawowych kwestiach edukacyjnych, ale też całkowity brak empatii przypominający XIX-wieczne poglądy "fabrykanta Niemca" (że zacytuję Krasińskiego).
Dzięki, ale pisząc że JA nie posiadam empatii strzelasz sobie w kolano bo cały czas właśnie piszę z perspektywy ucznia którym juz nie jestem. Pisząc
W jakim środowisku tyś się wychował?
to z Ciebie wychodzi nie tyle brak prób empatii co po prostu nieznajomość uczniowskiego świata. 16-18 lat to początek imprezowania pierwszych miłości spotkań ze znajomymi itede. Może już zapomniałeś może jesteś jakiś inny ale tak właśnie jest. I tutaj akurat ja mogę się powołać na doświadczenie w tym względzie więc proszę nie mów że tak nie jest.

To wszystko piękne i okrągłe słówka. A ja po raz kolejny pytam o konkretne propozycje zmian. Chętnie posłucham, w jakiż to sposób klient-uczeń domagałby się od nauczyciela-sprzedawcy właściwej realizacji usługi edukacyjnej. I w jaki sposób nauczyciel-sprzedawca miałby wyegzekwować od klienta-ucznia kupno tejże usługi w odpowiedniej, koniecznej do zdania egzaminów ilości.
Chciałem napisać ale widzę że dla Ciebie partnerski stosunek nauczyciela i ucznia jest czymś śmiesznym. Jednak podam Ci kilka przykładów żebyś wiedział o co mi chodzi, jednych ważniejszych drugich mniej ważnych - pytanie na ocenę czyli bat w postaci publicznego napiętnowania i słabej oceny czyli realnych problemów, zabieranie przerwy dzieciom (w ogóle dzwonki to jest coś idiotycznego niestety berz nich trudno było by mieć sprawną organizację w większych placówkach), przymus siedzenia w ławkach, sprawdzanie zeszytów (największy zjebizm całkowity brak nauki zarządzania swoją własnością) itd. To z tych mniejszych. A ważniejsze to np sam system ocen który jest bez sensu - podziałna lepszych i gorszych w zależnosci od talentu bo nigdy uczen głupszy nie otrzyma wysokiej oceny w tym systemie. To tyczy się przede wszytstkim dzieci a nie młodzieży bo ta ma na to wyjebane zazwyczaj. Nierówności takie, że nauczyciel może spóźnić się na lekcje czy nie przyjść a dziecko już nie (problemy + napiętnowanie w stylu "kowalski dlaczego się spóźniłeś"). Mogę tak wymieniać bez końca.

Powiem jescze jedno które również będzie dobrym podsumowaniem - dzisiaj edukacja opiera się na stresie. Na każde lekcji dziecko czy młodzież przeżywa stres, bo albo będzie pytane na ocenę albo w trakcie lekcji, bo nie przeczytało lektury bo była nudna albo przeczytał ale z niej nic nie zrozumiał, bo nie zrobił zadania domowego itd. Edukacja oparta na stresie przegrywa nie ma startu do tej opartej na przyjemności, współpracy a także własnym rozwiązywaniu problemów. I znam tego idealne przykłady nie tylko u siebie.
Powiedz mi także coś co zawsze mnie zastanawiało - dlaczego z całego okresu mojej edukacji pamiętam może 5% i to też fragmentarycznie? Co ta szkoła mi dała oprócz podstaw liczenia? Chemii nie umiem, fizyki nauczyłem się sam, geografi nauczylem się z wikipedii, astronomii również. Języka polskiego przede wszystkim czytając lektury które miałem ochotę przeczytać ze szkoły zostały mi głównie wiadomości o tym jaka lektura należy do jakiego okresu i o co w nim chodziło, biologii jakieś strzępy których nie pamiętam, coś pominąłem? I zanim dobijesz mnie arcymądrą ripostą że mam coś z głową to podpowiem Ci - nie znam ani jednej osoby która miała by inaczej.
Miałem nauczyciela który postępował właśnie wg tego co piszę - jego lekcje nie zawierały stresu. Wiesz co? Był najbardziej lubianym nauczycielem ze wszystkich i aż chciało się wykazać np pisząc wypracowania.

Flyby-->Garrecie, te stare i nudne lektury, są osnową Twojej narodowej egzystencji, czy tego chcesz, czy nie
Owszem można a nawet trzeba uczyć co to były Dziady ale bez oczekiwania że taki młody człowiek wyniesie z tego coś ponad to co ma w notatkach. Czas stracony na omawianie tego można by przeznaczyć na lektury które faktycznie zainteresują taką osobę.
Dokładnie tak jak Bukary - nie myślisz realnie tylko frazesami - jest to podstawa każdy powinien to znać bla bla bla.
Tylko co z tego skoro to nie działa?

03.11.2015 01:40
Flyby
😃
73
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[72]
"nie myślisz realnie tylko frazesami"

I już, Garrecie, po powyższym Twoim zdaniu sądząc - prawie uwierzyłem że "piszesz z pozycji ucznia" ;) A nie przyszło Ci do głowy że wciąż nim jeszcze możesz być? ;) Tak - było w moim poście parę spreparowanych "frazesów", lecz skąd Twój wniosek że "myślę frazesami"? Bo Garret ze szkoły wyniósł tylko "parę notatek" z lektur i teraz ma żal do szkoły że nie mógł wynieść z lektur więcej? Mógł uzupełnić te "notatki", własnym staraniem - dokładnie tak, jak ja po rozstaniu się ze szkołą, kiedyś zrobiłem ;)
Frazesy? Nie wspominam ciepło szkoły, lecz siebie z okresu szkoły, też dobrze nie wspominam. Zdążyłem to wszystko podsumować - co się dało nadrobić i już nie jestem "uczniem Garretem". Chociaż.. czasem żałuję że już nigdy nim nie będę ;) To też "myślenie frazesami"? ;)

"Tylko co z tego skoro to nie działa?"
Niestety, u wszystkich "to" - działać nie może ;) Bardzo często - z powodów pozaszkolnych.
"Humanum est labi" - słabości tkwią w nas a my, najczęściej, wolimy ich nie widzieć.. ;)

03.11.2015 01:56
Garret Rendellson
74
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Wniosek stąd, że tak się wypowiedziałeś. No chyba że rozumiesz to dobrze, iż coś takiego całkiem nie zdaje egzaminu a po prostu lubisz pobawić się słowami, w takim wypadku nie będę Ci przeszkadzał. Jeśli jednak chcesz mi coś powiedzieć to napisz tak żebym Cię zrozumiał.
Mógł uzupełnić te "notatki", własnym staraniem - dokładnie tak, jak ja po rozstaniu się ze szkołą, kiedyś to zrobiłem ;)
Skoro mam uzupełniać to na co traciłem tyle czasu w szkole (co z resztą robiłem o czym pisałem wyżej) to właśnie jest idealny argument przeciwko niej.

Niestety, u wszystkich "to" - działać nie może ;) Bardzo często - z powodów pozaszkolnych.
Oczywiście, dlatego cały czas piszę o większym nacisku (w ogóle jakimkolwiek) na indywidualnego ucznia. I rozwijanie jego zdolności pasji i zainteresowań. A co mamy teraz? Chemię w iii klasie liceum o profilu humanistycznym. Oczywiście podaną w arcyciekawy sposób.
Tak nie u wszystkich to może działac - tylko że teraz nie działą u praktycznie nikogo (nie liczę ile osób zamknęło sobie mentalnie drogę to poznania tychże lektur dogłębniej w przyszłości, przez wciśnięcie im ich w zbyt młodym wieku).

03.11.2015 13:13
Flyby
😊
75
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[74]
"Jeśli jednak chcesz mi coś powiedzieć to napisz tak żebym Cię zrozumiał."

Właśnie Garret.. Być może, gdyby w swoim czasie, uczył Cię Bukary - nie domagał się byś się ode mnie, "pisania ze zrozumieniem" ;) Po prostu, te moje pisanie, odczytywałbyś według moich intencji a one nie są złe ;)
Inaczej - "zjawisko Bukary", w każdym systemie szkolnictwa, należy do rzadkości..
Wyjątkowo krnąbrni uczniowie, czekający na "gwiazdki z nieba", chwała Bogu - też.;) Niektórym te "gwiazdki", jak chmury, przysłania system, który im nie pozwolił "kąpać się w blasku gwiazdek" i osiągnąć pełnię zrozumienia i umiłowania lektur. Już pisałem że takie pełne zrozumienie lektur nie jest możliwe w pewnym wieku - mają zostać chociaż "notatki" (zrozumienie jest zróżnicowane w zależności od osobnika - zawsze byłem dobry "z polskiego";)) ;)
Nie mogą także lektury być zlikwidowane czy przesunięte w czasie - zbyt różne są drogi i potrzeby rosnących uczniaków..Czy muszę jeszcze napisać że nie jest możliwe aby wszyscy nauczyciele byli jak Bukary?

"dlatego cały czas piszę o większym nacisku (w ogóle jakimkolwiek) na indywidualnego ucznia. I rozwijanie jego zdolności pasji i zainteresowań."

Wiesz jak to Twoje zdanie brzmi Garret? Jakbym dawno temu, czytał Giertycha ;) Nie miał złych intencji i chciał kontrolować "żywioł", który właśnie wtedy zaczął wymykać się spod kontroli (także społecznej) ;)
W sumie skończyło się na kłótniach o "listę lektur". Potem było już za późno.. Teraz? Teraz też jest za późno ;)
Chociaż panom z PiS wydaje się że dorwali Złoty Róg, na którym tylko oni potrafią grać, będzie jak zawsze było w "Weselu" ;)

03.11.2015 15:29
76
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

Po co kłótnie, po co Wasze swary głupie i tak wszyscy zginiemy w zupie. Decyzja zapadła: gimnazja zostaną zlikwidowane. Jest to jedna z pierwszych istotnych decyzji nowych władz.
Zawsze powtarzam: możesz nie chodzić na wybory, możesz nie głosować, możesz nie interesować się polityką, ale wiedz, że "polityka" prędzej czy później zainteresuje się Tobą. W taki czy inny sposób ;)

Akurat w przypadku gimnazjów mam ambiwalentne uczucia. Widzę plusy i minusy, plusy ujemne i minusy dodatnie. Tu nie ma jednoznacznie dobrego dla mnie rozstrzygnięcia. Może wprowadzenie gimnazjów w 1999 roku było złą decyzją i nieprzemyślaną, ale likwidacja gimnazjów przez PiS (mam takie przeczucie znając PiS) może być nieprzemyślana podwójnie. Istnieje takie ryzyko.

Argument przeciwko gimnazjom? Mam ten jeden, skromny, często przez rzesze ludzi dobrej woli powtarzany. Zżyta ze sobą od lat grupa uczniów zmuszona jest do zmiany środowiska. Akurat gdy wchodzi w "trudny wiek". Akurat wtedy gdy jakaś resztka stabilizacji by się tym dzieciakom przydała.
Nie podzielam poglądu, że trzymanie w jednej szkole sześciolatków i pryszczatej, rozwydrzonej młodzieży to problem wychowawczo-pedagogiczno-logistyczny nie do pokonania. W końcu przez kilkadziesiąt lat to jakoś tam funkcjonowało.
O ile pamiętam, kilkuletnie dzieci lokowano w nieco innej części budynku, zwykle na parterze, a ich kontakt z domorosłymi mafiosami, początkującymi złodziejami niemieckich samochodów, kibolami Legii Warszawa i dobrze zapowiadającymi się 13-letnimi dilerami narkotyków był raczej mocno ograniczony.
Jakoś to się toczyło, w każdym razie.

Problem istotniejszy dotyczy oczywiście programu nauczania i metodologii nauczania, przygotowania pedagogicznego nauczycieli oraz roli szkoły w procesie wychowawczym. A w tym temacie istnienie czy nieistnienie gimbuzjady to kwestia drugorzędna.

03.11.2015 17:13
Garret Rendellson
77
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Flyby->Może. Tego się nie dowiemy. Jeśli jednak bierzesz udział w dyskusji pisz zrozumiale dla oponenta, choć oczywiście nie będę Ci przeszkadzał w krasnomówczej orgii.
Już pisałem że takie pełne zrozumienie lektur nie jest możliwe w pewnym wieku - mają zostać chociaż "notatki" (zrozumienie jest zróżnicowane w zależności od osobnika - zawsze byłem dobry "z polskiego";)) ;)
Nie mogą także lektury być zlikwidowane czy przesunięte w czasie - zbyt różne są drogi i potrzeby rosnących uczniaków..Czy muszę jeszcze napisać że nie jest możliwe aby wszyscy nauczyciele byli jak Bukary?

Rozumiem szukania plusów w minusach ale to przypomina standardowe jest chujowo ale stabilnie. Jeśli chcesz tak szafować wolnym czasem i energią to proszę bardzo ale nie zmuszaj innych do tego samego. Są naprawdę dziesiątki lektur które mogły by naprawdę zainteresować młodego czytelnika i lepiej by taka osoba przeczytała Robinsona Cruzoe ze zrozumieniem niż streszczenie nudnej ale poważnej cegły. Jak pisałem wiedzy o romantyźmie trzeba uczyć tak by młodzi ludzie to zapamiętali a nie tak jak powinni zapamiętać.

Wiesz jak to Twoje zdanie brzmi Garret? Jakbym dawno temu, czytał Giertycha ;) Nie miał złych intencji i chciał kontrolować "żywioł", który właśnie wtedy zaczął wymykać się spod kontroli (także społecznej) ;)
W sumie skończyło się na kłótniach o "listę lektur". Potem było już za późno.. Teraz? Teraz też jest za późno ;)
Chociaż panom z PiS wydaje się że dorwali Złoty Róg, na którym tylko oni potrafią grać, będzie jak zawsze było w "Weselu" ;)

Po pierwsze nie chcę nic kontrolować, cały czas naciskam na większe uwolnienie edukacji co automatycznie podniesie jej poziom. Choćby uwolnienie etatów o któym pisaliśmy.
Teraz? Teraz też jest za późno ;)
Dobrze wiesz że dyskusja całkowicie wykracza poza to co jest teraz. To czy będą gimnazja mnie średnio obchodzi bo nie zmieni to istoty problemu.

03.11.2015 18:01
Flyby
😊
78
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[77]
"..nie będę Ci przeszkadzał w krasnomówczej orgii" ;)

Nawet podczas orgii, nie używam "krasnomowy" ;) Popatrz, jedna literka a ile zmienia ;)
Naprawdę sądzisz że "uwolnienie edukacji" - "podniesie jej poziom"? Bo ja widzę jakie są skutki doraźnego "uwalniania edukacji" ;) Wręcz "krasnomówcze" ;))
Poza tym, pozastanawiaj się trochę Garrecie, nad popularnym nawet u Chińczyków powiedzeniem "Obyś cudze dzieci uczył" - wątpię czy wyciągniesz z niego właściwe wnioski ale przyda się na zakończenie naszej dyskusji..

03.11.2015 19:08
Widzący
😁
79
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Albowiem krasnoludki są na świecie.
Uwolniona edukacja, takiego wynalazku się nie spodziewałem, z pełnym szacunkiem, ale większego idiotyzmu dawno nie czytałem. To nawet jest głupsze od uwolnionej renty i emerytury.

03.11.2015 19:20
Belert
80
odpowiedz
Belert
182
Legend

to dobra decyzja.Takie bydlo jakie panuje w gimnazjach , masakra.Dawni 7 klasisci nagle przechodza do nowego srodowiska , zbyt glupi zeby zrozumiec co sie dzieje i na tyle napaleni zeby probowac "doroslego " zycia.

03.11.2015 20:01
Garret Rendellson
81
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Flyby oraz Widzący ->Albo nie nie chciało Wam przeczytać się jednej linijki w mojej wypowiedzi, w której piszę co mam na myśli mówiąc o uwolnieniu edukacji albo popieracie status quo czyli całkowite zabetonowanie etatów nauczycielskich. W obu przypadkach dyskusja z Wami nie ma większego sensu. Mam nadzieję, że nie zapomnicie wkleić śmiejącej się emotki gdy Wasze dziecko przyjdzie do Was z płaczem, bo zamiast młodego nauczyciela z misją uczy go pani Krystyna, którą trzeba dociągnąć do emerytury.

03.11.2015 20:05
😃
82
odpowiedz
Wen-Chi Lee
42
_

bo zamiast młodego nauczyciela z misją uczy go pani Krystyna, którą trzeba dociągnąć do emerytury.

Czyli jakie rozwiązanie proponujesz dla zmęczonych szkołą nauczycieli z długim stażem? :) Rynsztok, czy dożywotnie płatne z budżetu państwa, wakacje?

03.11.2015 20:08
Garret Rendellson
83
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Czyli jakie rozwiązanie proponujesz dla zmęczonych szkołą nauczycieli z długim stażem? :) Rynsztok, czy dożywotnie płatne wakacje?
Takie samo jak rozwiązanie dla zmęczonych sprzedawaniem mechaników z długim stażem. Jeśli są dobrzy w swoim fachu niech zostają. Jeżeli na ich miejsce jest ktoś lepszy niech wylecą. I to rozwiązanie proponuję dla uczniów to uczeń za szkołę płaci (za co otrzymuje edukację) i jescze jest zmuszany by w niej siedzieć, więc to on odpowiada roli klienta.

03.11.2015 20:25
Bukary
84
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garrett napisał:
zamiast młodego nauczyciela z misją

Twoje rozumowanie jest wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony chcesz, żeby uczeń był klientem usługi edukacyjnej, a nauczyciel jej dostarczycielem. A z drugiej strony piszesz o jakiejś "misji" nauczyciela. Skoro do tej pory operowałeś terminologią wymiany handlowej, to bądź konsekwentny i unikaj odwołań do mglistych kwestii misyjnych w kontekście wykonywania zawodu. A więc: studia pedagogiczne to nie seminarium duchowne. Nauczyciel nie ma "misji". Czasy siłaczek skończyły się w XIX wieku.

całkowite zabetonowanie etatów nauczycielskich

Postulujesz "odbetonowanie" etatów nauczycielskich. Przy okazji zapytuję więc po raz kolejny: co zamierzasz zrobić z panią Krysią, która z racji leciwego wieku nie jest już w stanie "dostarczać" równie dobrej "usługi edukacyjnej", jak w czasach swojej młodości? Na bruk? Czy może proponujesz wcześniejsze emerytury dla nauczycieli?

I sam jestem ciekaw, co oznacza "uwolnienie" edukacji... Poproszę o jakieś wyjaśnienia.

Do reszty kwestii odniosę się w wolnej chwili...

03.11.2015 20:31
😃
85
odpowiedz
Wen-Chi Lee
42
_

ale jeśli już musisz wiedzieć to jestem z rocznika 93 a interesuję się grami komputerowymi i muzyką.

cytując z wizytówki Garreta :) Wybacz, cały czas brałem Twoje posty na poważnie sądząc że jesteś sporo starszy.

Ja jestem osobą niedużo starszą od Cb, świeżo praktycznie po studiach licencjackich. I dokładnie pamiętam, jak wygladała zarówno podstawówka, jak i gimnazjum. Znam też na bieżąco sporo historyjek od rodziców mojej dziewczyny, jak to wygląda teraz- banda roszczeniowych i leniwych bachorów z często durniejszymi i jeszcze bardziej roszczeniowymi rodzicami- tak wygląda poziom obecnych "klientów", o których piszesz. "Z pustego i Salomon nie naleje" :)

Zatem Twoje mokre sny o "uwolnieniu edukacji" są pozbawione sensu, choćby się sprawdziły. Jedyne co by się zmieniło, to pozycja nauczyciela, która była by dużo gorsza, niż obecnie. Poprzez Twoje nieprzychylne (wręcz zawistne) zdanie na ich temat, mogę sobie z łatwością wyobrazić, do jakich "wybitnych jednostek" chodząc do szkoły należałeś. :)

03.11.2015 20:44
Garret Rendellson
86
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary
Twoje rozumowanie jest wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony chcesz, żeby uczeń był klientem usługi edukacyjnej, a nauczyciel jej dostarczycielem. A z drugiej strony piszesz o jakiejś "misji" nauczyciela. Skoro do tej pory operowałeś terminologią wymiany handlowej, to bądź konsekwentny i unikaj odwołań do mglistych kwestii misyjnych w kontekście wykonywania zawodu. A więc: studia pedagogiczne to nie seminarium duchowne. Nauczyciel nie ma "misji". Czasy siłaczek skończyły się w XIX wieku.
Artyści, którzy malują dzieła sztuki i równocześnie działają jako dostarczyciele danego towaru (obrazy) nie są jednocześnie pracownikami i osobami z misją (misją tworzenia wspaniałych dzieł i/lub wpłynięcia na poziom sztuki w społeczeństwie)?
Podobnie pisarze, fotografowie, muzycy, kucharze w dobrych restauracjach itd.

Postulujesz "odbetonowanie" etatów nauczycielskich. Przy okazji zapytuję więc po raz kolejny: co zamierzasz zrobić z panią Krysią, która z racji leciwego wieku nie jest już w stanie "dostarczać" równie dobrej "usługi edukacyjnej", jak w czasach swojej młodości? Na bruk? Czy może proponujesz wcześniejsze emerytury dla nauczycieli?
Nic co mam z nią robić? Zostanie zwolniona. Dlaczego miałbym płacić jej pensję i trzymać w szkole skoro za tą samą cenę mogę zatrudnić lepszego i młodszego nauczyciela? Ewentualne sposoby amortyzacji upadku tych belfrów (typu odprawa) niech obmyślą dane placówki.
Ile razy będę powtarzał, że szkoły nie są dla nauczycieli tylko dla uczniów, nie wiem to takie trudne do zrozumienia? Urzędy nie są dla urzędników tylko dla petentów, muzea nie dla muzealników tylko dla zwiedzających. Czego tu nie rozumieć? - szkoła powstała nie z potrzeby nauczania tylko z potrzeby pobierania nauki.

I sam jestem ciekaw, co oznacza "uwolnienie" edukacji... Poproszę o jakieś wyjaśnienia.
Przede wszystkim przemodelowanie ich na kształt firm funkcjonujących normalnie na rynku - wtedy trzymanie złych nauczycieli nie będzie się opłacało bo uczniowie za taką szkołę nie zapłacą. Pomijam już też ogromne marnortastwo pieniędzy w szkołach a przede wszystkim w uczelniach publicznych (sam z resztą przyznałeś jak ogromna jest biurokracja i ciągłe debilne zmiany).

Wen Chi Lee
cytując z wizytówki Garreta :) Wybacz, cały czas brałem Twoje posty na poważnie sądząc że jesteś sporo starszy.
Rozumiem, że osoba prawie 23 letnia to osoba młoda ale sądzę, że argumenty wiekowe w stosunku do kogoś kto może robić już studia magisterskie są raczej lekko chybione.

nam też na bieżąco sporo historyjek od rodziców mojej dziewczyny, jak to wygląda teraz- banda roszczeniowych i leniwych bachorów z często durniejszymi i jeszcze bardziej roszczeniowymi rodzicami- tak wygląda poziom obecnych "klientów", o których piszesz. "Z pustego i Salomon nie naleje" :)
em Twoje mokre sny o "uwolnieniu edukacji" są pozbawione sensu, choćby się sprawdziły. Jedyne co by się zmieniło, to pozycja nauczyciela, która była by dużo gorsza, niż obecnie. Poprzez Twoje nieprzychylne (wręcz zawistne) zdanie na ich temat, mogę sobie z łatwością wyobrazić, do jakich "wybitnych jednostek" chodząc do szkoły należałeś. :)

Czy Ty nie czytasz tego co piszę? Przekleję:
"Są tacy właśnie dlatego, że szkoła nie stosuje tego o czym piszę tylko od małego tworzy podział uczeń nauczyciel. Twój argument jest bez sensu "tkwijmy w syfie bo ni da się tego zmienić bo już za długo w nim tkwimy". Gdyby zacząć to wprowadzać od małych klas to za 10 lat nie było by już uczniów wychowanych w "starym" systemie, proste."

03.11.2015 20:59
87
odpowiedz
Wen-Chi Lee
42
_

Gdyby zacząć to wprowadzać od małych klas to za 10 lat nie było by już uczniów wychowanych w "starym" systemie, proste."

Ależ uważnie czytam, to co piszesz :) Kłopot jest nie tyle w mentalności dzieci wychowanych na "złym i nieefektywnym" systemie obecnym, tyle że w mentalności samych rodziców również. Jak słucham ostatnio o historiach typu że to nauczyciel powinien dziecku podręcznik na zajęcia kupić bo rodzicowi szkoda na to kasy (za to na fajki i gorzałę zawsze będzie..), że nauczyciel musi wykładać z własnej kieszeni pieniądze na ubezpieczenie dziecka bo rodzic to zwyczajnie olewa, że nauczyciel sam musi materiały sponsorować i przynosić na zajęcia bo rodzice i ich dzieci mają to w dupie. Jak rodzice nie przychodzą na ustalony termin wywiadówki tylko w trakcie zajęć przerywają nauczycielowi który musi opuszczać klasę etc. A to tylko łagodniejsze przykłady. (już czyste przejawy bezczelności samych dzieci/rodziców sobie odpuszczę). Jednym słowem jasno widać, że chyba nie masz żadnych nauczycieli wśród bliższych znajomych/rodzinie. Bo zwyczajnie nie wiesz, o czym mówisz. :) Twoja nowatorska teoria się nie sprawdzi, bo rodzice dzieci również mają w tych czasach mocno na*rane we łbach. Oczywiście nie wszyscy są tacy, ale takich przypadków jest coraz więcej, a jest to wina słabnącego coraz bardziej prestiżu nauczyciela w Polsce. I media czy internet wcale w odbudowaniu tego prestiżu nie pomagają- wręcz przeciwnie.

I Ty serio sobie wyobrażasz, że mogła by istnieć zdrowa więź nauczyciel-uczeń oparta na relacjach partnerskich? :D

03.11.2015 21:00
Widzący
😁
88
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Garret, ośmieszasz się, niedorobiony darwinizm społeczny w niedojrzałym wydaniu, żebyś na tych głupotach chociaż zarabiał kasę jak niejaki Korwin.
Masz rewolucyjny zapał brnięcia w kolejne piramidalne głupoty.
"szkoła powstała nie z potrzeby nauczania tylko z potrzeby pobierania nauki.", przeczytaj to co napisałeś, a uważnie, potem przeczytaj jeszcze raz i idź wstydzić się do kąta.
Skopiowałem Twoje wypowiedzi i trzymam na podorędziu w tym samym katalogu co bon moty Antoniego Mgły Smoleńskiego.

03.11.2015 21:20
Bukary
89
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garret napisał:
Artyści, którzy malują dzieła sztuki i równocześnie działają jako dostarczyciele danego towaru (obrazy) nie są jednocześnie pracownikami i osobami z misją (misją tworzenia wspaniałych dzieł i/lub wpłynięcia na poziom sztuki w społeczeństwie)?
Podobnie pisarze, fotografowie, muzycy, kucharze w dobrych restauracjach itd.

Równie dobrze możesz powiedzieć, że każda osoba, której zależy na dobrym wykonywaniu pracy, ma "misję". W ten sensie - jak najbardziej. Ale w naszym społeczeństwie słowo "misja" w kontekście pracy nauczyciela wykorzystywane jest jako równoznacznik stwierdzenia: "nauczyciel nie powinien pyszczyć, że musi pracować za pieniądze nieadekwatne do wkładu jego pracy, ponieważ wykonuje zawód, w który wpisane jest poświęcanie się dla dobra dzieci". Zapamiętaj więc na przyszłość, że to słowo na każdego nauczyciela działa jak płachta na byka.

I przy okazji: większość znanych mi (także osobiście) artystów, muzyków, pisarzy itp. ma w nosie zarówno coś takiego, jak "społeczeństwo", jak też jakiś "poziom sztuki". Wielu znakomitych poetów, pisarzy czy artystów nie przeszłoby żadnego testu zgodności z moralnością chrześcijańską. Na półkach ich bibliotek nie znalazłbyś również kompendium społecznika. Nie patrz na świat przez pryzmat romantycznych deklaracji.

Nic co mam z nią robić? Zostanie zwolniona. Dlaczego miałbym płacić jej pensję i trzymać w szkole skoro za tą samą cenę mogę zatrudnić lepszego i młodszego nauczyciela?

I znowu wewnętrzna sprzeczność. Usta masz pełne romantycznych frazesów o "misjach" i "społeczeństwie", a odrzucasz podstawowe zasady współżycia, które w społeczeństwie wypracowaliśmy przez wieki. Funkcjonujemy teraz w myśl zasady: "daję, abyś i ty dał". Stąd chociażby system emerytur. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie podejmują się wykonywania różnych zawodów ze świadomością, że w miarę upływu czasu będą coraz gorzej wypełniać swoje obowiązki, bo z naturą nie jesteśmy w stanie walczyć. Dotyczy to niemal wszystkich zawodów. Jeśli nie uznasz takiego spadku efektywności za - by użyć twojego języka - koszt wpisany w korzyści, które uzyskasz, wówczas wystąpisz przeciwko podstawowej zasadzie, na której opiera się funkcjonowanie naszego społeczeństwa, i zamienisz się w bezdusznego kapitalistę z XIX wieku. Ta zasada obowiązuje zresztą w każdej "zdrowej" rodzinie w obrębie zmieniających się przez lata relacji między starszymi i młodszymi jej członkami.

Możesz postulować wprowadzenie do umowy z wuefistą klauzuli, zgodnie z którą zostanie on natychmiast zwolniony, kiedy już - z uwagi na swój wiek - nie będzie w stanie wykonać skoku przez kozła. Ale trudno mi uwierzyć, że nawet zaślepiony bezdusznym materializmem wymiany handlowej nie dostrzegasz absurdalności takiego postulatu.

Jaki zawód wykonujesz? Czy upływ czasu będzie miał wpływ na twoją efektywność?

Ile razy będę powtarzał, że szkoły nie są dla nauczycieli tylko dla uczniów, nie wiem to takie trudne do zrozumienia?

Ile razy mam powtarzać, że nauczyciel też jest człowiekiem, który zasługuje na godne traktowanie? I, wyobraź sobie, miewa nawet dzieci. (BTW, cieszę się, że moja córka jeszcze załapie się na gimnazjum).

Przede wszystkim przemodelowanie ich na kształt firm funkcjonujących normalnie na rynku - wtedy trzymanie złych nauczycieli nie będzie się opłacało bo uczniowie za taką szkołę nie zapłacą.

Nie za bardzo rozumiem. Chcesz sprywatyzować szkolnictwo i zlikwidować szkoły państwowe (dotowane)?

03.11.2015 22:56
Garret Rendellson
90
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Wen-Chi Lee
To jak dzieci są wychowywane to inna sprawa. Jednak po pierwsze jest więcej dzieci wychowywanych w miarę normalnie niż dobrych nauczycieli więc siłą rzeczy wdrożenie czegoś takiego choć w minimalnym stopniu by pomogło. Dzieci z ogarniętymi rodzicami były by przez nich posyłane właśnie do takich szkół, które szybko wygryzły by konkurencje (no może nie szybko ale w dłuższym okresie na pewno). Dwa - dzieci w pierwszych klasach to są dzieci a nie małe potwory (tym stają się raczej w gimnazjum). Więc do gimnazjum szkoła mogła by je wyrobić. Nawet jeśli było by to tylko w niektórych szkołach to i tak jest to już początek zmian. Poza tym przecież logicnze, że to tylko idea której ni da się wprowadzić jakinmś odgórnym rozkazem a w powolny sposób.

Widzący->przeczytaj to co napisałeś, a uważnie, potem przeczytaj jeszcze raz i idź wstydzić się do kąta.
Żeby nauczać trzeba posiadać jakąś wiedzę którą chce się przekazać. A żeby ją zdobyć trzeba posiadać chęć nauki (czy to samemu czy to od nauczycieli). Proste zasady.
Jeśli jednak dalej sądzisz inaczej, to nie musisz się chować za maską cynika po prostu napisz a odpowiem na ile będę potrafił ;)

Ale nie zawiodłeś mnie, czekałem aż ktoś zacznie wciskać tutaj politykę a przede wszystkim Korwina :) Kurde ten gość naprawdę potrafi zaleźć ludziom za skórę.

Równie dobrze możesz powiedzieć, że każda osoba, której zależy na dobrym wykonywaniu pracy, ma "misję". W ten sensie - jak najbardziej. Ale w naszym społeczeństwie słowo "misja" w kontekście pracy nauczyciela wykorzystywane jest jako równoznacznik stwierdzenia: "nauczyciel nie powinien pyszczyć, że musi pracować za pieniądze nieadekwatne do wkładu jego pracy, ponieważ wykonuje zawód, w który wpisane jest poświęcanie się dla dobra dzieci". Zapamiętaj więc na przyszłość, że to słowo na każdego nauczyciela działa jak płachta na byka
I przy okazji: większość znanych mi (także osobiście) artystów, muzyków, pisarzy itp. ma w nosie zarówno coś takiego, jak "społeczeństwo", jak też jakiś "poziom sztuki". Wielu znakomitych poetów, pisarzy czy artystów nie przeszłoby żadnego testu zgodności z moralnością chrześcijańską. Na półkach ich bibliotek nie znalazłbyś również kompendium społecznika. Nie patrz na świat przez pryzmat romantycznych deklaracji.

Tak mniej więcej o to chodzi. W przypadku artysty jego misją jest przede wszystkim jak najlepsze malowanie obrazów, w przypadku nauczyciela jak najlepsze edukowanie i wychowywanie dzieci więc na jedno wychodzi. Dobre wykonywanie przez nauczyciela pracy = dobry poziom edukacji. Podobnie jednak grafoman może starać się wykonywać pracę dobrze ale tak naprawdę tworzy makulaturę. Zły ale pracowity nauczyciel tak samo.

I znowu wewnętrzna sprzeczność. Usta masz pełne romantycznych frazesów o "misjach" i "społeczeństwie", a odrzucasz podstawowe zasady współżycia, które w społeczeństwie wypracowaliśmy przez wieki. Funkcjonujemy teraz w myśl zasady: "daję, abyś i ty dał". Stąd chociażby system emerytur. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie podejmują się wykonywania różnych zawodów ze świadomością, że w miarę upływu czasu będą coraz gorzej wypełniać swoje obowiązki, bo z naturą nie jesteśmy w stanie walczyć. Dotyczy to niemal wszystkich zawodów. Jeśli nie uznasz takiego spadku efektywności za - by użyć twojego języka - koszt wpisany w korzyści, które uzyskasz, wówczas wystąpisz przeciwko podstawowej zasadzie, na której opiera się funkcjonowanie naszego społeczeństwa, i zamienisz się w bezdusznego kapitalistę z XIX wieku. Ta zasada obowiązuje zresztą w każdej "zdrowej" rodzinie w obrębie zmieniających się przez lata relacji między starszymi i młodszymi jej członkami.
Po pierwsze przez wieku to wypracowaliśmy pojęcie niewolnictwa, które dalej jest obecne tylko w łagodniejszej formie bo dotyka przede wszystkim wymiaru finansowego (choć oczywiście nie tylko). Zwane bardzo ładnie zasadami współżycia polega między innymi na tym, że pod przymusem muszę ich przestrzegać bo inaczej pójdę do więzienia.

Funkcjonujemy teraz w myśl zasady: "daję, abyś i ty dał". Stąd chociażby system emerytur. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie podejmują się wykonywania różnych zawodów ze świadomością, że w miarę upływu czasu będą coraz gorzej wypełniać swoje obowiązki, bo z naturą nie jesteśmy w stanie walczyć. Dotyczy to niemal wszystkich zawodów. Jeśli nie uznasz takiego spadku efektywności za - by użyć twojego języka - koszt wpisany w korzyści, które uzyskasz, wówczas wystąpisz przeciwko podstawowej zasadzie, na której opiera się funkcjonowanie naszego społeczeństwa, i zamienisz się w bezdusznego kapitalistę z XIX wieku. Ta zasada obowiązuje zresztą w każdej "zdrowej" rodzinie w obrębie zmieniających się przez lata relacji między starszymi i młodszymi jej członkami.
Tylko, że jest jeden malutki malutki problem. Ty nakazujesz mi żyć wg tych zasad mimo że tego nie chcę. A o ile mi wiadomo to słowo daję oznacza akt dobrowolny. Chciałeś zapewne użyć słowa oddaję.
System emerytur jest jednym z bardziej absurdalnych systemów i dziwi mnie, że jako człowiek jak sądzę wykształcony piszesz takie rzeczy. Każdy mający choć trochę rozumu wie, że inwestycje długoterminowe to ryzyko. W momencie gdy są one przymusowe na pewno nie są korzystne - składanie pieniędzy do kiesy tworu który co 4 lata ma inne władze i który za 50 lat może mieć sytuacje deograficzną odmienną o 180 stopni jest kiepskim żartem.
Tak ludzie w miarę upływu czasu coraz gorzej wykonują swoje obowiązki - dlatego właśnie każdy człowiek oszczędza sobie na te lata. Odpowiedzialność za swe czyny to jeden z fundamentów normalnego społeczeństwa. Nie wiem czy liczyłeś ale aktualnie masz prawie pewność że na tym systemie emerytalnym stracisz i to gruby hajs.
Bezduszny kapitalista xix wieku. Eh wiesz ja jestem bardziej moralny od Ciebie bo nie uznaję (co nie znaczy, że nie mogę tego poprzeć w wyjątkowych sytuacjach) za sprawiedliwe okradania innych z jakichkolwiek pobudek. Nawet jesli jest to (a praktycznie zawsze nie jest) efektywne.

Możesz postulować wprowadzenie do umowy z wuefistą klauzuli, zgodnie z którą zostanie on natychmiast zwolniony, kiedy już - z uwagi na swój wiek - nie będzie w stanie wykonać skoku przez kozła. Ale trudno mi uwierzyć, że nawet zaślepiony bezdusznym materializmem wymiany handlowej nie dostrzegasz absurdalności takiego postulatu.
Dlaczego? Myślisz, że posiadając firmę szpital, trzymałbym chirurga który ze starości nie może zszyć rany? Co w tym bezdusznego, bezduszne nie jest już przymusowe trzymanie kogoś takiego i narażanie pacjentów oraz mojej kiesy na uszczerbek? I znowu odpowiedzialność - człowiek wiedzący że nie będzie w staine wykonywac swojego zawodu lepiej niż młodzi niech zawczasu oszczędza na starość lub zainwestuje w inny biznes.
Uspokoję Cię jednak - od tego właśnie są umowy. Dobry nauczyciel w systemie gdzie etaty są odbetonowane byłby rozchwytywany więc jego umowa na pewno zawierała by odpowiednie klauzule na wypadek utraty możliwości do pracy.

Jaki zawód wykonujesz? Czy upływ czasu będzie miał wpływ na twoją efektywność?
Jeśli by tak miało być to zawczasu zacznę odkładać. Oczywiście ZUS zedrze ze mnie tyle że nie będę mógł odłozyc za wiele niestety.

Ile razy mam powtarzać, że nauczyciel też jest człowiekiem, który zasługuje na godne traktowanie? I, wyobraź sobie, miewa nawet dzieci. (BTW, cieszę się, że moja córka jeszcze załapie się na gimnazjum).
Tak. Zasługuje na bezinwazyjne traktowanie jak każdy inny. Dlatego nie można go pobić itd. Ale tak jak zasługuje jak kazdy inny na takie traktowanie (na godne trzebna sobie zasłużyć) tak jak każdy inny podlega umowom. Jest pracownikiem a firma jest nastawiona na edukację - jeśli nie potrafi jej dostarczyć na poziomie nich nie dziwi się, że inny go wygryzie. Człowiek ma dotrzymywać umów, jeśli w szkole (prywatnej powtarzam nie w publicznej której jestem współwłąscieielm i sie na taką umowę nie godzę) jest zapis, że dostanie milion złotych odprawy to ma taką odprawę dostać i tyle.

Nie za bardzo rozumiem. Chcesz sprywatyzować szkolnictwo i zlikwidować szkoły państwowe (dotowane)?
Docelowo tak oczywiscie wiadomo że jest to zadanie bardzo trudne do realizacji. Oczywiście dopuszczałbym szkoły państwowe dla najbiedniejszych (mimo że jest to jawnie niesprawiedliwe, okradanie innych by dać drugim) z powodu że jest to konieczne do dobrego funkcjonowania społeczeństwa bez tworzenia się gett i slumsów.

03.11.2015 23:19
Bukary
91
odpowiedz
Bukary
221
Legend

No cóż, o ile dobrze zrozumiałem twoje wywody, tego rodzaju "uwolnienie" edukacji w tym momencie doprowadziłoby, moim zdaniem, do całkowitego jej upadku w Polsce.

Ale skoro mamy cofnąć reformy z kilku ostatnich lat i wrzucić wszystko do kosza, to i tak doczekamy się chaosu, po którym konieczna będzie jakaś rewolucja... Będziesz miał wtedy (np. jako wyborca lub aktywny działacz) pole do popisu i okazję, żeby budować wszystko na zasadach wolnorynkowych.

Sokratesie, miej nas w swojej opiece...

A ja się chyba (bardzo powoli) zacznę ewakuować z tego okrętu. Zaczynam mieć serdecznie dość warunków pracy w szkole i tego, jak społeczeństwo oraz państwo poprzez swoich urzędników traktuje nauczycieli, więc w ramach strzelania focha zmienię profesję. ;) :P Ten wątek dobrze pokazuje nastroje społeczne i wszechobecne stereotypy wynikające z braku wiedzy na temat pracy w tym zawodzie. Wkrótce dojdzie do tego, że wasze dzieci będą już "kształcone" przez całkowitych desperatów, nieudaczników lub stare Krysie. ;) Z ciekawością będę jednak śledził dalszy rozwój wypadków, a zwłaszcza zmagania rządu ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Mam przeczucie, że tym razem PiS się wyłoży nie na pielęgniarkach, tylko na nauczycielach....

04.11.2015 00:29
Flyby
😃
92
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[91]
"Sokratesie, miej nas w swojej opiece..."

Bukary, zostaw ten kielich cykuty ;) Sam go sobie fundujesz.. Garreta zeżre jego własna utopia lub znudzone dzieci rewolucji ;)
..o, właśnie doczytałem Twój post. Tak, zmień profesję, choćby na jakiś czas, szkoda Cię na nauczyciela..

04.11.2015 08:42
Kanon
😃
93
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje

Głupocie wypisywanych tu tez, dorównuje jedynie ich naiwność, która jest przywilejem, nadużywanym często i gęsto jak widać powyżej. Bukary masz mój dozgonny szacunek, za cierpliwość i wyrozumiałość. Obyś moje dzieci uczył.

Cytując klasyka: Dobre wykonywanie przez nauczyciela pracy = dobry poziom edukacji.

spoiler start

Reszta jest milczeniem.

spoiler stop

04.11.2015 09:17
Widzący
😈
94
odpowiedz
Widzący
234
Legend

Garret -> wszelkie znane ludzkie społeczeństwa inwestują w edukację ogromną ilość środków, praktycznie zawsze robią to korzystając z przymusu. Nie jest to ludzki wynalazek gdyż przymusową edukację przechodzi większość zwierząt umownie "wyższych". Jeżeli charakterystyczna dla gatunku strategia przeżycia nie bazuje wyłącznie na wbudowanych instynktach to musi pojawić się edukacja.
Ludzie zależą całkowicie od edukacji gdyż rola instynktu jest względnie mała, całej reszty człowiek musi się nauczyć, i ten człowiek uczyć się nie chce, jest tyle ciekawszych lub mniej męczących rzeczy do robienia.
Dzieci uczą się nie z chęci, ale ze społecznego przymusu, społeczeństwo ponosi koszty nie tylko licząc na przyszłe zyski, ale głównie z konieczności przetrwania.
Sądzisz że gdyby była szansa na oszczędzenie takich środków to nikt by na to nie poszedł?, ale instynkt przetrwania podpowiada społeczeństwom że równie dobrze można by od razu oddać się w niewolę.
Dobrym przykładem są prywatne szkoły wyższe, im tańsza tym większy tłok, dyplom taki sam, niewidzialna ręka rynku była zajęta w tym czasie liczeniem zysków. A przecież według twoich tez powinny zostać same oxfordy.

Jest jeden sposób na oszczędności przy edukacji i nauce, wydawać na nią więcej niż da radę zmarnować.
To jak z obronnością, trzeba być najsilniejszym i mieć najwięcej bomb żeby czuć się bezpiecznie.

04.11.2015 10:16
lordpilot
95
odpowiedz
lordpilot
210
Legend

Dobrym przykładem są prywatne szkoły wyższe, im tańsza tym większy tłok, dyplom taki sam, niewidzialna ręka rynku była zajęta w tym czasie liczeniem zysków. A przecież według twoich tez powinny zostać same oxfordy.

^^ No właśnie Widzący, ale może nie szokujmy Garreta, że ta "niewidzialna ręka rynku" czasem zamienia się raczej w "niewidzialną pięść walącą człowieka prosto w mordę" ;)? Huehuehue, pamiętam jak chodziłem do LO (publicznego, "państwowego" - Garret już pewnie spluwa z obrzydzeniem), to wszystkie głąby z tejże szkoły, które nie radziły sobie z programem i łapały "szmatę za szmatą" na półrocze przenosiły się ekspresowo do prywatnego liceum w Lubaszu (btw. szkoła założona przez dobrego kumpla Janusza Korwin Mikke).

Większość z nich nawet potrafiła zdać w tej szkole maturę* :)

*W Wielkopolsce do dziś funkcjonuje powiedzenie "matura po Lubaszu" :) Oznacza mniej więcej to samo, co "prawo jazdy za czapkę śliwek" :) No, ale przynajmniej pracodawca widząc w CV wpis o ukończonej szkole w tym (uroczym swoją drogą) miasteczku, mógł expressowo odesłać takiego "wykształconego" delikwenta na "zieloną trawkę";).

Ilekroć sobie przypominam tą szkołę i jej absolwentów, tym częściej się uśmiecham słysząc pomysły jak to całkowita prywatyzacja szkolnictwa wywinduje poziom nauczania i sprawi, że w Polsce w szkołach będziemy mieć samych geniuszy :)

ps. A Tobie Bukary kłaniam się w pas - za to, że Ci się chce tak cierpliwie tłumaczyć :)

04.11.2015 12:00
96
odpowiedz
anymous
68
Generał

Jednym z krajów który po raz pierwszy wprowadził system państwowej edukacji były Prusy. Powodem tej decyzji była chęć nauczycie ludzi bezwzględnej posłuszeństwa wobec państwa. I to jest prawdziwy ukryty cel państwowej edukacji. Tylko to się nie nazywa posłuszeństwo tylko "obywatelskość" lub "patriotyzm".

System prywatnej oświaty jest oczywiście lepszy. W wyniku konkurenci różnych systemów, programów nauczania polepsza się jakość i cena usług.

Teraz mamy absurdalną sytuacje gdzie państwo przymusowo narzuca jeden słuszny program, jeden słuszny systemem nauczania i tak dalej. Powinny istnieć różne systemy czyli zarówno gimnazja jak i 8 letnie podstawówki.

Niektórzy na tym forum to mają syndrom sztokholmski w stosunku do państwa.

04.11.2015 12:20
Flyby
😃
97
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[95]
A toś mnie, lordpilocie, ubawił ;)
To może niech Garret idzie na jakieś "prywatne" studia? Żeby (wedle anymousa) nie być "państwowym niewolnikiem"? ..Jestem gotów napisać mu "pracę magisterską" ;)
..anymous, Ty się pomartw o swoje "syndromy"..

04.11.2015 12:28
98
odpowiedz
anymous
68
Generał

Fluby jak zwykle konkretny.

Co jest lepsze gdy mamy jeden typ usługi czy kilka jej rodzajów? Edukacja jest taką usługą. Przymusowy państwowy monopol jest oczywiści szkodliwy.

04.11.2015 12:39
Flyby
😃
99
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

"Kilka usług edukacji" ;) A jakże anymous, a jakże..
Najlepiej wspominam "usługi korepetycji" ;) Szklanka gorącej herbaty i kawałek chleba ze smalcem, utrzymywały mnie w dobrym nastroju w jakiejś zapyziałej mieścinie.. Nie pamiętam obiektu korepetycji, to znaczy że nie był to "głąb z pretensjami" ;))

04.11.2015 14:25
Bukary
100
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Właśnie mi ktoś powiedział, że po likwidacji gimnazjum PiS chce systemu 4+4+4/5 (zamiast obecnego 3+3+3+3/4). A to oznacza, że wasze dzieci przez (aż) 4 lata będzie uczyła pani od nauczania początkowego.

Ha ha ha ha. (Śmiech przez łzy).

04.11.2015 14:49
Flyby
😊
101
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

Bukary.. ech ;(
Ten naród wielki jest i piękną ma historię - nie zginie.. Nadchodzi czas na pisowskie frazesy i hasła - daj się ludziom pobawić, skoro są przekonani "że wiedzą, co czynią" ;)

04.11.2015 16:03
Garret Rendellson
102
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Widzący and lordpilot->Jeżeli chcecie dyskutować na poziomie to zapoznajcie się choćby z jakimiś teoriami odnośnie wolnego rynku w ogóle. Gdybyście to zrobili tekst o "samych oksfordach" nie miał prawa by się pojawić.
Szkoły tak jak każdy inny produkt oferują różną jakość od najniższej do najwyższej. Widziałeś kiedyś jakąś dziedzinę, w której dostępne są tylko tylko najwyższej jakości usługi/towar? Podaj przykład.
Sukces na rynku danego produktu zależy od kilku rzeczy, w ogromnej części od kapitału.
Na rynek wbijają się firmy z prywatnym kapitałem mimo, że dookoła są inne "firmy" z praktycznie nieograniczonym kurkiem z pieniędzmi które dodatkowo nie one wypracowały więc nie za bardzo muszą się liczyć ze stratami. Te prywatne firmy MIMO TAK OLBRZYMIEJ nieuczciwej konkurencji, praktycznie monopolu potrafią skutecznie przyciągać klientów ale logiczne, że taka firma może albo konkurować z państwową jakością kształcenia (a to równa się wysoka cena) albo właśnie 100% zdawalnością. A Widzący i lordpilot uznają to za argument, że prywatne szkoły są słabe. Mindblown.
I jeszcze zapomniałem dodać że dodatkowym utrudnieniem jest iż każdy już w podatkach płaci na szkołę więc zachęcić ich to prywatnej edukacji to jeszcze trudniejsza sprawa.
Aha i może macie takie doświadczenia z prywatną edukacją bo wybieraliście najtańsze szkółki - natomiast ja znam bezprośrednio osoby z prywatnych, naprawdę drogich specjalistycznych szkół (ba, sam mam doświadczenia z różnymi rodzajami edukacji) i zależność jest jedna - im drożej tym zazwyczaj lepiej. Biurokracji mniej a poziom coraz wyższy. Dodam, że zwykłe studia publiczne przynajmniej na tych niższych poziomach nie mają tutaj startu.

Ilekroć sobie przypominam tą szkołę i jej absolwentów, tym częściej się uśmiecham słysząc pomysły jak to całkowita prywatyzacja szkolnictwa wywinduje poziom nauczania i sprawi, że w Polsce w szkołach będziemy mieć samych geniuszy :)
No, też tak mam z MIT - najlepszej uczelni na świecie. Prywatnej.
Ale przecież szkoła z koziej wólki za 50 zł miesięcznie z pewnością jest wyznacznikiem jakości prywatnych szkół w ogóle.

To może niech Garret idzie na jakieś "prywatne" studia? Żeby (wedle anymousa) nie być "państwowym niewolnikiem"? ..Jestem gotów napisać mu "pracę magisterską" ;)
Niewolnikiem jesteś tak czy tak bo płacisz na to czy chcesz czy nie, niezaleznie czy tam uczęszczaz.

wszelkie znane ludzkie społeczeństwa inwestują w edukację ogromną ilość środków, praktycznie zawsze robią to korzystając z przymusu. Nie jest to ludzki wynalazek gdyż przymusową edukację przechodzi większość zwierząt umownie "wyższych". Jeżeli charakterystyczna dla gatunku strategia przeżycia nie bazuje wyłącznie na wbudowanych instynktach to musi pojawić się edukacja.
Ludzie zależą całkowicie od edukacji gdyż rola instynktu jest względnie mała, całej reszty człowiek musi się nauczyć, i ten człowiek uczyć się nie chce, jest tyle ciekawszych lub mniej męczących rzeczy do robienia.
Dzieci uczą się nie z chęci, ale ze społecznego przymusu, społeczeństwo ponosi koszty nie tylko licząc na przyszłe zyski, ale głównie z konieczności przetrwania.

Tak, po tylu latach doszliśmy do tego, że dzieci nie będąc w pełni wolnymi jednostkami zdają się tutaj na rodziców, którzy wiedzą że bez edukacji w takim czy innym systemie nie ma czego szukać na rynku pracy. I znowu edukacja jest z potrzeby zaspokojenia potrzeby edukacji (po to by dziecko w przyszłości mogło normalnie funkcjonować) a nie z potrzeby nauczania. Rodzice wykładają pieniądze na edukację dla dobra swoich pociech a nauczyciele uczą je dla tychże pieniędzy. Nie zmienia to niczego z tego co pisałem.

Bukary->e skoro mamy cofnąć reformy z kilku ostatnich lat i wrzucić wszystko do kosza, to i tak doczekamy się chaosu, po którym konieczna będzie jakaś rewolucja... Będziesz miał wtedy (np. jako wyborca lub aktywny działacz) pole do popisu i okazję, żeby budować wszystko na zasadach wolnorynkowych.
Mam nadzieję. Ale obawiam się, że zanim to nastąpi to czeka jeszcze sporo wręcz przeciwnych "reform" dopóki rządzi pis a po nim coś podobnego.

Ten wątek dobrze pokazuje nastroje społeczne i wszechobecne stereotypy wynikające z braku wiedzy na temat pracy w tym zawodzie.
Budżetówka zawsze będzie budzić ostrą krytykę raz zasadną raz bezzasadną. Inna sprawa, że nie wiem czy to takie stereotypy, potwierdziłeś to co myślałem, nie licząc jedynie pracy polonistów którą trochę umniejszyłem oraz tego że coś tam ruszyło na plus w edukacji przez ostatnie kilka lat. Ale to jak cały czas pisałem tylko półśrodki. Bo w każdej chwili przyjdzie taki pis i zmieni co chce, gdyby było to prywatne to żaden pis nie mógłby nic zrobić.

04.11.2015 19:58
Flyby
😃
103
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[102]
" gdyby było to prywatne to żaden pis nie mógłby nic zrobić"

I jak tu zachować powagę, przy tego typu argumentach?!
Chyba że państwo też byłoby "prywatne" albo w ogóle nie byłoby państwa ;) To jest właśnie to "miejsce", gdzie wszelakie marzenia Korwina i jego zwolenników różnych odcieni, zderzają się ze ścianą "niemożliwości" ;)
Dalej, Garret, dalej - nawijaj - zanim PiS o Tobie się dowie.. Jak się dowie, czeka Cię rola proroka - męczennika.

04.11.2015 20:23
Bukary
104
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Oto lista najlepszych uniwersytetów na świecie według dwóch najsłynniejszych rankingów:

California Institute of Technology - prywatny
Oxford - publiczny
Stanford - prywatny
Cambridge - publiczny
MIT - prywatny
Harvard - prywatny
Princeton - prywatny
Imperial Collage London - publiczny
UCL - publiczny
ETH ZUrich - publiczny
Univeristy of Chicago - prywatny
John Hopkins University - prywatny
Nanyang Technological University - publiczny
Berkeley - publiczny
Columbia - prywatny
Cornell - prywatny
Duke - prywatny
University of Toronto - publiczny
National University of Singapore - publiczny
Yale - prywatny
Pennsylwania - prywatny
King's College London - publiczny
Australian National University - publiczny
University of Edinburgh - publiczny
McGill University - publiczny

Czego to dowodzi? Ano tego, że akurat kryterium "prywatne-państwowe" niekoniecznie decyduje o jakości edukacji.

Trochę odeszliśmy od tematu likwidacji gimnazjów...

04.11.2015 21:10
Kanon
😊
105
odpowiedz
Kanon
246
Befsztyk nie istnieje
Wideo

Proponuję przerywnik muzyczny.

https://www.youtube.com/watch?v=3KpBkNl-Y7Y

04.11.2015 22:35
Flyby
😃
106
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[105]
Niezmiernie krzepiące i oczyszczające (miotły) symboliczne (drabina Jakubowa), niewinne (te rumiańce) i w sam raz dla strapionego Bukarego (prowadzący na szczycie drabiny jako symbol nauczyciela ;))

04.11.2015 23:59
Garret Rendellson
107
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Bukary->Powtarzam - Skoro rynek jest podzielony mniej więcej pół na pół MIMO tego, że państwowa połowa ma nieograniczony kapitał a prywatna sama musi go wypracować to chyba jednak świadczy o wyższości edukacji prywatnej.
I jak tu zachować powagę, przy tego typu argumentach?!
Argument, że na wolnym rynku decyduje klient a nie państwo jest fundamentem myśli wolnościowej. Chyba trochę się zagalopowałeś.

05.11.2015 00:29
Flyby
😊
108
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[107]
"państwowa połowa ma nieograniczony kapitał a prywatna sama musi go wypracować to chyba jednak świadczy o wyższości edukacji prywatnej"
..jak zwykle uproszczenia i nieprawda, Garret ;) Wszystkie uczelnie, także prywatne (w tym wyższe) korzystają z różnych form państwowego wsparcia i dotacji unijnych. W różnym stopniu, na całym świecie, to państwo gwarantuje tym uczelniom rozwój i wsparcie finansowe.
Zdaje się że nie będzie wyjścia - trzeba będzie Garreta powołać na stanowisko Ministra Edukacji ;(

05.11.2015 00:56
Garret Rendellson
109
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

..jak zwykle uproszczenia i nieprawda, Garret ;) Wszystkie uczelnie (zwłaszcza te wyższe) korzystają z różnych form państwowego wsparcia i dotacji unijnych. W różnym stopniu, na całym świecie, to państwo gwarantuje tym uczelniom rozwój i wsparcie finansowe.
No i? W porównaniu do szkół publicznych które są w całości finansowane przez państwo, te dotacje to starczyć mogą na waciki. Pominąłeś oczywiście najważniejszą kwestię o której już pisałem czyli ryzyka - szkoła publiczna nie może stracić bo nie wykłada w ogóle własnych pieniędzy a kurek z góry zawsze będzie otwarty. Szkoła prywatna nawet z tą niewielką dotacją jeśli źle zainwestuje, straci swoje pieniądze całkowicie.
Nie zmienia to sensu mojej wypowiedzi.

05.11.2015 01:14
Flyby
110
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[109]
"Nie zmienia to sensu mojej wypowiedzi"

Nie zmienia sensu, jeżeli ta wypowiedź ma sens. Niestety sensu nie miała, Garrecie, co zaznaczyłem wcześniej w poście. Mam nadzieję że piszę wystarczająco "zrozumiale". Perturbacje finansowe (skoro już wchodzimy w szczegóły) dotykają uczelnie państwowe i prywatne. W różnym stopniu i z różnych przyczyn. Od kwestii demograficznych począwszy, skończywszy na ogólnej sytuacji gospodarczej. W wypadku uczelni prywatnych, ten ostatni czynnik - sytuacja gospodarcza, bywa decydujący. Od niego jest uzależniony "materiał edukacyjny", czyli nabór studentów (czesne). Czy nadal rozumiesz co piszę? Pomijasz w swoim założeniu i rozważaniach, cały szereg powiązanych ze sobą czynników - których pominąć nie można..

05.11.2015 01:41
Garret Rendellson
111
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Perturbacje finansowe (skoro już wchodzimy w szczegóły) dotykają uczelnie państwowe i prywatne. W różnym stopniu i z różnych przyczyn. Od kwestii demograficznych począwszy, skończywszy na ogólnej sytuacji gospodarczej. W wypadku uczelni prywatnych, ten ostatni czynnik - sytuacja gospodarcza, bywa decydujący. Od niego jest uzależniony "materiał edukacyjny", czyli nabór studentów (czesne). Czy nadal rozumiesz co piszę? Pomijasz w swoim założeniu i rozważaniach, cały szereg powiązanych ze sobą czynników - których pominąć nie można..
Tak, dotykają uczelnie państwowe oraz prywatne. 3 raz pod rząd piszę właśnie o tym, że uczelnie państwowe mogą przetrwać każde perturbacje bo mają dostęp do budżetu więc koszta najwyżej dotkną podatników a szkoła będzie trwała dalej. W przeciwieństwie do uczelni prywatnej.

05.11.2015 13:31
Bukary
112
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Garret napisał:
Skoro rynek jest podzielony mniej więcej pół na pół MIMO tego, że państwowa połowa ma nieograniczony kapitał a prywatna sama musi go wypracować to chyba jednak świadczy o wyższości edukacji prywatnej.

A co to ma wspólnego z rzekomą zależnością "prywatna szkoła - lepsza jakość kształcenia"? Jak widzisz, w krajach, gdzie (czasem od dawna) jest "wolny rynek" edukacyjny, uczelnie państwowe nadal kształcą tak dobrze, jak prywatne. A zatem: kryterium "prywatne - państwowe" nie jest decydujące, gdy idzie o jakość kształcenia. Znacznie ważniejsze są inne czynniki. I chyba domyślasz się - jakie.

Prywatyzacja nie jest jakimś cudownym lekarstwem na problemy szkolnictwa.

05.11.2015 13:40
Flyby
😃
113
odpowiedz
Flyby
234
Outsider

[111]
..ech ..mam nadzieję że wiesz Garrecie co co to jest budżet, deficyt budżetowy i takie inne ekonomiczne duperelki uzależnione od stanu gospodarki. Na budżecie wspiera się z kolei, powodzenie i istnienie całego szeregu instytucji niezbędnych do stabilnego funkcjonowania społeczeństwa (m.in. uczelni, bez podziału na państwowe czy prywatne) co zresztą usiłowałem Ci wcześniej zasygnalizować. Widzę że nic z tego do Ciebie nie dociera..
Wizja jest ważniejsza. Jak pisał wcześniej Bukary, nadaj jej kształt polityczny (bo inaczej się nie da) i lansuj.
Nie teraz i nie nam - za wcześnie i zbyt na uboczu ;)

06.11.2015 01:46
114
odpowiedz
anymous
68
Generał

istnienie całego szeregu instytucji niezbędnych do stabilnego funkcjonowania społeczeństwa

Ale kiedyś nie było takich instytucji jak państwowe uczelnie, emerytury, szpitale na których "opiera się społeczeństwo". Czyli wcześniej panowała anarchia czy może społeczeństwo nie istniało? Możesz mi to wytłumaczyć, czy niestety mnie nie zaszczycisz merytoryczną odpowiedzią. Spoko, rozumiem na odpowiedź pana flyby trzeba sobie zasłużyć. Przecież prof. flyby nie będzie dyskutował z pierwszym lepszym userem.

A i jakim cudem prywatne uczelnie opierają się na budżecie?

06.11.2015 08:53
115
odpowiedz
Runnersan
218
Senator

A i jakim cudem prywatne uczelnie opierają się na budżecie?

Szkoły niepubliczne również otrzymują subwencje oświatowe.

08.11.2015 04:04
Garret Rendellson
116
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Flyby->.ech ..mam nadzieję że wiesz Garrecie co co to jest budżet, deficyt budżetowy i takie inne ekonomiczne duperelki uzależnione od stanu gospodarki. Na budżecie wspiera się z kolei, powodzenie i istnienie całego szeregu instytucji niezbędnych do stabilnego funkcjonowania społeczeństwa (m.in. uczelni, bez podziału na państwowe czy prywatne) co zresztą usiłowałem Ci wcześniej zasygnalizować. Widzę że nic z tego do Ciebie nie dociera..
Czyli od stanu budżetu w równej mierze zależy funkcjonowanie szkół prywatnych i publicznych?

Bukary->A co to ma wspólnego z rzekomą zależnością "prywatna szkoła - lepsza jakość kształcenia"? Jak widzisz, w krajach, gdzie (czasem od dawna) jest "wolny rynek" edukacyjny, uczelnie państwowe nadal kształcą tak dobrze, jak prywatne. A zatem: kryterium "prywatne - państwowe" nie jest decydujące, gdy idzie o jakość kształcenia. Znacznie ważniejsze są inne czynniki. I chyba domyślasz się - jakie.
To, że jeśli na wolnym rynku firmy z malutkim kapitałem sprawnie konkurują z firmami z praktycznie nieograniczonym kapitałem to coś jest na rzeczy.
A co konkretnie już piszę - przede wszystkim mniejsza biurokracja.
Piszesz, że to czy szkołą jest prywatna nie jest wyznacnzikiem tego, że oferuje lepszą edukacje. Ale właśnie tak jest jednak nie bezpośrednio - otóż biorąc dwie takie same szkoły z takimi samymi nauczycielami, jedna prywatna druga państwowa to ta prywatna będzie lepiej kształcic bo ma mniej rozbuchaną biurokrację a nauczyciele w zależności od swoich zasług mogą zostać zwolnieni lub awansowani.

09.11.2015 18:52
Bukary
117
odpowiedz
Bukary
221
Legend

No i mamy ekipę uzdrawiającą polskie szkolnictwo.

Minister Edukacji Narodowej - Anna Zalewska. Polonistka. Sprawdziłem przed chwilą dotychczasową aktywność sejmową pani minister. Związana była z wszystkim prócz edukacji. Jedyna nadzieja w tym, że kiedyś pracowała podobno w swoim zawodzie.

Minister Nauki - Jarosław Gowin. Na pewno doskonale zna się na problemach szkolnictwa wyższego. Bez komentarza.

Minister Kultury - Piotr Gliński. To na pewno człowiek jakoś związany z kulturą. Ale jeszcze nie wiem - jak.

10.11.2015 10:23
118
odpowiedz
Telemach
105
Who am I?

@Bukary

Kluzik też kompetencjami nie powala.

10.11.2015 11:11
Bukary
119
odpowiedz
Bukary
221
Legend

Ale co to zmienia w kontekście mojej ostatniej wypowiedzi?

Telemach, gdybyś przejrzał ten wątek, wiedziałbyś, że wielokrotnie krytykowałem Kluzik jako najgorszego chyba ministra edukacji. Nie myśl dwubiegunowo: PiS - PO.

11.11.2015 00:14
Herr Pietrus
120
odpowiedz
Herr Pietrus
223
Ficyt

". Przy okazji zapytuję więc po raz kolejny: co zamierzasz zrobić z panią Krysią, która z racji leciwego wieku nie jest już w stanie "dostarczać" równie dobrej "usługi edukacyjnej", jak w czasach swojej młodości? Na bruk?"

jedno mnie u ciebie razi, bakaray, to bezpretensjonalne i jawne dbanie o własny tyłek, gdy reszta dyskusji taka merytoryczna :)

Co mnie ona obchodzi? Co ma zrobić niewykształcony murarz, którego po pięćdziesiątce napiernicza kręgosłup, albo sprzedawczyni z żylakami itp itd.? Dzieci powinny mieć jak najlepszych, niewypalonych i niezblazowanych nauczycieli. Nie wiem, co z panią Krysią. każda praca, poza darmozjadem na państwowym garnuszku oraz posłem - wiąże się z ryzykiem wypalenia.

I żeby nie było! - napisałem to tak ostro, bo uważam, że stary nie musi się równać zły ani wypalony! Więc nikt nikogo nie skazuje takim podejściem na eutanazję. O zwykłego pracownika zwykle nikt sie nie martwi, poniżej pewnego progu efektywności szef go wyrzuca.
Skoro sam piszesz, że nie ma juz misji i że to słowo działa jak płachta na byka, to nie wiem, dlaczego akurat tutaj nie zgadzasz się z Garretem, choćby ogólnie błądził okrutnie :) żeby każdy - stary czy młody - nauczyciel był tak żywotny jak moja historyczka z podstawówki...

A Garret... ten fragment jest słodki " okradanie innych by dać drugim) z powodu że jest to konieczne do dobrego funkcjonowania społeczeństwa bez tworzenia się gett i slumsów."
no tak, raj a'la Pretoria to trochę kiepskie rozwiązanie, nawet gdy bron można kupić w warzywniaku. A może zwłaszcza wtedy!

"A to oznacza, że wasze dzieci przez (aż) 4 lata będzie uczyła pani od nauczania początkowego."

Grubo. chociaż wieści gminne swego czasu mówiły o spadku poziomu w podstawówce. zapytam więc, jak jest naprawdę? jak teraz wygląda program w klasach 4-6?

" zależność jest jedna - im drożej tym zazwyczaj lepiej."

Garret, słodki wyznawco Janusza, nie widzisz w tym problemu? ktoś tu już kiedyś tłumaczył ilość kasy pompowana przez rząd USA do budżetów najlepszych prywatnych uczelni...

11.11.2015 02:26
Garret Rendellson
😱
121
odpowiedz
Garret Rendellson
87
Legend

Pietrus Ty także wszędzie widzisz Janusza? Jezu to jakaś epidemia na tym forum.

Forum: PiS zamierza zlikwidować gimnazja