Furia, czyli Kompania Braci w czołgu
Jak kto lubi, to można obejrzeć. Dla mnie film z gatunku takich, o których zapomina się zaraz po wyjściu z kina. Wszystko z tego filmu już gdzieś było - w Kompanii Braci, Szeregowcu Ryanie. Nawet konstrukcja fabuły podobna do Ryana. Finałowa walka zupełnie pozbawiona realizmu. Większe wrażenie zrobiło na mnie np. Miasto 44.
Dokładnie, poza wszystkim innym wypunktowanym tu i ówdzie, film sprawia wrażenie niczym pocięte i posklejane klatki z recyclingu Kompanii Braci, Szeregowca Ryana, Bękartów Wojny, Walking Dead i już przypadkiem...Czterech Pancernych, tylko całość jakby w krzywym zwierciadle.
Młody w załodze to Upham - też maszynista! To już nie mógł być kucharzem, piekarzem, rzeźnikiem, kierowcą, czy zwykłym trepem? Nie, jak u Spielberga. Bach!- maszynistą. W niezwyciężonym czołgu tli się duch Janka Kosa. Pitt jakby prosto z planu Tarantino. Ludzie jak żywe trupy, albo trupy jak trupy. Scenarzysta tego filmu to null.
Najlepiej zagrało błoto i czołgi, co bynajmniej nie znaczy że nie warto obejrzeć, zgadzam się że film o czołgach, tych za wiele w drogim amerykańskim kinie nie było - jak były niknęły w cieniu Kodżaka.