Tak sobie z nudów przeglądałem ogłoszenia dot. mieszkań i natrafiłem na ciekawą notkę, której nie do końca kumam (jestem pierwszoroczny, być może się nie domyślam xD). Oświećcie mnie :)
Bo sa pierwszy raz spuszczeni ze smyczy poza domem i robia chlew i porute gdziekolwiek sie nie rusza?
ookej, może nie wsadzajmy wszystkich do jednego wora, bo jedni robią syf, drudzy nie. Ja myślałem, że tu może chodzić o rezygnowanie ze studiów, przenosiny na inną uczelnię, do innego miasta itd. (bo chyba na 1 roku to chyba najczęstsze zjawisko) - oczywiście w przypadku nie spisanej umowy właściciel ponosi jakieś straty, ale chyba mało który byłby tak głupi :)
osoba wynajmująca lokum raczej nie będzie spędzała z kandydatami kilku miesięcy żeby ich "poznać". Taki zapis jest wystarczającym sygnałem, że studenci nie są mile widziani.
Ja myślałem, że tu może chodzić o rezygnowanie ze studiów, przenosiny na inną uczelnię, do innego miasta itd.
Źle myślałeś, chodzi właśnie o syf.
[3] moze i nie powinno sie wrzucac do jednego wora, ale jest bardzo wysokie prawdopodobienstwo ze studenci pierwszego roku zarzygaja, obsraja, zapuszcza robale w mieszkaniu... jest to grupa wysokiego ryzyka i nie warto takim wynajmowac. Zreszta wynajmowanie studentom ogolnie jest bardzo ryzykowne.... jednego sie trafi spoko, a drugiego ktory zasyfi mieszkanie do niepoznania. Wiec latwiej nie wynajmowac takim
Sam bym się trochę bał wynająć takiej osobie mieszkania, więc jakiś sens w tym jest.
Nie mówię że wszyscy robią od razu burdel, ale różne gówno niektórym siedzi w głowie
No to ładnie. Ja w sumie też zrezygnowałem z mieszkania razem z innymi studentami, bo bałem się, że trafię na jakiś bałaganiarzy, śmierdzieli itd. Już wolę te 300-400 złotych dopłacić i mieć spokój. Nie powiem, że trafiają się niektórzy spoko, ale z reguły tak jest, że jest odwrotnie (pytałem się znajomych na studiach, którzy spotkali się z takimi przykrymi sytuacjami i odradzili mi mieszkanie z nieznajomymi).
Kurde, ale z Was dziadki- polecam cykl reklam Mętosa freszmejkera:
https://www.youtube.com/watch?v=880t46tEMzY.
Ja tam bym chętnie jakimś studentkom z I roku mieszkanie wynajął, a że przymierzam się do kupna drugiego, więc niewykluczone że to zrobię :)
proste : pierwszoroczniak dzis studiuje a za dwa miesiace juz nie .Wiec komu jest potrzebny taki klient , i co potem jechac na ajkies zadupie zeby wyegzekwowac umowe ? myslisz ze ktos ma czas jezdzic do zadupia dolnego 387 km z tego 50 po drogach dla samochodow z napedem na cztery kola ?
W kwestii sprzątania student i studentka różnic się nie muszą. Akurat mam 6 letnie doświadczenie przewinęło się z 20 dziewczyn i połowa była nie do zniesienia.
Najlepsza była Sara która twierdziła ze mój komputer stacjonarny nabija 80% ranuchunkow za prąd i skoro jej tydzień nie było to czemu ma płacić za cały miesiąc :)
Pomijając pojedyncze przypadki zahaczające o patologię, to najgorsze studentki, jakie poznałem, były o wiele bardziej nieznośne niż najgorsi studenci. Tym bardziej, że to ci drudzy najczęściej balowali u tych pierwszych.
Student pierwszego roku a studentka pierwszego roku to jest różnica ;)
Studentka predzej zrobi burdel w mieszkaniu i nie mam na myśli bałaganu.
Bez gazu to zapewne rachunki za prad 400+ miesiecznie i 750zl za 14m^2 miesiecznie gdzie to takie ceny sa ? za mieszkanie w szafie :P
Student pierwszego roku ?
To jakby zaprosić chorego na ebolę, na przyjęcie urodzinowe. Wiem, bo wynajmuję lokatorom.
myslisz ze ktos ma czas jezdzic do zadupia dolnego 387 km z tego 50 po drogach dla samochodow z napedem na cztery kola ?
po prostu napisz, ze do ustrzykow albo krosna
Zdjęcie skojarzyło mi się z tematem :)
Oprócz tych imprez i braku sprzątania, uważam że ważny argument podał Belert. Na takim AGH / Politechnice w Krk na niektórych kierunkach już przed sesją odpada wielu studentów.
mam tylko pytanie .Ktos z Was wynajmowal kiedys mieszkanie studentom?
Jak nie to po chol... piszecie ?
Ale studenci to zawsze wieksze lub mniejsze bydlo, wiec wystarczy wiedziec jak sie zachowuja jedni, by znac zachowanie wszystkich. W mieszkaniu pode mna mialem taka grupe bydla. Imprezy z glosna muzyka przez caly czas nawet w nocy (zaklocanie ciszy nocnej, prosby nie pomagaly), marycha non stop, rzucanie w mieszkaniu meblami, rzucanie przez okna jablkami w samochody, co pare dni pelne worki flaszek wynosili. Na szczescie wlasciciel szybko ich wyrzucil. Potem przyszla druga grupka, zaczynali podobnie, ale rozmowa z wlascicielem mocno ich stonowala, wiec dalo sie przezyc, choc tez nie bylo idealnie. Potem wlasciciel zmadrzal i nauczyl sie juz studentom nie wynajmowac.
Przeciesz ludzie sie tutaj wypowiadajacy pisza z wlasnego doswiadczenia.
Tez bym nie wynajął studentom, wieksze ryzoko problemu i tyle.
Inna sprawa, że większość właścicieli mieszkań odstawia nieprawdopodobną żenadę ze swoimi gadkami i warunkami. Biznes to biznes, wpłacam kaucje, podpisuję umowę w której jestem zobowiązany do pokrycia kosztów zniszczeń, podpisuję protokół odbioru i tyle ma ich prawo obchodzić. Jak ktoś chce wynająć tylko niepalącej zakonnicy to niech obniży cenę do połowy rynkowej wartości i takiej szuka. Sorry - za dużo czasu już zmarnowałem na takie czerstwe gadki ze strony ludzi którzy chcą żebym im płacił grubą kasę co miesiąc ;). Przodują w tym oczywiście stare babki i dziadki. Reguła jest też taka, że im więcej ktoś wymaga tym mniej oferuje - od takich ludzi wynajmiesz zagrzybiałe mieszkanie, z 20-to letnimi łóżkami, nawet nie posprzątają po poprzednim lokatorze. Wynajem mieszkania to chyba jedyna sytuacja kiedy idziesz z kimś zrobić interes - zapłacić mu duże pieniądze, a ten ktoś z reguły oczekuje, że się ładnie ubierzesz, będziesz się płaszczył, spowiadał czy masz pracę, dziewczynę, psa, czy jesteś głośny, czy sprzątasz, czy na długo, a gdzie wcześniej mieszkałeś itd itd.
Niestety mentalność PRL ciągle jest obecna i ludzie się tak zachowują, bo to przecież wynajmujący robi łaskę, że chce Twoje pieniądze, a przodują w tym właśnie studenciaki. Pokazywałem grzecznościowo paru wycieczkom mieszkanie kumpla i oni już na wejściu się zachowują jakby przyszli do księdza na parafię - grzeczniutko, cichutko, boją się w ogóle zajrzeć do pokojów :-).
niestety mentalność prlu panuje tez w Dublinie. duza liczba osob poszukujących mieszkania i stosunkowo niewielka ilość mieszkan do wynajęcia sprawia, ze castingi nie sa czyms wyjątkowym.
erton
To nie jest mentalność PRLu, wręcz przeciwnie, to jest zabezpieczanie własnego interesu. Szczególnie, że w tym kraju najemca ma zdecydowanie większe prawa niż osoba najmująca, o czym gęsto można na necie poczytać - bodajże nutka, czy jakaś inna użytkowniczka tego forum miała problem z wyproszeniem lokatorów - stąd te przesłuchania przed ( które i tak realnie mogą nic nie dać ).
qLa -> No i tutaj rozmawiamy o biznesie (jakim jest wynajem mieszkania). Rozumiem pytanie "czy jest Pan w stanie dowieść swojej płynności finansowej?". Ewentualnie "w tym budynku są cienkie ściany, czy będzie Pan dotrzymywał ciszy nocnej od godziny 22?" - Tak, ok to piszemy w umowie. To są normalne rzeczy. Pytania w stylu "czy ma Pan dziewczynę i jak często będzie przychodzić, a może chce się wprowadzić, a czy Pan dużo gości przyjmuje" itd - to już buractwo. Kiedyś oglądałem kawalerkę - specjalnie się zwolniłem wcześniej z pracy, akurat była u mnie dziewczyna więc ją zabrałem, żeby też obejrzała (nie mieszkała ze mną i nie było mowy, że ma mieszkać). Na miejscu jakaś starsza babka, coś pod nosem pogadała, dała zajrzeć do pokoju przez próg (nie wyprowadziła się jeszcze), i w końcu wydusiła z siebie, że oczekiwała osoby samotnej. No litości. A znajomi mają takich historii setki, na ich tle to spotykam samych rozsądnych ludzi.
Ja rozumiem, że czasem to potrafi kuriozalny obraz przyjąć. Tylko, taka umowa między stronami ma praktycznie zerowe znaczenie, względem praw odgórnych, i potem wychodzą kwiatki, że lokator mieszka rok w Twoim mieszkaniu, a kolejne trzy lata zajmuje odzyskanie należności, w związku z czym jesteś o 4 lata do tyłu z kasą, co dla osoby np. inwestującej w lokale jest dość sporą uciążliwością.