Pojawił się w końcu trailer do filmu "Kick", o którym było ostatnio głośno w naszym kraju, bo część zdjęć kręcono w stolicy. Byłem nawet nad Wisłą pooglądać spadający z mostu autobus. Niestety na żaden mob dance się nie załapałem, a stare przysłowie mówi - "Jeśli w pierwszych minutach indyjskiego filmu widać wiszącą na ścianie dubeltówkę, to można śmiało zakładać, że później zejdzie i zatańczy.
https://www.youtube.com/watch?v=u-j1nx_HY5o
Na dobrą sprawę nie trzeba już filmu oglądać.
Eeeee... znaczy się Warszawa robi za Londyn? Bo ni cholery nie rozumiem tej zajawki, najpierw się ścigają po polskiej autostradzie potem po Londynie a potem znowu wracają do Polski...
Warszawa gra Warszawę. Nagłówki gazet (New Poland Express, he, he) brzmią nawet "Devil in Warsaw". A że double decker popyla Gdańskim? Na pewno jest to wyjaśnione gdzieś w fabule. Albo przynajmniej wytańczone.
Próbujesz zrozumieć indyjski film? Odważnie...
Z ciekawosci, jakie "indyjskie" filmy widziales, ktorych nie zrozumiales?
A co do trailera, wyglada smiesznie, typowe bollywoodzkie kino akcji, trzeba bedzie zobaczyc. Warszawy nie znam, wiec jak dla mnie mogloby sie dziac gdziekolwiek.
Wszystkie filmy, w których dramatyczna akcja jest nagle przerywana i bohaterowie - często Ci dobrzy razem ze złymi - zaczynają taniec synchroniczny, są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. :)
Konwencja absurdalna, ale pod wzgledem techniki i rozmachu Bollywood, z ktorego tak sie smiejemy jest lata swietlne przed kinematografia z Polski.
Znajoma w tym statystowała, też się zdziwiłem WTF, ale ponoć wg fabuły oni tym piętrusem przyjechali z Londynu do Warszawy na tripa.
Świetny efekt jak jadą nim między autami i te auta odskakują na boki mimo, że autobus nawet ich nie dotyka <3 I ten pomnik, który wybucha (?) jak autobus obok niego przejeżdża. Koniecznie trzeba obejrzeć, typowa indyjska beka, ale w bardziej przystępnym dla zachodniego widza wydaniu.
Wszystkie filmy, w których dramatyczna akcja jest nagle przerywana i bohaterowie - często Ci dobrzy razem ze złymi - zaczynają taniec synchroniczny, są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. :)
To fajnie, ale prosilem o konkretne przyklady...
Napisał przecież - wszystkie. :P
Do mnie też to nie trafia, podobnie jak co bardziej "szalona" i "japońska manga i anime. I wszystkie "domy latających sztyletów".
Ale z jednym trzeba się zgodzić: pod wzgledem techniki i rozmachu Bollywood z ktorego tak sie smiejemy jest lata swietlne przed kinematografia z Polski.
Że też można Warszawskie chaotyczne centrum skręcić tak umiejętnie, że wydaje się ładne.
Pietrus --> Ale ja prosilem o przyklady filmow, gdzie "wszyscy, dobrzy i zli, zaczynaja nagle tanczyc" - ekspertem od bollywoodu bynajmniej nie jestem, ale z tego co wiem, to takie akcje skonczyli tam robic sie gdzies w latach 80-tych, aktualnie zdarza sie to jedynie w komediach, gdzie tworcy calkowicie celowo chca sobie po prostu zrobic jaja. Aktualnie powstaje tam calkiem sporo powaznych filmow, gdzie grupowe sekwencje taneczne nie wystepuja wcale, lub w troche mniej powaznych co najwyzej podczas dosc usprawiedliwionych okazji, np na weselu lub podczas napisow koncowych. To tak, jakby polska kinematografie szufladkowac, znajac tylko pare filmow z PRLu...
ekspertem od bollywoodu bynajmniej nie jestem
Sciemniasz, jestem pewien ze potrafisz wymienic wszystkie gwiazdy Bollywood ;)
takie akcje skonczyli tam robic sie gdzies w latach 80-tych
Też nie jestem ekspertem od Bollywoodu, ale moje ulubione Bunty Aur Babli jest z 2005, a zawiera kompletnie niepasującą do fabuły scenę, w której główny "dobry" i główny "zły" spotykają się w barze i odbywają kilkuminutowy radosny pląs z losowo spotkaną królową nocy (która nie pojawia się nigdzie indziej w filmie, a została tu wrzucona jako żona głównego aktora - i synowa drugiego, bo to ojciec i syn). Efekt jest powalający, ale skoro znam kilkanaście filmów hinduskich na krzyż i już w nich masz zaprzeczenie tezy, że taki numery, to w latach '80, to ta teza wydaje się trochę naciągana :)
A sam kawałek polecam: https://www.youtube.com/watch?v=HlJLvVlUrP8
artaban --> Znam Bunty Aur Babli, jak dla mnie to sie jak najbardziej kwalifikuje do drugiej czesci cytowanego zdania:)
Nie znam się kompletnie na hinduskiej kinematografii, ale z ciekawości szukając wczoraj porównania z Hollywood wpadłem na popowy kawałek z jakiegoś filmu.
Jak dla mnie nie różni się poziomem od tych serwowanych nam z Ameryki. A nawet jest lepszy, bo wpadł mi w ucho już za pierwszym razem.
https://www.youtube.com/watch?v=ZTmF2v59CtI
Myślę, że Indie dopiero zaczną podbijać świat swoją kinematografią. Chociaż wcale tege nie potrzebują, bo mają odbiór zdaje się większy niż filmy z Hollywood.
A o tym "Kick" coś słyszałem, aż z ciekawości obejrzę chyba jak wyjdzie.
"Tusk Pedal" i tak najlepsze z 0:13 :D