Mam problem z samoczynnie wyłączającym się komputerem. Nie jest to mój komputer i nie do końca wiem co się stało... podobno zaczęło się to po wylaniu herbaty. Komputer został odłączony od prądu wysuszony i po 2 dniach uruchomiony. Teoretycznie działa... czasem 20 minut, czasem 2h po czym niespodziewanie się wyłącza. Nie jest obciążony - dzieje się to chociażby na pulpicie. Nie jest to też wina zasilacza, bo go zmieniłem i problem dalej występuje. Bezpośrednio po takim wyłączeniu nie da się go uruchomić. Dochodzi do wyświetlenia informacji o płycie głównej - można wejść do biosu, po czym ekran robi się czarny i tak zostaje. Macie jakieś pomysły?
Siema widocznie przyczyna możne być dostanie się cieczy do jakiś przewodów lub przewodników prądów w technologi komputera i złe potem przesyła informacjie i takie cyrki udaj się do informatyka takie będzie najlepsze rozwiązanie
Znam się trochę na komputerach i chciałby uniknąć niepotrzebnych wydatków szczególnie że sprzęt mało warty. Zawsze wydawało mi się, że jak zaleje się komputer w trakcie pracy to prawdopodobnie zrobi się zwarcie i po sprzęcie, a ten dziad się trzyma. Normalnie się uruchamia może pracować przez 2h w 100% poprawnie (brak jakichkolwiek błędów w trakcie testów obciążających procesor czy pamięć ram. Po czym bez najmniejszego ostrzeżenia się wyłącza.
Tak ale może działać ale możne być w nim ciecz która powoduje zakłócenia znam takie przypadki albo po prostu już czas na niego nastał
A zapytam się tak ile ten komp ma lat
Kontrola wizualna i czyszczenie wodą destylowaną lub spirytusem. Zakładam, że to stacjonarny (wymiana zasilacza) więc dziwne to zalanie. Szczególnie sprawdź i wyczyść zewnętrzne gniazda (np. USB potrafi wieszać komputer). Spróbuj przeanalizować co mogło zostać zalane.
Około 6 lat ma - jest to mały stacjonarny dell który leżał na biurku... w środku nie ma najmniejszych śladów zalania. Jedyne co mogłoby być zalane (według mnie) to przedni panel z portami usb. Muszę chyba go odłączyć i sprawdzić czy dalej będzie się restartować.