Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Weź los redaktorów GRYOnline.pl w swoje ręce w interaktywnym opowiadaniu i wygraj 1000 zł oraz strój Thiefa!

12następnaostatnia
25.02.2014 17:00
Sandro
👍
1
Sandro
120
Legend

Weź los redaktorów GRYOnline.pl w swoje ręce w interaktywnym opowiadaniu i wygraj 1000 zł oraz strój Thiefa!

Tuż po redakcyjnym turnieju Hearthstone’a zapraszamy Was do kolejnej zabawy, w której – w ramach interaktywnego opowiadania – będziecie mogli pokierować losami Garretta (z gry Thief, oczywiście) podczas jednego z jego licznych włamów :)

Na stronie http://thief.gry-online.pl/ znajdziecie już teraz pierwszą część opowieści. Możecie już teraz zadecydować, co wydarzy się w części drugiej, która pojawi się na stronie za 48 godzin. Ponadto, gdy opublikowane zostaną już wszystkie części opowiadania, będziecie mogli sami w pełni zadecydować jak zakończy się historia legendarnego złodzieja – konkurs polega bowiem na dopisaniu finału opowieści. Na zwycięzcę czeka nagroda pieniężna (1000 zł!) oraz strój Garretta, który możecie podziwiać na zdjęciach ilustrujących opowiadanie :)
Dodam też, że osoby na zdjęciach (strażnicy, szlachcice, itd.) to członkowie ekipy GRYOnline.pl :)
http://thief.gry-online.pl/

25.02.2014 17:01
BliBs_Pl
2
odpowiedz
BliBs_Pl
80
Weltschmerz

Nareszcie coś, co może być dla mnie. Żadne cosplaye czy grafiki :)

Tak przy okazji, to bardzo ciekawy pomysł z tym konkursem.

25.02.2014 17:46
Persecuted
😈
3
odpowiedz
Persecuted
144
Adeptus Mechanicus

Konkurs konkursem, ale zobaczyć redakcję w fikuśnych kostiumach rodem z niskobudżetowego pornosa - bezcenne ;].

A tak całkiem serio to muszę przyznać, że to dość oryginalny pomysł. Chętnie wezmę udział.

PS. Kto normalny (znający serię Thief) zagłosuje na "sposób głośny"? :).

25.02.2014 17:56
4
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Persecuted - ciekawe porównanie ;P

25.02.2014 17:59
Bezi2598
👍
5
odpowiedz
Bezi2598
140
Legend

Kto pisał opowiadanie?

A ta ankieta ma wpływ na to jak opowiadanie się potoczy?

25.02.2014 18:05
6
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Bezi2598 - tak, jak jest napisane na stronie: "Zapoznaj się z naszą odcinkową opowieścią, w której będziesz mieć wpływ na dalsze losy Garretta (...)" - to Wy i Wasze głosy zdecydujecie, którą opcję wybierze Garrett. Ta opcja, która zbierze większość głosów zostanie ujawniona w kolejnym etapie opowiadania.

25.02.2014 18:07
RaQman
😁
7
odpowiedz
RaQman
111
We know

A gdzie rola dla Heda?:D

25.02.2014 18:07
8
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Hed zmęczył się turniejem i odpoczywa ;P

25.02.2014 18:17
9
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

hmm... chyba komentarz BliBs_Pl powinienm potraktowac jako komplement... Czyzby kolega (kolezanka?) wzial moje zdjecia za screeny z gry? ;-)

25.02.2014 18:21
RaQman
😁
10
odpowiedz
RaQman
111
We know

Biedny Hed, najpierw wirtualne dzieci teraz zmęczenie turniejem... on nie ma lekkiego życia ;P

25.02.2014 18:51
BliBs_Pl
11
odpowiedz
BliBs_Pl
80
Weltschmerz

[9]
Raczej chodziło mi o to, że nie jest to żaden konkurs plastyczny czy też cosplayowy, więc jest to nareszcie coś dla mnie, bo nigdy nie umiałem rysować, a cosplayami raczej nie mam jak się zająć :p

25.02.2014 19:23
12
odpowiedz
Nadzio
19
Legionista

No kolejny konkurs bardzo mnie to cieszy oby było ich więcej !!! :D

25.02.2014 19:24
13
odpowiedz
Samzon
20
Chorąży

Hed pojawi się w drugiej części, w sukience ;D

25.02.2014 20:16
14
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

BliBs_Pl : po analizie Twojej wypowiedzi tez do tego doszedlem ze to pewnie o to chodzilo ;-) Coz... fotografa jak zwykle nikt nie docenia :-D

25.02.2014 22:33
ks. Józef
15
odpowiedz
ks. Józef
16
Legionista
Image

Persecuted, na sposób głośny zapewne zagłosują fani serii Call of Duty a tak na poważnie mogę się założyć że w tym głosowaniu wygra opcja druga (znaczy cicha).
pwodnicki docenia, docenia ja jestem pod wrażeniem bo zdjęcia wyszły super, dlatego mam pytanie czy można będzie gdzieś zobaczyć pełniejszą galerie z tej sesji?
BliBs_Pl faktycznie o ile dobrze pamiętam to chyba pierwszy konkurs tutaj w którym będzie trzeba coś napisać a nie rysować czy kręcić filmiki, współczuje tym którzy będą musieli to wszystko czytać...
Przy okazji, nudny poniedziałek sprawił że trochę się pobawiłem w Garretta →

25.02.2014 22:45
👍
16
odpowiedz
Cold Mind
17
Legionista

Nie było podane czy aby móc uczestniczyć w tworzeniu opowiadania należy mieć 100% skuteczność w wyborach ankietowanych Familiady?

A inicjatywa świetna! Trza będzie zasięgnąć to bardziej kreatywnej części siebie, a to już jest częścią wygranej :)

25.02.2014 23:01
17
odpowiedz
ubersniper
96
Pretorianin

Na forum thiefa właśnie rozdaliśmy 5 pudełek z grą dla zwycięzców konkursu a tu taka niespodzianka i kolejna zabawa, nie wspominając o nagrodzie - zatkało mnie :).
Zresztą pochwalę się, że warto na nasze forum (thief-forum.pl) zaglądać bo szykuje się kolejny, tym razem artystyczny konkurs :).

25.02.2014 23:03
18
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

ks. Józef - nie pierwszy, popatrz chociażby tu: http://metro.gry-online.pl/ :)
Cold Mind - nie trzeba mieć 100% skuteczności ;)

26.02.2014 04:22
19
odpowiedz
kasimiera
10
Legionista

Nie mogę się wprost doczekać, aby ujrzeć rozpalone zmysły Lorda Verminusa.
Steve'o-podobnym ścierwom wszetecznym mówimy stanowcze i zdecydowane TAK

26.02.2014 08:02
20
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

ks. Jozef - zapewne po publikacji calego opowiadania powstanie jakaś zgrabna galeria. Niedlugo pojawi sie tez pewnie backstage i wtedy bedzie widać nieco "kuchni" tej sesji a przede wszystkim bedzie widac dosc zaskakujca pore dnia w ktorej powstaly te nocne klimaty ;-)

26.02.2014 13:07
ks. Józef
21
odpowiedz
ks. Józef
16
Legionista

pwodnicki w takim razie nie moge sie doczekać a to że zdjęcia powstawały w dzień to ja doskonale wiem bo były "przecieki" z planu...

26.02.2014 13:09
ks. Józef
22
odpowiedz
ks. Józef
16
Legionista

mycha734 - faktycznie jakoś tamten konkurs uszedł mojej uwadze

26.02.2014 17:23
23
odpowiedz
zanonimizowany581957
99
Generał

Rewelacyjne zdjęcia i bardzo ciekawy konkurs! Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg :)

27.02.2014 15:21
👍
24
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

W końcu się zmotywowałem, żeby założyć tutaj konto :D
Konkurs wygląda całkiem ciekawie, zdjęcie bardzo ładne, tylko stroje redakcji jakieś takie nienaturalne. Pewnie trudno jest zrobić strój zgodny z klimatem(dla mnie Bober, Mad Matt, a nawet Lord Verminus wyglądają komicznie, ale może tylko na tych zdjęciach), chociaż Garret wyszedł świetny - zarówno poprzez strój jak i aktora. Szkoda, że zobaczymy tylko zdjęcia, chętnie obejrzałbym jeszcze jakieś filmiki z panem Trelą, bo muszę przyznać, głos ma dobry :)
Pozdrawiam.

27.02.2014 15:32
👍
25
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Julion - bądź spokojny, pojawi się jeszcze video :D Na pewno się Wam spodoba, ale na razie to niespodzianka!

27.02.2014 15:34
26
odpowiedz
mik18
91
Generał

A trzeba 3000 znaków napiszac czy do ile mogę znaków napisać?

27.02.2014 15:59
27
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Regulamin, punkt 4: "Praca konkursowa musi zostać przygotowana w języku polskim, być utrzymana w klimacie opowiadania dostępnego na stronie thief.gry-online.pl, a jej długość nie może przekraczać 3000 znaków bez spacji."
Pamietaj też o punkcie 7: "Prace konkursowe można wysyłać od 3 marca 2014 od godziny 17:00, do dnia 17 marca 2014 roku włącznie. Prace zgłoszone przed i po wyznaczonym terminie nie będą brały udziału w konkursie."

27.02.2014 17:05
Sandro
👍
28
odpowiedz
Sandro
120
Legend

Kolejna część opowiadania jest już dostępna! Waszymi głosami wybrano sposób cichy. Zachęcamy do przeczytania, jak Garrett po kryjomu dostaje się do rezydencji Verminusa :) Od teraz macie kolejne 48 godzin na podjęcie następnej decyzji, przed którą stanie Thief.

27.02.2014 17:55
Lateralus
29
odpowiedz
Lateralus
136
Last Of The Wilds

Super inicjatywa zespołu z gry-online :) zdjęcia są świetne, i czy można było by je dostać w dużej rozdzielczości? :)

27.02.2014 21:07
Alt3ir
30
odpowiedz
Alt3ir
88
PlayForFun

Faktycznie zdjęcia są rewelacyjne. A sam pomysł również świetny.

28.02.2014 00:46
ks. Józef
31
odpowiedz
ks. Józef
16
Legionista

Julion - jeśli chcesz obejrzeć Wojciecha Trele w akcji to polecam wybrać się w przyszłości na choćby jedną ze sztuk w których grywa (jeśli oczywiście jesteś z Krakowa) bo mowa o człowieku który jest bardzo obiecującym aktorem teatralnym młodego pokolenia.
Sandro - czyli dobrze obstawiałem, fani serii call of duty tutaj się nie pojawili a jak już coś to byli w mniejszości (moglibyście dawać nagrody za poprawne typy np. abonament na godzinę....)

Co do nowych zdjęć czuje lekki niedosyt, jak dla mnie są ciut gorsze od poprzednich i nie mam tu na myśli spraw techniczny tylko postawę osób będących na tych zdjęciach, pozy, mimika jakieś takie lekko sztuczne to wszystko nie naturalne w takiej sytuacji (jak widać model modelowi nierówny)

28.02.2014 02:51
😊
32
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Mycha734 - w takim razie konkurs podoba mi się jeszcze bardziej, już się nie mogę doczekać :D
Ks. Józef - niestety, ale do Krakowa mam bardzo daleko :( Ale może kiedyś uda mi się zobaczyć pana Wojciecha w akcji.
Sandro - a czy opowiadanie jest pisane na bieżąco czy przygotowano je wcześniej, z dwoma ścieżkami? Pewnie wcześniej, bo pisanie takiego tekstu tak szybko mogłoby być uciążliwe, więc czy po zakończeniu konkursu będzie możliwość zobaczenia wersji, która nie została wybrana przez użytkowników(w tym wypadku sposób głośny z głównym wejściem)? :)

28.02.2014 07:50
Sandro
😊
33
odpowiedz
Sandro
120
Legend

Julion - zarówno opowiadanie, jak i zdjęcia zostały przygotowane wcześniej, natomiast alternatywne (niewybrane w głosowaniach) etapy opowiadania również będą upublicznione, po zakończeniu zabawy.

28.02.2014 08:58
34
odpowiedz
mafioso12
97
Konsul

Bez sensu jest trochę, że opcje wyboru są podpisane, która z nich jest cicha a która głośna. Nie ma przez to takiej nieprzewidywalności opowieści i większość osób sugeruje się tylko tymi podpisami, bo przecież Thief musi działać cicho (sam się na tym łapię).

28.02.2014 11:20
35
odpowiedz
MARSply
10
Legionista

Dla mnie oczywiste jest, że złodziej musi zwykle działać cicho, chyba że dla odwrócenia uwagi wykona jakieś głośniejsze akcje. Też się nie przychylam do podpisów co jest głośnym, a co cichym rozwiązaniem.

28.02.2014 11:36
36
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Na razie wypowiedziały się dwie osoby, co nie jest zbytnio reprezentatywną grupą osób. Jeśli więcej osób chce, by nie informować o sposobie "głośny" - "cichy", a pozostawić same wybory to dajcie znać tu w komentarzach! W przypadku większości głosów proszących o tą zmianę przychylimy się do niej :)

28.02.2014 13:04
37
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

nie wiem czy mi wolno glosowac ale takze przychylam sie do wniosku by nie sugerowac ktora droga jest cicha a ktora glosna

28.02.2014 15:34
38
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Sandro - świetnie, chętnie zobaczę alternatywną ścieżkę :)
Mycha734 - co do podpisów, to chciałem już napisać o tym wcześniej - zdecydowanie wolałbym, gdyby ich nie było,bo ,tak jak powiedzieli moi przedmówcy, strasznie ukierunkowują one wybór(oczywiście na cichy). Tak przy okazji to ciekawe ile osób wybrało sposób głośny :P

28.02.2014 15:35
😊
39
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Pwodnicki - dlaczego miałbyś nie mieć pozwolenia na głosowanie? :) Swoją drogą świetne zdjęcia, panie fotografie :D

28.02.2014 19:00
Bl4ck747
40
odpowiedz
Bl4ck747
80
Pretorianin

Również dokładam się do pomysłu, aby podpisy informujące o sposobie działania znikły, ponieważ w większej mierze one decydują o wyborze. Pozdrawiam.

28.02.2014 19:24
41
odpowiedz
Grexis
6
Legionista

Fajny pomysł :) Ja też jestem za zniesieniem napisów sposób cichy i głośny

28.02.2014 20:31
42
odpowiedz
AxelGra
2
Junior

Zdjęcia są świetne, na początek myślałem, że to są screeny z gry :) Również jestem za zniesieniem podpisów, która decyzja jest głośna, a która cicha. A mam pytanie, czy opowiadanie jest wymyślone?

28.02.2014 22:02
👍
43
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

AxelGra - co masz na myśli pytając, czy jest wymyślone? Trudno, by takie nie było - w końcu wszystko kiedyś ktoś musiał wymyślić ;)
Jesli pytasz, czy jest naszego autorstwa to mogę odpowiedzieć, iż zostało napisane specjalnie dla nas przez Tadeusza "Zooltara" Zielińskiego :)

28.02.2014 23:14
44
odpowiedz
AxelGra
2
Junior

mycha734 - Nie miałem nic złego na myśli, bardzo fajne opowiadanie ;)

01.03.2014 08:09
👍
45
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

AxelGra - nie posądzałam Cię o złą wolę, chciałam tylko zbadać dokładniej o co pytasz :) Cieszy nas Wasz pozytywny odzew i mogę już zakomunikować, że usunięte zostaną opisy "cichy" - "głośny" w wyborach!

01.03.2014 17:03
Sandro
👍
46
odpowiedz
Sandro
120
Legend

Kolejna część opowiadania jest już dostępna! Zapraszam do sprawdzenia, który sposób wybraliście. Od teraz rozpoczynamy następne głosowanie, które - tradycyjnie już - potrwa 48 godzin.

01.03.2014 19:56
47
odpowiedz
McAtomica
2
Junior

Jedno pytanko: Spacja to tak naprawdę też jest kot, czy to żart, że człowiek (jestem nowy )

01.03.2014 20:34
48
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

McAtomica: Spacja to jak najbardziej autentyczny kot - mój ;-) I imie też autentyczne ;-)

02.03.2014 11:29
Marcin017
😜
49
odpowiedz
Marcin017
107
Generał

Co to za blondyna na zdjęciu? :)

02.03.2014 13:23
p4go
50
odpowiedz
p4go
153
Almost human

jakim obiektywem były robione te zdjęcia?

02.03.2014 13:37
siwy346
51
odpowiedz
siwy346
106
addicted to music

Jesli pytasz, czy jest naszego autorstwa to mogę odpowiedzieć, iż zostało napisane specjalnie dla nas przez Tadeusza "Zooltara" Zielińskiego :)
Czyli widać, że ten lol to tak nie uzależnia.
Tadek zawsze na propsie. :D

02.03.2014 16:19
52
odpowiedz
pwodnicki
2
Junior

Wiekszosc zdjec powstala przy uzyciu 24-70L

03.03.2014 13:14
53
odpowiedz
zanonimizowany581957
99
Generał

Oj, coś czuję, że Spacja odegra jakąś mroczną rolę w tej historii! :)

03.03.2014 17:03
Sandro
😊
54
odpowiedz
Sandro
120
Legend

Kolejna część opowiadania została dodana. Zgodnie z Waszymi głosami, Garrett uciekł strażnikom. Zachęcam do sprawdzenia jak potoczyły się dalej jego losy, a ponadto do oddania kolejnego głosu w naszej opowieści. Tradycyjnie macie na to 48 godzin :)

03.03.2014 18:29
55
odpowiedz
kamilos2354
2
Junior

Ratujmy czy nie ratujmy Maggie??

03.03.2014 18:57
56
odpowiedz
Lapak
8
Legionista

Ratujmy, to zbyt ciekawa postać :D

03.03.2014 19:00
AIDIDPl
57
odpowiedz
AIDIDPl
172
PC-towiec

Ratujemy, a potem czekamy na jej wdzięczność...

03.03.2014 20:32
58
odpowiedz
mik18
91
Generał

Mam pytanie pod jaki adres ma wysłać konkurs? ?

03.03.2014 20:40
59
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

mik18 - poczekaj proszę do opublikowania epilogu, a nastepnie dopisz własne zakonczenie. Pracę umieść tutaj w komentarzach. Polecam zapoznać się z regulaminem - jest tam wszystko opisane.

03.03.2014 21:02
60
odpowiedz
mik18
91
Generał

Mycha734 ---> dobrze poczekam, narazie mi się nie śpieszy tylko się zapytałem co nie mogę się zapytać

03.03.2014 21:05
AIDIDPl
61
odpowiedz
AIDIDPl
172
PC-towiec

Czyli epilog mamy dopisać?

04.03.2014 00:10
62
odpowiedz
Infernal1010
5
Legionista

''2. Zadanie konkursowe polega na przesłaniu do Organizatora pracy tekstowej (zwanej dalej pracą konkursową), która jest zakończeniem opowiadania dostępnego na stronie thief.gry-online.pl.''

Zazwyczaj to właśnie epilog kończy opowiadanie, a jak zakładam naszym celem jest napisanie zakończenia, zatem jeśli epilog będzie gotowy, historia się zakończy - to co mamy pisać? :D

04.03.2014 07:57
👍
63
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

mik18 - możesz pytać, odpowiedziałam Ci przecież.
Co do pytan o zakończenie - tak, u nas epilog kończyć będzie opowiadanie, lecz... pojawi się niespodziewany zwrot akcji! ;) Waszym zadaniem będzie opisanie, jak dalej potoczy się historia. Poczekajcie więc jeszcze cierpliwie, zagłosujcie na to, czy ocalić Maggie i powoli ostrzcie pióra! Ostatni odcinek opublikowany zostanie we środę o godzinie 17:00. Około tej godziny udostepnimy też dla Was kolejną niespodziankę - nie tylko twist w opowiadaniu ale też... tajemnicze video :D

04.03.2014 13:53
64
odpowiedz
zanonimizowany581957
99
Generał

"...W pracach nie można używać nawiązań do alkoholu..." - Czy to oznacza, że samo wspomnienie o nim dyskwalifikuje z konkursu? Gdyby na przykład jeden z bohaterów pisanej przeze mnie pracy, w pewnym momencie napił się wina z kieliszka, czy to już przekreśla pracę? Chciałbym wiedzieć, żeby potem nie okazało się, iż jedno zdanie (nawet nie koniecznie znaczące dla historii) miałoby mnie wykluczyć z zabawy. ;)

04.03.2014 14:11
65
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

W punkcie tym chodzi o to, by nie namawiać lub w żaden inny sposób promować alkoholu i jego spożywania. Niewinne wtrącenie nie powinno zdyskwalifikować pracy, jednak jeśli masz możliwość usunięcia takich wątków bez szkody dla całości pracy to polecam unikać takich nawiązań.

04.03.2014 14:15
66
odpowiedz
zanonimizowany581957
99
Generał

Ok, dziękuję za wyjaśnienie :)

04.03.2014 16:51
👍
67
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Jak teraz oglądam nowe zdjęcia, to cofam to, co mówiłem o niektórych postaciach i ich komicznym wyglądzie - WSZYSTKO wygląda świetnie :D Już się nie mogę doczekać epilogu opowiadania i tajemniczego filmiku :)
Sam nie wiem, co powinienem pochwalić - fotografa, aktora, redakcję, wykonawcę strojów czy kogoś jeszcze innego? Chyba wszystkich, bo widać, że każdy odwalił kawał solidnej roboty.
Przy okazji to świetne opowiadanie(chętnie zobaczyłbym całe w formie video :D), klimat zachowany po prostu mistrzowsko. Zooltar ma się czym pochwalić :D
Można gdzieś przeczytać jakieś inne prace pana Zielińskiego?

05.03.2014 17:04
Sandro
👍
68
odpowiedz
Sandro
120
Legend

Ostatnia część opowieści znalazła się już na stronie. Teraz zapraszamy Was do udziału w konkursie, polegającym na dopisaniu finału historii Garretta! Na autora najlepszego zakończenia czeka 1000 zł i strój Thiefa. Szczegóły znajdziecie na stronie zabawy, po kliknięciu w aktywną już zakładkę "Konkurs".

Ewentualnie możecie kliknąć w link :) http://thief.gry-online.pl/konkurs.asp

Czekamy na Wasze prace i życzymy powodzenia!

05.03.2014 18:07
😊
69
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

SUPER - tyle mogę powiedzieć :)
Fajne video, przy okazji można zobaczyć, jak ważna jest poza i przygotowanie do zdjęcia - niektórzy na zdjęciach wyglądają kompletnie(no, może trochę przesadziłem)inaczej. Oczywiście to na plus dla fotografa, bo zdjęcia są mistrzowskie. Szkoda tylko, że jednak się nie nacieszyłem Wojciechem Trelą, a raczej Garretem, na którego tak czekałem, bo w filmiku było go chyba najmniej :P
I tak w ogóle to gdzie jest Spacja? To zwierzę powinno mieć jakaś szczególną rolę w opowiadaniu. A może to ono uderzyło pałką naszego Złodzieja lub stoi za jakimś misternym planem? Kto wie...
W każdym razie, gratuluję pomysłu i realizacji i zabieram się do rozmyślania(narazie nie pisania :D)nad pracą konkursową :)
Pozdrawiam.

05.03.2014 18:29
Agrelm
70
odpowiedz
Agrelm
59
Pretorianin

Szkoda tylko, że opowiadanie tak odbiega od klimatu samej gry (a przynajmniej jej pierwszych części). Złodziej ma pozostać złodziejem, a nie zabójcą. W tym momencie to opowiadanie równie dobrze może być o Corvo z Dishonored, a nie o Garrecie. Złodziej jako obrońca biednych i pokrzywdzonych? (pomijam fakt, że Maggie nie jest taka biedna, w końcu planowała morderstwo). Garret nigdy nie przejmował się specjalnie ludźmi, liczył się zysk, a tu niepotrzebnie ryzykuje i ratuje życie jakiejś nieznajomej kobiecie. DAFUQ
Już pomijam brak motywacji morderczyni.

05.03.2014 18:47
71
odpowiedz
AxelGra
2
Junior

Nie wiem, czy ta ręka to specjalnie, czy przypadkiem ;)

05.03.2014 18:57
72
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Agrelm - to decyzją czytelników Garrett ocalił Maggie. Wiekszość głosów została oddana przez osoby o miekkim sercu i tą drogą podążył też nasz złodziej. Co do motywacji morderstwa - jak przeczytasz uważnie to zauważysz powody - jak choćby gwałt i plany stracenia dziewczyny na rzecz bóstwa.
Julion - Spacji nie ma, gdyż użytkownicy poprowadzili Garretta inną ścieżką.
AxelGra - zamierzone ;)

05.03.2014 18:58
73
odpowiedz
_Mitox_
6
Junior

Gdy Garrett ocknął się był już dzień, musiał być nieprzytomny przez dobre kilka godzin. Chciał złapać się za głowę, gdyż okropnie go bolała i dopiero wtedy zorientował się że znajduję się gdzieś indziej ze skrępowanymi rękami i nogami. Złodziej wierzgnął nerwowo i przez następne kilka chwil próbował uwolnić się z węzłów, jednak nic z tego. Ten kto go w to wrobił zabrał mu cały sprzęt a najgorsze było to, że kompletnie nie wiedział kto to mógł być. Pomieszczenie w którym się znajdował przypominało stodołę, słońce zaglądało przez rozszczelnione ściany z desek. Garrett Próbował znaleźć coś, co pozwoliłoby mu uwolnić się z węzłów i wtedy zobaczył zardzewiałe ostrze od kosy leżące nieopodal po sianem. Wyciągnął się jak tylko mógł i udało mu się sięgnąć ostrze nogami, skulił się i zaczął piłować o tępe narzędzie. Po kilku minutach węzeł w końcu puści. Złodziej wstał i otrzepał się z kurzu i siana, podszedł do drewnianych drzwi i wyjrzał przez dziurę po sęku. Jego oczom ukazało się wiejskie podwórko, wyszedł ostrożnie przez drzwi, kiedy miał zamiar zacząć uciekać w stronę miasta zauważył go mały chłopiec. "Cholera" - pomyślał, jakby wiedział co się zaraz stanie.
- Tato, tato! Złodziej ucieka! - krzyczał chłopiec biegnąc do domu.
Potężnie zbudowany mężczyzna wybiegł z chaty, a Garrett rzucił się do ucieczki w tym samym momencie.
Biegł w stronę miasta, wiedział że jeśli zdąży przed nim, z łatwością zgubi go w dobrze mu znanych uliczkach.
Po chwili myślał że zgubił nieznajomego, okazało się jednak że był w ogromnym błędzie. Gdy zwolnił biegu z dużej trawy rosnącej przy ścieżce wyleciał bełt z liną, który trafił go prosto w łydkę. Garrett zawył i wyrżnął twarzą o żwir na drodze. Po chwili z ukrycia wyskoczył na niego mężczyzna dzierżący mały sztylet, złodziej w ostatniej chwili zdążył odturlać się w bok i uniknąć śmiertelnego ciosu. Uderzył napastnika w twarz kontrując, tamten stracił równowagę i upuścił broń. Wykorzystując moment przewagi Garrett rzucił się na mężczyznę, był on jednak dużo masywniejszy od złodzieja i z łatwością przerzucił go nad sobą. Napastnik podniósł nóż i po raz kolejny zaatakował, cios chybił tak jak poprzedni, tym razem Garrett uderzył go w rękę trzymającą sztylet i złapał go, gdy tamten zszokowany go upuścił. Obrócił się błyskawicznie wokół własnej osi podcinając gardło oprychowi. Stał przez chwilę i patrzył jak tamten kona, łapiąc się za gardło i panicznie próbując zatrzymać krwawienie. Złodziej odrzucił nóż na bok i zauważył papier wystający z bocznej kieszeni trupa - Była to formuła.

05.03.2014 19:22
74
odpowiedz
erosek
1
Junior

Bo tak nie do końca załapałem, gdzie mam przesłać moją pracę ?

3. Czytelnicy swoje prace przesyłają do Organizatora poprzez wiadomość w forumowym wątku, dostępnym na stronie thief.gry-online.pl.

To jest ten wątek czy istnieje jakiś osobno na pracę ?

05.03.2014 19:54
75
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

erosek - to jest ten wątek :) Czekamy na Twoją pracę!

05.03.2014 20:30
😊
76
odpowiedz
Darkknight47
21
Centurion

Nie biore udziału, natomiast chciałbym poinformować, że wszystkie odnośniki włączają Prolog (film z prologu-tak mi się wydaje bo nie wiem co jest czym, chodzi o film "Dzień I". Chyba, że tak ma być, nie wiem :) Tylko informuje, pozdrawiam.

05.03.2014 20:33
😃
77
odpowiedz
Darkknight47
21
Centurion

Aha chyba zrozumiałem. Chodziło mi o "Making of" (materiał obok opisu)

05.03.2014 20:37
78
odpowiedz
Shergar
108
Darth Revan

Ocknął się z okropnym bólem głowy. W ustach czuł słodki posmak krwi, jednak najbardziej bolała urażona duma. Dał się podejść jak uczniak. Otworzył szerzej oczy i świat zawirował. Z trudem przełknął ślinę. Siedział na solidnym krześle z dziurą w siedzeniu, było to standardowe wyposażenie sal tortur na jakie ostatnio zapanowała moda wśród zblazowanej szlachty. W końcu nic tak nie poprawia humoru jak znęcanie się nad służbą, czy własną rodziną. Ręce miał przywiązane rzemieniami do poręczy. Spróbował poruszać palcami, ale jedyne co osiągnął to tępy ból rozlewający się po przedramieniu. Rozejrzał się i pożałował, że spotkał Basso.
- Tak, przyjacielu. Paser cię sprzedał i to bez mrugnięcia okiem - głos, który usłyszał zmroził mu krew w żyłach. - Choć przyznam, że tani nie był.
- To niemożliwe - wychrypiał. - Ty nie żyjesz...
- Tylko oficjalnie, złodzieju. - Verminus wyłonił się z cienia. - Od jakiegoś czasu planowałem to zniknięcie. Może nazbyt melodramatycznie, ale za to skutecznie. Widzisz, pozostając w mroku można dostrzec dużo więcej niż w blasku dnia.
- Przecież Maggi...
- Kobiety są jak biżuteria, kosztowne i zniewalające. Ale nie można ich spuszczać z oka. A ty zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna i pomyślałeś nie tą głową co trzeba.
Delikatna i zimna jak lód dłoń musnęła jego policzek. Garret poczuł, że po plecach przeszedł mu dreszcz. Maggi pochyliła się nad nim, a on mimowolnie nie mógł oderwać spojrzenia od rozsadzających dekolt piersi.
- Przynajmniej odruchy masz prawidłowe, przyjacielu - kontynuował Verminus z kpiącym uśmiechem na ustach. - Takim wdziękom nikt się nie oprze. Jednak jak na Mistrza Złodziei okazałeś się nazbyt przewidywalny.
- Po co to przedstawienie? - otaksował wzrokiem pomieszczenie. Migotliwe światło pochodni nie pozwalało za dużo zobaczyć. Czuł stęchliznę i wilgoć, byli w jakiejś piwnicy i to nie w bogatej dzielnicy. Do tego smród fekaliów i pisk szczurów. Dzielnica portowa? Pewnie Verminus chciał w nocy opuścić miasto. - Nie lepiej od razu pchnąć mnie nożem?
- To byłoby nieuzasadnione marnotrawstwo - mimo, że na ustach pełgał uśmieszek w oczach lorda nie było znać żadnych emocji. - Po co mam cię zabijać, skoro mogę cię wykorzystać? Ciebie i twoje legendarne umiejętności.
- Nie wystarczyło zwyczajnie zapłacić?
- Sęk w tym, że stawka jest zbyt wysoka. No i cel misji mógłby ci się nie spodobać. Dlatego musiałem zainscenizować ten mały dramat. Kochanie, czyń honory.
Lord skinął na Maggi. Kobieta bezceremonialnie złapała Garreta za policzki i wlała mu w usta jakąś cuchnącą breję. Złodziej krztusząc się przełknął płyn. Jego ciałem targnęły skurcze, zwymiotował resztki jedzenie, puściły zwieracze. Z trudem zogniskował spojrzenie na twarzy Verminusa.
- To bardzo droga trucizna - lord zdawał się napawać własnym głosem. - A zdobycie do niej antidotum graniczy z cudem. Najpierw zaczniesz się pocić, później będziesz miał problemy z koncentracją, na końcu przyjdą omany. Jednak zanim ugotuje ci się mózg udławisz się własną krwią.
- Co mam zrobić? - wychrypiał złodziej.
- Masz dwa cele. Pierwszy to uratować własne życie. Natomiast twój drugi cel pozwoli mi sfinalizować pewien misterny plan. Oczywiście zaczniemy od końca. Jeżeli zdołasz wykonać zadanie, zdradzę ci gdzie znajdziesz odtrutkę. To chyba uczciwa propozycja?
Garret chciał splunąć, ale jedyne co mu się udało to osmarkać własną brodę.
- Chyba nie mam wyboru - światło pochodni zatańczyło na ostrzu, którym Maggi przecięła mu więzy. - Dowiem się czegoś więcej?
Kobieta pochyliła się nad jego uchem. Jej szept paraliżował zmysły jednak to co usłyszał sprawiło, że zaczął rozważać czy zwyczajnie się nie powiesić. Tak byłoby prościej... Gdy skończyła mówić Mistrz Złodziei wstał i chwiejnym krokiem ruszył w stronę mroku, który spowił go niczym zimny całun śmierci.

05.03.2014 20:41
Agrelm
79
odpowiedz
Agrelm
59
Pretorianin

mycha734 - Dlatego w przypadku Maggie nie powinno być takiego wyboru, a przynajmniej nie trzeba było zabijać strażników. Brak klimatu, ot co. Motywy akurat są słabe, ale to już jest kwestia odbioru. Nie będę się czepiał wszystkiego, w końcu krytykowanie zawsze przychodzi z łatwością, a znawcą nie jestem. Ot prosty ze mnie facet, a grając w Thiefy nigdy nikogo nie zabijałem. Stąd moje rozczarowanie walką z 2 strażnikami. Cóż, czasy się zmieniają to i Thief musi :D

05.03.2014 20:59
80
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Agrelm - wiadomo, kazdy ma swoje zdanie ;) Co do motywów - akurat ja jestem kobietą i gdyby ktos postapił wobec mnie jak wobec Maggie i do tego miał w planach moje morderstwo to byłyby to dla mnie motywy wystarczające, by podjąć pewne kroki ;P

05.03.2014 21:18
81
odpowiedz
noireth
18
Legionista

swoją pracę trzeba umieścić w komentarzach tutaj, gdzieś na forum umieścić czy mailem do organizatorów?

05.03.2014 21:28
82
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

noireth - tutaj, w tym wątku.

05.03.2014 21:43
83
odpowiedz
Merian
1
Junior

Ale tu nie widać całości wypowiedzi... (przynajmniej tak wnioskuję z dodanych już dwóch kontynuacji). Więc jak...?

05.03.2014 22:16
84
odpowiedz
MRDILLON
2
Junior

Witajcie, gdzie mogę obejrzeć tajemniczy filmik o którym była wcześniej mowa?
Tak poza tym, odwaliliście kawał porządnej roboty, wielki plus za realizacje ;)

05.03.2014 22:29
Agrelm
85
odpowiedz
Agrelm
59
Pretorianin

mycha734 - Nie wydaje mi się, aby to były prawdziwe motywacje Maggie. Jeśli już robić jakiś portret psychologiczny, w czym, znowu muszę przyznać, nie jestem specjalistą, to bez namysłu wypaliłbym, że nikt jej nic nie zrobił, jest wolną kobietą, która ma jakiś ukryty cel. W końcu nikt jej nie pilnuje, jej pokój jest otwarty, a zamiast uciekać, czy prosić o pomoc Garreta... Zabija. Ciekawe? Tak myślę, tym bardziej, że gwałt nie stanowiłby dostatecznego powodu, w końcu parała się ciekawym zawodem.

05.03.2014 22:47
86
odpowiedz
BoloOlo
42
Centurion

Powoli otworzył oczy świdrujący ból dotarł w głąb czaszki i eksplodował zmuszając go do ponownego zaciśnięcia powiek. Leżał tak przed dłuższą chwilę tłumiąc mdłości i próbując ignorować pulsujący ból rozchodzący się z tyłu głowy. Do jego uszu nie dochodził żaden dźwięk zorientował już się że twardy bruk ulicy na którym tak gwałtownie został sprowadzony do rzeczywistości po euforii z dobrze wykonanego zadania został zamieniony na twarde posłanie w jakimś ciemnym pomieszczeniu o okiennicach tak brudnych że nie docierał tu żaden promień słońca. Jedynym źródłem światła była naftowa lampa paląca się na stoliku obok łóżka.
- Pani obudził się - głos dotarł gdzieś z głębi zaciemnionego kąta pokoju.
- Dobrze Jake - Garrett rozpoznał kobiecy głos Maggie siedzącej na brzegu posłania - Zostaw nas teraz - zaskrzypiały otwierane drzwi - Jeszcze jedno Jake... dziękuje zostaniesz sowicie nagrodzony za pomoc w przyniesieniu go tutaj i pamiętaj trzymaj język za zębami.
-Tak pani - drzwi zamknęły się cicho i znowu zapanował półmrok.
Garret podniósł się na łokciu i spojrzał w oczy dziewczyny siedzącej na posłaniu. Ta uśmiechnęła się a w jej oczach zatańczyły figlarne ogniki.
- Niebywałe - w jej głosie zabrzmiała ironiczna nuta - Garrett król złodziei okradziony w biały dzień na ulicach jego ukochanego miasta, ta opowieść mogła by się stać niesamowitą historią opowiadaną w tutejszych tawernach przy kufelku piwa - Garrett zmełł w ustach jakieś przekleństwo próbując zerwać się z łóżka lecz Maggie położyła mu rękę na piersi dociskając do posłania.
- Spokojnie Garrecie to zdarzenie zostanie w tym pokoju i nikt nie dowie się o twojej małej wpadce - z jej ust znikł ironiczny uśmiech zastąpiony przez harde spojrzenie - A o Jake nie musisz się martwić wie co by go spotkało gdyby choć pisnął słówko o tym co tu zaszło.
- Co wiesz - Garrett był znany z tego że nie traci czasu na próżne pogaduszki - Kto za tym stoi - jego głos zabrzmiał złowieszczo.
- Dobrze więc Garrecie - Maggie ściszyła konspiracyjnie głos - powiem czego się dowiedziałam. W mieście pojawili się nowi gracze. Są bardzo potężni chcą przejąć władzę i napisać historię na nowo, formuła to był tylko pretekst żeby cię wywabić i wciągnąć w tę intrygę z pewnego źródła dowiedziałam się że ich korporacja zwie się EI-D-OS są to bardzo potężni ludzie mają wpływ na losy całego miasta, są bezwzględni i bardzo wpływowi. Wciągnęli cię w tą historię by sprawdzić czy odnajdziesz się w tej grze i czy nadal jesteś tym Garrettem który bez względu na okoliczności sprosta ich planom. Kazali ci przekazać ten manuskrypt - Maggie wyciągnęła zwinięty rulon i podała Garretowi ten ze zdziwieniem zauważył że jest to formuła którą skradł z domu lorda Verminusa, rozwinął pismo i odczytał " A WIĘC GARRECIE ZAGRASZ Z NAMI ". Niebo przecięła błyskawica zbliżała się północ w najciemniejszym kącie komnaty dwoje oczu wpatrywało się w postać siedzącą na brzegu łóżka, nadchodził czas - na ustach Garretta zagościł uśmiech - czas złodzieja...

05.03.2014 23:19
Kthaara
📄
87
odpowiedz
Kthaara
26
Chorąży

Tak sklecone na prędce. Hmm... muszę wrócić do mojej książki... hmm...

Zakładam: gdy Garret „dostaje w łeb” jest noc, poruszamy się w świecie „Thief-a” czyli istnieje Gildia/e Złodziei.
Dokładnie 3000 znaków bez spacji.

Gdy się ocknął, ciągle była noc. Ze zdziwieniem zauważył, że nadal leży w alejce w której umówił się z Basso i, co najdziwniejsze, nie jest skrępowany. Wśród bólu narodziła się myśl Czyżby myśleli, że cios pałką mnie zabije?
Pomacał potylicę. Jednak opłacało się zainwestować we wzmocniony kołnierz kurtki. Ten, który próbował mnie zabić, ma jakieś pojęcie o tym gdzie trafiać. Cios wymierzony w miejsce za uchem dokładnie na szwie czaszki, jest dla większości ludzi zabójczy. Garret, o wiotkim i giętkim ciele, nie miałby szans bez podjętych środków ostrożności.
Kiedy stwierdził, że czuje się wystarczająco na siłach podniósł się i otrzepał z kurzu. Przeczesał swoje kieszenie odnajdując broń, pieniądze, skradzioną biżuterię i Gwiazdę Polarną bezpiecznie spoczywającą za pazuchą. Ciekawe. Okradli mnie profesjonaliści, ale działali szybko. Brakuje wyłącznie Formuły. Usłyszał kroki. Instynktownie przywarł do ściany i ukrył się za stojącymi nieopodal baryłkami z winem. Zerknął tylko szybko, by zobaczyć, kto nadchodzi.
- Szefie, o tu, tu się osunął – mówił żylasty jegomość z latarnią. - Dokładnie tutaj.
- Ale go niema – złodziej usłyszał znajomy głos. – Ostrzegałem cię, gdzie musisz uderzyć, bo on ma inny strój. Dobrze, że przynajmniej Formuła jest bezpieczna w moim biurze. Musimy wracać do Gildii, bo jeśli Garret się dowie, kto go obrobił… – głosy zaczęły się oddalać.
Ratas, główny złodziej w mieście. Garret miał z nim trochę nie po drodze więc się rozeszli na rozstajach, ale na wzmiankę o biurze uśmiech pojawił się mu na twarzy. Po chwili wyszedł zza beczek i, unikając niepotrzebnej atencji, skierował się do znanego mu skąd inąd budynku.
Budynek Gildii był bardzo niepozorny, po prostu magazyn, zamknięty na głucho. W środku jednak znajdowały się „biura” złodziei oraz „magazyny” „uwolnionych” towarów. Obok stała kantyna. Czasem ktoś tu zaglądał i, jeśli miał delikatną sprawę, był kierowany dalej.
Garret nie uczył się tutaj, lecz doskonale znał plan budynku ze względu na los. Odbył tu ostateczne „terminy” przed dostaniem „patentu”. Wiedział więc gdzie znajduje się jego cel - biuro Ratasa. Przejście przez kantynę nie było dobrym pomysłem, więc obszedł budynek, by znaleźć się od strony biura. Rozejrzał się, czy nie zwraca na siebie uwagi, wyciągnął łuk z linową strzałą i wystrzelił w kierunku krokwi, licząc na to, że drewno jeszcze nie do końca spróchniało.
Strzała nie spadła, więc złodziej wdrapał się po lince na balkon. Gdy podszedł bliżej, z otwartego okna usłyszał rozmowę:
- …już go nie było.
- Mówiłem, że ma wzmocniony kołnierz…
Basso. Zdrajca. Ciekawe czy Maggie coś wiedziała?
Usłyszał trzask drzwi i cykliczne skrzypienie podłogi. Wejrzał do pomieszczenia. Oświetlała je jedna świeca, a Basso krążył po pokoju. Kiedy odwrócił się od okna Garret przeskoczył ściankę, po czym jednym płynnym ruchem wyciągnął szmatkę i przyłożył ją do nosa „przyjaciela”.
- Musimy pogadać… później.
Gdy bezwładne ciało osunęło się na ziemię, złodziej jął przeszukiwać pomieszczenie. Małego ruloniku nie znalazł w biurku ani w szafce. Po kilku chwilach nie było już widocznych schowków. Jego uwagę przykuł więc obraz wiszący na ścianie. Po zbadaniu odsłonił niewielką zabezpieczoną skrytkę.
Wytrych szybko mknął po kolejnych zapadkach. Kilka sekund później Garret miał już w ręce niewielki papier. Z czystej ciekawości rozwinął go.
Był pusty.
Wiedziony ciekawością przystawił go do świecy. Po chwili pojawiły się litery:
„Perfekcyjna Formuła babuni Hermenegildy na Konfitury wiśniowe: Weź trzy miechy wiśni bez pestków…”

06.03.2014 07:53
👍
88
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Merian - widać calość, kliknij guzik "wszystkie komentarze" na dole strony. Pojawi Ci się wtedy widok tradycyjny wątku forumowego, gdzie widac całość wypowiedzi i (jeśli są) wszystkie grafiki i pliki dołączane przez użytkowników.
MRDILLON - obejrzec możesz na górze strony w zakładce "opowiadanie" lub na stronie tvgry.pl - jest to humorystyczne video z realizacji sesji zdjęciowej do tego konkursu.
Agrelm - Moim zdaniem, może na początku widziała w przyjściu do willi jakiś cel, jak na przykład szybkie wzbogacenie się, ale potem dostrzegła jaki Verminus jest naprawdę - okrutny i bezlitosny. Co do gwałtów - dochodzimy tu do wałkowanego onegdaj tematu: czy kobietę wiadomego zawodu można zgwałcić? Moim zdaniem można - jeśli kobieta odmawia a mimo tego mężczyzna robi swoje (nawet jeśli potem płaci) to i tak jest to wbrew woli kobiety. Poza tym Maggie nie była wolna - willi strzegli strażnicy, a jak sądzę i w Mieście Verminus miał swoich sługusów. Jesli by uciekła to dopadł by ją i tak. Do tego mocno urażona duma, chęć pozbycia się tyrana - wedlug mnie powodów jest dużo. Może sam dopiszesz jakies zakończenie? :) Z chcęcia przeczytam Twoja dalszą wersję opowiadania ;)

06.03.2014 09:33
😉
89
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

AxelGra - jaka ręka? :P
Mycha734 - aha, no tak, rozumiem. Ciekawe jaką rolę odegrałby ten kocur. Może byłby czymś w rodzaju ptaków i psów z nowego Thiefa - reagował na ruch i alarmował straż albo coś w tym stylu. Dobrze, że dowiemy się tego po zakończeniu konkursu :D

Tak przy okazji, to zastanawiam się, czy to na pewno dobry pomysł z zamieszczaniem prac konkursowych w komentarzach. Z jednej strony eliminuje to możliwe oszustwa ze strony organizatorów(nie, żebym kogoś podejrzewał, tak tylko mówię :P), bo każda praca jest do wglądu użytkowników i nie będzie takiej sytuacji, że wygrała ''tajemnicza praca, której nikt nie widział, ale spodobała się jury i wygrywa". Poza tym można się trochę podszkolić od innych. Z drugiej jednak strony, może być trudniej napisać swoją własną pracę, bo w myślach będzie się miało historie innych. Poza tym, ktoś mógłby zaplanować swoje opowiadanie i napisać je dopiero przed samym końcem konkursu, a ktoś inny wcześniej zamieścił swoją pracę, w której występowało kilka podobnych elementów. Gdyby nie było wglądu do prac, to nikt by nikomu nie zarzucił, że od kogoś coś ściągnął, a tak mogą być takie podejrzenia, często niesłuszne. Chociaż szansa na to, że coś się będzie powtarzać w pracach bez żadnych oszustw jest raczej mała.

Jeszcze jedna sprawa - jak można sprawdzić ilość znaków w tekście? Bo ilość słów można sprawdzić w Wordzie, ale jak to zrobić ze znakami?

06.03.2014 10:20
Dzwiedziiu
90
odpowiedz
Dzwiedziiu
49
pracownik GOL

GRYOnline.pl

Julion - "jak można sprawdzić ilość znaków w tekście? Bo ilość słów można sprawdzić w Wordzie, ale jak to zrobić ze znakami?"

W Wordzie, na dolnym pasku jest licznik słów, kiedy go klikniesz, wyświetli się więcej informacji.

Co do drugiego problemu - wystarczy nie czytać cudzych prac ;D Lub przeczytać już po napisaniu swojej.

06.03.2014 10:44
😊
91
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Dzwiedziiu - wielkie dzięki z tymi znakami :)
A z tym czytaniem prac to trudno się powstrzymać, jakby nie było możliwości zobaczenia ich to by tak nie kusiło :D

06.03.2014 11:22
👍
92
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Julion - tak jak sam przedstawiłeś, każda "metodologia" zgłaszania prac ma swoje plusy i minusy. Jakiś sposób trzeba jednak wybrać - tym razem zdecydowaliśmy się na zgłaszanie prac w komentarzach. Jest to też ukłon w stronę użytkowników, gdyż prace przesyłane na skrzynkę mailową nie mają możliwości być przeczytane przez innych, a tak tutaj mogą być wszystkie należycie eksponowane! :)

06.03.2014 11:30
Kenway
93
odpowiedz
Kenway
1
Junior

Gdy Garrett się ocknął doskwierał mu przenikliwy ból z tyłu głowy, leżał na ziemi i miał skrępowane ręce.
-Co się stało, gdzie ja jestem?- powiedział pół szeptem.
Rozejrzał się dookoła, aby zapoznać się z miejscem w którym się znajdował. Była to stara, drewniana szopa. Na zewnątrz było słychać szum liści co wskazywało na to, że jest poza miastem. Wiatr przeciskał się przez szczeliny między deskami wywołując głośny gwizd co dręczyło Garretta, konstrukcja szopy trzeszczała i zgrzytała jakby miała się zaraz zawalić. Wśród tych dźwięków usłyszał jakąś rozmowę lecz z powodu bólu głowy i szumu nie mógł dokładnie jej zrozumieć. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy to aby zawołać o pomoc, ale po chwili sobie uświadomił że mogą być to jego porywacze, więc się wstrzymał. Zaczął próbować zdjąć więzy, ale były one zbyt mocno splątane, więc musiał je czymś rozciąć, ale cały jego sprzęt zastał zabrany. Powoli się czołgał w stronę leżących w rogu szopy koszy z nadzieją, że znajdzie coś ostrego czym mógłby je przeciąć. Niestety niczego tam nie znalazł. Nagle poczuł, że coś go uwiera w prawą dłoń, była to mała brzytwa, która była ukryta w małej kieszonce od środka rękawa, która służyła mu do wycinania wartościowych obrazów.
-Jednak wszystkiego mi nie zabrali.- rzekł z lekkim uśmiechem na twarzy.
Powoli wyjął brzytwę i zaczął ciąć sznur. Nie trwało to długo. Gdy się uwolnił powoli wstał i podszedł do drzwi, zerknął przez szparę miedzy deskami i ujrzał dwóch ludzi siedzących przy ognisku, jeden był z mieczem, a drugi z kuszą.
-Nie wyglądają jak strażnicy z Miasta, gdybym zawołał ich o pomoc pewnie byłbym już trupem.- pomyślał.
Obejrzał dokładnie drzwi, nie miały one zamka, lecz były zamknięte na haczyk z zewnętrznej strony. Garrett wyjął brzytwę i powoli podważył haczyk, otwierając drzwi. Gdy już był jedną stopą na zewnątrz, zastygł w bezruchu, gdyż ujrzał dwa metry od szopy w której się znajdował klatkę z psem. Pies spał więc nie zauważył Garretta, ale musiał się cicho poruszać by go nie obudzić. Wyszedł, zamknął drzwi na haczyk i zwinnym ruchem schował się za pobliskie drzewo. Wychylił się powoli i ujrzał, że przy jednym z mężczyzn jest skrzynia, a przy niej leżał jego łuk wraz z kołczanem.
- Skoro tam jest mój łuk to w skrzyni musi być reszta mojego sprzętu.Muszę jakoś ich rozdzielić i wykończyć pojedynczo.-uznał.
Nagle ujrzał niewielki kamień, który w sam raz nadawał się do odwrócenia uwagi przeciwników. Porozglądał się i spostrzegł, że na jednej z gałęzi małego drzewka siedzą ptaki. Celnym rzutem trafił w krzaki, które znajdowały się pod drzewkiem co spłoszyło ptaki.
- Słyszałeś to?- odezwał się jeden z porywaczy- Tam chyba coś jest.
- Daj spokój, to pewnie jakiś zając lub lis.- stwierdził drugi porywacz.
- No nie wiem, lepiej pójdę to sprawdzić.
- Jak chcesz, ja się nie ruszam.
Garrett właśnie na to czekał. Gdy postać mężczyzny znikła w cieniu, złodziej zwinnymi i szybkimi ruchami przechodził z jednego drzewa za drugie tak aby ten drugi go nie zobaczył. Jak zbliżył się do wroga wolnym, lecz pewnym krokiem się zbliżył i obezwładnił go zadając mu cios łokciem.
- Dobra, jeden z głowy, teraz pora na drugiego.
Bezszelestnie niczym duch znalazł się za plecami drugiego przeciwnika. Także zadał mu cios łokciem. Ciało zaciągną tam gdzie obezwładnił pierwszego.
Wziął swój sprzęt i się rozejrzał. Ujrzał Miasto które było kilka kilometrów od niego.
- No to ruszam- powiedział i szybkim krokiem poszedł w kierunku Miasta. Gdy przeszedł niecały kilometr usłyszał, że coś nadjeżdża. Było wóz, który wiózł jedzenie do miasta. Garrett niepostrzeżenie wśliznął się do wozu i czekał, aż dojedzie do miasta. Jak przekroczyli bramę usłyszał głos.
- Co tam wieziesz starcze?- zapytał strażnik.
- Mam dostarczyć jedzenie i wino do domostwa Verminusa.- odpowiedział starzec.
- Muszę to sprawdzić, weź lampę i choć ze mną.
Jak tylko Garrett usłyszał te słowa padające z ust strażnika szybko wyskoczył z wozu i ukrył się w cieniu.
- Muszę się spotkać z Basso- stwierdził i ruszył do jego kryjówki.
Jak wszedł do kryjówki Basso nie mógł wykrztusić słowa.
- Patrzysz jakby cię zdziwił mój widok?- zapytał Garrett.
- Bo zdziwił- odparł Basso- widziałem jak dwóch ludzi wrzuca cię do wozu, myślałem że ludzie Verminusa cię nakryli w domu i teraz jadą się z tobą rozprawić.
- Verminus nie żyje, został otruty.
- Ty go otrułeś?- zapytał paser.
- Nie ja, tylko Maggie, mówi ci coś to imię?- spytał Garrett podejrzliwym głosem.
- Tak, Maggie była moją znajomą, wiedziałem że można jej zaufać i poinformowałem ją że się tam pojawisz.- odpowiedział spokojnie.
- No dobra to mamy tę sprawę wyjaśnioną, ale co z Formułą?
- Widziałem jak jakiś wysoki mężczyzna wziął ją od ciebie i zabrał ją do doków.
- W takim razie ruszam do doków.- stwierdził złodziej.
Gdy dotarł do doków zauważył wysokiego mężczyznę, który trzymał coś w ręku.
- To musi być Formuła.- pomyślał.
Był sam, prawdopodobnie czekał na jakieś spotkanie. Złodziej nie mógł się podkraść niepostrzeżenie, gdyż facet stał na pomoście.
Garrett szybko wyją łuk, wziął strzałę i naciągną cięciwę z całej siły, wycelował i strzelił. Strzała trafiła prosto w szyję mężczyzny, który wpadł do łodzi zacumowanej obok. Złodziej podszedł wyciągną z zaciśniętej dłoni Formułę i wrócił do swojego pasera.
Gdy dotarł do kryjówki Basso w niecierpliwości czekał.
- Wiedziałem, że ci się uda!- krzyknął radosnym głosem.
- A co miało się nie udać, w końcu jestem Garrett Mistrz Złodziei.

06.03.2014 12:16
94
odpowiedz
Morawski
9
Legionista

Mam otóż pytanie odnośnie konkursu.
Czy w skład stroju znajduje się również prezentowany na obrazku łuk. Jeśli tak to jaki jest to łuk kompozytowy? I taki z którego faktycznie można strzelać czy też ot replika jedynie dla wyglądu?

Pozdrawiam.

06.03.2014 12:23
😊
95
odpowiedz
Przevix
1
Junior

A są jakieś ograniczenia wiekowe ? Bo nie wyczytałem tego w regulaminie

06.03.2014 13:44
96
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Morawski - łuk jest częścią stroju, jednak nie da rady z niego strzelać. Nie oferujemy prawdziwych broni jako nagród.
Przevix - nie ma ograniczeń wiekowych.

06.03.2014 15:24
97
odpowiedz
gol234
19
Legionista

gol234 Zakończenie opowieśći ,,Thief''. Garret po tym jak stracił przytomność, został porwany przez Lorda, który rzekomo miał być martwy.
Jednakowoż Maggie przypadkowo podała mu nie zatrutego drinka, a dodała kawałek cukierka.
Gdy lord przybył na miejsce ( czyli do swojej posiadłośći) kazał strażom znaleźć i zabić Maggie. Maggie myśliła że zabiła lorda Verminusa, jednak myliła. Próbowała uciec z domu, jednak bezskutecznie.
Strażnicy znaleźli i zabili Maggie, za próbę morderstwa. Po śmierci Maggie, Garret poczuł dziwne drgawki na ciele, mimo że był nieprzytomny. Garretowi w umyśle ukazała się postać Maggie i prosiła go by pomścił jej śmierć.
Lord Verminus wybudził Garreta ze stanu nieprzytomności i wyjawił, że to co było dla niego tak cenne to… pusta kartka. Garret usłyszał od jednego ze swoich kompanów, że na tej kartce jest coś tak cennego, jak złoto, a naprawdę był to szpieg Verminusa.
Garret wykorzystując chwilę wyciągnął po cichu z kieszeni nóż i błyskawicznie się uwolnił, zadając przy tym cios Verminusowi.
Straże słysząc dziwny hałas, natychmiast zaczęli biec do pokoju, w którym był Verminus, jednak zanim Garret uciekł, wziął tą kartkę, bo czuł że coś na niej jest.
Gdy straż weszła do pokoju, nie zobaczyli już Garreta, a jedynie umierająca ciało Verminussa.
Na kartce, którą Garret wziął zanim uciekł po śmierci Verminusa pojawiły się słowa ,,Dziękuje za wolność, królu złodziei’’.

06.03.2014 15:56
👍
98
odpowiedz
morxe
11
Legionista

Proszę o usunięcie tego postu. Chciałem sprawdzić czy można edytować tekst (pogrubienia, pochylenia, i zaczynanie tekstów od środka. Nie można :(

06.03.2014 16:06
😊
99
odpowiedz
morxe
11
Legionista

Opowiadanie ma 2996 znaków. Życzę powodzenia konkurentom i pozdrawiam!

Garrett obudził się w zaschniętej kałuży krwi. Jego policzek całkowicie zlepił się z brudną posadzką. Uderzenie w głowę nadal piekielnie bolało, próbował wstać, ale jego oczy zalała ciemność. Aby zapowiedz kolejnemu omdleniu działał spokojniej. Łuk i reszta jego broni została odebrana. Znajdował się w ciasnym pokoju przypominający schowek na środki czystości, które po stanie posadzki musiało dawno nie być odwiedzane. Usłyszał kroki określając wagę po odgłosie kroków postać musiała być mężczyzną. Złodziej nie mylił się był to potężnie zbudowany mężczyzna. Złapał Garretta za ręce i szybko ściągnął do parteru. Thief nie pozostał mu dłużny zręcznym ruchem wywinął się mężczyźnie i wyjął sztylet, który bardziej przypominał rozsuwaną igłę. Zawsze nosił go w szczelinie paska, dzięki temu podczas przeszukania nikt nie mógł go znaleźć. W mgnieniu oka sztylet znalazł się w grdyce oponenta. Przeciwnik w kilka sekund osunął się na zaniedbaną podłogę a na jego ustach zaczynała pojawiać się biała piana. Sztylet musiał być zatruty. Jak gdyby nigdy nic wyszedł ze schowka poprawił pasek przy okazji ponownie wkładając do niego sztylet. Garrett od razu poznał Domostwo, z którego wcześniej wyszedł na spotkanie z Basso. Idąc przez ciemne bogato zdobione korytarze był już blisko komnaty Maggie. Oczywiście nie był by sobą gdyby po drodze nie ukradł kilku cennych przedmiotów. Przy drzwiach usłyszał kilka wrzasków i krzyk. Pokój był dużo większych rozmiarów niż pomieszczenie, w którym znalazł się na początku. Naprzeciwko stało zabytkowe biurko, pod którym siedział smukły, szary kot z czerwoną opaską na szyj. Po prawej i lewej stronie stała dębowa komoda, na której postawiona była zdobiona lampa. Nie było tam wielu rzeczy jednak przez słabe rozświetlenie, zdawał się przytłaczać. Lord Verminusa z bogato zdobiona szablą w dłoni odwrócił się ku otwierającym drzwiom. Maggie miała głęboko rozcięty policzek, a z szabli Verminusa kapała krew.
Nie miał żadnej drogi ucieczki, broni niestety też.
Verminus odezwał się.
-Maggie nie jest lojalna, musiała zostać ukarana. Zdradziła nawet ciebie kradnąc formułę.
-Na pewno miała swój powód. –Rzucił Garrett.
-Wiesz, że używam bezwzględnych metod, aby ukarać niesubordynację. Niechciał byś ją za to zabić, ja bardzo. –Powiedział przez zęby lord.
-Jestem złodziejem nie mordercą. –Zacytował złodziej.
Lord ciął brutalnie Maggie w brzuch. Garrett nie zdążył zareagować cios był za szybki. Zrywając się na pomoc usłyszał ostatnie słowa kobiety, podczas których wsunęła mu do kieszeni liścik.
Za to ja jestem. –Syknął lord.
Wykrwawiająca się Maggie wskazała na kota. Zwierzak nie spodziewanie wzbił się w powietrze i wskoczył Lordowi na twarz wydrapując oko. Lord krzyczał i machał rękami chcąc spłoszyć kota. Lecz ten nie dawał za wygraną. Garrett czuł, że John Dowe i jego ludzie już się zbliżają. Dał znak kotu, ten od razu ruszył za Złodziejem skacząc przez okno. Było wysoko, lecz koty dobrze radzą sobie z wysokością.
Docierając do mieszkania Basso. Zauważył go na pobliskim pchlim targu gdzie sprzedawał znaleziska Garretta.
-A, więc co z formułą Garrett? –Zapytał zaciekawiony, Basso
-Znalazłem ją, ale jej treść zostawie dla siebie.
-Mogę tylko spytać gdzie była?
-Przechowywał go na szyj jej, najufniejszy przyjaciel, Spacja. –Wyjaśnił złodziej.
-Myślałem, że to pupilek lorda. –Odpowiedział zdumiony.
-Można powiedzieć, że był milutkim szpiegiem.

Lord zmusił mnie do tego by odebrać Ci formułę.
Szantażował mnie romansem z pewnym ministrem.
Zniszczyłoby to jego karierę, nie chciałam tego.
Przepraszam za wszystko.

06.03.2014 16:16
100
odpowiedz
zanonimizowany958327
30
Chorąży

Garrett obudził się w mrocznym miejscu. Światło dostawało się jedynie przez malutką lampę. Złodziej szybko zorientował się, że jest w kajdanach.
- Gdzie jestem? Co się ze mną stało? - Tajemniczy głos odpowiedział
- Naprawdę nie poznajesz mnie Garrett - Zaśmiał się szyderczo i mówił dalej
- Garrett to ja. Lord Verminus - Verminus włączył lampę i pokazał się Garrett'owi.
- Ale jak?! Przecież zginąłeś od trucizny - Zapytał zdenerwowany i lekko przestraszony Złodziej.
- To był mój sobowtór - Odpowiedział Lord.
I w chwili gdy Verminus wypowiadał ostatnie słowa upadł. Za nim była Maggie wraz z łukiem Garrett'a. Uwolniła go i wytłumaczyła dlaczego jest teraz i co się stało. Okazało się, że ktoś zdecydował się na zamach na Złodzieja. A jego sprzedali Verminus'owi. Maggie udało się tylko zdobyć jego strój i łuk a reszta zniknęła lub została sprzedana. Jednak Garrett bardziej myślał co się stało z Formułą. Wreszcie zapytał ile dni upłyneło od jego porwania. Przyjaciółka odpowiedziała, że jedna noc. Wyszli, Garrett od razu poznał to miejsce. Był obok pałacu Verminus'a. Złodziej pożegnał się z Maggie i od razu wszedł na pobliskie drzewo. Z stamtąd udał się do swojej kryjówki.
- Na szczęście nikt tu nie myszkował - Pomyślał.
Tu wziął swoje wyposażenie i ruszył skontaktować się ze swoim informatorem. Dowiedział się, że osoba która go ogłuszyła najpewniej znajduje się teraz w parku. Park niestety był dosyć daleko więc Garrett szybko tam ruszył. Jakąś godzinę później dotarł tam ale tej osoby już nie było. Wszedł na największe drzewo i z tego miejsca zobaczył swój cel. Był ubrany w czarny płaszcz i kaptur zasłaniający zasłaniający jego. Kierował się w górny poziom miasta więc Bohater szybko za nim podążył. Cel wszedł do wielkiego budynku a Garrett zobaczył wiele ludzi pilnujących tego budynku. Złodziej obszedł cały dom sprawdzając czy są jakieś inne wejścia. Okazało się, że istniały tylko jedne drzwi przez które weszła tajemnicza postać którą Garrett śledził. Postanowił poczekać do nocy i tym samym czekać na swój cel ale nie wyszedł.
- Więc ja wejdę do ciebie - Pomyślał.
Wziął swój łuk i strzałami wodnymi zgasił pobliskie ogniska i w ciągu paru chwil znalazł się w kryjówce tajemniczej postaci. Zobaczył też czy nie ma jakiś błyskotek i po okradnięciu większości wszedł to wielkiej sali w której znajdowała się wielka niebieska kula. Po drugiej stronie stał też paser Bass. Garrett uwolnił go i ten mu powiedział, że osoba ta to jest Szachraj. Próbuje znowu otworzyć portal i przywołać swoją armię do zawładnięcia nad światem. A osobą która go okradła jest Maggie która zbuntowała się. Szachraj opuścił na chwilę to miejsce za pomocą portalu i wystarczyło tylko go zniszczyć. Garrett wraz z Bass'em zniszczył go i udali się do Maggie by zdobyć Formułę. Po przybyciu Maggie przywitała ich i przeprosiła Garrett'a za powalenie. Odzyskali Formułę i ruszyli do swoich kryjówek.

06.03.2014 16:26
101
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

morxe - można edytowac tekst. Np. tekst pogrubiony czy tekst pochylony. Musisz napisać zdanie, które chcesz wyróżnić, zaznaczyć je i poniżej ikonek z emotkami po prawej stronie masz przyciski do edycji - "B" dla pogrubienia, "I" dla pochylenia i "U" dla dolnego podkreślenia.

06.03.2014 16:27
102
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Mycha734 - to prawda, dzięki temu każda praca będzie w pewien sposób wyróżniona i być może oceniona przez innych użytkowników :)

06.03.2014 16:32
103
odpowiedz
mik18
91
Generał

Garret nie budzi się. Verminus szuka kto załatwił Gerreta i przy okazji spotyka Maggie i pyta się kto załatwił Gerreta ona odpowiada że nie wie kto załatwił Garret. W tym czasie śni że Gerreta się żeni z Maggie. Verminus patrzy się na Garret się czy obudził się. Maggie widzi straż jak ida do pokoju Garret i szybko rzuca kamieniami, Verminus idzie do okna i patrzy co się dzieje i widzi Maggie powiedziała mu żeby schował Garret do szafy a Verminus ukrył się pod łóżko, przyszli straż patrzą nikogo nie ma idą dalej a Garretowi śni się że się żeni z Maggie, Verminus wyciąga Garret z szafy i wtedy Garret budzi się i pyta czy ja się ożeniłem z Maggie? Verminus odpowiada że nie a Maggie to usłyszała, Verminus mówi Garret że tracił przytomność i szukamy z Maggie kto cię załatwił Garret mówi ze to był strażnik. Verminus szuka tego strażnika a Maggie przychodzi do Garret i pyta się jak się czuję Garret mówi że nie za dobrze Verminus słyszy strażników ze załatwił Garret mówi Maggie czy my się ożenili Maggie
mówi że nie a Garret się cieszy się, Verminus schował w krzakami i wyciąga łuk i strzela do strażnika nie żyje, Verminus przychodzi do Garret i mówi że strażnik nie żyje Garret mówi Dziękuję kilka tygodni później Garret dobrze się czuję i oświadczył się Maggie a Verminus dalej pomaga Garretowi.

06.03.2014 16:44
📄
104
odpowiedz
chudymk
1
Junior

Pobudka Garretta nie należała do najprzyjemniejszych. Skutkiem uderzenia pałką był mocny ból głowy. Powoli podniósł się z ziemi, zakręciło mu się w głowie więc oparł się o pobliską ścianę budynku. Postanowił przemyśleć co się właściwie wydarzyło i kto za tym stoi. Było jeszcze ciemno więc musiał być nieprzytomny nie dłużej niż kilka godzin. Przypomniał sobie cień który zauważył zanim stracił przytomność, bez wątpienia był to cień kobiety w sukni. Dodając do tego fakt że basso nie przyszedł na umówione spotkanie był dla Garretta jasnym sygnałem że został wykiwany przez złodziejkę Maggie i pasera. Zastanawiał się tylko po co Basso wysłał go po formułę skoro złodziejka radziła sobie całkiem nieźle. Garret doszedł już do siebie i postanowił dowiedzieć się prawdy, w tym celu wybrał się do domu pasera mając nadzieję że tam go zastanie. Nie mylił się, przez okno widać było blade światło. Garrett podszedł po cichu i zajrzał do środka. Przy stoliku siedziały dwie osoby, oczywiście był to Basso i Maggie trzymająca w ręku formułę. Mocno dyskutowali zapewne ustalając cenę za zdobycz. Tym razem Garret nie zamierzał trudzić się na wyszukany, cichy sposób dostania się do środka. Kiedy już brał zamach chcąc wyważyć drzwi, te otworzyły się. Stała w nich Maggie z uśmiechem powiedziała - spodziewałam się że przyjdziesz, wejdź. Nieco zaskoczony Garret wszedł powoli nie spuszczając z niej oka. - Może ktoś mi powie co tu się u diaska wyprawia? Dajcie mi chociaż jeden powód dla którego miałbym was nie ukatrupić. - Bo jesteś złodziejem a nie mordercą, może być? - powiedział dziwnie spokojnym głosem Basso. - Bez nerwów mistrzu złodzieju, może się czegoś napijesz? - zaproponowała Maggie. - Nie i nadal nie wiem co jest grane więc słucham - Maggie i Basso spojrzeli na siebie jakby zastanawiając się kto ma mówić. - To proste i skomplikowane jednocześnie - zaczął paser- Zleciłem odzyskanie formuły Maggie. - Dobrze mi szło dopóki Steve nie zaczął podejrzewać że coś kombinuje. Od tego momentu nie chciał cię ode mnie odczepić, ciągle za mną łaził bardzo utrudnił mi działanie. - Wtedy Maggie dała mi znać o swoich problemach a nie mogła tak po prostu stamtąd zniknąć, formuła była zbyt ważna, zbyt cenna. - Wtedy wpadłeś na genialny pomysł żeby wysłać mnie, jako rozwiązanie problemu? - Dokładnie! - Po co ta cała intryga? Nie mogłeś po prostu powiedzieć prawdy? I dlaczego mnie okradłaś tam na ulicy? - Sam pomyśl, jesteś złodziejem nie rycerzem w lśniącej zbroi. Gdym powiedział ci że dama w opałach potrzebuje pomocy byłbyś taki chętny? Znam cię, o wiele bardziej przemawiała do ciebie wizja kradzieży i łatwego zysku. - Co do incydentu na ulicy, byłam zmuszona to zrobić. Nigdy nie oddałbyś formuły ot tak. - W porządku, niby to wszystko wiele wyjaśnia, ale nie sądzicie chyba że tak po prostu o tym zapomnę? - Maggie i Basso ponownie uśmiechając się wymownie na siebie spojrzeli. - Oczywiście że nie mój drogi Garecie - rzekł paser. - Mamy dla ciebie propozycje. Ten świstek papieru o który cała ta afera, dla pewnego naukowca wart jest okrągłą sumkę. Dla mnie czy dla ciebie treść tej formuły jest tylko jakimś bełkotem z cyferkami i literkami ale nasz kupiec gotów jest za nią sporo zapłacić. - Co więc proponujecie? - Podzielimy zysk pomiędzy nas na trzy równe części. Jeśli cię to interesuje ustaliliśmy to z Maggie jeszcze zanim tu przyszedłeś, jak sam widzisz nie zamierzaliśmy cię wykiwać, ukrycie pewnych faktów uznaliśmy za konieczne. - Co ty na to - zapytała Maggie - Jak sam powiedziałeś Basso, nie jestem mordercą i chociaż nie podoba mi się to wszystko, zgadzam się.

06.03.2014 17:01
Agrelm
105
odpowiedz
Agrelm
59
Pretorianin

- Garret. Garret.– dobiegło go ciche wołanie.
Złodziej powoli otworzył oczy i to co ujrzał wcale nie było najpiękniejszym widokiem. Wielka, pyzata głowa z za dużymi binoklami przyglądała mu się z zainteresowaniem. Księżyc powoli znikał za lśniącą łysiną co oznaczało, że już niewiele pozostało do świtu.
- Co się stało Garret? Masz Formułę? – wielkie, czerwone usta poruszały się jakby zostały wykonane z plasteliny.
- Niech cię zaraza Bass. Nie widzisz, że zostałem ogłuszony? Ktoś mnie okradł. – Złodziej wstał i natychmiast tego pożałował. Świat zawirował mu przed oczami, a tępy ból rozlał się po potylicy i karku.
- Nigdy nie uważałem ciebie za głupca, jednak... Garret, ty?
- Ja – Westchnął. Popatrzył na niskiego człowieczka, zamyślił się. – Zostań tu do świtu. Przyniosę Receptę.

*

Sytuacja nie przedstawiała się dobrze. Ze szczytu muru otaczającego rezydencję Lorda, Garret zdążył naliczyć co najmniej siedmiu Młotodzierżców. Przypomniał sobie pewne zdanie „Zobaczysz, to będzie banalna robota.” Niech cię zaraza Bass.
Złodziej zeskoczył i trzymając się cienia dotarł do okienka do piwnicy. Zgrabnie prześlizgnął się przez otwór i wpadł do spowitego mrokiem pomieszczenia. Pierwsze co spostrzegł była słaba poświata padająca od świeczki trzymanej przez strażnika. Znowu.
Ten wpatrywał się w jakiś worek umieszczony pomiędzy beczkami pod ścianą. Pałka automatycznie znalazła się w ręce Garreta, jeden szybki ruch i żołnierz padł na ziemię. Złodziej już miał odejść, jednak jego uwagę zwrócił chrapliwy głos.
- To ty. Przez ciebie... - Workiem, którego pilnował ogłuszony mężczyzna, okazał się nie kto inny, jak biedny Steve. Miał siniaki na całej twarzy, widoczne nawet pomimo panujących ciemności. – Uwolnij mnie.
- Najpierw opowiedz mi co się stało. – Odparł zrezygnowany Garret. Steve patrzył przez chwilę na niego jednak po chwili przemówił chrapliwym tonem.
- Na twoim miejscu już bym tu nie wracał. Ta Maggie okazała się agentem Młotodzierżców. Nie mogli dopaść Lorda bezpośrednio, więc potrzebowali podstępu. Na początku Leanna. Chcieli go wrobić w morderstwo. Nie udało się, więc wysłali Maggie. Dziewczyna rozkochała w sobie Lorda, a niedługo po tym przyprowadziła nowych strażników. Jake’a i jeszcze paru. Część słuchała się jej, a część Verminusa. Owszem, nasz pan był czasami okrutny i gwałtowny, ale nigdy nikogo nie zabił. Teraz został zamordowany, a ty im to umożliwiłeś. Znaleźli kozła ofiarnego. Teraz uwolnij mnie albo zawołam straż.
Garret zamachnął się pałką i Steve ponownie znieruchomiał, jednak zanim złodziej odszedł, przeciął więzy krępujące więźniowi ręce i nogi.
Nie miał wiele czasu, niedużo pozostało do świtu. Bezszelestnie przemknął przez hol i wspiął się po schodach na górę. Od drzwi gabinetu Verminusa niosły się podniesione, kobiece głosy, Garret skierował kroki w tamtą stronę.
- Wszystko mogło się zakończyć Leanno! Czemu zostawiłaś tego złodzieja przy życiu?!
- Nie było powodu go zabijać. Miałam zabrać Formułę, tak? Spójrz, jest prawdziwa. Co nam po jego śmierci? Młotodzierżcy oddadzą nam ten dom w zamian za ten papier!
- Gdybyśmy teraz go miały, jutro by wisiał i zostałybyśmy oczyszczone z zarzutów!
Przez lekko uchylone drzwi wrzucił niewielki pakunek. Ładunek rozniósł dym po całym pomieszczeniu w kilka sekund. Zaskoczone kobiety wrzasnęły, jednak było już za późno. Garret wbiegł, wyrwał Formułę z drżących rąk Leanny i wyskoczył przez okno prosto na mur. Zaalarmowani strażnicy poszukiwali Steve’a, który musiał już się obudzić. Droga ucieczki była wolna.

Opowiadanie bez spacji posiada 2996 znaków. Dołączam, również zdjęcia jako klimatyczny dodatek do pracy :D. Wszystkie modele zostały sklejone i pomalowane ręcznie, łącznie z makietą oraz Formułą. Powodzenia :D.

Perfekcyjna Formuła
http://imageshack.com/a/img36/766/h0bc.jpg
Skarby
http://imageshack.com/a/img833/2067/v1ho.jpg
Garret
http://imageshack.com/a/img208/4550/1gtp.jpg
Droga przez Miasto
http://imageshack.com/a/img35/9035/n6g9.jpg
Wartownicy
http://imageshack.com/a/img593/4331/8sc9.jpg

06.03.2014 17:02
106
odpowiedz
predator2000
17
Legionista

Garrett po obudzeniu się odczuwał jeszcze skutki uderzenia, dziwił się jak kobieta, a była nią Maggie, może tak mocno uderzyć. Wiedział że nie będzie łatwo z powrotem dostać formułę tym bardziej że w głębi serca czuł coś do pięknej Maggie. Postanowił namierzyć ją i porozmawiać. Nie musiał się trudzić ponieważ ona sama do niego wróciła, był wściekły mógł teraz ją uśpić i poszukać w jej stroju formuły, lecz kobieta spytała się -co się stało ? Garrett nie wiedział jak na to zareagować, gdyż był pewny że to Maggie go okradła. Kobieta wyjęła z dekoltu formułę i wyjaśniła złodziejowi że znokautowała go Gizele, przywódczyni nowego klanu. Maggie wraz se swoimi strażnikami powstrzymali ją. Garrett był wdzięczny i zakochany. Maggie zauważyła dziwne zachowanie złodzieja i od razu spytała o co chodzi. Garrett objął kobietę która poczuła mrowienie w żołądku, złodziej powiedział - Maggie ja, ja ...
Nie zdążył dokończyć gdyż kobieta namiętnie go pocałowała. Uzgodnili że na razie nikomu nie powiedzą o swojej miłości i razem będą okradać bogatych.

Zgłaszam to opowiadanie na konkurs .

06.03.2014 19:20
NajPhil
107
odpowiedz
NajPhil
78
Fiu Fiu

Garret ocknął się z rękoma związanymi za plecami. Spojrzał na dywan. Znał ten wzór, kilka lat temu nielicho się namęczył, wynosząc go z zamku lorda Aspargusa. A więc był u Bassa. Szmer zbliżających się głosów ostrzegł złodzieja.

- Coś ty najlepszego zrobiła - głos pasera był pełen irytacji. - Nie taki był plan! Miałaś załatwić Garreta w zamku, a następnie sprowadzić miejskich strażników.

- Nie było okazji - skruszony głos Maggie lekko drżał.

- Do kroćset fur beczek! Wyjaśnisz mi teraz, po co była ta cała maskarada?

Z Maggie jakby uszło powietrze, usiadła na krześle i spuściła głowę. - Spodziewam się dziecka.

- Veminus pewnie był zachwycony.

- Nic nie rozumiesz. Kilka lat temu do zamku przybył sławny lekarz ze Wschodu i lord zapłacił mu krocie za zabieg. Za pomocą skalpela i roztopionej rtęci doprowadził do tego, że Vermilus nie musiał się już martwić o niechciane potomstwo. Przez tydzień po tym chodził okrakiem, ale nic już nie powstrzymywało jego chuci, o czym przekonała się każda służąca, praczka, a raz nawet baba, która przybyła do nas ze Słowem Bożym. Moja ciąża byłaby ewidentną oznaką zdrady.

- Jasna cholera! - Basso zerwał się z fotela. - Nie mogłaś wykombinować jakiegoś łatwiejszego sposobu. Cokolwiek, co by wyglądało na przypadkową śmierć.

- Nie mogłam. Każdy taki wypadek wywołałaby podejrzenia i wszczęto by śledztwo. Plan był taki, że po otruciu Vermilusa razem z Jakiem zabijemy Garreta. Ciało lorda przebije się mieczem i nikt nawet nie pomyśli, że mogłam maczać w tym palce.

- No tak, to teraz wyjaśnij to jemu.

Maggie spłoszona spojrzała na złodzieja – Och, Garret, wybacz mi. Zrozum, moje dziecko jest dla mnie najważniejsze. To życie, kiełkujące we mnie, to mój skarb. Moja nadzieja. Jest dla mnie wszystkim. Nie mam wyboru, żeby zapewnić mu przyszłość, muszę poświęcić ciebie - po jej policzkach płynęły łzy. Twarde serce Garreta zaczęło mięknąć, ale ręce związane z tyłu pracowicie wyginały się, powoli rozplątując sznur.

- Jak zamierzasz zabrać go do zamku? - głos Basso przerwał ciszę.

- Prosiaczek czeka na dole z powozem.

Garret obserwował twarz dziewczyny, zastanawiając się, kiedy obwieścić światu, że uwolnił się już z więzów, gdy za jej plecami pojawił się Prosiaczek.

- Nie! - wrzasnął Garret, ale było już za późno. Ostrze miecza przebiło jej brzuch, niosąc śmierć Maggie i jej nienarodzonemu dziecku. Strażnik błyskawicznie się obrócił i ciął w twarz Basso, a następnie spojrzał z ciekawością na Garreta.

- Fiu, fiu! Oto wielki Król Złodziei związany jak prosię.

Garret z przerażeniem patrzył na Prosiaczka, którego rysy się wyostrzyły, a w oczach pojawił stalowy błysk.

- Kim ty, do kroćset, jesteś?

- Wynajął mnie kościół, zaalarmowany gwałtem na jednej z jego służek.

Dla Garreta była to ostatnia chwila na działanie. Gwałtownym kopnięciem popchnął lampę i w zapadającej ciemności błyskawicznie schronił się w kącie. Strażnik zaczął machać mieczem na oślep, klnąc przy tym niemiłosiernie. Garret wiedział, że jest w potrzasku i lada chwila skończy się jego szczęście, gdy nagle trzasnęło coś w drugim pokoju i złodziej kątem oka uchwycił cień znikającego kota. Strażnik z animuszem podążył za hałasem. Chłopak wstał i podszedł do Maggie, wzdłuż naszyjnika po jej pięknej szyi płynęły strużki krwi.

- Przykro mi, dziewczyno - Garret podszedł do okna i je otworzył. Jednak po chwili zawrócił i delikatnie ściągnął jej naszyjnik. - Bóg złodziei nie wybacza słabości - mruknął do siebie, znikając w ciemnościach.

06.03.2014 19:32
108
odpowiedz
morxe
11
Legionista

Dzięki mycha734. :)
A więc jeszcze raz. xd Da się usuwać poprzednie posty?
Opowiadanie ma 2996 znaków. Życzę powodzenia konkurentom i pozdrawiam!

Garrett obudził się w zaschniętej kałuży krwi. Jego policzek całkowicie zlepił się z brudną posadzką. Uderzenie w głowę nadal piekielnie bolało, próbował wstać, ale jego oczy zalała ciemność. Aby zapowiedz kolejnemu omdleniu działał spokojniej. Łuk i reszta jego broni została odebrana. Znajdował się w ciasnym pokoju przypominający schowek na środki czystości, które po stanie posadzki musiało dawno nie być odwiedzane. Usłyszał kroki określając wagę po odgłosie kroków postać musiała być mężczyzną. Złodziej nie mylił się był to potężnie zbudowany mężczyzna. Złapał Garretta za ręce i szybko ściągnął do parteru. Thief nie pozostał mu dłużny zręcznym ruchem wywinął się mężczyźnie i wyjął sztylet, który bardziej przypominał rozsuwaną igłę. Zawsze nosił go w szczelinie paska, dzięki temu podczas przeszukania nikt nie mógł go znaleźć. W mgnieniu oka sztylet znalazł się w grdyce oponenta. Przeciwnik w kilka sekund osunął się na zaniedbaną podłogę a na jego ustach zaczynała pojawiać się biała piana. Sztylet musiał być zatruty. Jak gdyby nigdy nic wyszedł ze schowka poprawił pasek przy okazji ponownie wkładając do niego sztylet. Garrett od razu poznał Domostwo, z którego wcześniej wyszedł na spotkanie z Basso. Idąc przez ciemne bogato zdobione korytarze był już blisko komnaty Maggie. Oczywiście nie był by sobą gdyby po drodze nie ukradł kilku cennych przedmiotów. Przy drzwiach usłyszał kilka wrzasków i krzyk. Pokój był dużo większych rozmiarów niż pomieszczenie, w którym znalazł się na początku. Naprzeciwko stało zabytkowe biurko, pod którym siedział smukły, szary kot z czerwoną opaską na szyj. Po prawej i lewej stronie stała dębowa komoda, na której postawiona była zdobiona lampa. Nie było tam wielu rzeczy jednak przez słabe rozświetlenie, zdawał się przytłaczać. Lord Verminusa z bogato zdobiona szablą w dłoni odwrócił się ku otwierającym drzwiom. Maggie miała głęboko rozcięty policzek, a z szabli Verminusa kapała krew.
Nie miał żadnej drogi ucieczki, broni niestety też.
Verminus odezwał się.

-Maggie nie jest lojalna, musiała zostać ukarana. Zdradziła nawet ciebie kradnąc formułę.
-Na pewno miała swój powód.
-Wiesz, że używam bezwzględnych metod, aby ukarać niesubordynację. Niechciał byś ją za to zabić, ja bardzo. –Powiedział przez zęby lord.
-Jestem złodziejem nie mordercą. –Zacytował złodziej.

Lord ciął brutalnie Maggie w brzuch. Garrett nie zdążył zareagować cios był za szybki. Zrywając się na pomoc usłyszał ostatnie słowa kobiety, podczas których wsunęła mu do kieszeni liścik.
Za to ja jestem. –Syknął lord.
Wykrwawiająca się Maggie wskazała na kota. Zwierzak nie spodziewanie wzbił się w powietrze i wskoczył Lordowi na twarz wydrapując oko. Lord krzyczał i machał rękami chcąc spłoszyć kota. Lecz ten nie dawał za wygraną. Garrett czuł, że John Dowe i jego ludzie już się zbliżają. Dał znak kotu, ten od razu ruszył za Złodziejem skacząc przez okno. Było wysoko, lecz koty dobrze radzą sobie z wysokością.
Docierając do mieszkania Basso. Zauważył go na pobliskim pchlim targu gdzie sprzedawał znaleziska Garretta.

-A, więc co z formułą Garrett? –Zapytał zaciekawiony, Basso
-Znalazłem ją, ale jej treść zostawię dla siebie.
-Mogę tylko spytać gdzie była?
-Przechowywał go na szyj jej, najufniejszy przyjaciel, Spacja. –Wyjaśnił złodziej.
-Myślałem, że to pupilek lorda.
-Można powiedzieć, że był milutkim szpiegiem.

Lord zmusił mnie do tego by odebrać Ci formułę.
Szantażował mnie romansem z pewnym ministrem.
Zniszczyłoby to jego karierę, nie chciałam tego.
Przepraszam za wszystko.

06.03.2014 19:43
109
odpowiedz
zanonimizowany411949
1
Junior

Garret nie wiedział co go zbudziło. Czy był to nieprzyjemny zapach unoszący się w pomieszczeniu, czy dziobiący go po głowie kruk. Powoli odzyskiwał świadomość oraz czułość zmysłów. Nie pamiętał jak się tu znalazł, nie był w żaden sposób skrępowany. Po krótkich oględzinach pomieszczenia, w którym się znajdował, oraz nasłuchiwaniu otoczenia, doszedł do wniosku, że znajduje się poza Miastem. Ciszę przerywało tylko co jakiś czas krakanie ptaszyska, które obudziło Garetta. Zdecydował się wstać i poszukać wyjścia. Nie zdążył zrobić kroku gdy drzwi przed nim otworzyły się i w białym świetle księżyca ujrzał niską postać. Mimo ostrego wzroku nie mógł rozpoznać kogo skrywał płaszcz z kapturem.
– Pewnie zastanawiasz się kim jestem i co tu robisz – rzekł przybysz z lekko zarysowanym, szyderczym uśmiechem na twarzy.
Garret rozpoznał głos przybysza.
– Bober. Jesteś ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o takie działania – powiedział złodziej z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.
– Nie ty jeden Garret. I o to w tym wszystkim chodzi – tłumaczył Bober – Verminus, Maggie, mieszkańcy Miasta widzą we mnie tłustego hazardzistę i miłośnika kobiecych wdzięków. Postrzegacie mnie w taki sposób, ponieważ ja tego chcę.
W jego głosie dało się wyczuć nutę ekscytacji i arogancji, która nie umknęła Garretowi. Słuchał go uważnie, starając się zrozumieć cel byłego ochmistrza Verminusa.
– Czemu nic nie mówisz złodzieju? – zapytał donośnie Bober.
– Słuchanie jest ważniejsze od gadania ochmistrzu – odparł ze spokojem Garret.
Bober odwrócił się w stronę komody, która stała obok wejścia do pomieszczenia, w którym się znajdowali. Zapalił świece, które na niej stały i wolnym krokiem zaczął spacerować po pomieszczeniu zapalając resztę świec, które rozświetliły ciemności.
– Wiem, że cień jest twoim największym sprzymierzeńcem – mówił Bober – Teraz jesteś całkiem sam.
Garret dalej milczał. Ochmistrz zdjął płaszcz i położył go na stole stojącym między nim a złodziejem.
– Nie wiesz złodzieju do czego jestem zdolny prawda?
– A powinienem? – odparł Garret.
- Nie wiem czy powinieneś lecz powiem ci. Podczas zakradania się do posiadłości widziałeś młodego strażnika sprawującego wartę. Ślady na jego plecach są moim dziełem, nie Verminusa – Bober patrzał uważnie na złodzieja szukając na jego twarzy śladów zaciekawienia, strachu, lecz nic takiego nie dojrzał. Kontynuował więc dalej.
– Pamiętasz zapewne byłą żonę Lorda, która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. To ja ją porwałem…
- A możesz powiedzieć w końcu coś ciekawego? – Garret przerwał nudzący go monolog.
- Czy wiesz co kryje formuła, którą ukradłeś a którą ja ci odebrałem?
- Zaskocz mnie.
- Dzięki tej formule można zyskać dodatkowy zmysł złodzieju. W formule nazwany jest jako Focus – kontynuował ochmistrz. Wpływa on na postrzeganie świata, pozwala dostrzec rzeczy niezauważalne. Wyobraź sobie jak przydatny może być ten zmysł w twoim fachu. Osoba, która go posiądzie stanie się mistrzem złodziei…
- Wszystko poszło jak po sznurku ochmistrzu – wtrącił Garret - Od momentu gdy ujrzałem cię w drzwiach wiedziałem co planujesz. Nie znałem tylko sekretu skrywanego przez formułę. Dziękuję ci za to, już nie jesteś potrzebny.
Nim zdziwienie zniknęło z twarzy ochmistrza leżał już nieprzytomny na podłodze.
- Niezłe wyczucie czasu – oznajmił z uśmiechem Garret.
- Teraz jesteśmy kwita – odparła z uśmiechem postać stojąca w drzwiach.
Złodziej schylił się po formułę, schował do kieszeni i skierował się wraz z jasnowłosą w stronę Miasta. W ciemnościach widać było tylko czerwoną sukienkę.

06.03.2014 21:43
Matekso
👍
110
odpowiedz
Matekso
96
Generał

Mistrz złodziei powoli zaczynał odzyskiwać świadomość. Drażniący jego nozdrza odór, który panował w miejscu w którym się znajdował, sprawiał iż jego zmysł skupienia nie pozwalał mu na wyostrzenie przydatnych obiektów znajdujących się w jego otoczeniu. Błądząc wzrokiem po ciemnej zatęchłej norze, dostrzegł obok siebie kałuże krwi. Śledząc miejsce skąd pochodzą ślady krwi, ujrzał mrożący krew w żyłach widok martwego Lorda Verminus’a. Ciało nieszczęśnika było skrępowane sznurem, a drugi koniec zaś przywiązany był do Garrett’a.
,,No tak, niektórzy wielcy ludzie nie wiedzą kiedy zejść ze sceny” pomyślał Garrett.
Do złodzieja dotarło, że został schwytany jak kotka na gorącym blaszanym dachu, skojarzenia z Maggie jak najbardziej wskazane. Będąc w tak beznadziejnej sytuacji, Garrett’a nie opuszczało cyniczne poczucie humoru.
- Widzę, że nasz mistrz złodziei wrócił do żywych! w przeciwieństwie co do niektórych tu obecnych. - rozległ się głos tajemniczej postaci dobiegający gdzieś z głębi pomieszczenia.
- Nie mam nic wspólnego z tą śmiercią! - odpowiedział ironicznie Garrett.
- Dość tych gierek! ujawnij się w końcu, dlaczego chowasz się w cieniu? - Garrett skierował swój głos w stronę mroku.
- Podobnie jak ty złodzieju, cień daje mi schronienie. Mogę kontrolować sytuację. – odpowiedział lekko skrzeczącym głosem właściciel zarysowanej sylwetki.
- Basso? Garrett rzucił hasło w próżnię. – Byliśmy umówieni, a więc to twoja pułapka?
- Ha ha ha, oj mistrzu złodziei to by było zbyt proste, nie sądzisz? - parsknięcie gburowatym śmiechem.
W pomieszczeniu zapaliła się świeca, między zakurzonymi skrzyniami leżała ciemna kotara, która okalała dużą postać. „Basso? odrzekł złodziej i Ty tutaj!?”. Basso miał związane usta, więc tylko od czasu do czasu potakiwał na słowa rzucane przez Garrett’a.
„Jeśli nie Basso mnie zdradził, to kim jest człowiek skrywający się w cieniu?” Napięcie sięgało zenitu.
- Nie podejrzewałeś mnie? cóż taki nędzny opryszek jak Ja, może równać się z prawdziwym złodziejem. Ja także mam swoje sposoby. Ty i ta dziewka zrobiliście kawał dobrej roboty. Teraz gdy Formuła jest moja, potrzebuję tylko truchła Verminusa i twoich zdolności, w celu odczytania jego sekretu z tatuażu którą ten głupek zabrał do grobu, dzięki pomocy dziewki. On stanowi klucz do formuły.
- Bober ty nędzną … , - co z Maggie? Ją też tu sprowadziłeś by oglądała to nędzne przedstawienie?
- Po twoim spotkaniu, straż znalazła mnie nieprzytomnego, dowiedziałem się wszystkiego o spisku, plotki okazały się prawdziwe. Musiałem działać szybko, nie chciałem przez wieczność być drobnym złodziejaszkiem świeczników w domu mojego pana. Ta wredna dziewka doczekała się niebawem zasłużonej kary, kazałem spalić dom by zniknęły wszelkie dowody owej zbrodni.
- Pozwoliłeś Bober by ogień strawił tyle drogocennych przedmiotów! – jesteś obłąkany, dziś nawet każda złota moneta się liczy!
-Widzę, że nie obchodzi cię los biednej kobiety, nie ładnie z twojej strony Garrett! –wydusił z siebie Bober.
Bober snując swój niecny plan Garrett’owi nie dostrzegł przenikającego cienia w blasku świecy. Był tak zajęty swoimi ideałami i tryumfowaniem swojej wyższości nad Garrett’em, iż nie zdołał usłyszeć jak pewna kobieta w czerwieni podkradła się z nożem pod jego plecy.
Jednym gładkim cięciem noża, Bober upadł martwy na ziemie. Ową zabójczynią okazała się być Maggie, którą Bober uznał za zmarłą w pożarze.
- Już wcześniej powinienem był to z tobą zrobić. -rzekł Garrett w kierunku ciała Bobra.
Maggie uwolniła znajomych złodziejów. Pozostała przed nimi tylko jeszcze jedna zagadka rozszyfrowania tajemniczej Formuły, ale to już była inna historia dla prawdziwego Króla Złodziei.

06.03.2014 22:43
111
odpowiedz
Morawski
9
Legionista

Dziękuję bardzo za odpowiedź. Ale niedawno naszło mnie kolejne pytanie.

Otóż sprawa wygląda tak. Gdy konkurs się zaczął wybrałem jedną z opcji w prologu. I właściwie tylko ją zdążyłem wybrać. Albowiem sądziłem, że wraz z kolejnym wyborem będzie to jakoś na stronie głównej Gry-Online zaznaczone i tylko tam zaglądałem. Koniec końców ocknąłem się po wszystkich wyborach, samemu uczestnicząc jedynie tym z prologu. I tu rodzi się moje pytanie. Czy to dyskwalifikuje mnie jakoś z miejsca? Bo nie wiem czy po prostu trud, który sobie zadam nie będzie nadaremno.

Pozdrawiam.

06.03.2014 23:14
112
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

Morawski - nie trzeba było brac udziału w głosowaniu na wszystkie opcje by wziąć udział w konkursie, także śmiało chwytaj za wirtualne pióro ;)

06.03.2014 23:51
😊
113
odpowiedz
WewiuR
29
Legionista

Gdy Garrett przebudził się z ogromnym bólem głowy zorientował się że ma związane ręce za plecami. Pomieszczanie było wilgotne i oświetlone pochodniami. Otworzył szerzej oczy i pierwsze co zobaczył to Maggi stojąca na wysuniętej platformie z zawiązana pętla ze sznura na szyi. Rozglądną się dokładniej były tam jeszcze dwie osoby, strażnik stojący obok Garretta i Verminus który siedział przy stole kawałek dalej. Garrett z wielkim zdziwieniem zapytał
-Jak to jest możliwe? ty powinieneś być martwy
-Haha mylisz się Mistrzu złodzieji- powiedział śmiejąc się Verminus
-Widziałem jak umierasz- odparł Garrett
-Nie, widziałeś jak umiera mój jedyny sobowtór, wspaniale odegrał swoja role nie sadzisz? Teraz za to odpowiecie oboje najpierw zawiśnie ta zdzira później ty.
Garrett miał pustkę w głowie nie wiedział co ma zrobić, rozglądną się i powiedział sobie "Musze improwizować". Z rękawa wysunął brzytwę i zaczął przecinać line gdy w tym samym czasie Verminus przesunął dźwignie, dziewczyna zawisła i zaczęła się dusić. Garrett rzucił się na strażnika stojącego obok ogłuszył go i sięgnął po luk. Napiął cięciwę, wstrzymał oddech i wycelował, czas nagle spowolnił Garret wystrzelił prosto w line na której wisiała Maggi, strzała przecięła line. Dziewczyna upadla na ziemie ledwie łapiąc powietrze do płuc. Garrett spostrzegł katem oka Verminusa który rzucił się na niego, upadli na ziemie szarpiąc się. Garrett leżał na plecach przyciśnięty przez Verminusa, nie mógł nic zrobić nagle Maggi wbiła sztylet w plecy Verminusowi mówiąc
-Nie jestem zdzira szujo
-Pożałujesz tego- powiedział Verminus wykrwawiając się
-Teraz jesteśmy kwita- uśmiechając się powiedziała Maggi do Garretta
Szybko przeszukali ciało lezące we krwi i znaleźli Formule. Razem zanieśli ja Basso który sowicie ich wynagrodził.

07.03.2014 10:08
114
odpowiedz
WerterPL
103
Konsul

Garrett otworzył oczy. Był obolały i czuł, że jego ciało zwisa na rękach. Chciał ruszyć nimi, ale bez skutku. Były przytwierdzone okowami do kamiennej ściany. Rozejrzał się próbując rozpoznać teren. Był już tutaj. Pomimo mroku rozpoznał nawiedzoną katedrę, z której wiele lat temu ukradł Oko. W końcu sali, nad ołtarzem paliło się blade światło. Nagle dostrzegł, że znajduje się na nim formuła.
Witaj ponownie, Garrett – usłyszał niosący się echem głos Maggie gdzieś z lewej.
- Co się dzieje?! Jeśli chcesz mnie zabić, to, na co czekasz?
- Zabić? Garrett, o którym słyszałam nie był głupcem. Nie zabiję cię, a przynajmniej nie teraz.

W świetle pojawiła się sylwetka kobiety. Maggie uśmiechnęła się nieprzyjemnie i dodała – Victoria oczarowana tobą była. Niestety też głupia jak Dyan. Obie doprowadziłyby do upadku Pogan. Nie ma już Strażników ani Młototłuków, ale dzieci Konstantyna przetrwają dzięki tobie.
Konstantyn. Szachraj – wycedził Garrett – On od wielu lat nie żyje. Zadbałem o to.
Mylisz się Łacherze – odpowiedziała Maggie – Zniszczyłeś jego ziemską formę. Szachraj jednak wciąż żyje i dzięki formule sprowadzimy go znowuż. Widzisz, formuła to Glif. Jednak, aby działał potrzeba mu Strażnika. Strażnika, który ma klucz. Zwodziłam Basso i uśpiłam twą czujność. Teraz Leśny Pan przyjmie twe ciało i spełni swój plan. Ale dość gadki! Bracia, przyprowadziwszy go!

Garrett zrozumiał znaczenie tych słów. Spojrzał na swoją dłoń, na której Ostateczny Glif wypalił symbol klucza, podczas jego starcia z Wiedźmą Gamall. Nagle dwaj mężczyźni wyłonili się z ciemności i uwolnili ręce Garretta. Gdy okowy puściły udał utratę sił i padł na podłogę. Strażnicy natychmiast podnieśli go za ramiona. Jednak to kilka sekund starczyło na sięgnięcie po bombę.
Szachraj dostał moje oko – powiedział Garrett, po czym rzucił bombę, a całą salę wypełnił oślepiający błysk – Ale na pomocną dłoń musi sobie zasłużyć!
Dwaj Poganie osłonili oczy a Garrett błyskawicznie zanurkował w otchłań mroku.
Głupcy! – wrzasnęła Maggie – Łapać go, ale nie zabijawszy! On żywy Szachrajowi potrzebny!
Poganie zaczęli przetrząsać salę, ale Garrett znał dobrze to miejsce i miał przewagę. Maggie wściekle sycząc rozglądała się dookoła. Nagle zobaczyła przed sobą świecący punkt i usłyszała cięciwę. Szybko uskoczyła przed ognistą strzałą, ale ta nie była wycelowana w nią. Płonący grot uderzył w Formułę na ołtarzu. Wybuch wstrząsnął katedrą.
Głupoludzie! – Maggie krzyknęła z wściekłością i przerażeniem – Ty wszystko zniszczywszy! Szachraj już nigdy nie przybywszy!
Nie zauważyła, iż całe miejsce zaczęło się rozpadać. Nie zauważyła też wielkiego, żelaznego młota spadającego prosto na nią…
Garrett pędem wybiegł na dziedziniec gdzie kiedyś poznał ducha brata Murusa. Zręcznym susem pokonał płot, gdy katedra zawaliła się całkowicie.

Basso siedział w swoim biurze, gdy usłyszał kroki.
- Garrett wreszcie . Udało ci się zdobyć…
Pytanie przerwała pięść Garretta lądująca na jego potylicy.
Basso zachwiał się – Ejże, a to za co!?
Za bycie Łacherem, który nie zna zleceniodawców
– odparł Garrett, ale zaraz złagodził ton – Jednak dzięki tobie chyba znów ocaliłem Miasto.
Że co? – Zdziwił się Basso – O czym ty mówisz?
Garrett już miał odpowiedzieć, gdy usłyszał żeński głos – Hej mentorze. Przypominam o twej obietnicy.
Odwrócił się i ujrzał smukłą sylwetkę złodziejki.
- Obiecałeś mnie zabrać na miasto. A noc dziś piękna.
Erin
– uśmiechnął się Garrett i spojrzał przez okno na oświetlone blaskiem księżyca Miasto – Jak dobrze pójdzie, to nawet znajdziemy ci ładne kolczyki.

07.03.2014 16:13
115
odpowiedz
MPK229
18
Legionista

Garret obudził się przywiązany do krzesła z tępym bólem głowy.Powoli otwierając oczy spostrzegł że znajduje się w małym pomieszczeniu. Kiedy był już całkiem świadomy zaczą rozglądać się po pokoju. Jak na złodzieja przystało pierwsze co zrobił to rozeznanie. Z pomieszczenia można było się wydostać tylko jednym wyjściem, które znajdowało się po jego prawej stronie. W pokoju był jeden dębowy stół na który znajdowała się jedyna , oświetlająca tę ,, cele '' woskowa lampka. Garret , jako mistrz złodziejów szybko przyzwyczaił się do panującej w pokoju lekkiej ciemnoty , właśnie wtedy spostrzegł że na ścianie wisi jego znajomy , Basso. Teraz złodziej zrozumiał dlaczego paser się spuźniał. Garret prubował wydostać ręce z więżących go więzów , lecz na prużno zdały się jego działania. Pruby wydostania się obudziły Basso .
- Ała , moja głowa , co się stało , gdzie ja jestem - rzekł w jęczący sposób paser.
- Też chciałbym to wiedzieć przyjacielu - powiedział z nadziejom w głosie że Basso wytłumaczy mu to i owo.
- Garret ? Co ty tu robisz ? Co ja tu robie ? - spytał zdenerwowanym głosem.
- Nie wiem , ale teraz musimy uciekać. Czy masz może jeszcze w kapeluszu swoją niespodzianke ?
- Ha , ha , ha ... a czy ty masz swój ukryty na plecach sztylet .
- To dobrze , użyj jej kiedy ci powiem.
Wtedy w dzrzwiach dało się słyszeć zgrzytanie zamka , najprawdopodobniej był zardzewiały bo klucz ciężko w nim chodził tak samo jak zawiasy bo dzrzwi zgrzytały podczas otwierania . Pierwszą osobą , która weszła do pomieszczenia był ciężko zbrojny rycerz z dwurę - cznym mieczem przypasanym do boku . Jedyny słaby punkt to brak hełmu , co w razie walki da Garretowi jakąś przewage. Następna była ponętna blondynka , którą Garret dobrze znał , to Maggie . Złodziej pomyślał że ją też złapali.Ostatnią osobą był lekko obity rycerz .
- Witaj Garret . - zaczęła Maggie. - Pewnie zastanawiasz się co ty tu robisz .
- Tak - odparł Garret ze zdziwieniem w głosie. Spowodowanym tym że dziewczyna nie jest więźniem.
- Odpowiem krótko . To ja cię porwała razem z moimi braćmi.
- Ale ty pracujesz dla Basso !
- Dla mnie ? - wtrącił się paser.
- Ja tylko udawałam.
- Ale skąd wiedziałaś że będe w posiadłości ?
- Szpiedzy .
- Kim ty naprawde jesteś ?
- Sługą Sachraja .
- A poco mnie porwałaś .
- Po pierwsze musiałam zdobyć formułe , a po drugie chcemy żebyś stał się jednym z nas . Jeśli to zrobisz otrzymasz coś w zamian .
Maggie pstryknęła a duży rycerz wyszedł i wrócił po chwili ze skrzynią . Połorzył ją a potem otworzył . W środku było pełno monet a na nich leżał sprzęt Garreta .
- I co? Jaka jest odpowiedź.
- Wole zdechnąć niż służyć Szachrajowi.
- Jak chcesz. Zdejmijcie temu drugiemu kapelusz.
Garret spojrzał na Basso lekko zdziwiony prośbą Maggie
- Myślałeś że cie nie podsłuchiwaliśmy .
Strażnik zdjął kapelusz , spojrzał do środka , zwracając gure kapelusza ku dołwi. W tym samym momeńcie z kapelusza wyleciała jakaś dziwna kulka , która po upadku na ziemie wybuchła jasnym świałem oślepiając wszystkich poza Garretem który zamkną oczy chwile przed tym incydentem. Podczas tej rozmowy Maggie nie spostrzegła że złodziej rozciął więzy . Garret wysztrzelił z krzesła i szybkim ruchem ręki zaatakował dużego rycerza i podcioł mu gardło. Następnie pochwycił Maggie i trzymał w mocnym uścisku. Wzioł klucz od trupa i uwolnił Basso , a następnie zakuł Maggie w kajdany przytwierdzone do ściany. Zabrał rzeczy , otworzył dzrzwi , ale we framudze dzwi usłyszał głos
- Pomoge wam się wydostać jestem strażnikiem dego lochu. - był to ten lekko poobijany żołnierz
Garret bez sprzeciwu pozwolił mu się prowadzić , ale zanim wyszedł postanowił zrobić dywersje i podpalił pomieszczenie .
Złodziej uciekają słyał jakby demo demonicznym głosem słowa
- To jeszcze nie koniec!
Dalsza ucieczka przeszła bez problemów . Po wyjściu na wolność zrobiło mu się szkoda że nie ma tej formuły za którą miał dostać wynagrodzenie , więc udał się do swojego domu.

07.03.2014 16:17
116
odpowiedz
Gonzo0o
5
Legionista

Mam nadzieję, że tutaj wszystko będzie wyglądało tak, jak wyglądało w Wordzie...

,, Huk błyskawicy, przecinającej nocne niebo wyrwał go z uśpienia. Pierwszym, co pojawiło się po odzyskaniu przytomności był tępy, pulsujący ból, ściskający mu czaszkę. Starając się go zignorować, Garrett dźwignął się na nogi i rozejrzał uważnie. Otoczenie nie zmieniło się, wciąż był w tej samej bocznej alejce. Basso najwyraźniej nie pojawił się.
Przeklinając swoją nieuwagę, Garrett zaczął szukać śladów, pozostawionych przez napastnika. Nie trwało to długo. Nawet odór z pobliskich kanałów nie stłumił woni różanych perfum, która unosiła się w powietrzu.
,,Wyślij złodzieja, by złapać złodzieja” – przeszło mu przez myśl.
Choć ból wciąż przyćmiewał mu umysł, szybko ułożył sobie plan działania. Skoro Maggie była złodziejem, musiała mieć swoją kryjówkę i pewnie tam zatrzyma się, zanim zaniesie Formułę swojemu paserowi. Wystarczyło tylko znaleźć ją i ukraść łup. Po raz drugi.

Niewielkie mieszkanko na szczycie skrytej w głębi miasta kamienicy było odciętym od świata i niedostępnym dla zwykłych ludzi schronem. Ale nie dla Mistrza Złodziei. Jego zdolności i zmysły przez lata doprowadzane do perfekcji szybko poprowadziły go po ledwie zauważalnych śladach. Strzała z liną oraz skok z pobliskiego dachu otworzyły mu drogę do uchylonego okna.
Garrett nie mylił się. Maggie rzeczywiście zatrzymała się w swojej kryjówce. Brała akurat kąpiel w dużej drewnianej balii. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu była mała świeczka, stojąca tuż obok.
Przysiadłszy na parapecie, Garrett zlustrował dokładnie pomieszczenie w poszukiwaniu swojej zguby. Była tam, leżała na stole parę metrów od niego, między oknem a balią. Formuła niemal lśniła, przyciągając uwagę jego oczu. Niemniej przyciągały ją także delikatne ramiona oraz plecy, wystające ponad poziom wody.
Garrett powoli i ostrożnie postawił stopę na podłodze. Akcja w posiadłości nie poszła do końca po jego myśli i kosztowała życie dwóch strażników. Nie było to dla niego problemem, ale mijało się z jego powołaniem. Był złodziejem, a nie zabójcą.
Tym razem zamierzał rozegrać to jak na Mistrza Złodziei przystało. Kolejne bezszelestne kroki skracały dystans, jaki dzielił go od łupu.
-Ach Garrett, Garett – szepnęła Maggie. Garret zamarł w bezruchu, po chwili jednak uśmiechnął się. Maggie bynajmniej nie zauważyła jego obecności – zwyczajnie mówiła do siebie na głos.
-Może nie powinnam zostawiać cię w tej alejce samemu sobie. W końcu gdyby nie ty, nigdy nie wydostałabym Formuły poza posiadłość. Gdybym miała dość serca, może nawet odpaliłabym ci coś z mojego łupu.
Wsłuchując się w jej słowa i delikatny, beztroski śmiech, Garrett dotarł wreszcie do stołu i jednym zwinnym ruchem porwał z jego powierzchni zwój.
Kiedy ponownie przysiadł na parapecie i przygotował do skoku na zewnątrz, zawahał się. Ten jeden jeszcze raz postanowił tej nocy dać znać o swojej obecności.
Niby od niechcenia potrącił ręką szklany flakon z perfumami, stojący na parapecie.

Gdy hałas tłuczonego szkła wyrwał ją z zamyślenia, Maggie szybko obróciła się w stronę okna. Jedyne, co zdążyła zauważyć to bezkształtny cień, duch, zsuwający się bezszelestnie z jej parapetu i znikający gdzieś wśród innych cieni, oplatających rozciągające się pod nocnym niebem miasto.”

07.03.2014 16:34
117
odpowiedz
McAtomica
2
Junior

Pytanie: mistrz który uczył garretta żyje?

07.03.2014 18:18
118
odpowiedz
MPK229
18
Legionista

prosił bym o chociaż lekkie odpuszczenie za błędy ortograficzne bo mam dysortografie . Jeśli można.

07.03.2014 18:20
119
odpowiedz
zanonimizowany980851
1
Junior

Mój tekst:

Wraz z nastaniem południa, długie cienie odrapanych kamienic przyczaiły się w kątach i załomach ścian, wynurzając z półmroku rozmokłą ziemię patia. Pod bezlistną, omszałą olchą siedział mężczyzna okutany w łachmany. Twarz przywdziała maskę bólu i rozpaczy, jak gdyby w jednej chwili stracił wszystko co miał i czym rozporządzał, odrzucony teraz jak bezużyteczna, do cna wykorzystana zabawka.
Kręcił się tam też grubas o podwójnie nalanym podbródku; gestykulował żywo, klął, potrząsał znajomym, a potem znów krążył wokół patia, próbując naciągnąć na ogromne brzuszysko ciasną koszulę i gładząc rozdarty w szwach tużurek.
- Jak to? Okradli cię? I nawet nie wiesz kto?
- Ktoś mnie ogłuszył, a potem zabrał formułę i zwiał.
- I co teraz? Jak go znajdziemy?
- Może poszukamy jakiegoś cwanego zbira z pałką i sprawdzimy na mojej głowie, czy to ta sama.
Basso parsknął mimowolnie, przykładając dłoń do czoła.
- Jeśli się nie ruszysz, sam zdzielę cię pałką.
- Jednego podejrzanego mniej – mruknął do siebie i wstał chwiejnie.
Prawie upadł, gdyż potylica odezwała się boleśnie, zasnuwając na moment oczy cieniem.
Ostrożnie przemierzyli główną ulicę; lgnąc jak szczury do ocienionych zaułków, skierowali kroki ku wieży zegarowej, na której kurant wybił ponuro godzinę trzynastą.
Na miejscu Garrett zrzucił lnianą szmatę i rozgrzewając klatkę piersiową, otworzył kufer z ubraniami.
- Szybko, nie mamy wiele czasu – wychrypiał paser, spoglądając na doki przez okno pod tarczą zegara.
- Gdzie ci się tak spieszy? Nie mamy formuły, skradziono mi łuk, strój, nawet pałkę ktoś sobie pożyczył.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja zasięgnąłem języka, zamiast wylegiwać się do południa w podejrzanej dzielnicy. Za pół godziny odbędzie się wymiana nieopodal molo. Jeśli dopisze ci szczęście, znajdziesz swoje rzeczy.
***
Mimo zarazy, ludzie tłumnie ciągnęli do doków, gdzie kwitł nie całkiem legalny handel. W tawernach żeglarze i flisacy rozpuszczali wieści o szerokim świecie, o niebezpiecznych i niedostępnych wodach, podsycając ciekawość gawiedzi. Werbowano na statki żądnych przygód młodzieńców, grano w karty przy skocznych melodiach skrzypiec i pianina, popijając przy tym uzdrawiającą ze wszelakich chorób magiczną wodę.
Garrett i Basso wsiąknęli w okolicę, porwani chaotycznym strumieniem ciżby, która przewalała się po placu i dopływach mniejszych ulic.
Nagle mignęła Garrettowi przed okiem burza blond włosów i purpurowa suknia.
- Maggie – rzekł mimowolnie.
- Coś mówiłeś?
- Muszę coś załatwić. Spotkamy się w gospodzie.
Paser chciał coś odrzec, lecz Garrett zniknął w roju ludzkich głów. Machnął więc ręką i ruszył dalej.
***
Złodziej uchylił ostrożnie skrzypiące drzwi i wszedł na górę obskurną klatką schodową. Chciał iść dalej, gdy mignął w dole smukły kontur trzewika i brzeg czerwonej sukni, a po chwili wysypał się z mieszkania stukot obutych stóp, gnany przekleństwami.
Powódź złotych loków zamigotała na schodach. Dziewczyna dostrzegła wychylonego Garretta, który chwycił ją za rękę i pociągnął w głąb korytarza. Uruchomił glif na ścianie, znikając razem w tajnym pomieszczeniu.
- Dobrze cię widzieć żywego – odparła, ciężko dysząc. Zaniemówiła, dostrzegając w turkusowym blasku skrzep na potylicy złodzieja. – Na Budowniczego, wszystko w porządku?
- Tak z grubsza. Gorzej wygląda sprawa Formuły… Straciłem ją.
Maggie jednak uśmiechnęła się dobrodusznie i głaszcząc Garretta po głowie, odparła:
- Głuptasie, to ja jestem Formułą. – I zrzuciła bolerko, ukazując plecy.

07.03.2014 18:27
120
odpowiedz
HardCorowy
1
Junior

Garrett obudził się w ciemnym zaułku ulicy z wielkim bólem głowy. Czuł się jak by wypił za dużo,strasznie bolała go głowa. Z przyzwyczajenia postanowił sprawdzić czy wszystko ma,w czasie przeszukiwania rzeczy zobaczył że brakuje formuły oraz naszyjnika. "Cholera! gdybym był ostrożniejszy nigdy by do tego nie doszło! " wykrzyczał tak że przechodnie obracali się w jego stronę i przyglądali się z zaciekawieniem. Wypytywał wszystkich ludzi o to czy coś widzieli,jednak każdy z nich mówił że leżał tu już tak od kilku godzin " no pięknie,teraz to już nie odzyskam formuły" pomyślał zrezygnowany Garrett . udał się do okolicznej karczmy w którym jak zawsze spotykał się z swoimi pracodawcami,pijąc kolejny kufel jasnożółtego piwa zorientował się że karczma ma nowych bywalców,Starał się wyczytać z ich twarzy kim są i czego chcą. Młodzi mężczyźni nie byli zachwyceni widokiem Garretta,gdy tylko ten podszedł wszelakie rozmowy ucichły,Garrett odrazu zrozumiał że coś tutaj nie pasuje....

07.03.2014 18:58
121
odpowiedz
dziku717
3
Junior

Obudził się. Znajdował się w pomieszczeniu o ceglanych ścianach, leżał na prostym lecz wygodnym łóżku, odrobinę światła dawał płomień tlący się w kominku. W kącie pomieszczenia stały jeszcze jakieś meble, w tak fatalnym stanie, że Garretta zaczęło zastanawiać jakim cudem jeszcze stoją. Gdy chciał usiąść poczuł okropny ból w potylicy, starał się to zignorować lecz bezskutecznie. Padł na łóżko, dotknął głowy i zaklął dość szpetnie i całkiem głośno. Gdy odpoczywał do pomieszczenia wszedł siwy mężczyzna.
- Jaśnie panie – odezwał się staruszek – przyprowadziła was do mnie pewna dama, poleciła byś się śpieszył. Zostawiła też ten list.
- Kim jesteś? – zapytał słabym głosem.
- Nikim, panienka ta prosiła wam dać ten list i flakon. Więcej nie wiem, pewnie list wam więcej wyjaśni. – odrzekł wręczając przedmioty.
- Była to blondynka, ładna?
- Szatynka, Margaret miała na imię – odrzekł staruszek i wyszedł.
Rozwinął list od tajemniczej sojuszniczki i zaczął czytać – „We flakonie jest pewna mikstura, która uśmierzy ból i pozwoli wykonać misję. Ten kto ma Formułę o północy będzie płynął rzeką na łodzi z oznaczeniami Straży Miejskiej. Niestety nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Margaret
Zgniótł list w kulkę i cisnął nią w ogień, wypił jednym chlustem miksturę i zawołał:
- Która godzina?
- Wieczór już panie, za godzinę północ.
- A moje rzeczy?
- Tutaj są!
Wstał, nie czół już bólu z tyłu głowy, wręcz przeciwnie - był pełen energii i determinacji by wykonać powierzona mu misję, jak na uczciwego złodzieja przystało.
Gdy wyszedł poczuł na twarzy przyjemny i znajomy chłód nocy. Był w dokach, tak mu się przynajmniej wydawało. W Mieście, gdzie nie brakowało miejsc w których biedota się gnieździła, mieszkała w rozpadających się domach. Garrett dostrzegł dość wysoki i solidny budynek, którego szczyt nadawał się wprost idealnie na punkt obserwacyjny, który pozwoli wytyczyć mu drogę do ostatniego mostu przed ujściem rzeki. Podbiegł wolno do budynku, z bliska wyglądającego na opuszczony. Przyjrzał się szukając drogi na szczyt, zastanowił się przez ułamek sekundy i zaczął się wspinać. Po chwili był już na szczycie, a pod nim rozpościerały się niczym ocean, setki, ciasno ustawionych obok siebie budynków.
- Do mostu mam całkiem niedaleko – powiedział spokojnie do siebie, wykonał głęboki oddech, oddał skok na budynek stojący dwa metry niżej i popędził po dachach kierując się w stronę ostatniego przed ujściem mostu na rzece.
Był już na moście, czekał na jego krawędzi na łódź o której mówiła Margaret, myślał o niej. Z zamyślenia wyrwało go światło sunące po wodzie. „ To oni” – pomyślał.
- Idę po ciebie – powiedział złowrogim szeptem i skoczył w ciemność.
Całe szczęście łódź poruszała się powoli, dzięki czemu mógł wspiąć się po burcie, gdyby płynęła trochę szybciej mógłby spartolić całą akcję, stwierdził, że w przyszłości musi bardziej poskromić emocje, gdyż działanie pod ich wpływem może się kiedyś źle skończyć.
Musiał szybko zniknąć z pokładu, nie chciał aby Strażnicy Miejscy go dorwali. W odległości kilku metrów od siebie zobaczył drzwi prowadzące do wnętrza statku. Nie czekając aż straż go znajdzie, przekroczył je.
W środku pomieszczenie było puste, znajdowały się tam tylko kolejne drzwi, stawiając wszystko na jedna kartę dobył sztyletu i przekroczył je. W pokoju stało tylko małe biurko a na zdobionym krześle leżało ciało człowieka w masce jakiejś bestii. Na biurku dostrzegł Formułę i jakaś karteczka. Schował formułę, przeczytał wiadomość która brzmiała - „Wygrałeś”. Przed wyjściem zdjął maskę martwego już wroga.
- Maggie?

08.03.2014 00:14
122
odpowiedz
dragonaris
3
Junior

Tum dum dum, tum dum dum. "Clair de lune" Claude'a Debussy'ego przeszywało dźwięcznie przestrzeń. Cichy idealny kształt, nieokiełznana radość, ale równie mocny smutek rodził się w najciemniejszych szarych zwojach najciemniejszego złodzieja świata.
-Starzeje się - Pomyślał Garrett nie otwierając oczu. -Uziemiony na dobre, pierwszy raz w życiu.- Przejechał palcami po teksturze na której leżał - Perski kaszmir, miękki i delikatny jak płatek wosku świecy. Nie jestem tu sam.. - Kolejna myśl zawróciła mu w głowie. Wziął głęboki wdech i otworzył oczy. Jego zmysłami zawładnął zapach róż i widok leżącej na łożu z baldachimem, przepięknej istoty, o kształtach bogini Wenus. Była naga i tylko czerwony rubin wypoczywał między piersiami nieznajomej, należy wspomnieć, że bardzo rzucał się złodziejowi w oczy.
-Szukasz formuły, Basso się spisał wysyłając tutaj Ciebie. - Rzekła ze szczodrym spokojem, podrzucając delikatnie płatki róż, na których leżała.
-Zapewne. Zdradzisz mi gdzie spoczywa moja zguba, zanim opętasz swoim spojrzeniem resztę moich uczuć? - Pierwszy raz w życiu poczuł się jak drobny kieszonkowiec, uśmiechnął się sam do siebie.
-Formuła.. Pomyśl, co nią jest.. Czy Twój najlepszy handlowy przyjaciel ściągał by Cię do jakiegoś psychopatycznego gwałciciela, po bzdetny świstek papieru? - Sens słów płynął z Jej ust jak muzyka.
-Fakt, to do niego dość niepodobne. - Poczuł bezradność i samotność. Jednakże z każdą chwilą wpatrując się w karminowe usta i głębie spojrzenia tajemniczej kobiety, czuł że chce z Nią zostać, być przy Niej, opiekować się Jej tajemniczością, jak każdej błyskotki, wartej tyle co nic w porównaniu z wymiarem piękna, którego doznawał. -Ja.. -
zająknął się. -Czy Ja Cię kocham..?
Chwila zastygła bez pamięci. Od teraz nie było formuły, czas przestał istnieć, był tylko On i jego największy skarb.
-To jest nasz sen, nasz świat, nasza miłość. -
Bordowy cień. Uczucie zręcznego spełnienia. Cisza.

08.03.2014 12:30
Salivia
123
odpowiedz
Salivia
1
Junior

Tekst ma 2 976 znaków bez spacji.

Tępy ból rozchodził się po jego głowie falami, powodując niemałe nudności, które z trudem powstrzymał. Otworzył oczy, które jeszcze przez chwilę próbowały dostosować się do małej ilości światła księżyca, wpadającego przez okno. Normalnie nie sprawiało mu to takiego problemu, ale teraz był na tyle zdezorientowany, że przez moment nie potrafił nawet poskładać urywków myśli, kołaczących się w jego głowie. Po chwili jednak wszystko do niego dotarło: misja, Perfekcyjna Formuła, Lord Verminus, Maggie, ciemny zaułek… Jak mógł dać się zaskoczyć w tak banalny sposób? Garret spróbował wyprostować ręce, jednak uświadomił sobie, że są one ciasno związane sznurami, ale nie na tyle dokładnie, by nie mógł sobie z nimi poradzić.
-Och, wreszcie się obudziłeś – powiedziała jakaś kobieta, stojąca w mroku. Twarz wykrzywiła mu się w grymasie, kiedy uświadomił sobie do kogo należy głos. A więc jest zdrajczynią… I kolejny raz zawiódł się na ludziach.
-A ja ci pomogłem… – odparł, z ciężkim westchnięciem, spoglądając na blondynkę, która zapaliła teraz kilka świec i oparła się o mahoniowe biurko z nonszalanckim uśmiechem na twarzy.
-Mężczyźni są naprawdę naiwni. –Maggie zaśmiała się, wachlując Formułą, którą po chwili kobieta schowała między fałdy sukni.
-Doprawdy? – spytał, delikatnie i ostrożnie manipulując sznurami tak, aby wydostać się z więzów. To nie będzie trudne zadanie, powiedział mu Basso. Przekona się, że na następny raz musi ostrożniej dobierać sobie „pomocników”! Po chwili Garret uwolnił jedną z rąk. Ktokolwiek zajmował się tymi więzami, powinien się jeszcze douczyć tej sztuki.
-Ależ oczywiście, mój drogi – powiedziała z zalotnym uśmiechem, zbliżając się do mężczyzny. –Tak łatwo was rozbroić i złamać… Jeden uśmiech, parę słów i już jesteście zniewoleni.
-To po co ci była ta cała zabawa? – spytał z prychnięciem, uwalniając drugą rękę, jednak jeszcze pozostając w bezruchu. Musi znaleźć odpowiedni moment, żeby nie zawalić tej sprawy.
-Mam swoje powody – mruknęła sucho, a przez jej twarz przemknął pewnego rodzaju żal, który równie szybko zniknął. –Ale twoje zdziwienie na twarzy wiele mi wynagradza.
Kobieta nachyliła się w jego stronę, otoczył go słodki zapach jej perfum. Teraz, pomyślał. Stanął na równe nogi, chwytając Maggie w pasie jedną ręką, a drugą zasłaniając usta, gdyż ta już chciała krzyczeć po Strażników. Garret kilkoma zwinnymi ruchami zakneblował jej usta serwetą, leżącą na stole oraz przywiązał do krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział on. Maggie zgromiła go wzrokiem, a na jej twarzy dało się dostrzec nie tylko złość, ale też pewnego rodzaju strach. Nie wiedział, co nią kierowało, ale nie miał zamiaru do tego dochodzić. Nachylił się do blondynki, aby wyciągnąć z fałd sukni Formułę i pomachał kobiecie papierem przed nosem.
-Szkoda, że nasza znajomość musi kończyć się w ten sposób – powiedział z cichym westchnięciem. Odnalazł wzrokiem swój ekwipunek, który szybko przerzucił sobie przez ramię i płynnym ruchem, otworzył okno, aby po chwili zsunąć się po rynnie na ulicę. Spojrzał w niebo, uświadamiając sobie, że to zadanie zajęło mu niemal całą noc.
Dotarcie do mieszkania Bassa nie zajęło mu dużo czasu. Sprawny złodziej niemal włamał się mu do domu, a już niedługo później stał przed brunetem. Mężczyzna spojrzał na niego z niepewnością na twarzy, a Garret wręczył mu bez słowa Formułę.
-Coś ty taki niemrawy? – spytał Basso.
-Źle dobierasz sojuszników – mruknął, odbierając swoją zapłatę i skierował się w dół ulicy, próbując odrzucić od siebie myśli o Maggie.

08.03.2014 15:10
124
odpowiedz
Soup
7
Legionista

Garrett ocknął się z luką w pamięci w domu Basso. Ten powiedział mu, że Lord zmarł za sprawą jego byłej złodziejki o imieniu Maggie, która przejęła majątek Lorda i zdradziła Gildię Złodziei. Zdezorientowany Garrett uwierzył we wszystko co powiedział mu paser i przyjął jego zlecenie wykradnięcia Formuły z byłej posiadłości Lorda, ostrzegając go przed przebiegłością Maggie. Mistrz obiecał Basso, że będzie cieszył oczy widokiem Formuły już następnego ranka.

Kiedy mrok, jedyny przyjaciel Mistrza Złodziei spowił już wszystkie miasta i wsie, Garrett rozglądał się wtulony w mur okalający podwórko przy posiadłości Lorda, jednak poczuł się dziwnie. Jednak nie zwracając uwagi na dziwne odczucia, kroczył spokojnie zważając na każdy ruch w stronę okienka do piwnicy o którym dziwnym trafem wiedział. Wnętrze piwnicy również wydało się Mistrzowi znajome, jak i zapach stęchlizny unoszący się dookoła. Z ostrożnością na jaką przystało złodziejowi kroczył dalej ciemnym korytarzem do głównego holu. Tam od razu rzucił mu się w oczy znajomy kryształowy żyrandol, lecz stukot obcasów wydobywający się z wyższego piętra i trzask drzwi bardzo zaciekawiły Garrett'a. Przykurczony i skoncentrowany Mistrz Złodziei kroczył spokojnie po schodach na piętro skąd słyszał dźwięki i podszedł do jedynych drzwi spod których wydobywało się światło.
-Wejdź Mistrzu Złodziei!- zabrzmiało z pokoju przy którym stał Garrett. Nieświadomy niczego Złodziej otworzył drzwi i ujrzał piękną kobietę leżącą na łożu z baldachimem.
-A więc to Ty jesteś Maggie? -spytał.
-Tak, wiem dla kogo pracujesz, dlatego wysłuchaj mnie proszę. -spokojnym tonem odpowiedziała Maggie.
-Cóż ważnego masz mi do powiedzenia? -spytał zdezorientowany Mistrz.
-Najpierw musisz wiedzieć, że to ja uderzyłam Cię wczoraj w głowę i wykradłam Ci Formułę...
-To niemożliwe! Przecież nie było mnie tu wczoraj, a zlecenie na Formułę dostałem dzisiaj rano. Nigdy tu nie byłem... Skąd wiesz... Nic nie rozumiem! -przerwał zdenerwowany Garrett.
-Byłeś tutaj wczoraj, wykradłeś Formułę, a ja dzięki Tobie pozbyłam się Lorda i przejęłam jego majątek. Nie muszę już pracować dla tego łotra Basso. Jednak znalazłam pewien list w szufladzie Lorda w którym było wyjaśnione co zawiera Formuła. Nie mogłam dopuścić do tego, aby znalazła się ona w rękach Basso, więc wybacz mi, że musiałam Cię uderzyć. Muszę Ci jeszcze o czymś powiedzieć... Basso chce się Ciebie pozbyć, tak samo jak chciał mnie. Ja również dostałam zlecenie na pewną Formułę, która zawierała recepturę na Miksturę Zapomnienia. Jestem pewna, że Twoja amnezja jest powiązana z tą Miksturą. -wyjaśniła Maggie.
-A co jeśli Ci nie ufam? Jestem tylko złodziejem, nie interesują mnie sprawy moich pracodawców.
-Basso to nie interesuje, on chce się pozbyć wszystkich którzy cokolwiek o nim wiedzą. Musisz mi zaufać!
-Co takiego zawiera ta Formuła?- spytał Garrett
-Recepturę na Miksturę Nieśmiertelności... -ze strachem w głosie odpowiedziała Maggie.

Rankiem Bassa przebudziło mocne walenie w drzwi. Pełen nadziei, że to Garret, natychmiast wstał i otworzył je. Na ziemi leżało coś owiniętego w cienki, skórzany materiał. „To zapewne Formuła!” z uradowaniem krzyknął Basso. Paser zaczął ostrożnie odwijać materiał, gdy nagle poczuł słodki zapach który wręcz natychmiast przejął kontrolę nad jego zmysłami i ciałem. Mężczyzna upadł na ziemie i z pianą na ustach powoli umierał, patrząc w stronę okna w którym stał i obserwował widowisko Garrett.
„Widzisz drogi przyjacielu, tak kończy się igranie z Mistrzem Złodziei”-powiedział odchodząc.

08.03.2014 15:52
125
odpowiedz
McAtomica
2
Junior

poniżej mój tekst (załóżcie proszę, że mistrz Garretta żyje)

08.03.2014 15:53
126
odpowiedz
McAtomica
2
Junior

Garrett ocknął się w bocznej alejce nieopodal. Próbował się podnieść, lecz bez skutku. Oparł się więc o mur łapiąc się za miejsce uderzenia. -"Ten kto to zrobił zna się na rzeczy." - Pomyślał. Nagle spostrzegł, że zamiast formuły włożono mu inną zapisaną kartkę. - "Mój były uczniu. Wybacz te środki ostrożności, lecz dokument który zdobyłeś, jest zbyt niebezpieczny by wpadł w niepowołane ręce. Obserwowałem twojego pasera, i jego klienta. Gdybyś sprzedał tę kartkę, nastał by chaos. Nie mogę ci więcej powiedzieć, niestety. Jeśli jednak chcesz zarobić, spytaj pasera o klejnot zwany duchem. I jeszcze jedno: pod kratą po twojej lewej znajdziesz miksturę. Uśmieży ból i poprawi ci samopoczucie." Garret złożył kartkę i odłożył ją, Lecz gdy tylko dokument znalazł się na ziemi, zaczął płonąć zielonym ogniem. Złodziej nalazł i wypił miksturę, wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia z alejki – "Jedynym tropem jest Basso. Dlaczego trudne zadania zawsze są jeszcze trudniejsze?" - Rozważał w drodze do niego. Gdy był już u Bassa zaczął wypytywać o tajemniczy klejnot. - Powiedz mi, czy wiesz coś na temat „ducha”? - Basso zastanawiał się chwilę. Trapiło go to, że jego najlepszy „dostawca uwolnionych przedmiotów” porywa się na taką misję. - Posłuchaj mnie proszę. Mówiłem, że z formułą będzie łatwizna, Bo to co chcesz zrobić teraz, jest o wiele gorsze... - Lubię wyzwania. - Przerwał mu ironicznym głosem. - To masz coś? - Basso sięgnął pod ladę lecz zamiast map lub dokumentów wyjął klejnot. Świecił się on mocniej i piękniej do jakiegokolwiek klejnotu który złodziej kiedykolwiek widział. Widać było w nim coś na kształt zastygniętego płomienia. - To on? - Spytał – Raczej klucz do niego. Jakiś czas temu był tu człowiek który powiedział, że gdy zapytasz o „ducha”, mam dać ci to... - Garrett z zainteresowaniem słuchał – otóż przy budynku straży ujrzysz ognistą bramę, powiedział. Powiedział też, że ten klejnot pozwoli przejść przez bramę tylko prawdziwym złodziejom. - A mówił coś o duchu? - tylko to, że mogę go spokojnie kupić. - Mistrz złodziei od razu ruszył. Na miejscu zobaczył bramę a za nią klejnot. Wziął klejnot bez namysłu, i wrócił do Bassa. Przekroczył próg i zastał pasera nieprzytomnego na krześle obok. Z ciemnego narożnika wyłoniła się tajemnicza postać. - Witaj złodzieju. - Rzekł spokojnym lekko mrocznym głosem – Ktoś ty!? - Wybacz, po tylu latach nie poznajesz swojego byłego mistrza? - Garret ze złością na twarzy słuchał dalej i nie przerywał – Otóż widzisz, dotrzymam umowy. To twoja działka za klejnot. - Przy czym rzucił ciężką sakwę ze złotem na ladę i kontynuował. - Lord Verminus cały czas szukał tego klejnotu do swojej kolekcji. Jednak gdyby go zdobył i zbliżył do Pierścienia „ciało” stał by się ucieleśnieniem szachraja. - nie mogłeś mi tego powiedzieć od razu? - Garrett, sam wiesz, że gdy nie zaprzątasz sobie głowy takimi rzeczami to nie popełniasz błędów. - a co z formułą? - Posłuży do zniszczenia ducha. Pozwól teraz, że się rozejdziemy. Basso żyje, nie martw się.

08.03.2014 16:10
127
odpowiedz
Michu9212
4
Junior

Po przebudzeniu Garret poczuł się jak na najgorszym kacu w życiu. "Przecież nic wczoraj nie piłem", pomyślał. Chaotycznie pojawiające się obrazy w jego głowie, powoli zaczęły nabierać logicznej chronologii. Oparł się na łokciach, ale paraliżujący potylicy uniemożliwił mu dalsze ruchy. Postanowił więc skorzystać z chłodu brukowanego podłoża.
Powoli się rozejrzał, ale ciemność panującej nocy, o ironio, tym razem mu nie pomagała. Przetarł oczy pozbywając się nieprzyjemnej mgiełki rozmazującej kontury i kształty.
Przyzwyczajony do ciemności wzrok szybko się wyostrzył i Garret zorientował się gdzie się znajduje. Oczekując na Basso zawędrował w uliczkę między domami mieszczan, skąd miał perfekcyjny widok na miejsce spotkania. Jego zawodowe oko dostrzegło, że piwniczne okienko jednego z domów przepuszcza wąską strugę światełka. Normalnie nie oparłby się pokusie oprowadzenia się po majętnej rezydencji, ale teraz nie czuł pełni formy. No i chciał jak najszybciej wyjaśnić tę dziwną sprawę.
Pomasował dłonią tył głowy i ocenił, że śmiało może już chociaż wstać. Wolnymi i delikatnymi ruchami postawił się do pionu. Mimo ostrożności zakręciło mu się w głowie i żołądku. Oparty plecami o kamienną ścianę, stłumił niemiłe uczucie.
Przeanalizował kierunek swoich kroków, pozycję w jakiej się ocknął oraz gabaryty guza. Doszedł do wniosku, że napastnik zaszedł go od tej samej strony, z której sam wszedł w uliczkę. Spróbował sobie przypomnieć czy nie widział niczego podejrzanego kierując się w zaułek, jednak nic mu nie świtało. Domyślił się też, że został ogłuszony za pomocą podobnego, lub tego samego narzędzia, którego on sam używał - typowej złodziejskiej pałki. Przeszedł go zimny dreszcz. "To już nawet złodziej przeciw złodziejowi występuje?".
Rozejrzał się za śladami. Szukał czegokolwiek; fragmentów oderwanego odzienia, śladów po butach, zgubionej biżuterii, albo znaku rozpoznawczego, jakie to niektórzy początkujący złodzieje mieli w zwyczaju zostawiać na miejscu zbrodni. Potem coś przyszło mu do głowy. Sprawdził kieszenie w poszukiwaniu jakiejś wiadomości czy notatki, ale nic nie znalazł. Ani śladów, ani wiadomości.
W swoich stronach, Garret mógłby mieć jeszcze nadzieję uzyskać informacje od skulonych w kątach bezdomnych umierających powoli na posępność, a w bogatej dzielnicy wszyscy porządni przecież obywatele o tej porze spali już w ciepłych łóżkach.
Postanowił wrócić więc do "swoich stron". Mknąc ciemnymi alejami starał się unikać przechodzenia dachami i balkonami bojąc się o kolejny niekontrolowany zawrót głowy, który mógłby się skończyć niebezpiecznym upadkiem.
Dotarł do położonej w Czarnej Alejce kryjówki Basso. Zastał go spacerującego nerwowo po sali i coś mamroczącego pod nosem. Spostrzegł znajomego złodzieja i podskoczył w przestrachu.
- Ile razy mam ci mówić, że do tego pomieszczenia wchodzi się drzwiami? - zapytał retorycznie, ale Garret nie wyczuł zwyczajowego, szczerze pretensjonalnego tonu. Jego pytanie raczej miało suchy i obojętny charakter.
- Spartaczyłem, Basso. To nie była "banalna robota", ale Formułę zdobyłem. Tylko... - Garret podrapał się z tyłu głowy - ktoś mi ją ukradł.
- Wiem - odpowiedział.
Złodziej uniósł brwi w zdziwieniu i podążył wzrokiem za dłonią Basso wskazującą na jakąś kartkę leżącą na jego biurku. "Formuła!", zauważył. Szok odjął mu mowę. Spojrzał tylko pytająco.
- Ktoś się chyba stara o moje względy - w szerokim uśmiechu zleceniodawca Garreta pochwalił się pełnym uzębieniem, po czym zaśmiał się wesoło. - I jest na prawdę dobry.

Tekst ma 2998 znaków :)

08.03.2014 19:45
128
odpowiedz
zanonimizowany982228
1
Junior

1. Mam nadzieję, że będzie dobrze skopiowane
2. Serdeczne życzenia dla Pań!

Skrzeczenia wron obudziły go. Zaczął odzyskiwać świadomość, choć ból w tyle głowy nie pozwalał się skoncentrować. Układał wydarzenia sprzed uderzenia. Leżał dokładnie tam gdzie upadł, prawdopodobnie atakujący myślał, że Garrett nie żyje. Gdy odzyskał do końca świadomość i ból odszedł wiedział co musi zrobić.
Wszedłszy do mieszkania Bassa, Garet zastał go siedzącego na krześle, gdy podszedł bliżej, ujrzał rękojeść sztyletu wystającą z klatki piersiowej. Podbiegł do niego i szturchając za ramię pytał co się stało. Początkowo nieruchomy, po dotknięciu Złodzieja, wziął ciężki, płytki oddech. W jego oczach początkowo można było ujrzeć rozpacz i nienawiść, lecz gdy rozpoznał swojego przyjaciela wyraz oczu zmienił się w nadzieję i ulgę. Charcząc zdołał tylko powiedzieć jeden wyraz.
- Ma-ggie.. – Gdy to rzekł skonał w ramionach Garretta.
Mistrz Złodziei wiedział, że chodziło jej o Perfekcyjną Formułę. Gdy wychodził zabrał wszystkie plany i dokumenty związane z posiadłością, martwego już, Lorda Verminusa. Swoją akcję zaplanował na noc z pełnią księżyca, która wypadała trzy dni po śmierci jego przyjaciela.
Owa noc nadeszła nader szybko. Przekradając się przy murze okalającym posesję słyszał głosy co najmniej pół tuzina strażników. Po chwili odnalazł wyznaczone wcześniej przez siebie miejsce. Wspiął się na mur i zeskoczył lądując miękko na mchu, płynnym ruchem skrył się za najbliższym drzewem. Odczekał chwilę wysłuchując reakcji ze strony strażników. Gdy nie słyszał żadnego zainteresowania zaczął poruszać się na kuckach, cicho niczym kot. Spotkał trzech strażników idących razem i rozmawiających ze sobą. Nie mieli oni pochodni. Bez żadnego źródła światła nie sposób było dojrzeć Króla Złodziei w mroku.
Tym razem Garrett postanowił wejść głównym wejściem, którego strzegł tylko jeden strażnik. Rozproszył go ciskając kamień w mrok. Gdy ten ruszył się ze swojego stanowiska kierując się w stronę rzuconego kamienia Złodziej jednym susem skoczył do wejścia, delikatnym ruchem nacisnął na klamkę i uchylił sobie drzwi. Wszedł i zamknął je szybko bezszelestnie. Zdziwienie go ogarnęło, ponieważ nie spodziewał się w domu panującego mroku i głuchej ciszy. Nie było słychać żadnych rozmów, szeptów ani nawet oddechów. Znając drogę począł iść do pokoju Maggie. Przejść musiał przez cały dom na wskroś, lecz pierwsze dźwięki jakie usłyszał dobiegały z jej pokoju. Spod drzwi biło delikatne czerwone światło. Początkowo myślał, iż słyszy muzykę z zepsutego gramofonu. Po chwili przysłuchiwania się dotarło do niego, że musi być to język z którym nie miał do tej pory styczności. Odczekał jeszcze moment i zdecydował się na ciche wejście do pomieszczenia. Kiedy drzwi oderwały się od framugi poczuł mocny zapach mieszanki ziołowej imbiru z mandragorą. Gdy tylko przeszedł przez nie zauważył kontem oka błysk, było to ostrze sztyletu lecące w jego stronę. W ostatniej chwili zdążył je zablokować. W mgnieniu oka wyciągnął prawą ręką nóż do rzucania z pochwy na lewym przedramieniu rzucając nim w postać patrzącą z niedowierzaniem. Trafił w klatkę piersiową w okolice serca.
-Dlaczego to zrobiłaś? – Spytał już spokojny Złodziej
-Perfekcyjna Formuła miała dać mi nieśmiertelność, ale w ostateczności przyniosła mi śmierć.
Dopełniając zemsty po przyjacielu Złodziej wziął formułę, wyskoczył przez okno i nie bacząc na strażników uciekł z posesji.

08.03.2014 19:45
📄
129
odpowiedz
zanonimizowany581957
99
Generał
Image

Czuł pod sobą zimną posadzkę. Cienie i światła tańczyły mu przed oczami.
Uchylił lekko powieki. Ból świdrował mu potylicę, a otoczenie zlało się w barwną plamę. Zacisnął zęby i mrugał oczami, póki zaburzenia wzroku nie ustąpiły.
Wtedy ukazał mu się dziwny widok. Obok jego nóg na kamiennej podłodze spoczywał płowy, otyły kot. Zwierzak wyczuł na sobie jego wzrok i na chwilę uniósł lśniące w mroku oczy. Potem wrócił do pałaszowania martwej myszy.
— To Spacja, pupil Lorda. Ponoć żarłok jest gotów zabić za odrobinę jedzenia.
Spojrzał w kierunku, z którego dobiegł znajomy głos.
— Basso?
Mizernie wyglądający paser siedział obok. Ręce miał związane i założone za belkę, o którą się opierał. Garrett zorientował się, że też został w ten sposób unieruchomiony.
— Jesteśmy w piwnicy rezydencji? Co się stało?
— Maggie — odparł z goryczą Basso. — To ona zleciła mi kradzież Formuły. Płaciła dużo, więc od razu przekazałem sprawę tobie.
Wpierw mnie wykorzystała, potem uśpiła mą czujność i odzyskała łup.
— Ona tu jest?
— Po tym, jak jej ludzie mnie porwali, ta wariatka otruła ich na moich oczach, bredząc o darach dla Leśnego Pana i jakiejś siostrze. Formuła może mieć związek z Szachrajem?

Nie odpowiedział, tylko spojrzał na Spację. Emocje wzięły górę a gniewne machnięcie nogą przegoniło kota na drugi koniec piwnicy. Blade ślepia zmierzyły go z oburzeniem.
Wtedy wpadł na pewien pomysł. Kopniakiem posłał mysz za plecy Bassa.
— Prędko, łap ją mocno!
Paser zrobił wielkie oczy, ale spełnił jego prośbę i chwycił martwe zwierzątko założonymi za plecami rękoma.
— Po c… Aaał!
Kot nagle pojawił się za plecami Bassa i sycząc zaczął drapać jego dłonie do krwi.
— Napieraj na sznur!
Garrett z satysfakcją dostrzegł, iż atakujący w furii kot zaczął rozrywać więzy.
Basso poczerwieniał z wysiłku i bólu. Garrett słyszał w życiu wiele dźwięków, ale odgłos pękającej liny był jednym z najsłodszych.
— Osz ty! – Ucieczka uratowała kota przed kopniakiem Bassa. Po chwili obaj byli wolni.
— Łap parę błyskotek i zmykamy. — Weszli na górę, a oczarowany wystrojem holu paser zapomniał o bólu.
— Nie bez Formuły – odparł stanowczo. To była kwestia jego dumy.
Po odgłosie kroków poznał, że Basso idzie za nim.
— Oko odzyskałeś. Wątpię, by Mechaniści dali ci nową głowę – burknął paser.
Wspięli się po schodach. Idąc korytarzem, ujrzeli ciało we krwi.
Bober.
Wyciągając zza pasa ochmistrza sztylet, Garrett dostrzegł uchylone drzwi balkonu w pokoju klubowym.
— Tam coś jest!
Gdy wyszedł na balkon, chłodny wiatr owiał jego twarz, a oczy skupiły się na tym, co ujrzał pod nogami. W kałuży krwi leżał zwitek pergaminu, opatrzony runami i siedmioramienną gwiazdą. Formuła.
— Basso, tutaj! — zawołał.
— Witaj, Garrett.
Odwrócił się błyskawicznie. Maggie trzymała nóż na gardle Bassa, a w oczach miała obłęd.
— Dam memu Panu to, czego pragnie. Formułę Rezurekcji i krew zabójcy mej siostry, Verminusa, już mam. Teraz przeleję waszą krew. Wtedy odzyskam siostrę! Mój Pan obiecał!
Teraz Garrett zrozumiał, o kim mowa.
— Szachraj umie mącić umysł — uniósł sztylet. — Ale Leanny nie wskrzesi. Puść go!
— Obiecał!

Wystarczył ruch jej nadgarstka, by podjął decyzję. Sztylet ugodził ją w szyję.
Puściła Bassa i osunęła się z jękiem na podłogę. Zapadła cisza.
— Pusty dom, pełen kosztowności — rzekł w końcu. — Czas zebrać łupy.
— I to jest Garrett, jakiego znam!
Upewniwszy się, że Bassa pochłonęły bogactwa, szybko schował Formułę do kieszeni. Po co? Sam nie wiedział. Zadumany spojrzał na spowite nocą Miasto.
— Garrett!
Otrząsnął się. Czas kraść.
Był złodziejem, taki jego los. Kradł, by żyć. Żył, by kraść.

Praca ma 2995 znaków (bez spacji). Dołączam do niej namalowany przeze mnie akrylami obrazek ostatniej sceny. Dziękuję za świetną zabawę z konkursem i liczę na więcej takich przedsięwzięć! :)

08.03.2014 20:24
Rudiko
130
odpowiedz
Rudiko
43
Chorąży

Czy można używać wątków nadprzyrodzonych?

08.03.2014 21:16
131
odpowiedz
jacek9811
7
Junior

-Szybko! Chodź tu! Budzi się!- po pomieszczeniu rozniósł się niespokojny kobiecy głos. Garrett gdy odzyskał przytomność nie wiedział co się dzieje po chwili zorientował się że znajduje się w czyimś domu.-Prawie Ci się udało Garrett!- złodziej od razu rozpoznał ten głos. To był Basso. Garrett wstał z łóżka jednak każdy ruch sprawiał mu ogromny ból.-Co się stało i co tutaj robię?- zapytał się nieco zdziwiony Garrett -Znalazłem Cię nieprzytomnego na miejscu naszego spotkania. Wcześniej udało mi się zobaczyć sylwetkę kobiety, która zabierała Ci jakąś kartkę.-odpowiedział Basso -Formuła!- wykrzyknął niespokojnie Garrett -Tak drogi kolego. Leżałeś nieprzytomny trzy tygodnie, a twój rabuś zdążył w tym czasie podwoić majątek Verminusa, przejąć wszystkie skarby z czarnego rynku a nawet wprowadzić terror gorszy niż za czasów Verminusa. Chyba wiesz już że chodzi o naszą przyjaciółkę Maggie!- Garrett nie mógł uwierzyć w słowa które usłyszał. Czy Maggie naprawdę mogła to zrobić? - Co się tak dziwisz! Ja sam zostałem oszukany! Ufałem jej - powiedział rozzłoszczony Basso -A ty tak leżałeś. Zacząłem kopać Ci grób. Ale obudziłeś się. Sądzę że mi pomożesz. Mam plan jak odzyskać formułę. Piszesz się na to?- Propozycja wydawała się kusząca -Zgadzam się. Tylko teraz nie dam rady. Za duży ból- odpowiedział złodziej -Rozumiem. Pech chciał, że upadłeś na kamień. Uszkodziłeś kość ale za kilka dni powinieneś się lepiej poczuć. Teraz czuj się jak u siebie. Marie się tobą zajmie-.
Garrett poznał szczegóły akcji. Gdy złodziej odzyskał siły prędko wziął się za przygotowywanie sprzętu. Nastała noc. Mieszkańcy miasteczka udali się do swoich domów. Była to idealna pora na przeprowadzenie akcji. Garrett szybko dostał się pod mury rezydencji. Teraz to jest forteca nie do zdobycia. Złodziej szybko wdrapał się na drzewo i przeskoczył na kolejne. Był już na terenie rezydencji wystarczyło tylko dostać się do środka. Problemem byli strażnicy. Wejście na dach przez kolumnę nie sprawiło mu większego problemu. Złodziej rozejrzał się czy na dachu nie ma jakiś strażników. Niestety Maggie przewidziała i to. Stało tu dwóch strażników. Garrett podszedł do nich, chwycił za głowy i mocno uderzył je o siebie. Nieprzytomnych strażników i schował za jednym z kominów. Garrett rozglądał się za wejściem. Zauważył duży komin. Złodziej nie miał innego wyboru, wlał do komina dwie butelki wody i skoczył w dół. Teraz wystarczyło odnaleźć formułę. -Witaj ponownie mistrzu złodzieju. Wpadłeś prosto w moją pułapkę!- z końca pokoju rozległ sie głos Maggie -Maggie. Już rozumiem dlaczego Verminus Cię wybrał. Jesteś taka jak on- odpowiedział Garrett - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi pomogłeś. Dzięki Tobie przejęłam majątek tego tyrana i zdobyła Perfekcyjna Formułę. Dzięki niej podwoiłam majątek co dało mi też kontrolę nad wami złodziejami. Jesteście zbyt prości, dacie się przekupić za parę groszy. Już niedługo a cała gospodarka kraju będzie pod moja kontrolą! Możesz jeszcze do mnie dołączyć. Potraktuję Cię łagodnie-nagle rozległ się potężny huk. Mieszkańcy miasteczka dostali się do rezydencji. -Bo widzisz moja droga ja jestem tu tylko dla formuły. Ale mieszkańcom raczej nie podoba się to jak ich traktujesz- Garrett podbiegł do Maggie, wydarł jej formułę z ręki i wyskoczył przez okno. W tym czasie kilka osób weszło do komnaty i zaprowadziło Maggie do celi. Złodziej dostarczył formułę Bassowi. -Jeśli można. Do czego służy ta formuła?- zapytał Garrett -Czy to istotne? Ważne jest, że przynosi zysk- Basso zapłacił i odszedł w ciemną uliczkę.
2997 znaków

09.03.2014 11:10
132
odpowiedz
Michu9212
4
Junior

Wrzucam jeszcze raz po dopiero teraz zauważyłem błąd, a nie mogę już edytować. Zabrakło jednego słowa, przez które wyszłoby 3001 znaków. Poprawione:

Po przebudzeniu Garret poczuł się jak na najgorszym kacu w życiu. "Przecież nic wczoraj nie piłem", pomyślał. Chaotycznie pojawiające się obrazy w jego głowie, powoli zaczęły nabierać logicznej chronologii. Oparł się na łokciach, ale paraliżujący ból głowy uniemożliwił mu dalsze ruchy. Postanowił więc skorzystać z chłodu brukowanego podłoża.
Powoli się rozejrzał, ale ciemność panującej nocy, o ironio, tym razem mu nie pomagała. Przetarł oczy pozbywając się nieprzyjemnej mgiełki rozmazującej kontury i kształty.
Przyzwyczajony do ciemności wzrok szybko się wyostrzył i Garret zorientował się gdzie się znajduje. Oczekując na Basso zawędrował w uliczkę między domami mieszczan, skąd miał perfekcyjny widok na miejsce spotkania. Jego zawodowe oko dostrzegło, że piwniczne okienko jednego z domów przepuszcza wąską strugę światła. Normalnie nie oparłby się pokusie oprowadzenia się po majętnej rezydencji, ale teraz nie czuł pełni formy. No i chciał jak najszybciej wyjaśnić tę dziwną sprawę.
Pomasował dłonią tył głowy i ocenił, że śmiało może już chociaż wstać. Wolnymi i delikatnymi ruchami postawił się do pionu. Mimo ostrożności zakręciło mu się w głowie i żołądku. Oparty plecami o kamienną ścianę, stłumił niemiłe uczucie.
Przeanalizował kierunek swoich kroków, pozycję w jakiej się ocknął oraz gabaryty guza. Doszedł do wniosku, że napastnik zaszedł go od tej samej strony, z której sam wszedł w uliczkę. Spróbował sobie przypomnieć czy nie widział niczego podejrzanego kierując się w zaułek, jednak nic mu nie świtało. Domyślił się też, że został ogłuszony za pomocą podobnego, lub tego samego narzędzia, którego on sam używał - typowej złodziejskiej pałki. Przeszedł go zimny dreszcz. "To już nawet złodziej przeciw złodziejowi występuje?".
Rozejrzał się za śladami. Szukał czegokolwiek; fragmentów oderwanego odzienia, śladów po butach, zgubionej biżuterii, albo znaku rozpoznawczego, jakie to niektórzy początkujący złodzieje mieli w zwyczaju zostawiać na miejscu zbrodni. Potem coś przyszło mu do głowy. Sprawdził kieszenie w poszukiwaniu jakiejś wiadomości czy notatki, ale nic nie znalazł. Ani śladów, ani wiadomości.
W swoich stronach, Garret mógłby mieć jeszcze nadzieję uzyskać informacje od skulonych w kątach bezdomnych umierających powoli na posępność, a w bogatej dzielnicy wszyscy porządni przecież obywatele o tej porze spali już w ciepłych łóżkach.
Postanowił wrócić więc do "swoich stron". Mknąc ciemnymi alejami starał się unikać przechodzenia dachami i balkonami bojąc się o kolejny niekontrolowany zawrót głowy, który mógłby się skończyć niebezpiecznym upadkiem.
Dotarł do położonej w Czarnej Alejce kryjówki Basso. Zastał go spacerującego nerwowo po sali i coś mamroczącego pod nosem. Spostrzegł znajomego złodzieja i podskoczył w przestrachu.
- Ile razy mam ci mówić, że do tego pomieszczenia wchodzi się drzwiami? - zapytał retorycznie, ale Garret nie wyczuł zwyczajowego, szczerze pretensjonalnego tonu. Jego pytanie raczej miało suchy i obojętny charakter.
- Spartaczyłem, Basso. To nie była "banalna robota", ale Formułę zdobyłem. Tylko... - Garret podrapał się z tyłu głowy - ktoś mi ją ukradł.
- Wiem - odpowiedział.
Złodziej uniósł brwi w zdziwieniu i podążył wzrokiem za dłonią Basso wskazującą na jakąś kartkę leżącą na jego biurku. "Formuła!", zauważył. Szok odjął mu mowę. Spojrzał tylko pytająco.
- Ktoś się chyba stara o moje względy - w szerokim uśmiechu zleceniodawca Garreta pochwalił się pełnym uzębieniem, po czym zaśmiał się wesoło. - I jest na prawdę dobry.

2996 znaków bez spacji. Przepraszam za kłopot.

09.03.2014 12:59
133
odpowiedz
McAtomica
2
Junior

michu9212: według punktu 10. (Jeden użytkownik może zgłosić maksymalnie jedną pracę. W momencie, gdy jeden użytkownik zgłasza ich większą liczbę, brana pod uwagę jest tylko ta, która została nadesłana jako pierwsza.) regulaminu tylko pierwsza praca się liczy przykro mi :(

09.03.2014 14:01
Agrelm
134
odpowiedz
Agrelm
59
Pretorianin

McAtomica - Chyba nie powiesz mi, że teraz facet nie może poprawić swojej pracy? Każdemu może się zdarzyć, a konkurs oceniają ludzie, a nie maszyny. Według mnie, przede wszystkim ze względu na formę konkursu (komentarze), tego typu prośby powinny zostać wysłuchane, oczywiście w granicach rozsądku. Każdemu zdarza się popełniać błędy. Jeśli Twoja praca również bierze udział to pewnie też zawiera jakiś drobny błąd. Bądźmy ludzcy.

09.03.2014 14:12
📄
135
odpowiedz
zanonimizowany982395
1
Junior

2998 znaków. (Nawiązanie do DLC ''WŁAMANIE DO BANKU'').

Minęło kilka kwadransów w mieście zapadł ponury mrok, ulice skąpała lekka mżawka a zakapturzony mężczyzna przypominający przeora spał na krawędzi odnowionej kamienicy. Tajemnicza postać nie okazała się duchownym był to słynny król złodziei. Jego strój był czarny a twarz biała jak mgła dzisiejszego wieczoru. Wokół jego głowy rozlana była gęsta karminowa ciecz która powoli skapywała na gzyms budynku. W jego stronę szedł puszysty mężczyzna który zauważywszy sytuacje podbiegł do Garretta zbudził go ze snu i zapytał.
Co się tutaj stało?! –krzyknął paser
Nie widzisz? –odpowiedział wstając na proste nogi.
Widzę, zabrali Ci wszystko prawda? –dopytywał Basso
Gdy puszysty mężczyzna zadawał pytania złodziej badał miejsce ataku. Znalazł kawałek czerwonego lakieru do paznokci. Pamiętał kto takiego używał.
Nie zabrali mi broni myśleli że nie będzie mi potrzebna. –odparł złodziej
Co teraz zrobimy?
Ty, nie wiem ja idę odebrać formułę.
Basso nie zdążył nawet odpowiedzieć bo mężczyzna był już kilka dachów i ulice dalej. Był już w pobliżu domostwa z którego stosunkowo niedawno wrócił. John Dowe szef straży byłego Lorda pilnował pięknego, bogatego wnętrza. Wielkie komnaty i czerwone dywany których pojedyncze sztuki kosztowały tyle ile mieszkanie w średnio zamożniej dzielnicy miasta. Wszedł na gzyms pierwszego piętra i zerkając przez okno wszedł do pustego pomieszczenia. Nie było to jedne z licznych pomieszczeń w ogromnym domostwie, był to pokój kobiety. Nie była to też byle jaka kobieta, była to ta która podarowała mu formułę i ją skradła. Maggie po chwili weszła do swojej siedziby i zastała kogoś kogo w zupełności nie chciała widzieć. Garrett w mgnieniu oka napiął cięciwę łuku.
-Na co czekasz złodzieju?
-Na wyjaśnienie.
-Nie ma wyjaśnienia, ktoś powiedział mi że formuła jest dużo cenniejsza niż myślałam. Więc ci ją odebrałam.
-Gdzie ona jest? –powiedział przez zęby Garrett
Czy to ważne, tym razem jest lepiej zabezpieczona niż zwykle Królu Złodzi.
Garrett prędko powtórzył pytanie. Maggie tym razem zdecydowała się odpowiedzieć.
-W banku, w największej, najlepiej zabezpieczonej skrytce.
-Do niezobaczenia Maggie. –po czym rzucił obok niej przedmiot z wygrawerowaną treścią ''powoduje wymioty i biegunkę, używać ostrożnie’’. Przedmiot zaczął się dymić. Maggie po chwili zasnęła.
"Włamanie do banku" nie mogło być proste. Wślizgnął się przez ogromną bramę i zobaczył 4 strażników pilnujących wejścia. Tym razem postawił na nieco głośniejsze wejście. Wystrzelił 4 strzały usypiające i w jedną chwile strażnicy osunęli się na marmurową posadzkę. Wkroczył i wystrzelił usypiające strzały jeszcze kilka razy. Gasił raz po raz świece i lampy był jak cień. Wiedział że ma już mało czasu a strażnicy zaraz się obudzą. Wsunął dwa pręciki do kłódki słysząc tylko głos dobrze ustawionych zapadek. Wsunął drewienko przez dobrze wyczuty czujnik nacisku. Zostało mu tylko wydostanie się z wielkiego banku. Mad Matt wybierał się do skarbca ale zastał tylko śpiących strażników. Zaczął krzyczeć i wzywać ponownie straż. Garrett mnąc przez następne korytarze rojące się od strażników strzelał dymnymi strzałami. Cały budynek był biały od dymu a Garrett znalazł do ucieczki dogodne okno. Wyskoczył przez nie rozbijając szybę. Był już w pobliżu ponownego spotkania z Basso. I już widział jak sprzedaje urzędnikowi jakiś przedmiot. Spotkali się 5 minut później w tym samym miejscu co wcześniej.
-Proszę Basso oto formuła.
-Nie chcesz wiedzieć co jest w środku?
-Nie, bierz ją nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
-A więc żegnaj złodzieju.

09.03.2014 15:45
136
odpowiedz
zanonimizowany943990
19
Legionista

Pierwszą rzeczą, którą Garret poczuł po przebudzeniu, była lepka, zaschnięta krew na lewym policzku. Drugą zaś rzeczą była ogromna złość na Bassa. Garret spróbował wstać. Lekko się zachwiał, jednak w porę przytrzymał się zimnego muru jednej z kamienic. Przypomniał sobie Złodzieja i Formułę, którą mu ukradł. Mężczyzna postanowił wydedukować, kto to mógł być. Na pewno znał miejsce spotkania jego i Bassa. Nie wyjawił tego Maggie, więc… musiał być to ktoś z najbliższych współpracowników! Lub też jakiś szpieg… Garret spojrzał na niebo. Właśnie świtało, czyli Basso też nie dotarł na spotkanie! Złodziej musiał sam go wykończyć, a gdy zobaczył, że ten nie ma Formuły, przyszedł po Garreta! Mężczyzna nie zbliżył się do odgadnięcia, kto to mógł być, więc postanowił poszukać śladów w okolicy. Niestety, nie znalazł nic godnego uwagi (poza mieszkiem z kilkunastoma monetami). Zdecydował się ruszyć do domu Bassa. Gdy się do niego zbliżał, coś mu nie pasowało. Nigdzie nie było strażników! Tak samo, przed frontowymi drzwiami. Postanowił zaryzykować i używając wężowego wytrychy otworzył cicho drzwi, po czym zanurzył się w przyjemnym mroku. Na szczęście pulsująca głowa nie przeszkadzała mu. Po chwili wpadł na genialny pomysł. Skoro Bassa nie ma w rezydencji, może warto „znaleźć lepszy dom” dla niektórych błyskotek? Garret natychmiast ogołocił kilka szafek z drogocennych naszyjników i innych skarbów. Gdy już nic ważnego nie było do roboty na tym piętrze, złodziej postanowił przeszukać sypialnię Bassa. Poszedł, więc do kuchni i stamtąd tajemnym szybem wspiął się do komnaty. Przed otworzeniem włazu, zatrzymał się na chwilę, jednak nie usłyszał nic podejrzanego. Jednak w razie bezpieczeństwa płynnym, wyćwiczonym ruchem założył strzałę na cięciwę i otworzył właz. Widok zaszokował go dogłębnie. Naprzeciwko niego siedział Basso! Ręce i nogi miał przywiązane do krzesła, a z zakneblowanych ust , dochodziła do Garreta seria chrząknięć, mruknięć i jęków. Tuż za nim stał… Pitalus. Był to „rywal” Garreta w Mieście. Często utrudniał mu misje i okradał jego skrytkę. Dlatego też nasz bohater często zmieniał jej miejsce.
- Witaj – rzekł Pitalus i nim Garret zdążył jakkolwiek zareagować, chociażby wypuścić strzałę, już leżał martwy na ziemi. *** Garret szybko otworzył oczy. Leżał na drodze, na którą upadł po ciosie Złodzieja. Zaraz za sobą usłyszał charczący śmiech.
- Hahaha. A więc znów się spotykamy? Hahaha – choć Garret tego nie widział, zaczajony w ukochanym cieniu Pitalus, wręcz zataczał się ze śmiechu.
- Podałeś mi fitrydymeks. Mała dawka wywołuje halucynacje. Dość realne zresztą.
- Taak, Basso przeszedł przez to samo, jednak… on nie miał Formuły.
- A więc na tym ci zależy?
Garret wstał, nałożył strzałę na cięciwę i skrył się mroku po drugiej stronie ulicy. Zrobił to tak szybko, że nawet Pitalus był tym zaskoczony. Jeszcze bardziej Złodzieja zaskoczyła strzała. Zdążył jednak w porę się odchylić i dobyć gladiusa. Tymczasem Garret nałożył kolejną strzałę i śladem drugiego mężczyzny wyszedł na środek ulicy. Zaczęli okrążać siebie nawzajem. Pitalus skoczył do Garreta. Ten szybko wypuścił strzałę, która rozdarła szatę rywala i zablokował spadający cios łukiem. Metale zazgrzytały, posypały się iskry. Wtem, łucznik niezauważenie nałożył strzałę i strzelił. Strzała utkwiła w sercu Pitalusa, który osunął się na ziemię. Szeroko otwartymi oczyma patrzył jak Garret zabiera Formułę i idzie w kierunku zbliżającego się Bassa. Gdy Złodziej właśnie umarł, jego przeciwnicy wesoło się przekomarzali.

09.03.2014 16:07
Zdzichsiu
137
odpowiedz
Zdzichsiu
134
Ziemniak

Garret z trudem otworzył oczy. Leżał w kałuży na brukowanej ulicy. Najwyraźniej musiało padać. Nie wiedział ile czasu minęło. Na szczęście noc jeszcze trwała. Ostatnią rzeczą, jaką spamiętał było piekielnie mocne walnięcie w głowę. Ale dałem się podejść… jak kompletny żółtodziób. – pomyślał i zaklął po cichu.
W głowie krążyły mu myśli. Kto go wystawił? Basso? Nie… w końcu bądź, co bądź są przyjaciółmi… a przynajmniej takimi do interesów. Fakty nasuwały się same. Maggie! To ona wykiwała ich wszystkich. Garret musiał jakoś zareagować. Postanowił wrócić do rezydencji Verminusa. Nie dążyła nim zemsta, a raczej chęć odbicia swego łupu. Co by pomyśleli inni w jego fachu. W końcu został wykiwany przez zwykłą kurtyzanę.
Powrót do rezydencji nie był trudny, Garret znał Miasto jak swoją własną złodziejską kieszeń. Wewnątrz też nie było problemów. Wszedł tym samym sposobem, co wcześniej. Złodziej wolał chodzić po sprawdzonych ścieżkach. Piwnica, hol i piętro nie sprawiły problemów. Rezydencja zdawała się być opustoszała. Jednakże na korytarzu prowadzącym prosto do pokoju Verminusa zdarzyło się coś niespodziewanego, coś, czego nawet sam mistrz złodziei nie mógł przewidzieć.
-Miauuuu. – spasiony kot chyżo zważywszy na jego gabaryty podbiegł i zamiauczał.
Zdawało by się, że ktoś specjalnie go wyszkolił, aby reagował na nieproszonych gości. Jednak jego próby spaliły na panewce. W rezydencji nie było żywej duszy. Maggie pewnie zwolniła większość ludzi Verminusa. Reszta była martwa. Niespodziewanie ktoś pozostał… Najbardziej szalony ze wszystkich szalonych. On sam we własnej osobie… Mad Matt!
-Nasza mała myszka wpadła w pułapeczkę! Muahahah. – Mad Matt niespodziewanie wpadł na korytarz. Jednakże coś poszło nie po jego myśli. -Eee… yyy… A ty to kto do czorta? – ze zdziwieniem na twarzy wykrzyczał.
-Mógłbym spytać o to samo, jednak wiem kim ty jesteś. Najsławniejszy z gwardii przybocznej Lorda, Matt! – złodziejski spryt zawsze towarzyszył Garretowi.
-Oj tak, tak tak. Najsławniejszy! Najlepszy! Hihihahaha…ha.
-Co ty tu robisz? Myślałem, że wszyscy się stąd wynieśli. Najwyraźniej zostałeś ty, ten kot i…
-… Maggie! Jej szukam!
– Mad Matt był wkurzony, a jednocześnie podekscytowany. Jego szaleństwo było widoczne na pierwszy krok.
-Tak się składa, że ja też. Wiesz gdzie może być?
-Najciemniej pod latarnią, złodzieju!
Garret od razu wiedział, o co chodziło. Pokój Maggie. Nikt normalny nie szukałby tam formuły. Jednak szaleńczy umysł strażnika czasem się przydaje
W pomieszczeniu zdawało się nie być nikogo. Garret wszedł do wnętrza. Mad Matt zaczaił się na korytarzu, przed uchylonymi drzwiami. Formuła jak gdyby nigdy nic leżała na toaletce. On wiedział, że to pułapka i był na to przygotowany. Zza rogu szafy wyskoczyła Maggie z ciężką kuszą. Garret wiedział co robić. Jeden celny cios wystarczył, aby wytrącić kuszę z jej rąk.
-Miałeś tyle skarbów w tym domu, a połasiłeś się na jakiś papier! Ty nawet nie wiesz co jest tam napisane! – krzyknęła Maggie posuwając się wolno do tyłu w stronę łóżka.
-Może i nie wiem. Ale tak samo jak ty dostałem zlecenie i chce je wykonać. Nie liczy się ile, ale co ukradnę. A o skarby się nie martw, nimi też się zająłem. – uśmiechnął się i wziął z toaletki Formułę. –Ja ciebie nie zabiję, żegnaj…
Wychodząc z pokoju szepnął do Mad Matta „Jest twoja”.
Nie wiedział co dalej się działo, i nie chciał wiedzieć. Tajemniczą Formułę sprzedał Bassowi jeszcze tej samej nocy. Nie dane mu było zrozumieć o co tyle krzyku. Chciał zarobić i tak się stało. Taka praca złodzieja…

2970 znaków bez spacji.

09.03.2014 20:49
138
odpowiedz
biss
40
Centurion
Image

Moje zakończenie:
Garrett oprócz obolałej głowy, miał także nadszarpnięty honor złodzieja. Sytuacja w jakiej został postawiony Basso, nie była dobra i dla jego reputacji, a w pewnych kręgach oznaczało to załamanie się interesu i kłopoty finansowe.
- Jak sądzisz, kto trzepnął cię w czerep i zabrał Formułę? - zapytał Basso z troską na jaką mógł sobie pozwolić tylko paser. Garrett rozcierając kark popatrzył na okrągłą twarz wspólnika – Po tym co zdążyłem zobaczyć, za nim zapadłem w ciemność to był gibki kształt i poczułem... tak... poczułem różany zapach!
Z błyskiem w oku spojrzał na pasera - Przyjacielu, nie lubię kiedy się mnie okrada! Czas złożyć nocną wizytę.
Dawna posiadłość Lorda tonęła w mroku nocy oświetlona nielicznymi latarniami. Garrett zrozumiał że ten mrok, to zaproszenie skierowane specjalnie do niego. Korzystając ze szpona wspiął się po murze okalającym posiadłość i znieruchomiał na jego szczycie. Balansując, pochylony, wolno przesuwał się do przodu po krawędzi muru. Nagle znieruchomiał. Poniżej, pomiędzy drzewami pojawiły się złowrogie cienie strażników.
- Jak sądzisz, przyjdzie dziś?
- Kiedy się zjawi poczęstujemy go strzałami...

Zostawił w tyle zasadzkę. Dotarł do drzewa, które rosło pomiędzy murem a budynkiem posiadłości. Wydobył łuk i założył na cięciwę sznurową strzałę. Szybko wybrał odpowiednią gałąź i strzelił. Wspinając się po sznurze dokładnie obserwował okna. Lekko rozbujawszy linę przeskoczył miękko i cicho na gzyms budynku. Przywarł do ściany i rozpoczął mozolną wędrówkę. Dotarł do okna. Wychylił się, zza krawędzi obserwując uważnie wnętrze. W środku pokoju, przy nocnym stoliku, siedziała rozczesując włosy Maggie. Garrett uśmiechnął się pod nosem. Na jej szyi wisiał podłużny medalion, taki, w którym zamyka się tajemnice. Złodziej przełożył nogę przez parapet. Szybko go przeskoczył i stanął tuż za dziewczyną, zakrywając dłonią jej usta i tłumiąc okrzyk zaskoczenia.
- Witaj ponownie Maggie. Przyszedłem po coś co należy do mnie. Maggie ze złością go odepchnęła - Sprytny jesteś! Ale nie tak jak sądziłam! Nagle drzwi szafy stojącej obok otworzyły się gwałtownie i wyskoczył z nich Steve, dzierżąc w dłoni sztylet. Garrett okręcił się na pięcie uderzając z półobrotu pałką w głowę napastnika. Steve padł jak ścięty. Złodziej kątem oka zauważył Maggie kierującą się w stronę drzwi. Doskoczył do niej stając na brzegu powłóczystej nocnej koszuli, gwałtownie zatrzymując dziewczynę.
- Rozumiem Maggie że to wszystko wcześniej ze Stevem to były kłótnie kochanków? Garrett przyciągnął dziewczynę do siebie. Poczuł zmysłowy różany zapach.
- Nie mam jej tutaj! - Syknęła.
- Morderczyni, złodziejka to jeszcze rozumiem ale... kłamczucha!? Szybkim ruchem zerwał z jej szyi złoty medalion . Magie próbowała rozpaczliwie wyrwać go z dłoni Garretta. Odepchnął ją na łóżko i jednym susem przeskoczył przez okno, w mrok nocy. Nad posiadłością ciszę rozdarł krzyk pełny wściekłości. Garret jednak był już daleko.

09.03.2014 22:50
139
odpowiedz
Gogetas
21
Legionista

- Budzi się. - Aksamitny kobiecy głos, był pierwszą rzeczą, jaką Garrett usłyszał po przebudzeniu.
Minęło kilkanaście sekund, nim przyzwyczaił się do światła, jakie dawała stojąca na stoliku obok świeczka. Czuł, że ból głowy stopniowo maleje, wciąż jednak dawał o sobie znać. Rozejrzał się. Znajdował się w małym pomieszczeniu. Zmarszczył brwi, gdy biorąc oddech, poczuł smród moczu i potu. Kilka metrów obok niego, po prawej stronie, leżał związany mężczyzna. Wszystko wskazywało na to, że był nieprzytomny.
"Lub martwy" – pomyślał ze zgrozą.
Złodziej spojrzał przed siebie i poczuł, jak przewraca mu się w żołądku. Chciał pobiec przed siebie, lecz uniemożliwiły mu to grube liny, którymi przywiązany był do krzesła. Skończyło się więc tylko na gwałtownym szarpnięciu. Spróbował krzyknąć. Tę czynność uniemożliwiły mu natomiast zakneblowane usta.
Przed nim stała Maggie, uśmiechając się paskudnie i przekładając z ręki do ręki zwój papieru. Obok kobiety znajdował się ktoś, kogo Garrett absolutnie się nie spodziewał. Ktoś, czyjego kapelusza i charakterystycznego zarostu nie mógł pomylić z nikim innym.
Mężczyzna szybkim ruchem odwiązał kneblujący usta Garretta kawałek materiału i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć.
- Basso, draniu! Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy! - krzyknął złodziej, uprzedzając pasera.
- Wybacz, lecz nie mogłem sobie pozwolić na taki wydatek. Zbyt wysoko cenisz swoje usługi, mistrzu - odparł Basso ze smutną miną. Zamilknął na moment i zamknął oczy, przełykając ślinę. Po chwili potrząsnął energicznie głową i uśmiechnął się. - Widzisz, mam nowego wspólnika. - Mówiąc to, poklepał Maggie po ramieniu.
Obydwoje wycofali się w kierunku drzwi, zostawiając Garretta samego.
- Czym jest formuła? - spytał nagle złodziej.
Nie doczekał się odpowiedzi, Basso tylko uśmiechnął się ponownie i wyszedł z pokoju razem ze swoją nową partnerką, zamykając za sobą drzwi.
Nie minęła minuta, nim drzwi otworzyły się z charakterystycznym kliknięciem i stanęła w nich zamaskowana postać o drobnej sylwetce. Przybysz bez słowa przeciął więzy Garretta i odszedł, tak samo nagle, jak się pojawił, zostawiając przed mężczyzną sztylet.
Mistrz złodziei tkwił chwilę w miejscu, zaskoczony obrotem spraw, w końcu podniósł broń i podszedł do drugiego więźnia, który leżał w kącie. Rozpoznał w nim Steve'a. Tak jak się spodziewał, strażnik Verminusa nie oddychał. Garrett pokręcił głową z dezaprobatą i opuścił pomieszczenie. Znalazł się w niskim korytarzu, instynktownie skierował się w jego prawą stronę. Po pokonaniu kilkunastu stopni wszedł do kolejnego pomieszczenia, dużo bogatszego od piwnicy, w której był przetrzymywany. Ujrzał przed sobą Basso, który wyglądał przez otwarte okno. Za pas zatkniętą miał Formułę. Ostrze sztyletu zalśniło, kiedy kierowany żądzą zemsty złodziej podkradał się do pasera. W ostatnim momencie zawahał się, ze względu na dawne czasy. Zamiast zabijać dawnego wspólnika, zręcznie wykradł Perfekcyjną Formułę i osunął się w cień.
Spojrzał na zwój papieru trzymany w dłoni. Czas znaleźć kupca.

10.03.2014 07:56
140
odpowiedz
zanonimizowany981940
1
Junior

Ilość znaków bez spacji - 2994.
Dodatkowo załączam trzy wykonane przeze rysunki.

Jako pierwszy zareagował zmysł dotyku, pozwalając na wpół przytomnemu Garrettowi poczuć nieobcy mu skądinąd chłód kamienia. Niemalże jednocześnie wybuchły zmysły smaku i węchu, kiedy to wypluł naleciałą z przegryzionego języka krew, a jej woń szybko zanikła pośród innych, nie zawsze przyjemnych, zapachów dzielnicy. Jako iż słuch nie rejestrował niczego, nawet najcichszego szmeru, Garrett niechętne zmusił się do otwarcia oczu.
Leżał w wąskim zaułku, zupełnie niewidocznym z opustoszałej ulicy, gdyż nie docierało tu światło z pobliskiej latarni. Dobrze znał to miejsce, bo nie raz i nie dwa korzystał z niego w tym samym celu, co jego napastnik.
Nosił wilk razy kilka… pomyślał mimowolnie.
Po chwili dotarło do niego, co zaszło i zaklął w duchu. Nie wiedział, na co był bardziej zły: na własną nieostrożność, czy na fakt, że tylko dzięki łasce owej osoby nie siedzi teraz w ciemnicy i nie oczekuje wątpliwej przyjemności jaką są tortury. Nieważne jak niecodzienna była ta misja, miał teraz nauczkę, żeby to przenigdy nie tracić czujności.
Z jękiem dźwignął się do pozycji siedzącej. Nie znał tożsamości sprawcy, ale gdyby lubił się zakładać, to postawiłby swój mieszek złota na mieszkańców posiadłości Lorda Verminusa. I gdyby tylko zechciał, to natychmiast by tam wrócił i odzyskał Formułę.
Tak… Formuła… przypomniał sobie i podtrzymawszy się ściany, nieco chwiejnie wstał. W tym momencie zdał sobie sprawę, że wokół twarzy nie czuje znajomego dotyku kaptura. Ktoś zsunął mu kaptur i zdjął maskę z twarzy, którą dodatkowo zabrał ze sobą. Czyżby napastnik chciał go w ten sposób jeszcze bardziej upokorzyć, a maskę przywłaszczył sobie jako trofeum? Wielce prawdopodobne.
Nieoczekiwanie, Garrett uśmiechnął się szyderczo i sięgnął za pazuchę, wyciągając… starannie złożoną Formułę! Owszem, ogłuszono go niczym śmierdzącego mlekiem nowicjusza, ale i sam napastnik dał się oszukać jak nowicjusz. Garrett z doświadczenia chował wszystkie drobne przedmioty i dokumenty w niewielkiej sakwie, tak przemyślnie uszytej i schowanej, że trzeba było wiedzieć o niej wcześniej, by ją znaleźć. Wszak nie na darmo zwano go mistrzem złodziejskiego fachu… A „łup” napastnika? Cóż, pomyślał Garrett zapewne wkrótce ów nikomu niepotrzebny świstek papieru zostanie ze złością rzucony na pożarcie ogniowi, chociażby kominkowemu.
Usatysfakcjonowany, założył z powrotem kaptur i sięgnął po swój nieodzowny łuk, który do tej pory leżał niedbale porzucony w kącie zaułka. Już nawet nie dziwił się, czemu napastnik nie zabrał również i tej wspaniałej broni. Jednak po wzięciu jej do ręki zrozumiał. Łuk, jego nieodłączny towarzysz, został zniszczony! Jedno z ramion było odłamane, a w samym środku łuku widniało głębokie pęknięcie, tak iż broń w każdej chwili mogła się przepołowić. Zerwana cięciwa zaś zwisała smętne z ocalałego ramienia. Ktoś uczynił to z premedytacją, ażeby łuk stał się zupełnie bezużyteczny.
Tym razem Garrett zaklął już głośno, obiecując sobie, że odnajdzie sprawcę. Jednak jak na jedną noc miał szczerze dosyć.
Delikatnie schował łuk do kołczanu i cicho wynurzył się z zaułka, chcąc jak najszybciej znaleźć Bassa i oddać mu tę po trzykroć przeklętą Formułę. Nie zdążył ujść dziesięciu kroków, kiedy to z pobliskiej alei dobiegł go tajemniczy głos.
- Garrecie… mielibyśmy dla ciebie zadanie… oczywiście…
- Z odpowiednim wynagrodzeniem – bezceremonialnie przerwał mu Garrett – Przyjdźcie tu jutro o tej samej porze, a pomyślę, czy znowu mam ratować wam, Strażnikom, skórę.
I nie czekając na odpowiedź, zniknął w mroku ulicy.

Garrett stojący przed wejściem do posiadłości Lorda Verminusa:
http://imageshack.com/a/img577/5493/vhyd.jpg

Z Formułą:
http://imageshack.com/a/img716/255/iyfg.jpg

Ze zniszczonym łukiem:
http://imageshack.com/a/img28/1949/hsho.jpg

10.03.2014 12:46
141
odpowiedz
erosek
1
Junior

Kurczę, ciężko jest napisać tylko na 3000 tyś znaków. Ja jestem w połowie i stwierdziłem sprawdzę sobie ile mi jeszcze zostało znaczków a tutaj 4000 tyś bez spacji ;/ No nic muszę zacząć od nowa z bardziej ubogim językiem.

10.03.2014 18:19
142
odpowiedz
b3free
33
Centurion

Ocknąwszy się ujrzał przepiękne, przeszywające go na wylot spojrzenie. To była Maggie. Czekała aż się zbudzi.
-"Pewnie z góry wiedziała że tak się stanie" - pomyślał. Teraz wszystko zaczynało nabierać sensu. Przecież wiedziała że tam będę, ale skąd mogła to wiedzieć ? Basso. Wiedział, wiedział że jej pomogę i w podzięce da mi Formułę.
- Maggie.. - Powiedział z jękiem w głosie.
- W końcu ! Już myślałam że nigdy się nie zbudzisz - Szybko podbiegła do niego i zaczeła mu pomagać podnieść się z łóżka.
- Ty wiedziałaś że tak się stanie - ciągnął dalej, powoli stając na nogi - czemu mi tego nie wyjawiłaś ? Mogło to się skończyć inaczej.
Garrett dopiero teraz ujrzał że znajduję się w małym, ciemnym i przytulnym pokoiku. Było w nim zaledwie tylko jedno łóżko, usytuowane zaraz pod oknem z którego był przepiękny widok na pobliskie miasto. Po środku pokoju znowu znajdował się malutki stolik, z mała lampką naftową i jedno krzesło.
- Chciałam, naprawdę ale.. - na chwilę przerwała, spojrzała głęboko w jego oczy - gdybyś nie dostarczył mu tej Formuły, zabił by cię - powiedziała drżącym głosem.
- Nie łatwo mnie zabić Maggie - odparł - gdybym poznał prawdę mógłbym zabić go pierwszy.
- Garrett - odwróciła się szybkim ruchem w stronę okna, i wyjrzała za nie - nadal nie rozumiesz ? Basso nie jest sam.
- Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.
- Ma ! - przerwała mu - Myślisz że jako jedyny posiadasz tak rozwinięte umiejętności które czynią cię mistrzem w swym fachu - ciągnęła, nadal spoglądając za okno, nadal myśląc o tym co było, jest i co będzie - Basso bardzo dobrze chowa swą prawdziwą twarz, ma za sobą grupkę ludzi którzy zrobią dla niego wszystko o co poprosi.
- Maggie - podszedł do niej i również spojrzał za okno, na przepiękną metropolie miasta - nawet nie wiem po co to wszystko - odwrócił się w jej kierunku spojrzał na jej twarz w której było wyraźnie widać nadzieje i smutek - nie wiem kim jesteś i dlaczego próbujesz mi pomóc.
- Jestem.. - spuściła głowę lekko w dół, próbując zamaskować smutek jaki pojawił się na jej twarzy - Basso pozbawił mnie rodzinny, od jakiegoś czasu szukam sposobu na zemstę - przerwała, powoli odwróciła się i usiadła na krzesełku, zaraz koło małego stoliczka. Przez chwilę patrzyła na Lampe, na płomień który kołysał się raz w lewo, raz w prawo.
- " Poprosi, wiem że poprosi o pomoc" pomyślał.
- Wiem że to zbyt wiele ale.. - Głoś Maggie przerwał jego myśli - sam zostałeś oszukany, obrabowany i prawie zabity - zwrócił się w jej kierunku, lekkim krokiem ruszył w kierunku łóżka i usiadł na skraju nadal nie odrywając od dziewczyny wzroku.
- Chce cię prosić o pomoc w odnalezieniu Basso i.. - jej głos zadrżał - zabiciu go.
Dziewczyna schyliła głowę, Garrett nie myślał długo nad odpowiedzią. Znał ją już od samego początku rozmowy.
- Maggie jestem złodziejem, lubię diamenty, złoto, rubiny jednym słowem wszystko co błyszczące - wstał, powoli zbliżył się do niej, przykucnął zaraz przy jej boku spoglądając w jej oczy - a ty Maggie w moich oczach błyszczysz jak nie jeden.
Wstał, zbliżył się do okna i oparł się prawą ręką o framugę.
- Wyruszamy o świcie - odwrócił się w jej kierunku - zjedz coś i prześpij się bo potem już nie będzie na to czasu.
Maggie rzuciła mu się na szyję, Garrett przytulił ją lekko i położył z powrotem na ziemię..
- Podziekujesz mi po wyprawie - uśmiechnął się do niej najładniej jak potrafił - tymczasem prześpij się jak mówiłem, ja w miedzy czasie zbiorę ekwipunek.
Postąpił tak bo sam kiedyś stracił rodzinne, był jeszcze młody i nie mógł zbyt wiele zrobić. Dlatego jest tym kim jest. A jest złodziejem, Mistrzem złodziei i nazywa się Garrett.

10.03.2014 19:05
143
odpowiedz
zanonimizowany982674
1
Junior

Zimna, nieprzyjemna mżawka spływała mu na nieosłonięty kapturem kawałek policzka. Gdy tylko udało mu się odzyskać zalążek świadomości, chwiejnie podniósł się i czujnym okiem obrzucił ciemną uliczkę oświetloną jedynie nikłym światłem kilku latarni tlących się na jej końcu. Zaklął w myślach i opierając się o mokrą ścianę za jego plecami zaczął przeszukiwać kieszenie. Szybko zorientował się, że tajemniczy napastnik pozbawił go dokumentów i Formuły, na którą tak ciężko pracował. Garrett zaklął cicho pod nosem i ponownie uważnie lustrując uliczkę, ruszył powoli w stronę domu Bassa, który przecież powinien już dawno zjawić się na umówionym spotkaniu. Gdyby ten cholerny paser się nie spóźnił, teraz głowa złodzieja nie pękałaby na milion kawałeczków, a Formuła i dokumenty spokojnie leżałby w jego kieszeniach albo jeszcze lepiej- pod łapą Bassa, a w dłoniach Garetta słodko dźwięczałoby kilka ciężkich sztuk złota. Na myśl o tym złodziej skrzywił się i przyspieszył nieco. Bez dokumentów w City należał mu się pręgież. Nie mógł pozwolić sobie na powolne spacery, musiał się spieszyć. Czujnie rozglądając się po kolejnych coraz bardziej obskórnych uliczkach, kryjąc się w ich mroku, zbliżał się do domu passera. Musi sobie z nim pogadać. Najpierw nie wspomniał mu nic o Maggie, a później spóźnił się w umówione miejsce. Garrett był tak pochłonięty myślami i swoją wściekłością, że niemalże nie zauważył dwóch strażników miejskich. Złodziej przywarł do śliskiego muru, wczepiając w niego mokre palce. Starając się nie oddychać zbyt głośno, przeczekał, aż odgłosy cięzkich butów znikną daleko za rogiem domu, do którego z taką paniką się przytulił. Teraz postanowił wzmóc czujność. Biorąc pod uwagę to, że deszcz uporczywie lejący się z szarego nieba, ograniczał widoczność do minimum było to dość trudne zadanie. Smród wzmagający się w obleśnych kątach, podpowiadał mu, że znajduje się coraz bliżej domu pasera. Zbliżył się do jego drzwi i już miał wpaść do środka z impetem, aby zedrzeć skórę z Bassa, gdy zobaczył, że w pokoju na piętrze tli się słabe światło. Co Bass o tej porze robił na stryszku? Przecież nie szedłby spać, zanim nie uregulowałby spraw z królem złodziei. Wiedział dobrze co to oznacza. Garrett obrzucił wzrokiem wąską uliczkę, do której przylegał dom pasera. Spokojnie oceniając odległość, wdrapał się na rozlatujące się beczki, ustawione na rogu ślepego zakamarka, potem zwinnie prześliznął się na wąski murek i ostrożnie balansując zbliżył się do okna na piętrze. Zajrzał, nie wychylając się zbyt, aby nie zostać przyłapanym. W środku w nikłym świetle świecy, siedział Basso. Był przygarbiony, a jego umęczona twarz mówiła, że stało się coś strasznego. Nagle Garrett dostrzegł za jego plecami niewyraźny ruch. Nie był pewien czy wzrok nadal płata mu figle po uderzeniu w głowę, czy też coś rzeczywiście się poruszyło. Jednak jego wątpliwości rozwiały się już po chwili. Zza pleców pasera wyłonił się smukły cień. Dziewczyna miała na sobie ciemny, workowaty płaszcz z kapturem, lecz jej piękne kobiece kształty mimo wszystko niemalże płonęły wraz z knotem świecy. Kobieta najwidoczniej zwróciła się do Basso, bo ten odwrócił głowę w jej stronę. Garrett pomyślał, że paser musiał wiedzieć, że tajemnicza postać przebywa w jego domu i jakby na nią czekał, jednak przerażenie na jego obliczu mówiło, że nie był to mile oczekiwany gość. Garrett pierwszy raz widział Basso w takim stanie. Paser niemalże wił się pod ciężarem słów kobiety. Złodziej żałował, że nie może jej usłyszeć. W jego głowie powoli kiełkował plan, w którym przechwyciłby Basso z jej rąk. Wprawdzie mógłby znaleźć sobie innego pracodawcę, jednak Basso miał wysokie stawki i od jakiegoś czasu nawet dobrze się dogadywali. Po za tym, byłoby zbyt nudno, gdyby odpuścił kolejną okazję do wykazania się sprytem. Jednak musiał dowiedzieć się trochę więcej. Był pewien, że kobieta nie jest sama. Garrett już, już wyciągał z kołczanu jedną z ukrytych tam strzał. Już miał ładować ją na kuszę, gdy ponownie obrzucił wzrokiem pomieszczenie. Basso niemalże klęczał przed kobietą, prosząc ją o coś. Ta błysnęła śnieżnobiałymi zębami spod ciemnego kaptura, po czym z gracją zrzuciła go na plecy, odkrywając twarz. Blond włosy spłynęły złotą kaskadą na szczupłe ramiona, w mroku błękitne oczy zalśniły niebezpiecznie. Między długimi, smukłymi palcami obracała niezwykłą Formułę. Zaskoczony Garrett wziął głęboki oddech. "Maggie"

10.03.2014 23:53
144
odpowiedz
erosek
1
Junior

Obdarłem to opowiadanie trochę ze skóry i myślę, że zabrałem mu wiele uroku ale w końcu okroiłem do 3000 tyś znaków co nie było łatwe, efekt nie jest co prawda powalający, ale rozumiem jak najbardziej te wymagania w końcu trochę tych opowiadań będzie, a nikt nie ma ochoty przy tym spędzić wieczność.

Garret odzyskiwał świadomość powoli, głowa bolała go nie miłosiernie i z pierwszą próbą otworzenia oczów, przeszył go ogromny ból, któremu uległ zamykając je z powrotem, musiał odczekać kilka minut przed kolejną próbą. Gdy otworzył oczy pierwsze co ujrzał była beczka, stojąca tuż przy jego twarzy. Powoli wstał i zrozumiał, że schowali go w bocznej uliczce za kilkoma takimi beczkami, które stały już tam jakiś czas. Widocznie napastnik stwierdził, że jego ofiara nie żyje. Mistrz złodziej zastanowił się jak było można tego nie sprawdzić, tym bardziej, że ten cios na pewno nie był tylko po to by go ogłuszyć. Nim zrobił cokolwiek innego szybko sprawdził zawartość swojej torby, była pusta. Cały wysiłek z kradzieżą naszyjnika a co ważniejsze formuły poszedł na marne. „ Bassa na pewno nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy, będzie trzeba go poinformować”- pomyślał złodziej otrzepując się z kurzu i powoli ruszając w stronę bezpiecznej przystani pasera. Wybrał drogę nieco trudniejszą ale „bezpieczniejszą” tym bardziej, że ostatnim razem gdy podróżował po ulicy dostał pałką w głowę. Przeskakiwał między dachami, niczym kot. Przy okazji nie omieszkał odmówić swojemu instynktowi złodziejskiemu zajrzenia do kilku mieszkań górnie ulokowanych, zabierając z nich kilka pucharów, świeczników czy nawet nożyczek, napełniając lekko swoją torbę.
Gdy był już całkiem niedaleko jego oczom, rzuciła się postać kobieca z idącym obok mężczyzną, którego miał okazję poznać w rezydencji Lorda Verminusa. Bober sprawiał wrażenie nieco zdenerwowanego i podnieconego „ O proszę, kogo moje oczy widzą” – pomyślał Garret „i w dodatku podążają w tym samym kierunku co ja, chyba trzeba posłuchać o czym tak namiętnie dyskutują”. Mistrz złodziej chwilę później pojawił się na dolę uliczki i przylegają do ścian oraz tutejszych zakamarków podróżował za 2-ma postaciami, ciągle pozostając w ciemność, która dawała mu poczucie bezpieczeństwa, a przy okazji trzymał się na tyle blisko, aby słyszeć wyraźnie o czym rozmawiają.
- To na pewno się uda? Przecież Basso może nie uwierzyć w taką historyjkę. – Dopytywał mężczyzna z lekkim strachem w głosie.
- Bober spokojnie ja się wszystkim zajmę, ty jedynie masz poczekać na zewnątrz i dostaniesz swoją część działki. – Kobieta odpowiedziała mu wręcz z wyrafinowanym spokojem w głosie. Garett od razu ją poznał, była to piękna Maggie i pożałował swojej decyzji o jej ratowaniu. „Zachciało mi się być szlachetnym złodziejem” – pomyślał, przeklinając lekko pod nosem.
- W porządku to powtórz jeszcze raz na wszelki wypadek to co ustaliliśmy i już cię nie mecze Maggie.
- No dobrze skoro ma ciebie to uspokoić. Garret zakradł się do rezydencji niezauważony, ale niestety spowodował hałas wykradając naszyjnik, skoro byłam na miejscu pomogłam mu zabić 2 strażników i otruć Lorda, ale niestety jeden z strażników, który nadbiegał z pomocą zdołał go trafić w głowę, natychmiast się osunął i umarł. Wtedy ja skłamałam, że również próbował mnie zabić i zostałam Panią rezydencji, a teraz chcę się pozbyć kilku niepotrzebnych fantów aby spłacić wspólnika. – Opowiadała Maggie. „Ładnie to sobie wymyśliła, ale nic z tego kochaniutka nic z tego”- Garett właśnie się do niej zakradał i szybkim ale bezgłośnym ruchem pozbawił ją torby, w której trzymała wszystkie skarby. Znikając w czeluściach mroku, uśmiechnął się szeroko wiedząc, że jest tego trochę więcej niż przedtem i pomimo bólu głowy ładnie się wzbogacił. „Chciałbym zobaczyć jej minę, kiedy będzie już u Basso, ale nic straconego, powinienem tam być przed nimi” .

11.03.2014 12:26
145
odpowiedz
wellmiller
27
Chorąży
Image

Witam, ja również chciałbym podjąć się konkursu :) Oto moje opowiadanie (2991 znaków bez spacji) wraz z dołączonym obrazkiem, który dopełni klimatu Thiefa, zrobionym w Photoshop. Miłej lektury :)

Ostre włókna worka ocierały się o twarz Garretta jakby złośliwie. Lecz ani zakryta głowa, ani związane ręce nie były tak dokuczliwe jak pozycja, w której się znajdował. Nie musiał wpatrywać się w szpary materiału by wyczuć, że wisi do góry nogami. Dudniąca głowa, od napływającej krwi, dawała do wiadomości, iż wisi tak już od dłuższego czasu. Starania przypomnienia sobie, co stało się wcześniej, szły na marne z każdym napływem bólu. Jedyne wspomnienie dotyczyło silnego ciosu w potylice.

Dopiero dochodzący do siebie Garrett nie usłyszał zbliżających się do niego postaci. Jedna z nich, uwolniła jego nogi z więzów. Mistrz złodziei upadł twardo na plecy, gubiąc oddech. Nie zdążył nacieszyć się upływem bólu z głowy, a ktoś ściągnął mu worek z twarzy. W pierwszym momencie, jego oczy, oślepił zrykoszetowany promień słońca, jednak po chwili rozpoznał stojącą przed nim postać.

Chciał coś powiedzieć, ale otwierając usta nie mógł się zdecydować, które pytanie zadać najpierw. Dlaczego, skąd, za ile?. Przed złodziejem stał Bass.

- Pewnie zastanawiasz się o co tu chodzi Garrett? – odezwała się postać podchodząca zza mężczyzny. Ten niezwykle kobiecy i uwodzący głos mógł należeć tylko do...

- Maggie! – Garret wypluł jej imię niczym truciznę z ust. Kobieta kucnęła przed nim obdarowując go tym samym cierpkim uśmiechem, jakie ujrzał w pokoju Lorda.

- Och mój przyjacielu, musisz mi wybaczyć, ale obiecano mi za twoją głowę sowitą nagrodę – mówił Bass. – Oferta przyszła zbyt późno, dałem więc nowe rozkazy Maggie by się ciebie pozbyła – urwał na moment napawając się zwycięstwem. – A wiesz co jest najlepsze? Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu! – wrzasnął uradowany chyląc się ku mistrzowi złodziei. – Mam Formułę i ciebie! To podwójna wypłata! – mężczyzna poklepał leżącego po policzku. – A wiesz gdzie jesteś? U mnie! Czy nie jest tu pięknie? Nigdy nie umawiam się z nikim w tym miejscu ze względu na moje kosztowności, lecz dla ciebie zrobiłem wyjątek. Chcę rozkoszować się trunkiem patrząc jak twoja głowa wpada do worka po ziemniakach – Maggie, dotychczas przysłuchująca się monologowi mężczyzny, zaśmiała się. – Zaczekaj, gdzieś tu mam co nieco do picia – rzekł Bass po czym potruchtał do pokoju obok. Równocześnie z wyjściem właściciela, Maggie podbiegła do Garretta.

- Gdzie masz jakieś ostrze? Mnie wszystko zabrano przy wejściu. – rzekła oklepując kolejne kieszenie złodzieja, który zmrużył za zdziwienia oczy słysząc poprzednie pytanie.

- Co ty wyprawiasz? – zdołał jedynie wyszeptać, a już w progu pojawił się Bass.

- Podnieś go kochana, czas to zakończyć.

- Tak jest, mój panie – odpowiedziała wypełniając rozkaz. Spojrzenie złodzieja utknęło w podłodze. Zrozumiał nagle co planuje Maggie. Mogła zabić go i zabrać Formułę. Miała mnóstwo okazji, tymczasem przed samym Bassem ogłuszyła Garretta. Gdyby chciała go zabić, to już by to zrobiła. Dostałaby zapłatę, a w dodatku pozbyłaby się konkurenta. Garrett domyślił się, iż Maggie chciała wejść do apartamentu Bassa, by móc go okraść. Dom był fortecą, jednak z tak cennym łupem jak Garrett, Bass nie mógł odmówić jej wejścia. Głowa Garretta nie mogła równać się sumie jaką uzyska za wszystkie skarby mieszkania.

- Lewy rękaw – wyszeptał do kobiety wskazując położenie sztyletu, który w jego placie „c” albo i „d” miał mu zapewnić ucieczkę. Maggie wyciągnęła niewielkie ostrze i jednym zamachem odebrała życie Bassowi.

- Dzięki, ale teraz zmykaj Garrett – dodała uwalniając złodzieja. Obolały mężczyzna przypomniał sobie swoje słowa: „Doskonała robota jak na tak… niewinną osóbkę”.

11.03.2014 14:06
Vitani
146
odpowiedz
Vitani
6
Junior

Obudził go potworny ból głowy. Zajęło mu chwilę nim wróciły do niego wspomnienia sprzed...ile w sumie czasu minęło? Kiedy otworzył oczy ukazała mu się zatroskana twarz Bassa.

"Garrett, nic ci ne jest? Jak się czujesz?"

Spojrzenie jakim obdarował pasera powinno starczyć za tysiąc słów.

"Eee...dobra, widzę że nie tak źle."

Basso odszedł od łóżka w którym leżał złodziej i udał się do pokoju obok by przynieść coś do picia.

"Krucho ostatnio, mogę poczęstować cię tylko wodą...Garrett? Garrett, gdzie jesteś?"

Paser westchnął na widok otwartego na ościerz okna. Widać bardzo mu się śpieszyło.

Tymczasem Garrett biegł opustoszałymi ulicami Miasta. Nie mogło minąć wiele czasu, być może znajdzie jakieś ślady w miejscu gdzie czekał na Bassa. Nie mógł uwierzyć, że tak dał sie podejść. Mistrz złodziei okradnięty w najbezpieczniejszej dzielnicy Miasta. O tym na pewno nie będzie opowiadał przy szklaneczce.

Na miejscu powitała go migocząca latarnia, ta sama przy której stał czekając na swojego pasera. Nie trzeba było posiadać sokolego wzroku aby dostrzec drobne plamki krwi na bruku. Garrett odruchowo dotknął głowy w miejscu gdzie dostał pałką. Nie było rany, to nie była jego krew. Nie pozostało nic innego jak podążać śladem.

Trop zaprowadził prosto do rezydencji Lorda Verminusa...a raczej Maggie, tej zdradzieckiej żmiji. Wiedział, że nie powinien jej ufać w chwili w której na nią spojrzał. Coś jednak nie dawało mu spokoju, instukt podpowiadał mu, że coś nie jest do końca w porządku. Gdzie są straże rezydencji?

W środku panowała kompletna cisza. Czemu w domu panuje mrok? Po takim wieczorze na pewno nikt tu nie śpi. Garrett ostrożnie ruszył znajomymi już korytarzami, prosto do pokoju Maggie.

"Mistrzu złodzieju! Och, Garrett, proszę cię pomóż mi. Zaklinam cię na Mistrza Budowniczego, musisz mnie uratować!"

Spodziewał się, że zastanie ją ze sztyletem w ręku, z obstawą a nie roztrzęsioną, ranną i skuloną w kącie ciemnego pokoju.

"Co się stało? Gdzie Formuła?"

"Przepraszam, to wszystko moja wina. To ja zabrałam ci Formułę, tak bardzo tego żaluję, ten przeklęty świstek papieru jest przeklęty! Ktoś mnie śledził, ktoś..."

Urwała w połowie zdania i otworzyła szeroko oczy. Przez chwilę jeszcze spojrzała w stronę okna i upadła na ziemię. Garrett kucnął przy ścianie i przelotnie spojrzał na Maggie. Była martwa, a w odsłonięte ramię wbita była strzałka - lśniła, pokryta trucizną. Wybiegł z pokoju i ruszył do wyjścia. Nie miał już czego tutaj szukać.

Na zewnątrz nie było śladu po zabójcy Maggie, nie było żywego ducha na terenie wokół posiadłości. Garrett nie wiedział co ma dalej robić, cała ta sprawa nie podobała mu się od samego początku, Basso będzie musiał pogodzić się, że nie dostarczy klientowi Formuły...a Garrett będzie musiał dorobić się z innego źródła.

Wschodzące słońce wyłoniło sie znad murów posiadłości i dopiero teraz złodziej zauważył coś co umknęło mu wcześniej. Na drzewie rosnącym przy domu, tuż przy oknach pokoju Maggie, ktoś wyżłobił symbol. Garrett poczuł dreszcz i szybko odwrócił się w stronę bramy. Miał dosyć tego miejsca, nie chciał już o tym myśleć, pragnął jedynie oddalić się od odkrytego właśnie, wydrążonego w korze oka - symbolu Szachraja.

11.03.2014 15:03
147
odpowiedz
bezimieny-emeryt
35
Pretorianin

Mam pytanie czy dla inny użytkowników będzie jakaś niespodzianka?

11.03.2014 15:26
148
odpowiedz
Cossack18
6
Junior

Witam, znaków bez spacji 2977.

- I jak Ci się podobało? Usłyszał Garrett otwierając powoli powieki oczów. Położenie mistrza złodziei nie było zbyt zadowalające, ponieważ siedział przywiązany do krzesła, a ono nawet nie drgnęło jak złodziej próbował się poruszyć. Pomyślał, że zapewne krzesło jest przymocowane do podłogi. W pomieszczeniu było ciemno, jedynie widział stół, niewielką palącą się świecę na nim i postać która siedziała po drugiej stronie, nie widać było twarzy, ale tylko posturę.
- Już prawie skończyliśmy, ale nie przejmuj się, zapewne znowu niczego nie pamiętasz, ale to nie jest istotne, najważniejsze, że jesteśmy coraz bliżej celu, widzisz Garrett nie jesteś pierwszą osobą, która ma styczność z tym, a nawet nie chcę wspominać ile tu już jesteś. Jesteś zaszczycony bycia moim gościem, tak jak i pozostali też utalentowani w różnych dziedzinach osobistości. Nie chcę Ci wszystkiego zdradzać, cóż to byłby za zawód jakbyś przegapił niespodziankę, która ma nastąpić. Garrett milczał ciągle chcąc przypomnieć co się stało, lecz odrzucił wszystko na bok i starał skupić się na pomieszczeniu i szukać jakichś przedmiotów, którymi mógłby się posłużyć, aby się uwolnić. W tej chwili nieznajomy wstał odwrócił się i zawołał: Siostro poproszę jedną dawkę hibernatu autentycznego. Mistrz złodziei nikogo teraz nie widział, ale odczuwał obecność kogoś tuż obok niego, nagle poczuł ukłucie i zasnął.
Garrett przebudził się i wstał, zamyślił się, cóż to był za dziwny sen, od razu przypomniał sobie, że został ogłuszony i stracił przytomność, sięgnął za pas, lecz tam nie było formuły i rzekł w myślach – pora na spotkanie z Basso i wyjaśnienie paru spraw.
Poszedł w stronę karczmy mając nadzieję, że Basso pije piwo w wesołym nastroju. Zajrzał przez okno i zauważył, że akurat głośno żegna się z karczmarzem i chwiejnym krokiem wychodzi z budynku. Wszedł w ciemną uliczkę, a tam czekał na niego już Garrett. – Ale mnie chlip wystraszyłeś chlip hehe jak tam zdrówko chlip coś taki poważny, nie spinaj się chlip. W mgnieniu oka sztylet znajdował się przy jego gardle, ostrze dotykało jego szyi, aż po chwili poleciała stróżka krwi. Oczy Basso zrobiły się jak dwie złote monety i od razu wytrzeźwiał. Garrett milczał i patrzył na niego, zauważył, że Basso jest zdezorientowany tą sytuacją. W końcu mistrz złodziei przemówił: Za ile? Przestraszony odpowiedział: Jak za ile, znasz zasady, nie można ceny zmienić, dostałeś tyle ile miałeś dostać. Garrett milczał i dalej złowrogo patrzył na tego człowieka, rzekł - Kto? Basso odpowiedział – Tak właśnie wydawało mi się, że to nie byłeś Ty, ale wygląd miał identyczny, strój, chociaż twarzy nie widziałem i bardzo gadatliwy jak Ty hehe Garrett odsunął sztylet od szyi zleceniodawcy misji. Basso otrząsnął się i powiedział - popytam gdzie trzeba, ale Garretta już nie było. W głowie Garretta kłębiły się różne myśli – Maggie? Verminus? Czym jest Formuła? Był już zbyt zmęczony wszystkimi ostatnimi wydarzeniami. Położył się do swojego łoża i zasnął.
- Wojna, wojna nigdy się nie zmienia, ktoś mi o tym mówił. Garret znowu siedział przywiązany na krześle, znowu w tym samym pomieszczeniu i znowu słyszał ten głos. Jednak tym razem widział dłoń postaci, przebierającą i stukającą palcami po stole. Garret zauważył ten niezwykły srebrny pierścień. Znowu tajemnicza postać się odezwała - Siostro szybko, są jakieś braki w procesie, proszę przynieść hibernat oczyszczający.
Garrett przebudził się, szybko wstając i w myślach rzekł - tylko u jednego człowieka widziałem taki pierścień i wyskoczył przez okno na dach.

11.03.2014 19:16
149
odpowiedz
dawid633
7
Junior

Pierwsze co ujrzał po ocknięciu się to twarz Bossa nerwowo rozglądającego się po okolicy.
-Wstawaj nie mamy czasu do stracenia musimy odzyskać formułę!-nerwowo powiedział
Bosso. Garret wstał przetarł oczy i rozejrzał się.Nagle zobaczył zakapturzoną postać wyglądającą zza budynku,zaczął powoli iść w jej stronę.Postać zaczęła uciekać wąskimi uliczkami między bogato zdobionymi,wysokimi domami,Garret i Bosso wiedzieli że to może być pułapka ale nie mieli wyjścia,musieli odzyskać recepturę.Złodziej w biegu wyciągnął rękę i złapał postać za pas.Oboje upadli na ziemię,Garret złapał postać za ręce a Bosso zdjął jej kaptur wraz z maską.Była to piękna czarnowłosa kobieta z zielonymi oczami.
-Kim jesteś,dlaczego uciekałaś! -nerwowo zapytał Garret.
-Widziałam jak jakaś kobieta cię ogłuszyła i zabrała jakąś kartkę śledziłam ją do momentu gdy weszła jakiejś rezydencji potem wróciłam zobaczyć czy nadal tam leżysz ale był tam już twój przyjaciel.-odpowiedziała wystraszona kobieta. -Wskażesz nam gdzie weszła? -zapytał dość spokojnie Bosso.
-Tak ale najpierw twój przyjaciel musi mnie puścić.-odpowiedziała kobieta.
Idąc nikt się nie odezwał,Garret i Bosso uważnie obserwowali kobietę zważając na każdy jej krok.W końcu doszli do ogromnej rezydencji która wyróżniała się z pośród innych nie tylko wielkością ale i specyficznymi zdobieniami.
-To tu robi wrażenie prawda? - powiedziała zielono oka
-Dziwne jeszcze tu nie byłem. -zażartował Garreet
-Nie czas na żarty.Jesteś pewna że ta kobieta tu weszła?.-Zapytał Bosso
-Tak-oznajmiła
-To zrobimy tak ja zakradnę się do środka a ty zaczekasz z dziewczyną.-Powiedział Garret
Jak powiedział tak zrobił Garret wślizną się do budynku a Bosso z dziewczyną zostali na zewnatrz.
Garret po wejściu do środka zobaczył Maggie która stała przy stole alchemicznym i na podstawie formuły,którą wcześniej dobrowolnie mu dała,warzy jakąś miksturę o ciemnofioletowym kolorze.Wyszedł z cienia wyjął nóż który przystawił do jej gardła,przybliżył się i powiedział jej do ucha:
-Jesteś lepsza niż myślałem
-Po prostu mnie nie doceniłeś myślałeś że ot tak od dam ci formułę?-odpowiedziała Maggie
Garret związał ją po czym wziął recepturę i wyszedł z rezydencji.Stało przed nią grupka uzbrojonych ludzi która była wrogo nastawiona do niego,nie widział Bossa i kobiety wiec miał pewność że gdzieś uciekli.Wiedział co się święci i w mgnieniu oka wyjął tą samą kulkę co użył w rezydencji Verminusa i rzucił ją pod nogi uzbrojonej grupki,po czym skręcił w wąską uliczkę i zaczął uciekać w stronę kryjówki...

11.03.2014 19:37
150
odpowiedz
zanonimizowany982898
1
Junior
Image

Obudził go kopniak w żebra.
- Nie baw się trupem! - powiedział ktoś za jego plecami.
- Sprawdźmy chociaż, co ma przy sobie.
- Chcesz się zarazić? Zostaw tego śmiecia, mam już dość na dziś.
Garrett błogosławił instynkt, który powstrzymał go przed otwarciem oczu, zanim jakakolwiek przytomna myśl zdołała przedrzeć się przez watę spowijającą mózg. Jeżeli będzie miał szczęście, strażnicy odejdą. Usłyszał odgłos splunięcia, lepka wilgoć spłynęła mu po policzku. Nawet nie drgnął, dopóki nie ucichł odgłos oddalających się kroków.
Otworzył oczy. Nadal znajdował się nieopodal miejsca, w którym umówił się z paserem. Wciągnął do płuc powietrze przesycone zapachem róż, tak nietypowym dla Miasta. No tak, dzielnica bogaczy... Wiedział, że lada chwila może się pojawić kolejny patrol. Podniósł się ostrożnie, obawiając się skutków uderzenia w głowę, ale na szczęście kaptur uchronił go przed najgorszym. I nadal miał swój worek! Chwiejnym krokiem dotarł do najbliższej plamy mroku, sprawdził ekwipunek. Wszystko było w komplecie, tajemniczy napastnik nie ukradł niczego poza Formułą. Dziwne...
Dalsze stanie na ulicy było ryzykowne, więc wspiął się na dach jednej z kamienic. Niech Budowniczy błogosławi tych, którzy w swej próżności każą ozdabiać ściany rzeźbami! Zegar na wieży wskazywał, że upłynęło ledwie kilkanaście minut od chwili, gdy złodziej stracił przytomność. Basso nigdzie nie było widać. Być może paser miał jakieś problemy po drodze?
Ostra bryza, która na tej wysokości mogła wiać bez przeszkód, otrzeźwiła złodzieja do reszty. Kilka uderzeń serca później zerwał się do biegu, w szaleńczym pędzie przeskakując z dachu na dach w stronę rezydencji Verminusa.
Cała historia ułożyła się w logiczną całość w chwili, gdy zorientował się, że na dachu nadal czuje zapach róż, wprawdzie przytłumiony rybnym odorem, jaki bryza niosła znad portu, jednak wciąż obecny. Obwąchał swoje dłonie i rękawy, wpakował nos pod pachę. Nie, to nie to, zwłaszcza pod pachą. Więc skąd?
Sakwa, z której napastnik skradł Formułę.
Garrett wiedział, że ma niewiele czasu. Musiał dotrzeć do rezydencji, zanim autor tej intrygi zdąży ustawić dekoracje, wezwać publiczność i odegrać rolę swego życia.
Gdy zakapturzona postać wbiegła do ogrodu, złodziej już czekał. Nie zdążyła nawet pisnąć, gdy przycisnął ją do muru, jedną dłonią zakrywając jej usta, drugą zdzierając kaptur. W świetle, dobiegającym od strony wejścia do rezydencji, błysnęły jasnozłote włosy.
- No proszę, miałem rację. Pachnąca Maggie.
Odszukał ukradziony dokument i pomachał nim przed nosem dziewczyny.
- Nie interesuje mnie, czym naprawdę jest ta „Formuła”, ale pozwolisz, że ją zabiorę.
Maggie szarpnęła się gwałtownie. Uniosła ręce, patrząc na złodzieja błagalnie.
- Zależy ci? Więc słuchaj mnie uważnie. Rozumiem, że potrzebowałaś kogoś, na kogo można było zrzucić winę za śmierć tej kanalii, Verminusa. Straż miała mnie znaleźć z workiem pełnym dowodów, prawda?
Błysk w jej oczach wystarczył za odpowiedź.
- A ja ci życie uratowałem... - pokręcił głową z niesmakiem.
Wzruszyła ramionami.
- To nie przejdzie – kontynuował. - Nie zrobisz ze mnie mordercy.
Usiłowała coś powiedzieć, więc Garrett zdjął dłoń z jej ust.
- A Formuła?
- Zatrzymam ją jako zabezpieczenie. Kiedy będę pewny, że nikt nie łączy mnie z tą sprawą, oddam ją Basso, a ty mu zapłacisz, tak jak się umawialiście.
Po chwili wahania Maggie skinęła głową.
- Steve nadal leży w mojej szafie - powiedziała, spoglądając w stronę domu. - Chyba mam dla niego nową rolę.
Kiedy się odwróciła, po złodzieju nie było nawet śladu.

11.03.2014 19:45
151
odpowiedz
zanonimizowany982898
1
Junior

Dodaję jeszcze link do drugiej ilustracji: http://i.imgur.com/MQqLIfi.jpg
Nie zauważyłam, że wkleiła się tylko jedna. :(

12.03.2014 07:17
shepard312
152
odpowiedz
shepard312
12
Legionista

mam pytanie czy mozna napisac wiecej niz jedno zakonczenie czy tylko jedno?

12.03.2014 08:16
153
odpowiedz
bezimieny-emeryt
35
Pretorianin

Mam pytanie czy dla innych użytkowników będzie nagroda pocieszenia?

12.03.2014 09:14
154
odpowiedz
Shergar
108
Darth Revan

Nie mogę edytować, więc wrzucam to samo opowiadanie po korekcie ilości znaków (2989 bez spacji).

Ocknął się z okropnym bólem głowy. W ustach czuł słodki posmak krwi, jednak najbardziej bolała urażona duma. Dał się podejść jak uczniak. Otworzył szerzej oczy i świat zawirował. Siedział na solidnym krześle z dziurą w siedzeniu, ręce miał przywiązane rzemieniami do poręczy. Spróbował poruszać palcami, ale jedyne co osiągnął to tępy ból rozlewający się po przedramieniu. Rozejrzał się i pożałował, że spotkał Basso.
- Tak, przyjacielu. Paser cię sprzedał i to bez mrugnięcia okiem - głos, który usłyszał zmroził mu krew w żyłach. - Choć przyznam, że tani nie był.
- To niemożliwe - wychrypiał. - Ty nie żyjesz...
- Tylko oficjalnie, złodzieju. - Verminus wyłonił się z cienia. - Od jakiegoś czasu planowałem to zniknięcie. Może nazbyt melodramatycznie, ale za to skutecznie. Widzisz, pozostając w mroku można dostrzec dużo więcej niż w blasku dnia.
- Przecież Maggi...
- Kobiety są jak biżuteria, kosztowne i zniewalające. Ale nie można ich spuszczać z oka. A ty zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna i pomyślałeś nie tą głową co trzeba.
Delikatna i zimna jak lód dłoń musnęła policzek, po plecach przeszedł mu dreszcz. Maggi pochyliła się nad nim, a on mimowolnie nie mógł oderwać spojrzenia od rozsadzających dekolt piersi.
- Przynajmniej odruchy masz prawidłowe - kontynuował Verminus z kpiącym uśmiechem na ustach. - Takim wdziękom nikt się nie oprze. Jednak jak na Mistrza Złodziei okazałeś się nazbyt przewidywalny.
- Po co to przedstawienie? - otaksował wzrokiem pomieszczenie. Migotliwe światło pochodni nie pozwalało za dużo ujrzeć. Czuł stęchliznę i wilgoć, byli w jakiejś piwnicy i to nie w bogatej dzielnicy. Do tego smród fekaliów i pisk szczurów. Dzielnica portowa? Pewnie Verminus chciał w nocy opuścić miasto. - Nie lepiej od razu pchnąć mnie nożem?
- To byłoby nieuzasadnione marnotrawstwo - mimo, że na ustach pełgał uśmieszek w oczach lorda nie było znać żadnych emocji. - Po co mam cię zabijać, skoro mogę cię wykorzystać? Ciebie i twoje legendarne umiejętności.
- Nie wystarczyło zwyczajnie zapłacić?
- Sęk w tym, że stawka jest zbyt wysoka. No i cel misji mógłby ci się nie spodobać. Dlatego musiałem zainscenizować ten mały dramat. Kochanie, czyń honory.
Lord skinął na Maggi. Kobieta bezceremonialnie złapała Garreta za policzki i wlała mu w usta jakąś cuchnącą breję. Złodziej krztusząc się przełknął płyn. Jego ciałem targnęły skurcze, zwymiotował resztki jedzenie, puściły zwieracze. Z trudem zogniskował spojrzenie na twarzy Verminusa.
- To bardzo droga trucizna - lord zdawał się napawać własnym głosem. - A zdobycie do niej antidotum graniczy z cudem. Najpierw zaczniesz się pocić, później będziesz miał problemy z koncentracją, na końcu przyjdą omany. Jednak zanim ugotuje ci się mózg utopisz się własną krwią.
- Co mam zrobić? - wychrypiał złodziej.
- Masz dwa cele. Pierwszy to uratować własne życie. Natomiast twój drugi cel pozwoli mi sfinalizować pewien misterny plan. Oczywiście zaczniemy od końca. Jeżeli zdołasz wykonać zadanie, zdradzę ci gdzie znajdziesz odtrutkę. To chyba uczciwa propozycja?
Garret chciał splunąć, ale jedyne co mu się udało to osmarkać własną brodę.
- Chyba nie mam wyboru - światło pochodni zatańczyło na ostrzu, którym Maggi przecięła mu więzy. - Dowiem się czegoś więcej?
Kobieta pochyliła się nad jego uchem. Jej szept paraliżował zmysły jednak to co usłyszał sprawiło, że zaczął rozważać czy nie rzucić się na własny miecz. Tak byłoby prościej... Gdy skończyła mówić Mistrz Złodziei wstał i chwiejnym krokiem ruszył w stronę mroku, który spowił go niczym zimny całun śmierci.

12.03.2014 10:13
155
odpowiedz
zanonimizowany827306
2
Junior

Po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach, Garret zaczynał odzyskiwać świadomość. Uderzenie pałką było tak silne, że każdy dźwięk sprawiał mu nieopisany ból.
- Co się stało?- zapytał sam siebie Garret. Jego wrodzony instynkt złodzieja zaczął mu podpowiadać, że ktoś go okradł i sprawdził ekwipunek.
- Chyba wszystko jest na miejscu – powiedział Garret – brakuje tylko formuły. Garret zaczął się zastanawiać kto to mógł zrobić, przecież był bardzo dyskretny.. Nie potrafił sobie darować jak można okraść mistrza złodziei – Nie zasługuję już na ten tytuł – pomyślał.
Nagle usłyszał nadchodzących dwoje ludzi. Jego instynkt złodzieja zareagował samoczynnie, szybko zerwał się na nogi aby schować się w cieniu , ale zaraz osunął się na ziemię i zaatakował go ból głowy.
- nie dam rady uciec – pomyślał Garret – muszę wymyśleć coś innego. Garret wpadł na pomysł, że będzie udawał nieprzytomnego, był to jedyne rozsądne wyjście, gdyż nie byłby w stanie uciec i walczyć. Garret ułożył się na ziem , zamknął oczy, zwolnił oddech i zaczął nasłuchiwać zbliżających się nieznajomych. Jego zmysły były lekko przyćmione po uderzeniu, ale nie dawał za wygraną, przecież chodziło tu o jego życie .
Dwoje nieznajomych zbliżało się do Garreta. Jeden z nich trzymał pochodnie i oświetlał drogę, - to zapewne strażnik – pomyślał Garret.
- Jest!!- powiedział jeden z mężczyzn – znaleźliśmy go!!. Garret się nie pomylił był to strażnik z bardzo głupkowatym głosem. Garreta bardziej zainteresowała postać w długim płaszczu z kapturem.
- Zwiąż go – powiedziała tajemnicza postać- musimy go zabrać do naszego mistrza. Garret starał się przyjrzeć tajemniczemu mężczyźnie, ale nagle poczuł ból i znowu stracił świadomość. Strażnik ogłuszył go i związał.
– Gotowe – powiedział strażnik.
- Zabieramy go do zakonu- powiedział tajemniczy mężczyzna – Tylko szybko! – ponaglił strażnika i zniknęli w ciemnym zaułku.
Garret zaczął znowu odzyskiwać świadomość – Gdzie ja jestem? – pomyślał. Ciągnięty po ziemi przez strażnika spostrzegł, że jest w jakim klasztorze. Pochodnie i świece lekko oświetlały korytarz, nadając mu jeszcze bardziej złowrogiego wyglądu. Strażnik posadził Garreta na krześle na samym środku pomieszczenia. Wyglądało to na jakiś ołtarz, wkoło było wiele dziwnych symboli i znaków.
Wypij to- powiedział do niego tajemniczy mężczyzna – poczujesz się lepiej. Garret z niechęcią wypił daną mu miksturę i po kilku minutach całkowicie odzyskał świadomość a ból zniknął.
Do Garreta podszedł inny, także zakapturzony mężczyzna.
-Mistrzu, przyprowadziliśmy go zgodnie z twoim życzeniem – powiedział strażnik padając na kolana.
- zostawcie nas samych – stwierdził tajemniczy mistrz.
Strażnik i drugi mężczyzna opuścili niezwłocznie salę zamykając za sobą drzwi.
- Nazywam się Terminus – powiedział mężczyzna – a ja nazywam się…. Nie interesuje mnie twoje imię stwierdził Terminus. Bardziej interesuje mnie co się stało z Formuła, którą bezczelnie ukradłeś!!! – krzyknął mężczyzna. Garret opowiedział całą historię nieznanemu mężczyźnie ale czuł, że może mu zaufać.
Nawet nie wiesz w jakie tarapaty się wplątałeś – odpowiedział mu Terminus – Jeżeli ta formuła wpadnie w niepowołane ręce, może się to skończyć tragiczne . Musisz ją odnaleźć i przynieść ją do mnie, bo inaczej świat, który znasz nawet ten „twój świat” niedługo się skończy. Garret zaskoczony informacjami o których się dowiedział od Terminusa postanowił przyjąć zlecenie – Zrobię to, ale nie dla was tylko dla siebie. Udowodnię że jestem mistrzem złodziei – stwierdził Garret i zniknął w cieniu.

12.03.2014 10:14
156
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

shepard312 - możesz napisać, aczkolwiek pod uwagę w konkursie będzie brana tylko pierwsza zgłoszona praca.
bezimieny-emeryt - na chwile obecną ich nie przewidujemy.

12.03.2014 11:18
Dziki Miki
157
odpowiedz
Dziki Miki
14
Legionista
Image

Mały ukłon dla redaktorów "GRY-ONLINE". Proszę połączyć wszystkie DUŻE litery od początku opowiadania do pierwszego akapitu. Pozdrowienia! :)
Ilość znaków - 2992
Zdjęcia wykonałem w technice HDR, doświetlane reflektorem i halogenem. Nie mogę wkleić dwóch plików na raz z tego co widzę, więc skleiłem dwie fotki w jedno.
Na górnym sakwa z formułą, do której sięga łysy oprych z mojego opowiadania a na dolnym zdjęciu ten sam oprych zaskakujący Garreta przy wyjściu.
Pozdrawiam i miłej lektury!

Gęstość mroku szybko blakła. Rwący ból przeszywał potylicę złodzieja.
Yyhh” - wybełkotał. Od kiedy utracił przytomność nie minęło wiele czasu. Niespodziewanie
do żywych przywrócił go przejeżdżający obok wóz. Leniwie stawiając kopyta ciężki koń rozchlapał
kałużę. Ilość wody padająca na twarz złodzieja była wystarczająca by udało się złapać kontakt ze
światem. Nieświadomy obrażeń obmacał kark i szybko sięgnął do sakwy. Ewidentnie jej nie było.

Garret szybko poskładał wydarzenia uświadamiając sobie, że jego absencja trwała najwyżej
kilkadziesiąt sekund. “Leje jak z cebra a jeszcze jestem suchy - pomyślał - napastnik
gdzieś tu jest.”
Używając rękawic z hakami wspiął się na mur i zlustrował okolicę. “Jest i
nasz amator! Naokoło sami kupcy i tylko jeden zbrojny. Nie pasujesz mi tu. Mam cię
bratku!”
- syknął do siebie, przyglądając się sporych rozmiarów, łysemu drabowi odzianemu w
znoszoną, bordową przeszywanicę i kolczugę.
Ruszył w pogoń. W swoim stylu, cicho, dyskretnie i nie do wykrycia. Meandrując tłumnymi
uliczkami dotarł w końcu do mniej ruchliwej części miasta. Było tam sporo towarzystwa
najgorszego sortu. Pijani żołdacy, renegaci i inne oprychy. Zerkali na łysego podejrzliwie po
czym natychmiast odwracali wzrok. Garret przyglądał się temu skąpany w cieniu. “Z kim też
mam przyjemność?”
- Pytał sam siebie.

Niedługo później dotarli do pobliskich kanałów. Mistrz złodziei wypuścił zbrojnego do przodu
żeby nie dać się zauważyć w długim wejściu, po czym sam tonąc w mroku zwinnie wszedł do środka.
Zaraz za wejściem przywitała go wielka komnata z podwieszonymi pod stropem belkami.
Garret uśmiechnął się i z kocią gracją w kilku susach znalazł się pod sufitem. To odruchy wyuczone latami.
Znajdź kawałek cienia i zniknij z oczu. Unikaj świateł i jeśli możesz zajmij miejsce nad celem.
Wśród złodziei to było jak mantra. Jak naturalna zdolność do oddychania. A Garret był wirtuozem swego fachu.

Zbrojny poprawił pas i położył sakwę z formułą na obitym owczą skórą stoliku. Wtedy właśnie dało się
dostrzec symbol na dłoni draba. Ryba otoczona półksiężycem. “Poganie! Więc to są ci dziwni
ludzie ze spotkań Verminusa, o których mówił Bober.”
- zadumał się złodziej.
Drab zamknął w sejfie sakwę, chwycił ze stolika kawał mięsa, ugryzł, stłumił beknięcie i wyszedł
zatrzaskując drzwi.
“Teraz ja”- wyszeptał Garret i z wdziękiem pantery wylądował przy sejfie. Cichuteńko.
Bezszelestnie. Otworzenie sejfu trwało tyle co nic. Dwa wytrychy w rękach mistrza kręciły koła w
jedną i drugą stronę aż do momentu kiedy suchy trzask zapadki oznajmił, że już po sprawie.
Wszystko szło gładko. Za gładko. Garret odwrócił się wiedząc co się święci.
Drab witał go przed wyjściem z kanałów wspierając się na mieczu.

Złodziej pochylił głowę w parodii ukłonu i założył ręce na piersi.
- Proszę, proszę. Zbrojny sługus Szachraja. A więc mamy tutaj Pogan. Szlag was nie
trafił?
- zaczął.
- Nie trafił Mistrzu, nigdy nie trafi. - uśmiechnął się wrednie łysy i ruszył w stronę złodzieja.
Garret był za mądry na walkę, pchnął łysemu kulę błyskową pod nogi, dał susa za filar i zdjął z
pleców łuk. Łysy zatoczył się zwalając świece. Pierwsza strzała z wodą zgasiła lampę tuż nad
dochodzącym już do siebie drabem. Drugą, ostatnią lampę nad ołtarzem Pogańskiego Boga
dosięgnęła kolejna strzała sekundę później.
W pomieszczeniu zapanował mrok - “Witaj w moim świecie” wyszeptał zbrojnemu do ucha
Garret po czym zdzielił go pałką w łeb. Poganin padł na ziemię.

“Teraz tylko, znaleźć Bassa i misja zakończona” pomyślał Garret i odszedł. W ciemność.

12.03.2014 12:05
Ryuumei
😊
158
odpowiedz
Ryuumei
7
Legionista

Ach, ten fart, idealnie 3000 znaków xD
Chociaż jak na mój gust za mocne to ograniczenie, rozpisałabym się bardziej :P
Miłej lekturki ^^

Kiedy mistrz złodziei odzyskał przytomność, mrok nocy przeszywały łzy nieba. Powoli podniósł ociężałe od uderzenia ciało, a ściana zaułka, w którym jakimś cudem się znalazł, posłużyła mu za oparcie. Kiedy wzrok wracał do normalności, również umysł podsunął zamaskowanemu mężczyźnie ostatnie chwile przed utratą kontaktu ze światem. Nie widział napastnika, nie widział broni, ale jedno pamięta wyjątkowo wyraźnie. Zapach różanych perfum, który wyjątkowo skutecznie roznosił się w suchym, przeddeszczowym powietrzu. Zgrzytnął zębami tak, że wrony siedzące na parapecie jednego okna zaskrzeczały nieprzyjemnie. Sfrustrowany tym, że dał podejść się jakiejś głupiej kurtyzanie z bożej łaski nie napawała go dumą. Pamiętał jednak o jednym. Musiał udowodnić, że mistrza złodziei się nie okrada.
Niewiele zajęło mu dojście do posiadłości Verminusa, gdzie już z daleka zauważył zdwojoną czujność, jak i samą liczbę, strażników. Bardzo łatwo dostał się do środka budynku. Głośny hałas ściąga uwagę bardziej, niż tłusty prosiak z rusztu postawiony na stole. Kiedy znalazł się w środku, w jego twarz buchnęła mieszanina słodkich i zapewne wyjątkowo drogich perfum. Najwidoczniej Maggie zdążyła już na dobre zadomowić się w posiadłości. Po intensywności zapachów, które wyjątkowo mocno drażniły nos Garetta, dotarł do salonu, objętego ramionami półmroku. Jedynie jasna plama światła księżycowego rozjaśniała drogi, wyszywany dywan. Przedmiot, mieniący się złotymi nićmi, obudził w złodzieju jego naturę, lecz znając niesamowitą wartość Formuły, postanowił zrezygnować z wyniesienia go. Spojrzał na wielkie, uchylone drzwi do sypialni, gdzie słyszał głos swojej niedoszłej wspólniczki i jakiegoś strażnika i nagle zamarł.
Po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który znał doskonale. Ktoś wlepiał w niego swoje spojrzenie i to wyjątkowo przenikliwe. Kiedy już miał wyskoczyć na nieistniejącego rywala z nożem w dłoni, usłyszał donośne miauknięcie. Na stole stał spory kot. Gdyby ktoś mógł w tej chwili widzieć minę złodzieja, zapewne ryknął by śmiechem, widząc zdegustowanie podobne temu, jakie obdarza orangutan zgniłego banana. Miał już pogłaskać kota, kiedy ten zeskoczył i wszedł do pokoju Maggie, nadal mrucząc. Garrett zauważył w tym doskonałą okazję do wślizgnięcia się do pomieszczenia, które oświetlone tylko kilkoma świecami było idealnym terenem do wejścia. Maggie była sama. Strażnik musiał ewakuować się wcześniej drugimi drzwiami, więc kobieta samotna właśnie patrzyła się w miasto uśpione nocną porą. Kot wskoczył na parapet otwartej okiennicy i wyciągnął się leniwie. Złodziej natomiast czaił się w cieniu. Czasami zabijał, no cóż, taki urok pracy, nie lubił jednak pozbawiać życia kobiet, szczególnie tak pociągających jak ona. Zdecydował się więc na ogłuszenie i ucieczkę pod osłoną ciemności nocy. Zakradł się do niej i bezszelestnie przyłożył jej nóż do gardła.
-Wiedziałam, że przyjdziesz, mistrzu złodzieju. Musisz jednak wiedzieć, że to, czego pragniesz, nie jest już w moim posiadaniu.
Garrett wytrzeszczył oczy i po chwili warknął.
-Nie wierzę.
Maggie westchnęła i rozłożyła ręce.
-Był ktoś, kto i mnie okradł, kiedy moja uwaga została zachwiana. Jeśli masz ochotę na Formułę, to radziłabym szybko udać się za czarnym powozem. Bober chyba ma ucieczkę we krwi.
Widząc, że kobieta faktycznie nie stawia oporu, szybko cofnął się i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia. Garrett natomiast słysząc rżenie koni i szczęk kół na bruku westchnął. Szykowała się kolejna misja.

12.03.2014 20:53
159
odpowiedz
Sirh
67
Centurion

-Garett!
Usłyszał swoje imię dobiegające gdzieś z oddali. Świadomość powoli wracała. Znajomy głos. Znajoma twarz. Basso. Paser pomógł złodziejowi podźwignąć się do pozycji siedzącej. Garett rozejrzał się i rozmasował bolący kark. Na szczęście uderzenie nie było zbyt mocne. Spojrzał w górę na nocne niebo. Jako stworzenie nocne umiał z niego wyczytać wiele istotnych informacji. W tej chwili najbardziej zainteresowała go pozycja Księżyca, która mówiła mu, że nie minęło nawet 5 minut od momentu, kiedy to jego głowa stanęła na drodze jakiemuś ciężkiemu przedmiotowi. Zerwał się na nogi.
- Co się dzieje Garett? – zaniepokoił Basso.
- Z której strony przyszedłeś? – zainteresował się złodziej.
- Z tamtej – wskazał w kierunku rynku paser.
- Komu jeszcze mówiłeś o mnie i naszym spotkaniu? I nie kłam, wiem o Maggie!
- Nikomu więcej. Przysięgam. Co tu się stało? Nic Ci nie jest? Masz formułę?
- Zawrzyj gębę! Muszę pomyśleć - rozkazał Garett.
Sformułowanie wniosków zajęło mu kilka sekund. Czy ocenił sytuację właściwie dowie się w ciągu najbliższych kilkunastu minut, ale nie było chwili do stracenia. Ruszył szybkim krokiem w kierunku rynku, pociągając pasera za sobą.
- Już możesz mi powiedzieć co się tam stało? - ponowił pytanie Basso.
- Posiadłem Perfekcyjną Formułę wcześniej niż zaplanowałem. Dzięki pomocy Maggie. Z tego powodu nie śpieszyłem się zbytnio na nasze spotkanie, gdyż nie lubię wystawać za długo w jednym miejscu. Człowiek staje się wtedy łatwiejszym celem, chociaż w tym przypadku ostrożność zadziałała na moją niekorzyść. Zostałem wyprzedzony.
- Przez kogo? – wtrącił się paser.
- Naszą nową wspólną znajomą. Maggie. Spróbujemy przeciąć jej drogę, zanim wróci do rezydencji. Musimy odzyskać formułę
- Jak?
- Nie mogła udać się w stronę rynku, gdyż zobaczyła, że się zbliżasz. Na pewno uciekła na wschód, a potem skręciła wzdłuż parku. Wyłączając naszą to najkrótsza trasa. Powinniśmy zdążyć.
- To czemu nie biegniemy?
- Biegnący człowiek zawsze zwróci czyjąś uwagę. Jak wiesz w moim zawodzie to dość niepożądany efekt działań, a ona ma tylko jakieś 5 minut przewagi.
- Ale dlaczego pomogła Ci zdobyć formułę?
- Jest jeszcze coś o czym Ci nie wspomniałem… Verminus nie żyje.
- Co? - krzyknął Basso.
- Cicho! – rozkazał Garett rozglądając się uważnie.
- Miało obyć się bez ofiar. Lord Verminus ma potężnych przyjaciół.
- Miał… A poza tym to nie ja go zabiłem. Został otruty przez Maggie. Pozwoliła mi uciec, gdyż potrzebowała kozła ofiarnego, a wiedziała, że nie wyjdę bez Formuły. W rezydencji są świadkowie, którzy mnie widzieli. A do tego zniknęło kilka przedmiotów. Straż nocna bez większych problemów powiąże fakty i rysopis z moją osobą, nawet jeżeli sprawa trafi na biurko wolnomyślącego kapitana Kovaala. Jeśli jej nie złapiemy, będę miał poważne kłopoty.
Zdążyli w ostatniej chwili. Maggie płaszczu z kapturem zbliżała się szybkim krokiem. Garett wysunął się z cienia, złapał złodziejkę za rękę i wyrzucił z siebie pytanie, które nie dawało mu spokoju przez całą drogę:
- Dlaczego?!?!
W oczach dziewczyny widział przerażenie i bezsilną rezygnację, gdy mu odpowiadała:
- Oni mają moje dziecko.
-Kto?
W ciszy jaka zapadła jedynym dźwiękiem był głośny świst, który przekształcił się w suchy trzask, kiedy strzała dosięgnęła celu. Garett przytrzymał upadającą Maggie, ale dla niej było już za późno. Na wszystko. Z oddali dochodziły tylko milknące echa kroków uciekającego mordercy.
Garett musiał się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Jedynym tropem była Perfekcyjna Formuła. Wystarczyło poczekać, aż ktoś się po nią zgłosi.

12.03.2014 21:36
Rudiko
160
odpowiedz
Rudiko
43
Chorąży

Mistrz Złodziei obudził się po kilku godzinach. Ostatnio co pamiętał to była damska dłoń? Coś tu Garretowi nie pasowało. Pierwsze co na myśl mu przychodziło to Maggie. Ale niby dlaczego miałaby to zrobić? Czyżby jednak współpracowała z lordem Verminusem albo chciała ugotować dwie pieczenie na jednym ogniu.Ale nie zgadzała się jedna rzecz. Skoro pozwoliła Garretowi wziąść Formułę to dlaczego miała zaraz mu ją odebrać? Coś mu świtało i przypomniał sobie zleceniodawcę zadania.
"Czyżby Basso maczał w tym wszystkim swoje paluchy" pomyślał Garrett
Był w jakimś ciemnym pomieszczeniu, przez kilka minut nie widział zbyt wiele jego wzrok musiał się przyzwyczaić do panujących ciemności. Nie było nawet żadnych okien tylko drzwi naprzeciwko niego z których było widać przez kraty w drzwiach małe światełko. Wtem usłyszał zbliżające sie kroki postać przekręciła klucz w zamku i drzwi się otworzyły a ujrzał w nich...
"A jednak" Garrett już wiedział kto za tym stoi.
-Witaj mój drogi "przyjacielu" jak się spało?
-Daruj sobie żałosny psie, ta formułka była warta całej tej szopki?!
-Mogę ci powiedzieć i tak to są twoje ostatnie dni twego nędznego żywota.
Na twarzy Basso pojawił się nieznaczny uśmiech
-Dzięki tej formułce posiądę nadprzyrodzone zdolności, będę rządził tym miastem a kto mi się sprzeciwi to zniknie w "tajemniczych okolicznościach" ale żeby mój cały plan się powiódł to musiałem wykorzystać ciebie. Jesteś tylko małym pionkiem w tej grze i twa rola się już skończyła
Po tym jakże szybkim wytłumaczeniu Basso opuścił pomieszczenie i zamknął drzwi.Garrett zaczął analizować wszystkie słowa jakie do niego dotarły.
"nadprzyrodzone zdolności", "jesteś tylko małym pionkiem w tej grze"
Wiedział nie on MUSIAŁ coś zrobić w końcu jest jednym z najlepszych. Po kilku godzinach przyszli strażnicy. Było ich dokładnie dwóch zapewne mieli pozbyć się go ale złodzieja takiego jak on się docenia. Garrett znienacka kopnął strażnika w jego czułe miejsce a drugi już zacisnął pięść i zaczęła lecieć w jego stronę jednak uniknął tego ciosu ale nie mógł używać rąk, które najzwyczajniej w świecie miał związane. Szybkim ruchem przycisnął strażnika swoim ciałem jednak pierwszy strażnik złapał go od tyłu i trzymał ale on tylko to sprytnie wykorzystał używając swych nóg i trafił go w grdykę a trzymającego go strażnika przerzucił szybko nad sobą i zrobił to samo co z pierwszym. Garrett tylko się przyglądał jak ze strażnika uchodzi życie by po chwili padł martwy na ziemię. Na korytarzach o dziwo nikogo nie było. Skradał się powoli i przerzucał ciężar z jednej nogi na drugą. Wtem zauważył drzwi jego instykt podpowiadał że właśnie musi iść w tę stronę, spojrzał przez dziurkę od klucza i zobaczył Basso. Powoli otworzył drzwi i zakradł się za plecy Basso. Momentalnie zaczął go dusić szarpał się z nim lecz po chwili Garrett cieszył się zwycięstwem. Przeszukał ciało i znalazł formułkę. Wiedział co musi z nią zrobić bo gdyby wpadła w niepowołane ręce mogło by być źle. Oszczędził mu życie bo on nie jest zabójcą lecz złodziejem a złodziej taki jak on nie zabija.

12.03.2014 23:59
161
odpowiedz
zanonimizowany981516
1
Junior

Obudził mnie ból w klatce. „E, gnojku! Wstawaj!” Usłyszałem głos oprycha, który chciał ponownie kopnąć mnie w żebra. Ból był ostry, nie przeszkodziło mi to jednak w sparowaniu jego ataku. Przechwyciłem jego nogę, po czym szarpnąłem do siebie. Zbir stracił równowagę co dało mi czas na wstanie z posadzki. Jeden celny cios – w odcinek szyjny, tuż pod uchem – i oprych, upadł na ziemie zastępując moje miejsce.
Nie mogłem leżeć długo, księżyc nieznacznie zmienił położenie.
Usłyszałem sapanie i odbijające się echo kroków. Ktoś biegł w stronę uliczki. Instynktownie schowałem się w cieniu tak by móc w możliwie zaistniałym przypadku przyglądnąć się biegnącej osobie. Osoba stanęła. Księżyc oświetlił jej sylwetkę, a ja zauważyłem ten tępy wyraz twarzy. Prosiak! Przyglądałem się mu. Strażnik stojąc wyciągnął zza pasa niewielkich rozmiarów kusze pistoletową po czym wycelował w ciało leżące na ziemi. Wystrzelił bełt po czym pobiegł naprzód, nie zauważając mnie. Wiedziałem! Kiedy w końcu naucze się, że nie powinienem ufać kobietom, które urodą znacznie przewyższają te karczmanne dziewki podające kufle z piwem?! Maggie za tym stoi! Po odkryciu spisku postanowiłem śledzić Prosiaczka. Jeszcze mi za to zapłacą! Biegliśmy w mroku. Cień zapewniał mi kryjówkę.
Strażnik zwolnił. W dali zobaczyłem sylwetki dwóch postaci – Basso i Maggie. Strażnik idąc już powoli, przytulił się do ściany i ręką chwycił kuszę. Zatrzymał się i wycelował prosto w kierunku rozmawiających osób. To był moment, w którym musiałem wyjść z cienia. Pobiegłem w jego stronę. Odwrócony plecami Basso nie mógł zobaczyć mnie ani zabójcy. Moja reakcja była późna, wykrzyknąłem więc jeszcze: „Basso! Uważaj! Ona Cie oszukała. Maggie, ta podła szma...” Nie dokończyłem. Wskoczyłem na strażnika, wbijając mu sztylet w część potyliczną czaszki. Za późno. Bełt przeszył powietrze po czym ugrzązł w ciele. Strażnik padł na ziemię a sekundę po nim kolejne ciało.
Cisza. Cisza, a potem odgłos ciała zderzającego się z brukiem.
Basso odwrócił się, wyglądał na zaskoczonego. Popatrzył się na trupa Prosiaczka, a zaraz po tym na ciało Maggie z bełtem wbitym w pierś. Osłupiał – myślał nad czymś. W końcu niepewnie podszedł do mnie mówiąc: „G-Garret ?! Dupsko mi uratowałeś. Chodź no tu!” Stałem w miejscu. Podszedł i położył mi dłoń na ramieniu. Prosiaczek celował wystarczająco długo. Z takiej odległości niemożliwe byłoby żeby ten nie trafił w cel. Chyba, że cel był inny.. Patrzyłem na dłoń kupca i zobaczyłem otwierający się pierścień, z którego nagle wystrzelił brązowy gaz. Cholera! Ten zasraniec mnie oszukał. Z opresji uratowało mnie zmechanizowane oko. „Martwe” błony śluzowe w nim, nie zareagowały z brązowym gazem, przez co nie zostałem ogłuszony i wciąż mogłem widzieć. Basso niezdarnie usiłował pchnąć mnie sztyletem. Udało mi się przechwycić jego rękę i wykonać dźwignię. On już wykonał swój ruch, teraz przyszła kolej na mnie. Uderzyłem go pięścią w twarz, usłyszałem dźwięk pękających kości. Ćwieki z mych rękawic pozostawiły na policzku czerwony ślad. Basso upadł. „Garret! D-daj spokój. Wciąż mogę Ci zapłacić. Ba! Dostaniesz pięć razy tyle”
Powoli zacząłem zbliżać się w jego stronę. Przed sobą wciąż widziałem ciało niewinnej Maggie.
„Garret, dostaniesz dużo więcej niż ta gówniana formułka jest warta! Odezwij się ! Nie podchodź w ten sposób”.
rzadko lubię bawić się w Pana życia i śmierci, nie powinienem tego robić, nikt nie powinien. Ja po prostu czasami jestem do tego zmuszony. A gdy już zaczynam to jedyna maska jaką ubieram to maska śmierci…

13.03.2014 00:00
162
odpowiedz
zanonimizowany981516
1
Junior

23.59
uffff
mam nadzieję, że zdążyłem :)

13.03.2014 02:27
163
odpowiedz
zanonimizowany981703
2
Legionista

Hmm... limit całkiem zrozumiały.
W prawdzie nie grałam jeszcze w "Thiefa", jednak planuję to nadrobić tą częścią... tylko jak potanieje i przejdę Finale, które mam :P
Ogólnie to fajny pomysł na konkurs. Szkoda, że dowiedziałam się o nim wcześniej, bo poczytałabym więcej o realiach, albo obejrzałabym jakieś cosie na yt.

A! No i nie rozumiem, dlaczego ludzie aż tak się spinają ;) Przecież czas jest do poniedziałku :)
Mam kilka opowiadań do napisania na weekend, więc nie siądę do tego przed niedzielą. Jestem ciekawa, ile tekstów pojawi się jeszcze siedemnastego ;)

A... tylko nagłówek: "Weź los redaktorów..." dziwnie brzmi :P

13.03.2014 10:55
👍
164
odpowiedz
mycha734
23
Harley Quinn

smrol - termin jest do 17 marca, tak więc spokojnie, zdążyłeś ;)

13.03.2014 12:39
👍
165
odpowiedz
Sirh
67
Centurion

Karmelkowa - na allegro można "Thiefa" w wersji steam już za 50 zł dostać

13.03.2014 20:36
yans20
😊
166
odpowiedz
yans20
24
Legionista
Image

Znaki (bez spacji) 2 995 + Foto story :) Plik był za duży, 24 fotki ważyły 8 MB, dlatego użyłem Imageshack.

http://imageshack.com/a/img21/3593/6avo.jpg

Skąpane w deszczu, przykryte całunem nocy ciemne arterie ulic, od pędu Garretta zdawały się zlewać w ciemną smugę przerywaną refleksami girland utkanych z blasku płomieni ulicznych latarń gazowych. Promieniujący na szczękę ból głowy, pamiątka po napaści, na przemian wzmagał się i przygasał w rytm pulsującej krwi w skroniach. Uderzenie było mocne, ale nie śmiertelne, stracił formułę ale żył. Sprzymierzeńcem w niedoli okazał się wiatr z zachodu, który wzmógł się tuż przed ulewą. Dzięki niemu, Garrett moment przed ogłuszeniem, poczuł znajomą woń różanych perfum Maggie, zapach wrył mu się w pamięć jak blizna w skórę, wiedział dokąd iść. Złodziej dobiegł do kamienicy, za pomocą wciągarki z hakiem wdrapał sie na jej dach, przykucnął obok komina i spojrzał w dół tonącej w strugach deszczu ulicy. Jego oczom ukazał się Różany Dom, przybytek wyróżniający się w dzielnicy czerwonych latarni wysokimi cenami, pięknymi kurtyzanami oraz kanciapą na końcu zaplecza, gdzie paser Bass prowadził swoją "działalność gospodarczą". Garrett wziął rozbieg i przeskoczył na przeciwległy dach, zaczepił hak o krawędź rynny i bezszelestnie zsunął się po linie w mrok podwórka za domem uciech. Tajne wejście do budynku uruchamiał mechanizm w atrapie cegły, który po odpowiednim potraktowaniu odsłaniał małe drzwiczki prowadzące do piwnic budynku. Nie zastanawiając się długo wszedł do środka, mechanizm wrócił na miejsce zasłaniając drzwi ceglanym murkiem. Wąski korytarz ledwo oświetlał mały płomyk lampy gazowej ulokowany przy schodach u jego krańca. Złodziej ostrożnie zrobił kilka kroków gdy nagle przed jego twarzą z pomiędzy krat małej celi wysunęła się kobieca dłoń. - Pomóż mi, proszę. - Kim jesteś? - Leanna żona Lorda Verminusa. - Ty żyjesz? Zapytał szczerze zdziwiony Garrett - Tak, uwolnij mnie, a dowiesz się wszystkiego. Leanna potarła czerwone ślady na nadgarstkach i zaczęła opowieść. - Wszystko zaczęło się od nakrycia Bobera, ochmistrza męża na podmianie gwiazdy polarnej i kielicha z błękitnego kryształu na falsyfikaty. Garrett westchnął smutno. - Wiedziałam, że to grubsza sprawa więc zaczęłam węszyć. Z polecenia Bobera w domu pojawiła się nowa służka Maggie, z nią wiązała się nagła przemiana Lorda Verminusa. Z dobrego człowieka, zmienił się w rozdrażniony, agresywny cień dawnego siebie. Odkryłam, że mocodawcy Bobera i Maggie to wysoko postawieni wyznawcy Szachraja polujący na formułę i wydający polecenia przez usta pasera Bassa, który kazał Maggie podtruwać Lorda Verminusa dosypywanymi do wina psychodelikami zmieniającymi osobowość. Garrettowi przypomniały się słowa Bobera wypowiedziane przy przesłuchaniu "ja tam swoje wiem" słowa te nabrały w świetle nowych faktów innego wydźwięku. Z podsłuchanej rozmowy Bobera z Maggie wiem, że nazywasz sie Garrett, wiec, że miałeś skończyć tak samo jak mój małżonek, doprowadzony do szaleństwa i martwy po wykonaniu swojej części w planie tych gnid. Niewiele później zostałam ogłuszona przez strażnika Matta i uwięziona w tej dziurze, a moje zniknięcie spadło na barki męża. Formuła w ich rękach jest fałszywa, co daje nam atut w nierównej walce. Lord Verminus przezornie ukrył ją daleko, bo aż w białym lesie, mam mapę prowadzącą w to miejsce, dam ci ją, odzyskasz formułę za co zostaniesz sowicie wynagrodzony. Ale najpierw pomścij śmierć mojego męża, zgładź ich ale wpierw wydobądź z nich wszystkie informacje o kulcie Szachraja. Po wszystkim spotkamy się w piwnicy winiarni mojego męża, tam przekażę ci mapę. Niebo przecięła błyskawica, zanosiło się na burzę.

13.03.2014 22:45
167
odpowiedz
Greg147Q
2
Junior

Gdy Garret oprzytomniał, miasto nadal pogrążone było we śnie, podniósł się z gruntu i opanował mrok który pojawił się ponownie w jego oczach, następnie podwinął rękaw płaszcza i sprawdził godzinę na ostatnio skradzionym zegarku. Miałem szczęście, nie leżałem tu dłużej jak kilkanaście minut. Złodziej strzepnął piach ze swej twarzy i dokładnie sprawdził zawartość sakw. Zniknęła tylko formuła. Chciał się trochę rozejrzeć, jednak usłyszał tętent zbliżających się obiektów, ucho złodzieja łatwo rozpoznało, że do jego pozycji nadbiegają dwie osoby. Cień rzucany przez śmietnik stojący nieopodal był świetną kryjówką, złodziej zwinnie przemknął w jego stronę i zniknął w mroku.
-Szybciej Prosiak, według jej planu, powinien być tutaj.- Ujrzał dwie zakapturzone postacie wyłaniające się zza rogu budynku. Bober i Prosiak, szukają mnie.- Widzisz go gdzieś?
- Zobacz, pałka. To tutaj. Zostawiła tu pałkę, ale gdzie złodziej?
- Nie wiem, może uciekł, ale jeżeli go nie znajdziemy, to będzie najwyższy czas na zmianę pracy. Maggie jest nieobliczalna, sam widziałeś co zrobiła z Verminusem
Garret wiedział już wszystko. Jeżeli się pośpieszy, może zdąży pojawić się w posiadłości tuż przed Maggie. Korzystając ze zdezorientowania mężczyzn, przemknął za ich plecami, skręcił w jedną z alejek i ruszył w stronę posiadłości. Po dachach będzie szybciej. Naciągnął strzałę z liną i wypuścił ją w stronę jednej z wystających dachowych krokwi.
http://images.tinypic.pl/i/00509/918gihm64hjc.jpg

Do posiadłości dotarł w kilkanaście minut. Na parterze paliły się światła. Czyżby Maggie była szybsza? Garret ponownie zdecydował się na okno piwnicy. Gdy przeszedł kilka metrów, ujrzał czerwoną ciecz na podłodze, zwolnił kroku i zbliżył się do krawędzi ściany. Gdy wyjrzał zza niej, zobaczył spoczywające na posadzce zbrukane krwią ciało Steve’a . Ta kobieta to potwór. Złodziej przekroczył zgrabnie leżące ciało i ruszył dalej szukając czegoś, o co można wytrzeć buty.
http://images.tinypic.pl/i/00509/dno1a5cgzu7y.jpg

Na pogrążonym w ciemności korytarzu pierwszego piętra, usłyszał ciche pluski dobiegające z łazienki, Garret skierował się w jej stronę. Dlaczego ona nigdzie nie wystawiła strażników? Drzwi do łazienki były otwarte, a w powietrzu unosił się delikatny zapach olejków do kąpieli. Garret przywarł do ściany i zajrzał do środka. Płomienie świec stojących na kredensie delikatnie połyskiwały w mroku. Na płytkach leżało brudne od krwi ubranie, a na wannie siedział zaniepokojony kot. Złodziej wszedł cicho do łazienki i zbliżył się do Spacji, kot trącał łapą unoszące się na powierzchni wody bezwładne ciało Maggie. Nie żyje. O co tu chodzi? Zza parawanu w łazience dobiegł znajomy głos.
http://files.tinypic.pl/i/00509/cbu2d05san9y.jpg

- Witaj mistrzu.- powiedziała figlarnie Eris, wychodząc z ukrycia.- Zdziwiony?- W ręce trzymała bombę błyskową.
-Eris?- Garret nie ukrywał zaskoczenia.- Ty zabiłaś Maggie?
-Och-westchnęła.- Całkiem możliwe. Nie przejmuj się nią, była podła. Mnie również zależy na tej formule, tak samo jak Tobie, czy też Jej.- Wskazała na ciało.- No. Jej już nie zależy.- Uśmiechnęła się szyderczo.
- Eris! Nie na tym polega nasza praca. Oddaj mi formułę.- Garret wyciągnął dłoń i ruszył w stronę złodziejki, zapomniał jaka jest szybka. Dziewczyna przewróciła na niego parawan i upuściła bombę błyskową, przestraszony kot uciekł z pomieszczenia.
- Emeryt.- Uśmiechnęła się i wyskoczyła przez okno zsuwając się po linie. Nim Garret się otrząsnął i podbiegł do okna, Eris była już nieosiągalna. Złodziej nie wiedział jeszcze wtedy, że gdyby nie te wydarzenia, nigdy nie wszedłby w posiadanie szponu. Może faktycznie jestem już za stary, formuła przepadła.
http://files.tinypic.pl/i/00509/oa4qbbli7tsb.jpg

14.03.2014 07:27
168
odpowiedz
Mixthoor
11
Legionista

Do niedzieli postaram się wrzucić coś od siebie. Przy okazji zapraszam fanów uniwersum na polskie forum i nasz wewnętrzny konkurs. Detale pod http://thief-forum.pl/viewtopic.php?f=6&t=6154

14.03.2014 13:12
169
odpowiedz
zanonimizowany979541
1
Junior

Nie można usłyszeć stąpającego kota, oddychającej ryby, jak i dostrzec samego wiatru, a tylko kołyszące się liście. Ciężko jest odgadnąć myśli człowieka, równie niełatwo jego zamiary. Jedno jest jednak pewne – nie można okraść złodzieja.
Deszcz bez pośpiechu wybijał swój rytm. Obijał się o okiennice i kamienne parapety domów, strugi wody spływały po płaszczach przechodniów, bruku i rynsztokami. Było szaro, a ludzie szybko zmierzali tam, dokąd gnały ich własne sprawy.
Garrett również. Bolała go głowa, nie mógł zebrać myśli, na włosach miał jeszcze resztki zaschniętej krwi, ale w promieniu wielu mil nikt, kto wychylił głowę za drzwi, nie uśmiechał się tak, jak teraz Mistrz Złodziei. Dopisywało mu szczęście, co przy nieuwadze rzadko idzie w parze.
Gęsty dym wypełniał pustą przestrzeń karczmy między stołami a sufitem, gdzie mieszał się z unoszącymi się okrzykami i śpiewami. Lecz teraz te wszystkie dźwięki i zapachy znikały za parawanem alkierza. Nareszcie Garrett był sam na sam ze swoimi myślami. Póki co nie śpieszyło mu się, skrytka była pewna, a skradziono mu tylko naprędce przygotowaną kopię – bo i spodziewał się pościgu. Śmiał się w duszy do rozpuku, bowiem ten, kto go wytropił był, widocznie, na tyle zaaferowany, że nie przyjrzał się temu, co zabiera.
Garrett wodził wzrokiem po małej salce, nie przyglądając się niczemu w szczególności. Przeszło mu przez myśl, że zgłodniał. W rogu dojrzał pająka, nieruchomo czekającego na swoją ofiarę – a w pobliżu małą muszkę. Jeszcze chwila, sekunda...
Odezwało się drewno z podłogi zaraz za parawanem. Garrett zesztywniał w oka mgnieniu, a jego ręka spoczęła na sztylecie. Jeszcze przez chwilę nic się nie działo, po czym przed złodziejem stanął nieznajomy mężczyzna. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Nieźle – zaczął niespodziewany gość, na moment spotykając się wzrokiem z Garrettem. – Można się było tego spodziewać, ale nie zaszkodzi spróbować, prawda? – ciągnął, na chwilę zamarł w bezruchu, po czym usiadł naprzeciwko zachowującego zimną krew złodzieja.
Garrett milczał. Mężczyzna przysunął się bliżej.
- A teraz oddasz Verminusowi jego własność.
Być może nie byłby tak pewny siebie, gdyby wiedział o sztylecie znajdującym się milimetry od jego tętnicy udowej. Rozmówcy obserwowali się nieustannie, nie odrywali od siebie wzroku, niczym partnerzy w tańcu. Tańcu na parkiecie pełnym wnyk.
Mężczyzna poddał się pierwszy:
- Nie chcesz. Rozumiem – wstał, po czym podszedł do parawanu. – Chłopcy!
Odwrócił się, ale Garrett był szybszy. Sztylet już wbijał się w szyję przeciwnika. Walka o władzę po Verminusie, jak widać, trwa w najlepsze. Trzeba szybko się stąd wynosić – pomyślał.
„Chłopcy”, jak widać, nie podzielali zapału swojego szefa, bowiem śmiali się i bawili już w najlepsze. Nie minęła chwila, a karczma pochłonęła ich całkowicie, tak, że nawet nie słyszeli, albo słyszeć nie chcieli tego, co działo się za parawanem. Przypadkiem, lub nie. Tak, to dobry czas na zmycie się.
I znowu Garrett szedł w strugach deszczu. Znowu uśmiechnięty i znowu to fortuna uśmiechała się do niego. Nie można okraść złodzieja. Zazwyczaj też nie można go wyśledzić, jeśli sam tego nie chce. Najważniejsze jest jednak, by mimo błędów i niepowodzeń, być tym, który wieczorem może się uśmiechnąć.

14.03.2014 18:57
📄
170
odpowiedz
AxelGra
2
Junior

2977 znaków bez spacji i zdjęcia :)
Garretta, z wymuszonego snu, obudziły nawoływania Bassa. Otworzył oczy i spojrzał na niego. Bolała go głowa i czuł pod kapturem zlepione krwią włosy. Twarz miał zaniepokojoną. Rzadki to był widok dla pasera - leżący na bruku mistrz złodziei. Pomógł mu wstać, po czym zaczął wypytywać o wszystko. Garrett, zachowując spokój odpowiedział na wszystkie pytania Bassa.
- Co zamierzasz teraz zrobić, Garrett? - spytał
- Odbiorę to, co mi zabrano i nie pozwolę, by ktoś ubiegł mnie w zgarnięciu nagrody - odpowiedział złodziej.
- Gdy odzyskasz Formułę, będziesz wiedział gdzie mnie szukać.
Basso ruszył ciemną ulicą w kierunku swojej dziupli, zostawiając złodzieja samego.
Garrett, po odejściu pasera, sprawdził, czy poza Formułą i dumą nie stracił czegoś wiecej. Na swoim czarnym stroju zauważył długi blond włos. Wziął go do ręki i przyjrzał się mu.
- Hmm, co my tu mamy? - zapytał sam siebie.
Tego wieczora Garrett spotkał wiele osób, ale chyba żadna z nich nie miała długich i w dodatku blond włosów. Poza jedną! Próbował przypomnieć sobie napastnika. Wyraźnie czuł ten różany zapach. Nagle Garretta oświeciło. Rozważał, którą drogą mógłby udać się rabuś. Wychwycił swym prawym mechanicznym okiem, delikatne, niewidoczne dla zwykłego śmiertelnika, ślady na bruku. Ruszył tym tropem. Szedł ciemną ulicą, zważając na każdy krok. Czasami musiał się kryć przed żołnierzami Barona i Młotodzierżcami, którzy patrolowali teren wokół Katedry Św. Edgara.
Miasto spowite było ciemnością i tylko księżyc rozjaśniał je, dodając nieco uroku temu miejscu. Nie spuszczał sokolego oka ze śladów, czasami nie wiedząc dokąd idzie i nie mając pewności, czy ktoś nie czyha za zakrętem. Wszedł w ciasną uliczkę, która skąpana była w całkowitym mroku. Nagle usłyszał przed sobą ciężkie kroki i dźwięczenie żelastwa. Tuż za rogiem kamienicy dostrzegł dwóch Młotodzierżców. Jeden z nich trzymał pochodnię, która rozświetlała im drogę. Garrett rozejrzał się za kryjówką, lecz żadnej nie znalazł.
- No to w górę.- powiedział do siebie i zaczął się wspinać po wystających kamieniach i parapetach domów.
Zastygł w bezruchu obserwując patrol. Widział młoty na plecach osiłków, słyszał strzępki ich rozmowy.
- Nie chciałbym się na takiego natknąć – pomyślał i gdy tylko odeszli, zeskoczył bezszelestnie na kamienną uliczkę. Pomknął przed siebie, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do celu. W końcu ujrzał znajomy widok – dzielnicę pasera. Ślady prowadziły prosto do jego domu. Ruszył więc w tym kierunku, mając nadzieję, że za chwilę potwierdzą się jego przypuszczenia.
U Bassa panował półmrok, ale wyczuwał, że oprócz niego był w pomieszczeniu ktoś jeszcze. Kątem oka zauważył Formułę bielącą się stoliku przy fotelu.
- Garrett, jesteś wreszcie! Czekaliśmy na ciebie! - ucieszył się BassoZapewne domyśliłeś się, kto skradł ci Formułę?
- Tak, ale zastanawiam się, dlaczego zdzieliła mnie pałką – powiedział Garret, dotykając bolącej głowy.
Kobieta stanęła przed nim, opierając dłoń na biodrze. Czerwone paznokcie odcinały się na tle jej skórzanego stroju.
- Mistrzu – rzekła Maggie zsuwając kaptur wraz z blond peruką, odsłaniając brązowe włosy – nieprzyjaciel poderżnąłby ci gardło.
Garrett zaniemówił. To była Erin! Cały czas udawała Maggie!
- To był mały test. Chciałem sprawdzić twoją czujność – skwitował Basso uśmiechając się z przekąsem – Oj, starzejesz się Garrett! Wezmę to pod uwagę przy nastepnej robocie.
- Nawet dla mnie czas nie stoi w miejscu - powiedział z nutą smutku w głosie mistrz złodziei – Erin, zmyj ten makijaż, bo cię szpeci...

[link]

14.03.2014 19:04
171
odpowiedz
AxelGra
2
Junior

Super, wstawiłem linki do zdjęć i pisze jakieś [link], a czas już upłynął >.<

14.03.2014 20:38
kaczka-dziwaczka
172
odpowiedz
kaczka-dziwaczka
20
Centurion

3000 znaków to kpina. Jak na razie 4000. Jak ja mam to poprzycinać? Ludzie...

15.03.2014 12:02
shepard312
173
odpowiedz
shepard312
12
Legionista

Garett ocknął się i poczuł niesamowity smród. Nic nie widział, miał zawiązane oczy jakąś szmatą, ręce związane do tyłu. Opierał się o ścianę, wymacał, ze jest zimna i wilgotna. Chciał stanąć, ale nogi też miał związane. Szarpnął.
-Prosiak! Wezwij panią. Złodziej się obudził.
„Co jest grane?” pomyślał Garett. Po chwili usłyszał stukot obcasów, ktoś szybko zbiegał ze schodów. Skrzypnęły drzwi i poczuł delikatną woń róży.
-Maggie- wyszeptał.
-Tak to ja.
-Rozwiąż mnie.
-Rozwiąże, ale najpierw mnie wysłuchaj. Prosiak zdejmij Panu opaskę.
Oczom Garetta ukazała się Maggie tak jak ją zapamiętał.
-Garett, Formuła jest bezpieczna, naszyjnik też możesz zatrzymać. Będziesz mógł odejść ale musisz mnie najpierw wysłuchać.
Garett kiwnął głową.
-Wiele lat temu Wyrocznia przekazała Przepowiednię. Przepowiedziała wsyzstko, moje przybycie do rezydencji, to jak Verminus będzie mnie traktował, wszystko- głos Maggie drżał –Przepowiedziała moje spotkanie z Bassem oraz twoje przybycie. Nie wiedziała tylko kim będziesz. Jednak powiedziała coś bardzo ważnego „Ten który przybędzie do rezydencji, pomoże ci uwolnić się od tyrana, on też jest prawowitym Lordem. To do niego należy całe bogactwo tyrana”.
-Rozwiąż mnie Maggie.
Maggie skinęła na Prosiaka. Garett mógł nareszcie swobodnie stanąć.
- Co ty sobie wyobrażasz kobieto, myślisz że ci uwierzę w taką bajeczkę… - syknął
- Możesz swobodnie odejść, oto twoje rzeczy. To było konieczne. Mistrzu złodziei, nie uwierzyłbyś w to gdybym ci powiedziała przy pierwszym spotkaniu. Możesz wybrać, odejść lub zostać.
- Chcę wyjść na zewnątrz.
Garett nie mógł zebrać myśli. Siedział na schodach już od kilku godzin. „Co mam zrobić?” Poczuł, ze nie jest sam.
- Co postanowiłeś Mistrzu?
- Na razie muszę spotkać się z Bassem, Maggie. Jestem mu coś winien.
Rozkojarzony złodziej ruszył do Miasta, był łatwym celem, ale tym razem obyło się bez przygód. Rozliczył się z Bassem. „Co dalej?” myślał. Szedł zamyślony przed siebie, nogi niosły go same. „Wyrocznia… przepowiednia… miał odmienić się mój los… dawno mi to już przepowiedziała”. Usiadł na schodach, pochylił głowę i skrył twarz w dłoniach. Myśli kłębiły się w głowie. „Może Wyrocznia ma rację? Może tu jest mój azyl? Wyrocznia… to tylko opcja… to może się spełnić ale nie musi… Wyrocznia to przepowiednia a nie wyrok…”
- Wróciłeś –miękki i spokojny głos Maggie przerwał jego myśli.
Opuścił dłonie i spojrzał w noc. Ciemność, którą ujrzał przed sobą uspokoiła go. Już wiedział co powinien zrobić. Podniósł oczy na kobietę
-Maggie… dobrze jest mieć gdzie wracać.
- Tak Garett – Poczuł jej dłoń na swoim ramieniu – dobrze jest mieć na kogo czekać.
Garett podniósł się zwinnie i odszedł w mrok pozostawiając kobietę na schodach.
- Wyrocznia… to tylko opcja – powiedział cicho do siebie - jednak dobrze jest mieć gdzie wracać.

15.03.2014 12:03
shepard312
174
odpowiedz
shepard312
12
Legionista

no. 2 371 znaków bez spacji :)

15.03.2014 12:06
175
odpowiedz
Kaka254
1
Junior

Gdy Garrett się obudził, złapał się za swoją potylicę lewą ręką, ponieważ prawą miał przykutą kajdanami do kolumny obok. Obok siebie zauważył swego pasera Bassa, który także był do niej przywiązany. Był nieprzytomny.
- Basso, obudź się! - krzyknął Garrett, ale on nie reagował, więc wziął mały kamień z ziemi i rzucił lekko w głowę swego pasera, która była zaplamiona zaschłą krwią. Od razu się obudził.
-Co się... - głos mu się urwał - Ach, wiedziałem , że nie można jej ufać.
-Komu? - zapytał Garrett.
-Maggie, miała być dywersją dla Verminusa - mówił to takim głosem jakby obwiniał siebie. Garrett wyjął wytrych i błyskawicznie otworzył zamek swoich kajdanek, a następnie Bassa.
-Dobrze, daj mi formułę - powiedział paser. Garrett sięgnął do kieszeni.
-Nie mam jej - burknął. Basso rozkazał znaleźć Maggie. Złodziej, po chwili namysłu, ruszył do posiadłości Verminusa.
Przed wejściem zobaczył strażnika Jake'a, uzbrojonego w miecz. Mistrz złodziei chciał po pnączu wejść do środka. Udałoby się to bezszelestnie, gdyby się one nie zerwały. Jakaś postać wyjrzała przez okno, ale Garrett nie był w stanie rozpoznać twarzy przez oblewający ją cień. Nie zwrócił jednak na to uwagi, gdyż Jake był coraz bliżej. Odruchowo przywarł do ściany i przez przypadek wcisnął ukryty guzik. Otwarło się przejście, przez które wpadł do spiżarni. Czekała tam na niego pewna niespodzianka.
-Witam, Mistrzu złodziei - powiedziała Maggie, zmysłowo kręcąc loka.
- Boli Cię rączka? Dość mocno ścisnęłam kajdanki - zaśmiała się szyderczo.
-Ty to wszystko zaplanowałaś? -zapytał z niedowierzaniem.
-Tak -odpowiedziała ze zirytowaniem - A teraz pozwól, że zawołam straż.
Garrett nie mógł na to pozwolić. Wyciągnął łuk, naciągnął na cięciwę strzałę i wystrzelił ją. Pocisk trafił tuż pod nogi Maggie. Uniósł się zielony opar, a dziewczyna upadła niczym ścięte przed chwilą drzewo. Garrett podbiegł do niej i przeszukał ją. Znalazł kartkę. Miał nadzieję, że to formuła, jednak zawiódł się. Był to zwykły kawałek kartki, na której widniał rozmazany napis: "Przykro mi, że nie było mnie na rocznicy, ale będę co drugą ". Na odwrocie kartki znajdował się niezrozumiały ciąg cyfr:" 6,5,2,3,8,9". Przeszukał pokój i poszedł na górę.
Zobaczył hol. Nie było w nim strażników. Przeszedł połowę korytarza, gdy nagle usłyszał kroki. Wszedł do pokoju po prawej stronie, drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Na środku czerwono-krwistej ściany wisiał podejrzany obraz. Złodziej przywarł do drzwi i nasłuchiwał kroków, które się oddalały. Garrett niezwłocznie podszedł do niego. Za ramą wyczuł wypustkę, wcisnął ją, obraz ospale uniósł się do góry i wtedy Złodziej zobaczył sejf. Miał on trzy pokrętła z cyframi od 0 do 9. Wyciągnął karteczkę Maggie.
- Co druga cyfra... Przecież to oczywiste! - pomyślał. Wpisał 5,3,9 i w tym samym momencie sejf odkrył swoje oblicze. Była tam formuła. Złodziej pochwycił ją i odwrócił się. Zobaczył zielone oczy kota Verminusa, który arogancko zrzucił wazon ogonem. Chwilę potem do pokoju wszedł Prosiak.
-Garrett - powiedział chłodno.
-Co tu robisz? - zapytał Złodziej.
-Niczego się nie domyślasz? - odpysknął - Nie wiesz, że to ja wszystko zaplanowałem?
-Słucham? - Garrett był bardzo zdziwiony - Przecież ty jesteś...
-Bezrozumny - przerwał mu Prosiak - Właśnie tak miałeś myśleć. Chciałem się Ciebie pozbyć, ale Maggie nie miała odwagi Cię zabić. Teraz ja to zrobię!
-Po co? - zapytał Garrett.
-Dla formuły.
W tym momencie Prosiak rzucił się na niego, ale Garrett wyskoczył przez okno i uciekł, dając się pochłonąć odmętom ciemnych alejek Miasta...

15.03.2014 12:58
Kameo
176
odpowiedz
Kameo
81
To tylko ja

-Garrettcie, czy jesteś człowiekiem wierzącym?
Złodziej powoli otwierał oczy, wracając do normalnego świata. Głos wydawał mu się znajomy. Tępy ból skutecznie przeszkadzał w myśleniu i kojarzeniu faktów. Ręce miał przywiązane do żyrandola wiszącego nad nim.
-Wydaje mi się, że nie. A szkoda, Garrettcie. Miałbyś teraz pewne oparcie, pewną… dodatkową siłę, że tak to ujmę.
Garrett zaczynał rozumieć. Jego umysł potrzebował więcej czasu na odpowiednie umiejscowienie wszystkich szczegółów, lecz trzon historii wrócił na swoje miejsce. I biorąc pod uwagę to, co działo się teraz, był dość nieprawdopodobny.
-Zawsze myślałem, że skojarzyłeś się z tymi… Mechanistami? Młotodzierżcami? Coś takiego. Twoje oko jest przecież ich dziełem.
Lord Verminus poszedł po piękne, złote krzesło, obite czerwoną skórą, postawił je naprzeciw Garretta i usiadł, zakładając nogę na nogę. Uśmiechnął się nonszalancko.
-Wydajesz się być zaskoczony, Garrettcie. Ale spójrz na to szerzej – przypomnij sobie, na przykład, swoją wyprawę do Paszczy Chaosu. – Verminus wstał i nalał sobie wina z kryształowej karafki. Wymowna pauza mogła tylko wzmocnić jego słowa, a w tym momencie na tym mu zależało.
Mimo pulsowania odczuwalnego w tylnej części głowy, Garrett oprzytomniał i momentalnie ułożył wszystkie elementy układanki. Gdy zrozumiał, z kim zadarł, pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, zaczął się bać. Lord Verminus spostrzegł zmianę nastroju złodzieja. Odwrócił krzesło i usiadł, kładąc ręce na oparciu.
-Widzisz, Garrettcie, kiedyś, w sumie już naprawdę dawno temu, stanąłeś po niewłaściwej stronie barykady. Owszem, pokonałeś Szachraja, pokonałeś to „zło” nawiedzające Miasto. – Verminus przybliżył się do Garretta – ale nie pokonałeś jego wyznawców.
Złodziej spróbował się ruszyć, lecz był porządnie skrępowany. Ręce musiał trzymać cały czas w górze. Gdy spojrzał w dół, przeraził się jeszcze bardziej.
Sznury, trzymające jego nogi w rozkroku, były przywiązane do dwóch z siedmiu gwoździ wbitych w podłogę. Czerwony ślad łączył je, tworząc siedmioramienną gwiazdę.
-Maggie poświęciła swoje życie dla wyższego dobra. – Lord Verminus wstał i obrócił się, wskazując na heptagram. Nagle stał się śmiertelnie poważny. – Ty poświęcisz swoje życie jako zadośćuczynienie. Za to, co zrobiłeś Leśnemu Panu.
Garrettowi brakowało pewności siebie. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Opuścił głowę. Teraz, gdy zagrożenie było jak najbardziej realne, stracił całą werwę. Verminus znów usiadł na krześle.
-Coś taki cichy, Garrettcie? Twoja rozmowa z Maggie podchodziła pod flirt, a mi nie powiesz nawet słowa? Od początku Maggie stała po mojej stronie. Pozwoliła ci zabrać Formułę tylko dlatego, że złapanie cię tutaj graniczyło z cudem. Ale po wykonanym zadaniu… Odpuściłeś sobie, Garrettcie, i drogo zapłacisz za swoją nieuwagę.
Garrett zrozumiał.
-Czerwone paznokcie… Maggie miała paznokcie pomalowane na czerwono… Jak… Jak ręka zabierająca Formułę…
Lord Verminus zaczął klaskać. Wstał, uśmiechnięty.
-Widzisz, Garrettcie, widzisz! Teraz mi wierzysz! Przynajmniej tyle pamiętasz… Cóż, skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, pozwól mi przygotować rytuał. Muszę dokończyć pewne dzieło, rozpoczęte w Paszczy Chaosu. –Verminus wyciągnął Formułę. – Dam ci chwilę na zastanowienie nad się swoim postępowaniem. Na rachunek sumienia.
Verminus wyszedł z pokoju. Garrett nawet nie próbował walczyć – doskonale wiedział, że nie ma szans na ucieczkę. Jego oprawca wszystko perfekcyjnie przygotował.
Pierwszy raz w życiu zaczął się modlić.

15.03.2014 13:09
177
odpowiedz
zanonimizowany981083
1
Junior
Image

Musiało minąć parę dobrych godzin, aby ogłuszony złodziej mógł dojść do siebie. Głowa bolała go okrutnie, jak niejednego obywatela Miasta o poranku, który smutek swojego życia postanowił leczyć poprzedniego wieczoru w tawernie. Garrett rozejrzał się wokół siebie. Znajdował się bowiem w słabo oświetlonej piwnicy. Zdziwiło go to niezmiernie, gdyż jedyne co pamiętał zanim stracił przytomność, to dzielnica, w której umówiony był z Bassem. Po chwili zauważył, że ktoś pozbawił go łuku. Nie myśląc dłużej postanowił czmychnąć do cienia. Nagle usłyszał charczący, nieludzki głos. Można było go porównać do głosu starego bełkotliwca, lecz ten był znacznie bardziej wyraźny.
- Szmat czasu Garrecie…
Złodziej gwałtownie obrócił się w stronę skąd dobiegały te słowa, gdy nagle jakaś siła pchnęła z powrotem na ścianę. Oszołomiony siedział opierając się o nią. Z mroku wyłoniła się postać. Była to mocno poraniona kobieta, blada jak trupy na wozach zbierane w owych czasach z ulic. Garrett zbadał postać wzrokiem i z trudem próbując stłumić ból głowy, pomyślał „Leanna… Verminus i jego chore rytuały…”. Istota zrobiła krok w przód, a ciepłe światło świecy przegoniło cień z jej twarzy. Uwagę złodzieja przykuły jej oczy o odmiennych kolorach.
- Szachraj! Czego ode mnie chcesz? Oddawaj Formułę.
- Właściwie, to nie jest mi ona do niczego potrzebna – odpowiedział naigrywającym się z Garretta tonem, wyciągnął Formułę i z powrotem schował ją za pasek – ale i tobie za chwilę też nie będzie potrzebna – na te słowa Szachraj wyciągnął sztylet i powoli zaczął zbliżać się w stronę Garretta. Nieudolnie pozszywane rany na nogach nie pozwalały na gwałtowne ruchy. Działało to na korzyść przeciwnika, który odczuwał spory niepokój. Złodziej skupił się, wiedział, że z każdym krokiem wroga ma coraz mniej czasu na jakiekolwiek działanie. „Pałka w tej sytuacji na nic mi się nie zda, biorąc pod uwagę jego nadprzyrodzone moce”. Garretta i Szachraja dzieliły już tylko dwa metry. Opierając się o ścianę, mistrz złodziei poczuł, że ma na sobie kołczan, a w nim kilka strzał. Garrett uśmiechnął się szyderczo, a następnie powiedział z satysfakcją w głosie – Ostatni błąd – po czym rzucił strzałą w Szachraja. Sądząc po jego minie, nie spodziewał się ataku. Strzała trafiła go w oko. Wróg padł jak długi na twarz, która spłynęła krwią ze śmiertelnej rany.
- Lepiej to wezmę – Garrett chwycił formułę, po czym skierował się ku wyjściu z piwnicy. Za półkami z winem, które minął zauważył swój łuk. Uwagę złodzieja przykuły pozłacane butelki. Chowając je do jednej z wielu kieszeni jego stroju wyszedł na ulicę. „Muszę iść do Basso, pewnie niepokoi się o Formułę”.
W biurze Basso zgasło światło.
- Garrett, mówiłem ci tyle razy, żebyś, do cholery jasnej wchodził normalnie, drzwiami!
Złodziej wyciągnął Perfekcyjną Formułę i położył na stole, a następnie powiedział - Sprawy trochę się skomplikowały… Starzy znajomi. Heh, daj to już lepiej klientowi, pewnie się niecierpliwi.
Wyszedł na zewnątrz, po czym zanurzył się w mroku ulicy.

15.03.2014 13:35
178
odpowiedz
Qustich
4
Legionista

Złodziej obudził się z uczuciem okropnego bólu na swojej potylicy, próbując ją rozmasować zrozumiał że został przywiązany do krzesła , tylko jego nogi nie były skrępowane. W pomieszczeniu byłoby ciemno, gdyby nie srebrna poświata bijąca przesz uchylone okno dzięki księżycowi w pełni. Rozejrzał się po lochu mając nadzieję że znajdzie coś, co pozwoli mu na rozcięcie więzów na jego nadgarstkach. Zauważył coś błyszczącego stojącego na półce, która wisiała po lewej stronie drzwi. Ostrożnie wstał na ugiętych nogach z przywiązanym krzesłem do jego rąk i podszedł bliżej do małej półki. Błyszczącym przedmiotem była przezroczysta butelka, jej etykieta wskazywała na to że była ona po wódce, najbardziej lichej jaką można było dostać w Mieście. Garett wiedział jak jej użyć, był tylko jeden problem, czym? Nadgarstki przywiązane do krzesła, jego cały sprzęt zarekwirowany, musiał znaleźć coś innego. Rozglądał się po całej celi nie widząc nic, co mogłoby mu się przydać do strącenia butelki. Podszedł ostrożnie, starając się nie hałasować do jednego z rogów pomieszczenia. Poczuł wszechogarniającą ulgę gdy znalazł tam mały, o nieregularnym kształcie kamień. Przysunął się do niego bliżej złapał, go dwiema stopami i ostrożnie przenosił go odcinkami do miejsca, w którym wisiała półka. Ustawił się na wprost butelki, złapał kamień parą stóp, nogi podniósł wysoko i rzucił w przedmiot. Wiedział że narobi hałasu, ale nie miał wyboru. Na jego nieszczęście nie trafił ani za pierwszym, ani za drugim razem. Próbując jeszcze raz i podnosząc nogi wysoko czuł pracujące mięśnie w swoich nogach. W momencie gdy już miał rzucić usłyszał głos kobiety i mężczyzny.
-Dobrze się spisałeś Verminusie.
-No ja myślę, nikt nie będzie bezkarnie kradł tego, co należy do mnie.
"Wykiwali mnie we dwójkę..."- pomyślał Garett ciskając kamieniem w butelkę po trunku. Kamień zderzył się z butelką, która z charakterystycznym dźwiękiem spadła na ziemię rozpadając się na kilkanaście części. Garett szybko podszedł do zbitego szkła, usiadł na krześle i odepchnął się od podłogi nogami aby spaść na oparcie krzesła. Przewrócił się na jeden bok i wziął w dłoń największy kawałek szkła, przecinając więzy, które krępowały mu nadgarstki. Wstał na równe nogi i podszedł do drzwi. Wyjrzał przez kratę i sprawdził czy da się je otworzyć. Powoli nacisnął na klamkę, która bez żadnych oporów ugięła się pod jego dłonią. Uchylił drzwi i wyszedł, zamykając je za sobą. Musiał odzyskać swój sprzęt tylko nie wiedział gdzie szukać. Poszedł prosto korytarzem zaglądając ostrożnie do każdej z cel. W żadnej z nich nie było jego własności. Skręcił w lewą odnogę i się uśmiechnął. Wszystkie rzeczy Garett'a były strzeżone przez strażnika, który postanowił zasnąć. Zabrał swoją własność i korzystając z okazji przeszukał strażnika. Ktoś nadchodził.
-Wykazuj ruchy Maggie. Chcę żeby ten złodziej kwiczał jak wieprzek!
-Uspokój się lordzie, nie będę za tobą biegła.
Był tylko jeden problem, złodzieja już dawno nie było ani w celi, ani w posiadłości.

15.03.2014 16:53
179
odpowiedz
Miki131196
5
Junior

Garrett wstał parę chwil po uderzeniu. Było ono zbyt lekkie aby pozbawić go przytomności, lecz wystarczająco mocne aby dać tajemniczej osobie kilka chwil na wykradzenie mu formuły. W powietrzu wciąż dało się wyczuć zapach delikatnych perfum. „A więc to była kobieta.”- stwierdził złodziej. Kątem oka zauważył ruch w ciemnej uliczce. To był Basso, który widział z daleka całe zajście i biegł mu na pomoc, jednocześnie wskazując ręką na przeciwległy kraniec placu. Garrett od razu rzucił się w pogoń za tajemniczą złodziejką. Pomimo tego, iż miała ona kilka chwil przewagi Mistrz Złodziei nie dawał za wygraną. Korzystając ze swoich niezwykłych umiejętności wdrapał się na gzyms jednego z budynków aby mieć lepsze rozeznanie w tak niedogodnej dla niego sytuacji. „Szczyt bezczelności – okraść złodzieja.” - mruknął pod nosem jednocześnie bacznie obserwując całą ulicę. Wciąż znajdował się w bogatej dzielnicy Miasta pełnej sklepów. Po drugiej stronie alei dostrzegł w cieniu delikatnie zarysowany, nieregularny kształt. „Nie schowasz się w cieniu, kiedy przed nim uciekasz!”- krzyknął, aby wypłoszyć zakapturzonego rabusia z ukrycia. Te słowa wyraźnie zaskoczyły obecnego posiadacza Formuły ponieważ rzucił się on do panicznej ucieczki wzdłuż drogi. Po krótkiej gonitwie ścigany wpadł do jednego z budynków ryglując za sobą drzwi. Mistrz Złodziei już wdrapywał się do środka przez otwarte okno nad wrotami. Garrett znajdował się na piętrze owej kamienicy. Przez balustradę koło schodów miał wgląd na niższą kondygnację budynku. Cała izba była oświetlona jedynie przez podwieszony na suficie świecznik w kształcie koła a przy drzwiach złodziej dostrzegł swojego konkurenta. Chciał dokładnie zablokować zamek, lecz nie był świadomy zagrożenia czyhającego na niego w środku. Garrett sprawnie przeskoczył przez barierkę wprost na środek izby, zagradzając drugiemu złodziejowi dalszą drogę ucieczki.
- „Po prostu oddaj mi mój łup, a rozejdziemy się w pokoju”- syknął Mistrz Złodziei.
- „To nic osobistego – przyznał rabuś – Po prostu twoi klienci nie są jedynymi, którzy chcą mieć Formułę na własność.” - powiedział odkrywając kaptur.
Przynajmniej w jednym Garrett miał rację. To była kobieta. „ Ach ta konkurencja...” -stwierdził w myślach. Nagle złodziejka uczyniła ruch ręką jakby odpędzała osę z jej ramienia. W tym samym momencie pojawiło się czterech uzbrojonych ludzi, gotowych zabić Mistrza za choćby mrugnięcie okiem. - „Chyba nie sądziłeś, że się nie przygotuję Panie Mistrzu ?”. Wtedy stało się coś, czego nawet Garrett się nie spodziewał. Przez drzwi wpadł Basso, który przez cały czas podążał jego śladami. Na taką okazję czekał złodziej. Korzystając z rozproszonej uwagi przeciwników chwycił za swój łuk i strzałą strącił świecznik wprost pod nogi strażników. W pokoju zapanowała ciemność. Kilka chwil później było już po wszystkim. Po zapaleniu pochodni najemnicy nie znaleźli Bassa, Garretta, Formuły ani swoich sakiewek ze złotem. Kilka przecznic dalej Mistrz Złodziei przekazywał swemu paserowi kartkę. Wiedział, że nie może zapytać o jej zawartość, gdyż byłoby to niezgodne z jego zasadami, lecz rozchmurzył się natychmiast, gry Basso rzucił mu sakiewkę ze złotem. „Zasłużyłeś” - przyznał z uznaniem, po czym poszedł w stronę swego biura. Garrett spojrzał na sklep zegarmistrza znajdujący się obok niego. Na zegarze znajdującym się na wystawie widniała dopiero godzina druga. „A więc noc dopiero się zaczęła” powiedział cicho Garrett i oddalił się ciemną aleją w stronę bogatej dzielnicy.

2989 znaków - Pozdrawiam.

15.03.2014 19:02
180
odpowiedz
zanonimizowany983870
1
Junior

-Zabierz go.- Rozległ się głos w ciemności.
-Niebywałe jak to łatwo przecenić czyjeś umiejętności. He he ten Garret miał być niewidzialny. To miał być profesjonalista, a tymcza …
-Zamilcz Jeff. Masz za długi język. Chyba nie chcesz skończyć tak jak Basso?
-Daj spokój Rob. Facet był sam, a w tej okolicy nawet w dzień jest pusto. O zobacz ile zdążył zwędzić.Za ten naszyjnik mógłbym żyć jak król…
-Włóż mu to do sakwy. –Powiedział wyższy wyciągając w stronę Jeffa dłoń z miedziakami.
-No coś ty zamiast dawać mu pieniądze spokojnie możesz go obrabować, szef się nie obrazi.
-Bądź cicho i rób co mówię. Pieniądze możesz sobie zatrzymać, ale wszystkie pamiątki i ten naszyjnik należą do szefa, rozumiesz.
-Phi pamiątki, masz na myśli te bazgroły i połamany wytrych?
- Wszystko co może przypominać mu przeszłość.
-Naprawdę chcesz wcielić w życie ten zwariowany plan?
-Ja tylko wykonuję swoją pracę.
- Dlaczego go po prostu nie zabijemy.
-Złodziej jeszcze nam się przyda. Przeszukałeś go już?
-Tak, ale nie znalazłem niczego interesującego, za sentymentalny to on nie jest. Dam znak chłopakom.
-Czekaj, jeszcze nie. Weź to.- Mężczyzna podał swojemu towarzyszowi czarną maskę, którą jednym szarpnięciem zdjął z twarzy Garreta. Następnie zamachnął się i uderzył nieprzytomnego w twarz łamiąc mu nos.
-No wież co, też mógłbym to zrobić.
-Siedź cicho! –Odburknął Rob pozbawiając złodzieja broni.
-Teraz jest gotowy, wołaj naszych.
Garret obudził się w karczmie. Głowa go bolała a na spuchniętej twarzy czuł zaschniętą krew.
-Nareszcie się pan obudził! A jużem myślała, że martwy. –Złodziejowi zaczęły wracać wspomnienia. Zaczął pośpiesznie przeszukiwać kieszenie. Wywracał je do góry dnem, a znalezione przedmioty układał przed sobą. Niczego nie rozpoznał.
-A czego to szuka? Chyba nie tamtego papierzyska o którym ciągle powtarza?
-Papierzyska?- Zapytał spoglądając uważnie na kobietę.
-A no. Tego o który się pobił jak już wypił czwarty kufel. –Garret dotknął obolałej głowy.
-Boli? Nie dziwota, przecie i w twarz nieźleście oberwali. Jeśliby kto inny tak się pobił to dawno by wstępu tu nimał, ale pan to bywalec stały i wstyd by było swego za drzwi. Jeno taka prośba by nie co wieczór bić się o bzdety. –Milczał.
-A bo to bzdury nie są? Jak można ludziom papiery wyrywać wrzeszcząc „Perfekcyjna Formuła”. Panie przecie to niepoważne. A kiedy posłyszał pan o śmierci mego wuja Verminusa to tak się pan uśmiechać zaczął jakoby jakie szczęście się stało. –W tym momencie ktoś zawołał „Magie” i przez okno wskoczyła kotka.
„Niemożliwe”- Pomyślał. „Czyżby wszystko co pamiętam było majakami?”. Spojrzał na siebie był brudny, niechlujnie odziany i śmierdział chmielem. Nieopodal siedział dryblas z podbitym okiem, chmurnie patrząc na złodzieja. „Czyżbym to z nim się bił?, Nie z nikim się nie biłem, przecież pamiętam dobrze wczorajszą noc. Wykonywałem robotę dla Basso, miałem zdobyć Perfekcyjną Formułę i pomogła mi w tym… tutejsza kotka. Dlaczego teraźniejszość nie zgadza się z przeszłością. Gdzie jest prawda?” Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś wskazówki. Wszystko wyglądało normalnie, nagle jego uwagę zwrócił pozostawiony przez nieuwagę nóż na szynkwasie. „Mam nóż w podeszwie.”Pomyślał i by to sprawdzić schylił się. Nóż rzeczywiście tam był. Pięknie wykonany, niewielki zupełnie nie pasujący do opowieści karczmarki. „A więc kłamie, tylko po co ktoś zadał sobie tyle trudu by mnie oszukać? Musze się stąd wydostać. Ale nie teraz. Niech myślą, że dałem się nabrać. Którejś nocy. Noc jest sprzymierzeńcem złodziei.”

15.03.2014 19:29
181
odpowiedz
Dziama123
18
Chorąży

Oto moje zakończenie (2997 znaków, bez spacji):

Obudziło go głośne szczęknięcie metalicznego zamka i chłodny powiew nocnego powietrza. Ból głowy po uderzeniu jeszcze nie ustał, na domiar złego okazało się, że jest mocno i równie boleśnie przykuty do ściany. Na jego nadgarskach oraz kostkach znajodwały się ciężkie kajdany, a w szyję wrzynała się metalowa obręcz, przytwierdzona sztywno do ściany celi. Znajdował się w niewielkim pomieszczeniu, z małym, zakratowanym okienkiem znajdującym się wysoko nad Gerretem. Pozbawiono go całego sprzętu. Nagle usłyszał drugie szczękniecie i do środka wszedł... Basso.
- Witaj Garrecie, wybacz, że nie spotykamy się w lepszych okolicznościach.
- Przyszedłeś mnie stąd wyciągnąć? Czy sprzedałeś się Straży Miejskiej? – doparł lekko zdezorientowany złodziej.
- Och, nie jesteśmy w lochu Straży, Garrecie.
- To zadanie od początku mi śmierdziało, Basso, ty psi....
- Wstyrzmaj język! – przerwał mu paser – Gildia musi jakoś utrzymywać się na powierzchni! Myślisz, że jest to takie łatwe? Całe miasto wydaje się być przeciw nam! Jestem tylko pionkiem, Garrecie. Ty też nie myślisz chyba, że jesteś jakimś tam królem złodziei? Wszyscy w tym tkwimy i wszyscy płacimy swoja cenę. Teraz twoja kolej. I zachowuj się grzecznie, masz ważnego gościa.
Do celi wszedł szczupły, łysy jegomość o siwym, krótkim zaroście i drapieżnym wyrazie twarzy. Na sobie miał długą do ziemi, biało – czerwoną szatę przepasaną sznurem. Na piersi widniał symbol – złoty młot, a z szyi zwisał mu również złoty, ciężki łańcuch, zakończony rubinowym słońcem. W dłoni trzymał świecznik, jedyne źródło światła, co jeszcze bardziej dodawało mu dostojeństwa i otaczało go dziwną aurą władzy. Wolną ręką wyjął spod poły szaty Formułę. Spojrzał na więźnia i uśmiechnął się nonszalancko.
- Proszę, proszę, pan Mistrz Złodziej, we własnej osobie... Czyżby noga się powinęła?
- Inwizytor... – Garret splunął na podłogę.
Basso podszedł i uderzył Garreta w twarz otwartą dłonią.
- Wystarczy, nie chcemy zrazić do siebie naszego gościa – machnął do pasera, aby tamten się usunął. Podszedł do więźnia i pokazał mu Formułę.
- Czy wiesz co to jest, Mistrzu Złodziei? Ta Formuła, to rozwiązanie naszych najtrudniejszych problemów. Dzięki niej uporamy się z bandą heretyków z Doków, zaprowadzimy porządek w Mieście... Dzięki niej.... – przysunał twarz do ucha Garreta i szepnął mu do ucha – Dzięki tobie...
Garret wzdrygnął się na dźwięk jego jadowitego głosu, jednak nic nie powiedział.
- Małoś rozmowny, Złodzieju. Cóż, myślę, że w nagrodę należy ci się parę wyjaśnień. Tak naprawdę dzisiaj nie pracowałeś sam. Zapewne miałeś okazję poznać Maggie. Jest naszą agentką, bardzo oddaną. Czuwała, żeby wszystko poszło tak jak powinno. I to jej zawdzięczasz tego guza, ale nie miej jej tego za złe... Gildia od zawsze służy Inkwizycji. A przy okazji kontroluje ona każdego złodzieja, kieszonkowca i rabusia w Mieście, ciebie równierz, czy tego chcesz, czy nie. Dlatego jutro oficjalnie zostaniesz stracony, za swoje przewinienia względem co bogatszych obywateli naszego miasta. Jednak, dzięki mojej łasce, zamiast ciebie zginie jakiś głupiec, którego Straż znalazła zalanego w rynsztoku, a ty pracujesz teraz dla mnie... Za godzinę przyjdzie tutaj strażnik, zapewniam cię, że będzie pijany w trupa. Już Twoja w tym głowa, jak to zrobisz.
Inwkizytor schował pieczołowicie Formułę w rękawie swojej szaty i podniósł świecznik. Podszedł do Garreta i jeszcze chwilę mu się przyglądał.
- Nie zawiedź mnie Mistrzu Złodzieju – zgasił świecę a w mroku błysnęła biel jego zębów widoczna pod chytrym uśmiechem...

15.03.2014 19:37
182
odpowiedz
fritrox
1
Junior

Garret szedł przez ciemny korytarz, gdy nagle w zakątku uliczki zauważył małe światło.Szło w jego strone wyciągnął łuk,zauważył że to strażnicy miał już strzelać ale nagle jeden strażnik zauważył go i krzyknął do pozostałych strażników.Echo rozprzestrzeniało się ponieważ budynek był wielki.Garret ogłuszył go i uciekał ale z każdej uliczki wybiegał strażnik, więc wyskoczył przez okno.Znalazł się na podwórzu uciekał ile sił w płucach ale z każdej uliczki wybiegał strażnik.Garret wkońcu się zmęczył,strażnicy go złapali.Garret trafił do lochów przez dwadzieścia pięc lat knuł jak uciec i udało mu się.

15.03.2014 20:18
👍
183
odpowiedz
zanonimizowany983882
1
Junior

Garett uciekł a słuch ponim zaginął jedyne co nie pokojiło ludzi to dlaczego dalej znikały : złoto,biżuterie oraz cenne przedmioty
Nie świadomi ludzie nie wiedzieli że Garett zapanował nad ciemnością pojoł jej sekret i stał się najbardziej tajemniczą i zagadkową osobom
w całym kraju nikt go nie widział a kto go zobaczył ginął z rąk ciemności Garetta .
Garett stał się legędą człowiekiem ciemności
gdy słuch po nim zaginoł królestwem zapanował nowy naj bogatszy ród na świecie a wszystkie jego złoto przywiezono do królestwa
Geratt wiedząc że jest władzcą ciemności postanawia poraz sotatni okraść i ród i miasto jak długo będzie żyć jego przeszłość będzie nie zapomniana
Garett staja się ostatnim z żyjących misztrzów złodżeji
-Ostatnia cenna rzecz jest moja !!

15.03.2014 20:48
184
odpowiedz
PikizAfryki
1
Junior

PERFEKCYJNA FORMUŁA
Garrett obudził się, przykuty do ściany lochów domostwa Verminusa. Chwilę potem drzwi się otworzyły i do komnaty weszły trzy postacie Maggie, Bober i nieznajomy mężczyzna, ubrany dosyć szykownie.
-Maggie, nie powinienem był cię słuchać.
-Musisz jej wybaczyć.-odrzekł nieznajomy. Nigdy nie ufaj kobietom. To by była dobra rada dla mojego zastępcy lorda Marvina, któy został otruty.
-Jak to? Przecież to był Verminus...
Tak to miało wyglądać mój drogi. Ja jestem lord Verminus, a ty dałeś się złapać w pułapkę. Wszystko co się tutaj wydarzyło miało się tak wydarzyć, ta kartka nie była prawdziwą Formułą. Chciałem, żebyś myślał, że jest, bo tak naprawdę zależało mi aby odnaleźć Basso, ale on się nie zjawił i ty teraz mi powiesz gdzie on jest! Garrett się zawahał. -Łączą nas tylko interesy. - KŁAMIESZ! -ryknął lord. Jednak możemy się dogadać. Uwolnię cię a ty mi odpowiesz na pytanie.
-Niech będzie. Na znak lorda Moose i John odpieli złodzieja.
-Basso mieszka w tawernie naprzeciwko ratusza. Na tą odpowiedź lord poderżnął gardło dziewczyny. -TY POTWORZE!- krzyknął i rzucił się na niego. Bijatykę przerwał hałas wywarzanych drzwi. Do lochów wbiegło 4 najemników oraz Basso. Szybko opanowali sytuację. -Skąd wiedziałeś, że mnie porwano w drodze na spotkanie? -Każdy paser ma swoje tajemnice... Gdzie jest Perfekcyjna Formuła? Verminusie, gadaj! Lord zaczął przeszukiwać kieszenie -Zaraz, dałem ją Boberowi, żeby schował...-BOBER! Że też nikt go nie zauważył...- krzyknął Garrett i ruszył w pościg.
Ochmistrz lorda był już kawał drogi od rezydencji, na szczęście Garrett znał Miasto najlepiej ze wszystkich mieszkańców i pędząc na skradzionym od Verminusa koniu przez dobre skróty, dogonił zdrajcę.- Bober, nawet twój pan się tego nie spodziewał. Jedziemy z powrotem do domostwa.
Niestety Mistrz Złodziei był sam, nie mógł jednocześnie prowadzić wozu i pilnować jeńca. W trakcie przejeżdżania przez most, Bober skoczył na główkę do potoku, tym samym popełniając samobójstwo.
Kiedy nadjeżdżał do rezydencji ktoś go zawołał- Garrett!-obcy głos znał jego imię. To był jeden z najemników Basso, dowiedział się, że w międzyczasie ktoś wezwał straż i Basso musiał uciec do swojej kryjówki.
Po dotarciu na miejsce Garrett zaczął: -Przed sprzedaniem ci Formuły, masz mi powiedzieć dlaczego tak wszyscy o nią walczyli. -Garrecie, Perfekcyjna Formuła jest jedną z najrzadszych przedmiotów w Mieście. Ponoć głęboko pod Miastem znajduje się podziemna metropolia wybudowana przez pierwszych Młotodzierżców. Miała być ona lepszym miejscem do życia niż nasz świat, ale została zamknięta na specjalny zamek. Wynalazca twojego mechanicznego oka znał kod i przed śmiercią go zapisał na papier, ale tylko ja uzyskałem informację gdzie się znajduje to wejście, dlatego Verminus chciał mnie schwytać. -Nie wiem czy powinienem ci ją sprzedać. W niepowołanych rękach może być zgubą dla ludzi. -Uwierz mi będzie bezpieczna, poza tym zapłacę potrójnie! Garrett był złodziejem, ale nie głupcem, dlatego przyjął ofertę. Jednak reakcja Basso przeszła wszelkie oczekiwania. Paser podszedł do kominka i spalił w ogniu Perfekcyjną Formułę.- Zdziwiony? Od początku zamierzałem to zrobić. -To dlaczego mi zleciłeś abym ją ukradł? Mogłeś wtargnąć do rezydencji Verminusa z najemnikami i ją zniszczyć! -Po prostu musiałem mieć przynętę, dlatego zleciłem to tobie. Po tej rozmowie Garrett podziękował i wyszedł, myśląc: -Każdy paser ma swoje sekrety, o których lepiej nie wiedzieć, ale kim byliby bez nich złodzieje?

linki do zdjęć:
Garrett w lochu:
https://imageshack.com/i/n6adpuj
Verminus i spółka:
https://imageshack.com/i/2hftp6j
Jej życie za informację:
https://imageshack.com/i/jjrc6tj
Maggie umiera:
https://imageshack.com/i/0w9lpwj
Drużyna Bassa:
https://imageshack.com/i/mh24jmj
Pościg za Formułą:
https://imageshack.com/i/5jlmlzj
Przyłapany Bober:
https://imageshack.com/i/m95taej
Perfekcyjna Formuła w ogniu:
https://imageshack.com/i/goeln1j

15.03.2014 21:47
185
odpowiedz
kosa991
4
Junior

Przewijające się obrazy. Chłopiec wspinający się na drzewo. Chłopiec patrzący na śmierć mężczyzny. Patrząc na jego załzawione oczy nasuwa się myśl, że człowiek ten był dla niego kimś bliskim.

Mężczyzna obudził się. Ech, znowu wspomnienia – pomyślał - Wspomnienia powracające we śnie. Wspomnienia, których później nie pamiętam... Monolog został przerwany, gdy Garrett przypomniał sobie, że przed chwilą otrzymał cios w głowę tępym narzędziem. Chwila okazała się dwoma godzinami. Złodziej wstał, otrzepał się i sprawdził, czy wszystkie części ciała są na swoim miejscu i wyruszył ulicą przed siebie. Czuł, że nie powinien zostawać zbyt długo w tym miejscu.

Już po chwili zobaczył idącego z naprzeciw Bassa. Paser był wyraźnie zaniepokojony. Czyżby już wiedział co się wydarzyło? Garrett zobaczył umówiony znak: tu jest niebezpiecznie, spotkajmy się jutro. Złodziej miał już odejść do swojej kryjówki, gdy nagle cień kładący się na ścianie pobliskiego budynku zwrócił jego uwagę. Był bowiem identyczny jak kontur postaci, którą zapamiętał jako ostatnią przed utratą przytomności. Inny człowiek nie zauważył by tego, a nawet jeśli zauważyłby to nie zwróciłby na to uwagi. Ale Garretta nie na darmo nazywano mistrzem złodziei. Właścicielka cienia, kobieta, której bohater nigdy wcześniej nie widział, miała minę jakby zobaczyła trupa. Żywego. Szybko jednak zorientowała się w sytuacji i zaczęłą uciekać. Mimo, że Garrettowi nadal szumiało w głowie, jego lata praktyki pozwoliły mu podjąć szaleńczą gonitwę, która szybko przeniosła się z wąskich zaułków na balkony i dachy. W pewnym momencie kobieta gdzieś zniknęła. Garrett zauważył fragment dachu wykonany z jakiegoś śliskiego materiału. Spochmurniał i spojrzał w dół, wiedząc co tam zobaczy. Ostrożnie zszedł na ziemię i przeszukał kieszenie kobiety. Tak jak się spodziewał, znalazł tam nieszczęsną formułę. Nie ucieszył się. Chciał nie tylko odzyskać formułę, ale wiedzieć też kim była ta kobieta.

Następnego dnia zgodnie z umową zjawił się w biurze pasera, który natychmiast wykrzyczał nowinę. -Wiem co się wczoraj stało! - Spokojnie, ochłoń trochę. - odpowiedział Garrett. - Też mam coś ciekawego, ale proszę, mów pierwszy. - Basso wziął łyk wody i zdecydowanie spokojniejszym głosem powiedział – Mówi ci coś nazwisko Edward de Rosso? Pewnie nie. To przyjezdny, który pojawił się tu niedawno, razem z dużymi pieniędzmi. Co cię zapewne interesuje to on jest zleceniodawcą na formułę. - No dobrze. I co z tego? Nigdy nie mówiłeś mi nic o zleceniodawcach. Co to ma z tym wspólnego? - Ech... Myśl Garrett! Choć rozumiem, że z takim guzem na głowie myśli się trudno. Więc słuchaj uważnie. Otóż człowiek ten próbował nas oszukać. Wymyślił sobie, że wykorzysta cię do najtrudniejszej części planu, czyli wykradnięcia formuły. A później weźmie ją sobie bez zapłaty. - Tego się nie spodziewałem - westchnął Garrett – Rozumiem, że z tym panem nie robimy już interesów? - A co niby moglibyśmy mu zaproponować? Przecież straciliśmy for... - Basso urwał, patrząc na kartkę, która naglę pojawiła się w rękach złodzieja – Skąd to masz?!- Odzyskałem, choć łatwo nie było. Czy twoi informatorzy powiedzieli ci, jak się nazywała się osoba, która mnie ogłuszyła? - Nie, nic mi o tym nie wiadomo.

Miesiąc później wybuchła afera, związana ze sprawą zniknięcia kolekcji obrazów należących do niejakiego Edwarda de Rosso, który niedługo potem popełnił samobójstwo, nie zobaczywszy nigdy wymarzonej formuły. Trafiła ona do tego, kto dał najwięcej. A imię tajemniczej złodziejki zostało zapomniane na zawsze...

15.03.2014 23:03
186
odpowiedz
MRDILLON
2
Junior

Mechaniczne oko otworzyło się, tworząc szkaradną zieloną poświatę. Pierwsze co zarejestrowało to lśniące punkciki umiejscowione gdzieś bardzo wysoko – to gwiazdy - dotarło do zamglonego umysłu Garretta. Złodziej sięgnął dłonią by przetrzeć drugie oko, jednak poczuł blokadę, był skrępowany.
- Patrzcie no, śpiąca królewna właśnie się obudziła - powiedziała kobieta, siedząca naprzeciw Garretta. Umysł złodzieja powracający z mroków otępienia szybko ocenił sytuację: znajdował się na łodzi, pewien jegomość pieczołowicie wiosłował w kierunku wynurzającej się z mgły wyspy, a jego towarzyszka spoglądała wprost w oczy Króla Złodziei. Maggie. ‘’Jak mogłem być tak naiwny i zaufać panience z Ukwieconego Domu’’ – pomyślał Garrett.
- Dałam ci Formułę, tylko dlatego by móc ją później w łatwy sposób odebrać i załatwić cię na amen. Nic do ciebie nie mam, ale nie pozwolę by złoto uciekło mi sprzed nosa.
- Dlaczego jeszcze mnie nie zabiliście? – zapytał Garrett.
- To byłoby za łatwe. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Matt podsunął mi ciekawy pomysł – odpowiedziała kobieta, obdarzając swoją ofiarę szelmowskim uśmiechem.
Milczący Garrett spojrzał w kierunku wyspy, natychmiast przez jego ciało przebiegł dreszcz. Zbliżali się do zakładu dla obłąkanych, tylko Mad Matt mógł wymyślić coś tak okropnego. Wkrótce łódź dobiła do celu. Cała trójka zmierzała długimi, zniszczonymi schodami prowadzącymi do mrocznego budynku.
- To tutaj dorastałeś Matt? – uśmiechając się pogardliwie zapytał Garrett.
- Stul pysk! – krzyknął Matt i popchnął rabusia.
Po chwili byli już w środku. Wnętrze było nad wyraz przerażające. Unosił się tu zatęchły zapach, po ziemi walały się nieznane przedmioty, a wszystko to zostało zalane przez blade światło księżyca. Nagle martwą ciszę przecięły opętańcze jęki.
- Słyszysz to? Za niedługo do nich dołączysz złodzieju. Zabijemy cię, a twój duch już na wieki będzie błąkał się po tym miejscu, wyjąc i prosząc by to się wreszcie skończyło – odparł Matt wyraźnie podekscytowany.
Garrett właśnie miał zabrać głoś, kiedy to obok nogi Maggie pojawił się kot Lorda Verminusa trzymający coś w pyszczku. Oprawcy wybuchnęli paskudnym śmiechem.
- A ten tu skąd? – zapytał Matt radosnym tonem.
- Ten leniuch musiał urządzać sobie drzemkę na łodzi, a niech mnie, że też go nie zauważyliśmy – powiedziała kobieta.
Zwierzak bezceremonialnie minął Maggie i rzucił swą zdobycz tuż pod nogi Garretta. Był to kwiat maku. Złodziej poczuł jak czas się zatrzymuję, jego wzrok się wytężył, a więzy, które już wcześniej rozpracowywał z łatwością puściły. Wydarł Mattowi sztylet i klingą rąbnął go w głowę. Ten opadł bezwładnie. Maggie zaczęła się wycofywać, jednak bezskutecznie. Nieznana siła podniosła ją i wciągnęła w głąb izolatki. Drzwi zamknęły się.
Garrett usłyszał dochodzący zza nich dziecięcy głosik:
- Pobaw się ze mną – a następnie przerażający krzyk Maggie.
Nie bez powodu pomyślał o Lauryl, duchu dziewczynki, która niegdyś spotkał. Być może to jej sprawka. Nie tracąc czasu podniósł kota oraz Formułę, która wypadła nieszczęsnej kobiecie i szybkim krokiem opuścił to przeklęte miejsce. Kiedy już wypłynął spojrzał na opatulonego workami lnianymi kota i powiedział: ’’Zawód złodzieja, tylko na pozór wydaje się łatwy, prawda?’’.
Krzyk Maggie jeszcze przez chwile unosił się powietrzu, po czym został zastąpiony posępnym śpiewem kruków. A potem była już tylko cisza, łagodny szelest wody. Kot ponownie zasnął, a sam Garrett leniwie wiosłował w kierunku miasta, oczami wyobraźni widząc kolejne łupy.

Serdecznie witam, moja praca liczy sobie 2980 znaków.

15.03.2014 23:08
187
odpowiedz
zanonimizowany983930
1
Junior

Moja wersja:

Potrząsanie przywracało go stopniowo do stanu świadomości. Najpierw skrystalizował się potworny ból z tyłu głowy, następnie dopiero zaczęły napływać dźwięki, a jako ostatni zmaterializował się obraz trzęsącego nim Bassa.
- No nareszcie! Co się stało? Gdzie Formuła?!
- Dzięki, że się o mnie troszczysz – skrzywił się Garrett, próbując mruganiem odgonić mroczki sprzed oczu – Formułę zabrała Twoja dziewczyna – skrzywił się jeszcze bardziej, macając ogromnego guza.
- Jaka dziewczyna?! Co ty bredzisz?
- No, ta od ‘ubezpieczania’, Maggie, mieszka u Verminusa – ‘świętej pamięci’, dodał w myślach, wstając, wspomagany ręką Bassa. Świat wciąż kołysał się lekko.
- Nie znam żadnej Maggie! Jak ona wyglądała?
-Wysoka blondynka, ciemne oczy? – głos stracił trochę na pewności – wiedziała o Formule, czekała na mnie…
- Anett – przecedził przez zęby Basso – Zabójczyni. Sympatyzuje z Młotodzierżcami, a specjalizuje się w wyznawcach Szachraja.
- Verminus nie żyje, otruła go. A teraz wyjaśnij mi o co chodzi z tą Perfekcyjną Formułą, dlaczego jest taka ważna i czemu wszyscy chcą ją mieć.
- Nie tutaj. Pogadamy u mnie.

Półmrok biura Bassa w jakiś dziwny sposób uspokajał Garretta, który zajął miejsce przy stole – Formuła – przypomniał.
- Ano Formuła… - zastanowił się Basso – Nikt nie wie za bardzo czego to jest formuła. Mówią że jakiegoś materiału mocniejszego niż żelazo, lżejszego niż pierze, inni że nie wykrywalnej trucizny, jeszcze inni że napoju dodającego siły… Teorii jest wiele, ale jedno jest pewne – wiele osób dałoby sobie rękę uciąć, żeby ją zdobyć.
- A Maggie? – poczuł lekkie ukłucie zranionej dumy, gdy wymawiał to imię. Tak się podejść jak jakiś szczeniak…
-Mówisz o Anett? Niezła z niej aktorka. Pewnie jej głównym celem był Verminus, a Formuła, to taka dodatkowa premia…
Garrett zastanawiał się tylko przez chwilę, ale i bez tego wiedział co by zrobił. Dowie się o co chodzi z tą Formułą. Znajdzie ją, a wtedy wszystko mu wytłumaczy. W końcu okradła złodzieja! Uśmiechnął się.
- Wiesz, gdzie mogę zacząć jej szukać?...

15.03.2014 23:19
188
odpowiedz
MRDILLON
2
Junior

Przy okazji chciałbym też wyjaśnić pewne kwestie. Oczywiście wierny fan serii bez problemu zrozumie bez moich objaśnień ;)
Kwiat Maku - W najnowszej odsłonie Thief'a dzięki tej roślince nasz bohater uzyskuje super koncentrację, która umożliwia wykonywanie niektórych czynności szybciej, sprawniej.
Duch Lauryl - mowa tu oczywiście o duchu dziewczynki spotkanej w Przytulisku - zakładzie dla obłąkanych, który niegdyś był sierocińcem (Thief: Deadly Shadows). Została zamordowana i jej duch nie mógł stamtąd uciec, ponieważ między innymi została tam jej krew, w ten sposób ten zakład ją ''pamiętał''. W taki oto podobony sposób właśnie Mad Matt i Maggie chcieli pozbyć się Garretta na amen ;)

Niestety przeoczyłem i pominąłem pogrubienie jednej kwestii dialogowej, mam nadzieję, że to nie problem. Pozdrawiam, życzę wszystkim powodzenia ;)

15.03.2014 23:23
189
odpowiedz
MvP8
7
Legionista

Garrett obudził się w ciemnym, mrocznym miejscu, lecz jego pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Doskwierał mu głęboki ból głowy. Złodziej złapał dwiema rękoma swoją głowę. Podnosząc się z podłogi spostrzegł, iż zostały mu zabrane wszystkie przedmioty służące do walki w tym łuk i pałka oraz zabrana została mu formuła, ta formuła na którą tak ciężko zresztą pracował. W tym momencie Garrett zaczął zastanawiać się kim mógł być cień, który został przez niego zauważony przed stratą przytomności. Po chwili domyśleń był już prawie pewien... to prawdopodobnie była Maggie, ta dziewczyna, która mu pomogła w zlikwidowaniu Lorda Verminusa, bynajmniej cień do niej pasował. Garrett tylko pomyślał jak ludzie mogą być dwulicowi. Rozglądając się po miejscu swojego uwięzienia Garrett z niepokojem sprawdził czy ma w swojej kieszeni schowany wytrych. Na szczęście dla niego, wytrych tam był. Złodziej szybko go chwycił. Po cichu otwierając drzwi ujrzał strażnika stojącego przy wejściu do jakiegoś pomieszczenia, oraz nieoczekiwanie usłyszał głos swojego pasera Bassa.
- Świetna robota Maggie, jestem z ciebie bardzo dumny i ta formuła.
- To była banalna robota, ale czy jesteś pewien, że go dobrze uwięziłeś, lepiej żeby Garrett się zbyt szybko nie obudził. - odrzekła Maggie.
- Stamtąd nie da się uciec, a trzasnęłaś go na tyle mocno, że nie obudzi się przez następne 1000 lat. - Basso zaczął się szyderczo śmiać.
- Co do formuły, oto ona.
- Ach, jakie to wspaniałe trzymać we własnych rękach taki skarb.
- A moja zapłata?
- Proszę oto ona. Pełne 1000 sztuk złota. Reszta w swoim czasie.
- Jak to? Tylko 1000 złota? Umawialiśmy się na 2000 tysiące złota i miały one do mnie trafić dzisiaj.
- Nie i koniec - Stanowczo odpowiedział Basso.
Natomiast Garrett podsłuchując rozmowę był już przekonany o spisku ze strony Maggie. Ale dlaczego Basso? Nawet jego wierny paser go zdradził. W tym czasie złodziej spojrzał się jeszcze na strażnika i poczuł złość jak nigdy do tej pory. Garrett tylko czekał i pomyślał.
- Nawet gdybym chciał coś zadziałać nie mam broni. Za chwilę jednak pewna myśl mu przyszła do głowy.
- Mój sztylet, może go nie zabrali? - Mruknął pod nosem złodziej. Garrett po chwili poszukiwań znalazł upragniony sztylet , który był schowany w bucie (ot, dobra kryjówka) spojrzał jeszcze na strażnika i los chciał aby w tym momencie właśnie schodził po schodach. Gdy Garrett upewnił się, że nikt nie pilnuje wejścia do pokoju w którym znajdował się jego paser i Maggie szybko wszedł do pomieszczenia i powiedział jedno jedyne słowo w stronę zaskoczonego Bassa ,,Żegnaj". Jego sztylet wbił się w klatkę piersiową Bassa, a plama krwi w szybkim tempie zalała jego pokój, Garrett wziął formułę i ze szyderczym uśmiechem spojrzał się na Maggie.
- Proszę cię nic mi nie rób, ja tego wcale nie chciałam zrobić. - Powiedziała przerażona Maggie zamykając oczy.
- Ale to zrobiłaś - Odrzekł Garrett.
Maggie była już pewna, że nie dożyje następnej minuty, gdy usłyszała z ust Garretta słowa
- Pamiętaj ze mną nigdy nie wygrasz. Tym razem oszczędzę ci życia, ale pamiętaj będę miał cię na oku do końca mojego życia - Odpowiedział spokojnym tonem Garrett.
Gdy Maggie otworzyła oczy zauważyła tylko przybiegającego właśnie strażnika, otwarte okno i zalanego w kałuży krwi Bassa, ani formuły ani Garretta już tam nie było...

Do tego parę rysunków dotyczących opowiadania

Garrett z obolałą głową
http://imageshack.com/a/img18/8260/ekxv.jpg
Złodziej otwiera kraty wytrychem
http://imageshack.com/a/img845/9053/jjmx.jpg
Rozmowa Bassa z Maggie, Garrett podsłuchuje
http://imageshack.com/a/img691/2042/wbm4.jpg
Śmierć Bassa
http://imageshack.com/a/img197/6772/p9hg.jpg
Rozpacz Maggie, Garretta już nie ma...
http://imageshack.com/a/img841/5130/c1ox.jpg
Cokolwiek masz, jest już moje - Thief
http://imageshack.com/a/img30/2549/pkhd.jpg
Wszystkie rysunki zostały wykonanie ręcznie, rysunek z śmiercią Bassa jest zrobiony na dwóch kartkach
Napis cokolwiek masz, jest już moje THIEF został wykonany z kuleczek z bibuły natomiast litery H i E w słowie Thief zostały namalowane farbą

15.03.2014 23:52
SienaOne
190
odpowiedz
SienaOne
1
Junior

Pisanie o tym, że Garrett został porwany przez Maggie nie ma sensu, przecież mogła to zrobić, gdy weszli do pokoju lorda, a za nimi (po czasie) weszło dwóch strażników. Czterech osób znających jego sztuczki raczej by nie pokonał… Paser też nie, bo po co miałby niszczyć swoje źródło dochodów? I czy człowiek o wadze 120kg umiałby się podkraść do złodzieja? Jedyne kto mógłby go porwać to straż miejska, żeby go wtrącić do lochów, odciąć rękę lub powiesić pięknym rankiem za liczne kradzieże i napaści :)

16.03.2014 00:02
SienaOne
191
odpowiedz
SienaOne
1
Junior

Na ostatnim zdjęciu zilustrowana jest kobieca ręka wykradająca dokument i to właśnie mi nie dawało spokoju. Pierwsza myśl to Maggie, ale ona nie miała motywu i raczej nie ściągałaby swojej czarnej rękawiczki po łokieć, by sięgnąć po magiczną karteczkę. Dlatego wymyśliłem sobie, że jest to ręka Poganki, która z ziomkami pobiła Bassa i dowiedziała się od niego, gdzie szukać złodzieja formuły, ażeby ją odzyskać. Chociaż mogłaby to być też wyznawczyni Mistrza Budowniczego (kolor paznokci by się zgadzał), która zamawiała formułę, ale odechciało się jej płacić, albo przegrała zapłatę w kości. :)

16.03.2014 00:33
SienaOne
192
odpowiedz
SienaOne
1
Junior

2996 znaków bez spacji, 508 wyrazów, 11 gafik i ponad tydzień roboty ; )
"Cień człowieka wykradającego mu dokument był ostatnią rzeczą, którą złodziej zapamiętał, zanim stracił całkowicie przytomność."

http://imageshack.com/a/img594/8960/946u.jpg
Nie wiadomo, czy to twarda czaszka Garretta, czy nieumiejętność posługiwania się bronią obuchową, ale jeden z tych faktów sprawił, że nasz złodziej ocknął się po niedługim czasie od ataku. Zakłopotany podnosząc się z zimnego, brukowego podłoża, zauważył niewielką ilość błota, nie pasujące do bogatej dzielnicy miasta, w której się znajdował. "Wyznawcy Szachraja..." myśl nasunęła się instynktownie, mimo słodkiego bólu, który odczuwał pomiędzy uszami. „Co oni knują?" ta sprawa nazbyt zainteresowała bohatera, ażeby nie zaspokoił ciekawości, sprawdzając dokąd zaprowadzą go ślady.
W czasie drogi, różne motywy krążyły w jego głowie, nie dając mu chwili spokoju. "Sądzili, że zabiją mnie pałką?" pomyślał szyderczo "albo nie chcieli mnie zabić... mają jakieś plany wobec mnie?".
Podążając wzdłuż śladów, zauważył w ciemnym kącie mocno obitego i półprzytomnego Basso.
http://imageshack.com/a/img843/1965/8xx6w.jpg
Podbiegł i zapytał, by upewnić się w swoich przekonaniach.
- Poganie?
- Tak. – odpowiedział ciężko i oparł się plecami o ścianę.
- Źle cię oceniłem.
- C-co?
- Jednak niechętnie wyjawiasz tajemnice handlowe
(gdzie szukać złodzieja formuły).
Paser uśmiechnął się lekko i unosząc siną rękę w kierunku starej, wyschniętej studni w cichej części miasta, powiedział:
- Jeśli chcesz, możesz ich tam znaleźć... ich i tą całą formułę, na którą „złożyli zamówienie” Młotodzierżcy.
http://imageshack.com/a/img824/3560/jpa2.jpg
Garrett skinął głową jakby w podzięce, przypatrzył się zharatanej twarzy pasera i rzucił cynicznie
- Do wesela się zagoi.
Następnie ruszył we wskazane miejsce, trzymając się cienia, by uniknąć niemiłego spotkania z idącą w stronę leżącego mężczyzny strażą miejską.
http://imageshack.com/a/img545/4186/akkw.jpg
Gdy zbliżył się do celu, bez zastanowienia wskoczył do środka. Było tam starannie wyżłobione przejście o wygładzonych, błotnistych ścianach, prowadzące do podziemi, gdzie zebrało się grono fanatyków przyrody.
http://imageshack.com/a/img208/7717/66ww.jpg
Mimo, iż znajdowało się tam tylko jedno, przygasające już ognisko, było jasno jak podczas pełni księżyca w bezchmurną noc. Źródłem światła był kryształ, coś jakby wielki, oślepiający szmaragd, w samym środku, dopiero co zasadzonego drzewa. Poganie stali w okręgu, a jeden z nich wyciągnął dokument i rozpoczął czytanie. „To Dyan… i Formuła!” zauważył Złodziej.
http://imageshack.com/a/img593/4817/wfg2.jpg
Opanowała go frustracja, gdyż odzyskanie zguby było niemożliwe. W jaskini nie było ani kawałka cienia, ani jednego przedmiotu, czy kamienia, za którym mógłby się schować, więc tylko patrzył z ciekawością.
http://imageshack.com/a/img600/895/xwwv.jpg
Tekst brzmiał niezrozumiale dla bohatera, natomiast roślina z każdym wypowiadanym zdaniem rosła i zakwitała coraz bardziej, aż do ostatniego słowa. Wtem kobieta uśmiechnęła się z zadowoleniem, zgniotła formułę i cisnęła ją w tlące się ognisko. Wiedząc o obecności Garretta, zwróciła się do niego tymi słowami:
- Od tej pory, jeśli będziesz wypuszczał codziennie jedną ze swoich żywiołowych strzał w naszą roślinę, uznamy cię za wartościowego sojusznika.
http://imageshack.com/a/img545/2318/cfae.jpg
Bohater nic nie odpowiedział. Wyciągnął ognistą strzałę, naciągnął cięciwę i wystrzelił w drzewo. W momencie eksplozji ognia, roślina wydała piękne, żółtoczerwone kwiaty „warto by było wspomnieć o tym Młotodzierżcom i Strażnikom” – pomyślał zmieszany złodziej.
http://imageshack.com/a/img43/8146/46ly.jpg
„Może będą mieć dla mnie jakieś opłacalne zadania… Wybiorę się do nich, ale nie teraz, stanowczo nie dziś… to była długa i… dziwna noc”. Po chwili zastanowienia wymknął się z podziemi, a następnie zniknął gdzieś w cieniach miasta, zmierzając prawdopodobnie w stronę swojego domu, by odpocząć i przemyśleć dzisiejszą sytuację. W końcu jest tylko człowiekiem - mistrzem złodziejskiego fachu, ale wciąż człowiekiem.
http://imageshack.com/a/img809/3176/o8ey.jpg
http://imageshack.com/a/img811/5103/8va9.jpg

16.03.2014 10:19
193
odpowiedz
Mixthoor
11
Legionista

Spowity mrokiem loch, w którym się znalazł, do złudzenia przypominał cele Więzienia Rozpadlin. Po ostatnim pobycie jednak wiele się zmieniło. Strugi lodowatych kropel wody obficie spływały po ścianach, metalowe kraty okryła już rdza, zaś w powietrzu czuć było stęchliznę i nieprzyjemny odór współwięźniów, którzy o higienie zmuszeni byli zapomnieć. Przewracając się na bok, złodziej nadział się dłonią o coś ostrego. Uroniwszy kilka kropel krwi, Garrett wytężył wzrok i ujrzał stertę ludzkich kości. Nim zerknął bliżej, do krat podszedł znajomy jegomość. Nie wypowiadając krzty słowa, Steve z lekkim uśmiechem w kącikach ust i pogardą padającą wprost z fałszywych oczu, które rozświetliły płomienie trzymanej pochodni, przystał na chwilę przy celi. Nacieszywszy oczy, odwrócił się na pięcie, szyderczo śmiejąc się. W blasku światła Garrett rozpoznał czwarty blok więzienny. Jego ciemnica była dawnym miejscem przetrzymywania Kusego. Leżące kości z pewnością należały do tego łachera. Nie wyczekując ni chwili dłużej, Garrett chwycił dwie drobne sztuki, złamał je i prowizorycznymi wytrychami począł otwierać spowity czasem zamek. Konfrontacja mistrzowskich umiejętności z mechanizmem Młotodzierżców nie trwała długo. Krótkie skrzypnięcie krat nie zbudziło śpiącego u góry strażnika. Także pozostali więźniowie pozostali obojętni na chwilowy zgrzyt, który umilkł równie szybko. Ich agonia i cierpienie, wewnętrzna walka z bólem i dopadającym szaleństwem, była jedyną rzeczą, jaka im pozostała. W pewnym momencie jęki dogorywających i pozbawionych nadziei przeszył przerażający krzyk z sąsiedniego pomieszczenia. Służyło ono onegdaj Młotodzierżcom jako sala tortur. Z pewnością nowy posesor potrafił wykorzystywać atuty pozostawionych tam narzędzi. Ignorując błagalne wołania o pomoc z naprzemiennymi archaiczni bluzgami, Garrett odwrócił się w kierunku korytarza prowadzącego wprost do dawnej fabryki Zakonu Młota. Była to jedyna rozsądna droga na powierzchnię. Błyskawicznie przemykając w plamach światła, pozostając w ciągłej symbiozie z mrokiem, wytężając koci wzrok i nietoperzy słuch, złodziej zdołał ominąć kilkoro nierozgarniętych strażników. Dawną potęgę Młotodzierżców zbezczeszczono, tworząc składnicę mniej wartościowych przedmiotów. Piece usunięto, kraty wyłamano, a niemalże w każdym wolnym kącie pozostawiono skrzynie z odzieżą i narzędziami. Zapewne wartościowe dobra przechowywano w dawnych barakach.

Ku uciesze kres ucieczki był już bliski. Przed złodziejem czekała przeprawa przez nawiedzoną kopalnię. Jednak nie były te same tunele, których Garrett swego czasu zaszczycił swą obecnością. Mrok był gęstszy i przytłaczający. Niemal oplatał swymi mackami ciało, próbując jednocześnie przedrzeć się do jeszcze trzeźwo myślącego umysłu. Wszechobecna cisza nie wróżyła ni dobrego. Żadnego światła, ni dźwięku. Na nieproszonego gościa czaiło się coś nieznanego...

16.03.2014 10:33
194
odpowiedz
Mixthoor
11
Legionista

Zachęcam również do udziału w artystycznym konkursie polskiego forum społeczności wokół Garretta i jego uniwersum. Detale pod: http://www.thief-forum.pl/viewtopic.php?f=6&t=6154

16.03.2014 12:01
195
odpowiedz
Kat99D
2
Junior

Brukowe Ciemnice wyglądały posępnie i zapewne tak samo ponuro jawiły się teraz, jak i w chwili ich wybudowania ponad 300 lat temu. A jakże by inaczej, miały w końcu być gorzkim domem dla niegodziwych ludzi, hotelem dla morderców, gwałcicieli i złodziei.
Szare ściany i pokryta zatęchłym sianem podłoga były tym, co jako pierwsze ukazało się Garrettowi. Sekundę, może dwie później do jego umysły doszedł impuls analizujący dane wdychanego powietrza – zastałego i wilgotnego, pachnącego nieprzyjemnie szczurzymi odchodami i ludzkim moczem. Jak uroczo, Garrett, jak uroczo...
Mężczyzna podniósł się, czując nieprzyjemną wręcz lekkość i uporczywy, tępy ból głowy. Smukłe palce potarły potylicę, wyczuwając delikatne rozcięcie i zakrzepłą w dotyku krew, a gdy ręka powoli przejechała od ramienia do klatki piersiowej Garrett z niezadowoloną miną stwierdził, że pozbawiony został całego swojego oręża – od składanego łuku i wielofunkcyjnych strzał, aż po najdrobniejsze ostrza, ukryte zazwyczaj tu i ówdzie w zakamarkach jego stroju.
Nie podobało mu się to – ani jego nowe lokum, ani brak broni, ani tym bardziej nieprzyjemny ból głowy.
Robota u Verminusa wcale nie była taka banalna, właściwie może nie chodziło o samą robotę, jak o jej zakończenie. Jak mógł być aż tak nieostrożny? Zaatakowany w ciemnej uliczce, roztargniony i zamyślony stał się łatwym celem, zbyt łatwym, a niech to! Karą za takie głupie niedopatrzenia był pobyt w więzieniu, do tego najlepszym, jakim aktualnie mogło pochwalić się Miasto.
- Ciężki poranek, co nie?
Mistrz złodziejskiego fachu uniósł nieco głowę i zmrużył oczy. Na korytarzu co jakiś czas paliły się pochodnie, oświetlając mroczne wnętrza Brukowych Ciemnic, ale pech lub szczęście sprawiło, że idealnie przed celą Garretta nie było żadnego źródła światła i to stamtąd, a jakże by inaczej, dobiegało pytanie.
- Poniekąd – odparł, podchodząc do krat. – Cóż sprowadza taką mademoiselle do takiego miejsca? Raczej nie piękne widoki i zapierający dech w piersiach krajobraz.
- Nie wiem jak tobie, ale mnie osobiście brak tchu – parsknęła cicho kobieta, nie wychylając się jednak z mroku nawet o milimetr. – Powiedzmy, że potrzebuję nieco twojego złodziejskiego talentu, Garrecie.
- Chwilowo jestem – zaczął cichym, acz rozbawionym głosem – odrobinę niedostępny.
- Nonsens – stwierdziła kobieta, a wraz z jej jednym, pewnym słowem zamek kraty szczęknął cicho i same odrzwia otworzyły się szeroko. – Zabierz swoje rzeczy – przed złodziejem upadł tobół z jego sprzętem – i chodź. Nie mam zbyt wiele czasu, mistrzu złodziei.
Mężczyzna pochylił się pakunkiem i sprawnie zaczął wkładać swoje narzędzia w należne im miejsca przy własnym stroju. Przez cały ten czas znajdował się w korytarzu i choć bardzo starał się dostrzec, kim jest jego tajemnicza rozmówczyni, postaci jej nie mógł oddzielić od mroku przy ścianie.
- Kim jesteś? – zapytał, mocując ostatnie noże przy pasie. – I czego pragniesz?
- Nazywają mnie Nienazwaną i może niech już tak pozostanie, Garrecie. Przed tobą znajduje się dwóch strażników, którzy znajdą cię za około piętnaście sekund, jeśli nie ruszysz się i nie zaczniesz być duchem, mój drogi. Spotkamy się w kamieniczce numer 13 w Południowej Dzielnicy. Tam dowiesz się, czego potrzebuję i czego od ciebie wymagam. A teraz... idź.
Mężczyzna zmrużył nieco oczy i stopą pchnął drzwi własnej celi, które szczęknęły z zamkiem. Zza rogu wyłonił się pierwszy strażnik, a Garrett dopadł cienia przy ścianie w ostatniej chwili. I jak się okazało w mroku tym był właściwie on jeden sam.

16.03.2014 12:06
196
odpowiedz
Infernal1010
5
Legionista

''Pisanie o tym, że Garrett został porwany przez Maggie nie ma sensu''

Nie jest to zupełnie bez sensu, Garrett to człowiek, który zrobi wszystko, tylko by osiągnąć swój cel, a tym razem jego zadaniem była Formuła. Kobieta mogłaby ucierpieć w starciu Garretta ze strażnikami bowiem Złodziej na pewno nie poddałby się bez walki. Po co ryzykować? Jeśli można było spokojnie dać mu Formułę i później znienacka mu ją odebrać. Maggie to także postać, która przywiązuje dużą wagę do rzeczy materialnych, więc to też może świadczyć, że właśnie ona wykradła Formułę nieprzytomnemu Garrettowi. Ponadto Maggie miała czerwone paznokcie ;)

16.03.2014 12:33
197
odpowiedz
zanonimizowany979494
1
Junior
Image

Garretta obudził intensywny dźwięk uderzania kluczem o kraty celi, w której jak się okazało, został zamknięty. Powoli podniósł się z zimnej podłogi. Ból głowy był nie do zniesienia, przed oczami cały czas miał mroczki, ale mimo to jego ręka odruchowo powędrowała ku ukrytej kieszeni, w której powinna znajdować się pałka, lecz niestety jej tam nie było.
- Muszę się stąd jak najszybciej wydostać – pomyślał Garrett.
Rozejrzał się po celi w poszukiwaniu czegoś co by mu w tym pomogło, lecz niczego nie znalazł. W tym wypadku pozostało tylko jedno wyjście.
Błyskawicznie rzucił się w stronę wejścia do celi. Dwoma susami pokonał odległość dzielącą go od strażnika. Wyszarpnął mu klucz, którym ten cały czas wystukiwał, irytujący już złodzieja, rytm, po czym szybkim, celnym ciosem w grdykę posłał klawisza na ziemię zanim ten zdążył wydać z siebie choćby najcichszy dźwięk. Złodziej szybko wydostał się z lochu. Kiedy podszedł do strażnika żeby go przeszukać, zauważył, że pilnował go nie kto inny jak Bober.
- Niewinna duszyczka? Dobre sobie – powiedział włamywacz i kopnął stygnące zwłoki nieszczęśnika.
W jego kieszeniach znalazł sztylet i pomiętą karteczkę, z której dowiedział się, że za jego porwaniem stała Maggie. Fala złości przetoczyła się przez jego oblicze, ale, jak przystało na zawodowca, szybko się opanował.
- Jeszcze się policzymy - obiecał.
Obejrzał całą salę i stwierdził, że najlepszą możliwą drogą ucieczki jest okno. Podkradł się do niego i ostrożnie wyjrzał. Od widoku który rozpościerał się z okna dostał zawrotów głowy. Okazało się że jego więzienie znajdowało się w wierzy, a do ziemi miał jakieś dziesięć metrów. Garrett wziął głębszy oddech, dla uspokojenia, po czym złapał się parapetu i delikatnie opuścił szukając oparcia dla nóg. Kiedy znalazł już pewne punkty oparcia zaczął powoli schodzić po ścianie na niższe piętro gdzie znajdowała się sypialnia Valentin’a, którą teraz przejęła jego morderczyni.
Gdy dotarł do odpowiedniego okna otworzył je delikatnie, przeszedł przez nie i schował się za ciężką zasłoną, która oddzielała go od pokoju. Już miał zamiar wyjść z za niej i wbić Maggie sztylet między żebra, kiedy usłyszał cichą rozmowę dobiegającą z wnętrza pokoju.
- Nie przejmuj się, on już nie będzie sprawiał problemów.
- Zabiłaś go? – ku zaskoczeniu Mistrza Złodziei drugi głos należał do jego pracodawcy i informatora Bass’a
- I ty Brutusie? – zapytał w myślach Garrett i słuchał dalej
- Nie, jest zamknięty w lochu. Nie jest w stanie uciec.
- Jeśli tak uważasz to jeszcze go dobrze nie znasz, ale to już nie mój problem. Mam to czego chciałem. Tu jest twoja zapłata. Tyle ile się umawialiśmy. Proszę.
- Interesy z tobą to czysta przyjemność.
Po chwili rozległ się trzask zamykanych drzwi. Włamywacz odczekał jeszcze chwilę i wyszedł zza zasłony. Nie mówiąc nic podszedł do Maggie i dźgnął ją kilkakrotnie w brzuch. Przez chwilę patrzył jak jej ciało osuwa się na podłogę, po czym podszedł do łóżka i zabrał sakiewkę leżącą na stoliku nocnym.
- To powinno pokryć koszty nowego ekwipunku, a z tobą Bass porozmawiam sobie później – pomyślał.
Kilka chwil później, po ominięciu pozostałych przy życiu strażników, opuścił teren posiadłości i udał się do miasta na pogawędkę ze swoim zleceniodawcą.

16.03.2014 12:48
SienaOne
198
odpowiedz
SienaOne
1
Junior

"Ponadto Maggie miała czerwone paznokcie"

Skąd wiesz, że miała czerwone paznokcie skoro na zdjęciach występuje w czarnych rękawiczkach? ;)

16.03.2014 12:50
199
odpowiedz
zanonimizowany980123
2
Legionista

Mam ważne pytanie co do konkursu. Prace można wysyłać do dnia 17 marca włącznie, czyli do północy w poniedziałek? :)

16.03.2014 13:24
😊
200
odpowiedz
Infernal1010
5
Legionista

Rękawiczki nie są jednolicie czarne, na zbliżeniu widać prześwitujący czerwony kolor paznokci :)

Forum: Weź los redaktorów GRYOnline.pl w swoje ręce w interaktywnym opowiadaniu i wygraj 1000 zł oraz strój Thiefa!
12następnaostatnia