Zastanawialiście się kiedyś nad sensem naszej egzystencji na tym świecie? Czy boicie się "nicości" po śmierci, czy boicie się utraty świadomości istnienia po swojej śmierci? Jaki sen ma nauka, jaki sens ma praca, skoro i tak każdy kiedyś umrze. Nie ważne czy bogaty, czy biedny, czy też młody lub stary. Każdy kiedyś umrze... Mnie osobiście ta myśl przeraża, a jak to wygląda u Was?
Życie jest po to, aby je przeżyć jak najlepiej. O tym co będzie później, zastanawiał się będę później.
niko_b - > ale możesz nie dożyć dzisiejszego dnia, więc kiedy chcesz się zastanawiać co później.
Z takim zalozeniem mozesz rowniedobrze juz teraz polozyc sie i czekac na smierc. Nikt nie wie co jest po smierci, jedni wierza w staruszka w niebie inni w reinkarnacje a inni w jeszcze cos innego. Co jest po smierci to kazdy sie kiedys przekona ale do tego czasu zyjemy by czerpac radosc, spelniac sie. Zycie to najdluzsza rzecz jaka jestes w stanie doswiadczyc, mysle, ze dobrze jest wykorzystac ten czas by wlasnie byc szczesliwym, a co bedzie jak moj czas dobiegnie konca? Jak sie dowiem co tam jest to wtedy bede sie zastanawial (lub nie jak jest tylko nicosc, ale wtedy to juz w ogole problem z glowy)
Życie jest TYLKO jedno, więc trzeba brać garściami co oferuje ;) Raz daje mniej, raz więcej ale trzeba brać i brać i jeszcze raz brać! Brać tak dużo aby mieć 80 lat i powiedzieć sobie ,że się nie wzięło za mało.
Nie zastanawiam się i nie mam zamiaru zastanawiać nad sensem życia bo po co? jaki to będzie miało wpływ na nie? żaden :)
[3] - Mówiąc "później" miałem na myśli "po śmierci". Podczas życia nie warto się nad czymś takim zastanawiać (chyba, że komuś się na kiblu nudzi), życie jest po to, żeby być szczęśliwym (przynajmniej dążyć do tego). Takie jest moje zdanie.
Po życiu jest następne życie i tak dalej. Reinkarnacja, mogę się założyć.
Bart2233 --> sansara, karma i te sprawy.
Może być nieskończenie równoległych światów i powiedzmy w następnym życiu trafimy do średniowiecza, tak ja to widzę.
"Zapomnieni dawno Wyrośniem kwiatami, " Iwaszkiewicz
spoiler start
"Piosenka dla zmarłej" (jak uważałem się za ateistę, była dla mnie dość pocieszająca;))
spoiler stop
niko_b - Wychodzisz z założenia, że życie jest po, to by się, nim cieszyć. Zabrzmi teraz głupio -, po co się cieszyć? Po co tu jesteśmy, czyim wymysłem jesteśmy (proszę nie zaczynać wątku religijnego)? Mnóstwo pytanie, niestety żadnej odpowiedzi. Jestem jeszcze młody, mam 18 lat, a takie "rozkminy" przychodzą ot tak same z siebie.
Lukas172 - to dlaczego niby ostatnio słyszmy co raz to częściej o różnych przypadkach typu "miałem na imię Paweł, mieszkałem tam i tam, umarłem w wieku tym i tym?
7 - przyrost naturalny udowodnił, że nie ma żadnej reinkarnacji.
Po śmierci chciałbym zamienić się w piękną piosenkę i rozbrzmiewać we Wszechświecie.
[11] Weź pod uwagę, że reinkarnacja to nie musi być koniecznie odrodzenie tu i teraz, natychmiast po śmierci. Może odrodzę się za 3 milenia, kto wie?
[10] - A ja mam lat 15. Przyzwyczaj się, że nigdy nie poznasz odpowiedzi na większość pytań, które chciałbyś poznać (przynajmniej podczas życia na ziemi). Po co się cieszyć? Skoro i tak niczego się "teraz" nie dowiesz, to po prostu żyj pełnią życia, korzystaj z tego, co życie tutaj Ci oferuje.
Czyim wymysłem jesteśmy? Ewolucji i rozwoju
Wczoraj gdzieś tu na golu dowiedziałem się o dokumencie "chłopiec, który żył już kiedyś". Co prawda go nie obejrzałem, ale może kogoś zaciekawi. Ciekaw jestem co o tym myślicie.
[11] Reinkarnacja według różnych wierzeń może być odrodzeniem w formie zwierzęcia np. słonia lub żyrafy ;)
Taki ogólny sens życia to po prostu żyć, więc wtedy powstaje pytanie jak żyć? I tutaj już każdy sobie na nie musi sam odpowiedzieć. Nie ma sensu przejmować tym co będzie, ale jest sens żeby każdą chwilę poświęcać na to, żeby w tej przyszłości było coś dobrego, nawet jeżeli do tego nie dożyjemy, ale też bardzo ważne jest nie zapomnieć cieszyć chwilą. Być tu i teraz, kochać to co się ma, ale sięgać po więcej.
pozwolcie, ze zacytuje jednego z prominentnych uzytkownikow tego forum
PIWO, DZIEWCZYNY I JUWENTUS TURYN
[19] Dokładnie cytując: Piwo, gry komputerowe i Juventus Turyn.Dla tych rzeczy warto żyć
kto to taki kto to taki kto to taki
Jaranie się piłką nożną to pedalstwo.
chickenom - pomyliłeś wątki. Sugeruje byś "spadał" skoro nie masz nic ciekawego do powiedzenia.
Urodziłem się, teraz sobie żyje i chce od tego życia jak najwięcej wyciągnąć.
Po co tracić czas na zastanawianie się jaki jest sens życia ..
Wiadomo kiedyś się umrze .. bo każdy umrze .. i tyle.
Śmierci się nie boję.
Jeśli miałbym jeszcze coś dodać.
Żyć trzeba na tyle dobrze, aby potem, kiedy już umrzemy, ktoś nas miło wspominał.
Jeśli na czymkolwiek miałoby mi zależeć to tylko na tym .. żyć dobrze.
No i nie jest ważne czy jest się biednym czy jakimś tam jeszcze ..
Śmierci się nie boję.
Ludzie z reguły nie boją się śmierci , tylko że zostanie im odebrane życie .
[1] Zyjesz bo nie masz wyboru, a sens zycia tworzysz sobie sam i od ciebie zalezy czy on tam bedzie czy nie.
Może to trochę na inny temat ale warto zwrócić uwagę na to, że tysiące ludzi zginęło przez zwykły przypadek lub porostu zabijając się, umierając z powodu chorób w młodym, wieku, martwe płody, itd., brak szansy życia, a wiele ludzi przeżyło nawet i 100 lat, jednym się udało drugim nie, a przecież życie to najważniejsza wartość, jaka tylko ostała.
Może ten film choć trochę przybliży Ci prawdę.
http://www.filmweb.pl/film/Sens+życia+wg+Monty+Pythona-1983-1100
Czy to dla wolności, albo prawdy, może pokoju, czy może dla miłości??!!
To wszystko iluzje! Kaprysy postrzegania!
Wytwory słabego ludzkiego umysłu, próbującego desperacko uzasadnić swoje istnienie, które pozbawione jest jakiegokolwiek celu.
~ Agent Smith
A co do samych rzeczy po smierci - to tego boje sie wlasnie najmniej. Jesli strace swiadomosc, to przeciez i tak nie bede czul zadnej straty, bolu, nic, tak jakbym spal i nic mi sie nie snilo tylko tak juz na zawsze :) Bardziej boje sie bolu tuz przed samym zgonem oraz tego co zrobi rodzina i moi bliscy po mojej smierci.
Ja osobiście nie boję się wierze w Jezusa Chrystusa i Matkę Boską i Świętych ludzi takich jak Ojciec Pio nie mogę pojąć tylko Trójcy Świętej a co będzie po mojej śmierci ? jak to mówią jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.
a po śmierci aż do końca świata oczekiwanie na Ragnarok i ostatnią bitwę!
Mnie zaje... przeraża potencjalna możliwość, że po śmierci nie ma nic, ta nicość, nie wiem dlaczego. Z jednej strony jestem wierzący i uważam, że po śmierci czeka mnie niebo/czyściec/piekło, ale z drugiej strony czasem zdarzy się jakaś chwila słabości. Co jeśli religia to bujda itd. ale to chyba każdy normalny człowiek ma, że czasem wątpi.
Sensem życia jest po prostu życie i branie z niego tego co najlepsze, ale również dawanie innym tego co najlepsze w nas. Powinniśmy się cieszyć tym życiem i starać się, żeby inni byli przy nas szczęśliwi.
Warto być w życiu w miarę dobrym bo tak na prawdę nikt nie wie co będzie po śmierci, może trafisz do nieba, może do nirwany, może odrodzimy się jako zwierzę, a może jako człowiek. Któraś z religi mówi, że w zależności od tego jak się zachowujesz w obecnym życiu, to w następnym życiu urodzisz się w rodzinie lepiej żyjącej(za dobre uczynki), albo w gorzej żyjącej(złe uczynki). Kto wie, może w następnym życiu będziemy multimilionerami, a może biedakami.
Ogólnie rzecz biorąc, za rok może dwa rozkminy Ci przejdą, mi przeszły po jakimś roku. A tak naprawdę nie wiesz jak długo będziesz żył, więc nie warto się tym zamartwiać. Bo niezależnie od zachowania, jak masz umrzeć to umrzesz nawet w wieku 20 lat. Miałem kuzyna który był bardzo wierzący i zmarł w wieku 25 lat, pomimo tej wiary i gorących próśb rodziny do Boga. A w więzieniach nie brakuje morderców i psychopatów. Dlatego pomimo, że ogólnie uważam, że w życiu jest sens, to czasami(np. gdy myślę o kuzynie) w ogóle go nie widzę.
Mnie bardziej zastanawia ta "wieczność' po śmierci. Niby fajnie, życie wieczne, ale nie mogę sobie wyobrazić jak to ma wyglądać. I tak źle i tak niedobrze :P Czyli to się nigdy nie skończy? Taka syzyfowa praca. Już wolę wracać w kolejnych wcieleniach w różnych światach/okresach niż siedzieć wiecznie na jakiejś polanie w niebie :p.
Ja bym chciał po śmierci trafić do nieba, ale z możliwością powrotu na ziemię, np. jako anioł czy duch i zwiedzać świat, i patrzeć, co ludzie robią.
nie widzę jakiegoś głębszego sensu życia, żyjemy, bo żyjemy, mało kto z nas będzie miał wpływ na cokolwiek, może jedynie przedłużyć gatunek
jednakże sam fakt posiadania świadomości jest na tyle niesamowity, że chyba warto dla tego żyć :)
Chodzi Tobie o Sens życia wg Monty Pythona? Cóż, podobała mi się scena z kostuchą, która wprasza się na małe przyjęcie.
Bullzeye, jestem zawiedziony, myślałem że będzie jakiś śląski akcent w stylu:
ROBOTA, GIEKSA(lub inny klub), PIERDOŁY
Chciałbym wierzyć że po śmierci coś jest, tak jak pies czy kot mamy mózg (pewnie nikt nie wie dla tego pisze) który w momencie śmierci przestaje pracować i nastaje nicość, bo przecież dzięki mózgowi słyszymy, czujemy, widzimy. Takie jest moje zdanie :D Pozdro jarajcie zioło
Z jednej strony argumenty przemawiające na rzecz naukowego podejścia do sprawy śmierci są dość prawdopodobne , jednak było coś w moim życiu co trochę odbiega od tego. Nie tylko w moim.
Wszystko co niżej piszę jest to 100% prawda ( mogę przyrzec na wszystko, że to prawda )
Jest 2002 rok. Dziadek dowiedział się, że ma raka płuc złośliwego i już mu nie wiele zostało życia. Leżał jakiś czas w szpitalu , ale chciał umrzeć w domu. Gdy jeszcze miał siły by chodzić poszedł do spowiedzi itd. Później było już tylko gorzej. Pewnego dnia zebraliśmy się wszyscy przy łóżku na którym leżał i zaczęliśmy się modlić. Gdy modlitwa się skończyła umarł ( już to dziwne trochę ) Chwilę potem zadzwoniła ciocia z Wrocławia, że widziała dziadka na ulicy. Niedługo też po śmierci zaprzyjaźniona rodzina ( wozili dziadka po szpitalach itp. gdy był chory ) słyszała kroki, pukanie w okno gdy nikogo nie było widać przed domem. Wydawało mi się to wszystko dziwne, ale jakoś myślałem, że to pewnie przypadek czy coś. Do czasu. Wigilia 2002 - wszyscy w jednym domu, ja, rodzina. Nikogo nie było w ganku a słyszeliśmy pukanie w drzwi takie donośne nawet ( charakterystyczny dźwięk tych drzwi, tylko one taki wydają ) W płacz wszyscy też od razu. Chwilę później weszli sąsiedzi, też rodzina z płaczem, że coś tam szło za nimi. Gdy myślę o śmierci to mam to przed oczami i raczej wiem już, że po śmierci coś jest. Te pukanie to może był znak, że jestem, żyje mimo iż umarłem- coś takiego. To było coś jak film: początek: diagnoza - koniec: te pukanie już po śmierci. Znam też inne historię tego typu: znajomych, rodziny też.
Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Niech sam zginę zaraz jeśli kłamię.
Było! Ktoś tu ma za dużo wolnego czasu.
[40]
i eot.
umrzesz. nie ma cie. tak jak przed narodzeniem. nie istniejesz. dlatego warto wykorzystać swoje istnienie, bo później znikniesz.