http://www.youtube.com/watch?v=7YdAO1bMgD4
Już myślałem że wiedziałem, jestem prochem, jestem ciałem
chemiczną zupą, atomów kolekcją, pomyłką, wpadką, naturalną selekcją
W mózgu impulsem, spięciem, przypadkiem pojawiam się i znikam
kiedyś nie byłem, kiedyś nie będę, taka chaosu taktyka
Pełnymi garściami czerpię z życia, będąc zmysłami zasysam wszystko wkoło
kradnę, zabijam, oszukuję, hulaj piiii piekła nie ma
Nie patrz tak na mnie, to samolubne geny, przecież przetrwają najsilniejsi
smutny los moich ofiar jest częścią ich przypadkowej egzystencji
Czy jestem maszyną, bez operatora, programowany przez szklanych ekspertów?
moje owoce brzydkie i gorzkie, mknę za impulsem szukając sensu
Pragnę, pożądam, chcę teraz i ciągle, swędzi mnie mocniej i dłużej
drapię i drapię, wydrapać nie mogę, strach pomyśleć co będzie później
W materii potrzasku, szukając spełnienia, jak ryba bez wody próbuję
wciąż więcej i więcej i więcej mi trzeba, tak mało, mało raduje
Uśmiecham się przy tym że niby jest dobrze, choć wszystko w koło się pali
wierzyłem że jestem bystry i mądry, głupiec w lustrze się żali
Skutek - przyczynę jak atomy rozczepiam pod swoim pseudonaukowym pretekstem
szukałem, liczyłem, od szkiełka oślepłem, dalej nie mogę nie wiedząc kim jestem
Pewien filozof powiedział ze nas nie ma, nie ma cie, nie ma mnie, nie ma nie
wydaje się jednak że to ściema, no bo kto usłyszałby jak śpiewam
Nie pamiętam sekretu, tajemnicy odwiecznej, więc kto za sznurki porusza?
patrzę nie widzę, słucham nie słyszę, aktorem jestem, nie pamiętam scenariusza
Dźwięk wpada do środka, w ruch wprawia neurony, do mózgu biegnie wprost z ucha
ciekawe w końcu dokąd dociera, kim jestem który go słucha
Jakie to smutne że brnę do przodu choć nie wiem gdzie
Jakie to dziwne że chciałem dobrze a nie jest nie
Jakie to smutne że nadal kim jestem nie wiem nie
Oh jakie to dziwne że kim jestem nie wiem nie
Zabawne, wydawało mi się ostatnio, że wiem jaki jest sens życia i znowu zapomniałem co to było. No może poza carpe diem.
Piękne. Przyznam się szczerze że mi łza w pewnym momęcie popłynęła !
Refleksyjne......
Dziękować.
ludzie zapominają kim są ... nie zapominajcie o pasjach, bo one stanowią o naszym człowieczeństwie
dzięki Kidler
Wybaczcie ale dla mnie to jakiś bełkot ateisty w chandrze... Smutne musi być życie osoby, która identyfikuje się z powyższym filmem i naprawdę mu współczuję.
Kurcze przeslanie tego filmu jest zupelnie inne niż wasze interpretacje. To jest film mojego znajomego i nie taki byl jego cel by pograzac was w większej melancholii.
Przypomniał mi się film "He Was a Quiet Man". Dotyczy tego samego, a troszkę mnie pretensjonalny ;).
Refleksyjne
Fajne.
Zmusza do przemyślenia, dzięki :)
Dzieki za film. Odmienil on moje zycie.
spoiler start
Nic nie rozumiecie, przeciez to jest o anatomii czlowieka.
spoiler stop
sorry, z innej beczki ;)
genialny obrazek i swiatlo, czy to jest krecone canonem 5d?
Rewelacyjny film, wzbudzający tak wiele emocji od dziś planuję go oglądać 2 razy dziennie ^^
btw Kidler
To jest film mojego znajomego i nie taki byl jego cel by pograzac was w większej melancholii
Sorry, ale gdzie ty tu widzisz COKOLWIEK pozytywnego? Zwłaszcza z genialnie przedstawionym wyobcowaniem z tłumu ogarniętym konsumpcjonizmem.
W sumie na końcu nasz podmiot się mimo wszystko budzi, jednak myśę że w rzeczywistości tłumy szczurów bo go zadeptały ;(
W sumie to przychodzi mi na myśl mój ulubiony kawałek (w sumie odzwierciadlający moją obecną sytuację)
VNV Nation - Left behind
http://www.youtube.com/watch?v=q93Vcoroe80
Zenedon > akurat lubię ten film, jednak on chyba ciut inne przesłanie > raczej w deseń "Falling Down"//Upadek
Inne filmiki (animacje) przekazujące pewne prawdy życiowe
Smile
http://www.youtube.com/watch?v=2tA7Agl18X8
More
http://vimeo.com/988244
btw z pozytywnych rzeczy a odnoszących sie do wątku> ostatnio dorwałem genialny trailer do gry indie Faraway
http://www.playfaraway.com/
Nie poddam się, gdy nadal jest tak wiele do zobaczenia!
nie widze w tym nic interesuącego... Byle pijaczek rano na kacu podobny bełkot może z siebie wydać..
Ten film jest obrazem biblijnej księgi Koheleta. Przychodzi taki moment w życiu człowieka, aby odrzucić to co dziecięce i odpowiedzieć sobie na cztery podstawowe pytania, które będą determinowały ziemską egzystencję. Brzmią one: "Kim jestem?" , "Skąd pochodzę?", "Dlaczego tutaj jestem?" , "Dokąd pójdę po śmierci?". Współczesny człowiek idący za ludem, nie ma wystarczająco siły, aby wyłamać się ze schematu, zatrzymać się. Tylko uduchowiony człowiek z Łaską Bożą jest w stanie spoglądnąć na tą marność i pogoń za marnością z parą skrzydeł rozszerzoną o przeszłość i przeszłość. Nie znajdzie człowiek odpowiedzi odwiecznej, bez Boga. O tym jest ten film. Życie jest parą uciekającą z czajnika. Wczoraj się urodziłeś, dzisiaj pracujesz, jutro umierasz. Wszelkie pytania o sens w wymiarze przemijającym są całkowicie irracjonalne. Zabijasz, kradniesz, potem umierasz. Matka Teresa poświęciła swoje życie na niesieniu pomocy ubogim i trędowatym. Ma mieć taki sam koniec jak morderca, pijak, cudzołożnik, narkoman, bogacz, który zdobył swoje bogactwo przez uciskanie słabych? Gdzie tu sens? Gdzie tu logika? Taką wizję człowieka, chce wam narzucić świat. Pozbawioną sensu i sprawiedliwości. Niektórzy mają na tyle siły intelektualnej by zatrzymać się na chwilę i stwierdzić po co to wszystko? Nie znajdą odpowiedzi dopóki nie zwrócą się ku Bogu Jedynemu.
http://www.nonpossumus.pl/ps/Koh/1.php
Doktor Rajmund Diokers.
W żywocie św. Brunona, założyciela zakonu Kartuzów, czytamy o zdarzeniu, gruntownie zbadanym przez uczonych Bolandystów i poddanym najsurowszym osądom krytycznym, co do jego historycznej prawdziwości. Stało się to w Paryżu, w biały dzień, wobec kilku tysięcy świadków. Szczegóły zebrali i opracowali ówcześni pisarze, samo zaś zdarzenie było pobudką do założenia wielkiego zgromadzenia zakonnego.
Sławny profesor uniwersytetu paryskiego, Rajmund Diokers, umarł, uwielbiany i opłakiwany przez wszystkich swych uczniów. Jeden z najbardziej uczonych doktorów owego czasu, znany w całej Europie ze swej mądrości, zdolności i wielkich cnót, imieniem Bruno, bawił właśnie w Paryżu z czterema towarzyszami i uważał za swój obowiązek uczestniczyć także w żałobnym nabożeństwie znakomitego nieboszczyka. Zwłoki złożone były w wielkiej sali kanclerskiej, blisko kościoła Matki Boskiej. Wielkie tłumy ludzi otaczały katafalk, na którym, wedle ówczesnego zwyczaju, wystawione było przykryte całunem ciało zmarłego. W chwili, gdy czytano lekcję żałobną Oficjum, zaczynającą się od słów z księgi Hioba: "Odpowiedz mi: jako wiele mam nieprawości i grzechów?" Grobowy głos odezwał się spod zasłony i wszyscy obecni usłyszeli te słowa: "Sprawiedliwym wyrokiem Boga zostałem oskarżony". Wszyscy rzucili się ku zmarłemu, podnieśli całun, ale trup leżał nieruchomo, skostniały, martwy. Podjęto tedy niebawem przerwane na chwilę żałobne obrzędy. Wszyscy obecni przejęci byli zdumieniem i trwogą.
Wrócono też i do Oficjum, ale gdy przyszło do czytania wspomnianej lekcji: "Odpowiedz mi" - tym razem trup podniósł się wobec wszystkich zgromadzonych i jeszcze silniejszym i dobitniejszym głosem zawołał: "Sprawiedliwym wyrokiem Boga zostałem osądzony" - i położył się z powrotem. Wielki przestrach ogarnął wszystkich. Lekarze, ponownie obejrzawszy trupa, uznali, że to trup rzeczywisty, zimny, sztywny. Nikt nie miał odwagi dalej prowadzić nabożeństwa i odłożono je na dzień następny.
Władza duchowna nie wiedziała co począć. Jedni mówili: "To potępieniec, niegodzien więc modłów Kościoła". Inni mówili: "Nie, wszystko to wprawdzie jest przerażające, ale czyż ostatecznie i my wszyscy nie będziemy najpierw oskarżeni, a potem sądzeni sprawiedliwym wyrokiem Bożym?". Do tego zdania przychylił się biskup i nazajutrz rozpoczęto na nowo nabożeństwo o tej samej godzinie. Bruno z towarzyszami swymi nie omieszkał stawić się, jak poprzedniego dnia. Cały uniwersytet, cały Paryż zbiegł się do kościoła Matki Boskiej.
Zaczynając tedy na nowo wstępne czytanie żałobnego Oficjum; lecz na te same słowa Lekcji: Odpowiedz mi - doktor Rajmund podniósł się, usiadł i głosem grobowym, przeszywającym trwogą wszystkich obecnych, zawołał: "Sprawiedliwym wyrokiem Boga zostałem potępiony" - i znów opadł nieruchomy.
Tym razem nie było najmniejszej wątpliwości co do okropnego zjawiska, którego oczywistość leżała jak na dłoni. Nie można było zaprzeczyć. Toteż na rozkaz biskupa i kapituły zdarto z trupa oznaki jego godności i wywieziono go na publiczne ścierwisko w Montfoucon.
Wyszedłszy z wielkiej sali kanclerskiej, Bruno, liczący wówczas około 45 lat, powziął solenne postanowienie opuszczenia świata i ze swymi towarzyszami udał się na pustynię Wielkiej Kartuzi (Grande Chartreuse) w okolicach miasta Grenoble, by w odosobnieniu od świata lepiej zabezpieczyć swoje zbawienie i przygotować się na sprawiedliwy Sąd Boży.
A więc wrócił z piekła potępieniec, nie po to wprawdzie, aby z niego wyjść, lecz żeby dać o nim niezaprzeczalne świadectwo.
Jestem solą Ziemi.