Środziemie: Cień Mordoru - krwawa rzeźnia w świecie Władcy Pierścieni - Strona 2
Czy interesujący system Nemesis oraz niezwykle krwawa i widowiskowa walka wystarczą by Środziemie: Cień Mordoru stało się hitem? Po pokazie na E3 oceniamy najnowszą grę studia Monolith.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Śródziemie: Cień Mordoru - świetny miks slashera i skradanki
Studio Monolith zaimplementowało w Śródziemiu system Nemesis i to jemu autorzy gry poświęcili w Los Angeles najwięcej czasu. Z jego pomocą będziemy wyznaczać do zabicia, a następnie eliminować wysoko postawionych popleczników Saurona. Przywódcy orkowych grup mają swoich podkomendnych, którzy toczą wewnętrzną walkę o wyższe stanowiska. Te ambicje można zresztą wykorzystać, przejmując mocą upiora kontrolę nad danym wojownikiem, a następnie wysłać go z misją zabicia znajdującego się wyżej w hierarchii wodza.
Polowania na orków będą drugą, po głównym wątku fabularnym, aktywnością w Cieniu Mordoru, której poświęcimy najwięcej uwagi. Pomysł mi się bardzo podoba, bo jest on czymś większym niż tylko zestawem gotowych misji, polegających na unieszkodliwieniu konkretnego wroga. Przed każdym rozpoczęciem rozgrywki produkt losuje nowych bossów, więc nigdy nie zdarzy się, że armia Saurona będzie mieć taki sam skład. Gra pozwala również eliminować orków w dowolnej kolejności i według ustalonych przez nas samych zasad. Każdy z szefów ma swoje mocne i słabe punkty, a ich znajomość jest kluczowa, jeśli szybko i sprawnie chcemy wysłać na tamten świat wskazanego do odstrzału herszta. Co ciekawe, w przypadku nieudanego zamachu zabawa nie kończy się powtórką misji, jak w każdej innej grze tego typu. Nemesis działa dalej, przywódca umacnia swoją pozycję w grupie i automatycznie staje się jeszcze trudniejszym celem. Na ekranie można obserwować też wzrost znaczenia podkomendnych, którzy przeżyją jatkę.
Wspomniałem już wcześniej, że autorzy mocno przyłożyli się do zrealizowania widowiskowego systemu walki. Oprócz zadawania standardowych ciosów, często kończących się efektowną sceną śmierci, w grze możemy też do woli korzystać z mocy upiora, np. do natychmiastowego zabójstwa wskazanego oponenta. Świetnie działa również opisane wyżej przejmowanie kontroli. Jeśli jesteśmy sprytni, możemy wpaść w szeregi wrogów, opanować część orkowych wojsk, a następnie użyć ich do atakowania swoich pobratymców. Zwolnienie podwładnych ze służby zawsze kończy się śmiercią, co zapobiega ewentualnym niespodziankom. Kontrolować można także zamieszkujące Mordor zwierzęta. Ogromne bestie potrafią rozrywać orków na strzępy, a sam Talion je dosiadać, zwiększając tym samym swoją mobilność na placu boju.
Przyznam szczerze, że Cień Mordoru mocno mnie zainteresował. Opanowanie dobrze zrobionego systemu walki musi nieść ze sobą pokłady autentycznej radości, w końcu nic tak nie cieszy, jak rozszarpanie przeciwników na strzępy na różne, coraz bardziej wyrafinowane sposoby. Amatorzy skradania też znajdą tu coś dla siebie. Na konstrukcje orków można się bowiem wspinać, a następnie eliminować ich efektownym uderzeniem z powietrza. Cichą śmierć można też zastosować podczas tradycyjnej eksploracji, np. poprzez schowanie się w pobliskich krzakach. Z pewnością gra nie została pomyślana jako typowa skradanka, ale sam fakt, że użytkownik ma do wyboru tyle różnych opcji, bardzo cieszy.
Trzeba jednak pamiętać też o drugiej stronie medalu. Już na pokazie było widać, że inteligencja rywali pozostawia mnóstwo do życzenia i orkowie mają ogromne problemy z zainteresowaniem się przebiegającym obok Talionem, nawet jeśli robi on to kilkadziesiąt metrów od nich. Niepokojem napawa też mała mapa, niezbyt rajcująca oprawa wizualna gry i niepokojący brak wzmianki o fabule. Wiemy kim jesteśmy i co mamy zrobić, ale jak będą przedstawiać się z góry zaplanowane misje, nie wiemy absolutnie nic. Cóż, pozostaje jedynie cierpliwie poczekać na premierę, która nastąpi 7 października tego roku.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl