Assassin's Creed: Unity - najlepszy asasyn od premiery „dwójki”? - Strona 2
Na E3 2014 mieliśmy po raz pierwszy okazję zobaczyć Assassin's Creed: Unity. Porzucenie konsol starej generacji, spore usprawnienia w mechanice poruszania i osadzenie akcji podczas rewolucji francuskiej zwiastują na naprawdę udaną odsłonę serii.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - Arno Dorian, zabójca nowej generacji
Studio w Montrealu mocno zmodyfikowało też system poruszania się, co odczuje każdy weteran serii. Bieg w górę z poziomu ulicy nie wymaga już odbicia się od leżącej na ziemi skrzyni, Dorian może bowiem, wzorem Księcia Persji, wykonać efektowny „wall run”. Krótki sprint po ścianie pozwala mu z łatwością chwycić każdy obiekt znajdujący się poza zasięgiem standardowego skoku. Nowości czekają nas również podczas schodzenia z budynków. Przytrzymując klawisz B na padzie i odpowiednio wychylając gałkę analogową, jesteśmy w stanie szybko przemieścić się na poziom ulicy po wystających elementach konstrukcji – przypomina to standardowy „free run”, tyle, że w dół. Swobodne korzystanie z tego udogodnienia wymaga przyzwyczajenia, ale sam pomysł jest kapitalny, bo nagłe próby zejścia z dachu na ulicę w poprzednikach często kończyły się poważnymi obrażeniami – chyba że w okolicy akurat znajdował się bezpieczny stóg siana.
Kolejne zmiany dosięgły systemu walki – po buńczucznych zapowiedziach twórców chciałoby się powiedzieć „nareszcie”, w rzeczywistości jednak nie wygląda to aż tak różowo. W przywiezionym do Los Angeles demie potyczki faktycznie wydawały się trudniejsze, nadal jednak cała zabawa sprowadzała się do umiejętnego wyprowadzania ciosów, poprzedzonych atakiem rozpraszającym (podcięciem lub pchnięciem barkiem) w przypadku elitarnych oponentów. Prawdziwym testem dla mechaniki Unity byłaby potyczka z większą liczbą rywali, ale tego nie było mi dane zobaczyć. Jeśli wrogowie nadal atakują asasyna w myśl zasady „najpierw zrobię to ja, potem mój kolega”, to na oczekiwane przez wielu podniesienie poprzeczki nie ma co liczyć.
Skoro o walce mowa, warto także wspomnieć o nowych zabawkach. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Phantom Blade, czyli ukryte ostrze z wbudowaną kuszą, pozwalającą w szybki sposób wystrzeliwać niealarmujące wrogów pociski na odległość. Dorian dostał też do dyspozycji znane już w serii świece dymne oraz – nowość! – żołnierskie przebranie, umożliwiające przejście pomiędzy patrolującymi teren strażnikami bez wzbudzania podejrzeń. Arsenał uzupełnia pistolet z kilkoma nabojami w magazynku, czyli broń palna znacznie bardziej zaawansowana od tej, którą standardowo dysponował Edward Kenway. Gadżetów nadal można używać w połączeniu z podstawowymi atakami, co owocuje efektownymi egzekucjami.