Powrót króla skradanek - test świetnie zapowiadającej się gry Thief - Strona 2
Już w lutym Garret powróci w nowej odsłonie cyklu Thief. Po kilku godzinach spędzonych z prawie finalną wersją możemy stwierdzić, że legendarny złodziej jest w doskonałe formie. Mimo to fani pierwszych dwóch odsłon mogą mieć pewne powody do obaw.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored
Pomimo ponurej atmosfery gra oferuje dużą różnorodność lokacji. Poza standardowymi twierdzami odwiedzamy również m.in. luksusowy dom publiczny, ruiny biblioteki oraz fabrykę przetwarzającą masowo ciała ofiar epidemii. Ponadto cały ma się wrażenie, że miejsca po których się przechadzamy nie są jedynie trójwymiarowymi makietami. Wyglądają tak, jak gdyby naprawdę żyli w nich ludzie, a liczne okazje do podsłuchania rozmów mieszkańców tylko wzmacniają ten efekt. Wizja świata jest tutaj bardzo spójna i stanowi jedną z najmocniejszych stron gry. Do tego autorzy postawili na dorosły klimat i fabułę. Thief nie epatuje jednak przekleństwami ani nagością. Te elementy pojawiają się, ale tylko tam gdzie są potrzebne i służą budowaniu świata oraz atmosfery.
Tworząc nowego Thiefa autorzy stanęli przed bardzo trudnym wyzwaniem i musieli zbalansować oczekiwania fanów cyklu z potrzebami szerszej publiczności, jakiej wymagał duży budżet produkcji. Początkowo kierunek w jakim zmierzali mocno zdenerwował pierwszą z tych grup, ale na szczęście autorzy nie pozostali głusi na głosy weteranów i wprowadzili liczne zmiany.Sercem rozgrywki pozostało klasyczne skradanie się. Musimy kryć się w cieniu, wykorzystywać obiekty osłaniające przed wzrokiem strażników, szukać bezpiecznych ścieżek i uważać po jakich powierzchniach stąpamy. Silnik gry generuje dynamiczne oświetlenie i wykorzystane to zostało znacznie lepiej niż w Thief: Deadly Shadows, wymuszając szybkie reakcje na zmieniającą się sytuację na mapie. Walka jest trudna i nawet jeden przeciwnik potrafi stanowić poważne wyzwanie. Najlepiej więc unikać wykrycia i ostatecznie po cichu ogłuszać nieprzyjaciół, zwłaszcza że tym razem w walce wręcz posługujemy się wyłącznie pałką. Przydatne okazują się też elementy otoczenia (np. rozlany na podłodze olej czekający na podpalenie), które w razie potrzeby pomagają przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Powraca większość ekwipunku z poprzednich odsłon, jak choćby strzały wodne do gaszenia pochodni. Dodatkowo większość narzędzi fachu złodziejskiego można ulepszać i modyfikować.
Jednocześnie autorzy spróbowali unowocześnić formułę cyklu poprzez wprowadzenie trybu koncentracji. Podświetla on ważne obiekty, umożliwia sprawniejsze korzystanie z wytrychów oraz ułatwia walkę poprzez spowalnianie czasu i zaznaczanie szczególnie wrażliwych stref na sylwetkach wrogów. Moc ta ma dobre wytłumaczenie fabularne i można ją rozwijać. Części żółtodziobów zapewne przypadnie to do gustu, ale weterani serii na szczęście mogą kompletnie wyłączyć wszystkie te ułatwienia. W ogóle opcje konfiguracji rozgrywki są wyjątkowo bogate. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem produkcję z aż tak obszernym menu, która nie byłaby symulatorem lotu. Autorzy pozwalają m.in. wyłączyć zapisywanie stanu gry w trakcie misji czy wyświetlanie celownika na ekranie. Możemy zabronić sobie zabójstw, wszczynania alarmów i korzystania z różnych metod odnowy zdrowia, jak również zwiększyć ceny elementów ekwipunku. To zresztą tylko kilka przykładów z bogatego zestawu opcji. Hardcorowi fani serii mogą skonfigurować wszystko tak, aby pasowało do ich ulubionego stylu zabawy i efekt końcowy mocno przypomina pierwsze dwie odsłony.