Graliśmy w najnowszą odsłonę serii Tribes - gamescom 2011 - Strona 2
Dzięki Tribes: Ascend już wkrótce na rynek powróci jedna z najważniejszych serii w historii sieciowych FPS-ów. Rozegrane na gamescomie mecze pokazały, że może to być bardzo udany comeback.
Przeczytaj recenzję Udany atak w pełnym ślizgu - recenzja gry Tribes: Ascend
Za nasze wyczyny, w tym wypełnianie zadań oraz efektowne morderstwa (na przykład perfekcyjne trafienie kogoś w locie), nagradzani będziemy kredytami. Waluta ta posłuży do kupowania ulepszeń oraz pojazdów. Takie rozwiązanie spowoduje, że mecz będzie tym bardziej intensywny i pełen ciężkiego sprzętu, im dłużej potrwa. Na gamescomie mogłem pobawić się trzema maszynami. Shrike był małym i słabo opancerzonym, ale za to bardzo szybkim jednoosobowym statkiem powietrznym. Grav cycle przypominał dwuosobowy motocykl bojowy, zaś trzecim pojazdem był ciężki czołg. Co do broni – w planach jest zaoferowanie klasycznego dla tego cyklu oręża w tym uwielbianego przez fanów spinfusora, jak również dodanie kilku własnych wynalazków. Twórcy nie są ślepi na popularność Call of Duty i dlatego wzorem rozwiązań z tej serii za postępy w rozgrywce odblokujemy sobie dostęp do nowych perków – specjalnych cech zwiększających nasze możliwości bojowe. Niestety, na razie autorzy nie byli gotowi na rozwinięcie tego tematu.
Niedawno Hi-Rez Studios ogłosiło, że Tribes: Ascend wykorzysta coraz modniejszy model darmowej gry z mikropłatnościami. Zapytany o szczegóły producent stwierdził, że za prawdziwe pieniądze nabędziemy przedmioty dekorujące zbroje naszych wojowników, dodatkowe klasy oraz bonusy przyśpieszające rozwój postaci. Jednocześnie podkreślił jednak, że wszystko (poza kilkoma ozdóbkami) będzie można osiągnąć, grając za darmo. Mikropłatności mają jedynie pomóc tym, którzy nie znajdą czasu lub ochoty na spędzenie kilkudziesięciu godzin na doskonaleniu własnej postaci.
Na pojedynkach z innymi dziennikarzami zeszło mi około godziny. Te sześćdziesiąt minut obudziło we mnie niesamowite pokłady nostalgii, przypominając czasy, gdy katowałem pierwsze dwie odsłony serii. Ascend pozwoliło mi zrozumieć, jak bardzo brakowało mi tego rodzaju zabawy. Dlatego ze sporym zadowoleniem stwierdzam, że to, w co grałem na gamesconie, można określić mianem czystej krwi Tribes. Mecze rozgrywane są w szaleńczym tempie, a powietrzne starcia przypominają brutalny balet. Zabicie wroga wymaga masy wysiłku, ale za to dostarcza niezwykłej satysfakcji. To nie jest gra, w której da się polegać na szczęściu. Olbrzymia swoboda ruchu w połączeniu z prędkością przemieszczania się sprawiają, że tutaj liczą się jedynie umiejętności.
Tribes: Ascend tworzone jest jedynie z myślą o pecetach. W przyszłości mogą pojawić się wersje konsolowe, ale na tę chwilę cały zespół skoncentrowany jest wyłącznie na edycji komputerowej. Przed premierą odbędzie się otwarta beta, choć nie wiadomo jeszcze, kiedy to nastąpi. Po krótkiej sesji na gamescomie mam nadzieję, że twórcy nie każą nam czekać zbyt długo.