The Elder Scrolls V: Skyrim - E3 2011 - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Podczas ponad 40-minutowej prezentacji widzieliśmy jedną z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. The Elder Scrolls V: Skyrim zapowiada się na zacną kontynuację kultowej serii.
Przeczytaj recenzję The Elder Scrolls V: Skyrim - recenzja - mamy grę roku?
Howard nie zatrzymuje się i oznajmia, że życie mieszkańców w krainie Skyrim będzie uzależnione od tego, co zrobi nasz śmiałek – jego decyzje mają mieć przełożenie na rozwój sytuacji w danym regionie. Obiecywany od lat złożony system ekonomiczny już najwyraźniej działa, bo producent otwarcie przyznaje, że dokonanie sabotażu na jedyny w okolicy tartak może mieć katastrofalne skutki dla mieszkańców utrzymującej się z niego wioski. Pracownik Bethesdy podkreśla, że bohater ma szansę nająć się do pracy w przeróżnych zawodach, np. przy rąbaniu drewna we wspomnianym tartaku, co również odbije się na lokalnej ekonomii. Tętniący życiem świat ma być też widoczny w egzystencji małych społeczności – ludzie w dzień będą zajmować się swoimi sprawami, a nocą udawać na spoczynek. Nie ma już zatem mowy o bezsensownym włóczeniu się bohaterów niezależnych po okolicy bez ładu i składu, co nagminnie zdarzało się w Oblivionie. Gra zawrze masę przeróżnych smaczków związanych z wykonywaniem codziennej pracy, co z pewnością korzystnie wpłynie na czerpanie przyjemności ze zwiedzania tego wirtualnego świata.
Na koniec tradycyjnie parę słów o kwestiach technicznych. Skyrim napędza rzekomo zupełnie nowy silnik, ale skok jakościowy nie jest tak wielki, jak sugerowałyby to publikowane w sieci obrazki. Owszem, tytuł sprawia wrażenie ładniejszego od Obliviona, ale – co smutne – powiela też jego błędy. Dobrym przykładem jest tu ograniczony draw distance, czyli odległość, w jakiej program pokazuje wszystkie obiekty na mapie. Kiedy Todd Howard teleportował się do centralnej części krainy, z łatwością dało się zauważyć, że trawa „rysowana” jest wyłącznie na krótkim dystansie, a w oddali straszą koszmarne wręcz tekstury podłoża. Skyrim pokazywany był na Xboksie 360, co w pewnym sensie tłumaczy tego typu kwiatki, ale znając życie, podobnie wyglądać będzie to również na pozostałych platformach sprzętowych. Autorzy nie poradzili sobie także z doczytywaniem lokacji – nadal wchodząc do podziemi, witani jesteśmy przez ekran ładowania, a sam proces trwa niepokojąco długo, bo kilkadziesiąt sekund. Czasu na dopracowanie gry jest jeszcze wprawdzie sporo, niemniej on nieubłaganie mija – datę premiery 11.11.11 należy uznać już za pewnik.
Mimo zauważalnych niedoróbek grafika prezentuje się całkiem przyjemnie. Duże wrażenie zrobiła na mnie zwłaszcza pogoda. O burzy z piorunami pisałem wcześniej. W pewnym momencie Howard dotarł też do położonych wysoko w górach ruin, gdzie intensywna śnieżyca i mocne podmuchy wiatru nadały tej lokacji niesamowity wręcz klimat. Dużo dobrego mogę powiedzieć również o muzyce, która cały czas zwracała na siebie uwagę – nie jestem wielkim wielbicielem Jeremy’ego Soule’a, ale muszę przyznać, że kompozytor znajduje się w znakomitej formie.
Nie sposób w niniejszym tekście szczegółowo wspomnieć o wszystkich atrakcjach, jakich byłem świadkiem podczas tego pokazu – o jeździe konnej, płynnym przypisywaniu questów do tych podziemi, które nie zostały wcześniej odwiedzone przez gracza, o możliwości obracania przedmiotów na ekranie ekwipunku i oglądania ich z każdej strony, co niekiedy okazuje się bardzo przydatne, o trzystu książkach umieszczonych w grze, które da się czytać strona po stronie. Sporo tego.
Prezentacja piątej gry z serii The Elder Scrolls zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Niewątpliwie duży wpływ miała na to forma całego przedstawienia – obyło się bez charakterystycznych dla tego typu przedsięwzięć pieczołowicie wyreżyserowanych scenek. Howard po prostu pokazał różne aspekty tej produkcji, grając w nią tak, jakby robił to każdy z nas. Co istotne, sam Skyrim zapowiada się wprost znakomicie. Starzy fani serii zapewne będą mocno kręcić nosem, wszak autorzy nie zrezygnowali z uproszczeń, jakie pojawiły się w Oblivionie, ale nie da się ukryć, że i tak jest to jedyne RPG z otwartym światem, na które warto czekać w tym roku. Do listopada pozostało już tylko kilka miesięcy. Na szczęście.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna