Graliśmy w Pathfinder: Kingmaker – klasyczne RPG dla hardkorowców - Strona 2
Twórcy Pathfinder: Kingmaker doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie tworzą gry, która wpasuje się w każde gusta. To tytuł dla specyficznego odbiorcy, rozkochanego w klasycznych RPG-ach, który niedoświadczonych graczy zrazi swoim skomplikowaniem.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Pathfinder: Kingmaker – Baldur's Gate spotyka Sim City
Rozczarowały mnie też rozmiary i monotonia poszczególnych lokacji. Podróżując przez ziemie regionu Stolen Lands, co rusz napotykamy nowe wyzwania – obozującą w lesie grupę bandytów, siedlisko trolli czy zaatakowany wóz kupiecki – ale żadne z odwiedzanych miejsc nie zapada jakoś mocniej w pamięć. Nawet obszary kluczowe dla głównych misji nie posiadają żadnych wyróżniających się elementów, przez co przemierzanie identycznych polan i dróżek szybko staje się nużące. Można to oczywiście zrzucić na karb bardzo wczesnej wersji gry, ale na ten moment lokacje rażą brakiem jakiegokolwiek pomysłu.
Doskwiera to tym bardziej, że w teorii świat powinien naprawdę się wyróżniać. Wystarczy chwila dialogu z jakąkolwiek postacią, aby otrzymać tonę informacji na temat historii, realiów i charakterystyki nie tylko najważniejszych miast, ale nawet pomniejszych regionów. Pathfinder: Kingmaker będzie na pewno tytułem, który natychmiast rozkocha w sobie osoby tęskniące za czasami, kiedy gry RPG składały się w równej mierze z samej rozgrywki i z czytania mnóstwa stron tekstu. Ten świat funkcjonuje we własny, złożony sposób, a im bardziej poświęcimy się zagłębianiu w jego fundamenty, tym lepiej uzasadnione będą nasze decyzje.
Gra o tron
A od decyzji na pewno nie uciekniemy, bo jednym z filarów rozgrywki w dziele studia Owlcat jest zarządzanie własnym królestwem. W trakcie sesji na gamescomie miałem przedsmak tego, jak ten aspekt ma funkcjonować. Moja bohaterka, która właśnie otrzymała tytuł baronowej, musiała wysłuchać kilku petentów, a następnie wybrać preferowane rozwiązanie problemu. Decydujemy chociażby o tym, gdzie przydzielić mocno uszczuplony garnizon strażników, jak poradzić sobie z atakami trolli czy co począć z poddanym, który został zmuszony do odprowadzania podatków zarówno do kasy naszej, jak i naszych rywali.
W każdej sprawie możemy poprosić o pomoc doradców (lub nawet nakazać im podjąć samodzielną decyzję) i warto z tej opcji korzystać, bo na konsekwencje naszych działań nie czekamy długo. Ja na przykład postanowiłem rozkazać żołnierzom pilnowania miasteczek zamiast szlaków handlowych i niedługo potem natrafiłem na zaatakowanego kupca, który od razu zaczął utyskiwać na to, że drogi są niedostatecznie ochraniane.
RPG dla hardkorowców
Wiele problemów będziemy mogli jednak rozwiązać osobiście lub z pomocą kompanów. Tych ma być dwunastu, każdy wyróżniający się nie tylko specyficznymi umiejętnościami, ale i konkretnym charakterem. Po 45 minutach oczywiście trudno powiedzieć, czy twórcom uda się stworzyć wyraziste postacie, niemniej potencjał na pewno jest. Szczególnie towarzyszący naszemu herosowi krasnolud uzdrowiciel to ciekawa persona: z grobową miną kwituje kolejne przygody, a leczenie kompanów w walce nazywa „przedłużaniem ich doczesnego cierpienia”.
Trzy kwadranse z Pathfinder: Kingmaker nie dały mi klarownego poglądu na to, czy studio Owlcat dostarczy produkcję zdolną do konkurowania z Pillars of Eternity bądź Divinity: Original Sin. Jedno jest jednak absolutnie pewne: to gra przeznaczona niemal wyłącznie dla zagorzałych fanów starych RPG. Ktoś, kto nie zjadł zębów na klasyce z przełomu XX i XXI wieku, szybko pogubi się w gąszczu statystyk, tabelek i opisów. Natomiast miłośnicy gatunku odnajdą się tu bez problemu – ale czy znane rozwiązania zdołają zapewnić grze sukces? Do tego Pathfinder: Kingmaker będzie potrzebować bardziej angażującej walki, przekonujących postaci oraz intrygującego świata, a po tak krótkiej sesji z grą, która ma w założeniach twórców dostarczyć co najmniej 40 godzin zabawy, trudno o tych elementach wyrażać jednoznaczne opinie. Ale fani oldskulowych RPG na pewno powinni mieć ten tytuł na oku – kto wie, może w dalekiej Moskwie właśnie powstaje kolejny reprezentant klasyki.
ZASTRZEŻENIE
Koszt wyjazdu autora na niemieckie targi gamescom 2017 w Kolonii opłaciliśmy we własnym zakresie.
Jakub Mirowski | GRYOnline.pl