Graliśmy w Destiny 2 – szansa na bardziej udany start - Strona 3
Druga część Destiny celuje bardziej w nowych graczy, niż w starych weteranów, którzy i tak czekają na każdą dodatkową zawartość w ich ulubionym uniwersum.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Destiny 2 – diablo dobra strzelanka
Crucible – zmagania PvP tylko dla zabawy
Słowa Davida Shawa o zapewnieniu graczom PC najlepszego doświadczenia z grą nie bardzo mają pokrycie w odniesieniu do sieciowych walk PvP. Poczynione tu zmiany idą chyba w zupełnie odwrotnym kierunku, niż widziałaby to społeczność Destiny. Obok wspomnianego limitu 30 klatek dla konsol nie ma co liczyć na dedykowane serwery, prywatne mecze obecne teraz w Destiny czy choćby jakieś rankingi lub system progresji. Ogłoszone dotychczas nowości dotyczą jednego nowego trybu oraz ograniczenia liczby graczy we wszystkich rodzajach zabawy do 4 na 4, co ma wymusić bardziej taktyczną rozgrywkę. Muszę stwierdzić, że te decyzje są akurat dość dziwne – czterech zawodników to mniej niż liczy klan, brak rankingów nie zapewnia jakiejś ciekawej rywalizacji, a pecetowcy nie wyobrażają sobie dobrych starć PvP bez dedykowanych serwerów. David Shaw nie pozostawia jednak złudzeń w tej kwestii:
Jedną z rzeczy, które stworzyliśmy w Destiny, jest sposób, w jaki dobieramy graczy do gry. Uważamy, że zbudowaliśmy tu solidne fundamenty, sporo zainwestowaliśmy i przenosimy to do Destiny 2. Wierzymy, że trzon tego mechanizmu i doświadczenia z rozgrywki są bardzo dobre, dlatego obstajemy przy tym i nie będziemy wspierać dedykowanych serwerów.
Samotny szuka grupy. Grupa szuka samotnika
Po małych narzekaniach na PvP na koniec zostawiłem chyba jedną z najciekawszych i najlepszych nowości w Destiny 2 – tzw. guided game. Jednym z powodów zebrania się wokół Destiny przyjaznej i pomocnej społeczności był brak losowego dobierania graczy do najtrudniejszych misji w kooperacji. Wymusiło to kontakt osobisty, przełamywanie barier nieśmiałości oraz językowych, rozmowy, poznawanie się, a w końcu nawiązywanie przyjaźni. Z drugiej strony – w przypadku ponad połowy graczy ograniczenie to zamknęło im drogę do wzięcia udziału w najciekawszych aktywnościach endgame’u – rajdach.
Mecze PvP skurczą się do 8 graczy na mapie. Na konsolach tylko w 30 klatkach, a wszędzie bez dedykowanych serwerów.
Przez cały czas zastanawiałem się, jak Bungie z tego wybrnie – czy zachowa dotychczasowe ograniczenia, czy wprowadzi otwarte dobieranie, co zwykle skutkuje pełnymi chaosu, frustrującymi i nieudanymi próbami ukończenia misji. Znaleziono jednak trzecie wyjście – funkcjonującą w grze tablicę ogłoszeń, poprzez którą zarówno klan w niepełnym składzie, jak i samotny gracz mogą zgłosić chęć jednorazowego grania i wybrać pasującą im ekipę. Gwarantuje to w dużym stopniu, że singiel znajdzie drużynę, z którą ukończy daną aktywność, a drużyna gracza, który będzie się komunikować i słuchać rad. Wraz z tą opcją dużo większą rolę odegrają klany, które będą funkcjonować już nie tylko na stronie twórców, ale i w samej grze – mogąc wybrać sobie godło oraz krótkie motto opisujące grupę.
Czy to wszystko pomoże marce Destiny odzyskać wizerunek, jaki wykreowano w zapowiedziach przed premierą w 2014 roku? Czy nowi gracze i ci rozczarowani kiedyś poprzednią odsłoną cyklu dadzą jej szansę? Destiny 2 z pewnością jest w lepszej sytuacji niż część pierwsza. Nacisk na kampanię fabularną może sprawić, że gra spodoba się nawet umiarkowanym zwolennikom grindu w stylu MMO, a niezbyt zadowoleni miłośnicy starć PvP być może usłyszą lepsze wieści wraz z kolejnymi dodatkami – wszak pierwsza część również potrzebowała sporo czasu, by zrezygnować z kiepskich rozwiązań. Powinniśmy też pamiętać, że tę grę należy oceniać dopiero po ukończeniu kampanii fabularnej i co ważniejsze – wszystkich kolejnych aktywności endgame’u, ze szczególnym uwzględnieniem rajdu. Destiny to zdecydowanie nie jest przygoda na jedną noc. To idealny materiał na „stały związek”.
O AUTORZE
Z drugą częścią Destiny spędziłem na pokazie kilka godzin, rozgrywając dostępną misję kampanii, kooperacyjny strajk oraz mecze PvP, zarówno na komputerze PC, jak i konsoli PlayStation 4 Pro.
Początkowo sceptycznie podchodziłem do Destiny, podśmiewając się nawet z banalnej historii i dziwnego połączenia pociesznych kosmitów z rosyjską bazą lotów kosmicznych. Z czasem jednak znalazłem wspaniałych ludzi do gry i coraz częściej grałem w kooperacji, ukończyłem pierwszy rajd i odkryłem ogromne pokłady satysfakcji w dążeniu do zdobywania upragnionych modeli broni i we wspólnych sesjach ze znajomymi. Do dziś mam na liczniku około 800 godzin, a rajd „Vault of Glass” uważam za szczyt osiągnięć przy projektowaniu misji dla strzelaniny FPP.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd do Los Angeles na pokaz gry Destiny 2 opłaciła firma Activision-Blizzard.
Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl