Graliśmy w Little Nightmares – strach ma wielkie oczy w dziecięcym koszmarze - Strona 2
O Little Nightmares, niepokojącej platformówce Tarsier Studios, robi się coraz głośniej. Po pierwszym kontakcie można zaryzykować stwierdzenie, że gra przekroczy nasze oczekiwania.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Little Nightmares – podróż do świata dziecięcych koszmarów
Oprócz łamigłówek mamy też fragmenty czysto zręcznościowe i platformowe, podczas których pokonujemy kolejne terenowe przeszkody, skaczemy i wspinamy się po meblach. Często musimy też uciekać przed bliżej nieokreślonym zagrożeniem. Takie momenty wymagają od nas precyzji, sprawnych palców i niezłego refleksu – w połączeniu z nieodgadnionym zagrożeniem potrafią przyprawić o żywsze bicie serca.
Z etapów w udostępnionym materiale strasznie przypadł mi do gustu fragment z małym, domowym koszmarem. W pewnym momencie wpadamy do pomieszczenia przypominającego upiorny pokój do zabawy. Zamiast kolorowych piłeczek czeka nas jednak brnięcie przez morze starych butów, a szybko okazuje się również, że pod zwałami obuwia czai się... coś. Nie wiemy co, ale jedynym ratunkiem jest wdrapać się na jedną z wystających walizek. I musimy to zrobić naprawdę szybko...
Elementy skradankowe zredukowano do niezbędnego minimum, czyli cichego chodzenia i chowania się po kątach. Bardzo często stanowią one jednak dopełnienie łamigłówek oraz etapów skakania, ładnie komponując się z całością rozgrywki. Naturalnie, musimy uważać, by czegoś nie stłuc, nie włączyć przypadkiem zabawki, która narobi rabanu lub po prostu stąpać ostrożnie po skrzypiącej podłodze.
Z drugiej strony Six nie jest weteranem-komandosem ani legendarnym złodziejem, więc ten relatywnie wąski wachlarz opcji tylko pogłębia imersję i pomaga lepiej wczuć się w sytuację małej dziewczynki, której jedynymi przyjaciółmi we wszechogarniającym mroku są zapalniczka i odrobina sprytu.
Strach musi jakoś wyglądać
Wersja pokazowa prezentowała się znakomicie. Pewnie, Little Nightmares żadnym benchmarkiem nie zostanie, ale też zupełnie szczerze – nie musi. W tego typu produkcjach chodzi raczej o klimat, projekty, nastrój i styl. I pod tym względem gra Tarsier Studios kupiła mnie natychmiastowo. Oprawa graficzna pozwala zanurzyć się w słodko-straszny, przemyślany koszmar, który wiele treści przemyca przy pomocy obrazu.
Otoczenie jest bogate i pełne budujących nastrój detali. Nawet jeśli obiekt czy dwa bazowały na uproszczonych teksturach, nie przeszkadzało to przesadnie w odbiorze ogółu. Twórcy zadbali, by każdy szczegół wpisywał się w poetykę dziecięcych lęków – mamy nawet te przeklęte, nakręcane małpki uderzające talerzem w talerz.
Świetne wrażenie robił też strażnik, z którym miałem do czynienia podczas prezentacji. Na pierwszy rzut oka nie przeraża aż tak bardzo, ale kiedy zaczynamy mu się przyglądać, dostrzegamy jego sposób poruszania się i szczegóły, które tworzą wizerunek maszkarona, a spokój stopniowo nas opuszcza. Dodajmy do tego odgłosy, jakie stwór wydaje, gdy pochwyci Six. Coś pomiędzy mlaśnięciem smakosza, a paskudnym chrupnięciem – i od razu po plecach przechodzi nieprzyjemny dreszcz.
Warstwa dźwiękowa zagęszcza atmosferę do maksimum. Czasem słyszymy jakąś niepokojącą melodyjkę, płacz albo ścigającą nas zmorę. Każde skrzypnięcie podłogi, szmer, zgrzyt i szelest potęgują wrażenie przebywania w bardzo niebezpiecznym, dusznym i przytłaczającym miejscu, z którego chcielibyśmy uciec jak najszybciej.
Obietnica przewlekłego lęku
Z pokazu wyszedłem bardzo pozytywnie nastawiony. Jeśli nastrój i napięcie utrzymają się przez całą tę mroczną przygodę z Little Nightmares, szykuje nam się jeden z ciekawszych indyków ostatnich lat. Gra zapowiada się bowiem na naprawdę porządną produkcję, prostą, ale satysfakcjonującą pod względem gameplayu platformówkę romansującą ze skradanką i grą logiczną. I to połączenie mocno oddziałuje na psychikę przy bliższym poznaniu.
O AUTORZE
Platformówki pod różnymi postaciami towarzyszą mi – podobnie jak i wielu czytelnikom – od lat szczenięcych pod różnymi postaciami. Zarówno te klasyczne, jak Mario czy Duck Tales, jak i eksperymenty pokroju Limbo lub małe arcydziełka designu w stylu Ori and the Blind Forest. Little Nightmares ma spore szanse zostać jedną z tych gier, które wywierają na graczach ogromne wrażenie. Czy dołączy do grona unikatowych, ponadczasowych platformerów – to już zweryfikuje czas.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd autora na pokaz Little Nightmares w Warszawie opłacił polski wydawca gry, firma Cenega.
Hubert Sosnowski | GRYOnline.pl