Mirror's Edge: Catalyst - jedna z najlepiej dopracowanych gier targów gamescom - Strona 2
Mirror's Edge Catalyst zapewne nie odniesie wielkiego komercyjnego sukcesu, ale będzie jedną z gier, która odświeży portfolio EA i zapewni nam sporą porcję rozgrywki na poziomie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mirror's Edge: Catalyst - Faith podąża śladem Assassin’s Creed
Skoro o budynkach mowa, warto napomknąć o zagadkach środowiskowych, które nie zaprzątały twórcom głowy podczas prezentacji gry na E3. Mirror’s Edge: Catalyst będzie od czasu do czasu zmuszać nas do wysilenia szarych komórek w kwestii odnalezienia drogi w labiryncie korytarzy. Pokazano to na przykładzie jednego z pomieszczeń w laboratorium, do którego chciała dostać się Faith, aby zdobyć istotny dla fabuły przedmiot. Autorzy twierdzą, że w takich przypadkach do celu da się dotrzeć na kilka różnych sposobów, a kluczem do prawidłowego wykonania zadania jest umiejętne wykorzystanie ruchów akrobatycznych. Miejmy tylko nadzieję, że faktycznie będzie trzeba przy tym pogłówkować, bo zaprezentowaną w Kolonii „zagadkę” rozszyfrowałby kilkulatek. Widząc rozczarowanie na twarzach zebranych gości, Szwedzi szybko wytłumaczyli, że było to jedno z łatwiejszych wyzwań, a ich poziom skomplikowania ma z czasem rosnąć. Cóż, sprawdzimy po premierze.
O fabule gry wciąż wiadomo bardzo niewiele, niemniej zaprezentowana w Kolonii misja daje nadzieję, że również w tej kwestii Catalyst zabłyśnie. Wykonując zadanie zinfiltrowania jednego z laboratoriów, Faith przypadkowo spotyka tajemniczego osobnika, który zabija stojącego mu na drodze doktora i kradnie dane z jego komputera. O co właściwie chodzi, trudno powiedzieć, trzeba jednak przyznać, że scena była przednia, być może dlatego, że wspomniany intruz pożyczył swój uniform od Sama Fishera...
Na koniec kilka zdań na temat rozwoju postaci, bo takowy również jest w Mirror’s Edge: Catalyst obecny. Możliwości Faith będziemy zwiększać przy pomocy specjalnej rękawicy, a tę ulepszać za pośrednictwem rozsianych tu i ówdzie kulek energii. Autorzy sprytnie zmuszą w ten sposób gracza do zbierania znajdźek – bez tzw. gridlocków nie damy rady wspiąć się na wyżyny akrobatycznych umiejętności, a wspomniane obiekty na ogół umieszczone są w takich miejscach, że trzeba popisać się zręcznością przy ich zdobywaniu. Osobiście żywię głęboką nadzieję, że ten wysiłek faktycznie się opłaci. Jedyna pokazana na gamescomie zdolność – tzw. Mag Rope – pozwalała Faith przejechać nad przepaścią na linie w podobny sposób, jak robi to Batman w serii o Arkham. Logika podpowiada, że takie sztuczki umożliwią z czasem dostanie się do miejsc, które normalnie są dla bohaterki nieosiągalne, aczkolwiek kwestia ta nadal pozostaje tajemnicą.
Pierwsza odsłona serii Mirror’s Edge stanowiła ciekawy wybryk szwedzkich deweloperów, który pokazał, że studio DICE potrafi stworzyć coś oryginalnego w przerwie pomiędzy kolejnymi Battlefieldami. Catalyst to już pełnoprawna gra powstała na bazie tego eksperymentalnego pierwowzoru. Nowe przygody Faith są rozbudowane pod każdym względem, a ich oryginalna oprawa graficzna dodaje całości wiele uroku. Trudno oczekiwać, że szwedzki produkt namiesza na listach bestsellerów, ale z pewnością dotrze do sporej rzeszy wyposzczonych po jesieni graczy, oczekujących solidnej jakości z najwyższej półki. Na początku ubiegłego roku takim niespodziewanym hitem stało się Dying Light, jestem wręcz przekonany, że Catalyst pójdzie w jego ślady.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl