Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Kholat Przed premierą

Przed premierą 10 marca 2015, 18:00

autor: Szymon Liebert

Testujemy Kholat - polski horror i symulator eksploracji... góry

W Bielsku-Białej powstaje horror inspirowany Dear Esther i tajemniczą tragedią sprzed lat. Czego można spodziewać się po Kholacie? Graliśmy, więc możemy udzielić odpowiedzi.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry Kholat - tylko dla fanów Dear Esther i Zaginięcia Ethana Cartera

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

„Wciśnij dowolny przycisk” – taką informacją powitał mnie ekran główny. Chwilę później znalazłem się na pokrytej śniegiem polanie u stóp sporej góry. Na nocnym niebie wisiał olbrzymi księżyc, a w uszach dudnił mi silny, przeszywający wiatr. Zrobiłem parę kroków – śnieg zaskrzypiał niepokojąco. Nagle kilka metrów przede mną zamajaczyła płonąca istota. Zjawisko trwało ledwie sekundy, ale i tak zdążyło rozpalić moją ciekawość. Co tu się dzieje? Dlaczego widzę takie rzeczy? No i przede wszystkim – czym jest Kholat, horror zapowiedziany jeszcze w 2013 roku, ale wciąż pełen niewiadomych?

Po odpowiedź na to pytanie udaliśmy się do Bielska-Białej, gdzie miałem okazję przejść powyższy fragment i wiele innych scen z gry. Tutaj też spotkałem się z ekipą IMGN.pro, miejscową firmą wydawniczą i od niedawna deweloperską (mającą na koncie chociażby wydanie Euro Truck Simulatora 2 i Spintires). Pierogi, kwaśnica, łosoś i wódka – tym producenci poczęstowali mnie i kilku innych polskich oraz zagranicznych dziennikarzy w lokalnej karczmie. Niestety, przybyłem na pokaz samochodem, więc musiałem zrezygnować z napitku. Dzięki temu miałem jaśniejszy umysł przed wyruszeniem w góry i powiem wam jedno: w tych górach dzieją się dziwne rzeczy.

Fikcja z cząstką historii

Warto zacząć od tego, co już prawdopodobnie wiecie – Kholat nawiązuje do pewnej tajemniczej tragedii sprzed lat. Chodzi o wydarzenia, jakie miały miejsce w północnej części Uralu, gdzie w 1959 roku odnaleziono zwłoki dziewięciu radzieckich alpinistów z grupy dowodzonej przez niejakiego Diatłowa. Do dzisiaj nie wyjaśniono, co się z nimi stało, chociaż teorii na ten temat jest wiele. Tak naprawdę nie musicie sobie nimi zawracać głowy, bo autorzy przypominają najważniejsze informacje w krótkim wprowadzeniu. Co istotniejsze, interesują ich bardziej legendy i mity, jakie narosły wokół tak zwanej Przełęczy Diatłowa, niż próba odkrycia prawdy. Ostatecznie znajdziemy tu opowieść w opowieści – inne, poboczne wątki, ukryte gdzieś pomiędzy wierszami. Być może okażą się one ciekawsze od samego gdybania, co takiego miało wówczas miejsce.

Wróćmy jeszcze na chwilę do owej feralnej wyprawy z 1959 roku. Zastanawiałem się, jak autorzy podejdą do historycznego tła, nie tylko w kontekście próby ujawnienia „prawdziwego” przebiegu zdarzeń. „To nie jest gra dokumentalna” – wyjaśnił mi w rozmowie Łukasz Kubiak, scenarzysta i współwłaściciel IMGN.pro. Producent dodał, że pewne sytuacje i lokacje powstały na bazie prawdziwych odpowiedników, ale poza tym tytuł stanowi czystą fikcję. Szybko się o tym przekonałem, zagłębiając się coraz bardziej w lokalnym folklorze, pełnym mistyki, okultyzmu i wyjątkowo niebezpiecznej żółtej mgły...

Chodzenie i uciekanie

Zaczęło się przyziemnie – od chodzenia. IMGN.pro nie kryje, że inspiracją dla Kholata jest Dear Esther. W grze bielszczan przedzieramy się przez kolejne sekcje mapy, szukając ciekawych miejsc, słuchając wypowiedzi narratorów i przede wszystkim czytając notatki. Tych będzie kilkadziesiąt, w tym szesnaście głównych, składających się na centralny wątek fabuły. Teksty znajdują się w mniej lub bardziej ukrytych miejscach i często inicjują pewne wydarzenia. Jak na przykład pojawienie się wspomnianych oparów.

Natknąłem się na nie, gdy udało mi się odnaleźć pradawną salę tronową z rogatym szkieletem na tronie. Po odczytaniu ukrytej wiadomości szkielet się rozsypał, a do pomieszczenia zaczęła sączyć się żółta mgła. Gra nie podaje zbyt wielu podpowiedzi, ale w tym przypadku nie były one potrzebne. Jako osoba, która przeżyła na Śląsku ponad trzydzieści lat, wiem dobrze, że wyziewów o niepokojącym kolorze należy się wystrzegać jak ognia. Zacząłem uciekać wzdłuż stoku, omijając inne zagrożenia – w tym spadające głazy. Wystarczyło zatrzymać się na moment i mgła dopadała gracza – z mroku wyłaniała się wtedy dziwna widmowa sylwetka z pazurami i złymi zamiarami. Na szczęście sama ucieczka problemu nie sprawiała, więc szybko dotarłem do bezpiecznego obozu z rozpalonym ogniskiem.

W grze usłyszymy czterech różnych narratorów. Głos co najmniej jednego z nich zabrzmi znajomo – autorom udało się zaprosić do współpracy Seana Beana, znanego z wielu kultowych filmów i seriali (Władca Pierścieni, Gra o tron). Beanowi przypięto łatkę aktora, wcielającego się w postacie, które często są uśmiercane. Ciekawe, jak bohater z jego głosem poradzi sobie w trudnych górskich warunkach.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.