Recenzja gry Wargame: Red Dragon - świetna seria RTS-ów obniża loty - Strona 2
Po wzbogaceniu serii Wargame o samoloty, deweloperzy z Eugen System doszli do wniosku, że kolejnym logicznym krokiem będzie dodanie okrętów. Na ile był to dobry pomysł?
Studio Eugen Systems chwali się, że sztuczna inteligencja spotkała się z kolejnymi usprawnieniami, mającymi nie dopuścić np. do sytuacji, gdzie wróg rzuca zasłonę dymną na jednostki, których nie ma prawa widzieć. Nie można powiedzieć, że poprawy nie ma, jednak batalia z komputerem to wciąż zasadniczo rozgrzewka przed grą wieloosobową. Komputer może stanowić zagrożenie tylko w dużej liczbie, kiedy nasze siły niedomagają jakościowo. Czasami zostaniemy zaskoczeni celnym bombardowaniem, ale równie często zniszczymy samotny wozik dowodzenia, pomykający drogą niczym na wakacje.
1450 jednostek, czyli od przybytku głowa nie boli
Przeniesienie akcji do Azji wiąże się oczywiście z wprowadzeniem nowych stron konfliktu i sprzętu. Nie martwcie się, Polska została w grze, pomimo że nie doczekała się żadnych znaczących zmian. Nowi bohaterowie na arenie sił to Korea Północna, Korea Południowa, Chiny, Japonia i ANZAC – wszystkie prezentują się o wiele bardziej uniwersalnie niż państwa skandynawskie z AirLand Battle. Kiedy już zaczniemy konstruować charakterystyczną dla Wargame talię do gry multiplayer odkryjemy, że Red Dragon wzbogacono o tzw. koalicje – jest to rewelacyjne rozwiązanie pozwalające graczowi korzystać ze sprzętu (w tym prototypów) nie tylko jednego kraju lub wszystkich danej strony, jak to miało miejsce wcześniej, ale kilku wchodzących w skład koalicji. Dzięki temu biorąc przykładowo niemiecko-francuski Eurocorps dostajemy bardzo szeroki wybór sprzętu, pozwalający nawiązać równą walkę z ZSRR.
Jeśli poprzednio gubiliście się w swojej zbrojowni pośród setek jednostek, to czeka Was miła niespodzianka. Teraz możemy wyszukać dany pojazd lub piechotę po nazwie, roli, czy charakterystycznych zdolnościach, w efekcie czego łatwo jest znaleźć np. wszystkie dostępne dla nas samoloty z napalmem. Statystyki oddziałów są teraz jaśniej opisane i wiadomo z jakim konkretnym bonusem będzie się liczyć chociażby wybranie weterana ponad rekruta.
Flota teoretycznie dostała własne miejsce w talii, jednak praktycznie dzieli je z piechotą morską i lotnictwem do zwalczania okrętów. W efekcie rzadko kiedy gracz chce umieścić tam np. marines, ponieważ będzie go to kosztować miejsce dla okrętu. Talie morskie są na tyle dziwną mieszaniną, że często podejmuje się decyzje o wpakowaniu tam wyłącznie statków, co sprawia, że desanty z morza stają się rzadkością. Nie liczcie też na tworzenie flot narodowych, istnieje tylko podział na niebieskich i czerwonych a samych jednostek pływających jest niewiele, niebiescy dostali zaledwie dwa niszczyciele i trzy fregaty plus kilka mniejszych okrętów.