Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 28 stycznia 2014, 16:10

autor: Tomasz Chmielik

Recenzja gry Blackguards – turowy RPG w świecie Drakensang - Strona 2

Daedalic Enternainment zafundowało graczom nowy pomysł na uniwersum The Dark Eye. Po dwóch przygodówkach, niemieckie studio stworzyło klasyczną turową grę fabularną. Czy Blackguards mają szansę konkurować chociażby z The Banner Saga?

Taktyczne potyczki są najistotniejszą częścią Blackguards. To w zasadzie z nich zbudowana jest cała gra, ponieważ niemalże każde zadanie wymaga zwyciężenia w turowym starciu. Drużyna przemieszcza się po mapie świata z jednego punktu do drugiego, odwiedza miasta i inne lokacje, rozmawia z bohaterami niezależnymi, pozyskuje zadania poboczne, leczy się, odpoczywa i kupuje ekwipunek. Później zaś przenosi się na heksagonalną siatkę, popychając w ten sposób całą fabułę do przodu. Grając w Blackguards, nie uświadczycie rozbudowanych lokacji. Każde miasto i wioska to zaledwie jeden animowany ekran, na którym da się kliknąć kilka elementów. Czasami można też wkroczyć do złożonego z niewielkiej liczby lokacji labiryntu, w którym praktycznie na każdym kroku czeka nas walka. Ów ukłon w stronę klasycznych tytułów sprzed przeszło dwudziestu lat jest bardzo ciekawym pomysłem, a brak rozbudowanej eksploracji nie rzuca się zbytnio w oczy. Twórcy Blackguards świadomie pominęli wszystkie te elementy, które odwracałyby uwagę graczy od prowadzenia kolejnych bitew. Dzięki temu od jednego starcia do drugiego przechodzi się bez przestojów.

Recenzja gry Blackguards – turowy RPG w świecie Drakensang - ilustracja #1

Siłą Blackguards jest duża ilość interaktywnych elementów otoczenia.

Same potyczki zostały zrealizowane poprawnie. Ich mechanika jest na tyle skomplikowana, by zapewniać wiele możliwości taktycznych, nie przytłacza jednak dziesiątkami opcji. Bardzo istotna jest inicjatywa i mobilność bohaterów, ponieważ, jeżeli działają pierwsi, są w stanie sprawić, że nadchodząca walka będzie o wiele łatwiejsza, a to za sprawą wielu interaktywnych elementów znajdujących się na polu bitwy. Dla przykładu, można przewrócić skrzynki i w ten sposób zmusić wrogów do ich ominięcia lub zniszczenia, co daje naszej drużynie kilka tur przewagi. Ważne jest również odpowiednie ustawienie bohaterów tak, aby nie dać się otoczyć, ponieważ każdy kolejny atak w danej turze, skierowany przeciwko jednej postaci, ma znacznie większą szansę na trafienie. Atakując, należy zaś odpowiednio łączyć ciosy specjalne i zaklęcia różnych bohaterów, ponieważ ich właściwe wykorzystanie zapewnia na polu bitwy ogromną przewagę.

Lokacje to zaledwie ekrany, na których można kliknąć zaledwie kilka elementów. - 2014-01-28
Lokacje to zaledwie ekrany, na których można kliknąć zaledwie kilka elementów.

Tyle teorii, w praktyce bowiem nie zawsze się to sprawdza. Podstawowa reguła Blackguards brzmi: „nie daj się otoczyć”. Jeżeli bohatera dopadnie trzech przeciwników, istnieje duża szansa, że w przeciągu dwóch tur będzie trupem. Niestety w większości przypadków przewaga wrogów wynosi dwa lub trzy do jednego, trudno więc liczyć na coś więcej niż łut szczęścia. Nieważne jak dobrze zaplanowane są kolejne posunięcia – bez szybkiej eliminacji wrogów, walka szybko zamienia się w rzeź. I tutaj ujawnia się wiele drobnych wad, które skumulowane potrafią poważnie utrudnić zabawę. Pierwsza z nich dotyczy dziwnie działających procentowych szans na trafienie. W jednej walce prowadzony przeze mnie bohater nie trafił sześć razy z rzędu, mając rzekomo 80% szans na trafienie. Czasami trafiałem zaś trzy ciosy przy marnych 30%. Totalny obłęd. Drugi problem, który potrafi poważnie zdenerwować, to błędy w działaniu czarów. Dla przykładu, zaklęcie, które powinno zadawać obrażenia przez kilka kolejnych tur, praktycznie zawsze kończy się po pierwszej, a leczenie trucizn nie zawsze eliminuje ich negatywne efekty. Jest to zresztą niezwykle frustrujące, ponieważ poczynając od trzeciego rozdziału, trucizny to chleb powszedni.