Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 25 października 2013, 09:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Batman: Arkham Origins - prequel bazujący na sprawdzonym schemacie - Strona 2

Seria Arkham po raz trzeci i ostatni w tej generacji sprzętu trafia pod strzechy. Batman: Arkham Origins, choć chronologicznie pierwszy, jest najmniej oryginalny, ale czy to przeszkadza w dobrej zabawie?

Fabuła, dialogi i postacie są najsilniejszą stroną gry. Poprzednie części przyzwyczaiły nas, że nie schodzą poniżej pewnej, bardzo wysoko ustawionej poprzeczki, i tak samo jest z Arkham Origins. Historia trzyma w napięciu, nie wszyscy okazują się być tymi, kim być powinni, a tajemnica goni tajemnicę. Nie wiem, jak wielką schedę pozostawiło po sobie Rocksteady i na ile to właśnie autorzy z tego studia brali udział w przygotowaniu scenariusza, ale jeśli jest to dzieło własne ludzi z Warner Bros, to należą im się duże brawa.

...I spotyka starych... ekhm, po raz pierwszy. - 2013-10-25
...I spotyka starych... ekhm, po raz pierwszy.
Recenzja gry Batman: Arkham Origins - prequel bazujący na sprawdzonym schemacie - ilustracja #2

Choć fabuła nowego Batmana to najsilniejszy punkt gry, okres, w którym toczy się akcja, nie należy już do zbyt oryginalnych. Sięgnijmy do roku 2011 i nowelki zatytułowanej Batman Noel. Komiks ten, autorstwa Lee Barmejo, również rozgrywa się w Gotham przed świętami, z tą różnicą, że historia w nim przedstawiona nawiązuje do Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa. Poza Batmanem w ramkach przewijają się inne znane postacie DC: komisarz Gordon, Catwoman, Joker, a nawet Superman.

I gdyby do fabuły dopisać rozdział pod tytułem „Panowie, robimy coś nowego i wyjątkowego”, to moim zachwytom nad Arkham Origins nie byłoby końca. Niestety, jak to bywa z wieloma sequelami, kiedy główny deweloper myśli już intensywnie o przyszłości, prace nad popularną marką traktuje się trochę po macoszemu, w myśl zasady „wszystko przecież mamy gotowe, dołóżmy do tego trochę odrzuconych, ale lekko podrasowanych rzeczy i będzie trylogia jak się patrzy”. Piszę to ze smutkiem, bo nowy Batman jest właśnie takim zbiorem pomysłów, które albo pokrywają się z tym, co już wcześniej mieliśmy okazję widzieć, albo sprawiają wrażenie, że doczepiono je nieco na siłę, by wypełnić czymś pustkę mrocznej metropolii.

W Gotham pojawiają się nawet te same modele budynków co w Arkham City, np. kościół wraz z najbliższym otoczeniem. Niby wszystko w porządku, wszak trudno oczekiwać, by za każdym razem to samo miejsce akcji wyglądało zupełnie inaczej – wrażenie recyklingu jest jednak zbyt silne. Miasto też nie okazuje się jakieś olbrzymie, tylko zbudowane tak, aby dotarcie do innej dzielnicy odbywało się możliwie najdłuższą drogą. A to trzeba omijać jakieś mury, a to przedostać się przez most, który ciągnie się bez końca. W początkowej fazie gry to prawdziwa katorga. Później jest nieco łatwiej, bo po pozbyciu się wież zakłócających sygnał otrzymujemy możliwość szybkiej podróży do odblokowanego w ten sposób rejonu.

Używając sprawdzonych metod perswazji... - 2013-10-25
Używając sprawdzonych metod perswazji...

Właśnie, Gotham City. W wigilijny wieczór i noc jest zupełnie puste. Po ulicach szwendają się jedynie łobuzy... i łobuzy, ale te z policyjnych, skorumpowanych jednostek SWAT. Jedni i drudzy chętnie skopią Batmanowi pośladki. Arkham City było skonstruowane trochę tak, że kiedy nie chcieliśmy za bardzo wdawać się w bójki, dość łatwo dawało się ich uniknąć. W Origins już tak łatwo nie jest, a ponadto twórcy troszkę podkręcili trudność walk. Nie w jakiś drastyczny sposób, ale wyraźnie zmienił się tzw. timing. Na przykład, kiedy Batman atakowany jest nożem, poprzednio wykonanie trzech uników nie sprawiało większego problemu. Teraz ciosy nie są zadawane z identyczną szybkością, wobec czego trzeba trochę lepszego wyczucia czasu, aby nie zostać pociętym. Nieco łatwiejszą do opanowania zmianą jest moment, w którym napastuje nas więcej niż jeden zbir. W pierwszej i drugiej części wystarczyło wyprowadzić jedną kontrę. Tym razem szybkich, następujących po sobie uderzeń jest tyle, ilu atakujących, czyli maksymalnie trzy. Ponadto spotykamy również nowe zagrożenie w postaci karateków, którzy przeprowadzają parę ataków pod rząd i jeżeli nie chcemy odnieść obrażeń, to każdy z nich musi zostać skontrowany. Oczywiście mechanika walki w nowym Batmanie stoi na najwyższym poziomie i jeżeli podobała się Wam wcześniej, to i teraz znajdziecie w grze całe godziny więcej niż przyzwoitej mordoklepki.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej