Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 września 2013, 15:00

autor: Tomasz Chmielik

Recenzja gry Outlast - najstraszniejszy survival horror ostatnich lat - Strona 2

Outlast to najstraszniejsza gra, jaka ukazała się w ostatnich latach. Produkcja studia Red Barrels pod względem klimatu i atmosfery zostawia daleko w tyle Amnesię: A Machine for Pigs – swoją główną konkurentkę.

Nie chcąc zdradzać żadnych szczegółów fabularnych, skupię się wyłącznie na odczuciach, jakie towarzyszyły mi w trakcie rozgrywki. Outlast czerpie pełnymi garściami z twórczości Clive’a Barkera i estetyki gore. Pełno w nim brutalności, krwi, wnętrzności, odrąbanych kończyn i poważnie okaleczonych ciał. Autorom udało się jednak uniknąć przerysowania tych elementów, toteż nie ulegają one banalizacji. Duża w tym zasługa pozostawienia miejsca dla wyobraźni graczy. Twórcy często korzystają z niedopowiedzeń, spotęgowanych za pomocą świetnie dobranych efektów dźwiękowych oraz mrocznej grafiki. Dostrzegamy na przykład ślady krwi, które sugerują, że jakieś ciało zostało zaciągnięte do jednego z pomieszczeń. Podchodzimy więc do drzwi i próbujemy je otworzyć, ale są one zamknięte na klucz. Nagle zaczynają dobiegać zza nich jakieś dziwne odgłosy i szepty, oddech Milesa gwałtownie przyśpiesza, a w tle rozbrzmiewa głośniejszy akord. To głównie za sprawą fenomenalnej oprawy dźwiękowej tytuł ten jest aż tak bardzo przerażający.

Tryb nocny w kamerze świetnie potęguje atmosferę grozy. - 2013-09-10
Tryb nocny w kamerze świetnie potęguje atmosferę grozy.

Outlast bazuje na wzbudzaniu wśród graczy poczucia zagrożenia i niepewności. Jest to gra, w której najważniejsze jest skradanie się za plecami wrogów i dobre wyczucie chwili na podjęcie działań. Eksplorując kolejne ciemne korytarze i pomieszczenia, nigdy nie mamy pewności, czy ktoś nie czai się tuż za rogiem. Niejednokrotnie zdarzyło mi się schować pod (wirtualnym) łóżkiem i przesiedzieć tam dobre kilka minut, ponieważ zdawało mi się, że coś usłyszałem. Zresztą przez większość czasu na Milesa ktoś poluje, więc przeważnie jesteśmy zmuszeni ratować się ucieczką. Co ciekawe, każdy napotkany pensjonariusz szpitala potrafi nas nieźle zaskoczyć, ponieważ SI rzadko kiedy powtórnie korzysta z tych samych sztuczek.

Podoba mi się również sposób, w jaki skonstruowana została przedstawiona w grze historia. Nawiązania do drugiej wojny światowej i nazistowskich eksperymentów oraz do późniejszych projektów finansowanych przez CIA opatrzonych klauzulą „ściśle tajne” – wszystko to udanie buduje nastrój tajemnicy, którą odkrywamy stopniowo, znajdując porozrzucane po budynku akta i nagrywając kolejne niepokojące wydarzenia za pomocą kamery. To, jak bardzo postanowimy zagłębić się w fabułę Outlasta, zależy wyłącznie od nas. Można go bowiem przejść, nie rozwijając większości wątków. Jednak wciągają one na tyle mocno, że gorączkowo poszukujemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania. A tych z każdym kolejnym krokiem jest coraz więcej.

Nocne wariatów rozmowy. - 2013-09-10
Nocne wariatów rozmowy.

Rzeczy, o których lepiej nie pamiętać

Pomimo wielu zalet Outlast ma również kilka wad. Największą z nich jest denerwująca przypadłość blokowania się Milesa na nierównościach terenu i różnego rodzaju krzywiznach. Jest to o tyle męczące, że niejednokrotnie, uciekając przed kimś, jesteśmy zmuszeni do wykonywania najróżniejszych akrobacji – przeskakiwania biurek, wskakiwania na skrzynki i do szybów wentylacyjnych, zbiegania po krętych schodach itp. Jeżeli zatniemy się w takiej sytuacji, zostaniemy złapani i zginiemy w bardzo okrutny sposób. W połączeniu z systemem zapisu stanów gry wyłącznie w odgórnie wyznaczonych miejscach potrafi to być naprawdę irytujące.