autor: Michał Marian
Recenzja gry Dota 2 - MOBA dla wymagających - Strona 3
Prawie dwa lata trwały beta-testy następczyni matki wszystkich gier MOBA. Po setkach zmian, aktualizacji i modyfikacji Valve w końcu oddało gotowy produkt w ręce spragnionych graczy. Z jakim efektem? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Oprócz wspomnianych elementów na mapie znajdziemy także kilkanaście grup neutralnych jednostek ulokowanych w lasach w jej górnej i dolnej części. Ich zabijaniem przeważnie zajmują się junglerzy, czyli bohaterowie mogący z powodzeniem polować na nie już we wczesnych etapach gry. W późniejszych fazach rozgrywki są one głównie źródłem dodatkowego zarobku dla klas carry. Wyjątek wśród neutralnych creepów stanowi Roshan, którego jaskinia mieści się nieopodal środkowej linii. Jest on niezwykle silny i pokonanie go to nie bułka z masłem, ale nagroda za poniesiony trud okazuje się naprawdę wysoka. Po śmierci upuszcza on bowiem unikatową tarczę, która zapewnia wskrzeszenie noszącemu ją bohaterowi. Sam Roshan odradza się co 10 minut – jeśli zabijemy go trzy (lub więcej) razy w ciągu jednej rozgrywki, w jego leżu znajdziemy również ser przywracający znaczne ilości życia i many.
Z powyższego opisu można wysnuć wniosek, że Dota 2 nie jest produkcją specjalnie skomplikowaną. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Już samo zapoznanie się z przeszło setką bohaterów potrafi początkującym graczom dać się we znaki. Nowicjusze mogą poczuć się wręcz przytłoczeni nadmiarem wiedzy i zawartości, bowiem wszystkie występujące w grze postacie dostępne są od początku i nie wymagają odblokowywania.
Trudne dobrego początki
Powiedzmy sobie jasno – Dota 2 posiada ogromną barierę wejścia. Nie jest to stwierdzenie ani trochę przesadzone, nowi gracze mają w niej po prostu pod górkę. Doświadczenie w grach MOBA okazuje się bardzo pomocne, choć trzeba pamiętać, że wszystkie umiejętności, jakie wynieśliście z podobnych tytułów, tutaj zostaną wystawione na ekstremalną próbę. Druga część Defense of the Ancients jest najtrudniejszą i najbardziej hardkorową produkcją tego typu. Wprawdzie nikt nie prowadzi podobnych statystyk, jednak można zaryzykować stwierdzenie, że na każdego zadowolonego gracza w Dotę 2 przypadają przynajmniej dwie sfrustrowane osoby, które dały sobie spokój z tą pozycją już po kilku meczach.
Autorzy w trakcie trwania beta-testów dokładali wszelkich starań, by jakoś zerwać ze stereotypem „produkcji nieprzyjaznej użytkownikom”. Efektem ich działań jest stosunkowo świeży samouczek, który prowadzi nowicjuszy niejako za rękę i stopniowo pozwala im wypływać na szerokie wody. Pasek stanu umożliwia śledzenie na bieżąco postępu naszego treningu, po zakończeniu którego teoretycznie powinniśmy być gotowi stawić czoła innym graczom. Podczas wykonywania zadań z tutorialu poznajemy wszystkie podstawowe mechanizmy i realizujemy kilka przykładowych scenariuszy, mogących zaistnieć w trakcie normalnych meczów. Zwieńczeniem szkolenia jest seria starć z botami, których celem jest jak najdokładniejsze oddanie prawdziwych potyczek.
Niestety, całemu systemowi sztucznej inteligencji daleko do doskonałości. Wydawać by się mogło, że deweloperzy dodali go raczej z musu, choć z drugiej strony ciężko ich za to winić – w końcu jest to produkcja spod znaku multiplayer. Boty na najniższym poziomie trudności przypominają lemingi, których jedynym zadaniem jest zginąć z ręki gracza, zaś na najwyższym dysponują nadludzkim wręcz refleksem i wyczuciem czasu. Nieco lepiej wygląda sprawa średnich ustawień, choć w dalszym ciągu bardzo daleko im do jakiegokolwiek realizmu. Ich jedynym słusznym zastosowaniem zdaje się być, poza rzecz jasna podstawowym szkoleniem, testowanie umiejętności nowo dodanych bohaterów lub pewnych określonych taktyk.
Najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich nowicjuszy wydaje się poznanie elementarnych aspektów rozgrywki, a następnie rzucenie się w wir potyczek z ludźmi. Przy dużej dozie cierpliwości oraz sporych pokładach pokory i samozaparcia wychodzi się na tym znacznie lepiej niż w przypadku treningu z botami. Te ostatnie bowiem, w odróżnieniu od przeciwników z krwi i kości, nie popełniają błędów w ogóle lub robią to zupełnie celowo (w zależności od wybranego poziomu trudności). Niemniej jednak, gdy już przebrniemy przez kilkanaście pierwszych godzin gry i porośniemy w piórka, nadchodzi czas prawdziwej zabawy.