Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 lipca 2013, 11:42

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Ride to Hell: Retribution – do diabła z takim gniotem - Strona 2

Ride to Hell: Retribution to najbardziej adekwatny tytuł gry w tym roku. W recenzji piszemy, że pozycja ta jest piekielnie słaba, a wydawca powinien zapłacić za próbę sprzedania jej w cenie wysokobudżetowego produktu.

W jednej z misji pomagamy wstać dziwnemu mężczyźnie w poplamionych spodniach. - 2013-07-11
W jednej z misji pomagamy wstać dziwnemu mężczyźnie w poplamionych spodniach.

Piekielnie zła

Zastanawiałem się, czym będzie Ride to Hell od strony rozgrywki, bo z zapowiedzi wynikało, że to gra akcji z otwartym światem, w której jeździmy po okolicy stylizowanej na Teksas i tłuczemy ridersów, rednecków, członków gangów i inne prominentne amerykańskie grupy społeczne. Rzeczywiście stanowi to esencję gry, chociaż słowo esencja jest tu dość mylące – Ride to Hell to raczej rozwodniona lura, która kopa może dać tylko osobom pozbawionym jakichkolwiek rozrywek przez ostatnich dziesięć lat. Mniej więcej o tyle cofnąłem się bowiem w przeszłość, grając w to „dzieło wirtualnej sztuki”. Sztuki robienia gier przy budżecie niewystarczającym do robienia gier.

Tytuł składa się z „prostolinijnych” misji. Dosłownie prostolinijnych, bo przeważnie trzeba przejść lub przejechać pewien odcinek, po drodze eliminując oddziały przeciwników na motorach lub piechurów. Czasami bohater wpada na jakiś genialny pomysł i wtedy musimy zrobić coś bardziej skomplikowanego, ale to raczej wyjątki. Generalnie Ride to Hell przestaje zaskakiwać mniej więcej po drugim kwadransie, bo wtedy zauważamy, że gra powtarza w kółko te same rozwiązania, zwiększając tylko ich intensywność.

Braki w budżecie i zbyt wybujałe ambicje wyzierają z każdego zakamarka, czego najlepszym dowodem jest Dead End, miasteczko, z którego ruszamy na dalsze misje. Możemy zrobić w nim bodajże trzy rzeczy: sprzedać narkotyki, kupić broń i pomalować motor – żadna z tych czynności nie wpływa znacząco na szanse bohatera. Gdy tylko pójdziemy w stronę innych przybytków, gra rzuca ostrzeżenie „zawróć”. Tak pomyślany hub przeszkadza i irytuje, czemu wtóruje zresztą sposób, w jaki rozpisano misje. Wybieramy je z tablicy korkowej, do której przypięto obrazki i znaczki – długo myślałem, o co w tym wszystkim chodzi, bo wcześniejsze parę godzin gry było kompletnie linowe. W końcu zorientowałem się, że kryje się w tym pewna swoboda, bo misje można powtarzać lub czasami wykonywać w dowolnej kolejności. O ile komuś uda się rozpoznać, którą już ma za sobą, a które są zupełnie nowe.

Zawróć, te interesujące budynki w tle wcale nie są interesujące! - 2013-07-11
Zawróć, te interesujące budynki w tle wcale nie są interesujące!

Do diabła z taką grą

Budżetowość i mizeria gry nie byłyby tak dotkliwe, gdyby potyczki lub jeżdżenie okazały się przyjemne. Tak oczywiście nie jest, bo tytuł zobowiązuje – pamiętajcie, że to droga do piekła, a ta usłana różami być nie może. System walki wręcz w Ride to Hell swoje najlepsze momenty osiąga w misji, w której stajemy na ringu, aby zmierzyć się z morderczymi pięściarzami.