Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 lipca 2013, 15:00

Recenzja gry Deadpool - parodia komiksów Marvela i gier wideo - Strona 2

Deadpool nie porywa mechanizmami rozgrywki, potrafi też zdenerwować licznymi błędami i niedoróbkami. Jednocześnie zachwyca humorem, scenariuszem i sposobem, w jaki nabija się ze schematów rządzących różnymi gatunkami gier.

Kolejnym zarzutem jest niewielka różnorodność uzbrojenia. W sumie do naszej dyspozycji oddano trzy typy broni białej: silne, lecz powolne młoty, zadające niewielkie obrażenia, ale za to bardzo szybkie sztylety oraz zbalansowane pod względem mocy i prędkości miecze. W praktyce różnice te są mało istotne, zdarzało mi się, że przez przypadek zmieniałem preferowane przeze mnie sztylety na miecze i orientowałem się w tym dopiero po dłuższej chwili. Również rodzajów broni palnej jest niewiele. Zaczynamy z pistoletami, z czasem otrzymujemy też strzelbę, karabiny i działo pulsacyjne. Amunicji bywa na tyle mało, że gdy zachodzi potrzeba, i tak strzela się z wszystkiego jak leci. Pewne urozmaicenie stanowią występujące w kilku wariantach granaty i miny, ale walki są na tyle chaotyczne, że niewielki z nich pożytek. Po pokonaniu co silniejszych przeciwników możemy też przejąć ich ciężki sprzęt, najczęściej w postaci karabinu maszynowego czy granatnika. Uzbrojenie, a także samego Deadpoola da się ulepszać za zdobywane w trakcie rozgrywki punkty – do tego systemu nie mam żadnych zastrzeżeń.

Amunicji jest niewiele, należy więc oszczędzać ją na groźnych przeciwników. - 2013-07-03
Amunicji jest niewiele, należy więc oszczędzać ją na groźnych przeciwników.

Największym problemem jest jednak to, że wszystkie te strzelaniny i siekaniny bardzo szybko przestają bawić. Walka na krótki dystans okazuje się dziecinnie prosta, jedyne zagrożenie stanowią wrogowie z bronią palną, która zadaje zaskakująco duże obrażenia i jeśli przypadkiem znajdziemy się pod ostrzałem kilku z nich, szybko giniemy. Wszystko sprowadza się więc do szturmu, ucieczki, odczekania na regenerację energii i kolejnej szarży. Kombinacji ataków mamy sporo, ale jakoś nie odczuwałem potrzeby ich opanowywania, używanie w losowej kolejności silnego i szybkiego ciosu dawało i tak zadowalające rezultaty. Broń palną należy oszczędzać na silniejszych wrogów, których – gdy już się pojawią – trzeba po prostu ostrzelać całym posiadanym arsenałem, aż padną albo skończy się amunicja i dobijemy ich z bliska. Szybko staje się to nudne i jedynym, co zachęca do dalszej rozgrywki, jest scenariusz, teksty głównego bohatera oraz krótkie sekwencje, w których tytuł bawi się konwencją różnych gatunków. W jednej chwili udaje ośmiobitowe RPG, w innej dwuwymiarową platformówkę, w kolejnej naśmiewa się z wszechobecnego spowolnienia czasu albo pozwala na cichą eliminację wrogów. To właśnie te krótkie momenty sprawiają, że mimo wszystko chce się dotrzeć do napisów końcowych, które ja ujrzałem już po pięciu godzinach. Bardzo słaby wynik jak na produkcję z najwyższej półki pozbawioną trybu multiplayer. Zamiast tego niby dodano wyzwania, w większości polegające na odpieraniu fal wrogów w wyznaczonym czasie. Jednak te, bez zachęcającej do gry obietnicy zabawnych przerywników filmowych, nudzą po trzech minutach.

Kupą, mości panowie, kupą!

Inteligencja naszych przeciwników, a raczej jej brak, sprowadza się do atakowania kierowanej przez gracza postaci za pomocą jednego, ewentualnie dwóch ataków, braki w taktyce wrogowie nadrabiają więc ilością, wytrzymałością, siłą ognia lub kombinacją wszystkich wspomnianych. Najbardziej dobitnie widać to w końcowych etapach, gdzie złoczyńców można liczyć w setkach. Szkoda, że nawet w przypadku bossów nie pokuszono się o jakieś urozmaicenie, wszystkich zabija się według tej samej zasady. Mimo to łatwo wcale nie jest, chwila nieuwagi skutkuje śmiercią.

Nawalanka szybko staje się monotonna a przeciwników zabija się korzystając ciągle z tych samych ataków. - 2013-07-03
Nawalanka szybko staje się monotonna a przeciwników zabija się korzystając ciągle z tych samych ataków.

Oprawa graficzna stoi na średnim poziomie, zdecydowanie zmarnowano potencjał Unreal Engine 3. Modele bohaterów i animacje są jeszcze w porządku, ale otoczenie wygląda mało szczegółowo i bardzo szaroburo. Strasznie sztampowo dobrano też poziomy – wieżowiec złego biznesmena, kanały czy więzienie to miejsca, które odwiedzamy w co drugiej grze tego typu. Nawet gdy trafiamy na wyróżniającą się z tłumu Genoshę, wyspę z ruinami wielkiego państwa-miasta mutantów, zdziesiątkowanego przez potężne roboty, jedynym, co świadczy o niezwykłości tej lokacji, są znajdujące się tu i ówdzie szczątki Sentineli, wspomnianych machin. Marvelowe uniwersum ma znacznie ciekawsze zakątki, które można było wykorzystać, chociażby Savage Land, tropikalną dżunglę ukrytą przed światem, zamieszkiwaną między innymi przez dinozaury.

Deadpool miał szansę stać się jedną z lepszych adaptacji komiksów na rynku gier komputerowych. Scenariusz, założenia oraz olbrzymia dawka humoru w zupełności wystarczyłyby do udźwignięcia tej pozycji, należało jedynie doszlifować mechanizmy rozgrywki. Te rażą jednak niedopracowaniem i szybko nudzą, a okazyjne urozmaicenia nie wystarczają, by uratować sytuację. Autorzy z High Moon Studios stworzyli dzieło nabijające się ze schematów rządzących grami komputerowymi, sami jednak wpadli w pułapkę najczęstszych błędów popełnianych przy produkcji tytułów akcji. Poleciłbym Deadpoola jedynie fanom tytułowej postaci oraz miłośnikom zwariowanych klimatów w stylu Saints Row: The Third.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej