autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry GRID 2 - ślicznej, zręcznościowej ścigałki - Strona 2
GRID 2 teoretycznie powinien zmieść konkurencję spod znaku zręcznościowych wyścigów. Czy mu się to uda? Czy gra po kilku latach będzie wspominana równie ciepło jak część pierwsza? Sprawdzamy.
Nie pomylę się wiele, jeżeli napiszę, że model jazdy w GRID-zie 2 jest całkowicie zręcznościowy. Nie ma w nim miejsca na realistycznie odwzorowaną fizykę opon i tym podobne, zbędne błahostki. Tutaj z rury wydechowej ma iść ogień, a w dziewięćdziesięciostopniowe lub ostrzejsze zakręty wchodzimy poślizgiem, niemal bez zawracania sobie głowy hamulcem. Nie jest to co prawda Sega Rally ani tym bardziej Outrun i gra zachowuje odpowiednie proporcje, ale jeżeli ktoś spodziewał się, że pojawi się w niej aspekt symulacyjny, to pomylił adres. Oczywiście różnica w prowadzeniu odmiennych modeli samochodów występuje i nieco inaczej na drodze sprawuje się wielki Dodge Charger, a inaczej drobny Nissan Silvia, ale wszystko to mieści się w ramach arcade'owego stylu jazdy.
RaceNet to nowa usługa przygotowana przez Codemasters, zrzeszająca społeczności skupione wokół gier motoryzacyjnych autorstwa tej brytyjskiej firmy. Na serwerach przechowywane są wyniki graczy, oferowane są też specjalne wyzwania oraz istnieje możliwość śledzenia rezultatów innych kierowców, a w razie potrzeby ich porównywania. Można rzec, że RaceNet jest odpowiedzią na Autologa w grach wydawanych przez Electronic Arts.
Na duży plus należy GRID-owi 2 zapisać różnorodność dostępnych konkurencji. Standardowe wyścigi przez kilka okrążeń lub z punktu do punktu w przypadku lokacji spoza miasta i eliminacje, w których co kilkanaście sekund odpada ostatni kierowca, czy jazda na czas występują w prawie każdej grze. Na oddzielną uwagę zasługują za to inne konkurencje. Jak na przykład touge, w której w trakcie pojedynku jeden na jednego wygrywa ten, kto pojawi się pierwszy na mecie lub wcześniej odsadzi konkurenta o minimum pięć sekund. Albo zabawa w omijanie wolno jadących pickupów, polegająca na zdobywaniu kumulujących się punktów, które tracimy w momencie, gdy poruszamy się zbyt wolno lub wchodzimy w jakiekolwiek kolizje. Niezwykle interesujące są wyścigi, w trakcie których każde okrążenie zmienia się nieco w stosunku do poprzedniego za sprawą blokady jednych i udostępnienia innych zakrętów. Coś w rodzaju tego, czym uraczył nas swego czasu Split/Second, jednak bez całej tej bombastycznej otoczki. No i nie mogło zabraknąć driftu. Jednakże co do niego mam mieszane uczucia. W „jedynce” drift wymagał znacznie więcej wyczucia i umiejętności. W GRID-zie 2 po prostu przyduszamy hamulec i kontrujemy kierownicą, odpowiednio dozując gaz. Niby podobnie, ale sęk w tym, że tym razem robi się to ot tak, zwyczajnie, auto jedzie prawie jak po sznurku. Chwila praktyki i już czujemy się królami zakrętów. Zupełnie jak w Dircie 3.
Model zniszczeń prezentuje się przyzwoicie. Od wozów odpadają elementy karoserii, może otworzyć się kufer lub drzwi. Da się skasować całkowicie auto, przydzwaniając w coś z dużą prędkością. Może się też zdarzyć, że pojawią się drobne utrudnienia w sterowaniu z powodu uszkodzenia koła. Nie ma jednak mowy o poważniejszym potraktowaniu tego aspektu rozgrywki, która powinna przede wszystkim bawić, a nie zawracać głowę biednemu graczowi kłopotami z silnikiem. Z pomocą, jak zawsze w grach Codemasters, przychodzi możliwość cofnięcia czasu. Liczba retrospekcji, podobnie jak poprzednio, zależna jest od wybranego poziomu trudności.
W trybie kariery zupełnie odpuszczono wątek ekonomiczny. Nowe samochody albo dostajemy, albo odblokowujemy, podejmując się tzw. wyzwań. Co prawda pojawiają się sponsorzy, ale rozmieszczanie na wozie nalepek czy malowanie go w dostępne zestawy wzorów jest tylko zabiegiem kosmetycznym.