Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 maja 2013, 12:30

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Monaco: What's Yours Is Mine - idealny gangsterski skok na kasę - Strona 3

Ponad trzy lata Andy Schatz pracował nad planem skoku doskonałego – tytułem, którego zapragnęliby gracze. W recenzji Monaco, symulatora czteroosobowego gangu włamywaczy, donosimy, że plan się powiódł.

Jak wspomniałem, misje w Monaco są dość krótkie, chociaż wiele zależy tu od nas. Da się je skończyć w kilka minut, można też bawić się nimi niemal godzinę. Ważne jest to, że sytuacja naszej postaci zmienia się błyskawicznie, więc nie ma ryzyka, iż prosty błąd przekreśli szansę na powodzenie całego zadania. A takowych popełnia się sporo – szczególnie w czteroosobowych grupach – bo gra wymaga koordynacji i uwagi. To, że nie karze nas brutalnie za wszystkie potknięcia, przy jednoczesnym wysokim poziomie trudności, jest dużą zaletą. Monaco wydaje się dzięki temu porywające, bo nie odstrasza nowych graczy, a przy okazji czujemy , że system nie został zubożony, aby przypadkiem ktoś nie poczuł się urażony własną porażką.

Samotnicy i gangi

Recenzja gry Monaco: What's Yours Is Mine - idealny gangsterski skok na kasę - ilustracja #1

Drużyna: The Cleaner

  1. Cichy psychopata...
  2. Cleaner potrafi ogłuszać przeciwników, pod warunkiem, że nie są oni zaalarmowani.
  3. Ogłuszeni przeciwnicy budzą się po kilkudziesięciu sekundach.
  4. Cleaner szybciej leczy się przy pomocy apteczek.

Monaco to tak naprawdę dwie gry: solowa i kooperacyjna. Bawiąc się w pojedynkę, możemy działać na spokojnie, przemyśleć plan i egzekwować go dokładniej – na ile to możliwe, bo – jak pisałem – rozgrywka jest bardzo dynamiczna. Plany oczywiście mogą być różne: czasami sprawdza się powolna eksploracja i zbieranie wszystkich dostępnych monet. Innym razem wystarczy błyskawiczne, chirurgiczne uderzenie lub po prostu bieganie na „wariata”. Wiele scenariuszy jest przez to sporo łatwiejszych w trybie solowym, bo nie wymagają zgrania zespołu. Prościej zbiera się monety i docenia pewne ukryte smaczki, chociaż czasami brakuje dodatkowych funkcji – na przykład kreta, który mógłby ułatwić dostanie się do pewnych miejsc. System rozgrywki skrojony wyjściowo pod czwórkę graczy sprawdza się dobrze, nawet kiedy jesteśmy sami, i myślę, że wiele osób świetnie się w nim odnajdzie. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że Monaco błyszczy w grupie – dopiero tu czuć klimat wspomnianego Ocean's Eleven i dziesiątków innych historii o przekrętach, skokach czy napadach.

Granie w pojedynkę jest fajne, ale najlepsza okazuje się zabawa w grupie. - 2013-05-08
Granie w pojedynkę jest fajne, ale najlepsza okazuje się zabawa w grupie.
Recenzja gry Monaco: What's Yours Is Mine - idealny gangsterski skok na kasę - ilustracja #3

Drużyna: The Gentleman

  1. Mistrz przebrania i oszukiwania ludzi.
  2. Potrafi unikać wykrycia dzięki przebraniom.
  3. Przebranie zużywa się, kiedy strażnicy widzą Gentlemana, i odnawia w ukryciu.
  4. Gentleman szybciej włącza samochody.

Zabawa wieloosobowa jest możliwa w dwóch trybach – na jednym komputerze lub przez internet. Od razu powiem, że system wyszukiwania meczów i dodawania do gry znajomych działa bez zarzutu, w czym jest pewnie także zasługa Steamworks. To, co dzieje się podczas misji kooperacyjnych, to poezja i magia. Dawno nie grałem w produkcję, przy której tak istotna okazuje się komunikacja między ludźmi. Co ważniejsze, w Monaco gadanie do mikrofonu lub znajomych siedzących obok jest zupełnie naturalne i stanowi część rozrywki. Czteroosobowe grupy – nawet te stosunkowo zgrane – potrafią generować niewyobrażalny chaos. Wystarczy, że ktoś nieostrożny wdepnie w płytkę w ziemi aktywującą alarm albo zabraknie ułamka sekundy, aby schować się przed strażnikiem. W mgnieniu oka rozpętuje się piekło, którego opanowanie jest możliwe, ale zwykle wymaga sporego wysiłku i konieczności opanowania... śmiechu. Zdaję sobie sprawę, że to samo da się powiedzieć o większości gier z rozgrywką kooperacyjną. Wierzcie mi jednak, że wiele z nich od Monaco może się dużo nauczyć. Lekkość, epizodyczność i otwartość na eksperymenty tej produkcji są godne podziwu. Dzięki temu każdorazowa rozgrywka, nawet na dobrze znanej mapie, staje się jedyną w swoim rodzaju historyjką, składającą się z potknięć, zwycięstw, absurdów i olbrzymiej porcji radochy.

Plan doskonały

Recenzja gry Monaco: What's Yours Is Mine - idealny gangsterski skok na kasę - ilustracja #4

Drużyna: The Hacker

  1. Jego domeną są wirusy i łamanie kodów.
  2. Hacker potrafi szybciej włamywać się do komputerów.
  3. Hacker wpuszcza też wirusy do sieci elektrycznej – sprawiają one, że obiekty wokół niego są automatycznie wyłączane.

Do tej pory opisywałem coś, co brzmi jak doskonały plan, żeby wyciągnąć od nas kasę... to znaczy plan doskonałej gry, którą po prostu trzeba kupić. I rzeczywiście – traktuję Monaco jako tytuł naprawdę świetny i wart wydanych nań pieniędzy. Być może komuś nie spodoba się oprawa audiowizualna i obrana stylistyka – ja osobiście ją uwielbiam, chociaż początkowo stosunek do tego aspektu gry miałem dość sceptyczny. Obrazki nie oddają tego, czym jest Monaco, bo wydają się mało czytelne i zagmatwane. W akcji sytuację rozumie się błyskawicznie, a sama grafika zaskakuje pomysłowością i mimo wszystko jakością wykonania. Do tego dochodzi bardzo prosta, ale podkręcająca tempo muzyka: kompozycje na pianino Austina Wintory’ego (Podróż), które rozpędzają się, kiedy plan wymyka się spod kontroli. Dźwięki oraz francuskojęzyczne wypowiedzi strażników to także pierwsza klasa i kolejna cegiełka budująca unikatowy klimat gry.

Spektakularna ucieczka – to dobry finał każdej akcji. - 2013-05-08
Spektakularna ucieczka – to dobry finał każdej akcji.
Recenzja gry Monaco: What's Yours Is Mine - idealny gangsterski skok na kasę - ilustracja #6

Drużyna: The Mole

  1. Wielki i głupi... ale potrafi kopać.
  2. Mole może przekopywać się przez ściany i inne obiekty, które da się zniszczyć.
  3. Mole szybciej wchodzi też przez ukryte przejścia.

W pewnym sensie gra podobna jest do Hotline Miami. Tak jak produkcja Cactusa była „psychodelicznym symulatorem zabijania”, tak Monaco stanowi bodajże najlepszy „symulator włamywaczy” od bardzo dawna (szczerze mówiąc, konkurencja w tym gatunku nie jest zbyt duża). Zadziwiające, że w obu przypadkach wystarczyła prosta grafika, podparta dobrymi pomysłami i świetnym wykonaniem (co zresztą wymagało od twórców wielu miesięcy prac). Monaco to precyzyjnie złożona machina, która na życzenie gracza wytwarza chaos i dobrą zabawę – żeby ją uruchomić, wystarczy zebrać paczkę… a raczej gang znajomych.

Szymon Liebert | GRYOnline.pl