autor: Szymon Liebert
Recenzja gry Star Trek - Kirk i Spock śmiało kroczą w kierunku katastrofy - Strona 3
Film Star Trek z 2009 roku przywrócił świeżość kultowej serii. Tegoroczna gra studia Digital Extremes ma kompletnie inny efekt. To kolejna mała katastrofa w tym roku, porównywalna z The Walking Dead: Survival Instinct
Zawroty głowy
Wyobraźcie sobie, że tkwicie na fragmentach stacji kosmicznej w kosmosie i musicie połapać się, gdzie jest góra, a gdzie dół. Dodatkowo należy wypatrzyć miejsce, w które można przenieść towarzysza, aby posunąć się naprzód. Zapomniałbym o tym, że sterowanie jest toporne jak cholera, a samo narzędzie do teleportacji cechuje się kapryśnością: raz działa, a raz nie. I jeszcze jedno: w razie porażki trzeba powtarzać prawie całą sekwencję od początku. W tym sensie można powiedzieć, że Star Trek hartuje ducha, kształtuje osobowość i uczy determinacji – wiele kosztowało mnie przedostanie się przez niektóre z rozdziałów gry. Nie chodzi już tylko o feralne zagadki, które ogólnie mogłyby być fajne. Ciężką przeprawą są nawet przeloty na szynach, kiedy postacie nurkują w dół kanionu albo pędzą przez przestrzeń kosmiczną. Pomijam tu kompletnie śmieszność takich momentów, bo byłbym w stanie je zdzierżyć, gdyby nie to, że ich widowiskowość została okupiona kiepską widocznością, przez którą kilkanaście razy powtarzałem niejeden z nich. Podobnie było z pozornie ciekawą sceną kontrolowania USS Enterprise. „Skąd strzelają? Do kogo ja mam strzelać? Co się właściwie dzieje?” – myślałem, próbując przebrnąć przez ten potworny fragment.
Na deser zostawiłem sobie najzabawniejszy dla mnie aspekt Star Treka – scenki platformowe. Wygląda to tak, jakby ktoś wziął system z Uncharted i bardzo długo myślał, jak go popsuć. W teorii wszystko działa identycznie – postacie chwytają się automatycznie krawędzi wskazanych na tle innych obiektów. Dlaczego więc tak często nie wiedziałem, gdzie mogę lub powinienem skoczyć? Co z zabawnym zachowaniem bohaterów, którzy raz się łapią, a innym razem spadają w przepaść? Jak w wielu innych przypadkach miałem wrażenie, że tę grę robiono w latach 90., kiedy deweloperzy dopiero „odkrywali” trójwymiarowy aspekt rozgrywki. Niemal gotowy produkt został jakimś cudem przeniesiony w czasie do roku 2013, aby zadziwiać ludzi swoją antycznością. Brzmi to trochę jak odcinek serialowego Star Treka, ale naprawdę nie wiem, jak inaczej można to wytłumaczyć.
Pierwotny plan zakładał, że zrecenzujemy wersję na peceta – na tej platformie zwykle można przecież liczyć na najładniejszą grafikę. Niestety, Star Trek odmówił posłuszeństwa i za żadne skarby nie chciał uruchomić się na moim komputerze. Przyznam, że coś takiego jeszcze mi się nie zdarzyło na tej stacjonarnej maszynie i wierzyłem, że to przypadłość laptopów. Twórcy wypuścili już łatkę, która powinna poprawić tak poważne błędy – aktualizacja waży aż 2,5 GB, co trochę mówi o stanie gry.
Mała katastrofa
W całej tej beznadziei pewnym ratunkiem jest dwuosobowy tryb współpracy. Przyznaję, że podczas gry z żywym Spockiem czy Kirkiem zabawa trochę nabiera tempa i charakteru. Szkoda tylko, że wyszukiwarka jest powolna, a dołączyć do właściwej rozgrywki można jedynie wtedy, gdy partner dotrze do punktu zapisu. Inną sprawą jest to, że kooperacja sprowadza się do typowych pomysłów: wspólnego otwierania drzwi czy podsadzania się. Mało tutaj osłaniania się czy innych tego typu kombinacji. Poza tym główną atrakcją niewątpliwie są wspomniane błędy, z których fajniej się śmiać, kiedy obok lub po drugiej stronie headseta znajduje się inna osoba. Nawet traktując Star Treka w tej dość smutnej, bo obraźliwej kategorii, narażamy się na irytację i rozczarowanie. Tytuł ten na każdym kroku potyka się o własne pomysły i nie potrafi zrealizować dobrze właściwie żadnego z nich.
Paradoksalnie podczas tej przejażdżki złożonej z pozbawionych emocji walk, nieciekawych wątków fabularnych, najeżonych błędami lokacji oraz zagmatwanych łamigłówek, najlepiej bawiłem się, rozwiązując proste minigierki. Przynajmniej działały i nie wymagały nieludzkiej determinacji, aby przeć naprzód. Star Trek wciąż jest produkcją posiadającą wszystkie elementy, których oczekujemy po reprezentantach gatunku. Co z tego, skoro niemal każdy z nich został wykonany w sposób naganny. W tej misji Kirk i Spock stają przed bardzo trudnym zadaniem uratowania wszechświata i rozumiem, że wielu graczy mu nie sprosta. Bynajmniej nie dlatego, że gra jest trudna, lecz ze względu na to, iż okazuje się, mówiąc dobitnie, małą katastrofą.
Szymon Liebert | GRYOnline.pl