Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 maja 2002, 12:49

autor: Andrzej Jerzyk

Worms Blast - recenzja gry

Worms: Blast to kolejna odsłona niezwykle popularnej serii gier strategiczno-logicznych stworzonej przez Team17. Jest to pierwsza gra z serii, w której nasze robaki stały się trójwymiarowe, a rozgrywka toczy się w czasie rzeczywistym.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Recenzji „robaczanej” gry nie sposób nie rozpocząć od odniesienia do tak licznej już gromady gier z tejże rodziny. Seria „Worms” jest już niemal tak długa, jak najdłuższe sagi cRPG, mimo iż charakter gry nie wskazywałby na tak duże możliwości ewolucji gry. Takie długie serie opierają się na jednej z dwóch zasad: albo każda kolejna gra jest tym samym co poprzedniczka, tyle że z ulepszoną oprawą (seria Heroes of Might & Magic, Need for Speed itp.); albo jest po prostu kontynuacją poprzedniczki (przede wszystkim serie cRPG). Wormsy, a powstało ich już chyba koło dziesięciu wersji na wszystkie możliwe platformy, dotychczas bez wahania można było zakwalifikować do tej pierwszej grupy. Między pierwszymi robakami a „Worms World Party” (ostatnią wersją) nie było znaczących różnic, poza kolosalną dyferencją oprawy graficznej, oczywiście in plus dla „WWP”. Jednak „Worms Blast” wyłamuje się z tego schematu – owszem, mamy znanych nam bohaterów, arsenał broni i pamiętne okrzyki bitewne, jednak na tym kończy się podobieństwo do wcześniejszych edycji. Przyznam, że taka zmiana spowodowała w pierwszym odruchu pytanie: „co to w ogóle ma być ?”. I moim zadaniem jako recenzenta tej gry, jest właśnie odpowiedź na to, wcale niełatwe, pytanie...

„Worms Blast” jest grą po prostu inną niż wcześniejsze robaki. Powstaje pytanie, czy należało zmieniać tak znakomity pomysł na grę, by zastąpić go nowym, wcale nie wiadomo czy równie atrakcyjnym ? Jedno trzeba przyznać – kolejnych gier z serii takich jak „Worms” nie kupujemy przez rewolucyjne zmiany, jakie wprowadzają (no może poza Worms 2, które wykonało znaczący krok do przodu), ale przez zwykłą chęć pogrania w grę o tak oryginalnej koncepcji. Bo w zasadzie nie potrzeba nam było kupować „Worms World Party” – przecież w robaczanym „Armageddonie” było praktycznie to samo ! Kupujemy nową grę nie dlatego, że jesteśmy ciekawi co za zmiany wprowadza; kupujemy ją przede wszystkim dlatego, że stęskniliśmy się za samymi robakami (ich ideą, jakby to powiedział Platon ;).

I gdy zmianie ulega ten podstawowy element gry, jakim jest jej sens, robi się niebezpiecznie. „Worms Blast” zmienia sens robaków w zasadniczy sposób. W grze poruszamy się na łodziach i walczymy raczej z czasem niż przeciwnikiem (w zależności od trybu gry), postacie są znacznie większe, jednak na ekranie nie uświadczymy więcej niż dwóch zawodników, wreszcie strzelamy nie do wrogich robaków, a do różnokolorowych cegiełek. Żeby nie było za wesoło, od czasu do czasu spadnie na nas dziesięciotonowy odważnik czy inne cudo, w grze dwuosobowej za to możemy zostać trafieni pociskiem nieprzyjaciela... I dzięki temu nie jest jeszcze tak źle. Bohaterowie (jak ciężko przy Wormsach nie pisać „robaki”) posiadają wskaźnik energii, który pod wpływem uszkodzeń obniża się, aż do zgonu delikwenta. Tak więc gra jest inna. Te „Robaki” są chyba teraz bardziej grą logiczną, a co za tym idzie też nieco mniej ekscytującą.

Strzelanie do cegiełek (czy też wyprawianie z nimi różnych innych rzeczy) to w grach logicznych pomysł stary jak świat. Różne były jego realizacje, „Worms Blast” jednak jest o tyle przyjemne, że w zabawie towarzyszą nam przepięknie narysowane (jak zawsze zresztą) robaczki i ich przyjaciele z poprzednich części. Tak więc uświadczymy tu zarówno gołębia, owcę, skunksa, staruszkę, no i oczywiście parkę klasycznych dżdżownic. Żeby było jeszcze ciekawiej, zadbano o to, żeby gołąb skunksowi równy nie był. I tak różne postacie posiadają różne cechy: owca jest bardzo zwrotna, skunks wytrzymały, a gołąb popisuje się znakomitą celnością (sic !). Również cegiełki posiadają różnorakie cechy. Podstawowa zasada jest jedna – cegiełkę danego koloru można zniszczyć tylko bronią tego samego koloru. Przyznam, że ciężko jest się do tego przyzwyczaić, jednak po pewnym czasie radzimy sobie już całkiem dobrze. Oprócz standartowych cegieł, występujących bodajże w pięciu kolorach, występują też cegły specjalne, o barwach nie odpowiadających żadnej broni. I tak np., cegły szare trzeba najpierw zabarwić na odpowiedni kolor, a dopiero potem zniszczyć. Cegły tęczowe można niszczyć dowolnym kolorem broni, inne jeszcze cegły odbijają nasze pociski. Występują także dobrze nam znane z wcześniejszych części skrzynki, zawierające różne przydatne drobiazgi.

Recenzja gry Gwint: Mag Renegat - niska jakość w niskiej cenie
Recenzja gry Gwint: Mag Renegat - niska jakość w niskiej cenie

Recenzja gry

Gwint: Mag Renegat to gra, która szybko może się znudzić. Rozgrywce brakuje dobrych motywatorów, a całość prezentuje się ubogo – nawet jak na swoją przystępną cenę.

Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół
Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół

Recenzja gry

Wraz z aktualizacją do wersji Homecoming oczekiwany Gwint wyszedł z bety. Czas osądzić, jak studio CD Projekt Red poradziło sobie z nowym dla siebie gatunkiem i czy ich dzieło jest w stanie podjąć równą walkę z konkurencją.

Recenzja gry The Elder Scrolls: Legends – Magic i Hearthstone przy jednym zasiedli stole
Recenzja gry The Elder Scrolls: Legends – Magic i Hearthstone przy jednym zasiedli stole

Recenzja gry

Przyszły takie czasy, że co druga firma musi mieć swoją karciankę. Na scenę weszło właśnie The Elder Scrolls: Legends od Bethesdy – i zaliczyło całkiem dobre otwarcie, ale przyszłość tej gry stoi pod dużym znakiem zapytania.