Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 lutego 2013, 10:00

Recenzja gry Aliens: Colonial Marines - ten Obcy to wstyd i hańba - Strona 2

W kilka lat można stworzyć dzieło nietuzinkowe, jednak dla Aliens: Colonial Marines piekielnie długi okres produkcji okazał się niewystarczający. Gra zawodzi niemal na całej linii.

Aliens: Colonial Marines prezentuje oryginalne podejście do środków zagłady. Jednocześnie nasz bohater może nosić broń standardową i dodatkową, a także pistolet i ładunek wybuchowy. Tak naprawdę jednak podręczny arsenał kosmicznego marine’a składa się aż z dziewięciu pukawek – gra pozwala bowiem w dowolnym momencie rozgrywki przypisać inne narzędzie mordu do przypadającego mu slotu, o ile je odblokowaliśmy. Takie rozwiązanie stwarza duże pole manewru podczas walki. Jeśli np. w dwóch karabinach skończą się nam nagle pociski, możemy w kilka sekund „podpiąć” strzelby i nadal cieszyć się możliwością rażenia wrogów. Realizmu w tym za grosz, ale dzięki temu nigdy nie jesteśmy skazani na śmierć z powodu brak amunicji. Szanse, że we wszystkich broniach zabraknie naboi są praktycznie zerowe.

Od czasu do czasu przychodzi nam też sięgnąć po uzbrojenie specjalne: osławionego Smart Guna, miotacz ognia i wyrzutnię rakiet. Gra sama decyduje, kiedy taką pukawkę dostajemy do rąk i nie czyni tego, niestety, zbyt często. Dość powiedzieć, że z samonaprowadzającego się na cel działa strzelamy raptem raz w ciągu całej kampanii i to tylko do wyczerpania magazynku, którego nie można w żaden sposób wymienić.

Recenzja gry Aliens: Colonial Marines - ten Obcy to wstyd i hańba - ilustracja #2

Michael Biehn (Dwayne Hicks), Lance Henriksen (Bishop), Mark Rolston (Drake), Al Matthews (Apone) – aż czterech aktorów, którzy wystąpili w Obcym: Decydujące starcie z 1986 roku, wzięło udział w nagraniach do Aliens: Colonial Marines. Panowie zachowali swoje oryginalne role, choć nie wszyscy, wzorem widocznego na zdjęciu kaprala, powracają w niezrozumiały sposób z martwych.

Każdy typ broni (poza tymi specjalnymi) da się w dowolnym momencie zmagań usprawnić i to na kilka różnych sposobów. Potrzebne do tego procesu punkty zdobywamy po osiągnięciu wyższej rangi, którą z kolei uzyskujemy w miarę nabywania doświadczenia. Tym ostatnim nagradzane jest zarówno zabijanie wrogów, jak i sprostanie kilkunastu wyzwaniom, warto więc na bieżąco sprawdzać, jakież to niestandardowe wyczyny są dodatkowo premiowane. Rozwój bohatera wpływa też na dostępność poszczególnych ulepszeń. Te najmniej istotne, jak np. celowniki, odblokowywane są szybko, z kolei te mocniejsze, do których zalicza się m.in. alternatywny tryb prowadzenia ognia, wymagają dłuższej praktyki w eliminowaniu ksenomorfowego ścierwa. Co ciekawe, gra wykorzystuje ten sam profil w trybie single i multiplayer, więc ukończenie kampanii jest dobrym punktem wyjścia do rozpoczęcia rywalizacji w sieci.

Sojusznicy lubią zaciąć się bez powodu nawet na środku korytarza. - 2013-02-12
Sojusznicy lubią zaciąć się bez powodu nawet na środku korytarza.

Wśród oponentów występuje kilka rodzajów obcych – trzon wrogiej armii stanowią typowi siepacze: soldierzy i lurkerzy. Bestiariusz uzupełniają atakujące twarz facehuggery, plujący kwasem spitterzy, detonujący się w pobliżu gracza boilerzy, a także komandosi firmy Weyland-Yutani, występujący w dwóch odmianach i dysponujący różnym arsenałem. Pozostałe stwory, jak np. taranujący wszystko na swej drodze crusher, pełnią funkcję bossów, co oznacza, ze spotkania z nimi są sporadyczne. Warto w tym miejscu nadmienić, że rozpłatanie ksenomorfa z bliskiej odległości nie odbiera energii, a jedynie hamuje na chwilę jej cząstkową regenerację. Autorzy uznali, że żrąca posoka, której mordercze właściwości mogliśmy podziwiać w filmach, będzie w tradycyjnym wydaniu zbyt dużym utrudnieniem. O podzieleniu losu Drake’a w Decydującym starciu nie ma więc absolutnie mowy.

Gra pozwala w niewielkim stopniu modyfikować oręż. - 2013-02-12
Gra pozwala w niewielkim stopniu modyfikować oręż.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to serwuje ona klasyczne, a co za tym idzie, rzadko dziś spotykane rozwiązania. W Aliens: Colonial Marines obecne są zarówno apteczki (podobnie jak w Aliens vs Predator z 2010 roku zdrowie odzyskiwane jest tylko częściowo), jak i pamiętające jeszcze pierwszego Dooma zbroje. Powrót do korzeni gatunku wyraźnie widać też w projekcie map. Mimo że mamy tu do czynienia z typowym corridor shooterem, poszczególne lokacje są raczej przestrzenne. Nawet w korytarzach okrętu Sulaco trudno o klaustrofobię, miejsca na tańce wokół przeciwników jest naprawdę sporo. Taka, a nie inna budowa pomieszczeń sprzyja oczywiście ksenomorfom, które mają większe pole do popisu w przemieszczaniu się po ścianach i sufitach.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej