Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 listopada 2012, 09:58

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Iron Sky: Invasion – polska odpowiedź na X-Winga - Strona 3

Filmowe gry często nie grzeszą oryginalnością. Za Iron Sky: Invasion stał interesujący pomysł, który – niestety – nie do końca przełożył się na jakość produktu.

Stacja kosmiczna ISS. - 2012-11-28
Stacja kosmiczna ISS.

Za problematyczny uważam także sposób zapisu stanu rozgrywki. Dokonuje się on automatycznie po każdym skoku, wobec czego zrobienie save’a po wyeliminowaniu jednego z ważnych celów, jeżeli nie chcemy w razie czego powtarzać starcia od początku, wymaga wykonania skoku w dowolne miejsce mapy, a później skoku powrotnego.

Gigantyczne jednostki, w postaci np. zeppelinów, wykańczamy stopniowo, najlepiej poprzez ostrzeliwanie ich słabych punktów. Śpieszę nadmienić, że autorzy chyba z łezką w oku wspominają świetne symulatory firmy LucasArts – X-Winga i TIE Fightera – bowiem w swoim dziele nie tylko uwzględnili możliwość kierunkowania mocy do systemów statku (tarczy, silnika czy broni), ale nawet wykorzystali patent z radarem podzielonym na dwa okręgi, z których jeden pokazuje to, co znajduje się przed nami, a drugi to, co za nami. Trochę mnie dziwi to sięganie do metod przedstawiania sytuacji z epoki króla Ćwieczka i brak zwyczajnej strzałki na HUD-zie wskazującym położenie przeciwnika.

Pojawiające się znienacka transmisje wideo zasłaniają widok na pole akcji. - 2012-11-28
Pojawiające się znienacka transmisje wideo zasłaniają widok na pole akcji.

W Iron Sky: Invasion widać wyraźne inspiracje grą Star Wars: X-Wing – słynnym symulatorem kosmicznym, opracowanym niegdyś przez firmę LucasArts. Wydany w 1993 roku produkt również miał dwa radary umieszczone w górnych rogach ekranu, a piloci rebelianckich maszyn mogli na bieżąco przesyłać moc do różnych części statku: silnika, tarcz ochronnych i dział laserowych/jonowych.

Prowadzenie walk na krótki dystans sprowadza się też do absurdów w rodzaju namierzania atomówką wielkiej asteroidy dopiero z odległości kilkuset metrów. Nie wiem, co będzie w 2018 roku, a właśnie wtedy toczy się akcja tytułu, ale pragnę donieść, że już dzisiaj istnieją rakiety balistyczne trafiające w psią budę na innym kontynencie. Rozumiem potrzeby gry, ale kiedy po raz piąty staram się podlecieć do wielkich asteroid, najeżonych wieżyczkami strzelniczymi strącającymi mnie niczym packa muchę, chce mi się wyć. Tym bardziej że przed chwilą z przysłowiowym palcem w nosie zestrzeliłem większość wrogich przeszkadzajek. Warto też dodać, że zarządzanie systemami statku w 99,9% przypadków polega na skierowaniu energii do tarcz. Oczywiście kosztem pozostałych podzespołów. X-Wing był o tyle sprytniejszy, że pozwalał jeszcze na rozłożenie energii tarcz w dowolny sposób, ale powiedzmy to wyraźnie: Iron Sky: Invasion to nie ten sam kaliber.

Akcję gry obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby lub zza statku (oczywiście nie ma mowy o widoku kabiny). I z przyjemnością przyznaję, że nasze zabawki prezentują się naprawdę przyzwoicie, aż miło na nie popatrzeć. Tego samego nie można, niestety, powiedzieć o pociągniętych burą farbą okrętach nazistów, no ale z racji ich filmowego wyglądu rozumiem, że nie dało się tego przeskoczyć. Zmaganiom towarzyszy sympatyczna muzyka, chyba nawet ta sama, która została wykorzystania w obrazie kinowym. Zapisuję to na plus, bo szczególnie urzekły mnie stare amerykańskie piosenki sączące się z głośników w chwilach odpoczynku pomiędzy wybebeszaniem niemieckich spodków.

Flota nazistów nie mogłaby się obejść bez sterowców. - 2012-11-28
Flota nazistów nie mogłaby się obejść bez sterowców.

Iron Sky: Invasion nie jest propozycją złą, istnieje szansa, że może nawet spodobać się osobom spragnionym kosmicznych klimatów. Trzeba tylko liczyć się z faktem, że to produkcja uproszczona pod względem budowy, bardziej przypominająca nieskomplikowaną grę niezależną, o której – gdyby nie powiązania z filmem – mało kto w ogóle by usłyszał. Zapowiedzi twórców o roli polityki w rozgrywce można włożyć między bajki. Starcia są mało dynamiczne, przytłaczające, a ich poziom trudności niezbalansowany. Niestety, dobry pomysł to za mało, żeby zrobić tytuł warty zainteresowania. Próbujemy na własne ryzyko.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej