Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 listopada 2012, 15:55

autor: Krzysztof Chomicki

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku - Strona 3

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.

Każdy utwór da się też zagrać na gitarze basowej, instrument ten ma nawet swoją własną ścieżkę Journey, chociaż korzysta ona z tych samych piosenek co „zwykła” wersja. Jeżeli nie mamy basu, zawsze możemy go emulować za pomocą standardowej gitary.

Większość czasu spędzamy jednak w trybie Journey, który na upartego można uznać za tutejszy odpowiednik głównej kampanii. Zasadniczo sprowadza się on do jednego schematu: ćwiczymy na próbach 3 do 4 piosenek i jeżeli gra uzna, że poradziliśmy sobie z nimi wystarczająco dobrze, wysyła nas na koncert, na którym prezentujemy cały nowy repertuar przed pełną salą (swoją drogą modele publiczności są wyjątkowo szkaradne, ale na szczęście i tak nie ma czasu się im przyglądać), po czym powtarzamy proces z nowym materiałem.

Tryb ten wywołał we mnie mieszane uczucia – z jednej strony jedyne urozmaicenie w przerwach pomiędzy próbami i koncertami stanowią tu wspomniane już wyzwania i minigierki, które zresztą są podrzucane w trochę dziwnych momentach; zdarzało się, że Rocksmith uznał, iż najwyższy czas wyjaśnić mi jakąś technikę w momencie, która poznałem już w korzystającej z niej piosence (zasadniczo musiałem się domyślać, co symbolizują niektóre oznaczenia). Strasznie brakuje czegoś ponad prosty system nabijania punktów i kolejnych poziomów sławy, z których zresztą wiele nie wynika. Nie oczekiwałem wprawdzie jakiejś zawiłej, emocjonującej fabuły (co nie znaczy, że chętnie bym jej nie zobaczył w ewentualnej „dwójce”) czy innych bajerów, ale cała ta Podróż sprawia wrażenie poskładanej w pięć minut z powstałych wcześniej komponentów.

Z drugiej strony całość, o dziwo, nawet wciąga i niekiedy możemy nabawić się syndromu „jeszcze jednej piosenki”. Jest to dla mnie o tyle fascynujące, że zestaw dostępnych w grze utworów kompletnie mija się z tym, czego słucham i co gram na co dzień. Rozumiem, że tytuł Rocksmith zobowiązuje, ale osobnik odpowiedzialny za dobór utworów chyba za bardzo wziął go sobie do serca. Nie chcę wrzucać The Animals, Lenny’ego Kravitza, Nirvany i Sigur Rós do jednego worka, ale jeżeli czegoś nie można nazwać szeroko pojętym rockiem, to tutaj tego nie znajdziemy. Rzecz jasna nawet przez chwilę nie liczyłem, że produkcja ta odda mi do dyspozycji chociażby jakiś techniczny death metal, do którego trzeba zestroić gitarę do A, ale jednak człowiek spodziewałby się choćby czegoś z dorobku Iron Maiden czy Metalliki, a tego absolutnie brak. Sytuację nieco poprawiają wciąż nieliczne DLC („jedyne” 10 złotych za piosenkę), wśród których znalazło się miejsce dla Megadeth czy Judas Priest, ale to zaledwie namiastka tego, co powinno trafić do gry.

Ciężko mi jednoznacznie ocenić dzieło Ubisoftu, chociażby z tego względu, że to zasadniczo nie jest gra w tym samym znaczeniu tego słowa co w przypadku np. takiego Guitar Hero. To bardziej rozbudowany program edukacyjny, który jedynie wykorzystuje grową otoczkę do lepszej motywacji ucznia – aż chce się rzucić modnym ostatnio pojęciem „gamifikacja”. Z pewnością nie jest to typowo imprezowy tytuł w stylu Rock Banda, przy którym z powodzeniem może bawić się każda osoba o jakimkolwiek poczuciu rytmu. Rocksmitha da się bez problemu zastąpić filmikami z YouTube’a i tabulaturami z Guitar Pro, dzięki którym już od lat szkolą się tysiące gitarzystów-samouków na całym świecie (i tak samo nie poznamy w ten sposób teorii muzyki). Mimo to zgromadzenie wszystkiego w jednym miejscu i zaprezentowanie w formie gry muzycznej sprawia, że Rocksmith motywuje do nauki o wiele lepiej niż jakiekolwiek inne oprogramowanie. Muszę przyznać, że chociaż kompletnie rozmijam się z jego docelową publiką – tak pod względem umiejętności, jak i gustu muzycznego – to przez cały czas bawiłem się naprawdę dobrze. Nie jest to produkt dla każdego, ale wszyscy aspirujący rockmeni powinni być nim zachwyceni.

Krzysztof Chomicki | GRYOnline.pl