Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 listopada 2012, 08:00

autor: Marcin Łukański

Recenzja gry Halo 4 - wielki powrót Master Chiefa - Strona 3

Po rozstaniu firmy Bungie z Microsoftem za kolejną grę z serii Halo wzięło się zupełnie nowe studio. Fani cyklu nie muszą mieć jednak z tego tytułu powodów do obaw. Powrót Master Chiefa wypadł naprawdę okazale.

Na deser autorzy przygotowali także powiązany z serialem animowanym, którego odcinki będą okresowo emitowane i gotowe do odpalenia w menu gry, tryb o nazwie Spartan Ops. Posiada on oddzielną fabułę, której akcja rozgrywa się na planecie Rekwiem w pół roku po wydarzeniach z głównej części kampanii. Naszym zadaniem jest w pojedynkę lub maksymalnie w kooperacji z trzema innymi osobami pomyślne przejście kilku misji polegających w większości na eksterminacji coraz bardziej wymagających przeciwników. W bardzo dużym uproszczeniu można by tryb ten porównać do standardowej Hordy, ale to nie byłoby całkiem uczciwe. Spartan Ops pozwala bowiem na sporą dowolność przejścia każdej z misji, oferując coś w rodzaju nie nazbyt dużego sandboksa. To z pewnością kilka godzin dodatkowej frajdy i zabawy ze znajomymi, pod warunkiem, że zdecydujemy się ukończyć całość na poziomie Legendarnym.

A co z klasycznym multiplayerem? W Halo 4 tryb rozgrywki wieloosobowej kryje się teraz w menu pod pozycją o nazwie Infinity, oznaczającą największy okręt, jaki kiedykolwiek zbudowała ludzkość. Na jego pokładzie toczą się symulacje potyczek określanych jako Gry Wojenne. To dosyć standardowy zestaw opcji umożliwiający wybranie kilku tradycyjnych trybów rozgrywek, znanych z poprzednich części serii, na dziesięciu różnej wielkości mapach. 343 nie zasypiało jednak gruszek w popiele przygotowując nowe atrakcje.

Pierwszą niespodzianką jest tryb o nazwie Dominacja, który zastąpił popularną Inwazję. Jego główne założenia są dość podobne, czyli nadal celem głównym jest przejmowanie baz przeciwnika, jednakże z pewnymi modyfikacjami przypominającymi sposób przejmowania punktów w serii Battlefield. Bardzo ciekawy jest także tryb o nazwie Królobójstwo, w którym jeden z graczy, widoczny dla wszystkich oponentów poprzez wyświetlenie jego pozycji na ich wizjerach, staje się obiektem polowań. Osoba, która zabije wskazanego wroga automatycznie sama staje się królem, którego zabicie wiąże się z większą liczbą zdobytych punktów. Co prowadzi nas do kolejnej, najpoważniejszej zmiany związanej z nowym Halo.

Jedną z nowości w trybie multiplayer jest Dominacja. - 2012-11-05
Jedną z nowości w trybie multiplayer jest Dominacja.

Można uznać, że gra została troszkę "uCODowiona", bowiem teraz każdy frag, asysta, czy inna premiowana akcja powoduje wyświetlenie na ekranie punktów doświadczenia. Zwykłe zabójstwo jest warte 10 punktów, pomoc w eksterminacji 5 punktów, zaś wyeliminowanie wspomnianego wyżej Króla wartość standardową plus bonusy zależne od wcześniejszej skuteczności przeciwnika. Przyznam, że tego typu dodatki mocno motywują do zabawy, tym bardziej, że w trakcie walki możemy otrzymać różnego rodzaju odznaczenia. Awansując na kolejne poziomy doświadczenia zdobywamy też punkty pozwalające odblokowywać nowe rodzaje broni głównej, dodatkowej, czy typy granatów. Gra pozwala na tworzenie gotowych pakietów, które można później dowolnie zmienić w trakcie zabawy. Konsekwencja tego rozwiązania jest usunięcie broni znajdowanych na mapach, a nawet jeśli takowe miejsca wciąż występują, to są one generowane losowo.

W walce pomagają także umiejętności specjalne, jak na przykład jetpack czy możliwość wypuszczenia hologramu. Nowością jest specjalna zdolność, dzięki której widzimy pozycję przeciwników przez ściany. Przypomina to trochę tryb detektywa z serii Batman i jest kolejnym twórczym rozwinięciem znienawidzonych wallhacków.

W sumie do zdobycia jest pięćdziesiąt poziomów doświadczenia, po których można wybierać poszczególne specjalizacje. Po raz pierwszy w serii możemy także dołączyć do już trwającej gry. Niestety, być może jest to kwestia wcześniejszego dostępu do gry, ale póki co trudno dobrze wypowiedzieć mi się na temat matchmakingu. Sytuacje, w których Halo 4 łączy ze sobą "dopakowanych", wysoko poziomowych graczy z osobami na niskich levelach jest na porządku dziennym. Mam też wrażenie, że sama walka stała się nieco bardziej skillowa i już nie tak łatwo pakować headshoty, aczkolwiek wspomaganie celowania nadal jest bardzo wyraźne.

Podsumowując, studio 343 Industries z Halo 4 wykonało zdecydowanie krok w dobrym kierunku. Nie jest to może krok rewolucyjny, ale wreszcie do skostniałej już trochę serii wnosi nieco świeżości. Zbyt mały, aby paść przed twórcami na kolana, ale wystarczający, żeby się dobrze bawić. Starzy wyjadacze na pewno będą zadowoleni, a wszyscy przeciwnicy Master Chiefa dostaną okazję, by dać mu kolejną szansę.

Marcin Łukański | GRYOnline.pl