Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 października 2012, 18:30

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Forza Horizon - szalone wyścigi w stanie Kolorado - Strona 3

Playground Games robi skok w bok i zabiera nas do Kolorado na szalony festiwal wyścigów Horizon. Czy mamy w końcu godnego następcę Test Drive Unlimited i Burnout Paradise?

W Horizon jest wyjątkowo dużo przerywników filmowych. Nie wnoszą one wiele do gry, są za to dość uciążliwe. Można je jednak przełknąć. Z trudem za to da się strawić pełną polską wersję językową, w tym nagrane audycje dla kilku wirtualnych stacji radiowych, które dowolnie przełączamy podczas gry. Zaserwowany dubbing jest zwyczajnie zbyt infantylny. Nie jestem wrogiem polskich wersji, często doceniam trud rodzimych aktorów, ale wysłuchiwania setki razy, jaki to jestem wspaniały, czy durnych występów radiowych didżejów nie zdzierżyłem. Nachalnych „eremefowych” dżingli zresztą też nie. Na szczęście po przełączeniu dashboardu na język angielski okazało się, że gra także przeszła całkowicie w ten tryb. Co prawda polski dubbing nie wziął się z sufitu i jest wiernym tłumaczeniem oryginału, ale po angielsku głosy brzmią jakby mniej infantylnie. Ostatecznie jednak radio odpuściłem sobie zupełnie. Repertuar muzyczny podzielony na gatunki serwowane przez każdą ze stacji w większości przypadków nie przypadł mi do gustu i to niezależnie, czy próbowałem posłuchać elektroniki czy nowoczesnego rocka.

Są również takie „kulciaki”.

Z przykrością muszę także napisać, że taka, a nie inna struktura gry skutkuje również częstym i nie najkrótszym relaksem polegającym na oglądaniu ekranów ładowania. Każda dodatkowa akcja poza samą jazdą powoduje loading, a co wcale nie lepsze, w przypadku na przykład nieudanej próby podjęcia się wyzwania sponsora nie da się przerwać krótkiej animacji poprzedzającej. Ponieważ to po prostu kolejny ukryty „loading screen”.

Bardzo mocnym punktem poprzednich odsłon Forzy był multiplayer. Jego podstawowe tryby są również obecne w Horizon, także te zwariowane w rodzaju pogoni za myszą. Szkoda tylko, że zwiedzanie ze znajomymi otwartego świata oferuje niewiele więcej niż samotna zabawa w trybie kariery. Na dodatek we wspólnych zmaganiach może wziąć udział maksymalnie ośmiu graczy, co tylko potęguje wrażenie pustki.

Fajerwerki przy wjeździe na metę jako żywo przypominają DiRT-y.

Owszem, jestem rozczarowany nową Forzą, ale nie dlatego, że okazała się grą słabą czy nie sprostała moim wyobrażeniom. To solidny produkt, raczej bez wielkich ambicji, do pogrania i zapomnienia. Pierwszy zachwyt mija dość szybko, a wraz z upływem czasu coraz widoczniejszy staje się brak pomysłu autorów na wypełnienie otwartego świata jakąś treścią. Wręcz mam wrażenie, że otrzymaliśmy tylko szkielet gry, który teraz będzie się mozolnie zapełniać kolejnymi DLC. Ponoć ten właśnie model sprzedaży ma królować w niedalekiej przyszłości i Horizon jest jaskrawą próbą takiego podejścia. Zresztą, jak inaczej to potraktować, skoro nawet wcale niepoukrywane „sekrety” możemy sobie wyświetlić, płacąc za to żywą gotówką. I to naprawdę dużą. Zakup pięciu żetonów pozwalających na odsłonięcie tylko fragmentu mapy to wydatek rzędu 400 punktów Microsoftu. Samochody są znacznie droższe – za te najlepsze zapłacimy nawet niemal 600 MSP. Dobrze, że możemy zakupić je także za wirtualną gotówkę pozyskiwaną z wygranych, choć z pewnością zabierze to sporo czasu. Niby nic nowego, ale w połączeniu z pustką Kolorado daje do myślenia. Playground przygotowało technologiczną perłę, tyle że sztuczną. Cóż, ponoć jak spadać, to z wysokiego konia.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej