Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 12 sierpnia 2012, 12:18

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Test Drive: Ferrari Racing Legends - O Ferrari Mio! - Strona 2

Test Drive: Ferrari Racing Legends jest kolejnym tytułem przedstawiającym historię słynnej włoskiej marki Ferrari. 65 lat historii zaklętej w 51 samochodach.

Zasadnicza część gry składa się z kampanii dla jednego gracza podzielonej na trzy ery. Złotą, srebrną i współczesną. Mamy tu zatem auta produkowane od roku 1947 po najnowsze modele, jak na przykład FXX. W każdym z tych okresów autorzy przewidzieli po kilkadziesiąt wyścigów, w których stawiane są nam konkretne wymagania. Czasem trzeba pokonać jakieś okrążenie lub parę okrążeń w czasie krótszym niż podany, czasem wyprzedzić kilka wozów jadących z przodu, wygrać wyścig czy pojawić się na mecie przed innym, podanym z imienia i nazwiska, kierowcą. Problem w tym, że poziom trudności tych wyzwań bardzo szybko rośnie tak niebotycznie, że już po kilku pierwszych zaliczonych przejazdach gra traci odpowiedni balans i zaczyna się ciężka harówa niemająca nic wspólnego z naturalnym postępem w nauce coraz lepszej jazdy. Co gorsza, w każdej z er zadania odblokowujemy liniowo, a więc dopóki nie zaliczymy jednego, nie możemy podjąć się innego, choćby po to, żeby spróbować odsapnąć po serii nieudanych prób. Na domiar złego autorzy umieścili tutorial dopiero gdzieś w środku kampanii, a żeby było śmieszniej, jest on jeszcze trudniejszy! Balans rozgrywki leży i kwiczy także z powodu niezwykle agresywnego zachowania wirtualnych kierowców sterowanych przez sztuczną inteligencję. Spychanie jest tu na porządku dziennym. Na dodatek każdy przypadkowy wyjazd za tor zostaje natychmiast ukarany, a gra przerwana. Tego typu sytuacje są frustrujące i demotywujące, a w przypadku gdy w końcu uda nam się osiągnąć korzystny rezultat, nie ma mowy o poczuciu zadowolenia, jakie towarzyszy często pokonaniu szczególnie trudnego fragmentu.

Kolejny błąd popełniony przez autorów wiąże się z odblokowywaniem wozów. Można to załatwić tylko poprzez progres w fatalnie zrealizowanej kampanii. Chcesz wypróbować jakiś konkretny model Ferrari na dowolnym torze? Zapomnij, najpierw musisz sobie wyrwać wszystkie włosy z głowy, zaliczając wyzwania. Nie ma innej opcji, nawet decydując się na tryb szybkiego wyścigu, który został przygotowany trochę na modłę tego, co sprawdziło się w serii Shiftów. Da się wybrać tor (prawie wszystkie – pod warunkiem ich wcześniejszego odblokowania w kampanii!), liczbę i umiejętności oponentów, jak również to, czy będą ścigać się takim samym modelem Ferrari, czy może innymi, a także porę dnia (ranek, południe i wieczór) oraz pogodę (słoneczną lub pochmurną). Istnieje też możliwość bicia rekordów w trybie Phantom Time Trial, gdzie staramy się poprawić osiągane czasy.

Tryb wieloosobowy teoretycznie pozwala na ściganie się ośmiu graczom jednocześnie. Dlaczego teoretycznie? Ponieważ pomimo wielokrotnych prób nigdy nie udało mi się z nikim zagrać. Gra uparcie nie znajdowała żadnych innych chętnych, z czego nieśmiało wnioskuję, że nie cieszy się ona wielką popularnością wśród potencjalnych nabywców.

Grafika pozbawiona jest fajerwerków, choć samochody prezentują się całkiem przyzwoicie. Zawodzi, niestety, wygląd torów i ich otoczenia. W wersji na PlayStation 3 jest ono zwyczajnie brzydkie i ubogie w detale. Straszą rozmazane tekstury i paskudne drzewa. Chwilami ma się wrażenie obcowania z tytułem na poprzednią wersję japońskiej konsoli, i to raczej takim ze średniej półki. Natomiast dużo lepiej wypada udźwiękowienie. Odgłosy silników są zadziorne, brzmią odpowiednio, powiedziałbym wręcz, że filmowo. Agresywne dodanie gazu nagradzane jest pysznym rykiem.

Studio Slighty Mad odpowiedzialne za Ferrari Racing Legends tym razem zawiodło pokładane w nim nadzieje. Autorzy bardzo dobrych Shiftów stworzyli grę ledwie średnią, zupełnie jakby wszystkie swe siły przeznaczyli na przygotowanie Project Cars. FRL sprawia wrażenie dosłownie wystruganego gdzieś na korytarzu firmy przez wynajętych studentów. Za niską ocenę odpowiada przede wszystkim źle zaprojektowana i niezbalansowania kampania. To, co powinno być wisienką na torcie tego projektu, stało się jego najsłabszą częścią. Co z tego, że w grze znalazło się ponad pięćdziesiąt modeli Ferrari, skoro dostęp do nich jest ściśle uregulowany i wymaga pokonania abstrakcyjnie wysokiego dla ogromnej rzeszy osób poziomu trudności. Irytacja sięga zenitu w przypadkach przerywania przez grę wyścigu z powodu wyjechania choćby kawałek poza tor. Lokacje mają mało detali, sprawę ratują nieco niezłe modele samochodów, ale grafika w wersji na PS3 ma niewiele wspólnego z promocyjnymi obrazkami. Produkt nie oferuje radości z obcowania z samochodami marki Ferrari, a przecież założenie miało być z całą pewnością zupełnie odwrotne. Tym samym tytuł uznaję za niewypał, którym nie warto sobie zaprzątać głowy. Chyba że ktoś lubi cierpieć albo uważa, że ma nadzwyczajne umiejętności. Wtedy proszę bardzo, być może znajdzie coś interesującego tam, gdzie ja prawie wyłysiałem.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej