Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Orcs Must Die! 2 Recenzja gry

Recenzja gry 2 sierpnia 2012, 13:38

autor: Michał Basta

Recenzja Orcs Must Die! 2 - świetna kontynuacja świetnej gry tower defense

Zielona horda orków powraca, aby ponownie zebrać łomot od bitewnych magów. Czy drugie starcie okaże się równie wciągające jak poprzednie? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w naszej recenzji.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • nareszcie tryb kooperacji;
  • dodatkowy tryb rozgrywki – Nieskończoność;
  • sporo nowych przeciwników, artefaktów, broni i ulepszeń;
  • zabawna i wciągająca mechanika.
MINUSY:
  • tryb kooperacji tylko ze znajomymi;
  • 15 etapów to trochę mało.

Orcs Must Die! było jedną z największych niespodzianek ubiegłego roku. Prosta mechanika, tony pułapek i hordy orków czekających na zmasakrowanie zapewniły dziesiątki godzin świetnej i wciągającej zabawy. Trudno było sobie wyobrazić, że mało znana firma Robot Entertainment wypuści taką okazję z rąk i poprzestanie na jednej części. Po nieco ponad pół roku przyszedł czas na kontynuację. Czy wypada ona równie dobrze jak pierwowzór?

Najprościej mówiąc: tak. Autorzy nie postawili jednak na żadną rewolucję, a zamiast tego wzięli gotowe, sprawdzone rozwiązania, dodali trochę nowych elementów i voila. W Orcs Must Die! 2 powracamy zatem do fantastycznej krainy, która jest dosłownie zalewana przez krwiożerczych orków wychodzących z magicznych portali. Zatrzymać może ich tylko znany z pierwszej części mag bitewny oraz towarzysząca mu czarodziejka. Pomimo różnic charakterów, częstych przytyków i rzucanych z humorem aluzji erotycznych eksterminacja przeciwników wychodzi tej parze nadzwyczaj dobrze.

Efektywność naszych działań mamy szansę znacznie poprawić poprzez najważniejszą nowość w drugiej części serii, a mianowicie: tryb kooperacji. W każdej chwili możemy dołączyć do gry znajomego i we dwójkę stawiać czoła przeważającym siłom wroga. Nie trzeba wtedy latać jak poparzony po całej mapie i pilnować każdego zakątka. Aby jednak nie było za łatwo, w trybie współpracy za zabijanie przeciwników otrzymujemy mniejsze sumy pieniężne na pułapki, a i samych orków jest znacznie więcej niż w grze pojedynczej. Mimo to jakoś spokojniej i przyjemniej prowadzi się rozgrywkę, wiedząc, że zawsze można liczyć na wsparcie partnera. A jeśli każdy posiada już rozwiniętą postać i różne pułapki, to ilość rozwiązań taktycznych zwiększa się niepomiernie. Innymi słowy – współpraca jest strzałem w dziesiątkę i znacznie zwiększa frajdę płynącą z zabawy. Jedynym minusem jest fakt, że grać da się tylko ze znajomymi ze Steama. Próby połączenia się z innymi osobami kończyły się podziwianiem ekranu ładowania.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby uporać się z misjami samotnie. Należy się jednak wtedy nastawić na bieganie po coraz bardziej skomplikowanych mapach z wywieszonym do pasa jęzorem, aczkolwiek pokonanie trudnego etapu solo dostarcza wiele satysfakcji. Kooperacja jest zatem wskazana i znacznie przyjemniejsza, ale na upartego można mierzyć się z potworami w pojedynkę.

Jak zwykle podstawą eksterminacji orków jest ogromny arsenał śmiercionośnych pułapek. W teorii każda z postaci dysponuje innym zestawem zabójczych narzędzi, jednak w praktyce różnice są niewielkie. Przykładowo mag ma na stanie smołę spowalniającą przeciwników oraz ścianę kolców. Czarodziejka natomiast wyposażona jest w zamrażający wrogów klimatyzator i kwasowy spryskiwacz. Obydwie „zabawki”, chociaż nowe, w rzeczywistości pełnią praktycznie tę samą rolę. Jeśli chodzi o arsenał, to fani „jedynki” bez trudu będą wiedzieli, jak korzystać z machającej maczugi, maszynki do mielenia, paladynów czy łuczników. Wśród świeżych rzeczy warto zwrócić uwagę na zadającą duże obrażenia podwieszaną pod ścianą młockarnię, rzucających bombami krasnoludów czy ziejący ogniem bardzo skuteczny przypiekacz. Nowych pułapek nie ma wprawdzie zbyt wiele, ale stanowią przyjemne urozmaicenie. I chociaż podstawowe taktyki znane z poprzedniej części sprawdzają się równie dobrze i tym razem, zawsze warto przetestować nowe zastosowania.

Skoro mowa o pułapkach, to warto wspomnieć, że autorzy znacznie poszerzyli opcje ich ulepszania. W pierwszej części na jedno narzędzie przypadało tylko jedne rozszerzenie. Tym razem jest ich znacznie więcej, a niektóre, tak zwane unikatowe, wykluczają zastosowanie innych. Przykładowo w kwasowym spryskiwaczu da się zwiększyć zasięg strzału albo wybrać spowalnianie trafionych orków, a u łuczników zainwestować w ogniste strzały lub zdolność przywracania zdrowia. Dzięki temu stale możemy kombinować z alternatywnymi rozwiązaniami, a zbieranie potrzebnych do ich zakupu czaszek wciąga znacznie bardziej niż w pierwowzorze. A propos tutejszej waluty, czyli wspomnianych czaszek – teraz otrzymujemy je nie tylko za przechodzenie misji z jak najlepszymi wynikami, ale również w trakcie samej rozgrywki. Wypadają one bowiem z niektórych przeciwników. Nic w sumie dziwnego, ponieważ rzeczy do kupienia jest znacznie więcej, a takie zaopatrywanie się w tutejsze „pieniądze” nadaje rozgrywce dodatkowy smaczek.

Autorzy powiększyli też zestaw dostępnych broni oraz wprowadzili artefakty wywołujące różne efekty. Dzięki nim bohaterowie mogą zwiększyć ilość życia lub many albo przyspieszyć ładowanie się pułapek. W przypadku broni nie jesteśmy już ograniczeni tylko do laski i kuszy. Czarodziejka na przykład dysponuje magicznym berłem, które umożliwia chwilowe przeciąganie wrogów na naszą stronę, a mag posiada potężnego garłacza. Za wspomniane już czaszki mamy okazję zaopatrzyć się też między innymi w powodujący duże zniszczenia i dający możliwość wezwania golema kościsty amulet czy wampiryczne rękawice napełniające nasz pasek zdrowia przy atakowaniu przeciwników. Przygotowane poziomy, których jest w sumie piętnaście, jak zwykle skłaniają do popracowania szarymi komórkami i podumania nad odpowiednią taktyką. O ile pierwsze etapy są stosunkowe proste, o tyle kolejne stanowią już nie lada wyzwanie. Rosnący stopień trudności wymusza na graczu dokładne zapoznanie się z każdą lokacją, w której przyjdzie mu stoczyć walkę. Z czasem orkowie zaczynają atakować z kilku kierunków jednocześnie i jakakolwiek pomyłka może skończyć się przegraną.

Twórcy rozwinęli też nieco koncept znany z poprzedniej części, a mianowicie pułapki znajdujące się na mapach. Tym razem wprowadzano na przykład jeżdżące po etapie wagoniki rozjeżdżające orków (możemy im zmienić tor jazdy) czy podwieszone pod sufitem bomby. Niby mała rzecz, a może całkiem nieźle przysłużyć się w walce z zielonymi hordami. Jedynym zarzutem, jaki nasuwa się w przypadku map, jest ich liczba. Piętnaście misji wypada bowiem dość blado przy dwudziestu czterech przygotowanych na potrzeby „jedynki”. Tym bardziej że na tych samych mapach rozgrywana jest zarówno kampania dla jednego i dwóch graczy, jak i tryb Nieskończoność, przypominający słynną Hordę z Gears of War i polegający na odpieraniu coraz potężniejszych fal wrogów. Autorzy mogliby popisać się w tym przypadku nieco większą inwencją.

Rozszerzenia doczekał się również bestiariusz. Oprócz standardowych orków pojawiają się też silniejsi wojownicy, różnego rodzaju ogry, a także zupełnie nowe kreatury pokroju trollów. Niebezpieczni są też magowie cyklopi strzelający samonaprowadzającymi się kulami magicznymi. Nowych nieprzyjaciół nie ma zbyt wielu, jednak potrafią nieźle zajść za skórę w trakcie zmasowanych ataków. Interesującym pomysłem w trybie Nieskończoność jest wprowadzenie Pana Szmalca – to ogromny przeciwnik niezadający obrażeń ani niezabierający punktów, jeśli trafi do szczeliny. Jeśli jednak uda się go ukatrupić, to jeden z graczy może podnieść monetę o kilkutysięcznym nominale. W rozgrywce, gdzie liczy się każdy grosz, to prawdziwy kąsek.

Oprawa audiowizualna pozostała praktycznie bez zmian. Dominują zatem jasne kolory i utrzymana w lekkim, nieco komiksowym stylu grafika oraz niemal identyczna jak w pierwszej części ścieżka dźwiękowa. W kontynuacji nie brakuje też specyficznego poczucia humoru, ujawniającego się najczęściej w trakcie rozmów dwójki bohaterów. Wzajemne przytyki i wypowiedzi postaci potrafią wywołać uśmiech na twarzy, a jednocześnie zdarzają się stosunkowo rzadko, więc nie irytują, jak ma to miejsce w wielu innych produkcjach. Autorzy zakpili też z porad pojawiających się w grach w trakcie ekranu wczytywania. Zamiast klasycznych i banalnych wskazówek typu „lewym przyciskiem myszy strzelasz” wprowadzili teksty pokroju „orkowie nie potrafią latać” albo „orkowie są głupi”.

Orcs Must Die! 2 to dobry następca udanej części pierwszej. Eksterminowanie orków nadal sprawia wiele radochy, a dzięki rozbudowanemu arsenałowi, możliwości ulepszania pułapek, nowym przeciwnikom oraz trybowi kooperacji rozgrywka jest jeszcze fajniejsza. Zawodzi tylko niezbyt duża liczba etapów. Gdyby było ich więcej, żywotność tytułu z pewnością znacznie by się wydłużyła. Chyba że autorzy, idąc z duchem czasu, będą udostępniać kolejne poziomy w dodatkach DLC. Wtedy pozostanie już tylko ubicie Pana Szmalca i zbieranie pieniędzy na następne mapy.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

GeneticsDDC Ekspert 3 sierpnia 2016

(PC) Recenzja gry Orcs Must Die! 2.

8.5
Recenzja Orcs Must Die! 2 - świetna kontynuacja świetnej gry tower defense
Recenzja Orcs Must Die! 2 - świetna kontynuacja świetnej gry tower defense

Recenzja gry

Zielona horda orków powraca, aby ponownie zebrać łomot od bitewnych magów. Czy drugie starcie okaże się równie wciągające jak poprzednie? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w naszej recenzji.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.