Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 sierpnia 2012, 16:04

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Blacklight: Retribution. Płacić czy nie płacić, oto jest pytanie... - Strona 2

Dobra strzelanina powinna być ładna, szybka i w miarę możliwości darmowa. Wszystkie te warunki spełnia Blacklight: Retribution, dzieło amerykańskiego Zombie Studios.

Pochwały należą się także za dobrze zaprojektowane mapy. Nie brakuje w nich wąskich przejść i otwartych aren. Niektóre lokacje są kilkupoziomowe, co dodatkowo zwiększa przyjemność z wykiwania przeciwnika taktycznym odwrotem, by po kilku sekundach wylądować mu gdzieś za plecami. O ile wcześniej nauczymy się na pamięć całej lokacji, bo całkiem sporo tu różnych zakamarków. Jednak kampowanie raczej nie ma sensu. Z jednego, acz niezwykle prostego powodu. Autorzy postanowili ułatwić życie oszustom wykorzystującym wall hacki i sami umieścili w grze możliwość precyzyjnego opanowania pola bitwy wraz z usytuowaniem na nim wszystkich postaci graczy. Odbywa się to dzięki gadżetowi o nazwie HRV, czyli specjalnemu wizjerowi wyświetlającemu położenie wrogich i sojuszniczych agentów oraz punktów strategicznych. Żeby jednak nie było zbyt łatwo, kilkusekundowa aktywacja HRV powoduje niemożność używania w tym samym czasie broni. Dzięki temu choć przez chwilę szybka rąbanka tonowana jest pewnymi elementami taktycznymi, urozmaicającymi zabawę. Podobnie ma się rzecz z hackowaniem terminali w celu ich przejęcia – hacker jest bezbronny w trakcie pracy i bez zgrania z teamem, przy pełnej obsadzie mapy, pozostaje tylko liczyć na łut szczęścia.

Podczas rozgrywki za zastrzelenie przeciwnika czy udział w asyście zdobywamy tzw. combat points. Służą one do kupowania w trakcie trwającego meczu dodatkowych przedmiotów w specjalnych punktach dostępowych. Możemy w ten sposób uzupełnić zdrowie (które do pewnego stopnia odnawia się też samo), amunicję, nabyć miotacz ognia, wyrzutnię rakiet Stinger czy nawet Hard Suit, który jest niczym innym jak potężnym pancerzem przypominającym małego mecha i uzbrojonym w solidne karabiny.

Hard Suit może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść używającej go drużyny. Jest bowiem mocarny i w bezmyślnej potyczce z prowadzącym go pilotem nie ma się żadnych szans. Zgrana ekipa, której członkowie starają się w miarę możliwości eskortować agenta w pancerzu, jest bardzo trudna do powstrzymania. Co nie znaczy, że Hard Suit nie ma wad. Przede wszystkim jest powolny i kiepsko manewruje się nim w wąskich korytarzach. Posiada też losowy słaby punkt, który można zobaczyć, używając HRV. W starciu z przeciwnikiem w pancerzu sprawdzają się też rakiety Stinger, a co bardziej odważni gracze mogą spróbować usmażyć pilota miotaczem ognia.

Jedną z najfajniejszych cech Blacklight: Retribution jest niezwykle rozbudowany panel zarządzania postacią i jej ekwipunkiem. Da się ingerować dosłownie we wszystko: od emblematu, przez elementy zbroi, na broni kończąc. W tym ostatnim przypadku także można wymienić wszystko – muszkę, optykę, lufę, kolbę, magazynek i jeszcze więcej. Oczywiście każda z części wpływa na osiągi broni, przy czym w wielu przypadkach jest to coś za coś. Wymiana na inny typ lufy może zwiększyć siłę przebicia pocisku, ale na przykład za cenę większego odrzutu. Wydaje się zatem, że kombinacji jest dość, by zapewnić długie godziny grania. To, co może zniechęcać, to konieczność spędzenia wielu godzin i awansowania na kolejne poziomy doświadczenia, by móc się jako tako dozbroić. Chyba że nie zamierzamy czekać i posłużymy się żywą gotówką.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej