Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Resonance Recenzja gry

Recenzja gry 29 czerwca 2012, 14:17

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Resonance – kolejnej przygodówki od twórców Gemini Rue

W przypadku gry Resonance nie ma sensu owijać w bawełnę: firma Wadjet Eye Games proponuje kolejną świetną przygodówkę dla fanów klasycznej wersji tego gatunku. To nieco archaiczna od strony technicznej, ale naprawdę dobra opowieść.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • angażująca i niewymuszona historia wiążąca losy kilku postaci;
  • interesujące pomysły na rozgrywkę: system pamięci, kontrolowanie czterech bohaterów;
  • dobrze napisane i odegrane dialogi, introspekcje i monologi;
  • niebanalne i wymagające zagadki logiczne;
  • stosunkowo długi czas gry i umiejętność utrzymania zainteresowania gracza.
MINUSY:
  • pewne niedociągnięcia techniczne – powolność i toporność gry;
  • nagłe skoki poziomu trudności, uproszczenia, bardziej abstrakcyjne pomysły.

Resonance to nowa przygodówka sygnowana coraz bardziej znaczącą marką Wadjet Eye Games, firmy, która dała nam Gemini Rue oraz serię Blackwell. Klasyczną w sterowaniu, obsłudze i oprawie wizualnej grę przygotował Vince Twelve ze studia XII Games. Stworzenie tego niemal dziesięciogodzinnego zbitka pikseli zajęło mu podobno jakieś 5 lat. Opłaciło się, bo Resonance spełnia pokładane w nim nadzieje i po raz kolejny udowadnia pewną zależność, o której zdają się zapominać „wizjonerzy” stawiający sobie za cel zmianę podwalin gatunku. Nie liczy się to, jak wygląda gra i co obiecasz odbiorcom. Liczy się pomysłowość, wykonanie oraz przede wszystkim jakość literacka opowieści i dialogów. A to cechy każdej historii, jaką sygnuje czujne oko z logotypu wspomnianego wydawcy i producenta przygodówek.

Rezonans

Resonance nie jest pierwszą grą Vince’a Twelve’a. Deweloper ten stworzył też darmowe przygodówki Anna oraz What Linus Bruckman Sees When His Eyes Are Closed. Obie są dostępne na jego stronie.

W Resonance śledzimy perypetie kilku osób wplątanych w intrygę, od której zależą losy świata. Złudzeń co do tego nie pozostawia wprowadzenie, pokazujące relacje telewizyjne o atakach na wielkie metropolie. To tylko zwiastun przyszłych zdarzeń, powiązanych z odkryciem przez doktora Moralesa „rezonansu” – zależności fizycznych na poziomie cząsteczkowym, które dają olbrzymie możliwości. Także destrukcyjne. Poważna fabuła potraktowana została w rozsądnie lekki i łatwy w odbiorze sposób. Czterej bohaterowie gry – nieprzejmujący się regulaminem policjant, asystent naukowca, jego siostrzenica lekarka oraz zaangażowany dziennikarz śledczy – powoli odkrywają intrygę w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin przed wspomnianą relacją telewizyjną.

Resonance nie jest produkcją nadętą i nie straszy żadnym moralizatorstwem czy przesadnymi emocjami. Zamiast tego stara się wciągnąć odbiorcę. I robi to dość skutecznie.

Sposób poprowadzenia narracji to mocny element tego tytułu. Nie brakuje tu wątków fantastycznych, traumatycznych zdarzeń i wspomnień oraz żartobliwego komentowania pewnych zjawisk. Zwroty akcji są na porządku dziennym, a sytuacja zmienia się kilkakrotnie. Pewnym zawodem może być przesadne wyeksponowanie wątku konspiracyjnego, obecnego właściwie od samego początku gry. Nie do końca podobało mi się też operowanie paroma stereotypami, co widać szczególnie na przykładzie postaci kobiecej, mającej niewielki wpływ na fabułę. Ogólne wrażenia są jednak pozytywne. Historia angażuje i niemal do samego końca zachowuje nutkę tajemniczości. Grając w Resonance, czujemy, że „coś wisi w powietrzu”, a potem musimy zareagować na to „coś”, doprowadzając do jednego z niekoniecznie wesołych zakończeń.

Bohaterowie mogą wymieniać się przedmiotami, podróżować razem i czasem współpracować na pewnych zasadach. Najważniejsze jest jednak to, że mogą również udzielać sobie wskazówek ułatwiających grę.

Lepiej to zapamiętaj

W Resonance nie brakuje prostych, ale znaczących nowinek w rozgrywce. Jedną z nich jest nietypowy system „kojarzenia faktów”. Ważne informacje w grze są zapisywane w podręcznym menu pamięci długofalowej. Czasami jednak trzeba zapytać o konkretny obiekt, stan lub wspomnienie. W takim przypadku możemy przeciągnąć dany fragment ekranu do „plecaka” i później użyć go w dowolnej konwersacji (o ile ma to jakikolwiek sens). To umożliwia przepytywanie ludzi na temat mnóstwa rzeczy i kombinowanie na przeróżne sposoby. Pomysł wykorzystania „wspomnień” w rozmowach wymaga pewnej uwagi oraz zrozumienia od gracza, bo trzeba pamiętać, że opcje dialogowe nie pojawią się same. Na dłuższą metę sprawdza się to dobrze i dodaje rozgrywce głębi. Więcej zależy już od odbiorcy i jego zdolności. To zresztą ogólny obraz gry, która nie chce podążać tylko utartymi i prostymi ścieżkami.

Siłę tego tytułu widać w konstrukcji poszczególnych segmentów. Zaczyna się od tego, że dostajemy kilka pozornie niezwiązanych ze sobą epizodów, poświęconych poszczególnym bohaterom. Później grupa spotyka się i postanawia działać razem. W tym momencie mamy do pełnej dyspozycji cztery postacie, między którymi można się dowolnie przełączać. Każda z nich reprezentuje inny zawód, więc ma dostęp do unikatowych możliwości. Policjant może zajrzeć na komisariat i skorzystać z bazy danych lub archiwum, a lekarka wynieść ze szpitala parę przydatnych gadżetów. Takie podejście sprawia, że zabawa jest odrobinę nieliniowa, bo mamy dużo rzeczy do zrobienia i często możemy dobierać skład „drużyny”. Trzeba bowiem pamiętać, że do rozwiązania niektórych problemów musimy zaangażować całą grupę, np. przy próbie wejścia do budynku przez rozbite okno. Zagadki, zarówno te standardowe, jak i „zbiorowe”, zostały świetnie zaprojektowane.

Łamanie kodów

W jednej z pierwszych scen Resonance musimy włamać się do pewnego terminalu, mając do dyspozycji smartfona, kilka informacji oraz łamacz kodów podpinany pod port USB. Wyzwanie, z którym mierzyliśmy się już nie raz, tutaj sprawia sporo frajdy, bo jest pomyślane w przekonujący sposób. Trzeba pogrzebać w mailach i połączyć pewne fakty – najlepiej spisując ważne informacje na kartce. Gra co prawda daje mnóstwo drobnych podpowiedzi w dialogach czy opisach, ale praktycznie nigdy nie rozwiązuje spraw za nas. Nie ma tu uproszczeń w stylu automatycznego spisywania kodów lub podświetlania rzeczy widocznych na ekranie. Poziom trudności Resonance jest więc wysoki, co wynika z obecności kilku abstrakcyjnych pomysłów i konieczności uważnego łączenia faktów oraz zbierania przedmiotów. Są też wymagające łamigłówki systemowe, a nie fabularne (ich rozwiązań nie znajdziemy w solucji) – postrach sieje łączenie kabelków w jednej ze scen w laboratorium.

Nie traktuję wysokiego poziomu trudności jako wady, tym bardziej że – jak pisałem – cały czas mamy pomysły na to, co robić dalej, a w większości zdarzeń lub skojarzeń można doszukać się pewnej logiki. Chcę przez to powiedzieć, że Resonance jest mądrze zaprojektowaną przygodówką, która w znacznej mierze ucieka od syndromu „sztucznych wąsów” (niesławnej zagadki z Gabriela Knighta 3). Obcowanie z tą pozycją jest dzięki temu przyjemne, bo chce się zagłębiać w nią dalej i słuchać kolejnych świetnych dialogów (m.in. brawurowy Logan Cunningham, narrator z gry Bastion). To naprawdę emocjonująca przygoda. Niestety, nawet tutaj zdarzają się wpadki i uproszczenia, które mają zamaskować dziury w scenariuszu. W paru sytuacjach wpadamy na rozwiązanie, które wydaje się oczywiste, ale nie działa (czasem z absurdalnych powodów tłumaczonych przez postacie), bo musimy rozwinąć najpierw inny wątek albo znaleźć metodę, jaką przewidział autor.

Do tego niekiedy gra jest powolna i nieco niedokładna. Zauważa się to szczególnie przy zagadkach kilkuosobowych – każdy ruch zabiera stosunkowo dużo czasu, a możemy kontrolować tylko jedną postać naraz (nawet jeśli druga jest w trakcie dłuższej animacji). Z powodu takich technicznych niedoskonałości przeklikiwanie się przez kolejne ekrany potrafi znużyć na tyle, że musiałem zrobić sobie parę przerw. Zawsze jednak wracałem do zabawy z zaciekawieniem i oczekiwaniem na wielki finał.

Wadjet Eye Games powoli urasta do miana jednej z najważniejszych firm zajmujących się przygodówkami. To właśnie ten wydawca oraz producent stworzył słynne Gemini Rue, serię Blackwell i pomógł zaistnieć grze To The Moon.

Resonance to opowieść ciekawa i intrygująca prawie do samego końca, która przy okazji rzuca wyzwanie fanom gatunku, wprowadzając do rozgrywki parę nowości. Mamy kilka postaci, nietypowy system wypytywania ludzi i kojarzenia faktów oraz klimatyczne, niełatwe zagadki. W tym wszystkich jest pewna toporność czy ostrość, którą można by doszlifować i wygładzić, aby obcowanie z grą stało się przyjemniejsze. Mam jednak wrażenie, że odjęłoby to uroku produkcji Wadjet Eye Games i XII Games.

Ta niepozorna, rozpikselowana i klasycznie „przeklikana” przygodówka porwie miłośników na długie godziny, dając im mnóstwo satysfakcji. Resonance przypomina, że gra to opowieść, środek przekazu, forma ekspresji – podobnie jak książka, komiks, film. W grach nie chodzi tylko o sposób na podniesienie czyjegoś ciśnienia czy zabicie czasu. Nawet kiedy ratujemy świat przed niebezpieczną technologią, możemy robić to z głową i sercem. Co zresztą Wam polecam.

Recenzja gry Resonance – kolejnej przygodówki od twórców Gemini Rue
Recenzja gry Resonance – kolejnej przygodówki od twórców Gemini Rue

Recenzja gry

W przypadku gry Resonance nie ma sensu owijać w bawełnę: firma Wadjet Eye Games proponuje kolejną świetną przygodówkę dla fanów klasycznej wersji tego gatunku. To nieco archaiczna od strony technicznej, ale naprawdę dobra opowieść.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.