Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 31 maja 2012, 13:22

autor: Szymon Liebert

Dragon's Dogma - recenzja gry RPG od Capcomu - Strona 2

Capcom zrobił otwartą grę akcji RPG, która łączy cechy takich hitów jak Dark Souls, Skyrim, Shadow of the Colossus i Devil May Cry. Z tej mieszanki mogły wyjść tylko dwie rzeczy: chaotyczny gniot lub arcydzieło.

Podróżując ze sztuczną inteligencją

No właśnie, jak wygląda podróżowanie z „pionkami” u boku, istotami prowadzonymi przez sztuczną inteligencję? Moim zdaniem – wybornie. Wszyscy wiemy, jak podobne rozwiązania sprawdzały się do tej pory, ale w Dragon’s Dogmie jest inaczej. Towarzysze nie gubią się tak łatwo, podążają żwawo za graczem i wykazują się inicjatywą – na przykład zbierają przedmioty i surowce oraz żywiołowo komentują wszystko, co dzieje się wokół, niejednokrotnie oferując bezcenne podpowiedzi (oczywiście zgodnie ze swoją własną wiedzą). Ich wypowiedzi z czasem się powtarzają, więc stają się męczące, ale można je ograniczyć. Jako mistrzowie „pionków” możemy dbać o relacje z nimi i wpływać na ich osobowość, umiejętności, a nawet gadatliwość. Kłopot polega na tym, że gra nie zawsze dobrze tłumaczy, jakimi opcjami dysponuje gracz, więc część z nich trzeba odkryć samemu. Nie jest to jednak tak surowa produkcja jak Demon’s Souls czy Dark Souls. Po prostu autorzy mieli tyle rzeczy do przekazania, że trochę się pogubili.

Wraz z „pionkami” podejmujemy się szeregu mniej lub bardziej rozbudowanych zadań oferowanych przez otwarty świat gry. Właściwie tylko misje składające się na główny wątek fabularny mają pełnoprawną narrację w postaci dialogów, scenek i tekstów. W nich pojawiają się wybory, ograniczenia czasowe i inne rozwiązania znane z typowych RPG. Pozostałe questy często mają charakter kurierski lub eksterminacyjny, więc wykonujemy je mimochodem lub dla zwiększania możliwości postaci. Jest to konieczne, bo Dragon’s Dogma podchodzi do kwestii poziomu trudności w dość specyficzny sposób.

W jednym miejscu dajemy radę, a kilkaset metrów dalej jesteśmy bezradni. Z tego powodu początkowe 5-10 godzin zabawy jest testem charakteru na miarę Dark Souls. Pierwsza walka z ogrem w pewnej jaskini była koszmarem i zarazem sporym przeżyciem. Po znalezieniu odpowiedniej taktyki potrafiłem jednak zabić każdą kolejną bestię tego typu bez większych problemów (wskakując jej na plecy i w ten sposób zmuszając do upadku). Na tym polega ta gra – musimy uczyć się zachowań wrogów i przy okazji przekazywać tę wiedzę „pionkom” lub czasami nabywać ją od nich. Jeden z moich poddanych, strider imieniem Eldo, nauczył się na przykład oślepiać cyklopa strzałą, strzelając w jego jedyne oko. Dzięki temu walki z tymi potężnymi bydlakami stały się znacznie prostsze.

Klimat jak z powieści

Najbardziej kontrowersyjnym pomysłem studia Capcom jest brak systemu szybkiego teleportowania się przy sporych rozmiarach świata gry. Zapomnijcie o wygodnym podróżowaniu palcem po mapie w stylu nowszych odsłon The Elder Scrolls. W Dragon’s Dogmie musimy wielokrotnie przemierzać te same lokacje, aby dotrzeć do celu, po drodze walcząc z podobnymi potworami. Przyznam, że byłoby to męczące czy wręcz odstręczające, gdyby nie dwie kwestie. Przede wszystkim podróżowanie w tej grze przez nowe krainy jest prawdziwym przeżyciem. Właściwie to wyraźna i – co ważniejsze – udana próba budowania klimatu przez twórców.

Pomyślcie o dobrej, przyziemnej i ziarnistej powieści fantasy, w której grupa śmiałków przemierza obcą okolicę pod osłoną nocy. Tak czułem się wiele razy w Dragon’s Dogmie, na przykład przechodząc nocą przez wąski przesmyk opanowany przez bandytów, przeszukując grobowce czy odkrywając legowisko cyklopa. Wiele zmienia się zależnie od pory doby – za dnia walczymy z bandytami, nocą na świat wyłażą nieumarli i duchy. Gra się powtarza, to prawda, ale potrafi budować prześwietne sytuacje nawet przy ograniczonych środkach. Jest też dość otwarta, więc wiele zależy od tego, gdzie pójdziemy, co zrobimy i jak podejdziemy do różnych wyzwań. Poza tym sama walka to prawdziwa siła Dragon’s Dogmy, element z powodu którego pewnie jeszcze nie raz będę do tej gry wracał. Dlaczego tak bardzo mi się spodobała?