Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 25 kwietnia 2012, 07:01

autor: Szymon Liebert

Rozrywka na strzępy – recenzja gry Prototype 2 - Strona 2

Radical Entertainment powraca z grą Prototype 2, aby raz jeszcze zabrać nas do mrocznego i brutalnego uniwersum. To kolejny przyjemny sandbox, w którym jednak nie wszystko jest takie, jak byśmy chcieli.

Atrakcji raczej nie ma przesadnie dużo, a większość zadań jest dość łatwa do zrealizowania (co jest właściwie standardem w tego typu produkcjach). Gra podpowiada, gdzie leżą ukryte przedmioty, a wybicie kilkuosobowego oddziału specjalnego trwa dosłownie dwie sekundy. Tak lekkie podejście do tematu gwarantuje, że zwolennicy otwartego modelu rozgrywki dadzą porwać się na kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin. Jako miłośnik sandboksów mogę to zagwarantować, bo pomiędzy głównymi misjami spędziłem sporo czasu na przeczesywaniu każdej z trzech dostępnych dzielnic.

Polowania i przebrania

Przez większość zabawy Heller działa według prostej zasady: poznaje nazwisko kolejnego pracownika Genteku lub Blackwatch, lokalizuje go i zabija, aby przejąć część jego wspomnień. Polowania do pewnego momentu są ciekawe. Najpierw namierzamy ofiarę, używając nowego sonaru, a później atakujemy ją w dowolny sposób. Zwykle delikwenci spacerują ulicami, ale czasami chowają się w bazach wojskowych. W takich sytuacjach możemy zabawić się w przyczajonego mordercę i wyeliminować wszystkich, którzy stoją nam na drodze do celu. Najczęściej studio Radical rezygnuje jednak z wymuszania na graczu takiego podejścia i pozwala na beztroskie rzucanie samochodami oraz robienie innych niemądrych rzeczy.

Druga często powracająca kategoria misji to infiltracje baz, podczas których należy znaleźć odpowiednią postać i pożreć ją, aby odblokować drzwi. Tutaj trzeba już odrobinę finezji, bo większość bram nie otworzy się, jeśli mamy na karku wrogów. Motyw podszywania się pod inne osoby bardzo mi się podoba, więc ucieszyłbym się, gdyby autorzy rozbudowali ten model rozgrywki. Twórcy Prototype’a 2 nie chcieli jednak ryzykować nudniejszymi momentami i ograniczyli „aktorskie” sceny do minimum: przejmij kontrolę nad pilotem i wsiądź do pojazdu stojącego obok. Trochę szkoda, ale i tak jest nieźle.

Zabić wszystkich

Grając w Prototype’a 2, czułem się trochę jak w Assassin’s Creed. Niezbyt autorefleksyjny bohater biega po mieście i zabija kolejne ofiary, żeby uzyskać od nich po dwa zdania informacji (przedstawionych w postaci retrospektywnych wizji). A może czasami wystarczyłoby zapytać człowieka przed wbiciem mu ostrzy w krtań? Pewnie wyśpiewałby wszystko, widząc potworne mutacje Hellera. Najczęściej każdy trop prowadzi do następnego celu oraz zabójstwa. I tak w kółko przez kilka godzin. Początkowo jest to wciągające i nie nuży, chociaż szybko zaczyna niepokoić fakt, że Prototype 2 dzieli pewną cechę ze wspomnianą wyżej konkurencyjną serią. Obie gry są proste i nie wymagają stosowania wyszukanych taktyk.

„Dwójka” błyskawicznie przyzwyczaja do tego, że w każdej sytuacji najlepiej skorzystać z rozwiązań najmniej skomplikowanych. Po co zakradać się i kombinować, skoro łatwiej rzucić się na cel, rozerwać go na strzępy i uciec przed pościgiem w dosłownie 5 sekund (wystarczy przeskoczyć za pobliski budynek i zmienić wygląd). Nie ma sensu bawić się w podchody, jeśli wadliwy system pozwala „przepchnąć” przeciwnika za kontener i tam pożreć. Takich kuriozalnych sytuacji jest więcej. Co gorsza, twórcy podają je jak na dłoni i nie znajdują sposobów na to, jak je skontrować. To sprawia, że tylko kilka misji wyłamuje się ze schematu. A schematy, jak pewnie sami wiecie, rodzą coś, od czego gry mają nas ratować. Nudę i rutynę.