autor: Gnome
Wizards & Warriors - recenzja gry
Po raz kolejny możemy zasiąść za sterami naszej myszy i uratować świat od Zła. Tym razem w najnowszym RPG firmy Activision: „Wizards&Warriors”. Co to jest, z czym się je, i dlaczego mi się spodobało, wszystko to tutaj.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Dobro i Zło stanęły naprzeciw siebie w walce decydującej o losach świata. Na Gael Serran starli się po tysiąckroć przeklęty Lord Cet, oraz obdarzony błogosławieństwem Lord Anephas. Walczyli przez wiele dni, aż niebiosa zapłakały krwawymi łzami. Cet został uwięziony na wieki, lecz nie zniszczony, Anephas życiem przypłacił swe zwycięstwo. Minęły wieki. Zło dawno temu uwięzione zaczyna się budzić.
„Wizards&Warriors” to nowe RPG ze stajni Activision. Po zalewie produkcji Black Isle i 3DO stanowi istny rarytas, przerwę między „Pool of Radiance 2”, a „Might&Magic 9”. Stworzona przez twórcę ostatnich części serii Wizardry, którą świetnie pamiętają szanujący się miłośnicy RPG, ma okazję odegrać swoje pięć minut na arenie światowej rozgrywki, gdy wszyscy oczekują z zapartym tchem na „Wizardry 8”. Chcemy bowiem czy nie, piękne czasy, gdy gry powstawały w garażu, a taki pan Braben tworzył w 10 lat „Elite”, bezpowrotnie minęły. Nikogo nie szokują już znane z „Wing Commander 3 i 4” gigantyczne budżety gier, zbliżających się raczej do filmów. Świat należy do gigantów, wydających po piętnaście części jednej gry, zbijających kasę bez widocznego wysiłku. Nieczęsto powstają dzieła oryginalne typu „Fallout”, „Planescape: Torment”, czy właśnie „Wizards&Warriors”. Wróć, poprawka. „W&W” nie jest grą oryginalną! Co ja mówię - to wszystko już było. Skąd więc ta pomyłka? Może stąd, że dawno już takiej gry nie spotkałem...
Zaczynamy jak setki już razy. W miejscowej tawernie spotyka się grupka awanturników, z których mają powstać herosi zdolni do odnalezienia starożytnego Miecza Mavin i pokonania Zła. Spośród kilku ras przyjdzie nam utworzyć do sześciu postaci gotowych na wszystko zabijaków, posiadających profesje maga, kapłana, wojownika lub złodzieja. Przy czym niektóre rasy wyglądają hmm... niecodziennie: widzieliście kiedyś słonia z magiczną księgą w garści? Albo humanoidalnego szczura ze sztyletem? Cóż, teraz zobaczycie. Gael Serran zamieszkują wszechstronni ludzie, elfy, humanoidalne jaszczury i siedem innych ras. Sporo? Każda rasa ma swoje wady i zalety, lizzordy dostają premię do siły i punktów życia, za cenę osłabionej zręczności. Każdy dostaje też na starcie specjalną, unikalną umiejętność (i tak np. „mana seed” czyni z omphazza idealnego kandydata na maga). Co ciekawe, „Wizards&Warriors” jest pierwszą grą w której spotkałem faktyczne różnice płci. Kobiety są zwinniejsze, mężczyźni silniejsi itp. Ciekawe w dobie galopującej poprawności politycznej.
Z początku razi w oczy mała ilość profesji dostępnych naszym bohaterom. Wszystko wyjaśnia się po wejściu do pierwszego z brzegu budynku: w „W&W” wykorzystano zupełnie odmienny od wszystkich znanych system kreacji drużyny. My nie „tworzymy” jej składu. Bohater nie „jest” wojownikiem czy kapłanem – on odgrywa jego rolę. Każda postać po osiągnięciu żądanego poziomu umiejętności i wypełnieniu misji przyznającej członkostwo gildii może swobodnie zmieniać zawód! Wreszcie jakieś ciekawe, a co ważniejsze – realistyczne – rozwiązanie. Nie musimy przez całą grę kisić się w tej samej wytartej zbroi woja. W miarę postępów w grze pojawi się możliwość awansowania naszych postaci na barda, paladyna, rangera, barbarzyńcę, mnicha, ninję, samuraja czy warlocka. Istnieją też profesje niezwykle elitarne, dostępne tylko po wypełnieniu trudnych i niebezpiecznych questów, możemy zostać assasinem, valkyrią czy zenmasterem.