Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 lipca 2011, 13:53

autor: Przemysław Zamęcki

Kiepski koniec Pottera – recenzja gry Harry Potter i Insygnia Śmierci - Strona 2

Sprawdzamy, ile magii jest w najnowszych przygodach Harry'ego Pottera – ostatecznej rozprawie z Sami Wiecie Kim.

Zresztą regularna rozgrywka też jest koszmarna. Nie przypominam sobie, abym w jakiejkolwiek innej grze widział tak durnie zachowujące się skrypty sterujące sztuczną inteligencją wrogów. Najczęściej albo stoją oni w miejscu, albo idą powolnym krokiem wprost na kryjówkę postaci, albo biegają bez ładu i składu od osłony do osłony, często chowając się za nią jedynie połowicznie. I regularnie, w idealnych odstępach czasowych, wychylają się, by oddać kilka strzałów. Najlepiej zachowanie przeciwników można zaobserwować w trakcie misji polegającej na podłożeniu ładunków wybuchowych pod mostem w Hogwarcie (wprawdzie nie pamiętam tego z książki, jednak po co u licha niszczyć most, skoro byle czarodziej może latać na miotle czy klapie od śmietnika?). W drugiej części tej misji, kiedy jako Neville Longbottom osłaniamy przyjaciela, kłębiący się wokół niego tłumek przeciwników swym radosnym pląsem wywołuje atak śmiechu. Choć w tym momencie powinienem też odnotować jeden z plusów gry, czyli fakt wcielania się w kilka innych postaci poza Harrym. No i niejako przy okazji – całkiem przyzwoitą animację bohaterów, lecz uwaga ta dotyczy tylko i wyłącznie sytuacji, kiedy delikwenci nie są trafiani pociskami. To, co się dzieje po trafieniu, przywołuje na twarz ironiczny uśmiech.

Neville Longbottom w stylowym sweterku.

Produkcję tę dobija także polski dubbing. Nie mam pojęcia, czy aktorzy użyczający głosów postaciom w grze robią to także w filmie, ale jeżeli tak jest, to radzę omijać kina szerokim łukiem. Szczerze mówiąc, wydawało mi się, że po ostatnich osiągnięciach w lokalizowaniu gier zaczęto do tego podchodzić w bardziej naturalny sposób, że tę całą teatralizację mamy już za sobą. Bardzo się myliłem. Ostatnia odsłona Harry`ego Pottera wyciągnęła z szafy truchło arcypoprawnego pana kierownika dźwięku i zrobiła krzywdę polskiej lokalizacji w najmniej spodziewanym momencie. Nie wszyscy brzmią fatalnie, ale głosy Longbottoma i tego drugiego, podkładającego ładunki pod mostem, jeżą włos na karku. Sorry, chłopaki, jeżeli to czytacie, ale life is brutal. To i tak jednak nic przy Voldemorcie. Gdy usłyszałem go po raz pierwszy, na myśl przyszło mi skrzyżowanie Myszki Miki z Papą Smerfem. To ma być ten groźny czarodziej, morderca i zakała świata magii? Wolne żarty. Wiem, że w wersji angielskiej jego głos też nie należy do niskich i jest trochę wężowato-oślizgły, ale tam wyraźnie czuć, że jest to środek do osiągnięcia właściwego celu. A u nas znowu wyszła dobranocka.

Czas na podsumowanie. Jeżeli lubicie Harry'ego Pottera, nie kupujcie tej gry. Jeżeli lubicie strzelaniny TPP, trzymajcie się od niej z daleka. Jeżeli lubicie dobrą muzykę, kupcie sobie płytę ze ścieżką dźwiękową filmu. Jeżeli jesteście rodzicami młodszego nastolatka, wybierzcie cokolwiek innego, byle nie ten tytuł. Skrzywdzicie nim swoje dziecko. Nie kupujcie tej gry, bo pamiętajcie, że głosujecie swoimi portfelami. Kupując ją, dajecie przyzwolenie na produkcję kolejnych tak niedopracowanych pozycji. A jeśli jesteście recenzentem i musicie ukończyć grę przed napisaniem tekstu, to zróbcie to. Ja odnalazłem w niej jakiś promil magii, ale nie na tyle duży, bym mógł się nim z kimkolwiek podzielić. A może to tylko bolesne ukłucie w sercu, że to już koniec przygody?

g40st

PLUSY:

  • niezła animacja postaci;
  • muzyka;

MINUSY:

  • monotonna rozgrywka, bez żadnego pomysłu;
  • pełna cięć fabuła, zupełnie niezrozumiała dla osób, które nie przeczytały książki lub nie obejrzały filmu;
  • niespotykana nigdzie indziej głupota sztucznej inteligencji.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej