Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 25 lipca 2011, 12:49

autor: Szymon Liebert

Call of Juarez: The Cartel - recenzja gry - Strona 3

Techland zabiera graczy do Meksyku, w podróż na współczesny Dziki Zachód. Czy rezygnacja z westernowej otoczki na rzecz hip-hopowej gangsterki wyszła Call of Juarez na dobre?

Pomysł na wtłoczenie do kooperacji współzawodnictwa wypada różnie. Przypomnijmy, że gracze mogą zbierać specjalne przedmioty i wykonywać dodatkowe zadania w tajemnicy przed innymi. Problem polega na tym, że cele znajdują się najczęściej na głównej trasie zadania i po jednym przejściu każdy zna ich lokalizację. Tak czy inaczej – to zdecydowanie ciekawy punkt programu, który odróżnia The Cartel od podobnych produkcji.

Kampania solowa i kooperacyjna zostały uzupełnione trybem multiplayer, który jest niezwykle szybki i chaotyczny, ale całkiem znośny. Nie będzie to raczej hit sezonu, niemniej rozgrywka może bawić. Twórcy postawili na dwie formy współzawodnictwa: drużynowy deathmatch oraz misje. W meczach drugiego typu wykonujemy proste zadania jako policjanci lub gangsterzy, podczas gdy przeciwna drużyna próbuje nam w tym przeszkodzić. W sieci postacie poruszają się błyskawicznie, a zabijanie wrogów kojarzy się z Modern Warfare. Twórcy zaimplementowali niemal wszystkie współczesne pomysły: system partnerów, poziomy doświadczenia i perki oraz inne dodatki do odblokowania. Na uwagę zasługuje też ciekawie zaprezentowane i bardzo klimatyczne lobby – pomiędzy grami trafiamy na komisariat lub do kryjówki gangu, gdzie możemy przykładowo postrzelać na strzelnicy w oczekiwaniu na rozpoczęcie kolejnej potyczki. Szkoda tylko, że buszując po lokacji, ryzykujemy wspominanym zawieszeniem konsoli.

W trybie multiplayer wcielamy się w policjantów i gangsterów.Byłoby to całkiem fajne, gdyby nie to, że gra zawiesza konsolę.

Grafika i muzyka to najbardziej subiektywna kwestia do oceny. Opinia publiczna (a raczej użytkownicy kilku forów internetowych) twierdzi, że The Cartel jest brzydki i nijaki, ale trudno się z tym zgodzić. Poszczególne lokacje rzeczywiście bywają puste i niedopracowane, a całość jest w pewien sposób rozmemłana. Techland zdołał jednak stworzyć parę naprawdę urokliwych miejsc, wśród których największe wrażenie robi klub wypełniony dziesiątkami osób, kolorowy bazar czy finałowa hacjenda. Kompozycje, które przygrywają w tle, budzą równie ambiwalentne odczucia. Moim zdaniem szczególnie przyjemne kawałki można usłyszeć w drugiej połowie przygody.

Jestem fanem – czy jak wolicie: fanboyem – gier studia Techland od dawna. Chrome, Xpand Rally i Więzy krwi mówią same za siebie. Dla mnie oznacza to jednak, że wymagam więcej. The Cartel ma pewien urok, styl i zdecydowanie potrafi bawić. Nie jest to jednak gra dobra, a co najwyżej przeciętna, nad którą autorzy powinni spędzić kilka dodatkowych miesięcy. Być może wtedy starcia z gangami nie obfitowałyby w tak wiele chwil zwątpienia, frustracji i zażenowania. Poprawienie błędów zapewne podniosłoby ocenę nawet o półtora punktu, więc pecetowi gracze, którzy czekają na grę do września, mają szansę na otrzymanie znacznie lepszej produkcji. Obecna wersja jest, niestety, kiepska. Stosując porównanie typowo uliczne: Techland dostarczył nam towar kiepskiej jakości, ale przynajmniej niewywołujący trwałych uszkodzeń mózgu. Czekamy na następną dostawę i rehabilitację w postaci Dead Island.

Szymon „Hed” Liebert

PLUSY:

  1. trzy postacie o różnych motywacjach i celach;
  2. finał kampanii, niektóre zwroty akcji i inne sporadyczne przebłyski;
  3. tryb kooperacji, w którym wiele wad przestaje mieć znaczenie.

MINUSY:

  1. ogromna liczba błędów, niedociągnięć, wpadek i problemów technicznych;
  2. dialogi na poziomie nabuzowanego szesnastolatka i odpychające postacie;
  3. zwariowana balistyka, kiepskie typy broni, dziwny model strzelania;
  4. nieudane próby urozmaicenia zabawy – tragiczne sceny za kółkiem;
  5. niejasna konstrukcja gry – liniowa strzelanka w otwartym świecie.