Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 maja 2011, 11:07

autor: Przemysław Zamęcki

Magicka: Vietnam - recenzja gry - Strona 2

Ile magii z Magicki udało się upchnąć w jednym z dodatków DLC? Nasza analiza dowodzi, że niewiele.

Nowością są natomiast cele misji, które należy wypełniać. Na przykład zabrać plan bitwy, zniszczyć wieże komunikacyjne czy uwolnić przetrzymywanych w bambusowych klatkach jeńców. Nadto konieczne staje się rozwalenie kilkunastu budynków oznaczonych flagą, ponieważ bez końca respawnują w nich się wrogowie. Można by pomyśleć, że oto wreszcie doczekaliśmy się godnego spadkobiercy Cannon Fodder. Można by, gdyby nie jeden zasadniczy fakt. Cały dodatek, poza jedną mapką do trybu survival, w którym to jesteśmy atakowani przez kolejne fale coraz potężniejszych przeciwników, składa się z jednej misji, której ukończenie zajmuje około pół godziny. I to niezależnie od tego, czy bawimy się solo, czy w czteroosobowej kooperacji.

Na plus można zaliczyć budowę etapu. Po pierwsze – składające się nań plansze są znacznie większe niż w podstawce. Dotyczy to przede wszystkim bazy Vietcongu, choć i poprzedzające ją pole ryżowe też nie jest miniaturowe. Po drugie – w większości wypadków nie ma konieczności podążania wytyczoną ścieżką. Co prawda na samym początku, w dżungli, mamy faktycznie do czynienia z rękawem, ale nie znaczy to, że wystarczy pędzić przed siebie na oślep. Podstawą jest wykonanie konkretnych zadań, a te umiejscowione gdzieś na skraju mapki łatwo przeoczyć.

Bring’em home, Jack.

Niestety, w parze z luźniejszą budową plansz nie idzie kamera. Przedzierając się przez zastępy wrogów, bardzo często w ogóle nie widzimy, gdzie stoją przeciwnicy, ponieważ znajdują się oni za krawędzią ekranu, poza widocznością. Jest to niezmiernie irytujące, a w przypadku zabawy w trybie kooperacji źle działająca kamera bywa powodem frustracji osób, które dołączyły do naszej gry. Przez cały czas skupia się ona bowiem na hoście i to nie tylko na jego monitorze. Może się przez to zdarzyć, że ktoś wyjdzie poza ekran i nie będzie umiał już wrócić do miejsca akcji. A przytrafia się to nader często.

Naprawdę, pomimo szczerych chęci i sympatii dla ekipy Arrowhead Studios trudno nazwać Magickę: Vietnam inaczej niż tylko wyciągaczem kasy. Stoję na stanowisku, że w recenzji na ocenę jakości gry nie powinna wpływać jej cena. Niestety, w tym przypadku muszę nieco zrewidować ten pogląd, ponieważ nawet godzina zabawy za połowę ceny wersji podstawowej jest zwyczajnie niepoważnym traktowaniem klienta. Jestem właściwie pewny, że gdybyśmy otrzymali pełnoprawną kampanię składającą się z co najmniej kilku misji, ocena Vietnamu od razu skoczyłaby w górę o kilka oczek, ponieważ dobre pomysły należy jak najbardziej nagradzać. Lub gdyby chociaż tryb survival miał do zaoferowania więcej niż do tej pory. Miało być dobrze, a wyszło, ech… szkoda gadać.

Przemek Zamęcki

PLUSY:

  • nie zepsuto tego, co było dobre w podstawce.

MINUSY:

  • cena;
  • długość;
  • praca kamery;
  • wszystkie minusy podstawki.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej